
Szedł przez bezludną plaże. Czarne skłębione chmury sprawiały, że piasek nie był złocisty jak zawsze, lecz miał ciemniejszą, poprostu brudną barwę. Nie wiedział gdzie idzie. Widział przed sobą tylko lekko zauważalną linię, do której dosięgały delikatne fale. Burza, która rozgrywała się gdzieś na środku oceanu nie przykuwała zbytnio jego uwagi a białe błyskawice przecinające niebo nie robiły na nim żadnego wrażenia. Szedł jednak uparcie wzdłuż brzegu chcąc się wydostać z tej piekielnej wyspy. Wiedział oczywiście, że w końcu znów natrafi na swoje własne ślady, jednak to nie powstrzymywało go wogule. Wierzył w cuda. W każdym razie wierzył kiedyś. Długie jasne włosy spływały rozpuszczone na plecy, zarazem odcinając się wściekle od czarnego ubrania. Natomiast skrzydła-złożone, nie przyciągały żadnej uwagi. Idąc, powoli zaczynał wyczuwać w powietrzu obecność obcej istoty. Obcej temu prawie bezludnemu miejscu. Powinno go zdziwić, jednak tak się nie stało. Schylił głowę i przystanął patrząc uparcie na własne stopy. Nawet, gdy usłyszał cichy chód dwóch stóp nie podniósł głowy.
- Witaj Dumo- powiedział cichy melodyjny głos-pomimo swojej niezawodnej intuicji zdziwił się. Głos ten był tak niespodziewany, że podniósł jasna głowę, spojrzał w oczy czarnowłosej anielicy i ukłonił się poważnie. Cała jego postawa nie wyrażała niczego, tylko w oczach można było odczytać lekkie zdumienie.
-Wiem co cię gnębi od pewnego czasu, wyczuwam w tobie wewnętrzną walkę. Wybacz, że przychodzę tak od razu do rzeczy, ale jestem tu po to by ci pomóc- rzekła trochę stropiona akcentując zarazem wyraźnie każde słowo.- Jestem Ladhi.- Powiedziała tym razem cicho. Brak oddźwięku ze strony swego rozmówcy sprawił, że poczuła się trochę niepewnie. Ostrzegano ją ze jako Anioł śmiertelnej ciszy i milczenia może nie zechcieć z nią rozmawiać, jednak jak w takim razie miała mu pomóc…? Zaczęła znów trochę ciszej, łagodniej, starając się przykuć, chociaż wzrok dumnego stworzenia.
-Jako anioł przewodzący Aniołom Zagłady wiem, że zdajesz sobie sprawę, że to, co robisz może być powiedzmy nie najlepszym zajęciem dla takich jak my, ale każde boskie stworzenie ma do zrobienia, to, co właśnie jemu jest przeznaczone. Każdy ma swoje zadanie, swoje przeznaczenie-urwała szybko widząc jak jego wzrok podnosi się powoli i zatapia się w nią głęboko. Poczuła się dziwnie, nie mogła zebrać myśli. Niechciała czuć na sobie jego przenikliwego wzroku, mówiła jednak dalej starając się zebrać jak najszybciej myśli. Ta pusta plaża, przerażała ją trochę, przerażało ją to, że wysłano ją tu całkiem sama, i po co? By zmusić tego upartego anioła do powrotu do swoich starych, przydzielonych mu odwiecznie zajęć.
