Metro[Urban Fantasy]Werscja druga.

1
Trzy uwagi na początek:

1.Jeśli modelatorom się coś nie spodoba, to proszę o nie usuwanie tematu, tylko przeklejenie go do poprzedniego.

2.Poprawiam to już chyba 4 raz i nie mam już ochoty wiele zmieniać.

3.Nine, daj innym ze 3 dni na skomentowanie, OK?



A teraz przejdźmy do meritum



Metro



-Spóźnia się, cholera, dlaczego znowu się spóźnia.– Tomek Baczyński był już nieco zniecierpliwiony i podenerwowany – To ja się zrywam z lekcji, biegnę jak wariat na stację, a on mi wyskakuje z taką akcją! Ech, szlag by to.

Chłopak uspokoił się nieco, gdy usłyszał odgłos nadjeżdżającego metra. Długi, przeciągły i melodyjny szum, przywodzący na myśl śpiew istot z innego świata.

-W końcu – powiedział Tomek i nieco bardziej zbliżył się do torów. Wpatrzył się w światło reflektorów. I utonął w nim zupełnie. W uszach miał tylko dziwny dźwięk zbliżającego się pociągu. A dźwięk ułożył się z czasem w przetłumaczalne słowo:

-Chooooooooooodź…

Poszedł. A raczej wyskoczył w górę. A później spadł w otchłań. Szybował tak w przestrzeni przez dłuższy czas, nie czuł nic i o niczym nie myślał. Wzrok całkowicie przysłaniało mu światło, a do uszu dobiegało tylko jedno słowo:

-Chooooooooooodź…

* * *

Mocne gruchnięcie w ziemie powoli rozbudziło wszystkie zmysły chłopaka. Dotyk zarejestrował iż to, w co Tomek uderzył było wyjątkowo gorącą blachą. Słuch odebrał głośne, rytmiczne uderzenia kół pociągu. Węch wyczuł mieszające się zapachy dziesiątek rodzajów wiosennych kwiatów. Równowagą zakłóciły miarowe i cykliczne podskoki podłoża. Smak nie miał nic do dodania. A wzrok obudził się najpóźniej. Mleczna biel światła powoli ciemniała, rozpływała się niczym poranna mgła. Jej miejsce zajęły setki kolorowych plam, wirujących z początku szybko, później zaś zwalniających stopniowo, aby w końcu stać się zupełnie wyraźnym krajobrazem.

Jak było do przewidzenia, Tomek stał teraz na dachu Wagonu Więziennego, otoczony przez bezkresne łąki pełne kolorowych kwiatów. Choć chłopak spodziewał się tego, połapanie się w sytuacji zajęło mu dłuższą chwile. Jak zwykle zresztą.

-Czemu – rzucił beznamiętnie w kierunku swojego towarzysza – czemu znowu się spóźniłeś.

-Wybacz – odparł Metron – zatrzymały mnie ważne sprawy.

-A niech cię cholera weźmie – powiedział Tomek śmiejąc się przyjaźnie. – Ty stary draniu.

-Nawzajem gnojku! – odparł równie żartobliwie mężczyzna.

Po krótkiej chwili śmiechu zapadła długa cisza. Przyjaciele zmierzyli się wzrokiem.

-Zmieniłeś się – powiedział w końcu Tomek z nutką pretensji w głosie. I był to fakt niepodważalny – od ich ostatniego spotkania Metron zmienił się diametralnie, przy czym nie dotyczyło to jego wyglądu.

W tym względzie jego przyjaciel - podobnie jak wszyscy inni – pozostał nieodmienny.

Gdy Metron po raz pierwszy przyznał się Tomaszowi że jest duchem, chłopak nie zdziwił się zbytnio. Powód był prosty – skóra bytu eterycznego była zupełnie biała. Wprawdzie strój był owiele bardziej kolorowy, mienił się bowiem mieszanką czerwieni, czerni i granatu, nie zmieniało to jednak wrażenia ogólnego.

Z kolei to, że Metron jest duchem pojazdu, dało się rozpoznać sposobie mówienia. O ile mieszaninę pisków, zgrzytów i turkotów można w ogóle nazwać mową. Co ciekawe, Tomek rozumiał jego bełkot całkowicie, a nawet umiał się nim bez problemów posługiwać już od pierwszej chwili pobytu w Mobiliedianie. W odróżnieniu od pierwszej, druga informacja była jednak dla chłopaka nie lada szokiem.

„Jak to?” – myślał gdy usłyszał ją po raz pierwszy. – „To maszyny też mają dusze? Eee… Przecież to się kupy nie trzyma! Ciężko uwierzyć w duchy ludzi, a ten mi tu wyskakuje z duchami pociągów. Co to jest w ogóle za dziwoląg? Naprawdę, chyba nie już do reszty popierniczyło i mam porąbane sny i wizję. Od dziś nie ruszę już alkoholu ani petów na żadnej imprezie, trza też będzie ograniczyć kompa i TV.”

