421

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze:
Weber pisze:Zdarzyło się kiedyś, że przez głowę przemknęła Ci myśl o rzuceniu pisania w cholerę?


na początku regularnie.



ale to były inne czasy

Teraz sytacja się zmienila diametralnie.


Co masz na myśli, mówiąc, że sytuacja zmieniła się diametralnie?

Chciałeś rzucić pisanie, ze względu na ciężkie czasy, czy nie za bardzo miałeś wene do pisania?

Rozwin myśl, jak to było u ciebie na początku z tym pisaniem i ewentualnym zmuszaniem się do pisania?
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

422
Dogen pisze:
Co masz na myśli, mówiąc, że sytuacja zmieniła się diametralnie?

Chciałeś rzucić pisanie, ze względu na ciężkie czasy, czy nie za bardzo miałeś wene do pisania?


ok. pisałem o tym w felietonach.



zacząłem publikować w 1996 roku. Za opowiadanie dostawałem po jakieś 1,5-2 miliony starych zł (na dzisiejsze pieniądze uwzględniając siłę nabywczą powiedzmy 400-500 zł. Byłem na studiach, wiedziałem już że z archeologii żył nie będę.



Literatura była drugą alternatywą. Wiadomo że opowiadań można było sprzedać rocznie max 5-6. (dwa czasopisma). Trzeba było mysleć o wydaniu książki. W zasadzie było jedno wydawnictwo publikujące polskie ksiązki sf - Supernova.



Problem w tym ze było to bardzo wąskie gardło. Nakłady rzędu 2 tyś sztuk, tragiczna dystrybucja, stawki po ok 60 groszy za sprzedany egzemplarz.



czyli piszemy ksiązkę i dostajemy za nią powiedzmy 1,5 tyś.

powiedzmy napiszemy dwie ksiązki rocznie i mamy 3 tyś.

teoretycznie. Wydawnictwo bowiem nie oczekiwało aż takiej płodności autorów.



wciśnięcie im książki do publikacji jeśli nie nazywało się Sapkowski było trudne. na 3 moje maszynopisy przeczytali(!!!) jeden. A i to im sie nie spodobał.



potem żałowali :twisted:



pisałem opowiadania i składałem na kupkę.



po 5 latach pracy mialem 1200 stron opowiadań - czyli materiał na 4 książki. Miałem też napisane 4 powieści których nikt nie chciał. I co do ktorych wiedziałem że ich wydanie jest po pierwsze niewykonalne, a nawet gdyby sie ukazały to dostanę za nie marne grosze.



po prostu nie było z kim gadać. :?



i nie było sensu pisać. Mogłem przez te 5 lat napisać jeszcze z 10 powieści.

tylko nie było realnych perspektyw że uda się je wydać. :? no to ich nie napisałem.



żeby przeżyć, zamiast fanbtastyki pisałem dla dzieciaków. To pokazało mi ża i na naszym poletku może być inaczej - pisałem jako fuchę 4 tomy "Samochodzika" rocznie za każdy inkasując ładny pliczek banknotów. Zarabialem na tym ok. 2/3 tego co mój Ojciec z 40 letnim stażem pracy.



to pokazywało że jednak da sie wydawać książki i płacić uczciwie (i w terminie) autorowi. Próbowałem namówić "samochodzikowców" do kolonizacji rynku fantastyki. Wierzę ze by sobie poradzili, ale nie pociagał ich ten pomysł.



W 2001 roku pojawily sie "Runa" i "Fabryka słów".

mogłem sprzedać zapasy i jdnocześnie dostałem zielone światło by pisać dalej.



W 2001 roku miałem na koncie bodaj 12 samochodzików. I świadomość że gdybym wydał 12 poieści sf to bym sobie mógł poduszką z tronu Sapkowsiego czyścić buty :wink:



Teraz zobaczcie jak wielki potencjał zmarnowały nam lata 90-te.

autorzy popularni w latach 80-tych zamilkli. Po dekadzie niemożności mało który wrócił do pisania. Przez dziesięć lat perspektywy były żadne. To oznacza setki nienapisanych książek i start z bardzo niskiego poziomu.



ja przez 5 lat mimo braku perspektyw robiłem z dzikim uporem swoje.

I w chwili gdy pojawiła sie Fabryka dzięki zgromadzonym zapasom mogłem dokonać miażdżącego ciosu.



mógłbym napisać że w swej mądrości przewidziałem to przygotowałem się etc. :twisted: Ale prawda jest taka że nie przewidizalem. Wierzyłem że coś sie w końcu powinno zmienić - ale gdybym wierzył w to mocniej to bym po prostu napisał te dziesięć powieści których nie napisałem.



