Gwiezdny pył (fragment opowiadania s-f)

1
     Lekki frachtowiec wyskoczył nagle z nadprzestrzeni w okolicy układu Sao Kalarini. Jego mocno poobijany i nadpalony kadłub świadczył o licznych niebezpiecznych walkach przebytych w przeszłości. Statek sprawiał wrażenie dosyć zniszczonego. W rzeczywistości jednak nalezał do najlepszych i najnowocześniejszych frachtowców z planety Uhasay, od stuleci słynącej z niezywkle rozwiniętej technologii. Właścicielka pojazdu, Ai Kommon w dużej mierze zawdzięczała życie licznym zabezpieczeniom i udoskonaleniom pola ochronnego, na które swego czasu nie bez żalu wydała niebotyczne sumy kradzionych pieniędzy. Dziś po raz kolejny przekonała się o słuszności uczynionego przed laty zakupu.

Wytarła chusteczką spocone czoło. Sprawnie przebierając palcami splotła kasztanowe włosy w długi warkocz. Starała się opanować drżenie dłoni wyczerpanych długotrwałym strzelaniem z plazmowego działa. Jej towarzysz, humanoidalna istota pokryta perłowa łuską, emitował różowawą poświatę, co wśród jego rasy stanowiło oznakę poddenerwowania. W żaden inny sposób nie okazywał doświadczanych w danym momencie emocji. Całą uwagę zdawał się skupiać na pokładowym komputerze analizując pojawiające się na monitorze informacje.

-Myślisz, ze polecieli za nami?- pytanie Ai przerwało panującą dotychczas ciszę. Odpowiedź była oczywista, lecz przerwanie milczenia było pierwszym krokiem aby rozładować napięcie nagromadzone przez ostatnie godziny.

Było pewne, że ich ścigano. Istniała jednak cicha nadzieja, że skacząc na ślepo w nadprzestrzeń zdołali umknąć pogoni. Lecz nawet jezeli tak się stało, z pewnością nie potrwa długo zanim pościg natrafi na ślady uciekinierów.

-Więc dokąd teraz, Moristo?- zwróciła się do łuskowatego towarzysza nie oczekując odpowiedzi na poprzednie pytanie.

-W nadprzestrzeń wejść nie zdołamy.- głos istoty przywodził na myśl szczęk metalu.- Możemy spróbować, ale mamy już bardzo wyczerpane pola ochronne. Jeżeli polecimy dalej tak, jak obecnie, z łatwością dopadną nas najpóźniej za kilka godzin.

-W takim razie pozostaje nam jedynie wylądować na którejś z pobliskich planet.- odparła Ai.-Jakie mamy informacje na ich temat?

Okazało się że oprócz danych geograficznych, niewiele o planetach wiadomo. W przemytniczym katalogu nie zdołali odnaleźć żadnej informacji o zamieszkujących je istotach, jeżeli takowe w ogóle istniały. Nieczęsto zdarzały się układy tak niepewne jak ten.

-To się dopiero nazywa galaktyczne zadupie- jęknęła kobieta.- Obawiam się, że będziemy tam zmuszeni własnoręcznie naprawiać statek- marudziła.

-Ta wygląda najlepiej.- Powiedział Moristo beznamiętnym głosem, wskazując palcem czwartą planetę od słońca. Nie czekając na decyzję towarzyszki wyznaczył kurs w tamtą stronę. Brak protestu oznaczał tyle samo, co zgoda.



-I jak wrazenia?- w głosie przemytniczki nietrudno było wyczuć podniecenie. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ogromny monitor pokładowego komputera.

-Jak na świat o którym niczego nie donoszą przemytnicze atlasy zdaje się wyjątkowo dobrze prosperować- odparł humanoid również nie odwracając wzroku od ekranu. Moristo był nie mniej zdumiony niż jego partnerka. Wyrażał to nie tyle metaliczny głos, co aura w okół istoty, która tym razem przybrała wyraźne, pomarańczowe zabarwienie. Ai spoczywająca wygodnie na fotelu drugiego pilota nie potrafiła wyjśc z podziwu nad niezwykłością uczynionego odkrycia.