Zarówno Metron jak i Mobiliediania nie były jednak ani snem ani wizją, a wszystkie wymienione używki i media było całkowicie niewinne. Maszyny, podobnie zresztą jak ludzie i zwierzęta, posiadały dusze, które mogły nawet przedostawać się do świata materii. Tak więc jedynym poprawnym twierdzeniem Tomka było to, że Metron był dziwolągiem. Przynajmniej z ludzkiego punktu widzenia

Oprócz wspomnianej już bladości i dość specyficznego sposobu porozumiewania się ze światem, wyróżniał się także kilkoma innymi cechami. Przede wszystkim był nienaturalnie wysoki, z pewnością mierzył ponad dwa metry. Był także całkowicie łysy, nie posiadał nawet rzęs i brwi, co było jednak najmniej zadziwiającym detalem jego głowy. Ciężko jest natomiast powiedzieć, co było detalem zadziwiającym najbardziej. Cech kandydujących na to miejsce było bowiem trzy cechy Pierwsza: wysokie, gładkie czoło nie zmącone nawet jedną zmarszczką. Druga: wielkie oczy, świecące nawet w biały dzień, niczym reflektory pociągu. I trzecia: Całkowity brak małżowiny usznej. Po dłuższym namyśle Tomek wybrał ten ostatni szczegół. Był on bowiem całkowicie nienaturalny. Kolejną rzeczą, która odbiegała od ludzkiej normy, był strój. Duch warszawskiego metra nosił na sobie jednoczęściowy kombinezon, pokryty całym mnóstwem zamykanych kieszeni. Nie otrzepały się one jednak normalnie, lecz rozsuwając na boki, niczym drzwi w supermarkecie. Albo w metrze.

Jaki był wygląd Metrona, taki był, grunt, że od ich pierwszego spotkania nie zmienił się prawie wcale. W przeciwieństwie do charakteru.

-Zmieniłeś się – powtórzył Tomek, nie doczekawszy się reakcji na pierwsze zdanie. –Kiedyś też miałeś ważne sprawy, a zawsze zjawiałeś się w samą porę. Co to jest grane?

-Czasy się zmieniły – westchnął duch – Władza się zmieniła… Wszystka się zmieniło. Więc ja również.

-Fakt – powiedział chłopak głosem pełnym zadumy – od mojej pierwszej wizyty zmieniło się już prawie wszystko. A to już rok…

* * *

Pierwszą rzeczą, jaka powitała ich w wagonie, był niewyobrażalny wręcz smród. Woń przywodząca na myśl mieszaninę spróchniałego drewna i odchodów w obu formach, wypełniała całe wnętrze. Zdawało się że zgniłe jest nawet powietrze. O ile w tym wagonie było jeszcze powietrze. A jeśli nawet ona było, to z całą pewnością brakowało tam przyzwoitego oświetlenia, jeśli nie liczyć dziur w ścianach i setek par jarzących się oczu. A wszystkie one parzyły się na Tomasza. Mimo iż każde z tych ślepi miało jasność halogenu, w wagonie panował półmrok, w którym ciężko było cokolwiek dostrzec. Wilgoć była wszędzie zdawała się wypełniać całe wnętrze. Woda kapała ze ścian.

Idąc po wyścielonej mieszaniną siana, trocin, odchodów i Bóg wie czego jeszcze, Tomek musiał bardzo uważać, aby nie nadepnąć na któregoś z pasażerów. A nie było oto wcale trudno, gdyż wszyscy byli mniej więcej tak wysocy jak Metron, a co za tym idzie, zajmowali więcej miejsca. Zwłaszcza, że w przeważającej części siedzieli, lub pół siedzieli, bowiem wzrost nie pozwalał im na wyprostowanie się. Jeśli dodamy do tego niewyobrażalną wręcz gęstość zasiedlenia, nie będzie już nikogo dziwić, że chłopak prawie przy każdym kroku kogoś nadepną, choć bardzo stawał się tego nie robić. Z kolei Metron przyjął taktyką całkowicie odmienną, częstując swych sobowtórów kopniakami na lewo i prawo, gdyż był to jedyny sposób utorowania sobie drogi. Słowo sobowtór było może lekką przesadą, choć pasażerowie wagonu byli do siebie niezwykle podobni. Oprócz wzrostu i świecących oczu łączyło ich jeszcze kilka cech jak na przykład: całkowity brak włosów, podobny krój strojów, dziwaczne kieszenie oraz brak uszu. Jedynymi różnicami były różne kolory strojów i skóry.

