Fragment opowiadania

1
Ostrzegam, że to pierwsza, robocza wersja.





I cisza przerwana jest przez krzyk

To requiem – pieśń końca

Smutek i żal

Muerte…



Jesteśmy potworami. Wiemy o tym. Boicie się nas, więc wami gardzimy. Nienawidzicie nas, więc zostawiamy was w spokoju. Wy, ludzie, mordujecie – jak my, lecz macie się za lepszych, bo jesteście n o r m a l n i. A cóż to znaczy? Nie wiem, ale wolę już być potworem. Zabijać – by jeść i pić, walczyć – o swoją rodzinę i swoje życie.

Kim jestem?

Jestem wampirem.

Kim Jest wampir?

Wydaje ci się, że wiesz, ale to tylko pozory. Taka bajka wymyślona, by straszyć dzieci. Rzeczywistość jest sto razy gorsza. Nasze życie jest trudniejsze, nasza świadomość i nasze odruchy bardziej zwierzęce, a nasze serca – bardziej ludzkie.

Pierwsze co musisz wiedzieć – jesteśmy gatunkiem sztucznym. Mieszanką paru zwierząt i ludzi, stworzoną przez jakiegoś wariata. Wyglądamy normalnie, tak jak wszyscy twoi znajomi, wyróżniają nas jednak oczy. Bezdenne i niezapomniane. Kiedy atakujemy, jesteśmy szybcy jak lwy, precyzyjni jak węże i silni jak niedźwiedzie. Kochamy jak ludzie, całym sercem i na zawsze. Jest nas niezwykle mało. Tylko trzysta wampirów na całym świecie.

Czy trzeba się nas bać? Czy musicie się od nas izolować? Nie. Wbrew wszelkim przesądom nie żywimy się krwią ludzi. Lecz zaatakowani – uśmiercamy każdego, bez litości. Mieszkamy w normalnych domach, mamy normalnych sąsiadów, którzy nie wiedzą o naszej przypadłości. Pożywienie znajdujemy w lesie. Mięso i świeża krew – to jedyne czego nam trzeba, oprócz miłości.

Nazywam się Robert vel Setos. Moja rezydencja jest schroniskiem dla paru młodych – którzy nie poradzili sobie z przemianą.

Przemiana to moment, w którym ujawniają się twoje zdolności. To ciężki czas, bo nagle okazuje się, że jesteś inny. że nie jesteś człowiekiem, tylko bestią. Kimś niegodnym. Jakby to była twoja wina. Jakbyś miał wybór…

Tak, ludzie potrafią ranić, a często zdarza się, że odsuwają się od ciebie twoi bliscy, przyjaciele. Wszyscy których kochałeś.

Tak było kiedyś ze mną. Rozpaczałem. Uciekałem do lasu i godzinami wrzeszczałem – póki nie zdarłem gardła. Przez długi czas byłem sam. Siedziałem na środku polany, płakałem, a żadne zwierze nie zbliżało się do mnie.

I wtedy zdarzył się cud. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Moje zdziwienie nie miało granic, bo zauważyłem już, że mam wyostrzone zmysły. Odwróciłem się. Poważna twarz i niebieskie, bezdenne oczy.

- Usłyszałem cię – powiedział cichym, uspakajającym głosem – Potrzebujesz pomocy?

Nie odpowiedziałem. Tak bardzo potrzebowałem czyjejś obecności, akceptacji i wsparcia, a on pojawił się z nikąd i zdawał się wszystko wiedzieć. Czułem, że nie muszę mu nic tłumaczyć. On wie i rozumie to. Usiadł naprzeciwko mnie, wciąż patrząc mi w oczy.

- Skoncentruj się i wróć do ludzkiej postaci – powiedział po chwili.

- Co? – Nie wiedziałem o co chodzi, ale wystarczyło bym spojrzał na swoje ręce – cóż trudno było nawet powiedzieć, że to ręce. Raczej szpony! Przestraszyłem się i chciałem uciec. Jak najdalej, ale mężczyzna złapał mnie za r ę k ę – był niesamowicie silny.