-Jakim sposobem przez tak długie lata mieszkańcy układu pozostawali niezauważeni˜?-zastanawiała się, mamrocząc pod nosem pytania.

Powietrzny ruch wokół planety był pierwszym szokiem jakiego doznali. Gdy znaleźli się już w atmmosferze Kelliusa ich oczom ukazał się nowoczesny port kosmiczny i gigantyczne miasto tętniące tysiacleciami standardowych lat istnienia. I pomyśleć, ze spodziewali się zastać planetę, na której garstka mieszkańców nigdy jeszcze nnie spotkała się z Cywilizacją. Nie było nawet problemów z komunikacją. Obsługiwał ich protokolarny android mówiący w ogólnogalaktycznym języku Etschu. Najwidoczniej istoty tu zamieszkujące miały informację o sytuacji w galaktyce ciesząc się jednocześnie niespotykaną anonimowością.

-Wiesz, coś mi tu śmierdzi.- stwierdził Moristo gdy osiedli na miejscu wydzielonym dla ich frachtowca.- Nie wiem czy dobrze robimy lądując tutaj.

-Osobiście wolę każdy cywilizowany świat od trafienia w drapieżne łapska Sukklura.- odparła Ai nadając swojemu głosowi beztroskie brzmienie. W glębi duszy w zupełności zgadzała się z Moristo. Czuła, że mogą wpaść w poważne tarapaty stając się tutaj niepowołanymi gośćmi. Wolała jednak nie pogarszać sytuacji.- Przecież zdajesz sobie sprawę, ze nie uszlibyśmy z tego cało bez lądowania- dodała. Za wszelką cenę nie chciała dać opętać się czarnym myślom, które dopadały jej niczym piranie vorba na rodzinnej planecie.

-Pewnie racja. Ale przecież czego nie robi się dla pieniędzy? Jesteśmy teraz najbogatszymi przemytnikami w galaktyce.

Na statku chwilowo zapanowała głucha cisza zakłócana jedynie jednostajnym buczeniem pokłądowych urządzeń. Oboje nie wypowiadali swoich ponurych przeczuć obawiajac się nnieostrożnymi słowami przywołać pecha.  Nie watro zastanawiać się nad przyszłymi niebezpieczeństwami gdy należy stawić czoła teraźniejszości. A zawsze trzeba. To była ich zasada.

-Prosimy o jak najszybsze opuszczenie pojazdu.- piskliwy głos wyrwał przemytników z ponurych rozmyślań. Kobieta aż podskoczyła na swoim fotelu. Opanowany Moristo ani drgnął.

-O co chodzi?- zapytała przez interkom.

-Prosimy o ułatwienie nam zidentyfikowania statku oraz wszystkich przebywających na jego pokładzie.

Odpowiedź robota wydała się wyjątkowo flegmatyczna humanoidowi nawykłemu do szybkiego mówienia Ai.

-Cholera, mam nadzieję, zenie zamierzają szperać wewnątrz "Legendy".- powiedziała podrywajac się z fotela i pospiesznie blokując wszystkie tajne skrytki i zakamarki z bronią mogącą zniszczyć potężną asteroidę. - Jeśli się do tego dorwą, koniec z tymczasowym azylem na planecie będzie naszym najmniejszym problemem.-wydyszała w biegu.

-Nie panikuj. Nie znaleźli u Sukklura to i tutaj im się nie uda.- pomimo zapewnień, Moristo skierował swe kroki w stronę sejfu, po drodze włączałjąc wszystkie zamontowane zabezpieczenia.

-Przypominam o natychmiastowym opuszczeniu frachtowca.- usłyszęli robota-flegmatyka i tylko lekko dysząc skierowali się do wyjścia na lądowisko.





    Gwen kołysząc się na fotelu w takt rozluźniającej muzyki dopijał gazowany napój o niebiesko-żółtym zabarwieniu, kiedy przy komputerze zabrzęczał alarm.

-Przez osłonę identyfikacyjną przedostał się nieznany statek i zbliża się ku planecie. Powtarzam przez...-mężczyzna dotknął pulpitu kontrolnego i irytujący pisk ucichł gwałtownie.