Wszyscy byli także jakoś dziwnie ospali, na kopniaki reagowali rzadko, głównie rzucając obelgi w stronę kopiących i czasami tylko podnosząc na nich wzrok. Nigdy jednak nie poruszyli się, nie powstali, nie odpłacili pięknym za nadobne. I bardzo dobrze, z resztą.

W końcu doszli do celu. Do samego krańca wagonu. Stali tam dwaj mężczyźni, oczywiście podobni do Metrona. Byli oni jednak podobni najbardziej do siebie nawzajem. Obaj byli przeraźliwie bladzi, odziani w czerwone kombinezony z rozsuwanymi kieszeniami. A jedynym szczegółem który pozwalał na ich odróżnienie, były wzorki na kombinezonach: u jednego niebieskie, u drugiego żółte.

-Poznaj proszę – rzekł Metron lekko pompatycznym tonem. – Oto jest pan Subway z Londynu – pokazał na Niebieskiego – oraz jego młodszy brat Tube, z Manchesteru.

-Ponowie – zwrócił się do swych towarzyszy – Oto jest Tomasz Baczyński z Warszawy.

-Witaj Słyszący! To wielki zaszczyt poznać Ciebie.

-Bądź pozdrowiony Tomaszu! Bardzo mnie cieszy nasze spotkanie.

-Mnie także cieszy że mam zaszczyt… - powiedział chłopak z trudem walcząc z falą odoru, ogarniającą go po odsłonięciu twarzy – To znaczy mam zaszczyt się cieszyć… Wielki to zaiste zaszczyt cieszyć się z poznania tego spotkania panów, znaczy z panami… Kurwa! Co ja gadam!

-Może porzuć my taki oficjalny ton – zaproponował Subway – bo dzieciak sobie chyba nie radzi.

-W sumie racja – powiedział Metron lekko kiwając głową – Więc to są moi kumple z Anglii, którzy mają nam pomóc w wykonaniu naszej misji…

-Jakiej misji? – zapytał zdumiony Tomek, znów decydując się na starcie ze smrodem.

-Wszystko w swoim czasie. Na razie musimy się stąd wydostać. No… Chyba że bardzo ci się spieszy do wyjaśnień?

-Nie, nie! – odparł szybko chłopak. Myśl aby jak najszybciej wyrwać się w tego cuchnącego miejsca, była silniejsza niż wszystko inne.

-No to wypuść nas stąd.

-Ja… Czemu właśnie ja?

-My nie możemy. – wyjaśnił Tube – zabrania nam… No, później dowiesz się co. A teraz otwieraj drzwi!

Tomek tak bardzo pragnął wydostać się z zatęchłego wagonu, że nie zwrócił nawet uwagi na specyficzny nieco sposób traktowania gości. Bo podobno był tu gościem, jak powiedział wcześniej Metron. Mimo wszystko posłusznie otworzył przejście i wypuścił towarzyszy na zewnątrz.

Wyszli. I jakby przenieśli się do innego świata. świeże, czyste powietrze odurzało, krztusiło, przyprawiało nawet o zawrót głowy. Zwykłe światło dzienne – o ile w Mobiliediani

istniały w ogóle dni i noce – stało się nagle tak jasne, że odebrało chłopakowi wzrok. I byłby pewnie spadł z wąskiego łącznika między wagonami, gdyby nie pomoc Subway’a, który zdawał się byś bardziej odporny na zmianę warunków środowiska. Podobnie zresztą jak reszta kompani. Tomasz zawstydził się lekko i wysiliwszy całą siłę woli przeszedł na drugą stronę.

Reakcja pasażerów sąsiedniego wagonu była dość dziwna. Być może sprawił to czas, jaki spędzili w zamknięciu, być może „to coś” o czym wspominał Tube, grunt, że nie zerwali się od razu, gnając w stronę wyjścia. Zamiast tego, poświęcili dłuższą chwile na mrużenie i przecieranie oczu, przeciąganie się i rozmasowywanie obolałych kończyn. W końcu jednak zdecydowali się na marsz ku swobodzie. Ale nie dane im było go skończyć, bowiem Metron całkowicie bezceremonialnie zamknął im drzwi przed nosem.

* * *

-Ktoś tam jest? – zapytał Tomek, wskazując na Wagon Więzienny.

-Owszem. – odrzekł sucho Metron – Kilka pociągów, które nadal chciałyby powrotu starej władzy. Musieliśmy ich zamknąć do czasu uspokojenia sytuacji. Mimo wszystko traktujemy ich lepiej niż oni traktowali nas rok temu. Mają nawet lampę i kilka okienek. I w ogóle zamierzamy ich wypuścić jak tylko sytuacja się uspokoi. Musieliśmy ich zamknąć, bo zagrażali życiu Wielkiej Kolei!

