Listopadowa melancholia
czyli
Listy do...
* z wykorzystaniem fragmentów piosenek Ireny Jarockiej „Wymyśliłam Cię”, oraz „Sto lat czekam na Twój list”
„Wymyśliłam cię nocą przy blasku świec,
nauczyłam się ciebie po prostu chcieć.
Wystarczyła mi chwila niewielka,
byś imię miał, byś po prostu się stał...”
Pamiętasz tę listopadową noc? Sceneria jak w kiczowatym lawstory – księżyc, gwiazdy, wokół tylko cisza. Pośrodku my dwoje. Ja, z tym moim naiwnym uśmiechem i uwielbieniem w oczach. Obok Ty i ta Twoja banalna róża, którą tak nieudolnie próbowałeś ukryć za swoimi plecami. Pseudoromantyzm... Nigdy nie lubiłam róż, o czym dobrze wiedziałeś. Wszystkie te Twoje próby zmienienia mnie, upodobnienia do Niej – Twego ideału, który tak naprawdę był tylko złudzeniem, który nigdy nie istniał. Wszystko to napawało mnie już obrzydzeniem. „Rób tak”, „Bądź taka”, „Nie - źle, źle!”. I po co to wszystko? Po to, żebym przypominała kobietę z Twych marzeń? Tę idealną pod każdym względem, inteligentną, błyskotliwą, elegancką i pachnącą ślicznotkę? Niedoczekanie Twoje. Z szarmanckim uśmiechem wręczyłeś mi tę cholerną różę, rozpływając się w zachwytach nad „tym niezwykłym blaskiem moich oczu”. Pocałowałam Cię w policzek i odwróciłam głowę, starając się ukryć rozczarowanie, że znów zapomniałeś... Nigdy nie dbałeś o moje potrzeby. Wszystkie błędy starałeś się tuszować prezentami, kwiatami i czekoladkami. Nie oczekiwałam przeprosin, marzyłam jedynie o tym, byś wreszcie coś zrozumiał, byś czegoś się nauczył. Naiwność...
„Wymyśliłam cię z cienia, nim nastał świt,
powierzyłam się niemal aż po sam wstyd.
Nie wahałam się ani minuty,
byś imię miał, byś nareszcie się stał...”
Przyszedłeś w samo południe. Nie mówiłeś nic, tylko patrzyłeś. Na mnie, na moje ruchy. Niespiesznie zapinałam żakiet, wkładałam spódnicę i raz po raz napotykałam Twój wzrok. Wzrok pełen uwielbienia. Schlebiało mi to. Podszedłeś blisko, poczułam zniewalający zapach Twych perfum. Pogładziłam Twój policzek, czując pod palcami kilkudniowy zarost. Pocałowałeś mnie wtedy ostatni raz. Nie dałeś po sobie poznać, że coś jest nie tak. Nie dałeś mi żadnego znaku, że za chwilę cały mój świat zawali się jak domek z kart. „Widziałem cię z innym” – szepnąłeś, spojrzałeś na mnie z pogardą i wyszedłeś. „To nie tak jak myślisz!” – chciałam krzyknąć. Miałam ochotę biec, zatrzymać Cię i wszystko wytłumaczyć. Głos jednak uwiązł mi w gardle, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Osunęłam się na ziemię i nie byłam w stanie ruszyć. Nie miałam siły płakać. Marzyłam tylko o tym, aby zniknąć, zasnąć i nigdy się nie obudzić...
„Dobrze wiem, co oznacza samotność,
osobna noc, osobny dzień...
Gdy samotność dokuczy zbyt mocno,
niech dzieje się co chce, co chce!”
Kim był On? Przyjacielem. Tylko i wyłącznie przyjacielem. Bynajmniej wtedy. Dał mi to, czego Ty przez tyle lat nie potrafiłeś. Rozumiał mnie, słuchał, akceptował. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań. Pamiętał każde moje słowo. Był przy mnie wtedy, gdy nie było Ciebie. Był przy mnie wtedy, gdy potrzebowałam ciepła i bliskości. Był przy mnie również wtedy, gdy zostawiłeś mnie, nie dając sobie nic wytłumaczyć. Jest zupełnie inny niż Ty. Serdeczny, ciepły, towarzyski. Ty zawsze przypominałeś górę lodową. Uczucia okazywałeś za pomocą prezentów, myśląc, że to wystarczy. Nigdy nie mówiłeś mi tego, na co tak liczyłam. że Ci przy mnie dobrze, że świetnie gotuję, że Ci na mnie zależy. „Pięknie wyglądasz” nie wystarczy - zapamiętaj to. Zbyt późno uświadomiłam sobie, że nie liczy się to kim jestem i jaka jestem. Moje wykształcenie, dobra praca, talent kulinarny w ogóle Cię nie obchodziły. Traktowałeś mnie jak przedmiot. Jak zabawkę. Byłam naiwna, że nie zrozumiałam tego od razu, dopiero On otworzył mi oczy...
„Wymyśliłam cię w gniewie na parę chwil,
nauczyłam się ciebie - no cóż, to styl.
Nie wierzyłam w to ani przez moment,
byś imię miał, byś naprawdę się stał.”
