Adaś
1
Popołudniową porą, Adam wybiera się do swojej narzeczonej. Jego natężona zapobiegliwość każe mu ubrać się bardzo dokładnie, ciepło i grubo. Jest środek zimy, a na zewnątrz szaleje zamieć śnieżna, zrywająca czapki z głów bezbronnym ludzikom. Mróz paraliżuje ruchy podmarzniętych kończyn. Adam, wiedząc o tym, rozpoczyna proces skrupulatnego opatulania się odzieżą. Grube skarpety z wełny i kalesony, na które ubiera ciepłe, obszerne sztruksy. Podkoszulkę dokładnie wsadza sobie w majtki, a koszulkę w spodnie, co podwójnie będzie chronić jego nerki przed chłodem. Dalej: sweter, polar, płaszcz, w międzyczasie buty, ciężkie i masywne, ale eleganckie i drogie. Jeszcze para skórzanych rękawiczek, oraz pokaźny szal, którym Adam owija pedantycznie szyję.
O szesnastej czterdzieści pięć, pod jego kamienicę ma podjechać taksówka. Adam liczy sekundy, wystarczy, że minie ich trochę za dużo, trochę więcej, a on już zgrzyta ze złości zębami. Mówi sam do lustra, sam do siebie:
-Brak punktualności jest brakiem szacunku do innych, to potwarz, nieporozumienie. Banda ignorantów niemających szacunku do czasu…- Wreszcie zobaczył taksówkę i jak najszybciej zbiegł na dół po schodach. Wpakował się do pojazdu, odburknął bucowate dzień dobry i wytknął kierowcy spóźnienie:
-wczoraj był pan punktualnie, a dzisiaj – no cóż. Poproszę na Dickensa 24-
Taksówkarz patrzy na zegarek, na Adama, ale szok zablokował jego krtań i nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. To spóźnienie zauważa tylko Adam, jego pedantyczny umysł, chora dokładność. Mało ważne 30 sekund, powoduje, że na jego twarzy pojawiają się wypieki, a na czole pot. Najważniejsze żeby mieć wszystko w życiu zaplanowane i ułożone. Bez pomysłu i planu nic się nie uda i pozostawimy nasze życie na pastwę losu. Trzeba życie brać za rogi, być jego panem, władać nim jak szablą, kto tego nie wie jest głupcem i z góry przegrywa. Adam nie lęka się niczego, ma wszystko jasno wykalkulowane, myśli, że wie, co go czeka kolejnego dnia. Jest pewny siebie, jest zadufanym snobem, kiepsko też z jego szacunkiem do innych, myśli, że jest lepszy, mądrzejszy, inteligentniejszy. Ludzi traktuje z góry, nawet do dziewczyny Marty ma dystans, chłodno podchodzi do uczucia jest racjonalny i pragmatyczny. Marta jest z nim dla pieniędzy, a sama jest zwykłą prostaczką bez wykształcenia, która przybiera na wartości u boku Adama człowieka majętnego i dobrze wyglądającego. Przez całą drogę do Marty, Adam siedzi sztywno, oczywiście nie rozmawia z taksówkarzem. O czym on może rozmawiać z taki robolem, każe mu tylko ściszyć radio, które kole w jego wrażliwe zmanierowane uszy.
Adam kupił Marcie duże, pięciopokojowe mieszkanie, luksusowo je wykończył, umeblował i zapewnił w nim jak najlepsze wygody, by jego wybranka mogła czuć się kimś wyjątkowym, w końcu będzie jego żoną, a to już zobowiązuje. Przyszła żona Adasia jest bardzo, rozpuszczona, ma wszystko i wszystko może mieć. Miała już czterech mężów i z każdym była dla pieniędzy, każdego też zdradziła. Nie daleko Marcie do luksusowej prostytutki, która kusi nieprzeciętną urodą i zrobi wszystko za błyskotki i komfortowe mieszkanie. Adama też oszuka, już oszukuje, teraz, gdy on jedzie spokojnie do jej mieszkania, nieświadomy, pewny siebie jak zwykle i pewny swojej przyszłości, ona zmienia jego byt, tego się nie spodziewa. Przecież nie zaplanował sobie, że własna dziewczyna go zdradzi. On, Adam, a z resztą, on jest taki jak ona…
Taksówka zajechała pod mieszkanie Marty. Adam, szybko płaci za taryfę i odburkuje podobnie grubiańskie do widzenia, jak wcześniej dzień dobry. Pośpiesznie wchodzi do kamienicy i staje przy windzie, naciska przycisk i czeka.
W jego umyśle jest opanowanie i pewność siebie, on już planuje ślub i wyjazd na Korsykę. Na jasno-żółty kolor podświetliła się owalna literka P, winda rozwarła grube metalowe drzwi. Adam wszedł do środka i nacisnął owalną piątkę. Winda ruszyła ospale i niemrawo. Adam luzuje owinięty wkoło szyi szal, by poczuć się bardziej komfortowo. Ma lekką klaustrofobię, wiec pragnie jak najszybciej wysiąść z windy.
To aż dziwne, że klaustrofobia go niepokoi, powinna się go bać, przecież jej nie zaplanował, co by było jakby ta winda stanęła. Zgasłoby światło, co biedny Adaś by zrobił, ale nie, to marna przygoda, jakaś głupia złośliwość rzeczy martwych. Jemu trzeba czegoś nieoczekiwanego, żywego, zmieniającego jego żywot marny i pusty w barwny i soczysty, by mógł zrozumieć, na czym to wszystko polega.
Winda staje na piątym piętrze, Adaś wychodzi z niej, idzie parę kroków i już jest naprzeciw drzwi Marty. Wyciąga klucze, celuje do zamka i wchodzi do mieszkania. Już od wejścia słyszy romantyczne rytmy jazzu i stłumione chichoty dobiegające z sypialni, do której wstawił Marcie wielkie łożę. Adamowi zaczyna występować na czole pot, robi się mu duszno, a ręce dygotają jak grzechotka. Czyste objawy klaustrofobii, ale przecież nie jest w ciasnym pomieszczeniu?!
Całkowicie ściąga szalik z szyi i powoli kieruje się w stronę sypialni. Mija po drodze leżące na dębowych parkietach majtki oraz inne elementy garderoby damskiej i męskiej. W końcu staje w progu, patrzy i widzi swoją przyszłą żonę w akrobatycznych pozycjach z jakimś śniadym, dobrze zbudowanym lowelasem, oczywiście młodszym od Adama. Chwilę się przygląda, ale po chwili trafia do niego, że został oszukany, poniżony, potraktowany jak śmieć. On jej zaufał, dał wszystko, a ona! Dziwka! Krzyczy w głowie, durny hipokryta. Adam podszedł bliżej łóżka, wyłączył wieżę, z której leciała kojąca i seksowna muzyka. Marta i śniady Latynos zerwali się na równe nogi, zamarli w bezruchu i odrętwieniu.
-Przecież miałeś być jutro Adamie?!- Bezczelnie szepnęła Marta z dziwnym grymasem na twarzy. Adam podszedł do szafki, w której chował broń. Myśli sobie, przecież to kompromitacja muszę ich ukarać. W tle jego myśli, dają już się słyszeć wołania Marty, żeby tego nie robił i takie tam, ale Adam nie reaguje. Wyciąga z szafki pistolet i mierzy w dwoje przyłapanych na gorącym uczynku kochanków:
-Posłuchaj mnie Adasiu, ja po prostu ciebie nie kocham, ja nikogo nie kocham, ja kocham szmal, ale ty chyba nie byłeś naiwny, przecież jesteśmy tacy sami?!- Takie słowa, potęgują jeszcze mocniej jego zdenerwowanie. Nie jest mu przykro, tylko jest zły sam na siebie, jak mógł tego nie widzieć. Patrzy na Martę, a ona lekko wzrusza ramionami
-Marta! Zamknij się!- Krzykną Adam bezsilnym głosem, ale starał się trzymać fason człowieka ułożonego.
-Teraz cię zabiję, ciebie i tego durnia, mnie nie można tak po prostu wykoleić, pozbawić stabilności, zrobić w chuja! Dałem ci wszystko! Co ty sobie myślisz dziwko, że kim jesteś, wiesz, z kim zadarłaś?!- Adam podniósł pistolet, za chwile pociągnie za spust.
Czas stanął w miejscu, Adaś opuścił broń, pokręcił głową w lewo i prawo, podrapał się pistoletem po skroni, spojrzał na dygoczącą Martę, podniósł energicznie pistolet i strzelił jej prosto w twarz. Młodemu kochankowi, naraz puściły wszystkie zwieracze, a po chwili upadł na podłogę jak manekin.
Twarz jego niedoszłej żony była teraz rozchlapana na prawie każdej ze ścian pokoju. Adaś skrzywił się jakby zjadł plasterek cytryny, schował pistolet do kieszeni i podszedł do kochanka. Pochylił się nad jego prawie-trupem i powiedział na głos
- ciekawe czy teraz chciałaby, żebyś ją zerżnął, co? Mało atrakcyjnie wyglądasz.
Roześmiał się ironicznie i stanął na proste nogi, wpatrując się w zwłoki Marty, które jak nic, nie pasowały do wystroju tego luksusowego mieszkania. Trochę przegiął, przecież jeszcze nigdy nikogo nie zabił. Podszedł do trupa wybranki swego serca, skrzywił się jeszcze raz, teraz zapewne z widoku gulaszu, który zrobił z jej twarzy. Odwrócił się energicznie i podszedł do fotela w drugim końcu pokoju. Rozebrał się do koszulki, poskładał starannie ściągnięte rzeczy, zakasał rękawy i wziął się do usuwania niedoszłej małżonki z pokoju. Oczywiście umieścił ją starannie w wielkiej wannie i przykrył kocem, wychodząc z łazienki zatrzasnął drzwi.
Wtedy właśnie rozległ się dzwonek do drzwi. Adaś zmarszczył lekko brwi, sprawdził, czy lowelas czasami się nie ocknął. Popatrzył na swoje dłonie, nie było tam za wiele krwi, przecież za głowę jej nie ciągnął. Szybkim krokiem podszedł do drzwi i pociągnął za klamkę
-dzień dobry panie Adasiu, czy wszystko w porządku? Słyszałam jakiś huk, strzał, taki gruchot. Coś się stało?
Pani Wścipińska, zalała Adasia pytaniami. To sąsiadka, w sumie jedyna, która o tej porze siedzi w domu. Stara babcia na emeryturze, której jedyną rozrywką są telenowele i wsadzanie nosa w nie swoje sprawy. Jej świętej pamięci mąż był wojskowym, więc teraz można powiedzieć, że pieniądzem sra.