-Nie musisz mi się tłumaczyć – odparł chłopak, patrząc ze zdziwieniem na towarzysza. – Zwłaszcza że nie ty tu rządzisz.

Metron uśmiechnął się dziwnie. Następnie obaj zsunęli się po drabince i przeszli łącznikiem do Wagonu Parowego.

* * *

W Wagonie Parowym było znacznie przyjemniej, niż w poprzednim. Przede wszystkim sprawiała to obecność okien –a ściślej okna – które zapewniało stały dopływ świeżego powietrza do przedziału. Obecność foteli i lamp również podwyższała komfort podróży. Dodatkowe bajery, jak stoliczki, lustra i półki na bagaże w prawdzie cieszyły, ale mogło by się bez nich obyć. Ponadto wyłożone blachą ściany pomieszczenia były zupełnie suche znacznie przyjemniejsze dla oka. I choć jakość całego sprzętu przywodziła na myśl Polskie Koleje Państwowe, rozmowa w tym pomieszczeniu była znacznie przyjemniejsza.

-Chwila, chwila, chłopaki. Ustalmy jedną rzecz! Gadacie, że niby cała ta Molibediania czy cóś to świat duchów. I że wy sami jesteście duchami, dodatkowo duchami maszyn, sądząc po imionach, duchami metra. I wy myślicie, że ja się dam w to wkręcić? Nie, nie chłopaki, nie róbcie se ze mnie jaj.

Chłopaki se jaj nie robili. Wszystko, co przekazali wcześniej Tomaszowi było szczerą prawdą. Oczywiście przekonanie go do tego zajęło spory kawał czasu, a po trzy krotnym powróżeniu wszystkiego chłopak wciąż miał niepewną minę. A to nie był wcale koniec wyjaśnień. Wręcz przeciwnie.

-Dobra, powiedzmy że wam wierzę – powiedział Tomek, kładąc duży nacisk na „powiedzmy” – Ale jak wyście mnie tu ściągnęli? I po jaką cholerę?

-Już ci mówiłem – powiedział spokojnym głosem Metron – Myśmy cię tu nie ściągnęli. My tylko wysłaliśmy zaproszenie. A ty przylazłeś sam. Siebie samego się spytaj o powód.

-A co to niby za różnica? – powiedział chłopak po chwili milczenia. – „Przylazłem” tu z ciekawości, bo mnie dziwił gadający pociąg. Ale co to za różnica? Gówno mnie obchodzi, czy mnie ściągnęliście czy zaprosiliście! Tak czy siak, byłem wam potrzebny. I chcę wiedzieć, do czego.

-Dowiesz się w swoim czasie – rzekł sucho Tube – o ile przestaniesz zadawać tyle pytań i pozwolisz nam odpowiedzieć. Bo to jest dłuższa historia.

-Czekam…

W tym momencie drzwi się otworzyły i do przedziału wszedł Paren. Mężczyzna znacznie różnił się jednak od duchów kolej podziemnych. Przede wszystkim był znacznie niższy i potężniej zbudowany, a jego oczy nie świeciły w ogóle. Różnice występowały też w kolorystyce. Skóra była ciemna jak u Indianina, a ciało nie też były u niego inne, otwierały się bowiem tylko w jedną stroną, występowały ponadto znacznie rzadziej niż u reszty kompanii. Najdziwniejsza była jednak głowa Parena. Przede wszystkim dlatego, że nikt nie wiedział w którym miejscu się zaczynała. Razem z szyją, tworzyła ona bowiem jedną długą i wąską rurę, zakończoną wianuszkiem czarnych włosów. Mężczyzna posiadał też długie wąsy, świadczące o jego podeszłym już wieku. Wąsy ze wyrastały jakby z nosa, który wraz z ustami, tworzył coś na kształt gwizdka, w jaki, według przysłowia, idzie para. Zaś jedyną cechą łączącą go w duszami metr były uszy, a raczej ich brak. I generalnie, jeśli Metron i inni wyglądali na duchy, Parowóz pasował bardziej do opisu diabła.

Mężczyzna był ich gospodarzem. To właśnie on przywitał kompanię po wejściu do Wagonu Pociągów Parowych. Następnie zaprowadził ich do swojego przedziału i zaoferował ciasteczka w herbatą. Tomasz, który od czasu drugiego śniadania nic nie miał w ustach, przyjął propozycje entuzjastycznie. Metron był natomiast bardziej sceptyczny i ograniczył się do oschłego podziękowania. Obaj Anglicy milczeli. A teraz gdy Paren zrealizował swoją obietnice, wszyscy trzej nie wyglądali na zadowolonych.

