Stephen King "Miasteczko Salem"

1
Jedna z najlepszych powieści Stephena Kinga. Na podstawie której powstał film pod tym samym tytułem.

Stephen opowiada w niej o losach pewnego pisarza Bena Mearsa. Przyjechał on do miasteczka po to aby napisać powieść o domu Marstenów, znajdującym się właśnie w Jerusalem (Salem). Ben zaczyna pisać swoją powieść i wspominać czasy kiedy będąc jeszcze chłopcem mieszkał w tym miasteczku. Pisarz chce wynająć dom Marstenów ale okazuje się ze ten jest juz zajęty przez panów Barlowa i Starkera. Po niedługim czasie w miasteczku znika chłopiec...

Książkę czyta się szybko i właściwie nie można się przy niej nudzić.
Memento mori!

2
Podzielam Twoje zdanie na temat tej książki. Czytałem ją pierwszy raz dosyć dawno, ale te nowe wydanie odnowiło moje spojrzenie na tę książkę, może dlatego, że jestem starszy, a może okładka niezła. Zawsze jednak była to dla mnie wyjątkowa książka. Bardzo interesująca i wciągająca. Czytałem ją po nocach, nie mogąc oderwać wzroku od jej kartek. Akcja tej książki jest wartka i zaskakująca, pełna napięcia. Według mnie jedna z lepszych S. Kinga.
Dulce et decorum est pro patria mori

Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę. - Horacy.



Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy. - Sokrates.

3
Zgadzam się z Tobą, świetna książka. Ma niepowtarzalny klimat i jest jedną z najlepszych Kinga. Pamiętam jak miałem bezsenną noc i wziąłem się za czytanie. Całą noc spędziłem w Jerusalem i było parę momentów kiedy naprawdę się bałem.

Warto wspomnieć, że jeden z bohaterów książki (a mianowicie Donald Callahan) występuje w innym dziele Kinga i odgrywa tam bardzo ważną rolę (mam na myśli sagę "Mroczna Wieża", która jest dla mnie bezkonkurencyjnie najlepszą pozycją Kinga).
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

Re: Stephen King "Miasteczko Salem"

4
Miyamoto Musashi pisze:Książkę czyta się szybko i właściwie nie można się przy niej nudzić.




Zaczęłam, gdyby tak zmierzyć paluszkami to było by tego ze 3 milimetry. Czy to wystarczająco, aby dać się "wciągnąć"?

Może, ale mnie jakoś nie chwyciło.

Szczerze - śMIem nieśMIało wyśMIać ten ośMIokąt ośMIeszając... być może tylko siebie, ale powiem krótko coś co mimowolnie nasuwa mi się na myśl:

średnia Możliwość Imaginacji.



Upraszam o wybaczenie wielbicieli Kinga, dla mnie nudno. Mówi się trudno.

Może spodziewałam się jakiegoś dręczącego napięcia, szczególnie po wysłuchaniu tylu pozytywnych opinii, w końcu to Wielki Król Horroru!

A tu nic, ino mozolne nakręcanie klimatu miasteczka, które z każdą kartką coraz grymaśniej krzywiło się w mojej głowie na "samąmyśl". Nie żebym spodziewała się fajerwerków już na wstępie... a może właśnie dlatego?
Czy nie miewają koty na nietoperze ochoty...

5
Znaczy się przeczytałaś do końca czy nie? Bo jeśli nie, to raczej nie masz co oceniać. King lubi na początku mozolnie rozwijać akcję ( a to dlatego, że nawet te nudne rzeczy potrafi napisać z wdziękiem i tak, że czyta się z przyjemnością - no ale to kwestia gustu), za to później, ze strony na stronę, jest co raz straszniej (no tu to akurat znów kwestia gustu, bo mnie np. rzadko kiedy coś w książce straszy, mimo to było parę takich miejsc w Salem) i dynamiczniej (pobiłem już rekord na najdłuższe zdanie? :) ).

Może spróbuj jeszcze raz? Z tego co pamiętam to ja przez pierwsze pół roku posiadania tej książki nawet jej nie ruszyłem. Znaczy ruszyłem, przeczytałem prolog i odłożyłem. Aż wreszcie pewnego pięknego dnia wziąłem się za nią na poważnie i - łał.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
"Miasteczko..." było pierwszą książką Kinga jaką przeczytałam. Szczerze powiem, że początek nie bardzo mnie zachęcił, ale uparłam się, że skończę. Po jakichś trzydziestu - czterdziestu stronach już nie mogłam się od tego oderwać. świetnie czyta się to zwłaszcza w nocy - ta atmosfera, ach. King to mistrz i tyle.
I niech wiersz, co ze strun się toczy,

Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,

Tak jasny jak spojrzenie w oczy

I prosty jak podanie ręki.
- L. Staff

7
Uwielbiam te monotonne wstępy książek Kinga. NIBY nic się nie dzieje, ale mimo to lektura wciąga mnie niesamowicie.



Najbardziej podoba mi się scena na cmentarzu. Kiedy jeden z bohaterów zakopuje ciało chłopca, już zmienionego w wampira. Zaczyna się ściemniać...



