" Wystrzelonemu z kaciej kuszy bełtowi towarzyszył świst przecinanego powietrza. Grot przedarł się przez gruby pal i zatrzymał się tuż za nim. Po drodze przebił unieruchomioną linami czaszkę młodego mężczyzny. Z lewego oka nieszczęśnika wystawała lotka, zza której trysnęła krew i poczęła wylewać się po policzku gęstym strumieniem. Z kącika ust wyciekła ślina. Prawe oko zastygło w bezruchu i patrzyło przez chwilę tępym wzrokiem na oprawcę."
Mam jednak dylemat z tą kuszą. Z mądrych ksiąg dowiedziałem się, że taka bronią można było z odległości kilkuset metrów przebić grubą zbroję, a nawet kilkucentymetrowe pale. W moim opowiadaniu kat stoi w bliskiej odległości od swego celu (jak to zwykle podczas egzekucji) i zastanawiam się czy wystrzelony bełt po prostu nie roztrzaskałby czaszki wraz z palem w drobny pył. A moze zależy to od napięcia cięciwy oraz od rodzaju bełta?
Proszę o pomoc
