Agent - potrzebny, czy też zbędny?

1
Nim zacznę pragnę zaznaczyć, że nie dbam o to, czy takowy temat pojawił się już na forum, czy też nie. Uważam, że o ile pojawiają się nie zauważone wcześniej wątki dotyczące tematu, który wydawało by się wyczerpaliśmy już wcześniej należy do ów tematu powrócić. To całkiem logiczne, więc nie będę Wam tym dłużej zawracał uwagi, przejdźmy do tematu. (Ten tekst wstępny tak z góry na wypadek ewentualnych zarzutów.)



Jakiś czas temu czytałem artykuł w którym autor zarzucał polskim pisarzom, że nie korzystają z usług agentów, którzy to są ponoć niezbędni do uzyskania jak najlepszych warunków na których mamy zamiar wydać książkę. Zgadzacie się z tym poglądem?

A jeśli już uznamy, że agent jest nam niezbędny to jakie powinien on mieć wykształcenie? Gdzie go znaleźć? Płacić z góry, czy na zasadzie comiesięcznej pensji? A może płacić mu pewien procent od zarobionych pieniędzy? Jeśli tak, to jaki powinien być to procent? I czym tak naprawdę powinien zająć się agent? Agent i menadżer – to, to samo?

??

2
Różnie można odbierać taki brak odzewu. Być może ktoś uzna że post który czytasz jest zbędny, ale sądzę że to ciekawy wątek, nie chcę aby został przemilczany.

Poza tym mam problem z przeboleniem moich tekstów, choćby najmniejszych, do których nikt się nie odwołał, myślę że nie ja jeden ( :D )...

3
spokojnie, duchu, topic nie zostanie samotny w kącie.



poza tym, imo, jest sens mieć agenta w usa, gdzie za publikację sa inne pieniądze, tu, jeśli liczyć jakies grosze od sprzedanego egzemplarza, jeśli miałbyś jeszcze zapłacić agentowi, to nawet przy andrzejowym tempie pisania nie dal byś rady życ wyłącznie z literatury.



nie ma bata.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

4
To jeszcze nie czas na agentów, choć niektórzy mają ( np. Magda Kozak) ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

5
Zapomniałem zaznaczyć, że nie chodzi jedynie o rynek polski. Nie od dziś wiadomo, że nie da się wyżyć pisząc jedynie dla Polaków, przynajmniej na razie.

Przypuśćmy, że napisaliśmy coś doprawdy dobrego (możliwego do zrozumienia przez przedstawicieli różnych narodowości). Mamy ambicję przynajmniej postarać się aby powieść została wydana w paru wersjach językowych. Prywatnie opłaciliśmy tłumaczy, posiadamy swój tekst np. w wersji anglojęzycznej, francuskojęzycznej i niemieckojęzycznej. Uważam, że w tym miejscu agent jest jak najbardziej na miejscu. Dobry agent (popełnię błąd, ponieważ nie znam i nie chce mi się w chwili obecnej wyszukiwać zamiennika) poradził by sobie ze znalezieniem wydawców w krajach fracusko(...), angiesko(...) i niemieckojęzycznych. Mam w głowię właśnie taką, nieco naiwną i szaloną wizję debiutu. Taki agent musi znać przynajmniej język angielski oraz wykazywać znajomość rynków literackich (przypuszczam możliwość popełnienia tu błędu). Tylko skąd takiego, że tak powiem - wziąć?

6
Z opowieści całkiem kompetentnych osób wiemy, że polscy pisarze kokosów nie zarabiają. Owszem jeżeli ktoś sprzeda spory nakład albo uda mu się z sukcesem sprzedać coś zagranicą...Tylko takim agent się opłaca. I przydaje, bo może zajmować się rzeczami, którymi mi osobiście nie chciałoby się zajmować. Inaczej np. w USA. Tam prawie każdy ma agenta. Ba, ostatnio czytałam książkę przygodową/fantasy pewnego amerykańskiego autora. Potem weszłam na jego stronę internetową. Koleś pozował przy swoim porsche. Agenta ma bank.