świetnie przedstawiona postac księdza z wątpliwościami i pociągiem do procentów. Bohaterowie widzą w nim nadzieję, a on jest w rozsypce emocjonalnej. Kapitalne!



Zakończenie również genialne, szkoda, że w filmie je zmienili.

8
Uwielbiam te monotonne wstępy książek Kinga. NIBY nic się nie dzieje, ale mimo to lektura wciąga mnie niesamowicie.
Właśnie to jest urok Kinga. On prawdopodobnie napisałby tekst o kobiecie jedzącej 3h kotleta mielonego, a my byśmy to chłonęli jak najprzedniejszą książkę pełną akcji.


Najbardziej podoba mi się scena na cmentarzu. Kiedy jeden z bohaterów zakopuje ciało chłopca, już zmienionego w wampira. Zaczyna się ściemniać...
O tak. Mnie z reguły trudno przestraszyć, a już szczególnie czymś co czytam, ale pamiętam, że kiedy czytałem to w środku nocy to po plecach pełzał mi zimny dreszcz...
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

9
Oj, widzę, że nareszcie trafiłam na sobie podobnego fanatyka. Lub, jak wolisz Impotebila :)

Chyba przeniesiemy się na ogólny temat o Stefanie, żeby offtopa nie robić.

10
Patren, z tym kotletem mielonym trafiłeś w dziesiątkę. Umberto Eco nazwał to kiedyś "tresowaniem czytelnika" - nudzi mu się przez pierwsze pięć rozdziałów, żeby dał sobie siana - dopiero później, dla tych, którzy nie rzucili książką o ścianę, rozkręca się prawdziwy majstersztyk. I rzeczywiście, Salem zanudziło mnie samym prologiem, przez który przebrnąłem jak przez bagno.



Ale w pierwszym rozdziale bagno się skończyło, a pojawił się wodospad, z którego ja z pasją spadłem.



To była pierwsza noc, którą zarwałem nad książką. Opłacało się - w jednym momencie nawet zacząłem się bać, a książki zazwyczaj na mnie tak nie działają. Za to kiedy pożyczyłem Salem koleżance, mówiła, że trzęsła się jak liść na wietrze.



Polecam, chociaż Króla nie trzeba...
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

11
Nie powiem, żeby mi się nie podobało, ale jednak bez rewelacji. Po Kingu spodziewałbym się trochę więcej. Wydaje mi się, że podczas wydawania "Miasteczka Salem" King nie miał jeszcze wyrobionego do końca swojego specyficznego stylu. Było trochę nieporadnych opisów z tego co pamiętam, niektóre postaci były stworzone nieprawdopodobnie.



Co prawda czuć, że to King pisał a nie pierwszy lepszy pismak. Stylistycznie jednak lepiej wypada taki "łowca słów" (płynna narracja, ciekawe zabiegi estetyczne i w miarę dobra psychologia postaci) czy inne późniejsze książki.

12
Odnośnie tych nudnych kawałków na temat życia w miasteczku itp...

Dla mnie jest to świetne zagranie: najpierw autor ukazuje zwykłą rzeczywistość, a potem coraz częściej sygnalizuje, że każdy z mechanizmów zaczyna nawalać. Tam robi się pusto, tu ktoś umiera - granica zła w Salem przesuwa się stopniowo w stronę serca miasteczka. Stara mleczarnia traci blask, ulice pustoszeją, nad wysypiskiem śmieci krążą niespokojne ptaki...

Tak więc dla mnie, że tak śmiesznie powiem, te "nudne" wstawki wcale nie są nudne :twisted:

13
SkySlayer dobrze prawi.



Właśnie na tym polega cały "myk" tej powieści oraz wielu, wielu innych (niekoniecznie tylko Kinga). Starannie pokazana rzeczywistość pozbawiona niesamowitości, skrzętnie budowany świat, który ma być odbiciem naszego (swoją drogą, ta część u Kinga podoba mi się nawet jako oddzielna całość, kwestia tego, że uwielbiam jego styl), a potem plum. Plum. Kolejne kropelki dziwactw sobie wpadają do spokojnego stawu, aż wreszcie woda przejmuje inną barwę (czerwoną), a na koniec tama pęka i ogromna fala nierzeczywistego zatapia realizm.



To także ten motor grozy. Nie chodzi o potwory (w tym przypadku wampiry), ale o to, że jest to tak naturalnie, prawdziwie pokazane.



Co mi, do jasnej ciasnej, stuka w okno?
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

15
Patren pisze:
Właśnie to jest urok Kinga. On prawdopodobnie napisałby tekst o kobiecie jedzącej 3h kotleta mielonego, a my byśmy to chłonęli jak najprzedniejszą książkę pełną akcji.


A może czytałeś "Wielki Marsz"? Trzysta stron o... spacerze + Stephen King = jeden wieczór siedzenia, gapienia się w kartki i zastanawiania się, jak to możliwe, że to nie jest nudne ;)



Co do samego "Miasteczka". Wprawdzie 60% czytania spędziłem na oczekiwaniu akcji, ale reszta to wynagrodziła. Może jestem fanatykiem i idealizuję książkę, bo lubię autora, ale... cóż poradzić ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”

cron