Obrazek ( obyczaj z domieszką fantasy)

1
Wczoraj wieczorem drugi raz rozpadło się moje małżeństwo. Wychodząc – tak jak za pierwszym razem – zabrała ze sobą niewielki obraz ze ściany.. A dziś przyjechał mój cioteczny dziadek. Nie wiem, jak powinno się zwracać do brata babci. Wuju? Dziadku? Najchętniej rzekłbym do niego - spieprzaj dziadu.

- Może herbaty? - zapytałem

Cioteczny dziadek wyglądał jak chłop z krwi i kości.

Czerstwy, silny, bystre spojrzenie. W jego wieku ludzie w miastach już nie żyją. A jeśli żyją to są zmarszczoną sklerozą w pampersach. Całe życie mieszkał na wsi prawdziwej, gdzie do dziś można spotkać krowę, poczuć woń chleba, maciejki albo gnojówki. Musiał się tłuc pekaesem jakieś dwie godziny. Wyprawa do miasta - wiem o tym – była dla niego katorgą.

- Mówi, że twój – wskazał na białą płachtę pod pachą. - Bimber mi kradł – powiedział przyczepiając krótki łańcuch do żyrandola. Wyszedł bez pożegnania. Może mruknął – Szczęść Boże - ale nie jestem pewien.



Do łańcucha było przykute moje białe, co kradło dziadkowi bimber. Stałem i patrzyłem. Pomyślałem, że dziadzio już zwariował troszku. Tak chwilkę myślałem, aż białe moje zaczęło się ruszać nieopisanie. Dziwnie pulsowało i wydawało pomruki. Zerknęło na mnie okiem z czarną obwódką i metalicznie rzekł:

- Odczep mnie.

Stałem pod żyrandolem początkowo dość obojętnie. Dopiero po chwili z ust mych wydobył się zwrot zaskoczenia:

- O materdejukurwatwojamać.

- No. Wujaszek mnie urządził – pogładziło się białe po zasinieniu pod okiem – odczep, bo nie mogę się zdematerializować – powiedział pewnym metalicznym głosem

- Co?

- Ech... – Stał się wyraźnie zirytowany, przez chwilę chciał się sam uwolnić, ale nie dał rady.

- Odwiąż mówię! Mam ci wszystko tłumaczyć!? - Szarpnął za łańcuch i westchnął z rezygnacją: - Zniewoleni materializujemy się.



Patrzyłem jak próbuje uwolnić się z łańcucha. Patrzyłem i próbowałem przyzwyczaić się do sytuacji. Zacząłem się śmiać. Zawsze, gdy czuję się bezsilny, reaguję śmiechem. To jest silniejsze ode mnie. Należę do tych, którzy parskają śmiechem na pogrzebach. Wczoraj, kiedy trzasnęła drzwiami, też się śmiałem. Teraz śmiałem się tak jakoś niewesoło. Może, dlatego że on był jeszcze bardziej bezradny niż ja. śmiech mój był taki niekompletny niczym uzębienie.

- A skąd ja niby mam wiedzieć, żeś ty mój białasie, co? – zapytałem.

- Szafa. Miałeś posprzątać w szafie – warknął szarpiąc się z łańcuchem.

Szafa. Szafa! Od miesiąca obiecywałem sobie, że zrobię porządek w szafie.

- Biały! W szafie to nie jeden facet ma porządek robić. Coś ty tam dziadkowi naopowiadał?

Spojrzał na mnie uważnie i zapytał:

- Znam cię od urodzenia i czy to ci się podoba czy nie będę cię znał do twego marnego końca. Zresztą nie mam najgorzej – mówił szukając słabego ogniwa w łańcuchu - teraz takie czasy nastały, że jak przejmujesz nad kimś opiekę to musisz go znać już od poczęcia – zakasłał metalicznie - No, ale za twoich czasów tak jeszcze nie było. Odwiązuj mnie!

- Co ty mi tu pie...

- No! Tylko mi tu bez bluzgania kochaniutki dobrze!? Pamiętaj, do kogo mówisz! – przerwał mi a wskazujące pióro groźnie wymierzył w mą pierś.

- Mrówki pamiętasz? - zapytał

- Jakie mrówki do cholery?

- A te, spod bloku.

Dostałem kiedyś na imieniny radziecki zestaw „ Młody Chemik”. Chwyciłem pojemnik z roztworem kwasu solnego i wybiegłem na podwórko. Stanąłem pod blokiem i oblewałem kwasem mrówki. Do dziś pamiętam jak zdychały a mnie sprawiało to przyjemność. Dziesięcioletni mrówczy bóg rozważał czy dolać jeszcze i z dziecięcym uśmiechem decydował, że trzeba.

- A to te mrówki. No tak – odezwał się z żyrandola – a te drugie jeszcze pamiętasz?

Znowu zamajaczyła migawka z dzieciństwa.

Jakiś mały kolorowy ptaszek założył gniazdo w blokowym hydrancie. Chodziliśmy tam całym podwórkiem. Ptak w końcu porzucił pisklęta. Gdy tam zajrzałem z Piotrkiem, po żywych pisklakach chodziły mrówki.

