Hypnos Patrzy [splattpsychofantasy] pierwsze 4 rozdział

1
Hypnos Patrzy







Rozdział I



Owinięty w brudne szmaty żebrak wylegujący się na brzegu chodnika nie zauważył postaci przemykającej wzdłuż ściany sklepu monopolowego. Nędzarz obłąkanym wzrokiem wywiercał dziurę w obdrapanym szyldzie reklamującym tanie wino i choć tajemniczy osobnik przechodząc prawie że zawadził o wywieszkę, będącą obiektem kultu biedaka, ten ani nie drgnął. Można tłumaczyć na to na różne sposoby. Można przyjąć, że nędzarz był pijany. Można też powiedzieć, że na ulicy było zbyt ciemno, by dostrzec ruch.



Pewne kontrowersje może wzbudzić fakt, że człowieka przechadzającego się 12 września o drugiej trzydzieści siedem ulicą o angielskiej nazwie Bringer Hill nie było.



Jeszcze dziwniejszy może wydać się nagłówek gazety wydanej 13 września. Dwadzieścia ciał znalezionych w najspokojniejszej dzielnicy Londynu.



żebrak zeznał, że widział kto wchodził do budynku, który został później nazwany Domem Rzeźnika. Stojąc za weneckim lustrem wskazał młodego chłopaka w zielonym swetrze, szczęśliwego męża i ojca dwumiesięcznej córki. Jak można się domyślać, po pewnym czasie chłopak został zamknięty, a następnie, aby ostudzić kilkanaście tysięcy zbulwersowanych sprawą właścicieli kablówki, uznany przed media za psychopatycznego mordercę. W ten sposób oszukani ludzie mieli świadomość, że są bezpieczni i mogli na internetowych blogach kląć na mordercę. Jak to dobrze, że sprawiedliwi ludzie czuwają nad tym wszystkim.



żebrak dostał nagrodę, którą przepił leżąc pod sklepem. Bogu winny chłopak w zielonym swetrze powiesił się na sznurówce w więzieniu mając 50 lat. Jego żona próbując utrzymać siebie i córkę, porzuciła szkołę aby zarabiać jako prostytutka na dwie zmiany. Zaginęła kilka lat po śmierci męża, ale nikt jej nie szukał. Dwumiesięczna córka dorosła, sięgnęła po ciężkie narkotyki i zmarła w wieku 22 lat.



Aby zrozumieć dogłębnie sens tej opowieści będziesz musiał odrzucić wszystko, czego się w życiu nauczyłeś, czego doświadczyłeś. W dniu narodzin miałeś postać nie zapisanej tablicy. W miarę jak dorastałeś rodzina, bliscy, nawet przypadkowe osoby, kształtowały twój charakter i sposób postrzegania świata. Można porównać to do figurki z plasteliny lepionej przez lata. Zapewne twoi rodzice włożyli dużo pracy w to, aby cię ulepić. Nauczyłeś się, że kolor zielony nazywany jest przez ludzi kolorem zielonym. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy kolor zielony jest postrzegany tak samo przez wszystkich. Po prostu pokazano nam taką barwę i powiedziano, że jest zielona. To nie wszystko. Nauczono nas, a może nauczyliśmy się sami, z czystej ciekawości, że kolor zielony jest kolorem neutralnym. Ma kojący wpływ na układ nerwowy i działa relaksacyjnie. A teraz załóżmy, że na całym świecie wszczepiono ludziom specjalne urządzenie, które kolor zielony zmienia z kolorem czerwonym. Ludzie wskazując na [dla nas] kolor zielony mówią, że to kolor czerwony i odwrotnie. Co więcej, uczą innych, że kolorem czerwonym maluje się wnętrza szpitali, aby ludzie nie denerwowali się chorobą i mogli się odprężyć.



W dzisiejszym świecie widać to już niesamowicie jasno. Jak można tego nie zauważyć, gdy ludzie oszukują ludzi, a ci wiedząc, że są oszukiwani, kłamią sobie, że to prawda. Człowiek tak opanował sztukę kłamania, że potrafi okłamać się taki sposób, że w to kłamstwo całkowicie uwierzy i odda za nie życie.