-Nie możesz wiecznie ukrywać się na tej wyspie, a korzystanie z azylu na niej było bardzo nierozsądnym krokiem, wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę. Jesteś potrzebny-tu przerwała krótko, gdyż kolejna błyskawica rozdarła ciemne niebo, z przerażeniem także zauważyła, że Duma wykorzystał ten moment i zbliżył się do niej bardziej, jeszcze bardziej. Bała się teraz niemiłosiernie, lecz jakaś magiczna siła kazała jej dalej stać na miejscu i mówić, mówić, mówić…
- Jesteś jednym z najbardziej niezrozumianych istot, każdy może to poświad…- jego dłoń na jej ustach kazała jej zamilknąć, tak niespodziewanie, a czarne oczy wpatrywały się w nią teraz nieustannie i z jakąś taką natrętną niecierpliwością. Zbliżył się jeszcze bardziej a dotyk jego dłoni i ust sprawił, że Ladhi całkowicie zapomniała o swoim zadaniu…
Parę godzin później stał nad nia patrząc jak śpi spokojnie na wymoszczonym z traw legowisku. Lekki strach sprawił, że chwila zadumy, jaka go naszła przed paroma minutami znikneła. Spojrzał jeszcze raz na nia i odszedł cicho na piaszczysty brzeg. Kiedy ją znajdą nie mogą go zastać przy niej. Zresztą nie miał ochoty być z nią w tej chwili. Nie miała już dla niego nic interesującego. A myśl o karze, którą na pewno mu wymierzą za ten nierozważny krok, przyprawiał go tylko o lekkie drżenie ekscytacji. Miał już dość tego zesłania, które sam na siebie sprowadził, ale też nie miał zamiaru wracać do swoich obowiązków, jeszcze nie teraz.
Znów wrócił na piaszczyste wybrzeże. Idąc powoli wsłuchiwał się w przejmująca cisze, która zaległa nagle po gwałtownej burzy. To było jego królestwo, pomyślał ironicznie. Co do Ladhi wiedział że więcej jej nie zobaczy, chociaż może podczas sądu? W każdym razie nie dbał o to. Czekał po prostu na to, co przyniesie nowy dzień.
Czas mijał powoli i monotonnie w cichym szumie fal przedzieranym krótkimi gwałtownymi burzami.. Nie musiał jednak czekać długo na rozwój wypadków. Przechadzał się znów po plaży tym razem wpatrując się w bezkres morza, gdy znów dziwne uczucie czyjejś obcej obecności ogarnęło go całego. A więc przyszli-pomyślał i tak jak poprzednim razem przystanął i czekał cierpliwie na postacie, które powinny wyłonić się z gęstego lasu. Postacie. Jego intuicja widać nie działała już tak świetnie jak w dawnych czasach. Widok samotnego starca sprawił, że strach powoli zaczął wkradać się do jego myśli. Mogło to oznaczać tylko jedno, ale była to myśl tak nieprawdopodobna, że z trudem w nią wierzył. A jednak. Gdy starzec zbliżył się na odległość paru kroków rozpoznał jego twarz. A wiec nieprawdopodobne stało się faktem. Nie miał sądu.Nie będzie żadnego sądu. Egzekucja już się odbyła. Przyszedł by ogłosić wyrok.
- Wiem, że wiesz- powiedział ochryple siwowłosy anioł i uśmiechnął się lekko złośliwie- ale tez nie spodziewasz się tego, co cię spotka. Twa kara, tak kara- będzie o tyle surowsza o ile twoja niesubordynacja względem innych, oraz nie wypełnianie obowiązków zaszkodziły innym. Ja tylko ogłaszam wyroki, ale myślę, że to właśnie przez to...- Mówił przeciągle
Jego słowa sprawiły, że szaleńczy niepokój powziął go w swe ramiona. Stał jednak bez ruchu. Patrząc wyniośle na zgarbionego anioła i oddychając coraz to wolniej. Liczył oddechy. Wdech, wydech.
