List pożegnalny do Ery GSM

1
Pożegnalny list otwarty do Ery GSM czyli 10 lat kooperacji klienta i korporacji.



Jestem klientem Ery gsm od ponad 10-ciu lat. W tym czasie wydarzyło się w moim życiu bardzo wiele. Zbudowałem dom , doczekałem się dwójki cudownych dzieci i to w dodatku z Tą Jedyną Kobietą , co w dzisiejszych czasach nie jest takie oczywiste. Jak to w życiu bywały chwile lepsze i gorsze Sęk w tym , że te lepsze były na tyle lepsze, że pomagały przezwyciężać te gorsze.

Od 10-ciu lat w głosowym kontakcie z Bliskimi i Otoczeniem pomagała mi Era gsm.



Ab ovo

Flirt , zauroczenie czy małżeństwo z rozsądku?.




Jak powszechnie wiadomo. Albo jeszcze lepiej jak powszechnie wiadomo tym co zarabiają pieniądze na ludzkich potrzebach , klienci działają w sposób różny. Bardziej lub mniej racjonalny , emocjonalny itd. Moja decyzja o współpracy z erą zapadła z pobudek tak racjonalnych jak pozaekonomicznych. Racjonalnych z tego względu iż Inni Operatorzy dawali w tamtym momencie gorsze warunki a pozaracjonalnych. No cóż ... dla ówczesnego Wielkiego Operatora byłem najwyraźniej za mały żeby nie powiedzieć za chudy w uszach więc jak i Era byłem że tak powiem na dorobku.



Panta fil ebdoma

Krótkie piłki albo darmowe siódemki.



Moja pamięć może zawodzić i Biegli w Meandrach Taryf mogą mi to wytknąć niemniej jednak w jakiś czas Po Przystąpieniu do Sieci doszła do mnie informacja że pierwsze 7 sek przy rozmowie jest za darmo. Biorąc pod uwagę ceny ówczesnych rozmów komórkowych , była to manna z nieba. Jakiś czas to działało i miało zapewne na celu „rozruszanie psychiczne” klientów bo koszt rozmowy komórkowej w tamtych czasach a nie daj Panie Boże ze Stacjonarnym powodował to, że często brałem Moich Klientów na „wytrzmałkę”, czyli kto do kogo zadzwoni pierwszy.

Dodatkową atrakcją uboczną było wewnętrzne wyczulenie w interwałach 7-mio sekundowych czyli tzw. krótkie piłki. Może to właśnie dzięki temu poznałem w moim Ericsonie (007) funkcję klawiszy skrótu. Oczywiście po osiągnięciu zamierzonego celu Władca Sieci do której przystąpiłem cofnął szczęśliwą siódemkę.

Problem jednak w tym jak to zrobił . Po prostu przy kolejnym rachunku ugięły mi się nogi , bowiem manna z nieba okazała się ....no powiedzmy praniem żabami. Oczywiście żadnego SMS-a powiadamiającego. Koszt smsa „ w detalu wtedy był porównywalny z kosztem bułki Trzeba sobie było przecież jakoś TO odbić. Przełknąłem jakoś tę niezbyt smakowitą żabę i Nasza współpraca toczyła się dalej.



Vox populi

Obrona Poczty i flirt z sekretarką.



Obrona Poczty głosowej trwała długo , była zażarta i jak to w moim przypadku, podłoże decyzji było niejednoznaczne ekonomicznie. Uwodzicielski Głos Przemiłej Pocztówki orgazmicznie oznajmiał Moim Bliskim i Klientom że właśnie teraz mogą zostawić wiadomość. Ja w tym czasie wisiałem nie na drugim telefonie ale na taterniczej uprzęży zarabiając na życie którego nie chciałem pochopnie kończyć z powodu odruchu warunkowego sięgania po telefon ,który to odruch zaczął się u mnie wyrabiać.

Po jakimś czasie flirt z sekretarką zaczął przynosić profity w postaci bezpłatności tejże.

Znajomość przerodziła się w zażyłość i niektórych telefonów z premedytacją nie odbierałem od razu. Niemniej jednak koszt flirtu był dość wysoki bo to ja płaciłem za rozmowy. A telefonów było coraz więcej Jak widać Moi Klienci zarabiali szybciej i więcej ode mnie.

