Wakacje Gdynia 2007

1
Wakacje Gdynia 2007



znów zakładam tę samą niebieską bluzkę i znów

w ten sam sposób układam włosy, tylko

tym razem walizka jest trochę lżejsza, jakbym

między czasie zdarzyła opróżnić ją z marzeń

z których wyrasta się, jak z za małych ubranek



a jeśli nadal sama nie jestem w stanie jej unieść

już naprawdę nie wiem czy warto było dźwigać to

wszystko tylko po to, by przez chwile ujrzeć jej twarz

wykrzywioną z zazdrości. nie potrzebuję już tego,



tak jak zbytecznych starań naszych babek, by

zabarwić niebo przodków malinowym sokiem – mdli mnie

turkusowe morze w oczach romantycznych marynarzy

i głupiutkie śmiechy na rollercosterze, nawet

nie najwyższym w Europie



pod plecami czuję rozrzucone puszki po piwie,

jak ostre krańce rzeczywistości wbijają mi się w skórę

a jednak wierzę, że mogłyby zniknąć, nawet piasek

pod naszymi stopami zapadałby się głębiej



i tylko nocą, na dziesiątym piętrze wieżowca

przy ulicy warszawskiej, czuję cię między udami

tak jakby te dwa tysiące kilometrów nie miały znaczenia,

teraz nareszcie miasto wybucha tysiącem świateł,

morze płonie, czuję cię mocniej,



proszę zamknij za sobą drzwi,

jak będziesz wychodził
http://cala-reszta-nocy.blogspot.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”