- No, przynajmniej te małe będą miały co jeść – powiedziałem i więcej tam nie zaglądaliśmy.

Takie wspomnienia, marne w gruncie rzeczy, a siedzą w człowieku latami i odczepić się od nich nie sposób.

- Marne mówisz, eee znaczy myślisz – wtrącił zadowolony, jakby się uwolnił – to masz!

Przed oczami znów przewinął się film. Uśmiechnięta głupia Gośka sprzątała przed osiedlową knajpą i śpiewała

- A wiesz, że Gośka była normalna dopiero potem jak... – odezwał się z lewego ramienia żyrandola

- A jak fajnie śpiewała – przerwałem mu – jak sprzątała pod knajpą to facetom zapowiadała piosenki i śpiewała do miotły a to wyborowy song, a to szantę bałtycką albo jarzębiakowy blues. Zawsze chciałem żeby śpiewała żytnią symfonię. Ale się przy tym darła no nie.

- Ty to najbardziej chciałeś jej słodycze dawać

- A bo podciągała w górę sukienkę. Było śmiechu, mówię ci...

- Oszukiwała, że dla dziecka te słodycze, a przecież usunęła i dopiero zaczęła sprzątać

w knajpie. – Rozbujał żyrandol na dobre, ale łańcuch nic sobie z tego nie robił.

Otworzyłem lodówkę i sięgnąłem po obły kształt. Zrobiłem drinka, chociaż miałem ochotę na solidnego kielicha.

Jeszcze wczoraj po tej całej awanturze zadzwoniłem do Majki. Wczoraj nie mogła, ale przyszła dziś. Przyleciała, jak na skrzydłach

Ot Maja to taka - ja wiem – można powiedzieć lekka znajomość. Wyszedłem po nią i zaproponowałem spotkanie u mnie. W końcu od wczoraj byłem sam. Już drugi raz żona przeprowadziła się do swojej mamusi. Razem z tym beznadziejnym obrazem. Jak się pierwszy raz wyprowadzała to też go zabrała... Majka była rozluźniona, można powiedzieć ze nawet bardzo, wypiła drinka potem drugiego, Biały jej się spodobał, nawet zaproponowała by go powiesić na ścianie, tam gdzie był ślad po obrazie. Wkrótce żałowałem, że ją zaprosiłem. Upiła się i szczebiotała jak nastolatka. Czy wszystkie podpite kobiety zapominają o swym wieku i celulitisie!?

Nie lubię podpitych bab. No nie lubię, a jeszcze ten Biały! Nie dawał spokoju, a jak powiedział Majce, że śmierdzi, to kazała mi go spalić.

Obraziła się na mnie, gdy zrozumiała, że w sumie to ją wypraszam. Długo sugerowałem aż w końcu niemal powiedziałem wprost. Męczące jest takie wypraszanie. Kleiła się do mnie jak superglue, a potem płakała – Jezu, ale była jazda. A jeszcze tan z żyrandola ciągle dorzucał. śmierdzisz i śmierdzisz mówił do niej bez pardonu.

- A pieprz się z tym swoim aniołem – krzyknęła chwiejnie wychodząc.



Zamknąłem za nią drzwi i podszedłem pod żyrandol.

- Musiałeś tyle gadać!?

- śmierdziała! Serio! – zarzekał się. Na chwilę stracił równowagę i zawisł na dziadkowym łańcuchu. Wdrapując się z powrotem dokończył z jak zwykle metalicznym pogłosem: - śmierdziała! Wódą śmierdziała

- O, ten się odezwał, co mu wóda śmierdzi!

- Czepiasz się mój ty nieudaczniku?

- W drewutni to nie ja dziadkowi podkradałem bimberek – powiedziałem złośliwie i spojrzałem na żyrandol.

- A to ci powiem! Powiem ci! – żyrandol trząsł się ze zdenerwowania – Jakżeś wczoraj kłócił się z żoną, to słuchać nie mogłem, już myślałem, że ci coś powiem po męsku, żałosny byłeś – otarł skrzydłem zdenerwowane czoło, a potem rzekł już spokojniej. Musiałem odreagować?

- W drewutni?

- Ano w drewutni. Znasz lepsze miejsce? Zresztą to nieważne, ty pomyśl o sobie ochlapusie! Co ci teraz zostało? To puste miejsce po obrazie na ścianie? Podoba ci się!? – mówił z wyrzutem. – A teraz mnie odczep od tego żyrandola! – zażądał metaliczniej

Chwilę siedziałem i milczałem. Wyjąłem z lodówki zmrożoną wódkę i resztkę coli. Wróciłem na miejsce pod żyrandolem.

- Słuchaj Biały. Napijesz się? – zaproponowałem.

- Apage – odrzekł

- Apage to trzeba było w drewutni gadać – odrzekłem i polałem sobie. Potem zresztą też polewałem tylko sobie. – Pogadamy chwilkę.