Pewnego dnia padło jednak sakramentalne stwierdzenie , że Obrona Poczty jest bezcelowa i zgodnie z Tradycją Romantyczną – wysadziłem się jako jej klient z Pocztą w powietrze . Jako Rycerski Obrońca pozwoliłem oczywiście opuścić Mojej Ulubionej Pocztówce rzeczoną Pocztę.

Anonsowała jeszcze jakiś czas dla mojego Kolegi.



Panta rei

Wsio pławajet skazał Pan Tariejew.



Jednakże Władca Sieci nie spał. Nowe taryfy , okazje , promocje , obniżki , taryfy jak kameleony zmieniające co chwila kolory , cała ta feeria dobrodziejstw mijała mnie jakoś , coraz bardziej zagonionego w pracy i rozpalonego wizją bycia Ojcem oraz posiadania ruiny wypoczynkowej czyli pierwszej w życiu nieruchomości. W tym czasie rachunki za telefon rosły wraz z Synem a niedzielne poobiednie czytanie z Księgi Bilingów zastąpiłem konkurencją ojcowskiego marszobiegu z wózkiem . Jedno tylko uwierało mnie jako klienta. To że kazano mi płacić za biling. Tak jest chyba do dzisiaj. Szkoda że stacje benzynowe nie każą sobie płacić za faktury.

Znawcy życia powiedzą: „ależ każą”. Tak , oczywiście , ale to nie „lewe” faktury miałem na myśli.



Carpe diem

Strażnica czyli świadkowie Amwaya.



Wraz ze zbliżającym się Końcem Wieku , Wielki Operator postanowił uszczęśliwić mnie gazetką. Oczywiście drukowaną za moje pieniądze , zupełnie mi zbędną , słabo rozpalającą dymiący piec w wekkendowej ruinie ale za to przepięknej urody będącą.

Jedyną niezaprzeczalną zaletą gazetki była jej przydatność w plastycznej edukacji dziecka w dorysowywaniu wąsów , kłów wampira oraz blizn Frankensteina- Kolejnym Diamentowym Dyrektorom Sieci , Prezesom Internetu ukrytego w telefonie oraz Krewnym i Znajomym Wielkiego Brata.

Stosowne ilustracje ukazywały ( i być może czynią to nadal) frenetyczne wizje Nowego Wspaniałego świata GSM z bandą ludzi którzy własnie dowiedzieli się przez swoją komórkę że mandat z drogówki to 6-tka w totka a pismo od komornika to świąteczne życzenia. Jednym słowem „Strażnica” i „Przebudźcie się” w jednym.

W tym samym mniej więcej czasie doświadczyłem profesjonalnego jak mawiają moi młodzi pracownicy „zdejmowania stresa” podczas pozgubieniowego blokowania karty . Coraz bardziej jednak czułem się jak Ostatni Przystępujący do Amwaya czyli nadzieja Wszystkich Pozostałych choćby tylko na pakiet startowy.



Pecunia non olet

Byznes ys byznes czyli „Hydrozagadka”.



Wraz z nastaniem Nowego Tysiąclecia , Nowej Ery czyli New Age, zostałem właścicielem kolejnej nieruchomości oraz klientem Era Biznes , co miało rozpocząć w moim życiu kolejny etap. W odróżnieniu od exodusu z bloku do domu , co powitałem z ulgą , przejście do Biznesu nie spowodowało w moim życiu większych zmian. Zaczęła nurtować mnie jednak pewna hydrozagadka a mianowicie dlaczego aparaty telefoniczne mają coraz więcej wodotrysków a coraz szybciej ulegają biodegradacji? Pomijam to , że meandry taryf biznesowych dalej stanowiły dalej dla mnie grunt nieco grząski.