Adaś przełknął ślinę i zaczął się tłumaczyć
-Nie, proszę pani, my z Martusią tylko meble przestawiamy i nam się szafa przewróciła, ale teraz już wszystko dobrze. Będę przemalowywał duży pokój, tak na czerwono, jakoś tak wyszło, ale wszystko jest glanc pomada, niech się pani nie martwi, pani Wścipińska. Na pewno panią zaproszę, żeby sobie pani zobaczyła, jak będzie koniec roboty. Jak na razie to ja muszę wracać do pracy, mam dosłowne urwanie głowy.
Wscipińska tylko kiwnęła głową, powiedziała ładne powodzenia i poszła. Adaś zamknął drzwi i burknął pod nosem. Durna baba! Wrócił do pokoju i zobaczył, że lowelas próbuje wstać z podłogi, podszedł do fotela gdzie zostawił broń i zdjęte ubranie. Podniósł pistolet, podbiegł do kochaneczka i przystawił mu lufę do skroni.
-ani drgnij kurwa, na podłogę leżeć!
Kochanieńki, ubabrany w swoim kale i moczu, grzecznie posłuchał rozkazu Adasia i położył się na plecach, tak by Adaś mógł go widzieć. Ten zaś, przysunął sobie fotel do lowelaska i usiadł centralnie przed jego wyciągniętymi kulasami.
-Panie Adamie, ja naprawdę nie wiedziałem, że ona ma kogoś, sama mnie poderwała, ja bym nigdy z cudzą kobietą. Proszę bardzo, błagam, zapomnę o wszystkim. Proszę.
Lowelasowi przed oczami śmierć pomachała kosą. Już nie wie co ma mówić, matkę pewnie też by sprzedał, gdyby to go uratowało. Adaś tylko siedzi i wpatruje się w jego błagalne miny, za chwile wstał energicznie i skierował się w stronę barku.
-co pijesz? W ogóle jak ci na imię, co? Mariusz!? Nie żartuj? Mariuszek? No to, Mariuszku, czego się napijesz? Co jak, jak, czego się napijesz, jaki alkohol lubisz? Piwo. No dobra, będzie piwko, piwko-Mariuszek, pasuje do ciebie, takie piwko, wyglądasz na piwko. Przepraszasz? Nie przepraszaj, ja też takie rzeczy robiłem, przecież teraz nie będę hipokrytą. Proszę, twoje piwko. Jeszcze gorzej robiłem, normalnie śmieszne, ja ci powiem Mariuszek, że takie dupy miałem normalnie, ho ho. Czasami parę na raz, same takie soki, ja ci mówię, oczywiście dziwka na dziwce, ale co one potrafią Mariuszek, to ci się w tej twojej piwkowej łepetynie nie mieści. Najebałem się za całe życie, ale ja mam dojścia, możliwości i znajomości mam. Dzieci pewnie z tuzin, ale co, w dupie te wszystkie kurwy mam, nie trzeba było dawać dupy. One myślały, że jak ja ze stanowiskiem, rodzinką i worem kasy to od razu eldorado, a te znajomości jeszcze mi pomagają uciszać takie przykre obowiązki. Ja już wszystkiego w życiu spróbowałem, ale dzisiaj to przeszedłem sam siebie! Cieszę się, że taki piwko-Mariusz. Tak, ty. Może być świadkiem i uczestnikiem a zarazem może podziwiać takiego jak ja! Bo wiesz Mariuszek, to, co dzisiaj się dzieje też mi przejdzie płazem, takie mam piękne życie. A ty, co w ogóle robisz, co? Fryzjer? No widze taka fryzureczka, no popatrz, pewnie nie jedną panienkę już obracałeś. No, wiedziałęm, lowelasie. A czekaj, zawsze były cudze? Nie? Nie wiesz? To ja jakby taki jestem, królik doświadczalny? Wypiłeś piwko, piwko-Mariuszku? Nie ma, za co, co to dla mnie,ja i tak takiego gówna nie pije, bo widzisz tylko takie ciołki i plebsy jak ty tykają piwsko. Ja sobie za chwile przygotuje prawdziwy alkohol, ale najpierw pozwolę ci dołączyć do twojej ukochanej.
Adaś wycelował pistolet w twarz piwko-Mariuszka i za chwilę ściany, które dotąd nie były umazane rozbryzganym mózgiem teraz powoli ociekały tym makabrycznym gulaszem.
Stał jeszcze chwilę nieruchomo, analizował całe zdarzenie, a jego pragmatyczny umysł pozwolił na szybkie powrócenie do równowagi ducha. Podszedł do barku i nalał sobie szklankę najlepszej szkockiej, jaka jest na Ziemi.
Jego mózg działa jak idealnie skonstruowany program, gdy coś jest po za ustalonym kodem i zadaniem, gdy coś nie jest zaplanowane, ulega całkowitemu wymazaniu, bez zbędnych uczuć i płaczu. Złe i nie przychylne uczucia, zdarzenia, nie po jego myśli są eliminowane jak wirus, w zaskakująco szybkim tempie.
Wypił importowany bimber i połączył w wannie, tę cudowną parę kochanków już na zawszę. Zmęczył się trochę, więc przycupnął na fotelu, poczuł się senny, wychylił jeszcze parę łyków i ze szklanką w dłoni zapadał w kojący sen, wpatrując się w okno, za którym malował się widok późnego zimowego wieczoru.