- O czym ty chcesz ze mną gadać? Co ja ci mogę powiedzieć? Kiedy umrzesz? I na co ci to? Zresztą mogę, Marnie to będzie wyglądało.

- To to ja mam gdzieś – odparłem buńczucznie.

- Mogę ci tylko powiedzieć to! Jutro obraz ma wrócić na swoje miejsce rozumiesz! Tak rób, żeby był obraz. I nie chlaj tyle!

Dobrze rozumiałem, o co mu chodzi.

- To moja sprawa – odparłem.



Założył skrzydło na skrzydło i siedział naburmuszony. Polewałem sobie następne porcje alkoholu.

Biały nie bronił. Nie odezwał się nawet wtedy, gdy wpadł na chwile Tomasz.

- Zrób to na wtorek, bo się stary wścieknie i poleci po premii. – Rzucił na stół jakieś papiery – O anioła masz!? Fajny! Weź go... – rozejrzał się po ścianach – o tu go przypierdol, ładnie będzie – wskazał miejsce po obrazie – no, tu by fajnie wyglądał. Pomóc ci? Zaraz go zawiesimy.

Nie odezwałem się, Biały też milczał.

- Cześć, to lecę – Tomasz wyszedł tak nagle jak wszedł.

- Powiedz mi Biały, powiedz mi jak już cię mam, jak tam jest? – lekko zabełkotałem

- Gdzie? – odwarknął

- No tam, na tamtym świecie, w raju.

- Normalnie, się siedzisz i się pasiesz.

- Się pasiesz?

- No normalnie, się siedzisz, patrzysz sobie, na co chcesz, patrzysz, a jak chcesz to się pasiesz.

- Jak?

- Jak?! Jak?! Bym ci powiedział do rymu złamasie! Jak się pasiesz?! Normalnie się pasiesz! Jak krowa się pasiesz, albo rękami zrywasz i jesz normalnie – mówił patrząc w sufit. Widać, obraził się: - Ty o małżeństwie swoim pomyśl! – metaliczny zgrzyt docierał do każdego kąta pokoju.

- A jak to jest, że was starcza na każdego człowieka? Przecież ludzi przybywa. Jak wy to robicie?

Spojrzał na mnie z politowaniem.

- No nie rozmnażamy się, niestety. Z ludzi bierzemy

- Z ludzi?

- No z takich, co lepszych. Ty się nie bój, ciebie to nie dotyczy, ale taka Gośka na przykład...

- Gośka?

- No, ta głupia Gośka, ta wiesz, co usunęła, co przed knajpą do miotły śpiewała



Spoważniałem. Po wódce nigdy nie umiałem dłużej utrzymać dobrego humoru. Te cholerne zmiany nastroju przeszkadzały mi często w towarzystwie.

- Mówisz, że ona zostanie aniołem?

- Już została. Takim dopiero na stażu. Ludzi przybywa, trzeba szukać rozwiązań. Może być jej ciężko. Dostała ciężki przypadek. Tak na sprawdzenie. Już się nim opiekuje. Chłopak studiuję medycynę, będzie znanym ginekologiem, zrobi masę szmalu na skrobankach w Anglii, no chyba, że Gośka na chwilę odwróci głowę. Wtedy nie dożyje, zginie w wypadku albo się utopi. Gośka o tym wie i pewnie się gdzieś zagapi – machnął skrzydłem tracąc równowagę.

- Da sobie radę. – odparłem niewyraźnie.

- A jak się zagapi to ją Abigel wyrzuci – dokończył

- Abigel? – zdziwiłem się.

- Szef mój – odpowiedział.

- Zobaczysz, że się chłopakiem zaopiekuje. Zrobi człowiek karierę, kasę, nie to, co ja – niemal załkałem.

- Ale na skrobankach.

- Pieniądze jak każde inne – odparłem. – Zobaczysz, że się nim dobrze zaopiekuje.

Usiadł wygodnie na żyrandolu tracąc nadzieje na odwiązanie. Czekał. Piłem. Powieki stawały się coraz cięższe a dykcja improwizowała mowę.

- Taki jesteś ciekawy, jak tam jest? – usłyszałem jakby z daleka jego głos. Brzmiał spokojnie i mniej metalicznie – Ty się naucz. Naucz się najpierw prostych rzeczy. Myślisz, że odróżnisz miłość od bólu? Słońce od latarni? Samotność od klęski? Naprawdę myślisz, że to wszystko potrafisz odróżnić?



Zasypiałem. Jeszcze próbowałem wypić, jeszcze dałem radę ze dwa kieliszki. Słyszałem jak Biały mówi, żeby obraz wrócił na swoje miejsce. Potem śniło mi się, że mój Biały z kimś rozmawia. Miał pretensję, że długo czekał na ratunek. śniło mi się kilku aniołów w hełmach z mieczami u boku.

Obudziłem się w południe. Pusto, cicho. Czułem smród wypalonych papierosów. Kieliszek i pusta prawie butelka leżały przewrócone na stole.

Lubię myśleć myjąc zęby. Lubię planować dzień nad umywalką.