-Jednak oficjalny wyrok nie mówi nic o twym nieposłuszeństwie.- Od tego momentu starzec przemienił się w kata, egzekutora, mówił głośniej, wznioślej- Twój występek, jest haniebny i godny potępienia. Karą twą będzie zatem zesłania na czas nieokreślony. My ustalimy kiedy wrócisz, i kiedy twój żal będzie na tyle wystarczający by zezwolić ci na powrót. Jednak zesłanie twoje będzie szczególne. Tu nie możemy odebrać ci twej największej broni, twej dumy, i największej siły, lecz na ziemie zstąpisz pozbawiony ciszy i milczenia. Pozbawiony swego królestwa, które jest ci jedynym domem. Cisza tam jest z natury obcą rzeczą. Pośród ludzi nauczysz się więc pokory, i zdołasz może odpowiedzieć sobie na pytania, które cię nurtuję- ta długa przemowa zmęczyła siwowłosego, ucichł więc by podjąć po chwili.- I może tam zdołasz sobie odpowiedzieć, czemu?
Dumę tym czasem ogarnęła panika. Jedyne czego był pewien, to ze po wieki będzie panem ciszy. Nie tego się spodziewał. Nie tak miało to wszystko wyglądać, siwowłosy starzec nie był już bezbronnym stworzeniem, lecz straszliwym niebezpieczeństwem, od którego powinno się uciec. Wiedział że ma on moc wykonywania wyrok sądu. Chociaż z drugiej strony nad nim odbyto egzekucje. Gdy starzec podniósł rękę powoli ten cofnął się szybko i rozłożył gwałtownie szarawe skrzydła, jakby w dzikim geście obrony i rozpaczy. Chciał walczyć, obronić się, jednak na nic się to nie zdało. Starzec powoli opuścił dłoń a on wiedział, że ta nie rozpoczęta bitwa była już przegrana. Oczy bezwolnie zamknęły się, z głowy uciekły wszelkie myśli a stopy oderwały się od piaszczystego podłoża. Ostatnią myślą jaką pamiętał po przebudzeniu była te dziwne przeświadczenie. Czemu wszystkie ważne wydarzenia muszą odbywać się na piaszczystych plażach o zachodzie słońca?
Przebudzenie. Było bolesne, nieprzyjemne i straszliwie ogłuszające. Dźwięki, które kiedyś wkradały się do jego świata delikatnie i stopniowo, dźwięki, nad którymi panował w zasięgu swoich uszu były teraz dla niego nieartykułowanymi brzmieniem, gdzie każdy ton zadawał mu niewyobrażalny ból.
Miasto, pośród którego odnalazł się było głośne, jaskrawe, jednak wiedział, że przyzwyczai się. Gdzieś w podświadomości miał dziwne przeświadczenie, że najgorsze miał dopiero przed sobą.. Stał pośrodku ulicy potrącany przez szarych przechodniów nie wiedząc dokąd się udać, co zrobic. Przyblizył się do murów najbliższego budynku i usiadł ciężko. Starał się szybko ocenić sytuacje. Był po części zwykłym człowiekiem. Włosy miał krótsze, obranie zwyczajne. Czuł się tak przeraźliwie powszednio Jednak jego wiara w siebie i przekonanie o własnej wartości pozostały nadal. Była to ogromna kara, ale zniesie ją, przetrwa. Przez chwilę siedział jeszcze w osłupieniu starając się wygłuszyć tą całą same niepotrzebnych dźwięków. Powoli jednak przestał myśleć o karze, a zaczął myśleć krótkofalowo. Wstać wyjść z tego centrum kakofonii i udać się gdzieś daleko, w cisze, jedyny ratunek jaki przychodził mu na myśl to natura. Przyroda. Wstał i ruszył przed siebie. Uczucie ogromnej niesprawiedliwości wżerało mu się w serce. A widząc świat wokół siebie jeszcze bardziej powiększało się. Huk przejeżdżających tramwajów, ryk aut i te zabiegane twarze, w których wyczytywał niechęć do życia dziwiły go. On sam stoczył wiele walk, widział wiele cierpienia, ale tu wyczuwał je wręcz podskórnie. Nie myślał już o sobie tyko o0 nich. A więc tak wyglądała ziemia. Chwila zadumy, chwila przemyśleń, a więc jest więcej niż jedno piekło?