Możesz zadać to pytanie Andrzejowi Pilipiukowi. Jako zawodowy pisarz, mógłby powiedzieć coś bardziej konstruktywnego.

7
Są teorie które mówią, że polscy pisarze nie zarabiają dużo i nie udaje im się czegokolwiek sprzedać za granicą ponieważ nie posiadają owych agentów.

Macie racje twierdząc, że jedynie prawdziwie utalentowani ludzie powinni posiadać agentów, ale przecież nie mamy ich w Polsce aż tak mało...

Ludzie w Polsce nie czytają, bo nikt ich tym nie zaciekawia, nie istnieje w naszym kraju trend czytania. Zakładam, że przy dobrej, przemyślanej reklamie książki będą się sprzedawały, nawet w Polsce.

Oczywiście dobra reklama "dobrze" kosztuje, trudno będzie znaleźć wydawnictwo, które zainwestuje tak niebagatelną kwotę. Ale można próbować, tak mi się wydaje.

Co o tym sądzicie?

Dodane po 9 minutach:

Agent literacki - pośrednik w sprzedaży utworu literackiego wydawnictwom.



Rolą agenta literackiego jest znalezienie wydawcy dla utworu literackiego (powieść, zbiór opowiadań, poezja, biografia, itd.) napisanego przez autora debiutanta lub już dobrze ustalonego na rynku wydawniczym lecz nie zdolnego do samodzielnego poszukiwania wydawcy.



Agent literacki pośredniczy w negocjacjach z wydawnictwem, dotyczących opłaty za utwór oraz tantiem od sprzedaży i takich aspektów prawa autorskiego jak: prawa medialne, filmowe lub dźwiękowe do reprezentowanego utworu. Agent będzie nalegał aby wydawca podniósł nakład, lub zagwarantował odpowiednią promocję utworu.



Idealny agent to osoba o dogłębnej znajomośći rynku wydawniczego i rozległych kontaktach w światku wydawniczym, często jest osobą z niego się wywodzącą, np były redaktor. Idealny agent to zarazem przyjaciel, mentor i doradca finansowy autora. Dobry agent służy radą dotyczącą języka, stylistyki jak i tematyki utworu i potrafi doradzić czy i jakie zmiany w utworze mogą być pomocne w uzyskaniu umowy autorskiej z wydawnictwem.



Wiele wydawnictw przyjmuje rękopisy wyłącznie za pośrednictwem agentów literackich, z całkowitym pominięciem autorów. W tym wypadku agent używany jest jako łowca talentów. Typowy agent w krajach zachodnich pobiera od 10-20% dochodów z tytułu sprzedaży utworu a więc jest osobiście zainteresowany sukcesem kasowym reprezentowanego przez siebie dzieła.



źródło: wikipedia

8
Ghost pisze:Są teorie które mówią, że polscy pisarze nie zarabiają dużo i nie udaje im się czegokolwiek sprzedać za granicą ponieważ nie posiadają owych agentów.
E tam, chciałbym widzieć takiego agenta rozmawiającego ( i pijącego! :D) z Rosjanami... Ale na ten temat więcej może powiedzieć Andrzej. Agent nie jest żadnym czardziejem, nie zrobi czegoś do czego nie jest zdolny jego klient ( pisarz). On jest od odciążania pisarza, nic więcej. Czasem, jeśli ma szerokie znajomości ( ale tylko wtedy), może załatwić jakiś przedruk ( ale raczej nie jest to jakiś super - hiper sukces). Wbrew pozorom niejeden polski pisarz ma agenta i nijak nie przekłada się to na zyski. To raczej taka moda przemieszana ze świadomością, że agent może pisarzowi ułatwić życie. Gdyby rezultaty były świetne, wszyscy autorzy mieliby agentów :D
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
Problem jednak polega na tym, że powinno się brać pod uwagę rynek, na którym się działa...