-Spróbuj nawiązać z nim kontakt.- polecił mężczyzna znudzonym głosem, po czym ponownie sięgnął po lekko kwaśny, orzeźwiający napój. Nie zdążył go przełknąć, gdy komputer odezwał się ponownie.

-łączność nawiązana, proponowany język- Etschu ogólnogalaktyczny.

-Doskonale. BM7 podejdź tu i zajmij się nim.- skinął na robota, który włąsnie skończył doprowadzanie do portu jakiejś kelliańskiej jednostki.

-Tu port lotniczy Kelliusa. Właśnie przekroczyliście obszar naszej planety.- lakonicznie poinformował android.-Proszę o podanie kodu identyfikacyjnego statku.

-Planeta pochodzenia-Uhasay, świat Zjednoczonego Cesarstwa.-Gwen  poczuł ciarki na całym ciele , gdy jego uszu dobiegł aksamitny kobiecy głos. Tutaj nie wiele było ludzkich kobiet, poza wiekową doradczynią Jego Wysokości. żadnej z nich mężczyzna nie miał dotychczas okacji choćby ujrzeć. Nie licząc oczywiście matki, która 2 lata temu poniosła tragiczna śmierć w wypadku. Westchnął na wspomneinie matki, mocno zagryzł zęby ze złości na wspomnienie tamtego wydarzenia. Po chwili odsunął jednak myśli o niej tak, jak wiatr rozwiewa burzowe chmury niosąc niczym niezakłóconą codzienność. Zatopił się w myślach do tego stopnia, ze nie dostrzegł iż w okół niego powstało już poważne zamieszanie.

-To kod identyfikacyjny dostojników Cesarstwa!- zawołał ktoś sprawdzajacy dane nadlatującego statku.-Trzeba natychmiast zawiadomić króla!- upierał się ktoś inny, krzykami siejąc zbędny popłoch i zamęt.

-Lepiej najpierw zgodnie z przepisami doprowadzimy tutaj jednostkę zachowując dystans. Nie wiemy kim oni w rzeczywistości są.- napój odprężający zaczął działać, Gwen nie poddał się ogólnemu nastrojowi. Zastanawiało go jedynie jak też moze wyglądać włąścicielka pięknego głosu. Nie chciał aby okazja ujrzenia jej nagle wymknęła mu się z przed nosa.

-Może i racja Lairo. Grunt to przestrzegać zasad. Pobłażliwość okazuje się niekiedy niezwykle szkodliwa.- pochwalił go któryś ze współracowników.

-BM7 skieruj ich tutaj, do portu Malao.

-Już się robi, sir- odpowiedział android przeciągając ostatnie słowo.

"Trzeba w końcu zreperować tę kupę złomu, bo kiedyś porządnie mnie zdenerwuje."-  pomyślał mężczyzna wyjątkowo wyczulony na flegmatyczną gadaninę robota, której zmuszony był słuchać całymi dniami. Jaka szkoda, ze mieszkańcy tej planety nie dostrzegali nieczego nieprawidłowego w akcencie BM7 i szef nie zgadzał się na jego niewielką modyfikację, nazywając to stratą pieniędzy. Gwen nie miał ochoty kontrolować dalszego ciągu rozmowy z pasażerami statku. Niechęć do słuchania BM7 przemogła pragnienie usłyszenia po raz kolejny kobiecego głosu. Naciągnął na uszy słuchawki i pogrążając się w muzyce, poddał się wszechogarniającemu odprężeniu, co chwila popijjąc niebiesko-żółty napój.



    Zimna dłoń BM7 gwałtownie opadła na jego ramię. Gwen spojrzał na androida z nieukrywaną irytacją, ale nie zupełnie pojmując jego intencje. Robot stał teraz przed mężczyzną i mówił coś żywo gestykulując białymi kończynami. Po chwili protokolarny android dostrzegł słuchawki na uszach Lairo. Metalowa ręka powędrowała w kierunku głowy człowieka i do uszu Gwena dotarł wzbudzający mdłości głos. Mężczyzna odruchowo ponownie nałożył słuchawki na uszy, ale po chwili zdjął je przytomniejąc.