- Ma wrócić obraz. Obraz na miejsce, a jak obraz to ona też ma wrócić na miejsce. Znowu? Do następnej awantury? Po co?

Wyszedłem z domu. Zastanawiałem się czy mam iść do kwiaciarni, a może do jubilera. Wiadomo, że tak się lepiej rozmawia z kobietami. Może bym kupił cos teściowej, bo to nie wypada z kwiatami do jednej. Zawędrowałem na Stare Miasto. Minąłem ulicznego grajka. Przed drzwiami do sklepu jubilera jakiś brodaty malarzyna sprzedawał obrazy. Zobaczyłem taki sam obraz, jaki wisiał u mnie na ścianie. Miał ich więcej w delikatnie różniących się odcieniach. Jubiler czy obraz? Obraz czy naszyjnik? Trud myślenia zakłócał upał i śpiew jakiejś kobiety. Zamiatała przed knajpą i śpiewała do miotły



W domu czekałem na wuja ze wsi. Pewnie zaraz przyjedzie i znów odda mi Białego. Na pewno znów był w drewutni. Pokaże mu, że wykonałem jego prośbę. Proszę bardzo obraz jest na miejscu. Usłyszałem spodziewany dzwonek do drzwi. Otwierając zapytałem od razu:

- Zrobić wujowi herbatę?

- Można? – zapytała cicho i weszła do domu. Oparła obraz o szafkę.

Przytuliła się do mnie jak już dawno się nie przytulała.

- Musi nam się udać. - szepnęła

- Mów, bo nie wytrzymam i ci jebnę, mów coś natychmiast! – usłyszałem metaliczny głos zza pleców. – No, naprawdę ci jebnę!

2


anton, czy jesteś gotowy na to, z czym zaraz przyjdzie Ci się zetknąć?

To pytanie retorycznie.







...dziadek wyglądał jak chłop z krwi i kości(...)


Z tego co mi wiadomo, każdy z nas wygląda (a może i nie wygląda; nie moja dziedzina) jak z krwi i kości. Na Twoim miejscu wyciąłbym, czy naniósł poprawki na to zdanie. Niepotrzebnie piszesz o rzeczach, o których czytelnik jest w pełni świadom. Chyba, że opowiadania (twoje - dodam) kierujesz do rzeszy przedszkolaków? W takim razie - bardzo dobrze sformułowane zdanie.

Wyczuwasz ironię? Bardzo dobrze! Jesteś zatem inteligentnym człowiekiem i sobie poradzisz w życiu... ale i z tym zdaniem także.



W jego wieku ludzie w miastach już nie żyją. A jeśli żyją to są zmarszczoną sklerozą w pampersach(...)

Nie żyją, tak? W porządku. W końcu, na każdego przychodzi czas. Poinformuje mnie łaskawie - ile on miał lat; bo nie wiem, czy to czasem nie ten z grona zapisanych w księdze Guinessa.



Zmarszczoną sklerozą w pampersach?

Boże, bardziej chybionej przenośni moje oko chyba nie widziało.

Nie można pakować metafor gdzie tylko się podoba; nie można modernizować ich w dowolny sposób.

Takie "prestiżowe" połączenia nie są dla amatorów. Nie dla mnie; dla Ciebie także.



Całe życie mieszkał na wsi prawdziwej, gdzie do dziś można spotkać krowę, poczuć woń chleba, maciejki albo gnojówki. Musiał się tłuc pekaesem jakieś dwie godziny(...)

Jestem tego w pełni świadom (niczego nie wypiłem, żeby tak mówić), że mieszkanie na wsi nie jest aż tak straszne jak wynika z tego fragmentu! Tworzysz taki klimat, że miastowych (wybaczcie Bracia i Siostry) nie ciągnie do tego, żeby poczuć wiejski klimat. Nieświadomie mnie obrażasz; wybaczam jednak.

Ale nie o tym miałem pisać.

Sposób w jaki przedstawiłeś ten fragment jest dosyć pospolity. Ja tam nie mam nic do Grocholi, przeciwnie - elegancka babka. Ale Ty jesteś sobą. No, dobra. Jeśli masz taki styl - w porządku. Kurde, ale tej wsi to nie wybaczę jednak chyba (może żartuję, a może nie).



Mówi, że twój – wskazał na białą płachtę pod pachą. - Bimber mi kradł – powiedział przyczepiając krótki łańcuch do żyrandola. Wyszedł bez pożegnania. Może mruknął – Szczęść Boże - ale nie jestem pewien(...)

że co? Nic nie rozumiem. Dziadek, jak dziadek - stary człowiek. Do tego jeszcze schorowany. Ale, żeby schizofrenik?

Ej, ja też mam swój świat; każdy ma. Chłopie, grzecznie proszę - nie krzywdź tak swojego staruszka.



...było przykute moje białe, co kradło dziadkowi bimber(...)

Hę? Pies? Chomik? Kot? Mysz? Obca forma życia? Mam dalej wyliczać? Co to takiego?

Wybacz, ale komentuję w trakcie czytania. Nie wiem, jak to się zakończy; nie wiem, czy białe okaże się, tak naprawdę czarne.