W Polsce są inne realia, niż w Stanach. Tam głównie agenci zwracają się z propozycją wydania książki do wydawnictw, a w Polsce robi to zwykle sam autor. Oczywiście, chciałoby się, aby osoby podejmujące decycję o ewentualnym wydaniu książki mieli wiedzę porównywalną do wiedzy agentów amerykańskich, ale z tym chyba bywa różnie. świadczą o tym same wymagania co do tekstu (a to, żeby był w formie wydrukowanej, a to, żeby tekst był napisany taką, a nie inną czcionką itp.). Czasem ma się wrażenie, że forma propozycji wydawniczej jest ważniejsza niż treść (nie jest to, Bogu dzięki, regułą).

Sytuacją idealną jest system, w którym to wydawnictwa wiedzą, że funkcjonują dzięki autorom, a nie sprowadzają ich do roli ubogich krewnych stojących przed progiem i nerwowo miętoszących czapkę w dłoniach.

Na szczęście są wydawnictwa, w których autor jest równorzędnym partnerem, w których ważna jest treść tego, co napisał. Jednak - z przykrością to muszę stwierdzić - samo postępowanie niektórych wydawnictw, którym się nawet nie chce odpowiedzieć na propozycję wydawniczą, często stawia nas, autorów, na straconej pozycji.

I to samo się tyczy ewentualnych prób wydania książki za granicą (już to pisałem wcześniej, w innym wątku) - jeśli wydawnictwo jest prężne i działa z głową, ta właśnie jemu będzie najbardziej zależało na tym, aby książkę wydać też w innych krajach. A możliwości po temu ma o wiele lepsze, niż autor, czy nawet potencjalny agent.

10
Na szczęście są wydawnictwa, w których autor jest równorzędnym partnerem, w których ważna jest treść tego, co napisał.



(...)



...jeśli wydawnictwo jest prężne i działa z głową, ta właśnie jemu będzie najbardziej zależało na tym, aby książkę wydać też w innych krajach.


Znasz takie?



A może by zatrudnić agenta ze Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii? Zajął by się wydaniem naszej książki na rynkach anglojęzycznych, a my, korzystając z jego rad i posługując się jego nazwiskiem wydali książkę równocześnie na jego rynku? Oczywiście, trudno mówić tu o znajomości polskiego rynku, ale ten możemy zbadać sami, przekażemy informacje naszemu agentowi, a ten napisze listy, podania czy co tam uzna za słuszne, później my przetłumaczymy je na język polski. Może i trochę to zawiłe, ale wydaje mi się że to całkiem ciekawy pomysł, co o tym sądzicie?

Dodane po 1 minutach:

Przepraszam za błędy. Mówiąc "...a my wydali książkę na jego rynku...", mam na myśli "...a my wydali książkę na polskim rynku...".

11
Drogie Dzieci.



1) w innym wątku tłumaczyłem Wam że dla zagranicy (USA i temu podobne kraje) jesteśmy wyłącznie rynkiem zbytu. Tłumacz Lema Michael Kandel człwiek znany tam, ustosunkowany i poważany od lat proboje promować co ciekawszych polskich autorów. Bez skutku.



Może to się zmieni - może nie. Można probować - ale powiedzmy sobie szczerze szanse sa praktycznie zerowe. żeby gadać z agentem musicie mieć:



a) maszynopis waszego dzieła po angielsku i o przelożony przez prawdziwego fachowca od przekładów literackich. Przez TAMTEJSZEGO fachowca. (macie 50 tyś zł żeby zaryzykować?)



b) odpowiednie c.v. Agent zanim zechce Was promować najpierw sprawdzi. Ot choćby ile bestselerów wydaliście w Ojczyźnie, ile macie tłumaczeń, w ilu krajach Wasza książka pojawiła się na listach bestselerów, ilu poważnych recenzentów o światowym znaczeniu wyraziło nad nią zachwyt.



