Miłość nie dla idiotów [historia z ż

1
Rozdział I





Filip otworzył oczy.

Leżał na podłodze swojego pokoju, głowa bolała go niemiłosiernie. Było jeszcze ciemno. Zegarek pokazywał godzinę trzecią rano. Chłopak usiadł na krześle, przetarł oczy. Zapalił nocną lampkę. Rozejrzał się wokół. W pokoju było brudno, jak zwykle, wszędzie były ubrania, podniszczone książki walały się niedbale po biurku. Do głowy powoli zaczęły spływać wspomnienia z wczorajszej imprezy urodzinowej Szymona. Uśmiechnął się smutno. Do wspomnień.



***





Droga przebiegała bezproblemowo. Impreza urodzinowa była robiona u kolegi Szymona – Grześka, z pewnych przyczyn, o których nie ma co pisać. W trakcie drogi cała szóstka pogrążona była w rozmowie. Czarnowłosa Emila gawędziła wesoło z Anią. Obie wymalowane i uśmiechnięte gadały przemierzając kolejne blokowiska. Za nimi szli kolejno: Irek, Patryk i Jacek. No i oczywiście Filip. Chłopak był średnio wysokim, szczupłym, piętnastoletnim chłopcem. Wcale nie głupi, umiał zawsze zadbać o siebie. Cała czwórka wlokła się za dziewczynami cicho wymieniając myśli. Po dziesięciu minutach doszli do domu Grześka. Mieszkał on w zwykłym bloku, otoczonym wielką ilości drzew i innych bloków. Co jesień jest tam bardzo przyjemnie, opadające liście wspaniale się razem układają tworząc wielobarwne mozaiki.



Patryk zadzwonił domofonem pod numer 34.



- Halo? - odezwał się znajomy głos.

- Policja – odpowiedział Patryk.

- A, to proszę, proszę – zaśmiał się Grzesiek, otwierając drzwi.



W wejściu powitał ich Szymon, ubrany w białą koszulę i trzymający bułgarską wódkę w ręku. Była ona podarkiem dla imprezowiczów, przywieziona prosto z Sofii, gdzie chłopak spędzał wakacje. Cała szóstka weszła do domu. Były to dwa pokoje z kuchnią. Mieszkanie było małe, ale urządzone stylowo i ze smakiem. Usiedli w dużym pokoju, na stole stały już salaterki pełne chipsów i słodyczy, a obok butelki z przezroczystym płynem ewidentnie czekające na wypicie.



- No to zdrowie solenizanta – wzniósł pierwszy toast Jacek – Wszystkiego najlepszego, jeszcze raz!



Potem poszło już szybko, wzniesiona została druga kolejka, trzecia, czwarta, piąta. Odór alkoholu i ogórków konserwowych zaczął być dla części osób nie do zniesienia, dlatego ekipa podzieliła się. Część siedziała na balkonie paląc sobie fajki i gadając wesoło, reszta została w pomieszczeniu i piła dalej. Atmosfera była bardzo miła, jednak wszystko jak zwykle zaczęło wymykać się spod kontroli. Ni z tego, ni z owego Szymon zaczął malowniczo rzygać do klozetu, na który z trudem go zawleczono, a Anka była upita tak, że ledwo stała ubzdurała sobie, że musi iść na swoje tańce. Podczas gdy parę osób starało się wyperswadować jej z głowy ten głupi pomysł, Filip dziwnym zbiegiem okoliczności znalazł się w jednym pokoju sam na sam z Emilą. Siedziała, a raczej leżała ona na kanapie z zamkniętymi oczami. Bluzkę miała lekko rozpiętą i wyglądała jakby zbierała się do snu. Tu Filip zobaczył swoja okazję. Cicho zamykając drzwi, spojrzał jak dziewczyna otwiera oczy i prostuje się, a na jej twarzy pojawia się lekki uśmiech.



- O, Filip – powiedziała cicho nie przestając się uśmiechać – Co tam?

- A nic. Zastanawiam się – usiadł koło niej – jak Ci powiedzieć to, co zaplanowałem.



Nastała chwila milczenia. Słychać było tylko głośne śmiechy z pokoju obok.



- A co takiego chciałeś mi powiedzieć? - zapytała spokojnie i z uśmiechem Emila.

- Bo widzisz – przysunął się jeszcze bardziej i z lekka poczerwieniał na twarzy. - Chciałem Ci powiedzieć, że.. - unikał jej wzroku, cała jego odwaga wyparowywała z sekundy na sekundę – No więc..

- A kuku! - z trzaskiem otworzyły się drzwi. Stanął w nich Jacek, trzymający w ręku pustą już butelkę po wódce. W tym momencie Anka z głuchym stukiem przewróciła się prosto u jego stóp. - Co wy tu robicie zboczuchy? - zapytał wesoło nie zwracając uwagi na dziewczynę.

- Aniu! - krzyknęła Emilka zrywając się szybko z łóżka i podbiegła do niej pomagając jej wstać.



Filip odczuł głęboką ulgę, a jednocześnie żal, że mu przerwano. Wstał z łóżka i poszedł do drugiego pokoju. Jego oczom ukazał się śmietnik: puste paczki po chipsach walały się po podłodze, wódką został ochrzczony prawie każdy zakątek tego mieszkania. Patryk leżał na łóżku, śpiąc głęboko pod stosem pustych butelek i połamanych biszkoptów. Fifi przysiadł się do Jacka, który siedział na balkonie, zaczęła się rozmowa. Obydwaj wypili po dwie kolejki, obydwóm udzielił się imprezowy nastrój. Po chwili dołączył do nich zupełnie trzeźwy Grzesiek. I dokładnie w tym samym momencie Filip ujrzał tę scenę. żołądek podskoczył mu gdzieś w okolice gardła, gdy zobaczył Irka, który z głupim uśmieszkiem dotykał pijaną Emilę po całym ciele. Jeszcze bardziej dobiły go jego pytania o to czy jej to przeszkadza i odpowiedź, że nie.



Adrenalina i złość uderzyły Filipowi do głowy, a rozpuszczona już w organizmie wódka tylko pogarszała jego stan. Chłopak wstał z chęcią uderzenia Ireneusza, jednak nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Mocne słońce i ilość alkoholu we krwi dawały o sobie znać, potęgowały zmęczenie. Usiadł, a raczej opadł z powrotem na fotel i z żalem stwierdził, że kolejny raz się najebał Zanim ta myśl całkowicie pogrążyła się w jego głowie, jego oczy przesłoniła mleczna poświata i chłopak usnął.



***



- Taak nieźle zaszalałem – powiedział do siebie chłopak, siedząc w swoim pokoju i rozpamiętując wczorajsze wydarzenia.



Spojrzał na zegarek. Godzina 5 rano. Wstał, wyszedł na balkon. Wyciągnął z kieszeni paczkę fajek, wyjął jedną i zapalił. Palił, ponownie pogrążając się w myślach. Przerwały mu to czyjeś kroki, znak że musi szybko zgasić szluga i iść się myć. Tak też zrobił. Prysznic podziałał na niego odprężająco, zmył z siebie wszystkie wczorajsze lepsze i gorsze wydarzenia. Następnie przebrał się w czyste ciuchy i usiadł przed komputerem. Wpatrywał się teraz tylko w jeden punkt. Prawy dolny róg ekranu, i informacja komunikatora: „Nowe wiadomości od: Szpada”.



Rozdział II





Nadeszła zima, niebo codziennie obsypywało ulicę grubym, białym puchem. Filip i Jacek maszerowali szybko do szkoły zaśnieżonymi ulicami Lublina. Ubrani byli w ciepłe kurtki, całe twarze mieli owinięte szalikami miejscowego klubu piłkarskiego. śnieg padał niemiłosiernie, pchał się do kieszeń kurtek, w buty i do oczu. Większość dróg była zasypana, dlatego chłopcy skrócili sobie nieco wędrówkę, idąc krótszą, polną ścieżką.



- Wiesz co – odezwał się Jacek. – Po tym wszystkim co się wydarzyło, to naprawdę nie chcę mi się wierzyć, że Ona idzie z Tobą na ten bal.

- Sam się dziwię, że jednak się zgodziła – odpowiedział Filip. – Co za durna sytuacja, no naprawdę.

- A z tą Szpadą, to już naprawdę przypał - dodał Jacek. - Gdyby nie ona, to może by coś jeszcze z tego było.

- Może - powiedział krótko chłopak. – Ale kto te kobiety w końcu zrozumie?



Jacek nie odpowiedział na to pytanie, obydwaj chłopcy pogrążyli się w swoich myślach. Doszli do szkoły, i już do końca dnia nie rozmawiali na ten temat.



***





Filip siedział przy swoim biurku pochylony nad wielką książką o zielonej, grubej oprawie. Chłopak uczył się do jutrzejszego testu. Było już późno, śnieg padał cały dzień. Pokój oświetlała tylko mała nocna lampka. Panowała całkowita cisza. Siedział już dobrą trzecią godzinę, powoli zaczynał czytać zdania kilka razy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wzdrygnął się usłyszawszy dźwięk. To była komórka, przyszedł nowy SMS. Na jej wyświetlaczu pokazał się tekst: „ Nowa wiadomość: Szpada”. Chłopak wcisnął OK. Wyświetliły się słowa: „Nie mogę ukrywać już tego dalej. Po prostu Cię kocham, te wszystkie rozmowy, które prowadziliśmy jeszcze bardziej mnie do tego przekonywały. Zrób z tym co chcesz, ja wiem, że ty nie chcesz być ze mną, wiem że kochasz Emilkę, mimo to chciałam tylko żebyś wiedział. życzę miłych snów. Dobranoc :*”.



Przez dłuższą chwilę nawet się nie ruszał. Czuł, że palą go policzki, a serce bije szybciej. Myśli pędziły jak szalone. Nie odpisał jej nic. Nie wiedział co odpowiedzieć. Usiadł przed komputerem, opowiedział o wszystkim Jackowi. I tak zakończył się tamten dzień.



***





- Co za głupia kurwa! - krzyknął Filip. - Jak ona mogła mi coś takiego zrobić?

- Uspokój się – powiedział spokojnie Jacek. – To jeszcze nie jest pewne!

- Ale bardzo prawdopodobne! Jak ona mogła powiedzieć Emilce, żeby się ode mnie odczepiła, bo sama mnie kocha? A co mnie to obchodzi? To, że jest jej najlepszą przyjaciółką, tym bardziej jej nie usprawiedliwia!



Byli w mieszkaniu Jacka. Na stole stała już w połowie wypita półlitrowa butelka wódki. W pokoju panował półmrok. Blask dopalającej się świecy był coraz bardziej bledszy.



- Jak się o tym dowiedziałeś? - zapytał cicho Filip.

- Już ci mówiłem, mam informatorkę. Nie pytaj mnie, nie powiem Ci kto to jest, chciała być anonimowa - odparł Jacek.

- No powiedz mi kto to był. Ktoś kogo znam?

- Nic Ci nie powiem.

- Tak?

- Tak. I skończmy wreszcie ten temat. Polej mi lepiej tej wódki - odpowiedział mu Jacek.



Filip napełnił dwa kieliszki wódką. Osuszyli je, wypili kolejne dwa. Noc mijała powoli, przez ten cały czas zamienili może parę słów. Usnęli obydwaj koło pierwszej. Filipowi przyśnił się dziwny sen.



W tym śnie była wiosna. Stał samotnie na jakiejś polanie w górach, wokół niego pasły się kozy. Promienie słoneczne paliły mu twarz, czuł gorąco. Nagle obok niego pojawiła się Emilka, ubrana w długą, przewiewną suknie, zdobioną w kolorowe kwiaty. Powiedziała „ Choć za mną, a odpowiem na twoje pytania” i zaczęła iść przed siebie pewnym krokiem. Chłopak poszedł za nią. Doszli do małego rowu, który przecinał łąkę z małym strumyczkiem, na nim był wątły mostek. Emilia weszła na mostek i stanęła plecami do łąki. Filip podszedł bliżej, odwrócił ją lekko i zobaczył roześmianą twarz Szpady. śmiała mu się prosto w twarz. Trwało to chwilkę po czym chłopak zapytał: „ Z czego się tak śmiejesz?”. Odpowiedziała mu: „ Jeszcze się nie domyśliłeś? Tak ją kochasz, wiesz że zbliża się bal, a mimo to nic nie robisz? Wstyd!”, po czym wybuchnęła głośnym, gardłowym śmiechem.



Chłopak obudził się nagle. świeca na stole się już całkiem wypaliła. Jacek spał na łóżku obok, lekko chrapiąc. Filip przetarł oczy i ponownie usnął.



***





Gimnazjalną tradycją było coroczne organizowanie balu dla trzecioklasistów z okazji zakończenia ich nauki w placówce. Zazwyczaj szło się na niego w parach, by móc na rozpoczęcie zatańczyć poloneza. Filipowi od początku roku pałętała się po głowie myśl, aby zaprosić na niego Emilkę. Jednak ostatnimi dniami ten pomysł przestał mu się tak podobać, zwłaszcza ze względu na nową sytuację. Postanowił jednak przemóc w sobie strach i dokończyć to co sobie wymyślił.



Był piątek, ostatni dzień tygodnia. Idąc do szkoły Filip rozmyślał o tym co się za chwilę wydarzy. Czuł jak szaleńczo bije mu serce, a w żyłach szybko pulsuje krew. Doszedł do szkoły. Był to spory budynek, wyposażony we wszystkie wygody takie jak: sala komputerowa, bieżnia, boisko. żal było mu rozstać się w tym roku z całą klasą, bardzo zżył się ze wszystkimi. Wiedział jednak, że to nieuniknione. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Wbiegł pędem do szatni, przywitał się z kolegami i pobiegł szybko na górne piętro. Pomyślał, że musi to zrobić szybko, bo inaczej ciśnienie go zabije. Spotkał po drodze Jacka, nawet nie odpowiedział mu na jego przywitanie. Doszedł do hallu. Zaczął się energicznie rozglądać. I wtedy z impetem przewróciła go jakaś osoba. Oszołomiony stęknął z bólu, przygnieciona noga kuła go boleśnie.



- Zejdź ze mnie! - wydusił chłopak.



Dziewczyna wstała z jego nóg. Chłopak poznał ją. Była to szczupła, niewysoka osóbka, o czarnych krótkich włosach. i niebieskich oczach. Ubrana była w różową koszulkę z chińskimi znaczkami i przetarte dżinsy. Pomogła mu wstać.