To co tu zostało przedstawione, to cząstka świata tak mała, że można ją porównać do czegoś, co ludzie na ziemi nazywają atomem.



Będziesz musiał zwątpić jeszcze w wiele rzeczy, aby 12 września zobaczyć postać przemykającą przez zaciemnioną część ulicy. Jeśli jednak masz teraz dziwne przeczucie, że ktoś za tobą stoi - nie odwracaj się. Powstrzymaj nieodpartą chęć oszukania się.





Rozdział II





Jade Ikel Boreasz. Jade nigdy nie zastanawiał się jakie może być jego nazwisko. Zbyt wiele razy przemieszczał się poprzez wymiary świata i zbyt wielu iluzji w życiu doświadczył, aby zachować przy sobie coś tak nieprawdziwego jak nazwisko. Zwracano więc się do niego Jade lub Jadei.



- Dwóch świadomych. Impuls bardzo widoczny z miejsca.

- Daj mi czternaście minut.

- Czternaście…

- Tak.



W pomieszczeniu siedziały dwie osoby – mężczyzna i kobieta. Gdyby nie smukła sylwetka kobiety i długie, białe włosy wystające z kaptura, postaci byłby nie do odróżnienia. Oboje mieli na sobie ciemnoniebieskie, ciągnące się do ziemi szaty, przewiązane w pasie sznurem a na głowach kaptury.



Po chwili kobieta wyszła zamykając za sobą drzwi. W zamku zgrzytnął klucz. Mężczyzna położył się na posłaniu wyglądającym jak kupa zszytych worków tak, że kaptur zsunął się odrobinę w dół.



Faza Alfa.



Z rysów twarzy mężczyzny można wywnioskować że był on stosunkowo młody. Człowiek na ziemi powiedziałby, że ma na oko 20 lat.



Faza Theta.



Ten człowiek przeszedł naprawdę wiele. Za wiele jak na dwudziestolatka. I nie chodzi tu o zmarszczone czoło, czy pooraną bruzdami twarz.



Przechodzenie w fale Delta.



Ten człowiek jest już bardzo zmęczony.



Drzwi otwierają się. Do środka wchodzi kobieta o włosach białych jak śnieg i klęka przed łóżkiem na którym leży mężczyzna. Nie można stwierdzić, że płacze. Teoretycznie.





Rozdział III





- O jejciu jej!



Zdawało się jej, że każde uderzenie bitu wypełniało jej ciało. Gdyby nie była tak wysoko zapewne zastanawiałaby się dlaczego przy tak wysokim natężeniu dźwięku nie pęka szkło. Muzyka wprawiała wszystko w taniec – wszystko czyli niewiele. Oddziaływała bowiem na niesamowicie ciasny, zagracony pokoik z łóżkiem, biurkiem i szafą. Pozostawał metr kwadratowy wolnego miejsca.



W istocie była bardzo wysoko. Ale jeszcze nie tak wysoko, aby nie odróżniać fal wypływających z subufera od skaczącego przed nią partnera. Zaczynała już odpływać, ale nie zdawała sobie z tego sprawy, bo najważniejsze było teraz uczucie. Myślenie potrzebuje wysiłku, a wszystkie siły skoncentrowały się teraz na jednym punkcie. W mózgu pozostawało więc tyle krwi, ile wystarcza do zachowania świadomości.



Jeden ruch, drugi, trzeci… złote włosy spadły jej na twarz… zdmuchnęła je z trudem a w głowie pojawiły się pierwsze wizje. Może być tylko jedno wytłumaczenie. To już. Tak po prostu.



I rozwarły się góry, wybuchły lasy a wody wylały. Zatrzęsło światem w posadach. I w ciągu kilku sekund zdążyła zobaczyć i poczuć to wszystko, urodzić się tysiąc razy i umrzeć tyle samo, zdążyła poczuć się jak strzała w czasie lotu, nastąpił Wielki Wybuch tworząc wszechświat a ona nie była jedną z galaktyk, ona była Wszystkim i Wszędzie i tak jak Bóg była w stanie stworzyć świat w ciągu tych kilku sekund. Kilka sekund, nie w siedem dni.