- Skoncentruj się, a wszystko wróci do normy – jego głos był taki spokojny… jakby wcale się nie bał – oddychaj spokojnie – mówił dalej, ale jego uścisk nie zelżał i wciąż wpatrywał się w moje przerażone oczy.

Wziąłem głęboki oddech i skoncentrowałem się na wydychaniu powietrza, powtórzyłem to jeszcze dwa razy i poczułem jak mężczyzna mnie puszcza.

- A teraz porozmawiajmy.

I rozmawialiśmy, długo rozmawialiśmy.

Pamiętam to jak dziś, choć minęło już dwadzieścia lat. Teraz to ja odnajduję młodych, pomagam im, tłumaczę i zabieram do siebie. Wiem, że sami sobie nie poradzą, tak samo, jak ja nie mogłem sobie poradzić.

Moja rezydencja położona jest w lesie, daleko za miastem. Dzięki temu młodzi mają swobodę, a ja wiem, że nikogo nie skrzywdzą. Młodzi nie potrafią się kontrolować, a przemiana wywołana strachem lub wściekłością jest niebezpieczna dla otaczających nas ludzi. A tak, odnajdę ich w lesie, zanim zdążą się oddalić i zaprowadzę na polowanie. Zwierząt mamy dużo, mogę więc uczyć moich małych, zagubionych podopiecznych, jak walczyć i jak radzić sobie z agresją, wpisaną w nasze życie.

To nie jest łatwe zadanie, ale nie poddam się. Dopóki znajdzie się ktoś, kto potrzebować będzie mojej pomocy, dopóty drzwi mojego pałacu będą otwarte, a ja będę nasłuchiwać, by móc odpowiedzieć na czyjś płacz. Czy nazwiesz mnie teraz potworem?

Jeżeli tak, trudno. Nie załamię się. Zabiłem w swoim życiu wiele osób, ale nigdy nie robiłem tego dla zabawy. Broniłem swojej rodziny, jest nas tak mało, że wszyscy są jakoś spokrewnieni.

I tylko czasem zastanawiam się, jakby było na świecie, gdybyście nas zaakceptowali. Gdybyśmy mogli wyjść z ukrycia i żyć normalnie? Głupie marzenie, zbyt pięknie, aby mogło się spełnić. Wiesz dlaczego? Bo jesteście konformistami – dla was nie istniejemy. Po co naruszać star ład, skoro wszystko jest jasne? Tak, moje marzenie jest nierealne.

Obecnie mam pod opieką pięć osób. Monika i Aren są już dorośli i gdyby chcieli mogliby już odejść. Viviana i Patrycja – bliźniaczki, przebywają tu od dwóch lat i radzą sobie całkiem dobrze, zważywszy na to, że ich rodzice zmarli, zanim wytłumaczyli im co się z nimi dzieje. No i jest jeszcze Soris. Sprowadziłem go miesiąc temu, a od tej pory chłopak nie wyszedł jeszcze ze swojego pokoju. Nie dziwne, był przerażony. Zanim zdążyłem do niego dotrzeć zamordował swojego ojczyma. Niekontrolowana przemiana, mężczyzna został rozszarpany – nie miał szans. A Soris stał nad jego ciałem, trzęsąc się ze strachu, gdy patrzył na swoje zakrwawione szpony.

Nie było mi łatwo przekonać go, żeby ze mną poszedł, ale gdy ludzie dowiadują się, że wcale nie są ludźmi, są tak przerażeni, że bezwiednie szukają czyjejś akceptacji. Najpierw jestem to ja, później inni mieszkańcy mojego domu, a po dłuższym czasie spotykają nawet mieszkańców miasta i rozmawiają z nimi całkiem normalnie – nie zdradzając swojej tajemnicy i nie robiąc im krzywdy.

Do miasta mogę chodzić tylko ja, Monika i Aren. Wiem, że oni kontrolują się nawet podczas przemiany, więc nikogo nie zaatakują. Cóż, może i było to ryzykowne, ale jeżeli chcemy jakoś żyć, musimy chodzić do miasta i musimy się pokazywać. W końcu jestem bogatym, niepracującym mężczyzną, muszę czasem wstąpić do miasta, spotkać burmistrza, wspomóc akcję charytatywną, czy zapłacić rachunki.

Dziś do miasta wysłałem Monikę. Aren zajmował się bliźniaczkami. Z tego co wiem poszedł z nimi na spacer, długi spacer, po to, bym ja mógł spokojnie porozmawiać z Sorisem.

Nie chcę, aby ktokolwiek był przy tej rozmowie. Wampiry potrafią być naprawdę groźne, a ja nie mogę narażać innych dzieciaków.

Wspinam się po schodach – to już niedaleko. Jeszcze tylko długi korytarz i już stoję pod drzwiami. Pukam – nikt nie odpowiada. No cóż, mogłem się tego spodziewać. Chwilę nasłuchuję – cisza, jakby nikogo nie było w środku, ale nie… słyszę cichy oddech, jest bardzo spokojny i równy – chłopak musi spać. Trudno, mamy teraz warunki do rozmowy, a on nie może ciągle siedzieć sam, bo zwariuje. Naciskam klamkę – zamknięte. Tak, tego też mogłem się spodziewać. Ale wampiryzm ma parę zalet, między innymi tą – drzwi nie stanowią dla mnie najmniejszego problemu. Wywarzam je z łatwością i staje jak wryty. Cholera, co tu się stało? Chłopak wyładował złość i frustrację na moich zabytkowych meblach. Kryształowe lustro znajduje się chyba w milionie kawałków. A co tam, drogie było, ale nigdy go nie lubiłem.

Podchodzę do łóżka. No tak, materac i prześcieradło są poszarpane. Ciekawe ile razy transformował się, kiedy mnie nie było? Gdzie on jest? Wiem, że tu jest, bo nie mógł nigdzie uciec… staję na chwilę i słucham. Jego oddech jest szybszy – obudził się i boi się. Już wiem gdzie siedzi, we wnęce pomiędzy szafą, a kredensem. Podchodzę i wyciągam rękę, by pomóc mu wstać. Wzdryga się i z krzykiem bólu transformuje.

- Spokojnie – mówię odsuwając się kawałek. Chłopak musi czuć się bezpieczny – skoncentruj się i wróć do ludzkiej postaci – tak… te słowa zawsze przypominają mi moją pierwszą przemianę. Soris jednak nie uspokoił się, nawet nie próbował! Odskakuję w ostatniej chwili – rzucił się na mnie!

- Uspokój się – mój głos jest cichy i spokojny – Oddychaj…

- Nie! – warknął.

Cholera, on się całkowicie pogrążył! Zwierzęcy strach, pomieszany z wściekłością wziął górę nad wszystkimi innymi odruchami.

Znów na mnie skacze, ale łapie go. Jestem silniejszy i szybszy, a raczej on nie wie jeszcze, że jest szybki. Wyrywa się, a ja mam dość tej szarpaniny. Muszę z nim porozmawiać, a do tego on musi się uspokoić. Nie mam wyboru – transformuję się. Skamieniał. No cóż, terapia wstrząsowa jest nie zawodna. Wpatruje się we mnie ze strachem – no tak, w tej postaci jestem od niego dwa razy większy.

- Uspokój się – mówię łapiąc go mocno za ręce, a pionowe szparki moich oczu wbijają się w oczy chłopca – Oddychaj… liczę do trzech i razem wracamy do ludzkich postaci. Raz… – chyba się uda – …dwa… – mam nadzieję – …i trzy!

