2
Powiedzmy, że jest to znak rozpoznawczy. Poza tym jak to jest: wychodzi w jednym czasie trzydzieści książek o jakiejś tematyce, a jednak wybieramy z nich jedną, którą warto przeczytać lub chcielibyśmy przeczytać drugi raz?

Gdyby wszyscy pisali podobnie to w sumie bez różnicy czyją książkę wezmę i tak na jedno wychodzi. A tak jeżeli lubię styl jakiegoś autora, to rozpoznam go zawsze i wszędzie.

Jeżeli nie chcesz być jednym z wielu, ale "jedynym wyjątkowym" to musisz się czymś wyróżniać od reszty. Tyle.

3
Pytam dlatego, że forma, styl, którego tak szukamy, bywa często głównym krytycznym "nie" przy ocenie.

Trudno wymyślić dziś coś nowego. Nie tylko w literaturze. Częste i mozolne poszukiwanie własnego stylu i oryginalności może właśnie na tym się tylko skonczyć. Na tylko oryginalności i, na tylko, formie.

Sam kombinuję, szukam, czytam i doszedłem do wniosku, że własny styl musi pojawić się sam. Za pomocą abrakadabry. Wiele jednak pisań musi to poprzedzać. Praktyka, szczerość równa się styl. Mylę się? Nic na siłę, prawda?
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

4
Obawiam się, że nie ma czegoś takiego jak "poszukiwanie własnego stylu".



Indywidualny styl istnieje w człowieku od zawsze i ujawnia się w sztuce samoistnie. Jedynym warunkiem, jaki artysta musi spełnić, jest panowanie nad wszystkimi środkami formalnymi danego rzemiosła. Gdy rzemiosło jest optymalne, wtedy styl ma warunki, by się charakterystycznie wyeksponować.



Znamienną rzeczą jest fakt, że artysta nie widzi swojego stylu w trakcie tworzenia.



Zastanawianie się nad stylem, płoszy twój styl.



Barometrem jest uczucie samorealizacji. Jeśli nie czujesz pełnej samorealizacji w trakcie tworzenia, to znaczy, że nie stwarzasz warunków, by twój styl mógł się wyeksponować.



Czujesz zawód w trakcie pisania - twój styl jest bardzo daleko.

Czujesz dyskomfort estetyczny w trakcie pisania - twój styl jest bardzo daleko.

Czujesz nieszczerość w trakcie pisania - twój styl jest bardzo daleko.

Czujesz, że popełniasz błędy formalne w trakcie pisania - twój styl jest bardzo daleko.

Czujesz zażenowanie własną twórczością podczas pisania - twój styl jest bardzo daleko.

Czujesz nudę podczas pisania - twój styl jest baaaaaaaaardzo daleko.

5
Epejos22, jak tu się z Tobą nie zgodzić :D

Nigdy nie szukałem stylu, jeśli już go posiadam, to raczej on znalazł mnie.

6
Swój własny styl jest bardzo ważny. Dzięki niemu się wyróżniamy. Osoby które go nie mają można powiedzieć że nie mają żadnego gustu, nie są sobą

7
A brak stylu nie moze być stylem? Wyróżnianie się jest ważne, ale czy najważniejsze? Dobry tekst sam sie obroni bez pomocy stylu. Pomysł? Ciekawa historia? Wydarzenie?
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

8
A co robisz, gdy kupujesz książkę? Bo ja otwieram ją gdzieś w środku i czytam fragment. Nie koniecznie jest on akurat o jakimś ciekawym wydarzeniu. Jeśli widzę, że opis, na przykład mroźnej, zimowej nocy jest interesujący, kupuję.



Liczy się jedno i drugie. Poczytaj sobie opowiadania pisane przez jedenastolatki na blogach. Co z tego, ze mają ciekawe pomysły, skoro styl nie zachęca do czytania. O gramatyce już nie wspomnę...

9
Ja zaczynam książkę od początku. Książka to przygoda. Czy bedzie do opowiedzenia znajomym, czy nie, to przygoda. Oczywiście, ze liczy sie i to i to, ale gdybym miał wybrać, co jest ważniejsze dla mnie, wybrałbym sens, historię, ową przygodę, dopiero potem (bardzo blisko) sposób jej opowiadania.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

10
a ja na odwrót. myślę, że najfajniejszy pomysł może zostać pogrzebany fatalnym wykonaniem, za to dobry styl może podnieść wartość banalnego tematu. albo inaczej: wyobraź sobie, że dostojewski i pan kazio z cyprzanowic piszą - każdy osobno - opowiadanie na ten sam temat (mniej więcej). więc niby to samo, ale jedno będzie się czytało z pewnością lepiej.



i nie wiem, czy w ogóle zachodzi takie zjawisko, jak brak stylu. jakiś styl jest zawsze: tylko czasem dobry, a czasem fatalny. z biegem czas ten styl dobry lub zły przekształca się w styl WłASNY.
"każdy ma u mnie szansę - to naprawdę nie moja wina, że tak wielu ją marnuje"



Obrazek

11
Zgadzam się z żulią. Oczywiście najlepiej jest czytać książki o mega ciekawej fabule, napisane w rewelacyjnym stylu literackim. Ale z dwójki: interesująca fabuła- kiepski styl i kiepska fabuła- interesujący styl, wybieram opcję nr 2. Nasunął mi się akurat przykład ciekawej tematyki, a nieciekawego stylu- "Angielski pacjent" M. Ondaatje.
"Nie wiem, co to poezja,

jest w niej coś z laski Mojżesza:

strumień dobędzie ze skały,

umie zabijać i wskrzeszać."

W.B.

12
Styl jest ważny. Nie jego poszukiwanie. Styl posiadasz w sobie. Jest on częścią ciebie, twojej egzystencji : doświadczeń, przeżyć, uczuć, wiedzy. Jest to kumulacja formy myślowej na papierze. Ty go już masz. Musisz tylko dać się mu porwać, zniewolić i pokochać. Zrozumieć.





Tak więc nie szukaj stylu, tylko go kosztuj!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

13
Styl, fabuła i świat (czyli głównie postacie) to trzy czynniki, które składają się na książkę. Bez stylu nie ma dzieła. Przeczytaj na przykład dowolną książkę ze świata Dysku, bo tam widać to bardzo wyraźnie - bez postaci nie ma stylu, bez fabuły nie ma postaci, a bez stylu - przyjemności dla czytelnika.



Uważam jednak, że nie ma czegoś takiego jak własny styl w dosłownym znaczeniu tychże słów. Nawet jeżeli jakiś autor ma tendencję do używania charakterystycznych porównań i środków stylistycznych, tworzy wyraziste postacie i posiada wszystko inne, co składa się na "styl", każda jego książka jest inna. Nie ma tych samych dowcipów, tych samych zdań, dlatego rozróżniamy słabsze i lepsze książki z cyklów.



Zauważyłem też, że sam styl pisarski wpływa także na ocenę fabuły - to, czy jakaś historia nam zasmakuje, zależy od nastroju, jaki wytworzy autor. Wszakże pomimo, że teoretycznie pasztet z kaczki smakuje tak samo wszędzie, ale jedzony na kanapie przed telewizorem robi nieco mniejsze wrażenie niż podany na złotym półmisku przy dźwiękach muzyki klasycznej.

14
Pamiętając jednocześnie o szyku zdania, interpunkcji, ortach, budowaniu nastroju, gradacji, zawiązaniu fabuły, trafnym nazywaniu postaci, prawdzie w dialogach (nigdy nie wiedziałem, co to znaczy i nigdy, pytając, nie uzyskałem na nie odpowiedzi...)... oj. Trudno napisać cokolwiek ciekawego, nie mówiac już o abrakadabrze stylu...

Dodane po 2 minutach:

Mój powyższy wpis był do postu Martiniusa...
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

15
Kanadyjczyk pisze:prawdzie w dialogach
Pytałeś nie tam, gdzie trzeba :D


Kanadyjczyk pisze:Pamiętając jednocześnie o szyku zdania, interpunkcji, ortach, budowaniu nastroju, gradacji, zawiązaniu fabuły, trafnym nazywaniu postaci,


Tylko dwie z tych rzeczy to styl (chyba, że pomyliłeś pojecia styl i stylistyka).



Budowanie nastroju to kwestia wyboru. Albo powiesz, że placek jest naleśnikowy, albo że nalesnik jest plackowaty... Kwestia stylu właśnie. Zawiązanie fabuły, to albo że placek jest z drzemem, albo to tortilla :D

Taki jest styl. Pozostałe czynniki są wyuczone, lub nieustannie się ich uczymy...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron