Spóźnienie [absurdeska]

1
Cykcyk cykcyk cykyc...



Natrętne cykanie wypełniało mi głowę, a Wojtek wciąż się nie pojawiał.

- Wydawałoby się, że punktualność jest w tym zawodzie niezbędna - wymruczał ojciec z satysfakcją. Wiedziałam, że w końcu to powie. Szykował się, odkąd usiedliśmy przy stoliku i z każdą minutą jego zadowolenie rosło.

- Widocznie coś go zatrzymało - rzuciłam dziarsko. - Trochę cierpliwości.

- Na pewno bardzo się polubimy. - Mama poklepała mnie po ręku. Czekała na ten dzień od czasu, gdy skończyłam osiemnaście lat. Kilka minut więcej, to dla niej nic, a w myślach już tuliła wnuki.

- Saper... - rozmarzyła się babcia, błądząc spojrzeniem gdzieś pod sufitem kawiarni. - Znałam kiedyś jednego. Ten to potrafił rozbroić...

- To może coś zamówimy? - zapalił się ojciec.

- Nie ma mowy! - zgasiła go mama. - Czekamy na Wojtusia i robimy wszystko, by poczuł się mile przywitany w rodzinie.

Tego się właśnie obawiałam. "Gdzie poznali się twoi rodzice, Zosiu?", zapytał mnie kiedyś Wojtek. Nie powiedziałam, że w probówce, a chciałam!

- Nie wiem tylko, dlaczego nie masz jeszcze pierścionka. - Mama znalazła rysę na nieskazitelnym dotąd wizerunku przyszłego zięcia.

- Po co jej pierścionek? - zdziwiła się babcia. - Liczą się inne klejnoty. - Trąciła mnie łokciem. - To jak było?

- Ależ mamo! - oburzyła się jej córka.

Ojciec wlepił we mnie ponure spojrzenie.

- Nie jest ważne, jak, tylko, czy już - wygłosił.

- Zmiana tematu! - zarządziłam.

- Nudziarze! - prychnęła babcia i wzięła na celownik sąsiedni stolik. Mrugnęła zalotnie, a siedzącemu przy nim panu z wąsem okulary wpadły do zupy.

- A ustaliliście już datę ślubu? - drążyła mama.

- Nie. Najpierw chcemy stanąć na nogi. Stała praca, mieszkanie, mówiłam przecież.

- Praca - burknął ojciec zza menu. - A ile on wyciąga z tych swoich min?

- Wystarczająco, poza tym, ja też będę zarabiać.

- Saper i przedszkolanka - westchnął. - Przynajmniej jedno z was powinno mieć spokojne zajęcie.

- No właśnie, dzieci! - Mamine oczy zalśniły. - Nie mogę się ich doczekać.

- A odpukać! - wyrwała się babcia. - Na dzieci zawsze jest czas. Dobrze wybrałaś, aniołku. - Poklepała mnie po kolanie. - Taki saper to przywykł uważać.

- Ależ mamo!

- No co?! Jestem za młoda na prawnuki!



Czułam, że jeszcze chwila i wybuchnę! Na szczęście zjawił się saper. Przeprosił, usprawiedliwił się, uścisnął i ucałował wyciągnięte dłonie, cmoknął mnie w policzek, wreszcie usiadł. Pachniał wodą kolońską, wiatrem i leciutko motorem. Przydługa grzywka wciąż nosiła ślady szybkiej jazdy. Uśmiechnął się... by zginąć pod lawiną ochów mamy i achów babci, bez szans na ratunek ze strony ojca.



- Chwileczkę... - Uniósł wreszcie dłoń, wstrzymując katastrofę. Rozejrzał się w sposób, który uwielbiałam. Tak jak teraz, patrzył tylko na rozbrajaną minę i na mnie, gdy byliśmy sami.

- Czy słyszą państwo to dziwne cykanie? - spytał.

- Ja słyszę je już od pół godziny. - Tata znacząco popukał w swój zegarek.

- To nie to... - Wojtek zmarszczył brwi. Zlustrował uważnie obrus i zanurkował pod stół. Ojciec spojrzał na mamę, mama na mnie, a babcia, pod stołem, patrzyła pewnie na Wojtka.

- Ojej! - usłyszeliśmy jej zalotny głosik. - Co to takiego?

- Proszę się nie denerwować - uspokajał ją Wojtek. - Proszę usiąść i nie wpadać w panikę.

Wyprostowali się oboje, babcia zarumieniona, Wojtek osobliwie blady. Wstał i wyjmując z kieszeni służbowy telefon, złapał za łokieć kelnera.

- Natychmiastowa ewakuacja - zarządził półgłosem. - Macie pod stolikiem bombę.

- życzą sobie państwo inny?





Cyk...





- Idiotyczny zbieg okoliczności - stwierdził ojciec, łowiąc garściami migoczące w powietrzu strzępy menu. - A gdyby twój narzeczony był kolejarzem - tu spojrzał na mnie - rozjechałby nas pociąg?