Tak chwilkę myślałem, aż białe moje zaczęło się ruszać nieopisanie(...)

Amator by tak napisał, owszem. Zmień to na bardziej literacki język, dobrze? Mam Ci doradzić? Tak też myślałem...

Pomyślałem. Nagle moje białe (?) zaczęło się ruszać w nieopisany sposób.



Dziwnie pulsowało i wydawało pomruki. Zerknęło na mnie okiem z czarną obwódką i metalicznie rzekł(...)

Jak można dziwnie pulsować? Wydawać pomruki - to i owszem. Ale, żeby dziwnie pulsować?

Ono - białe. On - (?)

Zerknęło - białe. Rzekł - (?)

Zmiana osoby? Zatem to ono, czy on?

Boże.

Wybacz mi moja kochana, że nie mam czasu pójść do kina, ale muszę skończyć pracę której się podjąłem.

Człowieku! Ryzykuję dla Twojego tekstu nawet miłość (uznajcie mnie za szaleńca!).



...po chwili z ust mych wydobył się(...)

Co to? średniowiecze? Oświecenie?

Chcesz tak pisać - pisz. Nie mam nic do Ciebie. Wiedz, że ja jednak za taki tekst - tworzący klimat nowoczesności - z takimi konstrukcjami zdań na pewno się nie wezmę. Prędzej urodzę dziecko niż to przeczytam! Bracie, jeno wybacz.



No. Wujaszek mnie urządził – pogładziło się białe po zasinieniu pod okiem – odczep, bo nie mogę się zdematerializować – powiedział pewnym metalicznym głosem(...)


Znaczy się - przeleciał go? Pewnym metalicznym głosem... Zapewne. Do takiego tekstu... czy do takiego stylu narracji metafory takie, a nie inne - sorry - nie pasują

To białe, to było duże chociaż? Bo mi się z tym... z gismo (czy jak to się pisze) skojarzyło.



Ech... – Stał się(...)

Popatrz, jak to powinno wyglądać poprawnie.

Ech... – stał się(...)

Wszakże - niewiele, ale jednak dużo.



Wczoraj, kiedy trzasnęła drzwiami, też się śmiałem(...)

Bracie, czy aby ten wujaszek jest jakiś dziwny? Po przeczytaniu tego fragmentu dochodzę do wniosku, że wuj wcale się nie pojawił, białego (czy jak mu tam) wcale nie ma, a bohater - on dopiero jest schizofrenikiem. Postrzega świat inaczej. Widzi to, czego nie ma.

Słowa trzasnęła drzwiami wywołały u mnie takie spostrzeżenie. Nie wiadomo - kto trzasnął tymi drzwiami.

Bracie, wybacz, ale jeszcze kilka linijek i strzelę sobie w łeb.

Jeśli nie przeżyję, to będziesz winien mojej śmierci (słyszycie, prawda?).



Teraz śmiałem się tak jakoś niewesoło(...)

A może bardziej literackim językiem?

Przykład? Nie mam na niego siły!

Jak powiedział mój kumpel:Teraz śmiałem się tak jakoś niewesoło(...) brzmi jakoś do du...

Rzeczywiście. Jestem chamski. Całe społeczeństwo jest chamskie; ale może czegoś Cię nauczę, a przy tym i siebie?







Dobra, to koniec. Uroczyście oświadczam - zostałem pokonany. Pierwszy raz na tym forum odchodzę jako przegrany...

Powiedzieć Ci co niedługo się wydarzy?

Minie kilka dni. Ja zapomnę o Tobie, a Ty o mnie. Będziemy żyć jak zawsze - ja w swoim świecie, a Ty... (może jakaś podpowiedź?)



Przedstawiłeś się - jak miło!

Piszesz, że nie masz zainteresowań. To widać! Widać! Widać!

Ten tekst jest do bani. Piszą tak dzieciaki w gimnazjum (wstyd się przyznać, ale sam niedawno przestałem należeć do tego grona). Nie, żebym coś miał do gimnazjalistów, przeciwnie - to nasza przyszłość.

Szlag mnie trafia jak myślę sobie, że byłem takim cholernym geniuszem i nie przykładałem się do nauki języka polskiego za czasów p. Kluk.

Genialna kobieta.

Owszem. O swoim talencie (?) dowiedziałem się dosyć późno - rozgrzeszenie!



Werbując Twój tekst (powinno być - weryfikując) dochodzę do wniosku, że nie jestem jedynym człowiekiem, który pisać i umie i nie umie.

Przyznam, może i popełniłem dzisiaj kilka błędów, ba, na pewno!

Wybaczcie mi je jednak! Bracia i Siostry; kocham Was.



anton
, albo bierzesz się do roboty i solidnie, ale to solidnie zapier..., albo poddajesz się tu i teraz.

Wybór należy do Ciebie.
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

3
Do łańcucha było przykute moje białe, co kradło dziadkowi bimber. Stałem i patrzyłem. Pomyślałem, że dziadzio już zwariował troszku. Tak chwilkę myślałem, aż białe moje zaczęło się ruszać nieopisanie. Dziwnie pulsowało i wydawało pomruki. Zerknęło na mnie okiem z czarną obwódką i metalicznie rzekł:

- Odczep mnie.

