Cornelia[obyczaj dla nastolatek o punkówie, smutny.]

1
Początkująca jestem i mam 14 lat zaledwie, chciałabym, żebyście powiedzieli ogólne wrażenia i co powinnam zmienić.

Thanks ;)

Karolina Wielądek szła szkolnym korytarzem. Była wysoką, ciemnowłosą, wysportowaną dziewczyną, z policzkami przepięknie zarumienionymi od listopadowego zimna. Jasne białe zęby lśniące w promiennym uśmiechu. Skryte marzenie wielu chłopaków. Co jakiś czas mijała jakąś dziewczynę i rozlegało się

- Cześć kochana! – i głośny buziaczek w policzek

Zadowolona Karolina podążała właśnie w kierunku klasy, aby podzielić się z Jolką wiadomością, że Paweł i Kasia znowu zaczęli chodzić. Już trzeci raz się schodzą! Niewiarygodne, normalnie nie uwierzy...

Wyjęła z torebki kilka błyszczyków i tuszów do powiek i zaczęła się malować, zerkając w lusterko jak wygląda. Hm, nieźle. Może Mariusz wreszcie zwróci na nią uwagę... Och, tak, jeszcze paznokcie. Koniecznie krwistoczerwone! Ale matematyca się wkurzy...

Stuk, stuk.

A któż to nosił takie ciężkie buty?

Nie podniosła głowy, czekała na „cześć” i buziaczka. W tej szkole znali ją prawie wszyscy.

Stukająca osoba mijała ją bez reakcji. Z ciekawością podniosła głowę, i prawie natychmiast tego pożałowała. Osoba mruknęła obojętnie „cześć”, w dodatku tak cicho i niewyraźnie, że Karolina nie była nawet co do tego pewna. Rzuciła spojrzenie na porozrzucane naokoło Karoliny błyszczyki, uniosła brwi, uśmiechnęła się ironicznie i pokręciła ze zdumieniem głową, wnosząc oczy do nieba (czy też raczej do sufitu).

Cornelia Maderline.

Karolina nie odpowiedziała. Cornelia w sumie nic jej nie robiła, ale z jakiegoś powodu aż coś się w niej gotowało, gdy tylko ją widziała. Patrzyła jak powiewają jej długie blond włosy, patrzyła na czarne martensy, białe dżinsy i skórzaną kurtkę z naszywkami jakiegoś Sex Pistols, jakiegoś Stranglers. Jak zwykle z jakąś książką pod ręką. Dziwaczka.

- Karolinku! – Kaśka z równoległej klasy podbiegła i ucałowała Karolinę w policzki.

Cornelia chyba usłyszała i odwróciła się. W jej oczach dziewczyny dostrzegły coś jakby... Smutek?

- Co to za jedna? – Kaśka z lekkim rozbawieniem popatrzyła za odchodzącą. – Z koncertu rockowego się urwała?

- Och, taka tam... – machnęła ręką Karolina – Doszła w tym roku. Taka... Raczej niezbyt lubiana. Jakaś taka niewyluzowana. Na impry nie chodzi, chłopakami się nie interesuje... Mówię ci Kasiuniek, wszyscy mają z niej takie brechty, że... Popatrz na te jej pryszcze! Jest obrzydliwa! Słucha jakiejś dziwnej muzyki, chyba non stop się kuje, bo ma najlepsze stopnie w klasie, a na przerwach z nikim nie gada tylko czyta książki! No i nigdy nie próbowała palić... Wiesz co? – zaśmiała się – Z jednej strony, to mi jej żal, a z drugiej to tak się można ponabijać...No wiesz, zawsze się coś dzieje.

- Ona jest z Warszawy? Z Ursynowa?

- Z Mokotowa. Taka... nie tego trochę. Cały czas czyta i się kuje. Pogadać z nią też tak jakoś... No weź kurde, przyczepiła się do Anki i Patrycji, no bo one też są nowe i tak z nimi wszędzie łaziła. Nawet nie wiesz jakie to było dla nich wkurzające, jakieś ohydne coś cały czas za tobą łazi i próbuje się zakumplować. Wreszcie Pati wpadła na pomysł, żeby ją ignorować, to się odwaliła wreszcie...