łóżko zapadło się gdzieś głęboko a ona wraz z nim. Spadała i spadała ale nie to było teraz ważne. Ważne było Wszechszczęście, którego nie mogła pojąć i które jeszcze trwało. Ach, niech potrwa jeszcze trochę…





***





Mike rzucił palenie rok temu, ale czuł, że teraz powinien zapalić. Nawet mniejsza co. Może być starty na pył listek klonu…



Mike nie wyróżniał się niczym szczególnym. To znaczy, że jego życie polegało na niekończącej się zabawie tj. piciu, balowaniu, dupczeniu i piciu, balowaniu oraz dupczeniu z tą różnicą, że był bardzo zdolny – miał niesamowitą pamięć przez co jego zabawa była jeszcze bardziej niekończąca. Po prostu praktycznie nie musiał się uczyć. To całkowicie wystarczało mu do szczęścia. Wygląd – dosyć przeciętny - nadrabiał słowem i czynem. Był optymistą biorącym z życia pełnymi garściami.



I tak rozmyślając o listkach klonu Mike wyszedł na ulicę. Było już grubo po drugiej, więc można było się w najlepszym wypadku zaziębić wychodząc w samej koszuli, ale nie po tym, co Mike przeżył przed chwilą. Dlatego pewnym krokiem zaczął iść w bliżej nieokreślonym kierunku, ot tak, bez powodu.



Maszerował tak dłuższą chwilę nikogo po drodze nie spotykając, aż wreszcie zobaczył w oddali fioletowy błysk. Nie było to światło. Przypominało to rozbłysk fioletowej dyskotekowej kuli – przynajmniej tak pomyślał Mike. Przez chwilę w tym samym miejscu było jeszcze widać fioletowe drobinki. Mike był człowiekiem lubiącym ryzyko. Jednocześnie starał się omijać kłopoty, postanowił więc nie zbliżać się do dziwnych fioletowych zjawisk nadnaturalnych – sam ułożył sobie ów mądrą nazwę obracając się na pięcie – po czym ruszył w kierunku domu, gdzie czekała na niego jedna z najwspanialszych dziewcząt, jeśli nie najwspanialsza, jaką gościł w swoim domu, czy… łóżku.



Gdyby nie obrócił się i nie zaczął wracać zapewne dostałby zawału widząc fioletowy błysk zbliżający się z oszałamiającą prędkością w jego kierunku. Jednak był do niego ustawiony tyłem, a ów błysk poruszał się bezgłośnie, łatwo więc wywnioskować, że Mike dostał w plecy i wyłożył się jak długi.



Dziewczyna o imieniu Amelia w tym samym czasie zdążyła już trochę ochłonąć po przeżytym szoku i przestraszyła się nie na żarty. Zdarzało się, żeby chłopak uciekał po wszystkim, ale nie w o drugiej w nocy z własnego domu!





Rozdział IV





- Na początek powinniście przestać postrzegać sen jako stan iluzorycznego zawieszenia pomiędzy światami, jak was nauczono. Może zdaje wam się, że macie świadomość, ale to również złudzenie. Niektórzy z was mają wątpliwości nawet w tej chwili i to znak, że może wyrosną z was jeszcze ludzie. Na razie jesteście niczym. I jeśli nie zrozumiecie tego, co mówię, skończycie w nicości – former Jean znał to na pamięć więc wypluwał z siebie słowa z prędkością światła – w śnie jesteśmy obudzeni. Ludzie są święcie przekonani, że życie jest prawdziwe, a śniąc po prostu doświadczamy marzeń sennych, iluzji. Nie zdają sobie sprawy z tego, że to właśnie sen jest stanem rzeczywistości. Ludzie, którzy opanowali sztukę śnienia w odpowiednim stopniu rozumieją to dokładnie. Na wasze umysły są zarzucone klatki. Na początku nie mogliście nawet zapamiętać pojedynczego snu, później twierdziliście, że podróżowanie po świecie astralnym to iluzja, że wasz mózg tworzy kopię realnego świata i pozwala go doświadczać. Jakie głupie wytłumaczenie znajdziecie, gdy wam powiem, że od narodzin przebywacie w śnie? Teraz znajdujemy się w jednej z iluzorycznych kopi świata…