- Dzięki, Szpada - wydukał z siebie Filip. Tylko na tyle było go teraz stać. - Swoją drogą mogłabyś bardziej uważać?

- Przepraszam Cię, trochę się spieszę – odpowiedziała mu szybko lekko się rumieniąc.



Wtedy ją zobaczył. Stała za Szpadą, wyglądała jak nimfa, smukła i wysoka, ubrana w cienką bluzkę i długą czarną sukienkę. Emilka, szkolna miłość Filipa. Tu chłopak zobaczył swoją szansę. Zapytał ją prosto z mostu.



- Emila, pójdziesz ze mną na bal?



Wyglądała na zaskoczoną, chociaż chłopak i tak wiedział, że się tego spodziewała. Zamarła przez chwilę z otwartymi ustami. Szukała wzroku Szpady, ta jednak go unikała, na jej twarzy pojawił się taki grymas jakby właśnie dostała w nią pięścią. Po chwili ciszy uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała krótko:



- Tak.



Tryumfalny krzyk rozległ się w myślach Filipa. Chłopak uśmiechnął się, podziękował i odszedł wiedząc, że tego dnia nic nie zepsuje mu humoru.







Rozdział III





Widok ustrojonego szkolnego hallu był naprawdę zniewalający. Z sufitu zwisały różnobarwne, udekorowane brokatem papierowe sople, które w oddali wyglądały jakby się szkliły. ściany przybrane były w srebrną i czarną bibułę, wspaniale komponowały się z sopelkami. Napięcie uczniów było po prostu wyczuwalne. Dzień przed balem wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Miało być...



***



Generalna próba poloneza przebiegała bezproblemowo. Na hallu królewsko rozbrzmiewała muzyka, uśmiechnięci uczniowie z wyraźną aprobatą tańczyli kolejne kroki. Prawie na samej końcówce długiego rzędu ludzi tańczyli Filip z Emilką. Dziewczyna hasała już w szpilkach, widać było że taniec sprawiał jej ogromną przyjemność. Filip natomiast był spięty, było to widoczne na pierwszy rzut oka. Wiedział, że jeśli nie podejmie radykalnych kroków to straci Emilkę. Postanowił wprowadzić ją w dobry nastrój i w końcu powiedzieć jej o swoich uczuciach. Ciągle jednak mu coś przeszkadzało, albo były to głośne krzyki małolatów z sąsiednich segmentów, albo jej karcący głos gdy postawił jakiś zły krok.



- Uwaga, ostatni raz dzisiaj – rozległ się głos z głośników ustawionych w kątach sali. – Proszę się szybko ustawić.



Uczniowie posłusznie wykonali polecenie. Filip zobaczył tu swoją szansę. Gdy już wszyscy się ustawili powiedział do Emilii:



- Emilka, ja długo nad tym myślałem i...

- Ej no, streszczaj się bo mamy zaraz tańczyć – odpowiedziała mu szybko.

- Kocham Cię i chce wiedzieć czy mam u Ciebie jakieś szanse – wypalił prosto z mostu.



Dziewczyna skamieniała i zarumieniła się. Patrzyła się na Filipa swoimi dużymi oczami, wzrokiem którego chłopak jeszcze nie znał. Potem odpowiedziała cicho:



- Odpowiem Ci jak skończy się próba.



Ponownie w głośnikach usłyszeli poloneza. Strach, paraliżujący strach przeszył chłopaka, nie wiedzieć zresztą czemu. W duchu sam się z siebie roześmiał.



Gdy próba dobiegła końca, Emila puściła rękę Filipa i zostawiła zdezorientowanego chłopaka samego.



***



- „Filip przepraszam Cię, nie powiem że mnie tym bardzo zaskoczyłeś, Szpada mówiła mi kiedyś o tym, ale sama jeszcze nie wiem co o tym myśleć. Proszę daj mi trochę więcej czasu.” To mi napisała – przeczytał chłopak.

- No widzisz, mój informator miał rację – odrzekł Jacek i upił trochę piwa.



Znajdowali się w jakiejś opuszczonej pijackiej melinie. Było już ciemno, śnieg zaczął prószyć, jednak nie zniechęciło to grupy chłopców do wypicia czegoś przed balem. Cała czwórka: Jacek, Filip, Grzesiek i Szymon uznawała zasadę, że nie ma dobrej zabawy bez alkoholu jak i większa część szkoły zresztą. Siedzieli na jakichś starych tapczanach śmierdzących stęchlizną.



- Drugi sms to: „ Przepraszam Cię Filipku, ale ja sama jeszcze nie wiem co do Ciebie czuję, a gdybym zgodziła się z Tobą być, to na pewno bym Cię zraniła, bo wiedziałbyś, że Cię nie kocham. Dlatego na razie nie powinnam z Tobą być. Przepraszam”. Ehh – westchnął Filip chowając komórkę do kieszeni marynarki – A kiedy zapytałem się dlaczego nie powiedziała mi tego prosto w twarz, to nawet mi nie odpisała.

- Nie wiem stary co Ci doradzić – powiedział spokojnie Jacek – Musisz sam podjąć decyzję, co z tym dalej zrobić.

- Wiem – odpowiedział powoli chłopak – I to jest właśnie najgorsze.



Zapadło kłopotliwe milczenie.



***



Gdy wszyscy już weszli do szkoły i zajęli wyznaczone miejsca, mowę wygłosił dyrektor. Był to chudy, łysiejący chłopina po czterdziestce, ubrany dzisiaj w granatowy garnitur. Potem zaczęła się część tradycyjna. Polonez przebiegał szybko. Wyćwiczone ruchy wykonywały się już właściwie automatycznie, nawet pomimo skrajnego upojenia alkoholowego. Obydwoje: Filip i Emila byli tak pijani, że ledwo co tańczyli, ale zabawa zapowiadała się przednio. Tak jak zawsze.



Po skończonym tańcu uczniowie przenieśli się do większej sali gimnastycznej, gdzie odbywała się dyskoteka. Ta była bardzo duża, spokojnie mieściło się tutaj trzysta osób. Było ciemno, muzyka była puszczana głośno, był nawet pokaz kolorowych laserów. Dyskotekowa kula błyszczała na wszystkie strony. Kilka godzin potem zaczęły się wykrycia alkoholu, przyjechała policja i zabrała delikwentów. Na szczęście nie był to nikt z klasy Filipa, chociaż wszyscy najedli się sporo strachu. Balanga jednak szybko mijała. Gdy nadszedł czas ostatniej piosenki, DJ puścił wolny kawałek. Chłopak zaprosił Emile do tańca. Gustowne ozdóbki na jej uszach i rękach dodawały akcentu pięknej, krwistoczerwonej sukni. Gdy tańczyli poczuł, że mógłby tak trwać wiecznie. W końcu nie wytrzymał napięcia i zapytał:



- Słuchaj... Wiem, że to może nie pora, ale mogłabyś chociaż wyjaśnić... – i urwał bo w tej samej chwili usta dziewczyny znalazły jego usta i połączyły się w namiętnym pocałunku. Gdy się w końcu rozłączyli ona odpowiedziała mu:

- O nic nie pytaj, proszę – jej oczy były pełne łez.



Chłopak zdziwił się i zamyślił.



