W mroku nocy (horror nadnatural - kolejny fragment)

1
Poczuł, że ziemia wiruje. Coś, albo ktoś uniósł go wysoko. Wiatr we włosach przyjemnie chłodził. Za chwile widział, że spada w noc, w tunel śmiertelnej czerni. Upadł na zimną posadzkę. Ciężko oddychał. Bał się podnieść wzrok, zobaczyć gdzie się znajduje. Leżał tak sam nie wiedząc ile czasu minęło. W końcu zdecydował się podnieść. Był w jakiś lochach? Nie. Kraty w drzwiach i oknach. Brudny materac. Drewniany stół i ryczka do siedzenia. Kawałek pomieszczenia zasłoniętego wyblakłą zasłoną, a za nią ubikacja z sedesem i umywalką. Na suficie jedna naga żarówka dawała światło całemu pomieszczeniu.

Nie możliwe. Był w więzieniu. Zbliżył się do krat. Słyszał krzyki, przekleństwa i uderzenia w kratę.

Próbował zawołać kogoś, ale nikt mu nie odpowiedział. Usiadł więc na materacu. Szara podrapana ściana była w pewnym sensie żywa. Chodziło po niej kilka stworzeń. Gdzieś nad oknem zauważył pajęczynę i pająka czekającego na swoją zdobycz.

W końcu usłyszał kroki. Poderwał się do krat.

- Hej, jest tam kto? Pomocy! - zawołał

Stanął przed nim rosły gość w mundurze. Uśmiech zdradzał pogardę i przeświadczenie wyższości.

- To jakaś kosmiczna pomyłka. Wypuście mnie – zaczął tłumaczyć Maciej.

- Kosmiczna? - zaśmiał się strażnik – Kosmonauto, zejdź na ziemie i mnie nie wkurwiaj.

- Ale ja jestem księdzem.

- A ja panem bogiem – strażnik uderzył w kratę pałą.

- Ale to prawda.

Strażnik pogroził palcem.

- Uważaj młodzik, bo jak się wkurwię i wejdę tam, to tak ci przypierdolę, a na koniec oddam cię chłopakom z 4. Oni lubią takich przystojniaczków - wystawił zęby – Walić w dupę.

Maciej odsunął się od kraty. Usiadł z powrotem na materac i schował twarz w dłonie. Modlił się, żeby to był tylko koszmar.

Po dłuższej chwili strażnik wrócił. Maciej wstał, ale nie zbliżył się do krat. Mężczyzna otworzył je i chwycił go za ubranie pociągnął na zewnątrz.

- Choć tu gnojku. Poznam cię z panem wężem.

Cokolwiek to znaczyło nie miał na to ochoty. Strażnik bił go gdy szli ciemnym korytarzem, to w nogi, to znów w plecy. Zataczał się, z bólu nie mogąc chodzić. Przewrócił się na coś ostrego i przeciął sobie dłoń.

- Zostaw mnie! - krzyczał do strażnika, ale ten jakby nie słyszał.

- No skamlaj! Chcę słyszeć jak skamlesz! Psie!

Kolejny upadek i przecięta warga. Z bólu zaczęła lecieć mu krew z nosa. Ile jeszcze może znieść. Dokąd prowadzi ten ciemny korytarz?

W końcu dotarli do mosiężnych drzwi. Strażnik otworzył je i wrzucił tam Macieja. Ciemność, znów ciemność, która doprowadzała do szału. Usłyszał szum i nagle woda z impetem uderzyła go w twarz. światło zostało zapalone. Oślepiające i wydzierające resztki rozumu. Katorga. Chciał umrzeć, tu teraz. Już nic nie miało znaczenia. Przewrócił się.

- Wstawaj pojebany gnojku! Wstawaj!

- Nie, już dość! Nie chce więcej! Stracił przytomność.

Obudziła go czyjaś obecność. Znów był w celi.

- Czy wiesz czym jest dla nas samotność? - usłyszał znajomy głos.

- Nie.

- Czy chcesz wiedzieć? - to wampir wrócił

- Nie. Błagam, już nie.

- Tak łatwo się poddajesz?

- Nie rozumiem czemu mnie katujesz.

