Moja Dusz Jest Koloru Czerwonego

1
Rozdział 1.
Świat wokół mnie wirował, kiedy otworzyłem oczy. Przedmioty rozmywały się, a promienie światła wpadające przez uchylone okiennice raniły moje oczy. Podniosłem się na łokciach i usiadłem. Drewniana rama łóżka skrzypnęła, a ja skrzywiłem się na ten dźwięk. Przetarłem oczy palcami, czekając, aż wirowanie ustąpi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było przytulne, z drewnianymi ścianami, które wydzielały delikatny, żywiczny zapach. Po prawej stronie, przy oknie z widokiem na ogród, stała mała, ręcznie rzeźbiona skrzynia. Po lewej, naprzeciwko mnie, znajdowała się dwuskrzydłowa szafa z solidnego drewna, ozdobiona żelaznymi okuciami. Na podłodze leżała ręcznie tkana mata z trzciny, a w rogu stał prosty drewniany stół z kilkoma glinianymi naczyniami.
Wstałem, zakręciło mi się w głowie, ale udało mi się utrzymać równowagę, chwytając framugę drzwi. Wyszedłem na wąski przedpokój. Ściany były ozdobione starymi, wyblakłymi gobelinami przedstawiającymi sceny z polowań. Naprzeciwko moich drzwi znajdowały się inne, uchylone. Zajrzałem do środka. Pokój był pusty, wystrój podobny do tego, w którym się obudziłem. Cofnąłem się do przedpokoju i ruszyłem w prawo, docierając do większego pomieszczenia, przypominającego izbę wspólną. Po prawej stronie w palenisku płonął ogień, naprzeciwko stał prosty drewniany stół z dwoma ławami, na których leżały grube, wełniane pledy. Pod małym okienkiem stała ława z podobnymi pledami, a po bokach wisiały wilcze skóry. Po lewej stronie była kuchnia. Na kamiennym blacie stały gliniane dzbany i słoje z ziołami, a nad ogniem gotował się kocioł, z którego unosiły się zapachy.
Drzwi wejściowe otwarły się i do izby wszedł mężczyzna. Na oko miał około trzydziestu pięciu lat, ale nie wiedziałem, do której klasy należy. Mógł być nieśmiertelny, a wtedy jego wygląd był złudny; mógł mieć kilka stuleci, a nawet kilkadziesiąt tysiącleci.
– Dzień dobry! – powiedział. Nie zareagowałem. – Już myślałem, że prześpisz cały dzień. Czar snów z reguły znika po kilku godzinach, ale najwyraźniej byłeś bardzo zmęczony – dodał, kierując się do kuchni. Położył na stole koszyk pełen drewna.
– Gdzie jestem?
– Za pół godziny podam obiad. Przygotuj się. – Zignorował moje pytanie. – Na końcu korytarza jest łaźnia. Odśwież się i przebierz, na ławie masz rzeczy na zmianę…
– Pytałem o coś – uniosłem głos, przerywając jego wywód. Mężczyzna spojrzał na mnie, ale znów nie odpowiedział. Przez chwilę mi się przyglądał, po czym ponownie odwrócił wzrok i sięgnął po drewno z koszyka. Włożył kawałek do paleniska pod gotujący się kocioł. Iskry strzeliły.
– Swoje rzeczy zostaw obok paleniska – wskazał dłonią na kominek po mojej lewej stronie. – Nie będą ci już potrzebne – dodał obojętnie.
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, kim jestem. – Mężczyzna nie podnosząc wzroku, uśmiechnął się i podniósł pokrywkę z garnka. Pomieszał zawartość drewnianą łyżką. Po izbie rozszedł się przyjemny zapach, który skręcił mi w żołądku.
Sięgnąłem do rakfii na prawym ramieniu, ale urządzenie zniknęło; to z drugiego przedramienia również. . Metalowe obręcze z kryształem pośrodku, które materializowały ukryte przedmioty i zawierały wszelką wiedzę o królestwie, były nieocenione. Sięgnąłem do pasa na biodrze, ale dwa sztylety umocowane po bokach też znikły.
– Broń nie będzie ci potrzebna – powiedział mężczyzna, nie przerywając swoich zajęć w kuchni.
– Żądam zwrotu – odparłem stanowczo, ale zignorował mnie ponownie.
– Przebierz się, zaraz podam obiad.
Zacisnąłem dłonie w pięści, starając się zachować spokój. Uczono mnie, jak postępować z krnąbrnymi ludźmi, ale ten człowiek irytował mnie szczególnie. Mój mundur wyraźnie wskazywał, kim jestem i jakie mam stanowisko w hierarchii królestwa, ale to nie wystarczało. Prowokując mnie, mężczyzna albo był kimś potężnym, albo po prostu był głupi. Jego skórzany płaszcz bez insygnia sięgający do połowy łydki niewiele mówił o jego statusie społecznym. Mimo to postanowiłem zaryzykować.
Mężczyzna miał ciemne włosy splecione w warkocz i przenikliwe, zielone oczy, które zdawały się widzieć więcej niż powinny. Jego twarz była surowa, a spojrzenie nieprzejednane. Zrobiłem dwa kroki w jego stronę i przywołałem w dłoni kulę energii; niewielką, ale wystarczająco silną, by przykuć uwagę rozmówcy. Chciałem go tylko przestraszyć.
– Nie radzę – ostrzegł mnie mężczyzna, nie przerywając pracy w kuchni. Serce zabiło mi szybciej, w jego głosie było coś przerażającego, co sprawiało, że chciałem posłuchać.
– Nie pozostawiasz mi wyboru – odparłem, robiąc kolejne trzy kroki.
Mój wzrok nie zarejestrował jego ruchu, choć byłem Opiekunem – trzecim w hierarchii wojownikiem królestwa Ertcharo. Kula energii rozmyła się w powietrzu, a ja padłem na kolana, krztusząc się żółcią, która podeszła mi do gardła po silnym uderzeniu w brzuch. Mężczyzna stał w kuchni, a następnie przy mnie. Zwijałem się z bólu pod jego stopami.
– Mam nadzieję, że to rozwieje wszelkie wątpliwości, który z nas ma przewagę i kto kogo ma słuchać.
– Kim jesteś? – wyksztusiłem, odsuwając się od mężczyzny na długość dwóch rąk.
– Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie – oświadczył, krzyżując ręce na piersi. Przez chwilę milczał z zamkniętymi oczami. – Jesteś niecierpliwy – dodał, otwierając oczy i patrząc na mnie jak nauczyciel na ucznia, który właśnie zrobił coś niewybaczalnego. – Będziemy musieli nad tym popracować. – Skrzywiłem się na tę uwagę. Byłem wyszkolonym wojownikiem królestwa Ertcharo, a nie uczniem. – Idź się przebrać. Za dziesięć minut podaję obiad.
– A jeśli odmówię? – zapytałem, wstając. Trzymałem się za brzuch, który protestował.
Odpowiedź była natychmiastowa. Przeleciałem przez całą długość izby, uderzyłem w ścianę na końcu korytarza i padłem z jękiem na podłogę. Uderzenie nie było silne, ale mężczyzna wykonał ruch tak szybko, że nie zdążyłem postawić osłony. Przyjąłem na brzuch całą siłę uderzenia, która posłała mnie kilka metrów dalej, ale nie pozbawiła przytomności. Mężczyzna zniknął za ścianą. Pozbierałem się z jękiem i wszedłem do łaźni, pod którą wylądowałem. Usiadłem pod metalową wanną, próbując zrozumieć, co się dzieje. Zerknąłem na ławę; leżał na niej komplet nowego stroju. Dopasowane czarne spodnie wzmocnione na kolanach, pośladkach i udach oraz dopasowana czarna koszulka z długim rękawem wzmocniona na piersi. Obok leżał płaszcz o tym samym kroju, co miał na sobie mężczyzna, lecz w kolorze butelkowej zieleni. Obok stała para skórzanych butów sięgających do kolan.
„Oto, jak to robisz: siadasz przy klawiaturze i wkładasz jedno słowo po drugim, aż się skończy. To takie proste i takie trudne. ”