Wiem, że jesteś sam. Mogłabym roześmiać Ci się w twarz. Pokazać, jak bardzo cieszy mnie Twój ból i Twa osobista porażka. Przez wiele lat uważałam, że właśnie na to zasługujesz. Każdego dnia rozpamiętywałam to, co było między nami. Wszystkie te lata, które chciałabym uważać za stracone... Chciałabym, lecz nie mam prawa. Swego czasu u Twego boku odnajdywałam szczęście. Dziś wiem, że była to tylko namiastka uczuć, ich tania imitacja. Prawdziwe szczęście odnalazłam gdzieś indziej...
„Pomyliłam się - tak przecież bywa też,
wymyśliłam cię, więc zostań - jeśli chcesz.
Wystarczyła mi chwila niedługa,
byś imię miał, byś na zawsze je miał.”
Piszę te listy, siedząc na starej, drewnianej ławce w parku. Jest listopad. Ostatnie dni są coraz chłodniejsze. Drzewa tracą powoli wszystkie swe liście, które dziś pełnią rolę szeleszczącego dywanu. Dywanu, który cieszy moje oczy. Wszystkie jego barwy – od czerwieni po złoto mieszają się ze sobą. Są niczym tęcza, niczym piękny malunek...
Piszę te listy, by podzielić się z Tobą mym szczęściem. Może nie wiesz jak ono wygląda? Przecież nigdy nie przywiązywałeś wagi do uczuć... Wiem, że to niemiłe, nietaktowne, bezczelne. Ale ja po prostu choć w ten sposób chcę sobie ulżyć. Pokazać Ci, że już nic dla mnie nie znaczysz, że po Tobie pozostały tylko stare fotografie, zasuszone róże i wspomnienia. Wyłącznie one...
„Sto lat czekam na twój list!
Powiedz, czemu tak ma być,
że nie mogę dziś poczytać myśli twoich?
Sto lat czekam na twój list,
który nie chce do mnie przyjść...”
Siedzę więc w tym parku i obserwuję moje dwa Szczęścia. Jedno – dorosłe. To, które zawsze było blisko, zastępując mi Ciebie. Drugie – malutkie, które zrodziło się z naszej miłości. Oboje dają mi chęć do życia. To dla nich budzę się rano z uśmiechem na ustach. To dla nich chciałabym naprawiać świat, aby radość towarzyszyła im każdego dnia. I choć tak naprawdę nigdy nie poznałam przy Tobie smaku miłości prawdziwej, życzę Ci, aby i do Twych drzwi, któregoś dnia zapukało szczęście, którego przez wiele lat, nie potrafiliśmy sobie wzajemnie ofiarować...
Z jesiennym uśmiechem
i szczerym pozdrowieniem, Twoja K.
2
Momentami język jest zbyt ozdobny ale ogólnie ładny.
Zastanawia mnie jednak treść: jakaś kobieta pisze listy do faceta który już nic dla niej nie znaczy. Wspomina w nim dawne czasy i ich rozstanie oraz to jaka była naiwna. No a przecież gdyby on nic dla niej nie znaczył to nie chciałoby się jej tego tłumaczyć. To stwarza wrażenie sztuczności. Tak samo ich zerwanie: byli ze sobą "wiele lat" a on nie wiedział, że ona ma przyjaciela. Nagle zobaczył ją z tym przyjacielem więc zrywa z nią natychmiast. Ona wtedy pod wpływem przyjaciela dochodzi do wniosku, że on traktował ją jak zabawkę.
To jakiś plastikowy świat z plastikowymi ludzikami...
Zastanawia mnie jednak treść: jakaś kobieta pisze listy do faceta który już nic dla niej nie znaczy. Wspomina w nim dawne czasy i ich rozstanie oraz to jaka była naiwna. No a przecież gdyby on nic dla niej nie znaczył to nie chciałoby się jej tego tłumaczyć. To stwarza wrażenie sztuczności. Tak samo ich zerwanie: byli ze sobą "wiele lat" a on nie wiedział, że ona ma przyjaciela. Nagle zobaczył ją z tym przyjacielem więc zrywa z nią natychmiast. Ona wtedy pod wpływem przyjaciela dochodzi do wniosku, że on traktował ją jak zabawkę.
To jakiś plastikowy świat z plastikowymi ludzikami...
Re: Listopadowa melancholia
4Audrey pisze: Kim był On? Przyjacielem. Tylko i wyłącznie przyjacielem. Bynajmniej wtedy. Dał mi to, czego Ty przez tyle lat nie potrafiłeś.
łaaaaa!!!! Sprawdź co znaczy to słowo. Używanie słów, których znaczenia się nie zna jest wysoce ryzykowne, dla mnie karygodne. Tak mnie odrzuciło w tym miejscu że póki co nie chce mi się czytać dalej. Nie przyjmę też argumentu że to nie Ty tak mówisz tylko bohaterka, po prostu w to nie wierzę. To nie żadna stylizacja, to brak wiedzy.
5
Cóż... Z pokorą muszę przyznać, że "ja tak mówię". Właściwie cały czas żyłam z przekonaniem, iż znaczy to tyle samo, co "przynajmniej". Lepiej późno, niż wcale dowiedzieć się, że się gada głupotyNie przyjmę też argumentu że to nie Ty tak mówisz tylko bohaterka, po prostu w to nie wierzę.