Znajomość Tomasza z gospodarzem była bardzo świeża. Nie trwała bowiem nawet piętnastu minut. I wydawać by się mogło, że w tak krótkim czasie, nie można się za bardzo poznać. W tym przypadku było jednak inaczej. W ciągu tych dziesięciu minut rozmowy, Tomek poznał najważniejszą cechę Parena: gadatliwość.

Gospodarz po prostu uwielbiał mówić. Robił to niezwykle często, właściwie Tomek nie widział go jeszcze milczącego. Jedynym problemem był sposób, w jaki się wypowiadał. Bowiem do serii zgrzytów i pisków – która w Mobiliedianii była standardowym sposobem komunikacji - dołożył jeszcze nieco gwizdów, sapnięć i łomotów. Ale to nie było najgorsze. Bowiem najgorsza – i za razem najśmieszniejsza – była jego gestykulacja. Trudno to z resztą nazwać gestykulacją, ot Paren z każdym zdaniem robił się bardziej czerwony, i co jakiś czas buchał gęstymi kłębami pary ze wszystkich otworów. No może oprócz odbytu. W każdym razie Paren mówił w sposób iście komiczny. A niestety lubił mówić. I właśnie to pokazywał.

-Herbatę przyniosłem, panowie. I ciastka. Tak jak obiecywałem! – buchnęła para. – Proszę, proszę, częstujcie się! Tube? Subway? I ty Metronie? Dlaczego nic nie jecie? E? Możeście chorzy?

-Nie – Metron wykorzystał wystrzał pary, aby dorwać się do głosu. Bo przy Parenie było to trudne. – Wszystko w porządku.

-A to dobrze, to dobrze. Ale dlaczego w takim razie nie jecie? To dla mnie wielko przykrość. Nie chcę narzekać, ale ciężko jest teraz zdobyć ciastka i herbatę, zwłaszcza dla mnie, więc ubolewam nad faktem, iż gardzicie moim wysiłkiem. – Paren buchnął i zrobił obrażoną minę. Jego twarz była krwisto czerwona. Nos gwizdał niebezpiecznie.

-Dobra! – ton Metrona był trochę poirytowany – Już biorę. Poczekaj. – dodał nieco spokojniej. Tube i Subway jak na komendę sięgnęli po ciastka.

Paren patrzył na to, powoli się uspokajając. Jego twarz odzyskiwała normalny kolor, sapanie cichło. A gdy ucichło zupełnie, Paren znów przemówił.

-Wybaczcie. Nie powinienem był tak na was naskakiwać. Jesteście tu gośćmi a gości trzeba szanować. Pamiętam jak raz Vapour publicznie znieważyła swoich gości i…

-Wiemy! – Metron przerwał mu dość bezczelnie – Potem nam to przypomnisz. A teraz wybacz, ale chcielibyśmy zostać sami. Przynajmniej na razie.

-Ach… Rozumiem! Tajne rozmowy, ważne tematy! Rozumiem, rozumiem! Tajemnica, tak. Konspiracja! Poufne wiadomości! Kto by tam do nich dopuszczał takiego starego gruchota jak ja? Komu jest potrzebny taki stary pociąg, taki złom…

Reszta jego słów znikła za drzwiami. Razem z samym Parenem. Tomkowi zrobiło się go trochę żal, w końcu gościł ich z dobrego serca, a Metron i reszta byli dla niego tacy nie mili. Ale nie było czasu im tego wypominać, bo Subway właśnie zaczynał opowieść.

-Mobiliediania jest światem duchów, jak ustaliliśmy. Ale na pewno nie można nazwać jej rajem.

-Przynajmniej nie w tej części – wtrącił Tube. Londyńczyk uciszył go zimnym spojrzeniem.

-W Mobiliedianii maszyny naprawdę żyją. Mają uczucia i pragnienia, które mogą częściowo zaspokajać. Tutaj nie rządzą nami ludzie. Ale nie jesteśmy też do końca wolni. – na chwilę w przedziale zapadła głucha cisza.

-Czemu? – Tomasz delikatnie pogonił towarzyszy.

-Bo nie ma dżemu – rzekł Tube dla rozluźnienia atmosfery.

-Rządzi nami Lokomotywa Trzecia, zwana Elektrą. Egoistyczna suka.

-Co wam zrobiła?

W przedziale zapanowało milczenie.

* * *

Drzwi otworzyły się z hukiem. Stojący w nich Metron miał nietęgą minę.

-Witaj bracie! – rzekł Underground, siląc się na spokój. – Czekaliśmy na ciebie.

Warszawski duch usiadł pomiędzy Subway’em a Tubem. Przez chwilę wszyscy milczeli.