Ja zmieniam się od razu. Przez chwilę obserwuję jak część Sorisa próbuje walczyć, ale w końcu chłopak odetchnął z ulgą i byłby upadł, gdybym go nie trzymał.

Jakie to dziwne… jeszcze przed chwilę buchał energią, wrzeszczał, rzucał się, a teraz… ledwo stoi.

Tak, przemiana to trudny okres. Chyba najtrudniejszy.

- Jak się czujesz? – pytam odgarniając mu włosy z czoła.

- Kiepsko – powiedział, ale znalazł siły, aby się ode mnie odsunąć.

No tak, a ja głupi myślałem, że trudniejszą część mam już a sobą.

- Powinieneś iść na polowanie – mówię w końcu – przestaniesz demolować pokój. Poza tym, zmniejszysz ryzyko ataku.

- Nie chcę.

- Musisz.

- Nie chcę! Nie chcę być taki jak wy! Nie chcę być potworem! – krzyczał, a łzy płynęły mu po policzku.

- Ale jesteś i nic na to nie poradzisz.

Co miałem mu powiedzieć? że da się to odkręcić? że może wrócić do domu i to zignorować? Nie! Jest niebezpieczny. Jeżeli nikt mu nie pomoże, będzie atakował wszystko i wszystkich. Ze strachu, z wściekłości. Nawet jedno słowo będzie mogło wywołać przemianę, a wtedy populacja wampirów wzrośnie o parę najbliżej stojących osób. Tak nie można.

Podchodzę do niego, ale on przyskakuje do drzwi.

- Daj mi odejść! Zostaw mnie! – wybiega, kurczę… jest naprawdę szybki.

Niech biegnie, niech wrzeszczy – może w końcu się z tym pogodzi. Nie muszę się obawiać, jesteśmy tu sami, a rezydencja jest zabezpieczona. Parę prostych zaklęć wystarczy, by chłopak nie mógł otworzyć drzwi ani wybić okien. Z tego co zauważyłem nie jest czarodziejem, a to zdarza się niezwykle rzadko. Wszyscy moi podopieczni są czarodziejami – wampirami, co znaczy, że mam z nimi dużo zabawy i harówki. Ale Soris musiał być zwykłym człowiekiem. Jego reakcja na przemiany jest dużo większa. I nie ma się co dziwić. Jeszcze dwa miesiące temu był zwykłym siedemnastolatkiem. Pewnie chodził do szkoły, czytał komiksy i w nosie miał potwory z bajek. A dziś… zamordował ojczyma i sam zmienił się w bestię.

Nie trudno mi biec za nim. Wrzeszczy tak głośno, że każdy mógłby go znaleźć. Kiedy się w końcu zmęczy, będziemy mogli porozmawiać. Na razie jednak muszę pilnować, aby w przypływie złości nic sobie nie zrobił. Co, niestety, może się zdarzyć. Nie przypominam sobie, żeby którykolwiek z moich wychowanków tak gwałtownie to przeżywał. Ale on jest inny. Zwykły dzieciak, w absolutnie niezwykłych okolicznościach.

Przyspieszam słysząc odgłos tłuczonego szkła – pewnie moje drugie, kryształowe lustro. Tak. mam rację. Chłopak stoi przy ścianie z zakrwawionymi dłońmi.

- Nie chcę tak żyć – szepnął patrząc na swoje ręce.

Rozumiem go. Zapach krwi musi doprowadzać go do szału. Jeszcze ani razu nie zaspokoił swoich potrzeb. Jadł tylko normalne posiłki. Jeżeli nie chce zwariować, musi jeść surowe mięso i pić krew. To zmniejsza możliwość ataku i zaspokaja nasz głód, tak naprawdę, a nie w ostateczności.

- Przyzwyczaisz się – mówię podchodząc do niego. Jest zmęczony i przerażony, tym razem się nie odsunął.