- Jezu, na jej miejscu to ja bym się zabiła chyba, na tym Mokotowie ona w ogóle miała jakichś przyjaciół?

- Mówi, że miała, ale wiesz... – Karolina zaśmiała się w sposób wyraźnie mówiący „ale wiesz, nawet za sto lat nikt jej nie uwierzy”





***



Z Cornelią Maderline rzeczywiście nikt się nie przyjaźnił. Córka Polki i Anglika, urodziła się w Anglii, ale od małego mieszkała w Polsce, „na szczęście i nieszczęście”, jak mówił jej wujek z Anglii. Mogła się pochwalić angielskim imieniem i nazwiskiem, które niesamowicie podobało się wielu ludziom.

Zrezygnowanym spojrzeniem omiotła korytarz, którego radosne, wesołe kolory doprowadzały do wściekłości. Usiadła pod nieużywaną salą 107, gdzie zazwyczaj nikt się nie zapuszczał, i niemal natychmiast pożałowała, że nie ma ze sobą mp3. Cholera, posłuchałaby sobie teraz Joy Division.

Właściwie wszystko przez to, że rodzicom nie chciało się jej dowozić w drugiej i trzeciej klasie.

- Takie korki? Zwariowałaś?

- Dwie godziny dziennie stracone, i co jeszcze?

Wszystko przez to, że pewnego dnia przyszedł kolega taty i oznajmił z zapałem:

- No, Grzesiek! Mój brat ma dom do sprzedania! W Wesołej, tam pod Warszawą. Mówię ci, coś wspaniałego! Coś jakby małe miasteczko, ale położone w lesie, wyobrażasz to sobie? A jakie świeże powietrze, ach! łosie pod oknem można zobaczyć, no po prostu miejsce jak z powieści!

- No tak...- ojciec Cornelii był sceptyczny. – A cena?

- Wyobraź sobie, że bardzo niska!

Cena rzeczywiście, jak na taki dom była dość niska. Nelia początkowo odnosiła się do niego z ciekawością, bo podobał jej się, no i ta Wesoła, urocze miejsce! Ciche lasy, delikatnie i obiecująco szeleszczące, jakby mówiły „No chodź, tyle jeszcze rzeczy masz do odkrycia!”, niewielki drewniany domek położony na skraju lasku. Oczami wyobraźni widziała siebie wylegującą się na mięciutkim mchu i czytającą Neila Gaimana, albo Stephena Kinga, słodko świergocące ptaki i przygrzewające słońce. Od pierwszej chwili, gdy ujrzała ten dom i jego okolicę, ogarnęło ją pragnienie zamieszkania w nim, i pragnienie to zaprzątało jej myśli nieustannie. I w sierpniu tego roku się spełniło... Dziewczyna wprost nie posiadała się ze szczęścia. Ekstaza szybko minęła, gdy rodzice kazali jej zmienić gimnazjum, a drugą i trzecią klasę przechodzić do szkoły w Wesołej. Gdzie ludzie okazali się, delikatnie mówiąc, nieco inni niż na Mokotowie. Miłość do Wesołej przerodziła się w nienawiść niemalże, a Nelia zaczęła pragnąć powrotu do dawnego miejsca zamieszkania. Nie umiała się tu odnaleźć, a popołudnia spędzała sama. Nie chciała i nie potrafiła zaprzyjaźnić się tu z kimkolwiek.



Nikt już nie widział, że wysoka, ubrana na czarno blondyna, po tym jak minęła przyjaciółki, zaszczycając je chłodnym spojrzeniem, pobiegła pod jakąś nieużywaną klasę i się rozpłakała.

Tak zwyczajnie, po ludzku.

Jeszcze na początku roku wydawało jej się, że wszystko będzie fajnie. Usiadła w ławce z niejaką Anią, dziewczynką, która też była nowa w klasie, spędzały razem przerwy, rozmawiały... O ile można to było nazwać rozmową, bo jakoś tak nie miały za wiele tematów, i gdy zapadało krępujące milczenie, Cornelia rozpaczliwie próbowała znaleźć jakiś temat do rozmowy. Za jakiś czas dołączyła do nich Patrycja, z którą Ani rozmawiało się wprost świetnie i obie zaczęły zgodnie ignorować Nelię. Kiedyś szły razem korytarzem i Patrycja wyjęła batonika.