-Sorry.- zwrócił się do robota.

-Nie ma za co. W przyszłości polecam jednak unikać tego typu sytuacji. Dyrektor od razu by pana zdegradował.

-Ach tak...oczywiście.-odpowiedział Lairo. W jego głosie czuć był drwinę.- Gdyby tylko na chwilę oderwał się od kobiet i alkoholu i przyszedł by do pracy.-dodał. Wiedział, że robot i tak nie weźmie na serio jego słów ze względu na zamontowane ogranicznia.Co najwyżej z urazą skrytykuje jego słowa.

-Nie do mnie należy rozważanie, co powinien a czego nie powinien robić dyrektor. Jednakowoż inspekcja czasmai się zdarza i najlepiej być na nią przygotowanym.

-Przybyli już pasażerowie statku należacego do Zjednoczonego Cesarstwa.-usłyszeli oznajmienie dochodzące z interkomu.- Proszę stawić się w sali pzresłuchań na poziomie 10.

-Przyjmuję.- odparł Gwen Lairo i kierowany ciekawością pospiesznie udał się w kierunku windy.



    Nawet ich dokładnie nie przeszukali. Ai Kommon nie obawiała się zbytnio. Wiedziała, że podanie zafałszowanego kodu władz Cesarstwa nie zaszkodzi. Tylko co wymyślić dalej? Czasami najprostrze kłamstwo brzmi wiarygodniej niż prawda. Musi o tym pamiętać podczas przesłuchania. Wiedziała, ze za chwilę przybędzie ktoś, kto w ramach kurtuazyjnej rozmwy wypyta o powody wizyty na powszechnie nieznanej planecie. Krótkotrwały błysk w jasnozielonych oczach był dla Morista znakiem, ze jego wspólniczka ma już plan. On musiał tylko nie wchodzić jej w słowo i nie odzywać się tak długo, jak to było możliwe. Potem potwierdzi jedynie zeznania ubarwiając je trochę własnymi opisami i spostrzeżeniami jeżeli oczywiście zajdzie taka konieczność.

Prowadzili ich długim, znośnie prezentującym się korytarzem, po czym skierowali się do turbowindy. Wysiedli prawie natychmiast na 10 piętrze i znowu tym razem dłużej błądzili w plątaninie korytarzy. W końcu dotarli do celu. Była to sporych rozmiarów sala, w której znajdowało się alabastrowe biurko i trzy białe fotele. Sprawiały wrazenie niewiarygodnie miękkich i wygodnych. Obydwoje usiedli nie czekając na zaproszenie. Eskorta, skłądająca się z trzech uzbrojonych strażników zniknęła za drzwiami. Dotychczas niewidocznym wejściem znajdującym się centralnie za ogromnym biurkiem, wszedł młody mężczyzna o szczupłej, wysportowanej sylwetce. Ukłonił się ceremonialnie najpierw kobiecie, następnie dwumetrowemu humanoidowi. W odpowiedzi przemytnicy niechętnie podnieśli się z wygodnych foteli alby dopełnić powitalnych formaloności.

-Witam.- rozpoczął mężczyzna zająwszy miejsce za biurkiem. Położył obie ręce na blacie i nachylił się delikatnie w stronę rozmówców. Taka była zasada. Widoczne dłonie wyrażające otwartość i oficjalnie zapewniające o bezpieczeństwie ze strony przesłuchującego, oraz pozycja ciała świadcząca o gotowości wysłuchania przybyłych. Do tego przyjazny wyraz urzędniczej twarzy, który zawsze drażnił Ai swą hipokryzją.

-Mam na imię Gwen Lairo. Chciałbym dowiedzieć się co też sprowadza państwa w tak odległe strony.- Przerwał na chwilę aby zaczerpnąć powietrza. Cisza, która nagle zapadła wydała się pochłaniać wszystko wokół.- Wyrażam głęboką nadzieję, iż nie poczuliście się państwo skrępowani naszym powitaniem. Jeżeli tak, proszę o wybaczenie, jednak obowiązek nałożony przez Jego Wysokość Amardha XII nakazuje nam osobiście witać wszystkich przybyszów z poza Układu.

Tłumaczył się. Ewidentnie. Dla przemytników idealnie rozpoznających ludzkie charaktery a szczególnie słabości, oczywiste było, że mężczyzna czuje się lekko zażenowany. Ai natychmiast odgadła przyczynę i zdecydowała owinąc sobie urzędnika w okół palca na ile okaże się to możliwe. Zawsze warto mieć jak największą ilość sprzymierzeńców. Doświadczenie nauczyło ją tego już wiele lat temu. Była kobietą interesu.

-Doskonale rozumiem wasze postępowanie.- odezwała się aksamintym głosem, jednocześnie posyłając w stronę Gwena delikatny, niemalże niewidoczny uśmiech.





 
"Człowiek musi mieć w sobie chaos, aby dać życie tańczącej gwieździe"

2
Stare, dobre, hard sf, dzisiaj raczej rzadkość... Czułem się, jakbym czytał jakąś pozycję z lat 60-tych. Te same drętwe dialogi: np. dwaj przemytnicy rozmawiają ze sobą jak doktoranci:

"- Więc dokąd teraz, Moristo?" Słyszałeś kiedyś, żeby przestępcy zaczynali zdanie od "więc"?

"-W nadprzestrzeń wejść nie zdołamy..." To już chociażby: nie damy rady brzmiałoby naturalniej. Nie mówiąc o tym, że wyraz "nadprzestrzeń" jest zbyt długi i na pewno mieliby na to jakieś określenie slangowe.

"...mamy już bardzo wyczerpane pola ochronne" Czy nie użyłby raczej zwrotu w rodzaju:" pola ochronne nam siadają"?

I tak dalej. łapiesz, o co mi chodzi? Te wszystkie szczegóły do kupy wzięte powodują, że pisze się w recenzjach "dialogi drętwe i nienaturalne".



Teraz tak:

"dane geograficzne"... Geo- odnosi się do ziemi (Geografia, geologia, itp). Lem np. w stosunku do księżyca używał przedrostka seleno-. Lepiej brzmiałoby: dane kosmograficzne choć jest tutaj pole do twórczości słowotwórczej.



"Po chwili odsunął jednak myśl o niej tak, jak wiatr rozwiewa burzowe chmury niosąc niczym niezakłóconą codzienność." Dobrze, że Kres tego zdania nie widzi; dopiero dałby Ci popalić. Patetyczne, pompatyczne i pasuje do tonacji opowiadania jak tarantula do tortu urodzinowego(Chandler)



Niezupełnie pisze się, bodajże razem.





"Mam na imię Gwen Lairo. Chciałbym dowiedzieć się, co też sprowadza państwa w tak odległe strony.- Przerwał na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza." Na imię to on ma Gwen, na nazwisko Lairo, albo odwrotnie, nie wiem, jakie tam zwyczaje panują. Chociaż może i ma podwójne imię albo tak się zabełtał, bo go uroda przemytniczki poraziła... W każdym jednak razie nie było mowy, że ma astmę, więc czemu musi zaczerpnąć tchu po tak krótki zdaniu? Znowu ta uroda?
"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim

3
Co racja to racja.

A, że Kres tego porównania nie zobaczył, też mnie jakoś cieszy:)

Dialogi jakoś opornie mi się pisało, zawsze mam z tym największy problem. Dlatego opowiadanie ponad rok leży już niedokończone.



Dzięki za komentarz :)
"Człowiek musi mieć w sobie chaos, aby dać życie tańczącej gwieździe"

4
No, dialogi, zgadzam się. Poza tym namnożyło Ci się dużo literówek, działały na mnie dokładnie tak, jak flegmatyczny głos robota na Gwena. ;)

Ogólnie, cóż, do przeżycia. Humor miałam sprzyjający, sf lubię, doszłam do końca. Ale nie wiem, czy chciałabym czytać coś dłuższego w tym stylu.