Przez pierwszy rok Fabryka i Runa wydawały ylko to co podobni do mnie straceńcy mieli zachomikowane w szufladach. Pootem pojawiły sie ksiązki napisane od nowa.



> Rozwin myśl, jak to było u ciebie na początku z tym pisaniem i

> ewentualnym zmuszaniem się do pisania?



nie zmuszałem się. Napisałem pewne rzeczy licząc że uda się je wydać a potem zmuszałem się (gucio prawda robiłem to z radochą :twisted: ) do pisania Samochodzików.



Jesteście w sytuacji nieporównywalnie lepszej. Macie z kim rozmawiać o wydaniu waszych książek. Macie perspektyę że jeśli będzie obrzy to dołaczycie do rosnacej grupy zawodowych pisarzy i bedziecie mogli żyć z robienia tego co lubicie.



ja mislem tylko mgliste podejrzenia że trzeba przeczekać zły okres i powinno być lepiej.



gdy zaczynałem szczytem marzeń był nakład 2 tyś szt i honoraroium 1,5 tyś zł. za napisaną książkę. bez szans na dodruk "bo się nie sprzeda". Dziś spora grupa autorów przekracza granicę 15-20 tyś sztuk. Rynek ciągle wstaje, ciągle się rozwija.



WY MOżECIE PRACOWAC OD RAZU W TYM "LEPSZYM JUTRZE" Z REALNą PERSPEKTYWą żE BEDZIE JESZCZE LEPIEJ.



Fabryka jesienią świętuje 7 rocznicę istnienia. Zrobili bardzo dużo. Wierzę że trzeba wtopić jeszcze ogrom pracy ale za kolejne 10 lat nakłady nalepszych autorów polskiej fantastyki sięgną 100 tyś stuk.

423
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź.

Brzmi to bardzo optymistycznie, a i tobie go nie brak.

Wielki respekcik dla twojej pracy, wielu w takich realiach rzuca to w cholere, aty mimo wszystko wytrwałeś, naprawdę chylę czoła twej upartości i chęci dążenia do celu w tym co kochasz robić.

W tym aspekcie twojej pracy, powinniśmy brać przykład - WOLA WALKI, to jest to! :lol: .
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

424
Kto wydał Pana Samochodzika? Ja przymierzałam się w pewnym czasie do napisania czegoś dla dzieci i młodzieży, ale nie wiem jak wygląda tamten rynek. O fantastyce to na tym forum powiedzieli już chyba wszystko :twisted:



Miał pan kiedykolwiek kontakt z wydawnictwem Media Rodzina? Jaką ma opinię w branży?

425
Samochodziki wydawało wydawnictwo Warmia z Olsztyna. Nadal proboją to robić - ale coś chyba cieniutko u nich...



z Media Rodzina nie miałem do czynienia - trzeba sprawdzić czy w ogóle chcą wydawać Polaków.

426
"Już wkrótce będziecie mogli wyruszyć na wycieczkę do rodzinnych stron Jakuba Wędrowycza bez wychodzenia z domu. A to za sprawą programu „U Jakuba Wędrowycza”, z cyklu „Polska z bocznej drogi”. Początek wycieczki we wtorek, 19 sierpnia, o godzinie 16.47 w TVP Polonia. Jeśli jednak termin komuś nie odpowiada zapraszamy ponownie w środę 20 sierpnia, o godz. 05.43 lub w piątek 22 sierpnia, o godz. 11.31 również do TVP Polonia."



Zapraszam :wink:

428


Panie Andrzeju, a jak jest teraz? Jak jest po tych wszystkich pracowitych latach? Czy siadając przed kominkiem, popijając jakikolwiek trunek i wpatrując się w płomienie jest Pan gotów powiedzieć: jestem z siebie dumny? Jestem dumny z tego co osiągnąłem. Jestem kim jestem i wcale tego nie żałuję?

Nazywam się Andrzej Pilipiuk i jestem polskim pisarzem.



Czy to odpowiedni czas na takie refleksje?