***



- To co, odprowadzisz mnie? - zapytała Emila.



Byli już na dworze, ubrani w ciepłe kurtki i mocno owinięci szalikami. Było już dawno po pierwszej w nocy, śnieg rozpadał się już na dobre. Filip przytaknął i zaczęli iść w milczeniu. Po kilku minutach zaczął:



- Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz...

- Prosiłam Cię już abyś nic na ten temat nie mówił. Jakoś staram się z tym oswoić – odpowiedziała szybko dziewczyna czerwieniąc się.



Doszli do pasów, ale mimo zapalonego czerwonego światła szli dalej nie patrząc czy nikt nie jedzie. Chwilę potem Filip zobaczył tylko jasny błysk i usłyszał przeraźliwy pisk hamujących opon. Dziewczyna popchnęła go w bok, w samą porę bo jeszcze chwila i spotkał by go ten sam los co ją. Kierowca uderzył w nią pełną siłą, ta niczym kukiełka wystrzeliła w górę i opadła twardo na ziemię, robiąc przedtem w powietrzu kilka dziwnych akrobacji.



- NIEEE! – rozległ się rozpaczliwy krzyk chłopaka.



Kierowca samochodu nawet się nie zatrzymał. Szybko wszedł w zakręt i zniknął z oczu chłopca. „ A to skurwiel” - pomyślał chłopak. Podbiegł szybko do Emilki i sprawdził jej puls. Gdy całkowicie niczego nie wyczuł, opętała go panika. Drżącym ruchem dłoni obrócił ja na drugą stronę i zobaczywszy całą twarz w krwi oraz jej czarne oczy przesłonięte mglistą poświatą, zemdlał.







Rozdział IV





Leżał brzuchem do góry, a pulsujący ból głowy rozsadzał mu czaszkę. Powoli otworzył oczy i ujrzał mały, czysty pokój o ścianach w kolorze bzu. łóżko było wąskie i twarde, po chwili zdał sobie też sprawę, że jest podłączony do kroplówki. Zaczął się rozglądać. W prawym kącie sali ujrzał długą stojącą lampę, a koło jego leżanki stała też mała szafka. Był ubrany w jakąś piżamę, która śmierdziała starością, a jego pogięty i brudny garnitur leżał obok.

Po krótkiej chwili do pokoju weszła wysoka kobieta, ubrana w lekarski fartuch. Przysunęła sobie krzesło stojące w rogu sali do łóżka Filipa i usiadła na nim. Miała dziwny uśmiech i dwoje dużych świdrujących jak szpilki oczu.



- Wiesz gdzie jesteś? – zapytała kobieta.

- Eee.. w szpitalu?

- Tak, jesteś w szpitalu. Pamiętasz jak się nazywasz?

- Filip Brodowski – odpowiedział chłopak, lekko wstrząśnięty, że pytają go o takie drobnostki.

- Dobrze – powiedziała cicho lekarka. – Ja nazywam się Maria Powsińska, jestem lekarzem dyżurnym. Wczoraj w nocy znaleziono cię na jezdni. Nie miałeś żadnego dokumentu potwierdzającego twoją tożsamość, więc nie mieliśmy kogo zawiadomić..

- Zaraz, a co się stało z Emilą? Co się stało z dziewczyną? żyje? Nie wyczuwałem wtedy jej pulsu...– przerwał jej Filip.

- Nie wyczuwałeś, bo miałeś prawie dwa promile alkoholu we krwi, nie wspomnę już o niej..

- Ale co z nią?

- Ona.. jest w śpiączce. Nie wiem kiedy i czy w ogóle się obudzi – wypaliła prosto z mostu Maria.



Chłopak nie wiedział co odpowiedzieć. Pod swoimi powiekami poczuł gorące łzy, które po chwili wypłynęły mu na policzki.



- Możesz zostawić mnie samego? – zapytał – Masz tutaj komórkę, zadzwoń do moich starych...

- Muszę Cię uprzedzić, że będziesz musiał opowiedzieć o wszystkim policji – zaczęła Maria.

- Wiem – powiedział szybko – Ale na razie chcę zostać sam.

- Odpoczywaj – odrzekła kobieta, po czym z lekkim uśmiechem wyszła z pokoju.





***





Dzień po balu.



[...]

Oliwka: wiesz co, fajnie mi się z Tobą gada

Jacek: mi z Tobą też :D

Oliwka: powiedziałabym Ci coś, ale wiem, że od razu powiesz Filipowi...

Jacek: a o czym?

Oliwka: raczej o kim

Jacek: no jak zaczęłaś to mów :P nie pisnę mu ani słówka..

Oliwka: no to zgadnij o kim ;]

Jacek: czyżby o... Emili?

Oliwka: hahaha xD wiedziałam, że nie mogę ci wierzyć :D

Jacek: ??

Oliwka: ona coś do niego czuje, ale jak ci powiem dalej to mu powiesz.. ;]

Jacek: no spoko, ja sam wiele razy się na ludziach zawiodłem i wiem jak to jest, możesz mi zaufać, słowo

Oliwka: no jeśli tak... wiem że między nimi wydarzyło się coś na balu..

Jacek: co?

Oliwka: no.. całowali się..

Jacek: co ty mówisz? O.O

Oliwka: no tak, ale musisz mu dać do zrozumienia, że ona cały czas potrzebuje czasu, musi się z tym oswoić, a jak on naprawdę ja kocha to poczeka..

Jacek: no może tak...



Jacek wstał od komputera i poszedł do drugiego pokoju po komórkę. Wybrał numer Filipa. Usłyszał sygnał, potem drugi. Wreszcie ktoś odezwał się słabym głosem:



- Halo?

- Słuchaj stary muszę ci coś powiedzieć – zaczął podekscytowany Jacek.

- Ej poczekaj - przerwał mu cichy głos. – Jestem w szpitalu, Emila jest w śpiączce, przyjedź proszę...

- Ale.. O kurwa.. Co się stało? – zapytał wstrząśnięty Jacek.

- Przyjedź, proszę Cię, zaraz będę zeznawał, za godzinę będę wolny – wydukał z siebie Filip.

- Dobra, zaraz będę.



Chłopak odłożył telefon i z wrażenia aż opadł na fotel. Nie chciał jednak tracić czasu, wstał więc, ubrał się i wyszedł z domu.





***





Wszedł bezszelestnie, nawet sam siebie nie słyszał. Jej widok zaparł mu dech. Emila leżała na takim samym łóżku jak on kilka godzin wcześniej, ubrana była w taką samą piżamę jak on. Do ust miała wciśniętą rurę pomagającą jej oddychać, podłączona była też do jakiegoś urządzenia, prawdopodobnie mierzącego puls, a wielki fioletowy siniak rozlewał się na jej prawej części twarzy. Filip podszedł bliżej i usiadł na skrawku łóżka. Patrzył tak może parę minut, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. łzy ponownie wylały mu się na policzki, skapywały powoli na pościel. Dopiero teraz uświadomił sobie, że gdyby nie ona, to wyglądałby tak samo, albo jeszcze gorzej...



- Przepraszam – powiedział przez łzy chłopak i bezszelestnie wyszedł z pokoju.



***





- Imię i nazwisko.

- Filip Brodowski – odpowiedział chłopak.

