Teoria z Bogdanem [miniatura] Groteska

1
Bogdan poszedł na targ. Kupił pomidory, ogórki, masło, bakalie – oraz, w nagłym porywie natchnienia – Czarną Kulkę. Zapłacił, wsiadł na rower, odjechał.

W omawianiu incydentu na targu to chyba byłoby na tyle.

A nie! Pamiętam – wychodząc, wziął na lewo kilka bakalii więcej (!).

I wrócił do domu. Wypakował zakupy, usiadł na stoliczku przed telewizorem. Odpoczął chwilkę, oglądając jakiś smętny program kulinarny. Wcisnął przycisk informacyjny; na ekranie pojawił się tytuł: „Szatan – Po Prostu Gotuj!!!!!1!11!1!1!!”.

- Do przygotowania tego prostego przepisu będziesz potrzebował: Czarnej Kulki o średnicy 4,3 cala... – zaczął czerwony człowieczek po drugiej stronie.

Ożesz w mordę, pomyślał twórczo Bogdan. To coś czarne było do gotowania?

- ...Dużego, szklanego akwarium...

Nie... Ja jestem w Matrixie. Obudź się, Neo!

Kurwa, mam zamiar to zrobić!

- Oraz duuuużo miłości – dodał na końcu szatan.

Bogdan przez chwilę zastanawiał się, czy w tym przypadku „miłość” nie stanowi nazwy dla żadnej substancji. Ale nie: kucharz z uśmiechem na ustach wskazywał na kuliste naczynie z Czarną Kulką w środku. żadnej miłości między nimi nie było. To znaczy między... Ech, nieważne.

- Wstawiamy tak ustawione recypia do piekarnika i ustawiamy temperaturę na -273,15 stopnia Celsjusza.

Wziął z kredensu coś, co kiedyś robiło za akwarium, udał się do kuchni i zrobił, co należało. Uprzednio zwiększył jeszcze moc głośników, przez co zza ściany usłyszał:

- Aby uzyskać odpowiednie ciśnienie, należy ustawić trzeci poziom nawietrznika.

Bogdan błyskawicznie upewnił się, czy aby ma odpowiedni typ piekarnika. Jest: wentylacja... trzy. Temperatura na rozmrażanie.

Następnie nacisnął, co należało.

Piekarnik zadudnił, uwalniając do środka ciepło. Włączył się wiatraczek. I wtedy naczynie zaczęło pękać.

- ...Jeżeli naczynie zacznie pękać, musicie jak najszybciej wyłączyć piekarnik i wyjąć wszystko ze środka!!!

Nie zdążył; akwarium roztrzaskało się, po czym z dzikim jazgotem wyruszyło w różne, losowe miejsca wewnątrz. Czarna Kulka zachwiała się energicznie, i, zanim Bogdan zdążył otworzyć drzwiczki piekarnika, wybuchła.

Siorb, siorb – powiedziała elektryczność i przestała działać.

Telewizor, jako wyższa forma w tym opowiadaniu, jarzył się nadal. Na chwilę. Akt desperacji, aby zdobyć się na wysiłek i przed śmiercią powiedzieć coś ważnego potomnym.

- Muahahahaha – podzielił się ostatnimi uwagami Szatan. – Nie zdążyliście? Tak mi przykro...

Kaboom! - Telewizor roztrzaskał się na kawałki. Zdesperowany Bogdan wrócił do pokoju z piekarnikiem.

Z rozbitego szkła zaczęły tworzyć się pierwsze krzemowe planety, a Czarna Kulka zmieniła się w wodorowy nasyp, który błyskawicznie utworzył...

O kurwa, pomyślał Bogdan. Stworzyłem gwiazdy.

A gwiazdy stworzyły wszystko inne. Od helu i deuteru poczynając.

Przez grzeczność nie otwierał piekarnika. Bo to nie jest miłe uczucie, zostać zbombardowanym przez setki... tysiące... o, już miliardy! To ciekawe.

Bogdan złapał sam siebie na liczeniu świetlistych punkcików.

To naprawdę było coś, w porównaniu, dla przykładu, w utworzeniu zgrzewki pleśni na starej kanapce. Jasna cholera, przecież on teraz jest...

Między kilkoma przypadkowymi planetami ktoś wymalował odpowiednio grubym laserem Amerykańską Flagę. Kilka chwil później z dymu uformowały się... pieczarki. Z planet nie pozostało nic.

Szybko minęły te trzy minuty, a po nich – jak w najlepszym filmie S-F - całe wolne miejsce w piekarniku było zajęte przez laserowe flagi. Amerykańską, Rosyjską, i jakąś nieznaną – zieloną z fioletowym pająkiem w środku. Ta ostatnia niedługo potem zaczęła się wysuwać na prowadzenie. To znaczy zaczęła napieprzać w inne plazmą, ołowiem, szczyptą wodoru, uranu...

Wszechświat powoli zaczął zbliżać się do ścian piekarnika.

Z bliska planety wyglądały naprawdę imponująco. Gramatyczne wzory, strzeliste, tytanowe kopuły, tysiące wybuchów. Krople wody...

Bogdan zobaczył ponownie Czarną Kulkę. Nieco to go zdenerwowało, wszak tamta już dawno rozszczepiła się na ten cały burdel. Po chwili jednak sfera okazała się bombardować inne planety zjonizowanym gazem. Bogdan się uspokoił.