Stałem pod żyrandolem początkowo dość obojętnie. Dopiero po chwili z ust mych wydobył się zwrot zaskoczenia:


Opis jest nie poklei. Ja to widzę tak: Mamy nicość a wśród nicość widać łańcuch do którego jest przykute coś czego nie potrafię sobie wyobrazić. Dopiero potem widzę faceta który patrzy. I dopiero później widać żyrandol. Co mi też nie daje żadnego punktu zaczepienia. Musisz konstruować opisy żeby czytelnik się nie gubił. I pamiętaj, najpierw widzimy światło później przestrzeń /duże otwarte pomieszczania, potem dopiero szczegóły.


Zacząłem się śmiać. Zawsze, gdy czuję się bezsilny, reaguję śmiechem. To jest silniejsze ode mnie. Należę do tych, którzy parskają śmiechem na pogrzebach


śmiechem, śmiechem powtórzenia. Dalej tez się śmiałem i śmiałem.


po obły kształt.


Nie pisz tak... No ja tego nie widzę, a co to za obły kształt? Z czym?


Upiła się i szczebiotała jak nastolatka. Czy wszystkie podpite kobiety zapominają o swym wieku i celulitisie!?


O innych rzeczach też zapominają. To akurat mi się podoba XD





No przeczytałem. Zgadzam się po cześć z Richem co do błędów. Ale uważam że to całkiem przyjemne opowiadanie chociaż nie przepadam za 1 osobą. Jestem ciekaw jak piszesz w 3. Moim zdaniem w narrację wplatasz trochę za dużo swojskich zwrotów. Drażni mnie to.

Dialogi są dobre, tam gdzie trzeba bawią. Jest bardzo dobrze pod tym względem, nikt nie jest sztywny. Osobiście uważam ze jednak troszkę przejaskrawiłeś postacie. Ale aż tak to nie bije.

No i ciut stereotypowe. Anioł stróż, z jajem... No sporo tego było.

Podobało mi się jeszcze zakończenie. Taka pozytywna puenta.



Pozdrawiam. Czekam na coś w 3 osobie :P
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

4
Ale Richard pojechał.



No i dobrze.



***



Co ty myślisz Anton, że polska literatura współczesna to jakaś obora?



Nie!



Polska literatura współczesna to kobieta. A ty ją właśnie... no... wiadomo.



W dobrej literaturze polskiej (do chrzanu z zachodnią) muszą zaistnieć dwie rzeczy:

a) Inwencja językowa.

b) Kreatywność intelektualna.



U ciebie "Antonie w wieku średnim" nie było ani tego, ani tego.



Jak to mówią Francuzi rozmiłowani w ekwilibrystycznych figlach - PARDON!



P.S.



"anton" to imię. A wszystkie imiona zaczynają się z dużej li...



***



(żartowałem :twisted:)



Podobało mi się jedno zdanie:



"Lubię myśleć myjąc zęby. Lubię planować dzień nad umywalką."



Lubię nie mieć do czynienia z takimi tekstami.



***



Czasami ojciec podkłada mi pod nos literaturę współczesną pisaną językiem (trzymajcie mnie) POTOCZNYM. "Powinieneś czytać takie rzeczy... No, Grzesiu, przeczytaj". Nie muszę mówić, że w tym samym czasie, uśmiechając się szeroko, macam pod biurkiem szufladę w poszukiwaniu ładnej, dwulufowej strzelby.



Pif-paf!



(Jeszcze się rusza).



Pif-Paf!

5
Serdeczne dzięki za poświęcony czas i weryfikacje.

Nie wiem czy na tym portalu można podważać głos krytyki? Nie wiem, ale spróbuje. Nie chodzi mi - Broń Boże - o obronę tekstu, proszę mi wierzyć.

O ile uwagi Kristophera przyjmuje z pokorą o tyle Richarda nie mogę. ( w znacznej części). Pachnie mi absolutnym czepialstwem i szpanem, tym bardziej, że częściowo nie dotyczy tekstu a autora ad personam, a tego synku drogi sobie nie życzę. A teraz szczegóły.



W jego wieku ludzie w miastach już nie żyją. A jeśli żyją to są zmarszczoną sklerozą w pampersach(...)

Nie żyją, tak? W porządku. W końcu, na każdego przychodzi czas. Poinformuje mnie łaskawie - ile on miał lat; bo nie wiem, czy to czasem nie ten z grona zapisanych w księdze Guinessa.

Informuję. 91. Tak, miał jakieś 91 lat







Mówi, że twój – wskazał na białą płachtę pod pachą. - Bimber mi kradł – powiedział przyczepiając krótki łańcuch do żyrandola. Wyszedł bez pożegnania. Może mruknął – Szczęść Boże - ale nie jestem pewien(...)

że co? Nic nie rozumiem. Dziadek, jak dziadek - stary człowiek. Do tego jeszcze schorowany. Ale, żeby schizofrenik?