Ludzie siedzący wzdłuż stołu, za którym stał former Jean byli wyraźnie oszołomieni. Zdążyli już zrozumieć, że wszystko co mówi ten podstarzały pan w długim, czarnym płaszczu jest prawdą. Bali się więc jego i jego słów. Jean doskonale wiedział co dzieje się w ich mózgach. Ich podświadomości chciały go zabić, tu i teraz zasztyletować po czym pójść do domu. Ludzie siedzący przed nim chcieli znać prawdę, ale nadal mieli na sobie klatki. Czuł, widział i słyszał co mówi mu ich ego, które teraz było jednością. „Przestań!” – krzyczeli. „Nie rób tego!” – mimo że ich smutne twarze milczały. On sam sądził, że to niepotrzebne, że robi im krzywdę wyjawiając prawdę. Zastanawiał się nad tym często. Czy gdyby mu nie kazano, robiłby to? Czy to ich wnętrza wpływają na niego podsuwając takie myśli? Czy podświadomość jednego człowieka może wpływać na drugiego, siedzącego przed nim?



- To miejsce, ta szkoła, pokaże wam jak się obudzić. Resztę będziecie musieli zrobić sami.



Rahim poruszył się niespokojnie. Wydawało mu się, że gdzieś to już słyszał. Jakby coś odżyło w jego umęczonej głowie. Wspomnienia..? Te wspomnienia są moje? Coś tu jest nie tak.



Monolog Jean Deuxa cichł w oddali. Wazon z fumellarami stojący na stole przed nim przesunął się o milimetr. Nie… on się skurczył. Otwórzcie okno, strasznie tu duszno. Zaraz… te fumellary przed chwilą miały inny odcień…



Wybuch fioletowego powietrza podrzucił Jeana w górę i rozerwał go na kilka części. Rahim nie widział jak zakrwawione ochłapy spadają na stół bo strumień zimnego powietrza odrzucił go w tył. Krzesło zamortyzowało upadek. Inni nie mieli takiego szczęścia. Rahim natychmiast wsunął się pod stół. Na własne oczy widział, jak krzesło, na którym jeszcze przed chwilą leżał rozpryskuje się w drzazgi. Stół był wystarczająco wysoki, aby szybko przebiec jego długość. Gdyby spod niego wyszedł, zobaczyłby ludzi, którzy przeżyli pierwszy wybuch i wyjąwszy sztylety parli ku postaci stojącej po środku pomieszczenia. Zobaczyłby jak ów postać spowita fioletowym blaskiem w długim, ciemnoniebieskim płaszczu i kapturze zabija kolejnych napastników posługując się długim drągiem. Zobaczyłby w jego ruchach nienaturalną energię, jak gdyby wykonując swój niesamowity taniec, nie tyle sam niósł śmierć, co jej rozkazywał, a ona jakby w obawie przed swoim panem pośpiesznie miażdżyła ciała i druzgotała kości. Nie był jednak tego w stanie zobaczyć, bo pędząc pod stołem zbliżał się właśnie do ogromnych drzwi, które były teraz jego jedynym wybawieniem.



Zobaczył go. Widział go już wcześniej, ale był zbyt skupiony. Teraz wyraźnie zaniepokojony przeniósł ciężar na drugą nogę i wykonując ostatni obrót wyciągnął ku Rahimowi rękę. Ten wiedziony przeczuciem spojrzał w tył w biegu.



Drewniany stół nie wytrzymał natężenia skumulowanej energii która promieniowała z sunącej nad nim fioletowej kuli i zapadł się miażdżąc sporą część podłogi.



Rahim zatrzymał się i obrócił. Drobne drzazgi pryskające ze stołu nie strzelały już we wszystkie strony a ułożyły się równolegle do poruszającej się kuli i powoli sunęły wraz z nią. Zdawało się, że czas zwolnił. Wszystko działo się tak wolno, że Rahim zobaczył najpierw biały pył pryskający ze ścian a dopiero później zrozumiał, że to budynek się wali. Sufit zaczął odrywać się od sklepienia i podążał teraz ku kuli, która niesamowicie wolno płynęła w stronę Rahima. Podłoga zaczęła się zapadać. Ogromne kawały wyłożonej płytami podłogi spadały gdzieś w przepaść. Został tylko on i śmierć. Ale nie bał się. Wyjął krótki sztylet i począł biec na spotkanie swojej pani.