Puk, puk – zadudniły planety, docierając do krańca wszechświata.

Tego ludzie pewnie się nie spodziewali. Jakie to uczucie: kontrolować świat, i nagle zostać zahamowanym przez... Drzwiczki Piekarnika?

- Komandorze, nie brać jeńców – zabrzmiał cichutki rozkaz, gdy jeden mikrob za pomocą nanofal porozumiewał się z podobnym mikrobem, który to aktualnie znajdował się niebezpiecznie blisko Bogdana.

Ten ostatni, czując nadchodzące zło, ponownie włączył nawietrznik.

Siła ciśnienia zepchnęła całe to piekło i uformowała je w Kształt.

- Mamo... – rzucił niepewnie stwórca. – Yyy... Mamo! Chyba upiekłem ciasto...

...A maleńka, pozostała przy życiu kolonia ludzkości, zaczęła ekspansję kolejnego ze światów.

2
Miniatura? A coś więcej? Gatunek?

Musiałem spytać.

Chciałem spytać.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Suspens-splatterpunk! Albo nie, to chyba nie to...

No, powiedzmy, że najbliżej temu do groteski.



Ech, ta biurokracja xD (yep, mea culpa).
Wszystkie moje teksty można śmiało uznać za wprawki ;)

4
To jest właśnie literatura w moim guście. Temat groteskowo-niesamowity, coś w stylu Edgara Allana Poego. Z językiem sobie nie poradziłeś, ale coś w tym było.



Ta czarna kulka i formowanie się nowej galaktyki w piekarniku, bardzo fajne.



Język jest nieskoordynowany. Musisz kupić poziomicę i go wyrównać.



Przy takiej tematyce, aż się proszą trudne, bardziej intelektualne słowa. Nie chodzi mi tutaj o brzydkie, trudne, zawiłe słowa, ale o słowa bardziej wyrafinowane, poetyckie i ładnie brzmiące zarazem.



Unikaj trudnych, fizyczno-chemicznych terminów, które są niemelodyjne i trudne do przeczytania, bo wtedy zakłócasz rytmikę tekstu.



Jeśli nie masz wyboru i tematyka opowiadania wymogła na tobie trudną terminologię naukową, to niech to będą słowa gładko przechodzące przez gardło. Jeśli uważasz, że nie sposób zastąpić słowa "neutrinowy" jakimś synonimem, to stwórz nowe słowo. Niech to będzie niezrozumiałe słowo, ale musi brzmieć ładnie.



W literaturze chodzi o seksapil - ona nie ma być zrozumiała, lecz atrakcyjna. Kto by się martwił, że ponętna blondynka nie potrafi wyjaśnić działania silnika z napędem termojądrowym.



Skup się na ładnie brzmiących zdaniach, reszta sama się jakoś ułoży.



Takie jest moje zdanie. :) Strzelaj po nogach.



Mnie się podobało.

5
Koncepcja, pomysł ciekawe, wciągające.



Wykonanie niestety mniej - odnoszę wrażenie niechlujstwa. Tak jakby autorowi za bardzo się śpieszyło z napisaniem i publikowaniem tekstu, więc zabrakło czasu na korektę. Trochę trudny, kostropaty język - jak wspominał przedmówca melodyjność jest bardzo istotna.



Tyle z mojej strony.

6
Ejże, ale tu o ilość znaków chodziło xD

Wyciąłem tyle opisów i słów, ile się tylko dało.
Przy takiej tematyce, aż się proszą trudne, bardziej intelektualne słowa.
W owym aspekcie dramatyczno-sytuacyjnym słowa winny być prężniej wysublimowane? (xD)

Nie, za bardzo umysł ścisły na to jestem.



Dzięki za komentarze, godne podziwu ;p



PS. Ogólnie rzecz biorąc zaproponowałem do odczytu miniaturkę, bo mi się was (tj. weryfikatorów) żal zrobiło, kiedy zobaczyłem ilość i długość innych tekstów ;)
Wszystkie moje teksty można śmiało uznać za wprawki ;)

Re: Teoria z Bogdanem [miniatura] Groteska

7
Dobra, zacznijmy od tego, że w imieniu wszystkich weryfików dziękuję Ci, Folvorze, za tę troskę o nasz poziom psychiczny. Ok, bez gadu, gadu, zabieram się za ocenianie.


- ...Dużego, szklanego akwarium...


Bez przecinka po "dużego".



I to by chyba było na tyle, jeśli chodzi o przecinki. Jak jesteśmy przy języku... Hm, mam wrażenie, że ta niedbałość i, powiedzmy z braku lepszego określenia, luz, które tak przeszkadzały osobom wypowiadającym się przede mną, są po prostu cechami Twojego stylu, a nie niedbałością. Przywykłam do nich, czytając poprzednie Twoje teksty, więc nie przeszkadzały mi, w związku z czym nie bardzo wiem, co Ci powiedzieć.



Może faktycznie powinieneś nie bawić się w skracanie, wycinanie tych opisów, a może nie wszędzie. To nie haiku i drabble, gdzie ilość sylab, słów oraz znaków ma kluczowe znaczenie. Klimat był, chociaż na Twoim miejscu nieco rozwinęłabym pomysł, bo potencjał widzę, widzę potencjał. Zrób z tego ponętną blondynkę potrafiącą wyjaśnić działanie silnika z napędem termojądrowym.



Pozdro.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”