- Raczej nie – szepnął znów i spojrzał mi w oczy. Płakał. Czy mogę do niego podejść? Chyba tak. Próbuję go dotknąć. Przez chwilę wydaje mi się, że znowu ucieknie, ale nie. Przytulam go. Dobrze, że nikogo nie ma, chłopak nie będzie się wstydził.

- Pójdziesz dziś z nami na polowanie?

- Nie.

- A pójdziesz ze mną? Potrzebujesz tego. – Przez chwilę patrzę na niego, zastanawiając się, czy w końcu uda mi się go namówić.

- Dobrze – odpowiada cicho – ale tylko z tobą.

Uśmiecham się i klepię go po ramieniu. Pierwszy etap mamy za sobą. Zdobyłem jego zaufanie.

2
... hmm... a może jednak ktoś zechce to skomentować...
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

3
Skomentowac : no niech to juz ja będe, naprawde dobrze sie czyta.



Bardzo dobrze sie czyta, szybko i zrozumiale. Wciągneło mnie.



Istnieje wiele wizji wampiryzmu. Ostatnio w filmch i ksiazkach, autorzy czesto starają sie tlumaczyc w racjonalny sposob choroby likantropi i wampiryzmu. Z modelu przedstawiajacy przekletego nieumarlego przerzucaja sie na model choroby krwi. Pfuuu. Starają się w racjonalny, choć tylko z pozoru, tlumaczyc wrazliwosci na swiatlo, na srebro, nadprzyrodzona sile, regeneracje i inne mistyczne moce.

Jako twory genetycznych przemian, coz mamy 21 wiek, pewne zjawiska mozna tlumaczyc w sposob racjonalny, ale bez przesady.



Napisales "czarodzieje-wampiry", mistycyzm wampirzy ? czy naukowe tlumaczenia przemian ?



Znalazlem kilka niescislosci, na tyle drobne ze sam pewnie je poprawisz.



p.s.

Najlepszy topos wampiryzmu: Judasz Iskariota, czlowiek ktory sprzedał Chrystusa został przeklety przez Boga na wieczność w ciemnościach na ziemi. klątwa srebra - zapłacono mu 30 srebrników za wydanie Jezusa;

klątwa światła - Judasz powiesił się o świcie;klątwa krwi - nie musze chyba tłumaczyc co zaszło na ostatniej wieczerzy.

4
Hm...nawet fajne... :D

Ciekawe, szybko się czyta, większych błędów nie znalazłam...

Bardzo ciekawie przedstawiłeś głównych bohaterów tzn. wampiry.

Jak narazie cud, miód, malina i szklanka wina...:)



Pozdrawiam I.I.
"Gdy zdusze dybucze obdziera ze skóry

Nie dla niego usta twe , lecz wilcze pazury.

Kiedy zdusze dybucze ciało jego włóczy.

Nie dla niego usta Twe, ale dzioby krucze. "





Na dłuugich wakacjach. Adios. :D

hmmm...

5
Hmmm.. Przeczytałam... Przetrwałam;)

Nie no, świruję, jest naprawdę w porządku:) jest kilka błędów stylistycznych, ale nie psują one całości, która jest jak dla mnie absolutnie zadowalająca;] napiszę coś jeszcze później bo na razie muszę to przetrawić (zawsze tak mam jak coś przeczytam). Pewnie się jeszcze do czegoś perfidnie przyczepię:P ale jak na razie nie znalazłam poważnych błędów. Pisz dalej, jeśli Twój warsztat bedzie się polepszał w TAKIM tempie, niedługo dojdziesz do perfekcji:P:P:P pozdr:*

6
Hmm, co tu duzo mowic :) Mi sie podoba, czytalam juz wczesniej, mialam cos napisac, ale zapomnialam (przepraszam). Ciekawe przedstawienie wampirow, fajny nastroj, no i koncowka mi sie podobala.