Ej, ja też mam swój świat; każdy ma. Chłopie, grzecznie proszę - nie krzywdź tak swojego staruszka.






Nic nie rozumiem.Naprawdę))) Poczucia humoru recenzenta też nie))







było przykute moje białe, co kradło dziadkowi bimber(...)

Hę? Pies? Chomik? Kot? Mysz? Obca forma życia? Mam dalej wyliczać? Co to takiego?

Wybacz, ale komentuję w trakcie czytania.




To doczytaj miły krytyku i wszystko będzie jasne))) Mam nadzieję.







Dziwnie pulsowało i wydawało pomruki. Zerknęło na mnie okiem z czarną obwódką i metalicznie rzekł(...)

Jak można dziwnie pulsować? Wydawać pomruki - to i owszem. Ale, żeby dziwnie pulsować?

Ono - białe. On - (?)

Zerknęło - białe. Rzekł - (?)

Zmiana osoby? Zatem to ono, czy on?

Boże




Prawda. Dzięki szczere







No. Wujaszek mnie urządził – pogładziło się białe po zasinieniu pod okiem – odczep, bo nie mogę się zdematerializować – powiedział pewnym metalicznym głosem(...)

Znaczy się - przeleciał go?





Naprawdę ten fragment jest tak niezrozumiały? Naprawdę trzeba było go kopiować i piękne a pełne wyrafinowanego humoru pytanie zadawać. Naprawdę Krytyk Szanowny nie rozumie co znaczy " urządzić" wraz ze wskazaniem zasinienia pod okiem? Nigdy tego pan krytyk na własnej skórze nie przeżył?))) Zazdroszczę. To jeden z tych fragmentów, dowodzących w moim odczuciu o krytyce na siłę. Humor Krytyka fenomenalny. Ubawiłem się setnie





Ech... – Stał się(...)

Popatrz, jak to powinno wyglądać poprawnie.

Ech... – stał się(...)

Wszakże - niewiele, ale jednak dużo.






dzięki, racja święta







Wczoraj, kiedy trzasnęła drzwiami, też się śmiałem(...)

Bracie, czy aby ten wujaszek jest jakiś dziwny? Po przeczytaniu tego fragmentu dochodzę do wniosku, że wuj wcale się nie pojawił, białego (czy jak mu tam) wcale nie ma, a bohater - on dopiero jest schizofrenikiem. Postrzega świat inaczej. Widzi to, czego nie ma.

Słowa trzasnęła drzwiami wywołały u mnie takie spostrzeżenie. Nie wiadomo - kto trzasnął tymi drzwiami.




i znów na siłę Panie Scott, oj jak na siłę. Po co? Przecież to jasne, o ile się czyta ze zrozumieniem.







A teraz fragment, który tekstu nie dotyczy.



Powiedzieć Ci co niedługo się wydarzy?

Minie kilka dni. Ja zapomnę o Tobie, a Ty o mnie. Będziemy żyć jak zawsze - ja w swoim świecie, a Ty... (może jakaś podpowiedź?)






Jasnowidz? Napewno jasnowidz. Tylko po co takie ( nieco chamskie) bajerki pod tekstem?



albo to



Przedstawiłeś się - jak miło!

Piszesz, że nie masz zainteresowań. To widać! Widać! Widać!




Chłopcze drogi. Naprawdę staram się być grzeczny, ale powstrzymaj się z tego typu chamowem. Nie życzę sobie wycieczek osobistych. Krytykuj tekst. Niech Twoja krytyka będzie ostra jak czuszka, ale ostrość da się oddzielić od prymitywnego chamstwa.





Szlag mnie trafia jak myślę sobie, że byłem takim cholernym geniuszem i nie przykładałem się do nauki języka polskiego za czasów p. Kluk.

Genialna kobieta.

Owszem. O swoim talencie (?) dowiedziałem się dosyć późno - rozgrzeszenie
!



Richardzie! to wyżej skopiowałem próbując zrozumieć jak ten fragment znakomitej recenzji ma się do mojego tekstu.Mógłbym sobie pofolgować pod takimi fragmentami, ale sobie powiedzialem: Antonku grzecznie.







anton, albo bierzesz się do roboty i solidnie, ale to solidnie zapier..., albo poddajesz się tu i teraz.

Wybór należy do Ciebie.




że słucham?))))))



Przepraszam, jeżeli gdzie uraziłem Richardzie, zależy mi cholernie na wypunktowaniu błędów. Jestem tu nowy, a przyszedłem, żeby nie być chwalonym, a czegoś się nauczyć. Jednak jakoś na prymitywne, szpanerskie i chamskie sformułowania " czuły" jestem i dobrze mi z tym. Może imponują panienkom, ale nie mnie. Za stracony czas przy lekturze dziekuje.

Pozdrawiam



Ps. Naprawdę starałem się reagować najgrzeczniej jak potrafie.