-I co myślicie? – przymówił w końcu Metron iście grobowym tonem.

-Do reszty ją pojebało – skwitował Tube – Ja także nie przepadam za ludźmi, ale żeby od razu bunt?

-Ludzie są ciężcy do lubienia! – potwierdził Ubahn – Zarozumiali i aroganccy, uważają się za władców świata który ledwie poznali. Może czas nauczyć ich moresu?

-Tobie też odwaliło? – krzyknął Tube. – przecież to jest niewykonalne.

-A czemu niby? Jeśli jeden pociąg może wieść tysiąc ludzi, to chyba jasno widać, kto jest silniejszy.

-Jasno widać że ty nie umiesz myśleć. – Subway włączył się do dyskusji. – Ludzi może i ciężko polubić, ale jeszcze trudniej będzie ich pokonać. Zwłaszcza nam.

-Niby czemu?

-Bo wystarczy jeden podpis pana premiera i wszyscy pójdziemy na złom.

-To nie takie proste! – polemizował Ubahn. – Przecież jesteśmy ludziom potrzebni! Jak nas rozwalą, to niby czym będą wozić swoje leniwe zady?

-Na przykład samochodami, które się nie zbuntują! – krzyknął Tube.

-Bo mają normalnego przywódcę, który wie, że walka byłaby bez sensowna. – dodał Metron. – Naprawdę nie pojmuję, jak Lokomotywa może tego nie rozumieć.

-Ona to doskonale rozumie. – powiedział milczący dotąd Underground. – A mimo to skazuje nas na zagładę. Prawdopodobnie dla własnych korzyści. Egoistyczna suka.

-Słuchajcie – ciągnął Amerykanin po chwili milczenia. – Nie możemy się temu poddawać. Musimy chronić naszych braci, musimy walczyć. Musimy założyć tajną organizację, mającą na celu obalenie Lokomotywy. Organizację nazwiemy…

* * *

-Organizację nazwaliśmy Podziemiem. – zakończył z dumą Metron. – Liczyła ona mniej więcej dwustu członków.

-Oczywiście Elektry to nie zachwyciło – ciągnął Subway. A potem zapadła cisza.

-I co zrobiła? – Tomasz zdecydował się przerwać milczenie.

-Przetasowała Dusze! – rzucił w końcu Tube.

-Co?

-Zamieniła nam ciała, jeśli wolisz. Przed rewolucją nie byliśmy duchami metra. Dopiero ona to sprawiła.

-A czym byliście? – zapytał ciekawie Tomek.

-Nie wiemy – rzucił Metron po długim milczeniu – Nie pamiętamy już ani swoich dawnych ciał, ani imion. Ta dziwka zresetowała nam osobowość. Ale zostawiła pozostałe wspomnienia, abyśmy przez wieki żałowali swojej zbrodni.

-Ale po co was tak tasowała i zmieniała? – zapytał chłopak czując, że się gubi.

Metron westchnął. Milczał przez chwilę. W końcu zdecydował się odpowiedzieć.

-Od kiedy ludzie wymyślili metro, było ono u nas najgorszą fuchą. Z czasem stało się formą kary, coś jak zesłanie do kopalni. Dusze podziemnej kolei były traktowane jak trędowaci. Nikt ich nie szanował wielu się wręcz bało. W końcu zamknięto ich w Wagonie Więziennym który miałeś już przyjemność zwiedzić.

-Lokomotywie łatwiej było przenieść dusze do uwięzionych ciał, niż uwięzić wolne ciała. – Tube po raz pierwszy miał śmiertelnie poważny głos.

-Poza tym po Przetasowaniu dwustu więźniów odzyskało wolność. Byli tak wdzięczni, że stali się fanatycznymi sługami Elektry. – dodał równie ponuro Subway.

-A oto tej kurwie chodziło. Dała taki przykład grozy, ze wszyscy inni spuścili uszy i do dzisiaj liżą jej dupę.

-Nie wiadomo co jest dzisiaj. – rzekł Tube, wyraźnie zadowolony ze zmiany tematu. – Może coś się poprawiło?

-Wątpię, ale wszystko jest możliwe.

-śmiesznie by było – włączył się Metron jakby ktoś nas uprzedził w zemście…

-Więc o to wam chodzi, tak! – wykrzyknął przejęty Tomek. – Po to wam jestem potrzebny.

Aby pomóc w ucieczce i zemście. Mam rację?

-Masz. A masz też może, jakieś zastrzeżenia.

-żadnych… - powiedział chłopak po chwili namysłu. – Chętnie wam pomogę tylko… Tylko dlatego nie wzięliście reszty?