Bledy (o ile chcesz) wypisze Ci niedlugo :)

7
jasne że chcę - o to przecież chodzi :D
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

8
Podoba mi sie to Twoje opowiadanko... ;>



Chociaz temat wampiryzmu jest ostatnimi czasy nieco naduzywany, to udalo Ci sie przedstawic wampiry tak, ze mnie zainteresowalas... ;)



Wiekszych bledow, tak jak i przedmowcy, nie znalazlem... co najwyzej jakies literowki.



A teraz moje uwagi... Nic waznego raczej... ;>


Lan pisze:Jest nas niezwykle mało. Tylko trzysta wampirów na całym świecie.


Skad ten wampir-narrator wie, ze jest ich dokladnie trzysta... Lata po calym swiecie, sprawdza, czy nic sie nie zmienilo i prowadzi liste? ;>


Lan pisze:Parę prostych zaklęć wystarczy, by chłopak nie mógł otworzyć drzwi ani wybić okien. [...] Wszyscy moi podopieczni są czarodziejami – wampirami


Jakos mi magia, zaklecia, czarodzieje itp. do wampirow nie pasuje... ;)



Jak sama piszesz:


Lan pisze:Pierwsze co musisz wiedzieć – jesteśmy gatunkiem sztucznym. Mieszanką paru zwierząt i ludzi, stworzoną przez jakiegoś wariata.


Z tego wynika, ze to jakas mutacja lub cos w tym rodzaju. Skad wiec te czarodziejskie zdolnosci? ;) Telekineza - ok, moze sie przydac do zamykania drzwi i okien, ale magie bym sobie odpuscil... ;)


Lan pisze: a pionowe szparki moich oczu wbijają się w oczy chłopca


Domyslam sie, ze chodzi o takie kocie zrenice - typowe dla ssakow drapieznych... Tyle, ze zrenica to po prostu otwor, a trudno zeby otwor sie w cos mogl wpatrywac, a co dopiero wbijac w oczy jakiegos biednego chlopca... :P Mozna wbic wzrok w czyjes zrenice, ale raczej nie odwrotnie... ;)



To by bylo na tyle... Moge sie mylic, ale to moje opinie... ;)
Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...

Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...



See the fallen angels pray... for my sweetest poison...

I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...

9
Odpowiadam - błagam nie bij :P



Cieszę się, że tekst się podoba, nie byłam pewna, czy przypadnie wam do gustu - właśnie przez ten nowy wizerunek.


Jakos mi magia, zaklecia, czarodzieje itp. do wampirow nie pasuje...


i


Pierwsze co musisz wiedzieć – jesteśmy gatunkiem sztucznym. Mieszanką paru zwierząt i ludzi, stworzoną przez jakiegoś wariata.


cóż, a kto powiedział, że nie można z czarodzieja zrobić wampira? Moim zamierzeniem było pokazać, że wampiry zostały stworzone przez człowieka, ale teraz ich populacja rośnie wraz z pogryzieniami ludzi, lub rozmnażają się jak ludzie (rodzice wampiry, mają dzieci wampiry) proste i logiczne - mam taką nadzieję :D [/quote]



dziękuje za wszystkie inne opinie - tekst ten nie był jeszcze redagowany, cóż... nie jest jeszcze nawet skończony, więc mam nadzieję, że uda mi się wyeliminować wszystkie niejasności. 8)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

10
Przecztałem. Pierwsze wrażenia:

1 krótkie zwarte zdania ( to się nie czyta tylko łyka) +

2 brak chwastów tzn. przysłówków +

3 hmmm...wciągnęło mnie, jest klimat +

4 czarodziej wampir? jakoś mi to nie "podchodzi" -



w sumie daj Boże każdemu tak pisać. Pozdrawiam.

12
Dziękuję za komentarz :D

niestety, narracji z punktu widzenia Sorisa nie będzie, bowiem całość pisana jest w pierwszej osobie - jako odczucia Roberta.



P.S. Germanik, mam pytanko do twojego punktu nr 4. czy minus jest za mój pomysł czarodzieja-wampira?



pozdroowki 8)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”