- O! – zawołała – Zobacz Ania, da się go podzielić na dwie części, to akurat idealnie dla nas!

Głupia, banalna rzecz, ale bardzo ją to wtedy zabolało.

Czuła bardzo wyraźnie, że jej nie lubią, i wściekała się, bo nie wiedziała za co. W końcu dała sobie spokój z byciem miłą i sztucznie radosną. Swoim zimnym stylem bycia maskowała tęsknotę i szaloną chęć przyjacielskich osób. Punk rock, tak! Niezależność, gdzieś mieć innych! No future, fuck off! Muzyka stała się jej jedyną przyjaciółką, to z nią przeżywała euforie i doły. Dzięki temu zapominała o szkole i odfruwała do lepszego miejsca, które tak w sumie nie było przecież daleko...



Przyjacielem i powiernikiem wiernym jest ten pamiętniczek. Nie mam odwagi zwierzać się komukolwiek, bo wszyscy uważają, że tu jest cudownie. A ta szkoła mnie wkurza jak diabli! Te durnowate nauczycielki z idiotycznymi głosikami, nieumiejące nas nauczyć czegokolwiek, czego byśmy NIE mieli w podstawówce. Ale nauczycielki to pikuś, w porównaniu z ludźmi.

Oto na przykład Karolina Wielądek, panna równie pokemoniasta, jak cały licznie tu zgromadzony Wesołowski skład. „Chodźcie, moje dziewki kochaniutkie!”. Dziewki? Jeszcze powinna wołać „niewiasty”.

Pewnie i tak po prostu im zazdroszczę, bo siedzę tu i wspominam Mokotów, bo nikt do takiego byle czego nawet ust nie chce otworzyć, a już chłopaki to mnie traktują jak szmatę. Tyle razy mówiłam sobie, że dam sobie spokój ze wspomnieniami. To nie wróci, a ja tylko jęcze i marzę i płaczę i tęsknię, jak jakaś panienka z opowieści dziewiętnastowiecznej.

Ja już nie umiem normalnie myśleć. Mokotów, Mokotów. Wciąż rozpamiętuję tamto gimnazjum. Te słoneczne dni, kiedy siadywałyśmy na ławkach wokół boiska. Kiedy skupiała się połowa naszej klasy i zaczynało się ogólne gadanie.

Wciąż nie umiem się przestawić na życie tutaj. Przestałam się odzywać do ludzi, nawet do rodziców, bo oni uważają, rzecz jasna, że to cudowna okolica i że to moja wina, że nikt mnie tu nie lubi (ojej, trochę za dużo tych „że”). Wczoraj podsłuchałam, jak mama rozmawiała z ciotką, że nie wie, co ze mną zrobić, bo „zamykam się w sobie”.

Zamykać się w sobie. ładnie to brzmi. Tak tajemniczo, nieuchwytnie. A może ja do psychologa szkolnego powinnam pójść? Tak, stanowczo, jutro spróbuję, może być ciekawie. No bo co ostatecznie on, czy tam ona, może mi powiedzieć?

2
Regulamin! <burknęła zła na cały świat>

Blokuję do czasu, aż się nie przedstawisz <zła na gadu, vistę, gupiego lisa, neta i von Neumanna! po co wymyślali komputery?>

Grrrr <warczy jackowo i blokuje temat>
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

3
podbijam, bo było zablokowane, a chcę, żebyś ktoś to w końcu ocenił...



Weber edit - Tu nie podbijamy. Raczej dobijamy. Spokojnie, komentarze będę, z czasem...

4
O rany, co mnie podkusiło, żeby czytać obyczaj dla nastolatek?! Ciekawość mnie kiedyś zgubi...

Ale cóż, przeczytałem, nawet za jednym podejściem, i nie bardzo wiem, co powiedzieć. <pewnie dlatego, że nie jestem nastolatką>

Sama historia wydaje się dość typowa. Takie rzeczy zdarzały się zawsze i będą się zdarzać. Wyalienowanie w nowym miejscu jest nawet dobrym motywem na opowiadanie. Tylko, widzisz, zabrakło mi tu jednak akcji, jakiejś historii, żywych ludzi. Mamy wyrywkowo przedstawioną bohaterkę, kilka obrazków z jej życia, kartkę z pamiętnika na koniec. Taki zarys postaci, jednej z setek, czy tysięcy mijanych na ulicy. Ona ciągle jest dla mnie anonimowa, nie potrafię dopasować jej do kogoś, kogo znam, lub znałem. Niby wiem, co myśli i skąd się wzięła, ale wolałbym dowiedzieć się więcej, obserwując ją w trakcie jakiejś niebanalnej sytuacji. Nie musi mi mówić zbyt wiele, nie musi pokazywać pamiętnika.