-Jakiej reszty? – spytał Tube – A tych z Wagonu Karnego. Widzisz…

-Nasi przyjaciele stracili ducha. – rzekł Subway

-Odzyskanie wolności im go przywróci!

-Skąd wiesz? – zapytał sucho Metron – Ludzie zmieniają się w różny sposób. I dusze pociągów też. Jedni z pewnością stanęli by po naszej stronie. Inni zaś podziękowawszy za uwolnienie poszli by swoją drogą. Ale…

-Znalazło by się też kilku zdrajców, którzy sprzedali by nas w zamian za uniewinnienie.

-Poza tym tak wielką grupą ciężej było by się przemknąć niepostrzeżenie.

-Dlatego lepiej będzie jeśli przynajmniej na razie…

-Pozostawicie ich w niedoli. Fajnie traktujecie kolegów. Aż się zacząłem bać.

-Musimy to zrobić dla dobra sprawy. – rzekł sucho Metron – którą jak wiesz jest przyszłość naszego gatunku. I twojego też, człowieczku. Więc się opanuj trochę z pretensjami!

-Sory! – powiedział Tomek po chwili ciszy. – Ale czy nie możemy ich przynajmniej wpuścić tutaj…

-Odpada – przezwał Subway – większość parowozów popiera Elektrę. Mogli by na nas donieść. I tak ryzykujemy siedząc tu tak długo.

-Właśnie – rzekł Metron, otwierając drzwi – dlatego lepiej będzie, jeśli czym prędzej stąd odejdziemy. W czterech. – dodał, wychodząc na korytarz.

-W pięciu! – rzekł Paren, który wyrósł przed nimi jak z podziemi. – Proszę, pozwólcie mi iść ze sobą. Wiem że jestem stary, wiem, że niezbyt silny. Ale znam ten pociąg lepiej niż wy! Postaram się was bezpiecznie poprowadzić. Uwierzcie! Nie zawadzę, a być może nawet pomogę. Proszę! Za to wszystko, co dla was zrobiłem, proszę tylko o tę jedną nagrodę. – buchnęła para, przysłaniając cały widok. A gdy opadła, Tomek zobaczył najdziwniejszą rzecz dzisiejszego wieczoru.

Paren zamilkł. Całkowicie. Nie była to z pewnością jedna z jego częstych pauz. Duch parowozu nie wydawał z siebie najmniejszego dźwięku. Był teraz koloru buraczanego, i zdawał się gotować z napięcia.

Metron przez chwilę patrzył na niego z mieszaniną zdziwienia i gniewu. Potem powiódł wzrokiem po kompanii. Tomasz pokiwał głową. Subway i Tube byli obojętni. Jak zwykle. Duch warszawskiego metro uśmiechnął się. Bardzo dziwnie.

-No dobra! Niech ci będzie!

Na te słowa Paren wyraźnie się rozluźnił. I z głośnym gwizdem wypuścił najdłuższą porcję pary, jaką Tomek widział. Jego skóra odzyskała normalny kolor.

-Ruszajmy! – rozkazał Metron. – bo daleka droga przed nami.
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium

2
Dobra, pierwszej części nie czytałem. Przyznaję się bez bicia.



Czytam za to tą, albo nawet już przeczytałem. Nie wiem, pisze komentarz w trakcie czytanie, nowy zwyczaj ciekawe czy się przyjmie w moim przypadku.



Nie jestem modelatorem, więc nie mam zdolności podobania lub nie.



Jedziemy, droga długa.


Kod: Zaznacz cały

- Chooooooooooodź… 
Jakoś mi się to nie podoba. Nigdy takie coś mi się ni podobało. Wolę stare dobre opisy, coś w stylu "dźwięk ciągnął się w nieskończoność".


Kod: Zaznacz cały

Jak było do przewidzenia,


Oczywiście przewidziałem to. Przecież to było do przewidzenia.


Kod: Zaznacz cały

-Zmieniłeś się – powiedział w końcu Tomek z nutką pretensji w głosie. I był to fakt niepodważalny 
Znaczy, że co? Faktem była zmiana czy nuta pretensji?


Kod: Zaznacz cały

pozostał nieodmienny
Nie można tego jakoś inaczej ująć? Brzmi lekko nieelegancko.


Kod: Zaznacz cały

Powód był prosty – skóra bytu eterycznego była zupełnie biała. Wprawdzie strój był owiele bardziej kolorowy, mienił się bowiem mieszanką czerwieni, czerni i granatu, nie zmieniało to jednak wrażenia ogólnego.
Spacja przy "o wiele". Coś może być bardziej kolorowe od białości? Niemożliwe. Równie nieeleganckie jak poprzednie.