- Dobra – powiedział przesłuchujący go policjant, siwiejący już grubasek po czterdziestce, skrupulatnie notując każde jego słowo – Teraz opowiedz mi wszystko po kolei, co się wydarzyło?

- Wracaliśmy ze szkolnego balu do domu, odprowadzałem tę dziewczynę, przechodziliśmy przez jezdnię i nie zobaczyliśmy czerwonego światła.. – urwał, oczy ponownie mu się przeszkliły –

Byłem kompletnie pijany, ona zresztą też i podjechał jakiś samochód. Ona mnie popchnęła sama nie dając sobie szans na ocalenie...

- Widziałem to jak ją uderza, jak ona wiruje w powietrzu i opada, a ten chuj odjeżdża nawet się nie zatrzymując.

- Wyrażaj się młody człowieku - skarcił go ledwo co nadążając pisać.

- Przepraszam.

- Wiesz, że grozi ci sąd rodzinny i kurator, prawda? – oznajmił ze złośliwym uśmieszkiem policjant.

- Teraz już wiem – odpowiedział mu Filip, wytrzymując jego spojrzenie.

- To dobrze. Zawiadomienie o sprawie zostanie wysłane do ciebie pocztą – powiedział mu i wyszedł z jego pokoju.



Filip myślał, że nic już bardziej nie popsuje mu humoru, jednak groźba policjanta, dawała o sobie znać do końca tego dnia.



Kilka godzin potem, do szpitala przyjechał Jacek. Trafił na idealny moment, bo właśnie rodzice Filipa przestali na niego wrzeszczeć i zmierzali do wyjścia. Jego matka zauważywszy, że najlepszy przyjaciel jej syna idzie go odwiedzić, powiedziała mu:



- On teraz potrzebuje wsparcia, jest kompletnie załamany. Zostań z nim trochę, mogę cię o to prosić?

- Eee... jasne – odrzekł Jacek lekko zaskoczony.



Wszedł do pokoju zastając Filipa leżącego na łóżku i słuchającego muzyki z i-pod’a. Na jego widok natychmiast się rozchmurzył:



- Siemano ziomek – powiedział na powitanie.

- Siema, słyszałem że nieźle zabalowałeś? – po tym pytaniu Filip opowiedział mu wszystko co się wydarzyło.



Wieczorem poszli we dwóch z zamiarem odwiedzenia Emilki, ale widząc że jest przy niej jej rodzina, zaniechali tego zamiaru. Koło północy pożegnali się podając sobie ręce i gdy tylko Jacek wyszedł z pokoju, Filip od razu zasnął.





Rozdział V





Pierwszy dzień Filipa w szkole po przebytym wypadku przebiegał dość ponuro. Jego klasa przygotowała mu miłe powitanie, wszyscy ogólnie się za nim stęsknili, jednak on nie mógł wyzbyć się uczucia, że to przez niego Emila nadal jest w śpiączce. Dręczące wyrzuty sumienia przez cały czas nie pozwalały mu się skupić. Lekarze zapewniali go, że wszystko będzie dobrze, że dziewczyna niedługo się obudzi i że nie ma się czym martwić. Jednak Filip nigdy nie miał zbytniego zaufania do lekarzy. Tak było też i w tym przypadku.



Lekcje dobiegały końca, został im tylko język polski. Prowadziła go ich wychowawczyni, niska i puszysta babeczka pod czterdziestkę z wiecznie czerwoną twarzą. Filip usiadł z Jackiem w ostatniej ławce, po chwili jego wzrok już błąkał się po oknie. Z zamulenia wyrwała go jego nauczycielka mówiąc głośnym głosem:



- Organizowana jest ostatnia wycieczka w tym roku. Tym razem dwudniowa, do Przemyśla. Mam nadzieję, że dużo osób pojedzie, bo to już chyba ostatnia okazja do wspólnej integracji.

- Jaki koszt? - zapytał Jacek.

- 120 złotych - odrzekła mu szybko.

- Słuchaj to może być nasza ostatnia szansa na spicie dziewczyn, zawsze o tym marzyliśmy! – powiedział podekscytowany Jacek do Filipa – Oczywiście jedziemy, nie?

- Jakoś nie mam ochoty na picie. - odrzekł mu bezbarwnym głosem chłopak.

- Ty... - Jacek spojrzał na niego dziwnie. - Zwariowałeś przypadkiem??



Resztę lekcji spędzili na przekomarzaniu się w sprawie wycieczki. W końcu takie argumenty Jacka jak: „Nie możesz się tym tak zadręczać”, „To nie twoja wina” i „Spijemy laski, a przy okazji siebie i od razu zapomnisz” przekonały Filipa do wspólnego wyjazdu. W końcu żyje się chwilą, a on postanowił sobie, że wreszcie da sobie na wstrzymanie.



Dzień przed wycieczką zapewniono ich, że za picie alkoholu wylecą ze szkoły i przyniosą hańbę szkole. Oni zapewnili nauczycieli, że nic takiego się nie stanie. Kolejne kłamstwo w życiu jednego z nich miało odbić się na wielką skalę. Sami o tym jeszcze nie wiedzieli. Jeszcze nie teraz.



***



Poranek, godzina 5:30. Filip wstał, umył się i ubrał po czym wyskoczył z domu w nadziei, że się nie spóźni. Zbiórka miała być o godzinie 5:50 przy szkole, do której dojazd zajmował właśnie dwadzieścia minut. Gdy dotarł na miejsce, wszyscy siedzieli już w ich dwupoziomowym autokarze czekając tylko na niego. Doszedł do swojego miejsca na końcu autokaru i przywitawszy się ze znajomymi z klasy zajął się słuchaniem muzyki. Zauważył, że na wycieczkę jedzie jego była dziewczyna, rok od niego młodsza, blondynka o niebieskich oczach - Magda. Było w niej coś, co Filipowi zawsze się podobało. Sam nie wiedział dlaczego. Autokar zaczął jechać, klasa pogrążyła się w rozmowie. Zakupiony przedtem alkohol schowany był w jednym plecaku i leżał pod siedzeniem Ani, która gawędziła wesoło z koleżankami.



Podróż przebiegała dosyć szybko, po czterech godzinach byli już w Przemyślu. Atrakcje były dosyć ciekawe (np. kolejka górska), lecz cała paczka wiedziała, że to dzisiejsza noc będzie kulminacyjnym punktem tej wycieczki.



***



Po całym dniu zwiedzania różnych kaplic, kościołów, parków i innych miejsc, przyszedł moment czasu wolnego. Cała wycieczka ustaliła, że spotykają się przy fontannie za godzinę, po czym wszyscy rozeszli się w swoje strony. Filip z Jackiem wybrali się do pobliskiej lodziarni, gdzie zamówili sobie po cztery gałki lodów owocowych i usiedli na pobliskich ławkach. Mimo, że było piekielnie zimno (środek stycznia) oni wcale się tym nie przejmowali. Zaczęli rozmowę o dzisiejszej nocy, jednak urwali gdy zobaczyli kto się do nich przysiada.



Magda usiadła koło Filipa uśmiechając się promiennie. Towarzyszyła jej koleżanka, niska długowłosa szatynka o dość pospolitej twarzy, która również przedstawiła się jako Magda. Obydwie sprawiały wrażenie jakby wiedziały po co przyszły i co mają tu zrobić. Blondynka była już lekko wstawiona autokarowym alkoholem.