2
Miarowe walenie do drzwi, obudziło Adama, czuł się jakby dopiero zasnął, a ktoś wyrywa go teraz, z tego błogiego stanu. Przecież miał bardzo pracowity dzień, przydałaby się chwila odpoczynku, bo to pewnie ta stara Wścipińska z kolejnymi pytaniami, myśli Adam rozdrażniony zastałym faktem. Ociężale wstaje z fotela, a jego kończyny wydają mu się niewiarygodnie ciężkie. W głowie słyszy tępy i głuchy dźwięk.
Boże, co za, durna cipa, moja głowa, strasznie boli. Dzień dobry, o to nie Wścipińska. Czy ja jestem Adaś? No pewnie, co za laska, matko, czarne jak węgiel oczy, czarne włosy, pewnie jest dobra w te klocki, takiej jeszcze nie miałem, unikat. Czego chce ta piękność? Pani ma jakąś sprawę, kotku? Służę uprzejmie. Co za usta, Jezu! Przesyłka? Do mnie? Pani jest kurierem, nie wierze? Coś w tym rodzaju, tak, aha no dobrze. Jest pani niebiańsko piękna, naprawdę, zniewoliła mnie pani. Dlaczego, na pewno nie niebiańsko? Może wejdzie pani, proszę, poznamy się lepiej? Z przyjemnością? No to proszę, zapraszam. Ja zaraz naleje coś dobrego do picia i się lepiej poznamy. Dlaczego pani tak na czarno cała? żałoba? Nie żeby mi się nie podobało, ale nawet usta pani ma czarne. Lubi pani ten kolor? Taki zawód? No tak, już nie będę taki wścibski, piękna pani. Ma pani nieziemską urodę, niby włoska, trochę jakaś inna. Te oczy. Piękna. Mam podejść? Dobrze, co to? Pokwitować, pełny podpis, ładny długopis. Co to za przesyłka? Mam podejść bliżej, co robisz piękna? O Boże ona mnie całuje! Już pani idzie? Ma pani innych klientów? żegnaj! Jaki jestem słaby, spadam, co jest?
Adam wstaje po chwili, w jego mieszkaniu zapanował majestatyczny półmrok, podnosi się z podłogi, podchodzi do okna, szyby są za bardzo oszronione, nic nie widać. Adaś pociera je leniwie pakcami, lecz po chwili kapituluje, widząc, że to nie daje efektów. Poczuł nagle, że wkoło nic nie słychać, otacza go cisza, jakiej nigdy nie zaznał, wydaje mu się, że stracił słuch, ale klasnął w dłonie i usłyszał, po prostu nigdy niebyło tu tak cicho. Patrzy na zegar w pokoju, duży i zabytkowy, przeciera oczy, ale wskazówka dalej zatacza pełne kręgi pędząc jak oszalała. Adam wpada do łazienki, tam gdzie zostawił Martę i piwko-Mariusza. Nic. Pusto. Wanna czysta jak łza, a po trupach ani śladu.
Wybiegł z mieszkania na korytarz, zbiegł po schodach i wyszedł na ulicę. Jedna z większych ulic w jego mieście, teraz świeciła pustkami. śnieg prószy wielkimi płatami, przykleja mu się do powiek, powodując częste mrugnięcia. Szarość i majestat, przemieszane z półmrokiem, Adam nie poznaje ulicy i miasta, w którym żyje od dawna. Powoli wszedł na środek ulicy, oczy przyzwyczaiły się już do tej dziwnej atmosfery.
Zdziwił się nagle, że jest mu nienaturalnie ciepło, ma na sobie tylko buty spodnie i koszulę, a wkoło rozpościera się widok jak z syberyjskiego stepu. Pochylił się i złapał w dłoń kawałek ubitego śniegu. Nie poczuł nic, dłoń swoim ciepłem nie topiła śniegu, a śnieg nie mroził dłoni.
Szedł prosto przed siebie, rozglądając się z niedowierzaniem na wszystkie strony. Miejsca, które dotąd były mu tak znajome, teraz owiane spokojem i ostra zimą, zmieniły się w otoczenie wrogie i niepoznane. śnieg padał coraz mocniej i gęściej a Adaś czuł coraz większe zakłopotanie i zagubienie. Milion myśli na sekundę. Cofanie czasu. Panika i rozrachunek. Przystanął na moment, usłyszał stukanie, które rozchodziło się po całej przestrzeni miasta, zmarszczył w skupieniu brwi i nasłuchując podążył ku tajemniczemu dźwiękowi. Skręcił w wąską, ślepą uliczkę a stukot stawał się coraz głośniejszy.
Dostrzegł w oddali barowy neon, przyspieszył kroku i będąc już nieopodal wejścia spostrzegł, że niedomknięte drzwi wejściowe obijają się o framugę miotane powiewami zimowego wiatru. Chwycił za klamkę i skromnie uchylił drzwi, wszedł do środka i dokładnie zamknął je za sobą. Bar był pusty. Adaś zrobił parę kroków, obadał otoczenie podejrzliwym wzrokiem.
-witam Adasiu. Powiedział głos zza baru
-rozgość się, poleje ci zaraz czegoś dobrego. Postać barmana ukryta w półcieniach lokalu, Adaś nie mógł dostrzec, z kim ma do czynienia. Cofnął się o pół kroku z lekkim strachem.
-nie bój się mój drogi, tutaj nic ci nie grozi, usiądź proszę przy barze, pogadamy sobie.
