U mnie nie leci... albo juz lecial
Manta - Ok - zbieg okolicznosci, skoro szczescie ci nie pasuje...
Addy pisze:Ja tam przeciw rzemieślnikom nic nie mam. Nie można podchodzić do sprawy w ten sposób, że książka, która zarabia pieniądze jest do niczego, a już napewno nie do czytania. Tak, jak tekst lądujący w szufladzie, nie musi być od razu arcydziełem, którego nikt nie rozumie, po za autorem oczywiście.
A czy ja mowie, ze cos mam?

Nie uogolniaj mojej wypowiedzi... Nie napisalem, ze tak jest zawsze... Ksiazka, ktora zarabia pieniadze na pewno nie jest zla... ale ja tam literaturze popowej mowie precz... Oczywiscie, ze sa tez dobre i wybitne bestsellery, ktore sobie zasluzyly na swoja opinie.
A tekst ladujacy w szufladzie moze byc arcydzielem czesciej, niz by sie moglo wydawac... Wystarczy spojrzec na najznakomitszych pisarzy... Prawie kazdy pisal do szuflady... Malo ktory artysta byl od razu doceniany...
Ja tam sie nie trzymam zadnych norm... Czy to, czego sie kaza dzieciom uczyc w szkolach, to zrozumiale teksty? - raczej nie.
Kto powiedzial, ze ktos to musi rozumiec? Kazdy zrozumie na swoj sposob i tak ma byc... A jak nie rozumie, niech siegnie po inna lekture - latwiejsza... Autor z reguly nie zastanawia sie nad tym, jak jego tekst ma byc interpretowany...
To inni wymyslaja interpretacje za niego - ta jedna, jedyna i sluszna...
I wtedy tekst staje sie nagle wartosciowym dzielem, bo krytycy uznali, ze jest taki gleboki i wspanialy... Jasne...
Normowac mozna prawo albo pisownie... ale nie sztuke...
Autorytetami dla mnie sa: K.K. Baczynski, M. Bialoszewski, Gao Xingjian...
Dziekuje, skonczylem...

Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...
Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...
See the fallen angels pray... for my sweetest poison...
I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...