Kod: Zaznacz cały

Był także całkowicie łysy, nie posiadał nawet rzęs i brwi, co było jednak najmniej zadziwiającym detalem jego głowy. Ciężko jest natomiast powiedzieć, co było detalem zadziwiającym najbardziej
Proszę Cię nie pisz w ten sposób.


Kod: Zaznacz cały

Jaki był wygląd Metrona, taki był, grunt, że od ich pierwszego spotkania nie zmienił się prawie wcale. 
Zgrzyt.


-Czasy się zmieniły – westchnął duch – Władza się zmieniła… Wszystka się zmieniło. Więc ja również.

-Fakt – powiedział chłopak głosem pełnym zadumy – od mojej pierwszej wizyty zmieniło się już prawie wszystko. A to już rok…


Wiem jest to dialog, takie rzeczy się zdarzają, ale apeluję o umiar. Chodzi mi o te wszystkie zmieniły, zmienił, zmieniło. Literówka.


Kod: Zaznacz cały

-Może porzuć my taki oficjalny ton


Czyżby nadmiar spacji?


Kod: Zaznacz cały

Sory! 
Literówka.


Kod: Zaznacz cały

-Ruszajmy! – rozkazał Metron. – bo daleka droga przed nami.
Czyżby błędny zapis?





Błędy i zgrzyty wrzucane losowo, od tak.

Zapewniam, że jest ich więcej. Skoro masz już dość poprawiania tego tekstu to go zostaw póki co. Zajmij się czymś innym, jakiś nowym pomysłem, świeżym opowiadaniem. Pozwól dziadkowi czasowi zająć się tym opowiadaniem. Z jego pomocą wyłapiesz wszystkie potknięcia i błędy w tekście.



Cóż mogę rzec o samym pomyśle? W sumie to nie za wiele, wykonanie trochę go przyćmiło i sprawiło, że nie należy do najbardziej interesujących.

Spróbuj może opisać coś bardziej rzeczywistego. Coś w czym mogłabyś Ty lub ktokolwiek inny brać udział. Coś bardziej życiowego. Wtedy może lepiej pójdzie. Nie wiem co innego Ci zaoferować.



Do przeczytania.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Dzięki za komentarz, bo już traciłem nadzieje.



życie codzienne jest dla mnie strasznie nudne, więc nie zamierzam o nim pisać. I tyle.
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium

4
Podstawowa myśl, która szturcha mnie w ramię po przeczytaniu: pomysł super, wykonanie średnie.



Niestety praktycznie nie widać, że tekst był sprawdzany tyle razy. Jest sporo literówek, zjedzonych wyrazów itp. To jednak jest najmniej istotne.



Kiepsko idą Ci opisy. Nie są ciekawe i zawierają sporo powtórzeń lub stylistycznych zgrzytów, na które zwrócił już uwagę Web. Spróbuj stawiać się na miejscu czytelnika, wyobrażać sobie, jak zareaguje po przeczytaniu takiego opisu. Urozmaicaj je i wypleniaj błędy. Możesz nawet nie skupiać się na każdym szczególe, a powoływać się bardziej na wyobraźnię.



Po drugie - dialogi. Miejscami są fajne, prawdziwe, a miejscami sztywne, nienaturalne, sprawiają wrażenie wciśniętych jedynie w celach merytorycznych. Myślę jednak (o dziwo! ;) ) , że to kwestia czasu. Pisząc coraz więcej i czytając, będzie lepiej, i lepiej.


-Spóźnia się, cholera, dlaczego znowu się spóźnia.– Tomek Baczyński był już nieco zniecierpliwiony i podenerwowany – To ja się zrywam z lekcji, biegnę jak wariat na stację, a on mi wyskakuje z taką akcją! Ech, szlag by to.
Nie wiem jak inni, ale ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Jest nienaturalna. Gadanie do siebie w taki sposób brzmi plastikowo. Też sprawia wrażenie wciśniętego w celach merytorycznych.


-Nawzajem gnojku! – odparł równie żartobliwie mężczyzna.
-Wiemy! – Metron przerwał mu dość bezczelnie
Czemu? – Tomasz delikatnie pogonił towarzyszy.
-I co zrobiła? – Tomasz zdecydował się przerwać milczenie.
-A czym byliście? – zapytał ciekawie Tomek.


Radzę wystrzegać się takich rzeczy. Nie opisuj tego, co możesz pokazać. Nie rób masła maślanego. Omijaj niepotrzebne przysłówki, które potrafią być literackimi odpowiednikami chwastów.



Sam pomysł bardzo fajnie się prezentuje, ale ginie trochę pod naporem wykonania. Radziłbym wyćwiczyć warsztat na czytaniu, pisaniu i uczeniu się na błędach, a dopiero potem kontynuować.



Pozdrawiam. :)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”