Dialogi i literówki, raz jeszcze. Ale opowiadanie nie jest stracone, momentami nawet mnie zainteresowało. Pierwszy akapit był, moim zdaniem, najlepszy. I polubiłam Gwena. :)
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"

6
Boże!

<łapie się za głowę>

Tego się nie da czytać. Tyle literówek narobiłaś, że skutecznie odstraszają one od czytania. Ja nie potrafię przebrnąć przez tekst co rusz poprawiając twoje błędy. Nie powinienem tego robić.

Powinienem się skupić na błędach stylistycznych, logicznych i tym podobnych, nie na literówkach, które są obrazem niechlujstwa.



Do rzeczy.


Jego mocno poobijany i nadpalony kadłub świadczył o licznych niebezpiecznych walkach przebytych w przeszłości. Statek sprawiał wrażenie dosyć zniszczonego.


Nie sądzisz, że coś tu nie gra? Opisujesz zniszczenia i nagle takie stwierdzenie. Nie przekonuje mnie nawet, że było potrzebne do napisania wniosku, który po nim następuje.


Sprawnie przebierając palcami splotła kasztanowe włosy w długi warkocz. Starała się opanować drżenie dłoni
Jedno zastrzeżenie. Jeśli drżą jej dłonie to raczej ten fakt wyklucza sprawność palców.


Jeżeli polecimy dalej tak, jak obecnie, z łatwością dopadną nas najpóźniej za kilka godzin.

-W takim razie pozostaje nam jedynie wylądować na którejś z pobliskich planet.- odparła Ai.-Jakie mamy informacje na ich temat?
O budowie nie wspomnę nawet słowa. Powiedz mi tylko gdzie jest logika? Jak będą lecieć znajdą ich za kilka godzin, jak będą stać, bo mają wylądować na jakiejś planecie, ich nie znajdą? Nie rozumiem tego toku rozumowania.


-To się dopiero nazywa galaktyczne zadupie- jęknęła kobieta
Chciałbym umieć tak jęczeć. Całe zdanie na jednym jęku, nieźle.


-Jakim sposobem przez tak długie lata mieszkańcy układu pozostawali niezauważeni˜?-zastanawiała się, mamrocząc pod nosem pytania.


To jest jedno pytanie, gdzie reszta? Wiem, pewnie mamy sobie wyobrazić, że pyta się sama siebie o coś. Jednak o co? O nowy krem do rąk, bo ten podrażnia jej skórę? Zmień to zdanie lub daj jakąś namiastkę tych pytań i jej myśli.


gigantyczne miasto tętniące tysiacleciami standardowych lat istnienia.
Nie rozumiem tego stwierdzenia. Zdefiniuj "standardowe" w tym przypadku.



Więcej nie notuję. Zbyt wiele tego.

Mogłaś chociaż trochę czasu poświęcić na korektę literówek, przecież o tak wiele nie proszę. Jedynie o odrobinę czasu dla twojego tekstu, który aż prosi się dopracowania. Wtedy, gdy nie ma literówek, czuję, że autor w jakimś stopniu mnie szanuje. Nie każe mi męczyć się poprawiając to co on powinien był zrobić.



O samym pomyśle nie powiem nic, gdyż jest to fragment i nie bardzo się tutaj ukazał cały zamysł.



Koniec. Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

7
Temat raczej wyczerpany. Co do dialogów - obserwuj mowę potoczną. To, jak rozmawiasz z ludźmi, jak oni odpowiadają. Pisząc dialog, wcześniej wyobraź sobie, jabyś ty miał powiedzieć kwestię bohatera.



Gdyby tekst był sprawniej napisany pomyślałabym, że to taka stylizacja, taki niby old school, ale obawiam się że nie taki efekt był Twoim zamiarem.



Pilnuj tych literówek, pilnuj. Tysiąc razy przeglądaj tekst, zanim komuś pokażesz ( szczególnie, jeśli chodzi o fora literackie). Za każdym razem, kiedy coś napiszesz, staraj się przedstawiać publiczności wersję tak dobrą, na ile możesz.



To tyle. Nie zniechęcaj się, pisz dalej - tylko bardziej się przykładaj.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”