Adam zapominając języka w gębie podszedł niechętnie do baru i przysiadł na krześle.
- co się dzieje na zewnątrz, możesz mi wytłumaczyć, nic z tego nie rozumiem, czy coś nam grozi, wiesz coś o tym? Jak dotąd tylko ciebie spotkałem, na ulicach pustki, to chyba dość nienaturalne w takim dużym mieście?
Barman przesuwał się ospale i cos przygotowywał, Adam nie mógł dostrzec jego twarzy a postura wydawała się bardzo płynna, zmieniająca swoje kształty i wielkość w półmrokach lokalu, tak jakby Adaś rozmawiał z cieniem, który ożył specjalnie na jego wizytę. Zapadła cisza, barman nie reagował na jego pytania tylko zajmował się czymś przy barze.
-napij się Adasiu, na koszt firmy. Dzisiaj twój wielki dzień, poznasz Lucjusza, on nie dla każdego organizuje przyjęcia, ale ty jesteś kimś prawda?
Adam poczuł się dumnie, zapomniał o skromności i całej tej niecodziennej sytuacji. Chwycił szklankę z drinkiem i zaczął sączyć, poczuł się znowu sobą.
-jakie przyjęcie? Dla mnie? Jak to?
Z zaciekawieniem ciągnął temat.
-tak Adasiu, dla kogóż by innego, jesteś jedyny w swoim rodzaju, zresztą sam o tym wiesz, a Lucyjusz Ferdynand dobrze zna się na ludziach. Dosłownie Adasiu, dosłownie.
Nic już nie jest ważne dla Adasia, ważne, że obrasta w piórka od komentarzy na swój temat.
-kto to jest Lucyjusz Ferdynand, pierwszy raz słyszę, jakiś dyrektor, prezes, kto to? Bo ja znam wielu wpływowych ludzi. Nie mogę się doczekać poznania go.
-spokojnie Adasiu zaraz podjedzie samochód, wsiądziesz do niego, tylko o nic nie pytaj szofera, on wie wszystko, poza tym jest mało rozmowny i gburowaty. On zawiezie cię do rezydencji Lucyjusza, poza miastem, tam wszyscy na ciebie czekają.
Adaś z podniecenia i niecierpliwości zaczął wiercić się na krześle, duszkiem dokończył drinka i czesał dłońmi swoje nieułożone włosy.
-dziękuje za drinka, ale nawet się nie poznaliśmy, to znaczy ty mnie znasz, a ja nawet cię nie widzę. Macie cos z oświetleniem?
-ja jestem nikim drogi Adamie, wypełniam tylko obowiązki, moja tożsamość nie ma tutaj większego znaczenia. Idź teraz przed bar, samochód oczekuje.
Biała luksusowa limuzyna stała już na zewnątrz, Adaś pośpiesznie wyszedł z baru nie domykając za sobą drzwi, które znów zaczęły roznosić stukot po całej okolicy, prosząc o domknięcie.
3
Co za chata, niewiarygodne, że ja wcześniej o nim nie słyszałem. Pewnie miałbym teraz podobny dom, gdybym tylko wiedział jak do niego dotrzeć. Lucyjusz Fer. Jakoś tak chyba. Złoto wszędzie, fontanny, dobry jest. Już słyszę muzykę, kurwa, ale się cieszę. Skąd on mnie zna. Dobra widzę już, że całego Playboya tu zaprosił. Czy ja jestem Adaś? Tak, no pewnie, co za suczki. Jak przepraszam, pan Karol? Miło mi. Tak. Tak. Rozumiem. Ciekawe czy mogę sobie którąś wybrać? ścieżkę? Z przyjemnością, dawno nie brałem, ale jak najlepszy towar, to trzeba. Nie, no nie, kochani, ale bez śpiewów! Stu to chyba nie dożyję. Piękna jesteś Marzenko, może dzisiaj będziesz tylko moja? Co tylko chce? Mogę cię kupić, ciebie i twoja duszę. Wszystko kupuję i wszystko mam. Tak Marzenko, jak będziesz grzeczna dzisiaj i posłuszna, to może cię kupię. Pij wódę na razie, jeszcze koksu chcesz? A masz, będziesz potem lepsza. Znasz wszystkich tych gości? Kto to? Czym się zajmują? Handel, Banki i kluby. Dwóch to prezesi. Ten tam to poseł? Aha, tych dwóch, no, co sobie koperty liczą? To jest dyrektor tego zakładu? Związkowcy, komisarz, szefowie. Pierwszy raz widzę. Ciekawe skąd tyle wiesz o tych gościach, co? Marzenka, z wszystkimi, te pozostałe też? Jasne, że chcę żebyś mnie poznała, możemy zrobić jakieś zajęcia grupowe. Tam stoi Lucyjusz? Właśnie, Lucyjusz! Teraz spadaj suko, już cię nie ma, pan Ferdynand nie może widzieć, że z tobą siedzę. Muszę do niego podejść. Drinka mu naleje, o.
Pan Lucyjusz Ferdynand jak mniemam, tak? Tak, pana znajomy w barze powiedział mi, że wszyscy oczekują, więc jestem. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na takie wyróżnienie, ale podoba mi się, w końcu nie jestem jakimś tam, wiesz Lucyjusz, ty tam wiesz jak to jest. A tak w ogóle, to nieskazitelnie wyglądasz, piękny garnitur. Czy mam ochotę na cygaro, wódę i dziwkę samego pana Lucyjusza? Prowadź mistrzu, zostawmy to barachło i pobawmy się na poziomie.