..morituri te salutant

czyli nie wychodzące wychodzące



Przez 10 lat byłem stałym klientem Ery . Stałym we wszystkich swych upodobaniach. Co do rodzaju aparatu , który powinien być: odporny co najmniej jak Rudy 102, wierny jak Szarik ...(...) . Byłem też stałym klientem także w sposobie regulowania należności. Płaciłem tylko i wyłącznie wtedy gdy odcinano mi wychodzące. Czasem udawało mi się” zdążyć przed blokadą przychodzących. Płaciłem wtedy należną całość i sprawy miały się niezmiennie cyklicznie. Było nawet miło . Dzwoniła jakaś Pani Miła albo Pan z Działu Perswazji Ustnej i w miłej atmosferze przyjmowali ode mnie deklarację uregulowania

.I tu paradoks. Na razie pierwszy. Dopóki mogłem płacić w kasie w Saloonie Ery i miałem włączone niemal natychmiast gdy przyszedłem z kwitkiem, o tyle sytuacja zmieniła się na gorsze gdy pozostał mi tylko przelew. To, że nie mogłem natychmiast włączyć telefonu , co było baaardzo potrzebne , to jeszcze na domiar złego zaczął się pojawiać „problem” niedowidzenia” moich przelewów. Przyczyn niedowidzenia nie dociekałem nigdy jakoś dramatycznie , bo głównie bazowałem na naprawdę miłym podejściu i dużym zaangażowaniu Ludzi Ery do których dzwoniłem.

Natomiast od pewnego czasu i to się zmieniło. Wydzwaniam , przesyłam , oni nie widzą , Brailem przesłać nie można i tak zamknięte koło. Na domiar złego gdy tak próbuje załatwić wielokrotnie to , co wcześniej było od ręki jestem pod stałym ogniem nękającym telemarkietanek Ery które owszem chcą mi coś sprzedać , ale pomóc mi nie mogą. Nie mogą mnie nawet przełączyć do Odpowiedniego Mniej niż inni Ociemniałego Pracownika – Włącznika. Amplituda jakiś czas temu się zwiększyła z 3 do 2- ch miesięcy , ale co tam w Nowej Erze wszystko przyspiesza. Moja Córeczka zaczęła bawić się zbiodegradowanymi telefonami i odbywać godzinne rozmowy telefoniczne nie dosyć ,że w kompletnym wirtualu to jeszcze za darmo.



Nihil novi sub sole

Czyli nic co obce nie jest nam ludzkie.



Rozwijając moją niedorozwiniętą firmę zacząłem w akcie desperacji grać w trzy karty. Moją , żony i Pracownika. Pracownik oczywiście wygrywa. Bo to ja płacę za telefon. W tym czasie zapłacenie za telefon bywa równie upierdliwe co zarobienie na niego. Ale nie przejmuję się tym. Nowe „Strażnice” dochodzą regularnie i i mój Mały , Nowy Upiększacz Domowy czasem oprócz upiększania ścian upiększa też oblicza Hegemonów Telefonii Komórkowej oraz innych Wybitnych Erazmów. Okopani w Okopach świętej Trójcy Operatorzy podjęli wysiłek skonstruowania z myślą o Klientach niezawodnej Procedury Trojańskiej. Otóż zgodnie z paragrafem 22 nie można włączyć jeśli nie widzą przelewu a nie widzą tym bardziej , że nie ma Potwierdzenia.

Jak Potwierdzenie jest to nie można go otworzyć. A jak można otworzyć to akurat jest Szabas. W ostatni Szabas nie mogli widzieć bo nie było Potwierdzenia . Włączyć bez widzenia Potwierdzenia też nie mogli bo Szabas ale jak przyszedł Termin Ustawowy to Włączyli za pomocą jakiegoś Szabas Goja chyba bo o 24. To nic że następnego dnia rano dalej ponurym głosem Dementor telefoniczny twierdził że „Informacja od Sieci Era..” Powstrzymałem jakoś moją z natury łagodną Małżonkę przed rzuceniem Zaklęcia śmiertelnego za pomocą telefonu Pracownicy gdy okazało się że Wyznawcy świętej Procedury nie tylko nie mogą między sobą ustalić wysokości minimalnej kwoty wymaganej do Odblokowania ale także łżą w żywe Oczy w innych kwestiach.



Tak oto w dużym skrócie przedstawiłem naszą 10-letnią współpracę z Erą GSM.



Tym co przeważyło szalę zakończenia tej coraz bardziej poniżającej i irytującej Nas sytuacji było kłamstwo.



A tym , którzy kłamią przez telefon radzę przypomnieć sobie ,co stało się z Warionuchą po tym gdy spotkał go Asasello.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”