Nikt nie wiedział potem co stało się z nową szkołą filozoficzną w dwa dni po jej otwarciu. Nie zostało z niej absolutnie nic, poza dziurą w ziemi. Uznano później, że w to miejsce spadł ogromny meteor, który zmiótł z powierzchni ziemi budynek, ale zapiski o tym z I w p.n.e. nie przetrwały do czasów nowożytnych.





CDN...

2
Blokuję aż się nie przedstawisz! Regulamin!
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

3
Jeśli kogoś odrzuca długość to polecam przeczytać IV rozdział, który udał mi się chyba najlepiej.



A tak w ogóle to bump.

4
Co tak cicho.



Weber edit - To pytanie? Stwierdzenie? Metoda na zainteresowanie tekstem? Chybiona. Czekaj cierpliwie, nie masz innego wyjścia.

5
O, przeczytałem.

Z lekkim bóle, przyznam.

Widać w tekście twoje zainteresowania.

Bez owijania w bawełnę - dla mnie był nudny.

Nie przepadam za takimi tworami.



Masa powtórzeń powodowała co rusz zatrzymanie się na chwilę i korcącą chęć zaznaczenia tego fragmentu, potem podanie go tutaj. Po chwili uznałem, że tego nie zrobię. Nie widzę sensu w kopiowaniu całego tekstu.

Każdy rozdział (trochę krótkie te rozdziały) to inna historia, więc tak to będę traktował przez chwilę:

- pierwsza ma być przynajmniej w części tajemnicza, klimatyczna, ale niestety nie jest. Ostatnie zdania powinny wywołać dreszcz, a wywołują uśmiech, raczej nie tego chciałeś. I daty, lata, zapisuj je jak należy, to nie wzory matematyczne, a ty nie rozwiązujesz ćwiczeń z tabliczki mnożenia,

- druga, jest nijaka, od takie wtrącenie, żeby czytelnik się zastanawiał o co chodzi, żeby zasiać w nim odrobinę wątpliwości, dać mu kilka pytań, na które jednak w tych rozdziałach nie otrzyma odpowiedzi,

- trzeci jest chyba najgorszy, według mnie oczywiście, jest jak opis wizji uczestniczki imprezy techno, która właśnie zażyła tabletkę mitsubishi, albo dwie. W sumie mało ciekawe,

- czwarty, w nim zastanawiałem się - jak długo jeszcze? gadanie na początku było po prostu nudne, dalej było podobnie.

Wszystko wygląda jak jakieś wizje i powoduje powstawanie w mojej głowie pytań -ale co z tego? co mam mi to powiedzieć?

Póki co nie mogę powiedzieć o tekście nic poza tym, że jest dla mnie nieinteresujący. Warsztatowo słaby, stylowo może być, ale masz sporo do poprawienia. Mówisz o oczywistych oczywistościach momentami tak jakbyś chciał tym zaskoczyć czytelnika, ale zupełnie to nie wychodzi.

Poza tym powtórzenia mnie, jak wspomniałem, zadziwiają, za dużo ich, a ty piszesz wciąż jakbyś o nich nie wiedział, jakbyś ich nie zauważał. Mały przykład mimo, że nie miało ich być:
Gdyby nie była tak wysoko zapewne zastanawiałaby się dlaczego przy tak wysokim natężeniu
Dwie linijki czy trzy masz znowu te same powtórzenia.

Rahim? :P

To, by było na tyle.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Nie dotrwałam do IV rozdziału, po III wymiękłam. Nudne i styl też mnie nie podszedł. Brnęłam przez tekst i nie wciągnął mnie zupełnie.

Web chyba miał podobne odczucia i podpisuję się pod tym, co napisał.

Poza tym błędy - powtórzenia, braki w przecinkach i inne takie.

W dobrych tekstach to nie razi a tu niestety - wali po oczach!



Pisz dalej, może będzie lepiej :)



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”