Całkiem strawny styl, ogólne wrażenie nienajgorsze, jak na początek.



Trzymaj się!

Re: Cornelia[obyczaj dla nastolatek o punkówie, smutny.

5
Witam!

Popastwię się dziś trochę, a co! ;)


Karolina Wielądek szła szkolnym korytarzem.


A po co ją od razu przedstawiać? Nie lepiej było zacząć: "Wysoka, ciemnowłosa dziewczyna..." - czy jakoś tak? I aliteracja "szła szkolnym"


Jasne białe zęby lśniące w promiennym uśmiechu.
Oślepiło mnie <załania oczy>. Nie za dużo epitetów?


głośny buziaczek w policzek
Wydaje mi się, że w narracji nie stosuje się takich zdrobnień jak np. "buziaczek". W dialogach owszem, ale w narracji?...




Wyjęła z torebki kilka błyszczyków i tuszów do powiek
:D zapas dla całej klasy?




Patrzyła jak powiewają jej długie blond włosy, patrzyła na czarne martensy

naszywkami jakiegoś Sex Pistols, jakiegoś Stranglers. Jak zwykle z jakąś książką pod ręką. Dziwaczka
.

czegoś tu za dużo... zdecydowanie!


chyba non stop się kuje, bo ma najlepsze stopnie w klasie,
Tak się kuję, że aż tynk odpada.


Cały czas czyta i się kuje.
I kuje, kuje, kuje...


I w sierpniu tego roku się spełniło...
Wystarczyłaby kropka kończąca zdanie.


Swoim zimnym stylem bycia maskowała tęsknotę i szaloną chęć przyjacielskich osób.


Nie ma czegoś takiego jak "szalona chęć przyjacielskich osób".




Przyjacielem i powiernikiem wiernym jest ten pamiętniczek.


:D no future, fuck off i pamiętniczek. Coś tu do siebiebie nie pasuje. :D



Dużo tego i masa innych, których nie wymieniałam. Zwróć uwagę na liczne powtórzenia. Ja w wieku czternastu lat pewnie nie pisałam lepiej, więc się nie chcę czepiać, ale też nie publikowałam moich wypocin na forach. Czytaj to co napisałaś zanim pokażesz szerszej publiczności!

Co do fabuły się nie wypowiem bo takowej nie ma. żadnej akcji, nic ciekawego się nie dzieje, null.



Pozdrawiam i życzę weny!
Allouette, gentile allouette,

Allouette, je te plumerais.

Je te plumerais la tete... et la tete...

6
Dobra, dzisiaj ocenia moje alter ego.

Ja jestem zmęczony, a on ma czas.





Przeczytałem chwilę po tym jak podbiłaś. Nie oceniam, nie jestem nauczycielem, a to nie jest szkoła. Wolę komentarz w stylu - podobało mi się lub nie trafiło do mnie. Różnica jest.

Ogólne wrażenia - mieszane.

Nie wiem czemu, ale dzisiejsza młodzież wydaje mi się strasznie niesympatyczna. Pewnie to przez bohaterki tekstu.

Alienacja, odrzucenie, brak akceptacji ze strony społeczeństwa. Widać to, ale nie opisałaś tego zbyt nowatorsko, zbyt ciekawie. Wybacz skojarzenie, ale wygląda trochę jak historyjka wycięta z czasopisma dla nastolatek (co się teraz czyta? bravo next generation?).

Warsztatowo jest słabo, masa powtórzeń i tak dalej. Wiele wymieniła poprzedniczka. Jeżeli chodzi o tę stronę to musisz się postarać bardziej.

Zaś jeśli chodzi o fabułę to nie jestem zachwycony,ukazana fragmentarycznie. życie nastolatki w kilku przebłyskach.



Pisz, ćwicz, czytaj, poprawiaj.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”