Neil Gaiman

Moja Dusza Jest Koloru Czerwonego

2
Potrafiłeś zaciekawić. Nasuwa się podejrzenie, że bohater został zwerbowany żeby być np. szpiegiem czy kimś podobnego pokroju. Dobrze budowane napięcie i tajemnica.

Oczywiście, jak to zawsze bywa, jakieś tam potknięcia w tekście są, ale do nadrobienia, nie musisz powtarzać, że mężczyzna coś tam powiedział, jak wiemy, że tylko dwóch facetów tu ze sobą rozmawia. I jeszcze co do mniemanego wieku, tego dajmy na to porywacza, wystarczy że może mieć kilkaset, to i tak dużo, już nie idźmy w przesadę z kilkudziesięcioma tysiącami.

Podsumowując, zaciekawia. Chętnie dowiedziałabym się w dalszej części, kto porwał tego głównego bohatera i w jakim celu.

Aczkolwiek fantasty to najcięższy chleb. Może dlatego, że według mnie, wbrew pozorom, nie ma trudniejszego gatunku: fantasy jest jak programowanie , a do tego jednocześnie wymaga ogromu wyobraźni i kreatywności.
Całe światy trzeba zbudować od nowa, ale tak, by były dość nieprzewidywalne, niesztampowe a zarazem logiczne.

Fantastyka jest też jedną wielką metaforą nie-fantastyki. Jest ogromnym wierszem pisanym prozą za pomocą metafory świata stworzonego.

Sama jakiś czas temu zaczęłam pisać fantastykę i żaden gatunek nie sprawił mi tyle problemów i trudów, stąd te wnioski.