W życiu przychodzi taki moment, kiedy samemu sobie należy zdać relację z samego siebie.
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

429
Richard Scott pisze:

Panie Andrzeju, a jak jest teraz? Jak jest po tych wszystkich pracowitych latach? Czy siadając przed kominkiem,


yyyy... jakim kominkiem? To nie ten matrix :?

jak za 10 lat spłacę (może) hipotkę to może bank da mi kredyt na dom...

wtedy będzie kominek.


jest Pan gotów powiedzieć: jestem z siebie dumny? Jestem dumny z tego co osiągnąłem. Jestem kim jestem i wcale tego nie żałuję?


powiem tak: może jestem zgorzkniałym starcem ale...



ok. 17 ksiązek wydanych pod nazwiskiem i 19 pod pseudonimem to jest jakiś dorobek. (choć kompletnie nie wystarczający by ludzie traktowali mnie poważnie - np. taka "fantastyka" zamieściła do tej pory recenzje 3 moich książek).



Z drugiej strony mam wrażenie ze straszliwie zmarnowałem czas. że można było więcej i lepiej. Mam wrażenie że jestem spóźniony - cały czas spóźniony o 3-4 lata.



Powiedzmy sobie - jak pisałem wyżej - przez pierwsze 5 lat mojej pracy od debiutu do publikacji pierwszego tomu "jakuba" nie było z kim gadać. Odpuściłem sobie. Gdy pojawiła się szansa powinieniem mieć zachomikowane jeszcze z 10 maszynopisów. Ale ich nie miałem.



Po prostu: NIE NAPISAłEM.



Inny problem: mam braki w wykształceniu za mało czytałem w liceum - mam cholerne braki. Nie znam "opowieści kantenberyjskich" i kilku innych książek które jak sądzę powinieniem był przeczytać w stosownym czasie. Ale po prostu nie mialem sily. to zasrane liceum wypruło mnie ze wszystkich sił, zabiło zaintresowania, zamienło w zombie, zastraszyło, sterroryzowało...



Także na studiach - za bardzo sie szarpałem z rzeczywistością. Bo mogłem chodzić na wykłady które pozwoliły by poznać nowe tropy - ale nie miałem siły. Do tego jeszcze problemy natury uczuciowej i kompletna nędza materialna (trochę mi ulżyło jak podłapałem fuch w gazetach).



Był to też okres kiedy nie mogąc sobie poradzić z wieloma problemami cholernie potrzebowałem pomocy otoczenia... A otoczenie mnie olewało. Mówię o drobiazgach, jeden telefon w mojej sprawie, załatwienie roboty, rzczy ktore były dla tych ludzi do wykonania od ręki.



Powiedzmy: opóźnienia w robocie miały źródła w otaczajacej rzeczywistości a nie wierzyłem w swoją szczęsliwią gwiazdę więc w zetknięciu z nimi mój umysl dostawał kota co potegowało negatywne skutki. Jedne problemy nakręcały drugie.



Teraz też mam wrażenie że czas przecieka mi przez palce. że piszę za mało, że nie umiem sobie zorganizować czasu tak by było go więcej na tworzenie. Każdy ma swoje problemy, rodzinne, zdrowotne etc.



Po porstu za bardzo daję się nieść życiu zamiast samodzielnie kształtować swój los.

430
Andrzej Pilipiuk pisze:
Teraz też mam wrażenie że czas przecieka mi przez palce. że piszę za mało, że nie umiem sobie zorganizować czasu tak by było go więcej na tworzenie. Każdy ma swoje problemy, rodzinne, zdrowotne etc.


Hmm... Skąd właściwie, jeśli można zapytać, wzięło się to poczucie, ten gorączkowy przymus, owo przeświadczenie, że traci się czas, że trzeba tworzyć, tworzyć, tworzyć, że każdy moment nie poświęcony na pisanie jest czasem bezpowrotnie zmarnowanym ?



Ciekawi mnie to, bo sam mam poniekąd na odwrót, tzn. gdy w końcu uda mi się zmusić do napisania czegokolwiek jest to wielkie święto i wydarzenie unikatowe w skali roku.

431
Po porstu za bardzo daję się nieść życiu zamiast samodzielnie kształtować swój los.
Kurcze, ja mam tak samo. Nie potrafię dotychczas zapanować nad własnym życiem, nawet nad samym sobą.


Ciekawi mnie to, bo sam mam poniekąd na odwrót, tzn. gdy w końcu uda mi się zmusić do napisania czegokolwiek jest to wielkie święto i wydarzenie unikatowe w skali roku.
Ze mną jest podobnie.



Słabe psychicznie typy zawsze mają przesrane w życiu. : (

432
Wynajmijcie chłopaki kogoś, kto będzie Was motywował, jak nie napiszecie codzień swoich 3k znaków. Na przykład kopnięciem z półobrotu :) Na poważnie - regularne pisanie nie wymaga specjalnego hartu ducha, a jedynie systematyczności. Hartu ducha wymaga uczestnictwo w misji w Afganistanie, albo walka z rakiem.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

433
Czego by nie wymagało systematyczne pisanie - tego właśnie mi brak. :)



No, ale w zasadzie pytam nie tyle o zdolność do systematyczności co głównie o ów wewnętrzny przymus pisania, gdyż frapuje mnie jego geneza.