- Przepraszam - przeprosił Wojtek, zgnębiony. - Zegar bomby musiał się najwyraźniej spóźniać...

- To nie twoja wina. - Złapałam go za rękaw i pociągnęłam ku sobie. - Jak tatuś w ogóle może?

- Właśnie - poparła mnie mama. - W życiu zdarzają się dziwniejsze rzeczy. - Przytrzymała łopoczącą wokół kolan spódnicę. - Jak choćby wypadek Jadźki spod ósemki. Wybiła sobie dwie jedynki, układając "dentystę" w Scrabble.

- ślubny jej wybił - sprostowała babcia. - "Dentysta" zajął pole jego "fiutka".

- Ale co teraz? - rzuciłam z głębi Wojtkowych objęć. - Co teraz z nami będzie?

- Dolecimy - odparł ojciec. - I może uda nam się coś wreszcie zamówić.

- Ale gdzie dolecimy?

- Gdzie! Gdzie! - prychnęła babcia, otwierając torebkę. - Nudna jesteś, aniołku. Na miejsce, oczywiście.

- Najważniejsze, że już nic nie cyka - wygłosił ojciec.

- I że ciągle jesteśmy razem - dodała mama.

- Ta... - mruknęła babcia, kończąc malowanie ust. - To na razie! - Spikowała w kierunku wznoszącego się po prawej stolika. Pan z wąsem i bez okularów skrył się za cukierniczką.

- To my będziemy za tamtym cumulusem. - Odciągnęłam Wojtka w lewo.

- Ale...

- Niech lecą, kochanie - dobiegł nas jeszcze głos ojca. - Spójrz, jaki tu mają piękny widok na ocean. Mam ochotę na rybę. - Pstryknął palcami. - Kelner!

2
Jej, daleko zajdziesz, jeśli Cię przedtem do czubków nie wsadzą. Ale i tam pewnie narobisz zamieszania :) .

świetna sprawa - w króciutkim opku zmieściłaś garść całkiem życiowych obserwacji, wbiłaś kilka pinesek w napuszone zadki, zagrałaś na nosie wapniakom, mrugnęłaś do babci (którą pozdrawiam serdecznie z tego miejsca), a wszystko spuentowałaś, odciągając Wojtka za cumulusa (bez skojarzeń proszę - chmurę mam na myśli).


- Nudziarze! - prychnęła babcia i wzięła na celownik sąsiedni stolik. Mrugnęła zalotnie, a siedzącemu przy nim panu z wąsem okulary wpadły do zupy.
Chciałbym to zobaczyć :D .


- Natychmiastowa ewakuacja - zarządził półgłosem. - Macie pod stolikiem bombę.

- życzą sobie państwo inny?
:D



Trzymaj się!

3
Tak, to faktycznie bylo niezle, wyrozniajaca sie postac - oczywiscie babcia, saper czujny byl ale najwyrazniej mu nie wyszlo :P jest naprawde fajnie, tym bardziej ze mam w glowie jeszcze twoje opowiadanie pt dziki lokator gdy widze nick dżuli, nawet do pewnego momentu myslalem sobie ze moznaby te dwa utwory polaczyc bo jakos pasowalo mi stylem, ale koncowka troche rozwiala ta koncepcje :P
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

5
Jacek Skowroński pisze:w króciutkim opku zmieściłaś garść całkiem życiowych obserwacji, wbiłaś kilka pinesek w napuszone zadki,
Oj, powiedziane chyba troszkę na wyrost - tekst miał za zadanie głównie bawić - ale i tak mi miło, a co!



Dziękuję Wam za opinie,

babcia przesyła mrugnięcia :)

6
Wspaniałe :D. W tego typu klimaty popadam po zapodaniu licznych psychodelików, co czasem owocuje krótkim opowiadankiem :). Bardzo przyjemne, czytanie sprawiało radość co jest chyba najważniejsze. Aha, babcia rządzi :twisted: .

7
Powtórzę po reszcie, że przyjemne. Babcia przypominała mi Nianię Ogg. :) Saper też fajny, tylko szkoda, że ten wątek nie został jeszcze jakoś bardziej rozwinięty.



Tekst spełnia zadanie, bo bawi i fajnie się go czyta. Masz dobry warsztat, korzystasz z niego. Pozostaje Ci tylko wciąż go szlifować.



Po prostu przyjemna miniatura. :)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

8
Bardzo milutkie :)

Chyba nic więcej nie mam do powiedzenia :)

Na błędy nawet nie zwracałam uwagi, tak mam przy dobrych tekstach.

U ciebie przez tekst się leci, płynie... i jest fajnie.

Fabuła ciekawa, styl lekki i świetne dialogi.

Oby tak dalej! Ba! Oby jeszcze lepiej!



Zdecydowane i mocne TAK :)



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”