- Słyszałam co się stało na balu - zaczęła była dziewczyna Filipa. - To musiało być straszne.

- Było - odparł krótko chłopiec. - Nie chce mi się o tym gadać, naprawdę mam już dość tego ciągłego męczenia mnie ...

- Ej – przerwała mu dziewczyna kładąc rękę na jego dłoń i zaciskając mocno. – Nie miałam zamiaru Cię urazić.

- To nic - odpowiedział lekko zaskoczony chłopak, odwzajemniając uścisk. - Po prostu o tym nie gadajmy, ok?

- Ok.



Po chwili temat zszedł na nocną balangę, cała czwórka wymieniła się poglądami na ten temat. Ustalili, że będą pić we czworo plus dziewczyny z klasy chłopców. Miejsce, w którym postanowili urządzić libację to pokój dziewczyn, ze względu na jego strategiczne położenie, z daleka od pokoju nauczycielek.



Czas wolny dobiegł końca i wszyscy powlekli się do autokaru, który zawiózł ich prosto do ich pensjonatu. Był to spory budynek, o niskich sufitach i nisko zawieszonych balkonach. Po krótkich oględzinach chłopcy stwierdzili, że łatwo będzie się im przemieszczać między pokojami, i w razie nalotu nauczycieli zawsze będzie można uciekać przez okno. Po zakwaterowaniu odbyła się krótka kolacja i wszyscy wrócili do swoich pomieszczeń.



***



Chłopcy postanowili zacząć pić we dwóch jeszcze zanim pójdą do dziewczyn. Specjalnie na tą okoliczność mieli przygotowane 0.7 litra wybornej słowackiej wódki. Zaczęło się całkiem niewinnie, wypili ledwie po trzy kieliszki, kiedy do ich pokoju ktoś zapukał. Ogarnął ich strach, okazało się jednak, że przed pokojem stoi czarnowłosa Magda. Wpuścili ją i zaczęli rozmowę dopijając resztę wódki.



- Ej, przychodzicie już, bo dziewczyny zaczęły pić. Magda jest taka napierdolona, że nie może się ruszać. Zarzygała już całą łazienkę i to ja musiałam po niej sprzątać - powiedziała dziewczyna lekko ochrypłym głosem, widać było że i ona jest już pijana. Usiadła na łóżku wpatrując się to w Jacka, to w Filipa.

- Ehh to widzę, że ominęło nas najlepsze – stwierdził z żalem Jacek i uśmiechnął się porozumiewawczo do kolegi.



Dziewczyna wstała i usiadła na drugim łóżku, bardzo blisko Filipa uśmiechając się głupio. Po chwili zapytała:



- A co jeśli, powiem że mam na Ciebie ochotę?



Zszokowany Filip nie wiedział co jej odpowiedzieć. Magda przybliżała się do niego coraz bliżej, coraz mocniej się przytulając. „A co tam?” - pomyślał chłopak - „Przecież nikt się o tym nie dowie”. Gestem dał Jackowi do zrozumienia, że ma ich zostawić samych, po czym zaczął odwzajemniać uściski. Gdy ten opuszczał pokój, utrwalił sobie w głowie obraz złączających się ust obojga nastolatków i ich delikatnych ruchów, kierujących się w dół ciała.



Chłopak cichymi krokami dotarł do pokoju dziewczyn. Zapukał dwukrotnie, po chwili w drzwiach stanęła na wpół przytomna Ania, trzymająca pustą szklankę w ręku.



- Ooo Jacuś, jak miło Cię widzieć! - powiedziała z wejścia po czym wzięła go za rękę i wprowadziła dalej.



Usiadł na łóżku i opowiedział dziewczynom co dzieje się w jego pokoju. Te, dziwnie zestresowane poczerwieniały na twarzy, wszystkie jednocześnie, jak na zawołanie. Niespodziewanie do pokoju wpadła Magda, przewracając się już w wejściu do pokoju. Klęcząc zaczęła skamleć i błagać Boga o pomoc.



- Co Ci się stało? - pytały dziewczyny, ta jednak ciągle skamlała i dławiła się łzami, krztusząc się i kaszląc jednocześnie. Po dwudziestu minutach udało się jej usnąć, pozostawiając imprezowiczów w błogiej ciszy.



Do pokoju wszedł Filip, wyraźnie z siebie zadowolony. Nie powiedział nic, tylko usiadł na podłodze koło Jacka i poprosił o papierosa. Obrzucił cały pokój błogim spojrzeniem, po czym usnął z zapalonym szlugiem w buzi. Po chwili Jacek zorientował się, że cała reszta już śpi, wyjął Filipowi z ust papierosa i dopalił go, po czym sam usnął.



***



- Umieram – powiedział sam do siebie Filip obmywając sobie twarz zimną wodą. Znajdował się w łazience i próbował rzygać aby sobie ulżyć, jednak mu to nie wychodziło.



Nastał już ranek i wszyscy obudzili się z gigantycznym kacem. Wszyscy oprócz Jacka, który był w świetnym humorze. Esemesował właśnie z kolegą gdy rozległ się dźwięk komórki Filipa. Spojrzał na nią i podekscytowany zobaczył napis: „ Emilka dzwoni”.



- Filip ! - krzyknął przez drzwi dzielące go do łazienki. - Ktoś chce z Tobą rozmawiać.

- Czego się drzesz do cholery! - wrzasnął wzburzony chłopak otwierając skrzypiące drzwi. Wziął od niego komórkę i nie patrząc kto dzwoni wrzasnął:

- Halo?!!

- To tak mnie witasz? - odpowiedział mu miły głos.

- Emila? - wydukał z siebie chłopak. -Ale co, jak..

- Ocknęłam się dzisiaj i czuję się już dobrze, a lekarze mówią że całkowicie wyzdrowieje.

- Och to dobrze – odparł. - Myślałem już o najgorszym...

- Nic nie mów – powiedziała szybko dziewczyna – Posłuchaj mnie. Po wszystkim co razem przeszliśmy, doszłam do wniosku, że powinniśmy być razem.



Nastała cisza.



- No, co Ty na to?

- Eeee, zatkało mnie - odpowiedział chłopak, pogrążając się w myślach o wczorajszej nocy z Magdą. - No jasne, bardzo się cieszę, że w końcu się zgodziłaś.

- Kocham Cię - powiedziała Emilka i odłożyła słuchawkę.



„Kurwa i co ja teraz zrobię?” - zapytał sam siebie Filip.







Rozdział VI





„Przez bardzo długi czas zastanawiałem się co by tu napisać. To jest mój pierwszy prawdziwy list w życiu, ale nigdy nie przypuszczałem, że będę go pisać w takich okolicznościach. No właśnie, okoliczności. Zawsze myślałem, że mam silny charakter, że umiem powiedzieć 'nie' i że nigdy się nie załamie. Jak widać moje przeczucia były naprawdę zgubne, bo z tych które wymieniłem żadne nie okazało się być prawdą. Czuję się parszywie. Naprawdę parszywie. Nawet teraz kiedy piszę te zdania i widzę ściekające na biurko łzy z moich oczu, mam poczucie winy. Winy za to co zrobiłem. Niektórzy po przeczytaniu tego listu powiedzą, że byłem głupi i nierozsądny, że wszystko dałoby się jeszcze naprawić i że mógłbym znowu żyć szczęśliwie. Mogę wam odpowiedzieć tylko tyle, że nie mogłem inaczej. To wszystko mnie przerastało, więc postanowiłem z tym skończyć. Nie miejcie mi za złe. Po prostu nie mogło być inaczej.”