- Przecież chciałeś poczuć to co my. Cmentarz, to miejsce naszych narodzin dla świata mroku. Pustynia i pragnienie – nasze pragnienie krwi. Zatracamy się w niej. Więzienie, to nasze ciała, w których ktoś podstępnie umieścił nasze dusze. Wiesz czym jest samotność dla wampira.

- Błagam, nie.

Poczuł jego oddech na policzku.

- Wciąż uważasz, że jesteśmy złem? Sami winni tego czym jesteśmy?

- Nie, błagam, nie.

- Chcesz uwolnić Wiki, ale jak?

- Nie wiem.

- Chcesz, bym cię tu zostawił?

- Nie, proszę, nie. Uwolnij mnie.

- Uwolnij?

- Tak, proszę. - był zlany potem, słyszał bicie własnego serca.

Zdał sobie sprawę, że wciąż ma zamknięte oczy. Bał się je otworzyć, bał się światła.

- Jesteśmy pionkami w grze tych co nas stworzyli. Czy to Bóg? Czy Diabeł? Każdego przeklinam, każdego dnia. Chcesz mi pomóc? Zostaw Wiki w spokoju.

Zaciskał powieki bojąc się, że przypadkiem je otworzy.

- Słyszysz księże?

- Tak, słyszę.

- Zostaw Wiki. Inaczej zamknę cię w tym świecie, na wieki.

- Proszę, nie.

- Spójrz na mnie.

- Nie – kiwał przecząco głową.

- Spójrz – wampir nie odpuszczał.

- Proszę, nie chcę.

- Spójrz! - chwycił go za gardło i przycisnął.

Maciej otworzył oczy.

To co zobaczył... Czerwone oczy z przekrwionymi białkami. Zęby wampira i twarz trupa. Zgniłego, rozkładającego się trupa. Z przegniłych ust spływała zielona ślina wprost na niego. Policzki wampira były pozbawione pewnych fragmentów. Zwisające mięso odsłoniło kość policzkową. A zapach rozkładu wdzierał się w nozdrza i palił oczy. Jego oddech był zgniły, a dłonie, które trzymały go teraz za gardło, nie miały już skóry, jedynie ślady zgniłego mięsa i kości. Zostały jedynie długie paznokcie. Wyglądało to jak z koszmarnego filmu.

- Boże! - wydusił Maciej.

- Wrócę jeśli spróbujesz jej pomóc.

Wampir puścił go i zapanowała ciemność. Ciężko oddychał, oblany potem, w myślach modlił się.

- Księże.

Usłyszał. Serce znów przyśpieszyło.

- Księże!

Aż podskoczył i otworzył oczy. Był... Gdzie? Nie mógł poznać miejsca. A tak. W konfesjonale.

Patrzył na niego kościelny.

- Księże. Czy coś się stało? - zapytał kościelny.

- Nie – poczuł ulgę, że znów jest w swoim świecie – Czy on tam jest?

- Kto?

- Ten, który się u mnie spowiadał.

- Nikogo nie ma. Muszę zamknąć kościół.

- Już dobrze, dobrze – wstał, nogi miał jak z waty, bał się zajrzeć za kratki.

Wyszedł z konfesjonału. Pragnął jednego, znaleźć się w swoim pokoju. Nic więcej.



***



Wstała trochę onieśmielona tym gdzie była. Wracała myślami do wczorajszego wieczoru i świadomość z kim rozmawiała trochę obezwładniła jej umysł. No cóż, trzeba podnieść się z kolan i ruszyć dalej.

Polując tej nocy nie poczuła w tym żadnej emocji, namiętności jaka towarzyszy Wampirowi. Różnica polegała jedynie na pięknym otoczeniu. Góry, zieleń i to powietrze, które delikatnie dotykało jej twarz. Mogłaby dziś nie polować, tylko wpatrywać się w domy gdzieś w oddali na pustkowiu pokrytym różnokolorowymi polami. światła w ich oknach przyciągały i kusiły, by zajrzeć kto w nich mieszka. Ta dziwna ciekawość sprawiła, że po drugiej ofierze postanowiła podejść do jednego takiego domu. Był wybudowany wysoko w górach, w ustronnym miejscu, pośród dzikiej natury. Czerwony spadzisty dach jak neon odróżniał się wśród zielonych traw i żółtych pól. ściany miał żółte. Dwa balkony, jeden większy, drugi mniejszy. Piętrowy budynek wcale nie wyglądał na taki duży z daleka jaki naprawdę był, gdy podeszło się bliżej. Na dachy były trzy małe okna. To przez nie chciała zajrzeć do środka. Jednak były zasłonięte białymi żaluzjami. Postanowiła wejść przez balkon. Pięknie zdobiona balustrada przyciągała wzrok. Balkon był otwarty. W środku panował półmrok. Weszła do pustego pomieszczenia. Zobaczyła duże małżeńskie łóżko z białą pościelą. Dwa stoliki po obu jego stronach. Po przeciwnej stronie okna stała szafa lustrzana, rozsuwana, a naprzeciw łóżka niewielka nocna szafka z dużą ilością kobiecych kosmetyków. Dywan miękki przyciągał wzrok i zapraszał do położenia się na nim. Miał długie włosie w kolorze kremowym. Uchyliła drzwi, by zajrzeć na korytarz. Nikogo nie było. Na piętrze były jeszcze trzy pokoje, ale nie chciała do nich zaglądać. Jej uwagę przykuł głos ludzi w dolnej części budynku. Dwoje młodych ludzi. Kobieta i mężczyzna. Namiętna rozmowa. Minęła kolejne trzy pokoje cicho skradając się po brązowej posadce do schodów. ściany pokryte były pomarańczową tapetą. Powoli schodziła po schodach. Schody prowadziły do dużego salonu z kominkiem po wschodniej stronie budynku i tapczanem na środku pokoju. ściany ozdobione były obrazami i zdjęciami ludzi, których ta dwójka musiała dobrze znać. Po zachodniej stronie pokoju stał fortepian, piękny czarny Steinway z otwartą nakrywą. Przed nim stało krzesło pokryte brązową skórą. Miała ochotę zbliżyć się do niego i dotknąć jego klawiszy. Powstrzymała się jednak. Oglądała resztę pokoju. Nie było tu dywanu jedynie brązowy parkiet. Stała też meblościanka z książkami, wierzą Hi Fi i wielki telewizor przymocowany do ściany. Para młodych ludzi siedziała na tapczanie przed szklanym stolikiem. Pili czerwone wino i szeptali sobie czułe słowa. W końcu wstali. Musiała ukryć się za fortepianem. Młoda para powoli weszła po schodach kierując się w stronę sypialni.

Została sama. Usiadła na tapczanie gdzie siedziała parka. Czuła wciąż ich ciepło na delikatnym poszyciu tapczana. Miała przed sobą obraz Michelangelo przedstawiający stworzenie Adama. Czy Bóg stworzył wampiry, czy stwarzając świat myślał o nich? Czy faktycznie jest demonem, wcieleniem zła, dzieckiem szatana? Tak bardzo chciała cofnąć czas. Jej ludzka dusza cierpiała katusze i nikt nie mógł jej teraz pomóc. Nikt. Najgorsze było to, że sama w jakiś sposób przyczyniła się do tego kim teraz była. Kiedyś marzyła o tym, by być taka jak opisywano wampiry. Książki Rice, Stokera, czy filmy, były jak mantra. Wciągały ją, obłędnie. A teraz ta mantra stała się przekleństwem, wieczną udręką. Co może wiedzieć śmiertelny o duszy wampira? Jego ciągłym zmaganiu się z pragnieniem krwi. Jaka ekstaza gdy w końcu poczuje jej rozkoszny smak. Rozkosz okupiona śmiercią. Przeklęty wampir, przeklęta krew. I ta samotność. Jak Simon mógł tak długo żyć sam? Z myślą, że gdyby stworzył towarzysza życia, przeklął by go na wieki. To obłęd. Nie dziwi się, że przodkowie zasnęli wiecznym snem potępionych. Cóż można zrobić wobec tego makabrycznego wręcz istnienia wśród śmiertelnych, którzy są jedynie pokarmem? Cokolwiek by zrobiła będzie grzechem wobec duszy. Egzorcyzmy. Złudna nadzieja. Według Simona, nie jest szatanem, nie jest opętana. Więc, jak mogą pomóc? Dotykała mebli śmiertelników, chodząc po pokoju. Straciła to wszystko. Utraciła na zawsze zdolność kochania, założenia rodziny, posiadania tego wszystkiego do czego każdy człowiek został stworzony.

Czuła, że odpływa poza tą rzeczywistość w jakiej obecnie była. Przymknęła oczy by móc poczuć ją całą sobą.

Stary cmentarz, który dobrze znała. Dziesięć lat chodziła tu, zapalając znicze. Grób. Szary kamień zdradzał swój wiek. Czarny napis: "Kochająca matka", wywoływał w niej dreszcz. Czemu ją zostawiła, czemu nie chciała zabrać ze sobą, do świata, w którym były by razem na wieki? Cichy powiew wiatru i stukanie gałęzi. Jesień była przerażająca w tym miejscu. Co można oczekiwać po miejscu, gdzie mieszkańcami są jedynie zgniłe ciała zmarłych. Nigdy nie rozumiała sensu chodzenia w to miejsce. Czym jest? Zimnym pokładem ludzkiej rozpaczy i śmierci, której ona nigdy nie zazna. Pamiętała jej dotyk. Ciepły i bezpieczny. Ręka, która poprawiała jej zawsze potarganą fryzurę. Pocałunek, czuły dotyk matczynej miłości.

Otworzyła oczy. Zmusiła się do tego. Nie chciała dalej wspominać bólu istnienia bez niej. Patrzyła znów na obraz Michelangelo. Znów ten sam. Nic się nie zmienił. Nie poruszył się ani na milimetr. Gdyby tylko mogła być jak dawniej zwykłym śmiertelnikiem.
Do usług



Agnieszka

2
Dlatego tu nie komentuję utworów :D bo,jak zobaczę za moment co napiszą inni to mi będzie głupio,że nic nie powiedziałem mądrego :)



Mogę powiedzieć za to o odczuciach.Jak zwykły czytelnik,a to ważniejsze niż opinia krytyka.Chyba...

No,więc praca ta nie wzbudziła we mnie większych emocji.Historia,jak historia. Rzecz gustu oczywiście :)

3
Ojej.

Chaos, wielki Chaos. Czeka Cię praca nad opisami. Galopujesz krótkimi zdaniami od samego początku, wprowadzając zamęt i dezorientację. Całe akapity można przeskakiwać w parę sekund, wyłapując tylko pojedyncze słowa.

Dialog ze strażnikiem to chyba jedyny jasny punkt tego opowiadania.

Potem ni stąd ni zowąd pojawia się wampir i można zacząć zgrzytać zębami. Nuda, nuda, bardziej oklepanych fraz chyba nie dało się wymyślić :)

Chaos rośnie w siłę z każdym zdaniem, w dodatku przeplatany nieznośnym patosem. Przykład:


- Nie, już dość! Nie chce więcej! Stracił przytomność.

Obudziła go czyjaś obecność. Znów był w celi.

- Czy wiesz czym jest dla nas samotność? - usłyszał znajomy głos.

- Nie.

- Czy chcesz wiedzieć? - to wampir wrócił

- Nie. Błagam, już nie.


Przysłowiowe WTF? :)



Drugi fragment spokojniejszy, ale nie mniej nudny i oklepany. Anne Rice wisi nad każdym zdaniem.



Brakuje przede wszystkim oryginalnego pomysłu i pisarskiej wprawy. Pierwsze musi przyjść samo, drugie trzeba zapewne wyrobić. Wszystko przed Tobą.


No cóż, trzeba podnieść się z kolan i ruszyć dalej.
Zdanie ładne i adekwatne.



Pozdrawiam,
- I`d much rather be happy than right any day.

- And are you?

- Ah, no.

5
O.O

O co chodzi?

Chaos. Nic nie zrozumiałem.

Mgliste. Bardzo mgliste.

Porąbane opisy. Akcja skacze jak głupia. Nie idzie sobie nic wyobrazić.

Niezbyt realistyczna rozmowa ze strażnikiem, zły zapis dialogów. Oklepane wampiry.

Cóż. za krótkie, za krótkie.

Dopracuj opisy i zapanuj nad budową tekstu, bo na razie, naprawdę, ciężko się to czyta.
Are you man enough to hold the gun?

6
Nie wypisuję przecinków, bom leniwa ale są braki w tym zakresie :)

- To jakaś kosmiczna pomyłka. Wypuście mnie – zaczął tłumaczyć Maciej.

- Kosmiczna? - zaśmiał się strażnik – Kosmonauto, zejdź na ziemie i mnie nie wkurwiaj.

- Ale ja jestem księdzem.

- A ja panem bogiem – strażnik uderzył w kratę pałą.
pierwszy dialog, który u ciebie czytam i właściwie mi się podoba ale cały fragment przed tym nie bałdzo ;/


Usiadł z powrotem na materac
na kim? czym? na materacu


Mężczyzna otworzył je i chwycił go za ubranie pociągnął na zewnątrz.
O_o


- Choć tu gnojku. Poznam cię z panem wężem.
O_o nie wierzę!


- Nie, już dość! Nie chce więcej! Stracił przytomność.
??


- Czy chcesz wiedzieć? - to wampir wrócił
Kropka na końcu i To z dużej, choć bez to będzie lepiej. <masz zły zapis dialogów>


Przecież chciałeś poczuć to co my. Cmentarz, to miejsce naszych narodzin dla świata mroku. Pustynia i pragnienie – nasze pragnienie krwi. Zatracamy się w niej. Więzienie, to nasze ciała, w których ktoś podstępnie umieścił nasze dusze. Wiesz czym jest samotność dla wampira.
uuuu, mdli :/


Każdego przeklinam, każdego dnia.
<tarza się po ziemi ze śmiechu> No nie, dooobre <ciągle chichocze>


Zęby wampira i twarz trupa. Zgniłego, rozkładającego się trupa. Z przegniłych ust spływała zielona ślina wprost na niego.
no...



a dalej:
jedynie ślady zgniłego mięsa i kości. Zostały jedynie długie paznokcie.
już nie mówiąc o tym że mięso i "zgniły"/"przegniły" występują w tym akapicie z 8 razy :P


Wstała trochę onieśmielona tym gdzie była. Wracała myślami do wczorajszego wieczoru i świadomość z kim rozmawiała trochę obezwładniła jej umysł.
eh eh, zuo


które delikatnie dotykało jej twarz.


kogo? czego dotykało? twarzy!



<przysypia na opisie domów...>


do schodów. ściany pokryte były pomarańczową tapetą. Powoli schodziła po schodach. Schody prowadziły do

Czuła wciąż ich ciepło na delikatnym poszyciu tapczana.
jakieś problemy z odmianą :/ tapczanu!


Kiedyś marzyła o tym, by być taka jak opisywano wampiry.
tu też śmierdzi.


Jego ciągłym zmaganiu się z pragnieniem krwi. Jaka ekstaza gdy w końcu poczuje jej rozkoszny smak.
dzikie przejście, nie pierwsze :P


Przeklęty wampir, przeklęta krew.
mam wrażenia deja vu O_O


którym były by razem na wieki?
nie do końca pewna jestem ale "byłyby" napisałabym o tak właśnie :)



Ogólnie zostaje przy swoim stanowisku, że dialogi są suche <poza wymienionym na początku wyjątkiem>. Interpunkcja jakaś pokrętna a jak ja widzę, że pokrętna -> to zuo!

Zły zapis dialogów. Błędy logiczne!

Powtórzenia - pełno! O_o wampir, zgniły, krew, zapach, dom, schody... <zapędziła się>.

Poza tym ciągle te same problemy. Ci bohaterowie ciągle przeżywają i użalają się nad sobą. Czytam i mam wrażenie, że ciągle o tym samym. Przemyślenia<taaak, ciągle i w kółko> a nawet dialogi wyglądają tak samo:

- Zostaw ją, bo cię stuknę

- Chcę jej pomóc

- To ją zostaw. Wiesz czym jest samotność dla wampira?

- Nie! Chcę jej pomóc! Ale nie rób mi buby!



To tak w skrócie.

W ogóle przeczytałam już 3 części a tu:

1) akcja się nigdzie z punktu startowego nie rusza

2) nudzą mnie te koliste przemyślenia

3) mam wrażenie, że czytam ciągle to samo tylko inaczej napisane <a właściwie nie zupełnie inaczej, bo podobnie>



Chaos to jest mało powiedziane, Test O_o

Ogólnie jestem na NIE. Może i szalone trzynastolatki to rusza ale dla mnie niedopracowane do bólu a fabuła nudna jak kolacja u babci, kiedy siedzę w białej koszuli zapiętej pod szyje i udaję grzeczną wnuczkę :/ Wampiry już były a tu ani nic nowego ani ciekawego. Rusz to trochę i koniecznie popracuj nad stylem O_o



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”