4
Weszli do małego pomieszczenia, Adaś puścił Lucyjusza przodem, drzwi zatrzasnęły się za nimi gwałtownie. Ciasne, ciemne pomieszczenie ze starym zniszczonym okienkiem naprzeciw wejścia. Odrapane ściany. Goła cegła. Na podłodze zimny surowy beton obłożony wilgocią. Na środku pokaźny stół. Jedyne światło i ciepło biło z przyjemnego kominka w rogu pomieszczenia, w którym tańczyły jęzory ognia.
Adasia zamurowało, Lucyjusz zdążył już zająć miejsce przy stole pomiędzy dwiema nieznanymi dla Adasia postaciami.
- Co jest Adaśku? Coś nie tak?
Adam nie mógł wydobyć słowa, usiadł posłusznie na krześle, czuł zniewolenie całego ciała i duszy. Wiedział, że coś jest nie tak, że teraz nie ma już nad tym żadnej kontroli.
Wiem, wiem Adasiu, nie o takie przyjęcie ci chodziło, ale ja bawię się wyśmienicie. Przecież nie wszystkim musi się podobać, zawsze znajdzie się ktoś, kto musi narzekać.
Poznasz jedną osobę. Tak mówiąc szczerze, to przez niego tu jesteś. Tak, to on na ciebie taki okrutny los zesłał. Musi być w końcu kozioł ofiarny. Nie lubię go, ale co, ja nawet go tyknąć nie mogę. Posiadam wielką władzę i moc, ale na niego Adasiu, nic nie mogę poradzić, jestem bezsilny i słaby. Wkurza mnie ten typ, ale co? Dobra, proszę bardzo! Przedstawię was sobie. Towarzysz Sumieniewicz. Adaś. Pewnie wam bardzo miło.
Przysuń się Adasiu coś ci szepnę. Bo widzisz, to on na ciebie doniósł, wszystko mi wyśpiewał, ale patrz co z nim zrobiłeś. Nie masz serca wiesz. Tak to chyba wiesz. Nie znasz go? A tam, znasz, znasz, to taka nie zaplanowana, nieświadoma znajomość, a jakże szkodliwa Adaśku. Normalnie jak na niego patrzę, straszne, jak on wygląda? Obdarty, śmierdzi, brudny, prawie wszystkie zęby poszły. Dobrze, że zostawiłeś mu z dwa. A twarz? Widziałeś kiedyś heroiniste w takim stadium, że już mu odwyk nic nie pomoże, że tylko heroinę w siebie pompuje i snuje się po dworcu jak zombie, czekając i prosząc w duchu, żeby następny strzał był ostatni? No popatrz, on tak wygląda. Straszne! Nie widziałeś? Ja durny, bo ty przecież nigdy na dworcu normalnie nie byłeś. Jezu! Aj, co ja mówię, jeszcze przyjdzie.
Szkoda mi ciebie, taki jesteś nieświadomy, taki głupek. Co mówisz Sumieniewicz? Aha, zapomniałem o pannie Fortunównej! Przepraszam Sumieniewicz, ale siądź już bo nie mogę na ciebie patrzeć.
Fortunówna. Adaś. Też jej nie poznajesz panie Adamie? No jak? Gwałciłeś ja regularnie, dziwkę z tej porządnej i sprawiedliwej kobiety zrobiłeś. Ona by ci wszystko dała, bez problemu, wszystko! Wystarczyłoby trochę dobrej woli, na szczęście jest wolna, ta wola, oczywiście. Gdzieś sobie lata teraz, rozbestwiona gówniara, nie można nad nią zapanować, ty też nie potrafisz Adasiu! Nieważne, patrz na Fortunówne, typowa kurwa, szmata, nie kobieta. Brudna, makijaż zrobiony najtańszym kosztem, ciuchy z jakiegoś lumpa wyniesione-dwa kilo, dwa złote- tragedia, biedna dziewczyna, a na początku była taka piękna, wszystko przez ciebie. Ty sutenerze za dychę, tak dbać o kobietę! Przecież ty na dziwki regularnie chodziłeś, co? Nie na takie? No pewnie! O takich to ty nawet nie wiesz. Bo widzisz takie, z których usług ty korzystałeś, to wiedziały, co robią. To jest taka ekskluzywna prostytucja. A takie podobne do Fortunówny, to nie zawsze chcą i nie zawsze mają wyjście, ale co ty tam wiesz, ty.
Nie płacz Adasiu. Płaczesz? Przepraszasz? Nie rozumiesz? No wiesz nie płacze się nad rozlanym mlekiem. Musisz wiedzieć, że to, co teraz się dzieje, wykracz poza twój pragmatyczny i planujący wszystko mózg. Twoje całe życie to błazenada, żyjesz w próżniowym opakowaniu na drugie śniadanie, które sporządzili twoi zacni rodzice, skazując cię na ten chłam. Wszystko przeżarte gównem od spodu. Jesteś winien a to jest sąd, nie mogłem już dłużej czekać widząc jak sobie pogrywasz. Wszystko się zmieniło, Adasiu, już nie wrócisz tam skąd przyszedłeś, zostaniesz tu, aż nadejdzie czas.
Promienie słoneczne, niepewnie biły w twarz leżącego Adasia, gdy ocknął się całkowicie uświadomił sobie, że leży w wannie, w swojej łazience, obok trupa Marty i Piwko-Mariusza. Cały jest we krwi, wstał szybko i zobaczył mieszkanie pełne policjantów, panią Wścipińską i siebie leżącego w kałuży krwi na pięknym, drogim dywanie.
- Droga pani, niech się pani uspokoi, nie ktoś go zabił, tylko sam się zabił najpierw wykańczając tę parkę. świr, następny znudzony życiem bogacz, nikt więcej.
2
No a może gatunek? Napisz, to cię ładnie zedytuję!
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
5
Nie obraź się, ale od tego opowiadania bije zapachem amatora. To nie jest złe określenie, po prostu pozwala na samym początku stwierdzić z kim ma się do czynienia. Ja też jestem amatorem.
Z początku budujesz, albo raczej starasz się budować, portret bohatera w taki sposób, że powoli zaczyna on wyglądać jak egoista, człowiek, który ma wszystko zaplanowane w nawet najmniejszym szczególe. Wszystko kręci się w okół niego i on jest panem sytuacji. Psujesz to w momencie gdy wchodzi do mieszkania i widzi swoją narzeczoną w dwuznacznej sytuacji. I co robi? Dziwi się. Nie przewidział tego w swoim planie. Wydaje mi się to bardzo niewiarygodne. Tak pedantyczna osoba musiała wiedzieć czym się parała jego narzeczona zanim się nią stała.
Jest sporo wpadek stylistycznych jak ta poniżej.
Jakim pistoletem zrobił gulasz z jej twarzy i rozbryzgał krew na "prawie wszystkie ściany"? Zaraz, wróć. On nie rozbryzgał krwi, on rozbryzgał twarz.
Kwestia samobójstwa jest mocno naciągana, nie potrafię uwierzyć żeby nagle odezwało się w nim sumienie i to w takim natężeniu, że strzelił sobie w łeb i dołączył do pary, którą chwilę przedtem pomalował pokój.
Ogólnie język według mnie leży. Opisujesz historię jak koledze przy piwie, tego nie szukam w literaturze. Może jestem dziwny. Nie wiem. Wydaje mi się, że nie dobrałeś odpowiednio języka do gatunku, albo odwrotnie, gatunku do języka.
Jest słabo, mogłoby być lepiej, ale portret bohatera łamie się nagle, styl leży. Historia nie wciąga za bardzo, a bez tego nie ma pewności, że ktoś doczyta, nie ma pewności, że ktoś w ogóle przeczyta.
Ja przeczytałem, ale mogę być ewenementem. Chociaż nie, ktoś się niebawem tutaj zjawi i przeczyta. Tego jestem pewien.
Nie zapisujesz zdań z dużej litery. Pytasz się gdzie? Tutaj:
Nie wnikam bardziej w poprawność zapisu, bo skoro robisz takie błędy to reszta też pewnie będzie źle.
Co do dialogów to masz link gdzie znajdziesz jakieś informacje. Nie mam teraz czasu żeby zabrać się za mój tekst szkoleniowy w tej kwestii.
http://www.piszmy.pl/regulamin.php?ask=9
Poćwicz jeszcze trochę. Nie wysyłaj za szybko tutaj tekstu, nie chciałbym znów zobaczyć takich błędów w tekście za szybko.
Przemyśl każde zdanie. Każdy potrafi pisać, sztuką jest pisać mądrze. A przynajmniej tak żeby się to dało czytać, ba, żeby się to chciało przeczytać.
Pozdro.
Z początku budujesz, albo raczej starasz się budować, portret bohatera w taki sposób, że powoli zaczyna on wyglądać jak egoista, człowiek, który ma wszystko zaplanowane w nawet najmniejszym szczególe. Wszystko kręci się w okół niego i on jest panem sytuacji. Psujesz to w momencie gdy wchodzi do mieszkania i widzi swoją narzeczoną w dwuznacznej sytuacji. I co robi? Dziwi się. Nie przewidział tego w swoim planie. Wydaje mi się to bardzo niewiarygodne. Tak pedantyczna osoba musiała wiedzieć czym się parała jego narzeczona zanim się nią stała.
Jest sporo wpadek stylistycznych jak ta poniżej.
Takie tam. Przez takie tam rzeczy miałem ochotę napisać: tekst mi się nie podobał i takie tam.żeby tego nie robił i takie tam, ale Adam nie reaguje.
Jakim pistoletem zrobił gulasz z jej twarzy i rozbryzgał krew na "prawie wszystkie ściany"? Zaraz, wróć. On nie rozbryzgał krwi, on rozbryzgał twarz.
Jak on to uczynił? Nos wylądował wraz z częścią lewego policzka na ścianie po prawej, uśmiechnięte usta na tej za nią, oko lewe i prawe na ścianie po lewej. Brwi na tej za nim. A nie. Prawie wszystkie, więc zakładam, że tej nie "zachlapał".Twarz jego niedoszłej żony była teraz rozchlapana na prawie każdej ze ścian pokoju
Kwestia samobójstwa jest mocno naciągana, nie potrafię uwierzyć żeby nagle odezwało się w nim sumienie i to w takim natężeniu, że strzelił sobie w łeb i dołączył do pary, którą chwilę przedtem pomalował pokój.
Ogólnie język według mnie leży. Opisujesz historię jak koledze przy piwie, tego nie szukam w literaturze. Może jestem dziwny. Nie wiem. Wydaje mi się, że nie dobrałeś odpowiednio języka do gatunku, albo odwrotnie, gatunku do języka.
Jest słabo, mogłoby być lepiej, ale portret bohatera łamie się nagle, styl leży. Historia nie wciąga za bardzo, a bez tego nie ma pewności, że ktoś doczyta, nie ma pewności, że ktoś w ogóle przeczyta.
Ja przeczytałem, ale mogę być ewenementem. Chociaż nie, ktoś się niebawem tutaj zjawi i przeczyta. Tego jestem pewien.
Nie zapisujesz zdań z dużej litery. Pytasz się gdzie? Tutaj:
W dialogach znaczy się. Poza tym spacja po myślniku.-dziękuje za drinka, ale nawet się nie poznaliśmy, to znaczy ty mnie znasz, a ja nawet cię nie widzę. Macie cos z oświetleniem?
Nie wnikam bardziej w poprawność zapisu, bo skoro robisz takie błędy to reszta też pewnie będzie źle.
Co do dialogów to masz link gdzie znajdziesz jakieś informacje. Nie mam teraz czasu żeby zabrać się za mój tekst szkoleniowy w tej kwestii.
http://www.piszmy.pl/regulamin.php?ask=9
Poćwicz jeszcze trochę. Nie wysyłaj za szybko tutaj tekstu, nie chciałbym znów zobaczyć takich błędów w tekście za szybko.
Przemyśl każde zdanie. Każdy potrafi pisać, sztuką jest pisać mądrze. A przynajmniej tak żeby się to dało czytać, ba, żeby się to chciało przeczytać.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
6
Weber ma rację, ja zaczęłam i skapitulowałam po rozchlapaniu twarzy po ścianach.
Psychologiczny portret bohatera jest niespójny, wątpię by istniał taki człowiek, który jest pedantem i ma objawy nerwicy natręctw i był jednocześnie tak opanowany i pewny siebie by zastrzelić swoja kobietę i jej faceta.
No chyba, że to grubsza sprawa i ma rozdwojenie jaźni.
A co najważniejsze - to morderstwo było tak oczywiste, że od razu powiało telenowelą, w dodatku opisane w taki sposób, że nawet się nie śmiałam, byłam tylko zażenowana.
Psychologiczny portret bohatera jest niespójny, wątpię by istniał taki człowiek, który jest pedantem i ma objawy nerwicy natręctw i był jednocześnie tak opanowany i pewny siebie by zastrzelić swoja kobietę i jej faceta.
No chyba, że to grubsza sprawa i ma rozdwojenie jaźni.
A co najważniejsze - to morderstwo było tak oczywiste, że od razu powiało telenowelą, w dodatku opisane w taki sposób, że nawet się nie śmiałam, byłam tylko zażenowana.
7
dlaczego dużą?on już planuje ślub
??To aż dziwne, że klaustrofobia go niepokoi, powinna się go bać, przecież jej nie zaplanował, co by było jakby ta winda stanęła
łożedo której wstawił Marcie wielkie łożę.
szuru buru... wydaje mi się? Nie! To faktycznie papier w dialogu! ;P Wybacz ale nie wierzę, że ktoś by rzucił w Takiej sytuacji Takim tekstem!-Przecież miałeś być jutro Adamie?!-
Tak, każdy facet w Polsce, który kupuje mieszkanie dla swojej narzeczonej trzyma w jej szafce broń O_oAdam podszedł do szafki, w której chował broń.
we dwoje, a poza tym na co ten dwukropek na końcu?
Wyciąga z szafki pistolet i mierzy w dwoje przyłapanych na gorącym uczynku kochanków:
Poza tym ta scena śmierdzi O_o. To co? Ona wie, że idzie po gnata ale mu w tym nie przeszkadza? Na Boga z nią jest inny facet, zanim Adam by wyciągnął spluwę tamten powinien już mu zmieniać rysy twarzy!
O_oTakie słowa, potęgują jeszcze mocniej jego zdenerwowanie.
brakuje czegoś na końcu zdania
Patrzy na Martę, a ona lekko wzrusza ramionami
ja chyba nie rozumujęKrzykną Adam bezsilnym głosem, ale starał się trzymać fason człowieka ułożonego.

nagubiłeś tych znaczków interpunkcyjnych-ani drgnij kurwa, na podłogę leżeć!
Dalej nie dam rady

No, to tak -> pełno błędów przecinkowej natury. Dialogi szurają a ich zapis skrzypi.
Wiesz - narracja jest okropna! Raz przeszły, raz teraźniejszy... Zjadł cię czas teraźniejszy na początku. Bo są dwie możliwości zastosowania tego czasu. Możesz opisywać co teraz robi bohater albo co robi zazwyczaj. U ciebie jakoś to się miesza...W sensie, nie wiem co jest kiedy. A do tego ten czas przeszły... to celowe czy już zupełnie ci się pomieszało?
Szczerze... jak zacząłeś podobał mi się Adam ale dalej jego poczynania są jakieś dziwne. Mogłeś lepiej wykorzystać tego bohatera<taki short o tym, jak wywala swoją narzeczoną z mieszkania i stara się przy tym zachować powagę i nadal być takim ułożonym


Póki co - na nie<mimo iż kocham czas teraźniejszy i myślałam, że czeka mnie coś miłego wieczorową porą>. Nic to - pisz dalej! Będzie lepiej

Pozdrawiam serdecznie

"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.