Powodzenia w dalszej pracy.

Moja Dusza Jest Koloru Czerwonego

3
Nie jestem fanem fantastyki, ale tekst jest ciekawy i bardzo gładko się go czyta. Z bohaterem poznajemy otoczenie i tworzy nam to klimat i środowisko w jakim się poruszamy.
Moim zdaniem tekst jest bardzo poprawny i tak poprawny, że nie wyłapuje Twojego stylu, ale to pewnie w dalszych częściach będzie szło wyczuć, gdy bohater będzie się dzielić większą ilością przemyśleń. Najważniejsze jak to początek, że buduje ciekawość i bardzo sprawnie się to czyta. Tajemniczość drugiego bohatera, oraz sytuacja głównego który zadaje pytania, a ja jako czytelnik mam jeszcze więcej tych pytań - jest na pewno wielkim plusem.

Pozdrawiam serdecznie :)

Moja Dusza Jest Koloru Czerwonego

4
Nie jestem pewna, czy mam tutaj coś wartościowego do przekazania, ale spróbuję.
Generalnie czuję się trochę tak, jakbym wskoczyła go rondelka z twoją zupą i stała tam niczym zdezorientowany John Travolta w "Pulp Fiction" (wiem, że stanie w zupie nie brzmi zbyt logicznie, ale nie umiem lepiej tego zobrazować). Podoba mi się to, że nie atakujesz czytelnika zbitym blokiem tekstu z opisem świata przedstawionego, ale jednak brakuje mi tutaj jakiegoś wprowadzenia... albo chociaż prologu. Wydaje mi się, że przez to też sama akcja mnie nie porwała, ale może to też wynikać z niedoboru emocji, co nijak nie pasuje mi do narratora pierwszoosobowego. Także bohater obiektywnie może być w nieciekawej sytuacji, ale wtedy potrzebuję wiedzieć więcej o świecie przedstawionym, albo subiektywnie jest w nieciekawej sytuacji, ale wtedy potrzebuję jego emocji.
Natomiast to wszystko może wynikać z tego, że jest to po prostu pierwszy rozdział, w dodatku bardzo krótki. Historia może zaczyna się typowo, ale też nie nudno, a to chyba najważniejsze. Uważam też, że językowo jest poprawnie, chociaż żaden ze mnie specjalista. Myślę, że skusiłabym się na kolejną część, bo jestem ciekawa, czy to gospodarz jest taki potężny czy "trzeci w hierarchii wojownik królestwa Ertcharo" taki... no cóż... niezbyt potężny.
Pozdrawiam :)

Moja Dusza Jest Koloru Czerwonego

5
WandaWadlewa,
Obiecuję, że ciag dalszy będzie bardziej bogaty w opisy ;) Będzie się działo ;)
„Oto, jak to robisz: siadasz przy klawiaturze i wkładasz jedno słowo po drugim, aż się skończy. To takie proste i takie trudne. ”

Neil Gaiman

Moja Dusz Jest Koloru Czerwonego

6
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Świat wokół mnie wirował, kiedy otworzyłem oczy.
Otworzyłem oczy. Świat wokół mnie wirował.
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Wstałem, zakręciło mi się w głowie, ale udało mi się utrzymać równowagę, chwytając framugę drzwi.
Wstałem. Chwyciłem framugę drzwi, żeby utrzymać równowagę. Kręciło mi się w głowie.
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Mógł być nieśmiertelny, a wtedy jego wygląd był złudny; mógł mieć kilka stuleci, a nawet kilkadziesiąt tysiącleci.
W jednym zdaniu powtórzenie "mógł".
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Metalowe obręcze z kryształem pośrodku, które materializowały ukryte przedmioty i zawierały wszelką wiedzę o królestwie, były nieocenione.
Metalowe obręcze z kryształem pośrodku, materializujące ukryte przedmioty. Zawierały także wszelką wiedzę o królestwie. Były nieocenione.
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Sięgnąłem do pasa na biodrze, ale dwa sztylety umocowane po bokach też znikły.
Zniknęły wraz z dwoma sztyletami, które nosiłem umocowane do pasa na biodrze. Byłem bezbronny.
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Przyjąłem na brzuch całą siłę uderzenia, która posłała mnie kilka metrów dalej, ale nie pozbawiła przytomności.
Przyjąłem na brzuch całą siłę uderzenia, która posłała mnie kilka metrów dalej. Na szczęście nie straciłem przytomności.
AKoz pisze: (pt 19 lip 2024, 17:47) Pozbierałem się z jękiem i wszedłem do łaźni, pod którą wylądowałem.
Z ogromnym wysiłkiem, podpierając się ściany, wstałem jęcząc z bólu. Z miejsca, w którym wylądowałem, tylko kilka kroków dzieliło mnie od łaźni. Ruszyłem w jej stronę.

Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem. Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”