434
OK. Adamie, ale ja nie potrafiłbym pisać o niczym innym niż to, o czym wciąż myślę. Myślę o jednym. "trochę" duży pomysł ;-) Co prawda mam kilka koncepcji na opowiadania, ale nie mogę się z tym zmierzyć. Wciąż myślę o tym "dużym" pomyślę, i trzymam się go tak, bo wiem, że to mi najlepiej wychodzi. Przecież wszystko, co napiszę nie powinno się wiązać wciąż z jedną ideą. Trudno jest mi oderwać się poza tą strefę myśli. Ciężko, bardzo, bardzo. Całe dnie, tygodnie myślę o tym od kilku miesięcy. Pomysł odkryłem w sobie wcześnie, bo w 5/6 klasie podstawówki. Mogę tą kreację porównać to rozmiarów znanych dobrych opowieści, ale także sądzę, że to coś naprawdę nowego.

Motywacji szukam w wiedzy. Tyle, że tej wiedzy nie chce mi się poznawać, bo jej także są tony.

Myślę, jak coś zrobić, a ja to muszę wiedzieć. Mam iść do hipnotyka, by dowiedzieć się lepiej jak to zrealizować? :D ;-)

Inspiracji natomiast mam również mnóstwo. Pobudza mnie do kreatywnego myślenia wiele rzeczy. Mniejsza, o to. Traktuję ten pomysł bardzo poważnie. Mam powody by uważać, że nie może zostać zmarnowany - w żadnym wypadku. Tylko jak tu myśleć o pracy, gdy myślę o wszystkim innym, i o samym sensie tej idei? Jestem po prostu rozkojarzony wszystkim dookoła, co przeczytam, co wzbudzi we mnie silne emocje. Przestałem nawet myśleć o dziewczynach... Jak się uporać z samym sobą, gdy mam bałagan przed nosem, a myślę o wielkich aspiracjach, złorzonych opowieściach bogatych w informacje i niebanalną kreatywność? Tu na prawdę jest potrzebny hipnotyk. :twisted:



PS: muszę się na czymś/kimś wyżyć! :evil:

Dodane po 8 minutach:

Zacząłem pogłębiać wiedzę niekonwencjonalną. Posiadam już obszerną wiedzę ogólną z tej dziedziny, i wiedzę głębszą również nie małą (tak sądzę). Teraz zainteresowała mnie biologia. Inżynieria genetyczna i środowisko naturalne. Także astronomia, metafizyka. Myśli związane z realizacją mojej - nazwijmy to - wizji, motywują mnie do poznawania świata i wiedzy o świecie bardziej niżeli cokolwiek innego. Szkoła wzbudzała do mnie niechęć do nauki i czegokolwiek poza rozrywką, zainteresowaniami, czy kształceniem zawodu.

435
Preissenberg - wiesz, kiedyś na bramie wiodącej do Yoshiwary, dzielnicy uciech, była napis: "żądza nie trwa wiecznie, trzeba coś z nią zrobić" :) Ty też musisz coś zrobić ze swoja literacką "żądzą". Spróbuj co Ci z tego wyjdzie, naprawdę nie musisz w tym celu pisać powieści w trzech tomach, wystarczy krótkie opowiadanko, to kwestia techniczna. Niewielki tekst jako "pilot". Reakcja czytelników powie Ci czy się nie mylisz i czy warto to kontynuować.



Sorry Andrzeju, że się wymądrzam w Twoim temacie, już stąd uciekam :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

436
Jako inicjacja do całości? Też o tym myślałem. Pewnym jest, że nie zdołam streścić tego w kilkunastu-kilkudziesięciu stron jako opowiadanie. Jako streszczenie owszem, ale nie jako opowiadanie. Mogę raczej stworzyć pewien rodzaj wtajemniczenia, wprowadzenia do głównego strumienia myślowego całości. Niech będzie. Spróbuję tak zrobić. W związku z tym przeuroczym, radykalnym transparentem stwierdzam, że to nie głupie ;) Prawda. Nic nie trwa w nas wiecznie.

Dodane po 1 minutach:

stron = stronach

Dodane po 8 minutach:

poprawka do poprzedniego posta: złorzonych = złożonych.

dbajmy o język.

Wróć do „Strefa Pisarzy”

cron