Ale na swoją obronę powiem, że pracę te sprawdzało grono polonistek mojej szkoły i - co więcej - otrzymałam za nią wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie. Jednak w tym momencie nie świadczy to najlepiej ani o mnie, ani o wszystkich, którzy tę pracę oceniali

6
Cóż, jest to bardzo częsty błąd - ale jednak błąd. "Bynajmniej" to BYNAJMNIEJ nie to samo co "przynajmniej" :wink: Zamienianie tych wyrazów działa na mnie jak płachta na byka, właśnie dlatego że tak często to słyszę. Chyba zbyt ostro na Ciebie naskoczyłam - przepraszam. Przeczytam teraz całość i ocenię rzetelnie. I bez uprzedzeń, obiecuję.
Dodane po 25 minutach:
No dobra. Dokończyłam, podobało mi się. Dla mnie to opowiadanie ma drugie dno, nie wierzę do końca bohaterce. Równie dobrze ona mogła temu facetowi tak samo zaleźć za skórę jak on jej. Te zarzuty wobec niego są na tyle błahe, że dopuszczają możliwość odwrotnej interpretacji - może to ona miała poprzewracane w głowie, może to on nie dorastał do jej wydumanego ideału. Dlatego właśnie podoba mi się to opowiadanie, jest na tyle subtelne że można je zrozumieć po swojemu. Również to, że opuścił ją bez realnej przyczyny można zakwestionować - skoro ona później odnalazła szczęście u boku tego "przyjaciela", to może jednak wcześniej coś było na rzeczy
Dla mnie to udane, subiektywne przedstawienie sytuacji, na tyle subiektywne że można kwestionować jego zgodnośc z faktami. To co Paprotka wysuwa jako zarzut, to, że ona pisze w głowie listy do faceta, o którym mówi,że nic dla niej nie znaczy, a jednak je pisze i myśli o nim - już samo to daje do myślenia, czyni z niej newiarygodnego narratora - i to jest fascynujące. Spokojnie pisz dalej 
Dodane po 25 minutach:
No dobra. Dokończyłam, podobało mi się. Dla mnie to opowiadanie ma drugie dno, nie wierzę do końca bohaterce. Równie dobrze ona mogła temu facetowi tak samo zaleźć za skórę jak on jej. Te zarzuty wobec niego są na tyle błahe, że dopuszczają możliwość odwrotnej interpretacji - może to ona miała poprzewracane w głowie, może to on nie dorastał do jej wydumanego ideału. Dlatego właśnie podoba mi się to opowiadanie, jest na tyle subtelne że można je zrozumieć po swojemu. Również to, że opuścił ją bez realnej przyczyny można zakwestionować - skoro ona później odnalazła szczęście u boku tego "przyjaciela", to może jednak wcześniej coś było na rzeczy


7
Ależ nie masz za co mnie przepraszaćChyba zbyt ostro na Ciebie naskoczyłam - przepraszam.



Miło mi to słyszeć [czytać?No dobra. Dokończyłam, podobało mi się. (...)

Nie wiedziałam, że mój tekst można interpretować na tyle sposobów [właściwie każdy odczytuje go inaczej], choć bardzo mnie to cieszy.
Dziękuję za poświęcenie paru chwil na przeczytanie i ocenę

Dodane po 1 minutach:
Aaaa. No tak. Już nic nie mówięwiecznie wszystkich poprawiam, a sama wiecznie popełniam naprawdę rażący błąd

8
Natchniona uwagą Porceliny również przeczytałam po raz drugi 
Rzeczywiście, jest drugie dno, przepraszam że nie poświęciłam uwagi wcześniej, żeby je dojrzeć.
Ale niestety wychodzi na to że ta K. to niezła konformistka - mimo że nie zapomniała o poprzednim facecie, to jednak związała się z następnym, bo... tak jej było wygodnie, nie chciała być sama, potrzebowała cudzych zachwytów? Nie lubię takich bohaterek - ona mnie zdenerwowała! No ale lepsza bohaterka nielubiana od nijakiej
Chociaż bardziej pasuje mi interpretacja że to wszystko działo się wcale nie po wielu latach, tylko jakoś niedługo po zerwaniu K wyobrażała sobie że kiedyś będzie mogła tak powiedzieć temu facetowi. Takie: ja mu jeszcze pokażę, znajdę kogoś lepszego, będzie fantastycznie a ten palant na pewno będzie sam całe życie (albo przynajmniej "na stare lata") bo jest taki to a taki i wtedy pożałuje że mnie zostawił
No ale chciałabym gdzieś pod koniec znaleźć zdanie delikatnie sugerujące że tak właśnie jest bo inaczej to ona mnie denerwuje! A poza tym takie zdanie zmuszałoby do zastanowienia się jeszcze raz nad całością. Ale to moja opinia tylko 

Rzeczywiście, jest drugie dno, przepraszam że nie poświęciłam uwagi wcześniej, żeby je dojrzeć.
Ale niestety wychodzi na to że ta K. to niezła konformistka - mimo że nie zapomniała o poprzednim facecie, to jednak związała się z następnym, bo... tak jej było wygodnie, nie chciała być sama, potrzebowała cudzych zachwytów? Nie lubię takich bohaterek - ona mnie zdenerwowała! No ale lepsza bohaterka nielubiana od nijakiej

Chociaż bardziej pasuje mi interpretacja że to wszystko działo się wcale nie po wielu latach, tylko jakoś niedługo po zerwaniu K wyobrażała sobie że kiedyś będzie mogła tak powiedzieć temu facetowi. Takie: ja mu jeszcze pokażę, znajdę kogoś lepszego, będzie fantastycznie a ten palant na pewno będzie sam całe życie (albo przynajmniej "na stare lata") bo jest taki to a taki i wtedy pożałuje że mnie zostawił


9
witam.
Przeczytałem Twój tekst. Moje spostrzeżenia.
1. bohaterka wywołuje emocje w czytającym tzn wg. mnie to
( wbrew pozorom) infantylna i destrukcyjna zarazem osobowość. Moim ( zdaniem ( zywie taką nadzieję) adresat tych listów ma głęboko w ...nosie co Ona sobie myśli o nim i o ich dawnym związku ........ale to tylko moje zdanie.
2 brak błędów stylistycznych, językowych ( choć ekspertem nie jestem)
3. analogia do życia w realu......spotkałem kiedyś podobną istotę i do dziś dziękuje Bogu że ta " znajomośc" nie trwała długo. Twoja autorka listów , tak samo jak osoba z którą ja miałem wątpliwa przyjemność to wampiry emocjonalne, świetnie żonglują uczuciami i potrafią w każdym wywołać ( nawet po latach - jakby im to sprawiało przyjemnosc, jakby się tym żywiły) uczucie winy. To chore nieszczęśliwe stworzenia, których sensem życia jest zatruwanie innym życia. Tak jest kobieta którą stworzyłaś, tzn. tak ją odebrałem.
pozdrawiam.
ps.podobało sie
Przeczytałem Twój tekst. Moje spostrzeżenia.
1. bohaterka wywołuje emocje w czytającym tzn wg. mnie to
( wbrew pozorom) infantylna i destrukcyjna zarazem osobowość. Moim ( zdaniem ( zywie taką nadzieję) adresat tych listów ma głęboko w ...nosie co Ona sobie myśli o nim i o ich dawnym związku ........ale to tylko moje zdanie.
2 brak błędów stylistycznych, językowych ( choć ekspertem nie jestem)
3. analogia do życia w realu......spotkałem kiedyś podobną istotę i do dziś dziękuje Bogu że ta " znajomośc" nie trwała długo. Twoja autorka listów , tak samo jak osoba z którą ja miałem wątpliwa przyjemność to wampiry emocjonalne, świetnie żonglują uczuciami i potrafią w każdym wywołać ( nawet po latach - jakby im to sprawiało przyjemnosc, jakby się tym żywiły) uczucie winy. To chore nieszczęśliwe stworzenia, których sensem życia jest zatruwanie innym życia. Tak jest kobieta którą stworzyłaś, tzn. tak ją odebrałem.
pozdrawiam.
ps.podobało sie
Kiedyś mnie nie było,
A potem się stałem,
Teraz znów mnie nie ma.
Z nagrobka na
cmentarzu w Cleveland
A potem się stałem,
Teraz znów mnie nie ma.
Z nagrobka na
cmentarzu w Cleveland
10
O, to bardzo dobrze1. bohaterka wywołuje emocje w czytającym

Pomijając to słynne już "bynajmniej"2 brak błędów stylistycznych, językowych


Uświadomiłam sobie właśnie, że również znam taką kobietę. Aczkolwiek i ona i jej "ukochany" są siebie warci...3. analogia do życia w realu
Dziękuję za wyrażenie swojej opinii

11
Hmmm...Podoba mi się. Nie jakoś bardzo żeby zapaść w pamięci do końca mojego marnego żywota, ale z pewnością to jeden z tekstów, których przeczytanie nie jest dla mnie stratą czasu.
[img]http://runmania.com/f/a77c6d394b43ef1fb846d372d7693f5d.gif[/img]
"Do pewnych spraw dobrze jest mieć dystans. Najlepiej długi"
"Do pewnych spraw dobrze jest mieć dystans. Najlepiej długi"
12
świetnie pokazałaś, jak ludzie, którzy są ze sobą od dłuższego czasu mogą nic o sobie nie wiedzieć, być nieczuli na wymagania czy potrzeby drugiej osoby. I jak impulsywni i niewyrozumiali mogą być, kiedy podejrzewają zdradę. Brak zaufania, ot co.
Małe zastrzeżenie:
Mi bardziej pasowałoby coś w rodzaju:
'Dni robią sie coraz chłodniejsze' albo
'Ostatnie dni stały się coraz chłodniejsze'
Ale to tylko moje sugestie.
A tu myślę, że można wyrzucić 'swe', bo wiadomo, że swoje a ni czyjeś.
Małe zastrzeżenie:
Ostatnie dni są coraz chłodniejsze.
Mi bardziej pasowałoby coś w rodzaju:
'Dni robią sie coraz chłodniejsze' albo
'Ostatnie dni stały się coraz chłodniejsze'
Ale to tylko moje sugestie.
Drzewa tracą powoli wszystkie swe liście
A tu myślę, że można wyrzucić 'swe', bo wiadomo, że swoje a ni czyjeś.
Wierzyłem, że miłość wzniesie mnie ponad ka, tak jak skrzydła wznosza ptaka ponad wszystko, co może go zabić i zjeść.
S. King
S. King