Nie piszę tego żeby Was zniechęcać - ale takie są realia. Ty nie ma sukcesu na zasadzie: przyszedł człowiek z ulicy i przyniósł DZIEłO które mu wydali w milionowym nakładzie. Chcecie wydawać w USA? Droga jest prosta:



a) wydanie książki w Polsce w nakladzie minimum 100 tyś egz. wydanie kilku kolejnych w podobnych nakładach.

b) wydania w byłych demoludach w znaczących nakładach.

c) wydania w krajach starej UE w nakładach po kilkaset tyś szt. - bo tylko tamtejsi recenzencji liczą sie dla amerykańców.

d) jak macie na koncie 2-3 miliony sprzedanych egzemplarzy w tłumaczeniach na 5 języków możecie próbować z agentalmi literackimi a Anglii czy USA. Zaznaczam że z tymi mniej ważnymi którzy zaczynaja dopiero karierę.



Posiadanie agenta literackiego w Polsce to absurd - z tego zawodu trudno wyżyć pisarzowi - jakby tak trzeba było jeszcze odpalać agentowi to albo pisarz by zdechł z głodu albo agent :twisted:

12
hmm... a może jeszcze tak:



wyobraźcie sobie: siedzi sobie agent w Nowym Jorku i dostaje pocztą powieść jakiegoś tam Pilipiuka.



czyta kwałek pierwszej strony - stwierdza: o proza entniczna prymitywnych ludów Europy Wschodniej...



Wrzuca w googale nazwisko. 300 tyś "rekordów" - mysli - maaaarnie...

Wpisuje w Wikipedię. O koleś wydał 17 książek. Ciekawe.

E... tłumaczą go tylko czesi, cienias jakiś.



Przełamując naturalne opory sprawdza jak sie sprzedaje.

Co!? 17 książek wydał a najnowsza sie sprzedała w nakładzie zaledwie 20 tyś sztuk!? grafoman jakiś, przez tego palanta zmarnowalem kwadrans mojego czasu...



i powieść Pilipiuka idzie do kosza nie czytana...

14
Nie mogę nie przyznać Wam racji. Ale nie bierzecie pod uwagę jednego ważnego aspektu - książka może zwyczajnie zachwycić agenta, o ile trafimy na odpowiedniego. Nie twierdzę, że nawet kiedy książka prawdziwie go zachwyci cudownie postanowi ją promować, ale kto wie, lekko oszalałych ludzi mamy dość sporo na świecie. Całkiem słusznie może ktoś zauważyć, że to szansa jednego do miliona. Ale to nie znaczy wcale, że taka sytuacja jest niemożliwa.



A jeśli chodzi o Europę, naszych sąsiadów? Jest szansa że odnajdzie się agent, który zna się na większości rynkach wydawniczych w Europie? Jest to opłacalne? Mówimy o Czechach, Austrii, Niemczech, Rosji, Francji, Hiszpanii, Włoch całej Skandynawii i Bałkanach. Oczywiście nie muszą być to wszystkie te kraje.

Trudno wydać książkę w Czechach i Rosji, jak to było w Pana przypadku, Panie Andrzeju?

15
Ghost pisze:książka może zwyczajnie zachwycić agenta, o ile trafimy na odpowiedniego.


To samo się tyczy redaktora w wydawnictwie.



Osobiście jestem zdania, że jak coś jest dobre, to zostanie zauważone przez jakiegoś wydawcę i raczej będzie wydane. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że tekst został odrzucony przez wszystkie wydawnictwa, a dopiero agent otworzył im oczy na to, jak bardzo się pomyliły.

Ale nie wykluczam takiej sytuacji, choć w przyrodzie może ona występować dość rzadko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”