6


Stanowisko jakie przyjąłeś w swojej ripoście na moją krytykę jest jak najbardziej uzasadnione. Masz święte prawo bronić swojego tekstu. Każdy ma prawo. Tak jak bronisz swojej żony (może w znacznie większym stopniu), tak broń swojego tekstu. A może mam to cofnąć. Znowu uraziłem Twoją skromną (dodam nadpobudliwą osóbkę).



Richard Scott to paranoik; nerwus; psychopata; schizofrenik; demon zła.

Pod wszystkim tym się podpisuje.



Jedno zaobserwowałem - nie chcesz, żebym oceniał Twoje prace.

Informuję - nie będę. Nie grzeszę urodą. Moje teksty też nie są wspaniałe.

Chcesz zostać pisarzem?

Przygotuj się na solidną krytykę.

Na samym początku, ktoś rozebrał mój tekst na czynniki pierwsze. Okazało się, że to totalna porażka; tragedia. Wtedy powiedziałem sobie: zobaczysz, napiszę coś co spowoduje, że włosy staną Ci dęba.

Nie uczyniłem tego. Ale uczynię. Pewnego dnia spojrzę na siebie w lustrze i będę wiedział, że ten, którego widzę to Richard Scott - pisarz i sadysta.



Może Cię uraziłem. Jeżeli tak to serdecznie przepraszam.

Uosabiasz bohaterów ze swoimi bliskimi?

źle robisz!

A jeśli ktoś powie o bohaterce, że zachowuje się jak prostytutka? Co wtedy? Nie będzie Ci żal? Dlatego twórz nieistniejące postaci. Kreuj ich indywidualne osobowości.



żegnaj. Po raz wtóry żegnaj.
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

7
Do cholery! Jasno napisałem, że nie bronię tekstu. Chcę krytyki. Ba i to Twojej jeżeli tylko zechcesz poświęcić swój cenny czas.

Zareagowałem tylko na krytykę absolutnie nie związaną z tekstem i co jeszcze raz napiszę, komentarz wydał mi się - mówiąc delikatnie - niegrzeczny. Nap...j w wady tekstu ile wlezie a ja będę dziękował, bo po to wysyłam, ba i wdzięczny będę, ale niech koment dotyczy tekstu a nie autora))). myśle, że tak to powinno wyglądać.

że nie piszesz wspaniałych tekstów? Wiem. Przeczytałem.

Stwierdzenia o nadpobudliwej osóbce nie będę komentował ( chyba zbędne prawda?))))))).

I nie uraziłeś mnie, więc nie masz za co przepraszać. ))

Poniekąd Twój komentarz wydał mi się błyskotliwy, tak, ale jednak pewne stwierdzenia, tak uważam, były nieprzemyślane ( delikatnie mówiąc). Bywa, zostańmy przy swoim.

Dzięki. Po raz wtóry dzięki za poświęcony czas.

Acha ... i na psychopatę to jakoś nie wyglądasz, na demona tym bardziej. Przykro.

Pozdrawiam

8


Przyjacielu, jestem jaki jestem; nie zmienisz tego.



Przeto uczyńmy jeden polubowny i jakże potrzebny krok. Zakop topór wojenny. Zakończmy jeno ten wątek. Dosyć spamu; dosyć, dosyć i raz jeszcze dosyć.



Zegnaj. Zegnaj po raz czwarty.
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

9
Hmm, tak się przyglądam tej rozmowie i zastanawiam się czy coś uczynić.

Lepiej, by było żebym tego nie robił.

Tak więc zgoda panowie.

Tak jest - zgoda. A Bóg wtedy rękę poda.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

11
Zmarszczoną sklerozą w pampersach?

Boże, bardziej chybionej przenośni moje oko chyba nie widziało.


A mnie się to podoba. Fakt, nie zaskoczyłam od razu, ale reakcją był uśmiech.


śmiech mój był taki niekompletny niczym uzębienie.
Niezłe, ale pokraczne. Wywaliłabym "taki"... No nie wiem, mógłbyś podłubać przy tym zdaniu.


dykcja improwizowała mowę
To mi się z kolei nie podoba. Jakieś takie drętwe.


No normalnie, się siedzisz, patrzysz sobie, na co chcesz, patrzysz, a jak chcesz to się pasiesz.
Wiem, że to kwestia pijanego faceta, ale trudno doczytać się sensu. Nie podoba mi się.


Trud myślenia zakłócał upał i śpiew jakiejś kobiety
To też brzydkie.



Ale to:
Lubię planować dzień nad umywalką.
jest zarąbiste.



Szkoda, że nie ma fabuły. Tak naprawdę opowiadanie jest przegadane. Zamieniłabym część dialogów na zwykły opis narracyjny. No nie wiem, z jednej strony pomysł sympatyczny i niebanalny... Ale tak właściwie, to jest... o niczym. Szkoda, podoba mi się Twój styl i poczucie humoru. Jest kilka baboli, ale jestem pewna, że nauczysz się je omijać. Momentami zdania mają dziwną konstrukcję - czasem coś zgrzytnie. Ogólnie mówiąc jest ok, ale bez jaj. Brakuje pazura i już.



Nie myślałeś, o napisaniu czegoś żwawszego?
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron