Jak wzbudzić strach w odbiorcy. Nie pytam, tylko chcę podać temat do dyskusji. Na początku zaznaczę, że chodzi mi o strach wywołany irracjonalnymi elementami, strach w rozumieniu horroru, a nie np. przerażenie siedzącego w okopach żołnierza.
Nie jestem jakimś znawcą horrorów książkowych czy filmowych, jednak na „przerażanie” mam swoje poglądy i tezy.
Jedną z konwencji horroru są potwory. Nie duchy, tylko istoty z krwi i kości. Jeśli chcemy kogoś nastraszyć, to potwór jest najbardziej chybionym pomysłem. Ludzie nie boją się besti, nawet jeśli wyglądają jak najstraszniej. Gdyby żyły wilkołaki czy bazyliszki, pokazywano by je dzieciom w zoo, polowano by na nie, a naukowcy wytłumaczyliby ich istnienie.
Inną rzeczą są duchy. To już lepszy wybór. Ludzie boja się duchów, bo czują, że żaden jajogłowy logicznie nie wytłumaczy ich egzystencji. Dalej, duch nie ma serca, narządów, krwi, co za tym idzie, nie można go zabić.
Co jest bardziej przerażające – rycząca bestia wybiegająca z krzaków, czy może niewyraźny zarys człowieka ukazujący się na końcu korytarza? Wiem, gusta są różne, ale pierwsza wersja wywołuje u mnie śmiech. Podejrzewam, że nie tylko u mnie.
Ale zjawa, to nie recepta na sukces w straszeniu.
Patrząc na siebie i innych z dystansu, widzę, że tak naprawdę to nie ucieleśnienie strachu przeraża najbardziej. Największe znaczenie ma tu wszystko to, w czym element straszący umieścimy. Czyli klimat, sceneria.
Chcemy pokazać ducha straszącego w warszawskim metrze, ok, ale, na litość, nie umieszczajmy go na peronie. Najpierw stwórzmy jakieś zapomniane, zagracone korytarzyki obsługi technicznej i tam ukażmy gościa z zaświatów.
Dobry horror, to tylko iluzja, sprawne połączenie elementów, które osobno nie są w ogóle straszne. Jako przykład podam „Dark water”, film, który żyje trochę w cieniu „Ringa”. Twórcy budują nastrój grozy nawet samymi kolorami, przedstawiając całą scenerię w szarych barwach, a duchowi dla kontrastu wręczają czerwony tornister. Co w tym strasznego? Nic? Być może, ale działa lepiej od trupa wyłażącego z grobu.
Tyle mojej paplaniny. Podzielcie się swoimi przemyśleniami.
Dodane po 15 minutach:
Dodam jeszcze, ze przykładem niestrasznych horrorów jest dla mnie twórczość Mastertona. Byłby najlepszym autorem horrorów na świecie, gdyby tylko w jego książkach był choć cień strachu :wink:
2
Jak wzbudzić strach? Może powiem, co działa na mnie i przy okazji na niektórym też.
Nie oglądam horrorów, bo nie lubię (i się boję), ale raz obejrzałam Ring. Wydaje mi się, że nikogo nie przerazi jakiś potwór. Co innego, gdy nie wiemy, CO nam zagraża i gdzie to jest. Gdy nie mamy pojęcia z której strony nas zaatakuje.
Klimat i sceneria: mamy noc, ciemny zamek czy cmentarz itd. I wszystko jasne. Nikogo nic tu nie zaskoczy, bo wiemy jak to się zazwyczaj kończy. Do mnie najbardziej przemówiła końcowa scena z filmu ,,Ring", gdy widz ma wrażenie, że najgorsze minęło. Mamy senne popołudnie, sala telewizyjna czy co tam było - jednym słowem nic niepokojącego ani przerażającego. I wtedy następuje atak. Myślę, że jest to dobre zagranie. Zło czai się wszędzie, nie tylko na ciemnym cmentarzu. Człowiek z przerażeniem myśli: nawet w dzień nie jestem bezpieczny. I czuje strach.
Ale żeby wywołać strach nie trzeba pisać horroru. Czytałam kiedyś książkę, która była czymś między obyczaj/kryminał. Autor przez 130 stron buduje niepokojącą, atmosferę, ale bez przesady. Czytałam z zainteresowaniem, jedząc orzeszki ziemne. Ot, relaksujące popołudnie. I nagle szok: ostatnie dwa rozdziały zmieniają wszystko. Narrator/ bohater tym samym ,,spokojnym" tonem opowiada dalej, ale nagle widzimy że coś z nim jest nie tak. Cała historia nabiera innego charakteru, wszystko widzimy zupełnie nieoczekiwanie w innym świetle. Efekt - piorunujący.
Przestałam jeść orzeszki, dostałam gęsiej skórki i z niepokojem patrzyłam przez okno. Letnie, ciepłe popołudnie. W książce nie było ani duchów, klątw, strachów, maniakalnych seryjnych zabójców. Nic strasznego. A jednak...
Nie oglądam horrorów, bo nie lubię (i się boję), ale raz obejrzałam Ring. Wydaje mi się, że nikogo nie przerazi jakiś potwór. Co innego, gdy nie wiemy, CO nam zagraża i gdzie to jest. Gdy nie mamy pojęcia z której strony nas zaatakuje.
Klimat i sceneria: mamy noc, ciemny zamek czy cmentarz itd. I wszystko jasne. Nikogo nic tu nie zaskoczy, bo wiemy jak to się zazwyczaj kończy. Do mnie najbardziej przemówiła końcowa scena z filmu ,,Ring", gdy widz ma wrażenie, że najgorsze minęło. Mamy senne popołudnie, sala telewizyjna czy co tam było - jednym słowem nic niepokojącego ani przerażającego. I wtedy następuje atak. Myślę, że jest to dobre zagranie. Zło czai się wszędzie, nie tylko na ciemnym cmentarzu. Człowiek z przerażeniem myśli: nawet w dzień nie jestem bezpieczny. I czuje strach.
Ale żeby wywołać strach nie trzeba pisać horroru. Czytałam kiedyś książkę, która była czymś między obyczaj/kryminał. Autor przez 130 stron buduje niepokojącą, atmosferę, ale bez przesady. Czytałam z zainteresowaniem, jedząc orzeszki ziemne. Ot, relaksujące popołudnie. I nagle szok: ostatnie dwa rozdziały zmieniają wszystko. Narrator/ bohater tym samym ,,spokojnym" tonem opowiada dalej, ale nagle widzimy że coś z nim jest nie tak. Cała historia nabiera innego charakteru, wszystko widzimy zupełnie nieoczekiwanie w innym świetle. Efekt - piorunujący.
Przestałam jeść orzeszki, dostałam gęsiej skórki i z niepokojem patrzyłam przez okno. Letnie, ciepłe popołudnie. W książce nie było ani duchów, klątw, strachów, maniakalnych seryjnych zabójców. Nic strasznego. A jednak...
3
Cóż, wielkim miłośnikiem horrorów nie jestem, i raczej prędzej dałbym sobą Wielkopolskie pole zaorać niż napisał coś z tego gatunku, ale na temat strachu mogę postarać się wypowiedzieć. W końcu, jest on na tyle powszechny w naszym życiu, że każdy może mieć o nim własne zdanie.
Według mnie, kluczowe dla wywołania strachu jest wywołanie i utrzymanie jak najdłużej stanu niepewności i zagrożenia. Najlepiej sprawdza się to gdy główny bohater/owie przez większą część akcji nie mają pojęcia z czym przychodzi im sie zmierzyć, za to aż za dobrze widzą skutki tego czegoś działania. Nie muszą być to od razu pourywane kończyny i zmasakrowane ciała, zdezelowane korytarze, niedokończone komunikaty i psująca się maszyneria nadają się do tego równie dobrze. Strach przed tym czego nie widać lub co wychodzi poza zdolności własnego pojmowania zawsze jest najsilniejszy. Dobrze jest wstawiać elementy pozornie niepasujące do otoczenia, które zdziwią i zmuszą do zastanowienia, jakim prawem tutaj się znalazły.
Druga rzecz, psychika bohaterów. Tu rodzą się dwie podstawowe możliwości: albo wrzucamy w wydarzenia jednostkę albo całą grupę. Pierwsza niesie za sobą szansę spotęgowania napięcia przez ukazanie losów samotnego bohatera: zdanego tylko na siebie, nie mogącego liczyć na żadną pomoc i wsparcie. Jeśli prowadzimy pierwszoosobówkę (o narracji mowa) zyskujemy wiekszą możliwość szczegółowego wniknięcia w myśli bohatera, metodycznie szarpanych kolejnymi wydarzeniami. W trzecioosóbówce również daje się to odpowiednio ukazać, choć w tej opcji należy zadbać również o umiejętną narrację: plastyczne ukazanie scenerii i odpowiednie wyczucie w przedstawianiu myśli bohatera. I koniecznie zachować narratora w jak najdalszym cieniu.
Co do grupy, tutaj wieksze pole do popisu zyskują Ci którym zależy na tworzeniu odpowiedniego nastroju przez relacje miedzy bohaterami. Panika udzielajaca się wszystkim, przerzucanie sie obawami, rodzący sie brak zaufania, tajemnicze znikniecia i zgony potrafią zaintrygować czytelnika i w miedzyczasie skutecznie wypełnić luki pomiędzy kolejnymi zjawiskami. Problem stanowi zżycie się odbiorcy z postaciami. Jeśli pozostaną mu obojętne, ich los także niewiele go ruszy. Jeśli zginą wszyscy o prócz jednej, to także nie wywoła większego wrażenia: motyw ten jest wykorzystywany do obrzydliwości. Charaktery bohaterów mogą być różne, lecz moim skromnym zdaniem nie należy z tym przesadzać. Jeśli jest to grupa skrajnie różnych cywilów jeszcze to jako przejdzie, jeśli grupa ponoć zgranych komandosów, już nie za bardzo. Papierowe postaci są do dupy, przesadzone charaktery również. Szarość z wyróżniajacymi cechami wydaje się najodpowiedniejsza.
Tak czy inaczej horror psychologiczny sprawdza się najlepiej. Wyskakujące z krzaków potworki trącą kiczem i nie za bardzo straszą. W fantastyce chociażby na herosów bez przerwy wyskakuje z krzaków jakiś niedźwiedź czy ork. Tylko zmiana czasów i kształtów. Proszę o podniesienie rąk tych wszystkich, którzy szczekają zębami na myśl o orkach...
Według mnie, kluczowe dla wywołania strachu jest wywołanie i utrzymanie jak najdłużej stanu niepewności i zagrożenia. Najlepiej sprawdza się to gdy główny bohater/owie przez większą część akcji nie mają pojęcia z czym przychodzi im sie zmierzyć, za to aż za dobrze widzą skutki tego czegoś działania. Nie muszą być to od razu pourywane kończyny i zmasakrowane ciała, zdezelowane korytarze, niedokończone komunikaty i psująca się maszyneria nadają się do tego równie dobrze. Strach przed tym czego nie widać lub co wychodzi poza zdolności własnego pojmowania zawsze jest najsilniejszy. Dobrze jest wstawiać elementy pozornie niepasujące do otoczenia, które zdziwią i zmuszą do zastanowienia, jakim prawem tutaj się znalazły.
Druga rzecz, psychika bohaterów. Tu rodzą się dwie podstawowe możliwości: albo wrzucamy w wydarzenia jednostkę albo całą grupę. Pierwsza niesie za sobą szansę spotęgowania napięcia przez ukazanie losów samotnego bohatera: zdanego tylko na siebie, nie mogącego liczyć na żadną pomoc i wsparcie. Jeśli prowadzimy pierwszoosobówkę (o narracji mowa) zyskujemy wiekszą możliwość szczegółowego wniknięcia w myśli bohatera, metodycznie szarpanych kolejnymi wydarzeniami. W trzecioosóbówce również daje się to odpowiednio ukazać, choć w tej opcji należy zadbać również o umiejętną narrację: plastyczne ukazanie scenerii i odpowiednie wyczucie w przedstawianiu myśli bohatera. I koniecznie zachować narratora w jak najdalszym cieniu.
Co do grupy, tutaj wieksze pole do popisu zyskują Ci którym zależy na tworzeniu odpowiedniego nastroju przez relacje miedzy bohaterami. Panika udzielajaca się wszystkim, przerzucanie sie obawami, rodzący sie brak zaufania, tajemnicze znikniecia i zgony potrafią zaintrygować czytelnika i w miedzyczasie skutecznie wypełnić luki pomiędzy kolejnymi zjawiskami. Problem stanowi zżycie się odbiorcy z postaciami. Jeśli pozostaną mu obojętne, ich los także niewiele go ruszy. Jeśli zginą wszyscy o prócz jednej, to także nie wywoła większego wrażenia: motyw ten jest wykorzystywany do obrzydliwości. Charaktery bohaterów mogą być różne, lecz moim skromnym zdaniem nie należy z tym przesadzać. Jeśli jest to grupa skrajnie różnych cywilów jeszcze to jako przejdzie, jeśli grupa ponoć zgranych komandosów, już nie za bardzo. Papierowe postaci są do dupy, przesadzone charaktery również. Szarość z wyróżniajacymi cechami wydaje się najodpowiedniejsza.
Tak czy inaczej horror psychologiczny sprawdza się najlepiej. Wyskakujące z krzaków potworki trącą kiczem i nie za bardzo straszą. W fantastyce chociażby na herosów bez przerwy wyskakuje z krzaków jakiś niedźwiedź czy ork. Tylko zmiana czasów i kształtów. Proszę o podniesienie rąk tych wszystkich, którzy szczekają zębami na myśl o orkach...
"Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat." - Stanisław Jerzy Lec
4
Ooo. Nareszcie smakowity temacik (dla mojej osoby).
icy_joanne, możesz podać tytuł powieści, o której prawisz?
Fakt, zupełnie nierealne bestie mogą być przerażające, ale moim zdaniem najstraszniejszy zawsze będzie człowiek. Nagłe zmiany jakie w nim zachodzą, obłędy, manie, huśtawka uczuć... ta skryta pierwotność śpiąca w każdym z nas. Człowiek jest złem realnym. Wiesz o nim wiele, bo sam nim jesteś i zdaje Ci się, że to równy przeciwnik, dopóki, dopóty...
Resztę trzeba dopowiedzieć sobie samemu. W "Carrie" Kinga nie ma potwora. Jest tylko szara, nielubiana dziewczyna - wszyscy znamy takich na pęczki. Spotykaliśmy takie osoby w szkole. Fakt, przyprawą jest telekineza i telepatia, lecz przecież naukowcy po dziś dzień spekulują na ich temat. Wszystko kręci się wokół przerażenia bohaterki.
Nie będzie pisał dobrych horrorów ktoś, kto nie umie zbudować głębokich i wiarygodnych psychologicznie bohaterów. Przecież czytelnik jest towarzyszem w ich troskach - musi więc czuć, że nikt tu nie owija w bawełnę. Też bym się tak czuł - myśli.
icy_joanne, możesz podać tytuł powieści, o której prawisz?
Fakt, zupełnie nierealne bestie mogą być przerażające, ale moim zdaniem najstraszniejszy zawsze będzie człowiek. Nagłe zmiany jakie w nim zachodzą, obłędy, manie, huśtawka uczuć... ta skryta pierwotność śpiąca w każdym z nas. Człowiek jest złem realnym. Wiesz o nim wiele, bo sam nim jesteś i zdaje Ci się, że to równy przeciwnik, dopóki, dopóty...
Resztę trzeba dopowiedzieć sobie samemu. W "Carrie" Kinga nie ma potwora. Jest tylko szara, nielubiana dziewczyna - wszyscy znamy takich na pęczki. Spotykaliśmy takie osoby w szkole. Fakt, przyprawą jest telekineza i telepatia, lecz przecież naukowcy po dziś dzień spekulują na ich temat. Wszystko kręci się wokół przerażenia bohaterki.
Nie będzie pisał dobrych horrorów ktoś, kto nie umie zbudować głębokich i wiarygodnych psychologicznie bohaterów. Przecież czytelnik jest towarzyszem w ich troskach - musi więc czuć, że nikt tu nie owija w bawełnę. Też bym się tak czuł - myśli.
5
Po pierwsze, nie mam pojęcia czy wypada się witać od nowa bo powracam po roku. Nie bójcie się, monitorowałem poczynania weryfikatorium, wiele się nie zmieniło, ale jakoś na posty czasu nie miałem.
A teraz ad główny wątek
O zupełnie innym strachu mówimy w filmie i w książce. Bo w tekście mimo wszystko brakuje pewnych elementów ekspresji. Co powiecie na zdanie czytane, bądź co bądź kilkanaście sekund a nagle wyskakującego rzeźnika na ekranie? Samo przyspieszenie akcji, plus, zwykle nastrojowa muzyka zadziała nawet na największego twardziela, taki jest już nasz organizm. W wypadku tekstu zanim przeczytamy jaki długi miał nóż, jak mocno zakrwawiony, czy trzymał go w prawej czy lewej ręce to zapomnimy czy wyskoczył zza węgła czy zaatakował od tyłu. Zaskoczenia brak. Strachu również, no chyba, że strachu o biednego bohatera ale to coś innego. Dlatego pisarze częściej posługują się strachem psychologicznym bo tutaj obawiamy się tego co tkwi w nas samych, więc jest obecne od dłuższego czasu, tutaj nie chodzi o zaskoczenie tylko zaniepokojenie. Osobiście nie czuję się wielbicielem horrorów, ale ostatni jaki pamiętam ("Stukostrachy" Kinga) stworzony był w takiej konwencji. Konwencji siły nadprzyrodzonej opanowującej człowieka. UFO już dawno zginęło, ale ciągle działało na ludzką psychikę i właśnie to niepokoiło, a nie opis zwłok organizmu obcego.
Poza tym uważam, że tak czy inaczej film straszy bardziej niż książka. I basta, bo strach-zaniepokojenie wywoływane jest świadomie, przez samego czytelnika, więc jeżeli nie chcemy się bać to nie będziemy się bać. Strach-zaskoczenie to element obrony organizmu, więc wywoływany jest podświadomie podczas oglądania "strasznej" sceny. Kiedyś przyszło mi przeczytać o tym artykuł pod tytułem bodajże "Po co nam strach?" i tam ładnie i zwięźle wyjaśniono, po co się bać - po prostu dla bezpieczeństwa. Ale to już było tylko swoją drogą.
A teraz ad główny wątek
O zupełnie innym strachu mówimy w filmie i w książce. Bo w tekście mimo wszystko brakuje pewnych elementów ekspresji. Co powiecie na zdanie czytane, bądź co bądź kilkanaście sekund a nagle wyskakującego rzeźnika na ekranie? Samo przyspieszenie akcji, plus, zwykle nastrojowa muzyka zadziała nawet na największego twardziela, taki jest już nasz organizm. W wypadku tekstu zanim przeczytamy jaki długi miał nóż, jak mocno zakrwawiony, czy trzymał go w prawej czy lewej ręce to zapomnimy czy wyskoczył zza węgła czy zaatakował od tyłu. Zaskoczenia brak. Strachu również, no chyba, że strachu o biednego bohatera ale to coś innego. Dlatego pisarze częściej posługują się strachem psychologicznym bo tutaj obawiamy się tego co tkwi w nas samych, więc jest obecne od dłuższego czasu, tutaj nie chodzi o zaskoczenie tylko zaniepokojenie. Osobiście nie czuję się wielbicielem horrorów, ale ostatni jaki pamiętam ("Stukostrachy" Kinga) stworzony był w takiej konwencji. Konwencji siły nadprzyrodzonej opanowującej człowieka. UFO już dawno zginęło, ale ciągle działało na ludzką psychikę i właśnie to niepokoiło, a nie opis zwłok organizmu obcego.
Poza tym uważam, że tak czy inaczej film straszy bardziej niż książka. I basta, bo strach-zaniepokojenie wywoływane jest świadomie, przez samego czytelnika, więc jeżeli nie chcemy się bać to nie będziemy się bać. Strach-zaskoczenie to element obrony organizmu, więc wywoływany jest podświadomie podczas oglądania "strasznej" sceny. Kiedyś przyszło mi przeczytać o tym artykuł pod tytułem bodajże "Po co nam strach?" i tam ładnie i zwięźle wyjaśniono, po co się bać - po prostu dla bezpieczeństwa. Ale to już było tylko swoją drogą.
6
Nie lubię jak horrory są pomyślane jako zbyt straszne, bo i tak się ich nie boję. Chyba jeszcze nikt nie napisał opowiadania które by mnie przestraszyło. Jak komuś się uda to postawię piwo.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.
7
http://wod.polter.pl/Strach-sie-bac-c15761
Zerknij Alanie na ten artykuł. Co prawda zawiera on porady do kreacji horroru w systemach RPG rodem World of Darkness ale mimo to warto przeanalizować tenże artykuł.
Odnośnie Mastertona czytałem go ostatnio w wieku 13 lat... nie chce obrazić tutejszych fanów (jeśli takowi są) tego pana ale nie ma on ani grama talentu
Powiem krótko "Strach zaczyna i kończy się w sferze psychiki" Nie potrzeba do tego hordy potworów tudzież inwazji obcych. Widziałem na ekranie mnóstwo horrorów gdzie nie przelano ani kropelki krwi. należy stworzyć odpowiednią atmosferę. Zastosować kontrast (np przytulny domek letniskowy w Alpach kojarzy sie z spokojem i bezpieczeństwem . ale gdy dorzucimy paranormalne zjawiska, anomalie itp powstaje moim zdaniem ciekawa mieszanka) Kolejny motyw to Bezsilność-bohater jest skazany z góry na porażkę i musi podążać straconą drogą. Diabolizm, Okultyzm tez ciekawe motywy(przykład Dziecko Rosemary R Polańskiego) ciekawą figurą może byc oniryzm. stworzyć horror który wyydaje sie koszmarem sennym. Czytelnik sadzi,ze to jest tylko sen a tu nagle postać idzie spać i powstaje "sen we śnie" następuje dezorientacja i nie wiadomo co jest prawdziwe a co urojone.(David Lynch warto jego filmy oglądnąć)
Myślę że chociaż minimalnie pomogłem
Pozdrawiam
Zerknij Alanie na ten artykuł. Co prawda zawiera on porady do kreacji horroru w systemach RPG rodem World of Darkness ale mimo to warto przeanalizować tenże artykuł.
Odnośnie Mastertona czytałem go ostatnio w wieku 13 lat... nie chce obrazić tutejszych fanów (jeśli takowi są) tego pana ale nie ma on ani grama talentu
Powiem krótko "Strach zaczyna i kończy się w sferze psychiki" Nie potrzeba do tego hordy potworów tudzież inwazji obcych. Widziałem na ekranie mnóstwo horrorów gdzie nie przelano ani kropelki krwi. należy stworzyć odpowiednią atmosferę. Zastosować kontrast (np przytulny domek letniskowy w Alpach kojarzy sie z spokojem i bezpieczeństwem . ale gdy dorzucimy paranormalne zjawiska, anomalie itp powstaje moim zdaniem ciekawa mieszanka) Kolejny motyw to Bezsilność-bohater jest skazany z góry na porażkę i musi podążać straconą drogą. Diabolizm, Okultyzm tez ciekawe motywy(przykład Dziecko Rosemary R Polańskiego) ciekawą figurą może byc oniryzm. stworzyć horror który wyydaje sie koszmarem sennym. Czytelnik sadzi,ze to jest tylko sen a tu nagle postać idzie spać i powstaje "sen we śnie" następuje dezorientacja i nie wiadomo co jest prawdziwe a co urojone.(David Lynch warto jego filmy oglądnąć)
Myślę że chociaż minimalnie pomogłem
Pozdrawiam
Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny
A. Schopenhauer
A. Schopenhauer
8
Kiedy ostatni raz się bałem przy horrorze? Nie pamiętam, ale bardzo dawno temu. Strach jest uczuciem skrajnie ekstremalnym i w moim wypadku nie może go wywołac ograniczona przestrzeń ekranu, czy znaczki wydrukowane na papierze, jeśli mówimy o książce. Jednak dobry horror z przyjemnością przyjmę.
Nie przestraszę się gotyckiego zamczyska, ale przyznam, że takie budowle są tajemniczę i jest w nich coś złowieszczego. I tego wymagam od horrorów. Nie zesranych gaci i nieprzespanych nocy, ale nutki napięcia, niepewności, misternie zbudowanego klimatu. Tak jak z tym zamkiem.
Zgadzam się z poprzednikami, że najważniejsza jest psychika bohaterów. Niech za przykład posłuży film "Coś". Jest sobie kosmita, który czasem przybiera groteskowo śmieszne formy, są sceny dla jednych obrzydliwe, dla drugich śmieszne. Film jednak nie zalicza się do klasy B, dzięki dramatowi bohaterów - nikt nie ma do siebie zaufania, najchętniej każdy by każdego zabił, nie wiedząc czy w ciele kolegi nie zagnieździł się obcy.
Masterton, on ma trochę talentu. Czarny anioł na przykład do połowy jest całkiem przyzwoity, ale autor chyba sie zakochał w diabłach z widłami i rogami, i wszystko nimi partoli :wink:
PS. W dzieciństwie i tak najbardziej przerażały mnie Muminki
Nie przestraszę się gotyckiego zamczyska, ale przyznam, że takie budowle są tajemniczę i jest w nich coś złowieszczego. I tego wymagam od horrorów. Nie zesranych gaci i nieprzespanych nocy, ale nutki napięcia, niepewności, misternie zbudowanego klimatu. Tak jak z tym zamkiem.
Zgadzam się z poprzednikami, że najważniejsza jest psychika bohaterów. Niech za przykład posłuży film "Coś". Jest sobie kosmita, który czasem przybiera groteskowo śmieszne formy, są sceny dla jednych obrzydliwe, dla drugich śmieszne. Film jednak nie zalicza się do klasy B, dzięki dramatowi bohaterów - nikt nie ma do siebie zaufania, najchętniej każdy by każdego zabił, nie wiedząc czy w ciele kolegi nie zagnieździł się obcy.
Masterton, on ma trochę talentu. Czarny anioł na przykład do połowy jest całkiem przyzwoity, ale autor chyba sie zakochał w diabłach z widłami i rogami, i wszystko nimi partoli :wink:
PS. W dzieciństwie i tak najbardziej przerażały mnie Muminki

11
Mnie też straszyły Muminki, ale z kolei tymi stworkami, co wyglądały jak pory.
Bukę średnio pamiętam.
Swoją przygodę z Masteryonem zakończę na ,,Kostnicy", którą jakoś przemęczyłam, bo była tak tragiczna, że aż tragiczna. Poziom ,,Gęsiej skórki" co najwyżej.
Fakt, ciężko wzbudzić strach opowiadaniem/powieścią/tralala. Tym bardziej, jak trafi się na wybrednego konesera (ja się bałam póki co tylko na wyżej wymienionym filmie ,,The thing", a te nowe horrory to w ogóle jakaś kpina). No, ale jeśli nie strach, to może chociaż niepokój.
Poplątać fabułę i postacie tak, by nie było się pewnym, kto jest kim, wyżej wymienione zabiegi ze snami i tak dalej. Wszystko zależy od stylu. Silenie się na straszność zawsze w efekcie wypada śmiesznie.

Swoją przygodę z Masteryonem zakończę na ,,Kostnicy", którą jakoś przemęczyłam, bo była tak tragiczna, że aż tragiczna. Poziom ,,Gęsiej skórki" co najwyżej.
Fakt, ciężko wzbudzić strach opowiadaniem/powieścią/tralala. Tym bardziej, jak trafi się na wybrednego konesera (ja się bałam póki co tylko na wyżej wymienionym filmie ,,The thing", a te nowe horrory to w ogóle jakaś kpina). No, ale jeśli nie strach, to może chociaż niepokój.

Z powarzaniem, łynki i Móza.
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
12
Ja się nigdy nie bałem niczego w książkach.Książkę łatwiej odłożyć.Z filami jest inaczej,bo np w kinie ciężko uciec.
Co do duchów i innych stworów.Wszystko jest kwestią wielu czynników.Duchy w Wędrowyczu nie są straszne.Jakieś takie ciamajdy zawsze.
Ktoś tam wyżej napisał,że klimat jest najważniejszy i wg mnie to klucz.W filmie muzyka,barwy zwalnianie tępa by nagle wystrzelić.Albo lepiej zwiększanie napięcia do maksimum i nagle uuuuuuu wyłazi coś.Może to być małpa
albo puszka zupy,grunt aby wyskoczyło nagle 
Ludzie wtedy skaczą.
A może do tematu antropologicznie?Węże, ogień, ciemność
wszyscy się tego boją podświadomie.
Ale jak to w prozie pokazać.Czekam aż ktoś mnie wystraszy książką.
Może coś polecicie co straszne?
Co do Buki - była straszna i ten czarownik też.Ale muzyka też dużo robiła
Co do duchów i innych stworów.Wszystko jest kwestią wielu czynników.Duchy w Wędrowyczu nie są straszne.Jakieś takie ciamajdy zawsze.
Ktoś tam wyżej napisał,że klimat jest najważniejszy i wg mnie to klucz.W filmie muzyka,barwy zwalnianie tępa by nagle wystrzelić.Albo lepiej zwiększanie napięcia do maksimum i nagle uuuuuuu wyłazi coś.Może to być małpa


Ludzie wtedy skaczą.
A może do tematu antropologicznie?Węże, ogień, ciemność

Ale jak to w prozie pokazać.Czekam aż ktoś mnie wystraszy książką.
Może coś polecicie co straszne?
Co do Buki - była straszna i ten czarownik też.Ale muzyka też dużo robiła

13
Jedyną książką, która mnie przestraszyła (z piętnaście lat temu) na tyle, że w dzień, w autobusie pełnym ludzi, miałem gęsią skórkę, było "Lśnienie" S. Kinga...
Są tacy, którzy po przeczytaniu mojego wydrukowanego rękopisu mówili, że bali się iść w nocy do toalety, albo śnili po nocach koszmary z bohaterami w rolach głównych, ale pewnie mówili tak tylko po to, żeby sprawić mi przyjemność...
Generalnie - jestem pewien, że o wiele łatwiej jest wywołać strach filmem, niż książką. Wiele już tu o tym napisano... Odpowiednia muzyka, zaskoczenie itp. W filmie to betka, za to w książce autor musi się mocno napocić, żeby wywołać choć część tego niepokoju.
Pamiętam jakiś taki film z dzieciństwa "Zemsta po latach". Pamiętam, że bałem się go przeokrutnie. Ciekaw jestem, czy teraz wywołałby podobne emocje... Muszę kiedyś sprawdzić...
Są tacy, którzy po przeczytaniu mojego wydrukowanego rękopisu mówili, że bali się iść w nocy do toalety, albo śnili po nocach koszmary z bohaterami w rolach głównych, ale pewnie mówili tak tylko po to, żeby sprawić mi przyjemność...

Generalnie - jestem pewien, że o wiele łatwiej jest wywołać strach filmem, niż książką. Wiele już tu o tym napisano... Odpowiednia muzyka, zaskoczenie itp. W filmie to betka, za to w książce autor musi się mocno napocić, żeby wywołać choć część tego niepokoju.
Pamiętam jakiś taki film z dzieciństwa "Zemsta po latach". Pamiętam, że bałem się go przeokrutnie. Ciekaw jestem, czy teraz wywołałby podobne emocje... Muszę kiedyś sprawdzić...

15
ej, andrzej, marudny jestes
oni tu o powaznych sprawach radzą.
ze strachem w opowiadaniach jest jak z ludźmi - to, co jednego zwali z nóg, drugiego nawet nie muśnie.
wszystko zalezy od czytelnika - chociaz nawet na takim betonie, jak ja, wrazenie dośc pozytywne zrobiły opisy w ćwiekowej "ciemność płonie".
podobały mi się płonace ściany, skóra od goraca złuszczająca się z twarzy, zlepiające się od goraca palce. i ten wszechobecny pył.
mhoczne to było
deko silenthill'owe, ale dobre.
przerazić nie przeraziło, ale opisy umiejętnie splotły wydarzenia i stworzyly ciężką atmosferę w ksiązce.
ognia boją się chyba wszyscy, a w 'ciemności...' był on wszędzie i nie do pokonania.

ze strachem w opowiadaniach jest jak z ludźmi - to, co jednego zwali z nóg, drugiego nawet nie muśnie.
wszystko zalezy od czytelnika - chociaz nawet na takim betonie, jak ja, wrazenie dośc pozytywne zrobiły opisy w ćwiekowej "ciemność płonie".
podobały mi się płonace ściany, skóra od goraca złuszczająca się z twarzy, zlepiające się od goraca palce. i ten wszechobecny pył.
mhoczne to było

przerazić nie przeraziło, ale opisy umiejętnie splotły wydarzenia i stworzyly ciężką atmosferę w ksiązce.
ognia boją się chyba wszyscy, a w 'ciemności...' był on wszędzie i nie do pokonania.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.