***



W końcu nadeszła od dawna wyczekiwana wiosna. Filip bardzo ucieszył się na tą okoliczność, w związku z tym pewnego kwietniowego dnia wybrał się z Jackiem nad rzekę. Siedząc oparci z obu stron o drzewo zaczęli wspominać.



- Od wycieczki minęły już trzy miesiące, a Ty nadal się do niej nie odezwałeś – zaczął Jacek. – Wiesz, z mojej perspektywy to wygląda trochę dziwacznie.

- Wiem co masz na myśli – odpowiedział mu chłopak. – Ale ja nawet nie mam z nią tematów do rozmów.. Przeleciałem laskę, do której nic nie czułem i w dodatku nie mam z nią o czym gadać.. Jestem ciekaw co ona sobie teraz o mnie myśli.

- Mi się wydaje, że ma cię za zwykłego gnoja – powiedział Jacek. – Innej możliwości nie widzę.

- Taa – odrzekł mu Filip. – Zachowałem się podle.

- A jak tam z Emilką? Odkąd jesteście razem cały czas widzę Cię uśmiechniętego, tryskasz humorem..

- To zajefajna laska i uprzedzając twoje następne pytanie: tak, jest mi z Nią dobrze.

- Cieszę się, że w końcu Ci się udało.



Obydwaj pogrążyli się w swoich myślach. Minęło pierwsze trzydzieści minut, godzina i kolejna godzina. W spokoju mogli słuchać treli ćwierkających ptaków, które wesoło trzepotały skrzydełkami nad ich głowami. Dookoła naprawdę było czuć wiosnę, rozmowa rozwijała się dalej i dalej.



I nagle ich spokój zakłócił dźwięk komórki Fifiego. Wyciągnął ją z kieszeni i odebrał połączenie. Przez chwile było cicho. Nagle chłopak zerwał się na nogi i zaczął biec w stronę szkoły najszybciej jak tylko mógł.



- Ej, gdzie ty kurwa idziesz? - krzyknął za nim Jacek.

- Potem Ci wyjaśnię. Sorry – odkrzyknął mu chłopak i nie oglądając się już więcej za siebie pobiegł na spotkanie z przeznaczeniem.



***



„Boże, jak ja żałuje, że nie miałem wtedy wyłączonej komórki. Mogła mi się nawet rozładować. Gdybym nie odebrał tego telefonu wszystko mogłoby potoczyć się jeszcze inaczej. No, ale coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jestem jak ten bohater tragedii antycznej. Od samego początku ciąży na mnie fatum, nie mogę uciec przed swoim przeznaczeniem. Nie mogę i nie ucieknę. Niech stanie się to, co powinno się stać.”



***



- Jak myślisz, o co jej mogło chodzić? - zapytała Emila.

- Nie mam pojęcia – skłamał Filip.

- Wiesz, że jutro jest impreza u Ani?

- Wiem, ale nie mam ochoty na nią iść. Idź sama i nie gniewaj się proszę – odrzekł jej chłopak.



Siedzieli objęci na ławce w wąwozie, zaczynało się już ściemniać. W chwili gdy wszystkie latarnie jednocześnie się zapaliły, dziewczyna powiedziała:



- Ona chce nas skłócić - ponownie podjęła temat. - Na pewno chce tak zrobić. Ale jej się to nie uda, prawda?

- Oczywiście, że nie – odpowiedział jej chłopak siląc się na uśmiech. – Nie ma tak łatwo.

- Ha ha – zaśmiała się Emilka patrząc mu prosto w oczy. - No skoro tak twierdzisz...



Ich usta złączyły się w gorącym pocałunku i już się dla nich nie liczyło. Obydwoje nie wiedzieli jednak, że ktoś obserwuje ich zza pobliskich drzew. Oczy czarnowłosej Magdy przeszkliły łzy.





***





Parę godzin wcześniej.



Po pięciu minutach biegu Filip dobiegł zziajany do szkoły. Magda już tam czekała, siedziała na pobliskiej ławce. Chłopak z początku zdziwił się, dziewczyna wyglądała jakby nie spała już od kilku dni, ciężkie powieki opadały jej na policzki, a potargane włosy zasłaniały część twarzy, która o dziwo nie była wcale umalowana.



- Cześć – zaczął nieśmiało Filip.

- Cześć – odpowiedziała mu błyskawicznie, po czym dodała – Pewnie zastanawiasz się..

- Tak – przerwał jej chłopak. – Co ode mnie chcesz?

-Musimy pogadać – powiedziała Magda lekko nie pewnym głosem. – Myślę, że powinieneś o tym wiedzieć.

- O czym ty mówisz?



W tej chwili ktoś podbiegł od tyłu do Filipa i zasłonił mu oczy krzycząc 'A ku ku'. Odwróciwszy się zobaczył Emilkę, a za jej plecami stała Anka patrząc się na niego dziwnie.



- Co tu się dzieje? - zapytała dziewczyna Fifiego obrzucając Magdę nienawistnym spojrzeniem.

- Nie będę przy niej rozmawiać – zaczęła Magda, po chwili dodała – Filip, wycieczka przyniosła konsekwencje.



Zanim chłopak zdążył jej odpowiedzieć, ta odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie. Nawet z oddali słychać było jej głośny szloch.





***



„Szkoda mi na siebie słów. Postąpiłem podle, ale do kurwy nędzy: ja byłem pijany! Bądź co bądź, ale byłem pijany i nie za bardzo nad sobą panowałem. Wiem, że to tym bardziej mnie nie usprawiedliwia, ale... oj już sam nie wiem co napisać. Przejdę znowu do sedna, bo chyba zaczynam sobie szukać nieistniejących wymówek”



Filip spojrzał na parującą wodę w wannie. Będąc całkowicie zdecydowanym, wiedział, że musi się streszczać.



***



Około godziny dziewiątej wieczorem Brodowski siedział na kanapie przed telewizorem. Bezmyślnie przerzucając kolejne kanały rozmyślał o sytuacji z Magdą. 'Czyżby to było to? Niee... Przecież uważałem' – przez kilka godzin tylko takie pomysły przelewały się przez jego umysł. Wzdrygnął się na dźwięk smsa. „Nieznany numer, kurwa, kto to może być?” pytał sam siebie. Po chwili przeczytał: „Spotkajmy się za pięć minut pod twoją klatką, Magda.” Dreszcz strachu przeszył jego ciało, wstając krzyknął do rodziców, że schodzi na chwilę na klatkę i wyszedł z mieszkania.



Kiedy doszedł pod drzwi od klatki Magda już tam stała. Ubrana była w czarną, długą suknię i o dziwo, wyglądała dużo lepiej niż wcześniej.



- Nie będę Cię dłużej trzymać w niepewności – powiedziała cicho, w jej oczach pojawiły się łzy – Ja.. ja..

- No wyduś to z siebie w końcu! - krzyknął zdenerwowany Filip.

- Kiedy wtedy się kochaliśmy... ja nie przypuszczałam... że to się tak dalej potoczy....

- Jak? Jak się potoczy? - przerwał jej ponownie – Czy ty chcesz mi powiedzieć...

- Tak Filip, jestem w ciąży – wydusiła z siebie Magda zalewając się łzami.

- COO?! - rozległ się kobiecy krzyk. Zdezorientowana para odwróciła się jednocześnie i zobaczyła stojącą przed nimi Emilę, na jej twarzy wymalowany był głęboki szok. - Filip...ja myślałam, że kiedy mnie nie było to ty z nikim nie... - odwróciła się i pobiegła zanosząc się głośnym szlochem.

- Przepraszam! - krzyknął za nią chłopak i po chwili zastanowienia zaczął biec za nią zostawiając płaczącą Magdę samą.



Dobiegł do niej po jakichś dwóch minutach, widać było zmęczenie na jej czerwonej twarzy. Złapał ją za rękę lecz ona mu się wyrwała krzycząc:



- Odpierdol się ode mnie!

- Emilka, pozwól mi wytłumaczyć i jak Ty się tam znalazłaś? - krzyknął na nią Filip.

- A co tu jest do tłumaczenia, co? - zapytała z trudem powstrzymując się od dalszego płaczu. - Wracałam z imprezy i pomyślałam, że zajdę po Ciebie, ale jak widać wolisz się zabawiać z inną!!Nie dość, że mnie zdradziłeś kiedy ja uratowałam Ci życie, to w dodatku masz kurwa dziecko! Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę? To koniec!

- No przepraszam, ale na dniach wycieczki nie byliśmy jeszcze razem.



Zanim chłopak zdał sobie sprawę, że popełnił kolejny katastrofalny błąd, Emilka stanęła tuż przed nim i plunęła mu prosto w twarz. Potem złapała nadjeżdżającą taksówkę i już jej nie było. Zaskoczony takim obiegiem sprawy Filip usiadł na krawężniku i rozpłakał się jak małe dziecko. Kiedy w końcu skończył poszedł z powrotem pod swoją klatkę. Myślał, że zastanie tam czekającą Magdę, ale się pomylił. Nikogo tam nie było.



***



„Na samym końcu mojego 'listu' chciałbym przeprosić wszystkich tych, których zawiodłem. A więc: przepraszam Jacka, którego nie uświadomiłem o wszystkich moich problemach. Może gdybym to zrobił to wszystko potoczyłoby się inaczej. Przepraszam Magdę za to co jej zrobiłem. Mam nadzieję, że poradzisz sobie ze wszystkim tym, co na Ciebie zrzuciłem. I w końcu przepraszam Ciebie Emila, za danie Ci nadziei, a potem brutalne odebranie jej. Tylko Ciebie naprawdę kochałem, pamiętaj o tym. ”



Filip





Chłopak złożył list na pół, po czym włożył go do koperty podpisanej 'Miłość nie dla idiotów od Filipa' i zdjął z siebie ubranie. Wchodząc do wanny czuł, jak odprężająco działa na niego ciepła woda. "Przepraszam..." - wyszeptał przez łzy, po czym przeciął sobie żyły na przegubach obu rąk.

Re: Miłość nie dla idiotów [historia z &

4
Alkan pisze:Leżał na podłodze swojego pokoju, głowa bolała go niemiłosiernie. Było jeszcze ciemno. Zegarek pokazywał godzinę trzecią rano. Chłopak usiadł na krześle, przetarł oczy. Zapalił nocną lampkę. Rozejrzał się wokół. W pokoju było brudno, (...)
Droga przebiegała bezproblemowo. Impreza urodzinowa była robiona (Impreza robiona? Lepiej: była organizowana, miała miejsce) u kolegi Szymona – Grześka, z pewnych przyczyn, o których nie ma co pisać. W trakcie drogi cała szóstka.
Wcale nie głupi, umiał zawsze zadbać o siebie. Cała czwórka wlokła się za dziewczynami cicho wymieniając myśli.
1: Nikomu nie musisz mówić, jaki jest twój bohater. Masz to pokazać. Jeśli tego nie widać, czy naprawdę taki jest?

2: Przecinek przydałby się przed imiesłowem przysłówkowym (i mówię o całości, nie tylko o tym fragmencie)


Po dziesięciu minutach doszli do domu Grześka. Mieszkał on w zwykłym bloku, otoczonym wielką ilości drzew i innych bloków. Co jesień jest tam bardzo przyjemnie, opadające liście wspaniale się razem układają tworząc wielobarwne mozaiki.
Strasznie tu nie pasuje "wielka ilość drzew i innych bloków". Daj: "otoczonym mnóstwem drzew (...)" albo coś.

Poza tym - piszesz w czasie przeszłym albo w czasie teraźniejszym. Misz-masz raczej kiepsko wypada ;)


Były to dwa pokoje z kuchnią. Mieszkanie było małe, ale urządzone stylowo i ze smakiem.
Jakoś tego nie czuję, zwłaszcza że nie napisałeś o niczym, co by na ten smak wskazywało


a Anka była upita tak, że ledwo stała ubzdurała sobie, że musi iść na swoje tańce. Podczas gdy parę osób starało się wyperswadować jej z głowy ten głupi pomysł
Z pewnością widzisz, co jest nie halo w pierwszym zdaniu, a perswaduje się raczej nie z głowy, tylko po prostu.


- A kuku! - z trzaskiem otworzyły się drzwi. Stanął w nich Jacek, trzymający w ręku pustą już butelkę po wódce. W tym momencie Anka z głuchym stukiem przewróciła się prosto u jego stóp. - Co wy tu robicie zboczuchy? - zapytał wesoło nie zwracając uwagi na dziewczynę.
Toż to opis-koszmar! Jacek mówi: A kuku, otwierając drzwi. W tym samym momencie Anka, która nie wiadomo gdzie była, przewraca mu się do stóp, nie wiadomo skąd. Trochę tu trzeba pociachać i posklejać, pododawać i powywalać


Filip odczuł głęboką ulgę, a jednocześnie żal, że mu przerwano. Wstał z łóżka i poszedł do drugiego pokoju. Jego oczom ukazał się śmietnik: puste paczki po chipsach walały się po podłodze, wódką został ochrzczony prawie każdy zakątek tego mieszkania. Patryk leżał na łóżku, śpiąc głęboko pod stosem pustych butelek i połamanych biszkoptów. Fifi przysiadł się do Jacka, który siedział na balkonie, zaczęła się rozmowa. Obydwaj wypili po dwie kolejki, obydwóm udzielił się imprezowy nastrój. Po chwili dołączył do nich zupełnie trzeźwy Grzesiek. I dokładnie w tym samym momencie Filip ujrzał tę scenę. żołądek podskoczył mu gdzieś w okolice gardła, gdy zobaczył Irka, który z głupim uśmieszkiem dotykał pijaną Emilę po całym ciele. Jeszcze bardziej dobiły go jego pytania o to czy jej to przeszkadza i odpowiedź, że nie.
Nie rozumiem... Filip wstaje, idzie do drugiego pokoju kompletnie niezażenowany, jak gdyby nigdy nic - OK, jeszcze może być. W miejscu, do którego się kierował, napotyka śmietnik - świetnie. Ale że widzi Jacka jeszcze przed chwilą stojącego z pustą butelką wódki w pomieszczeniu obok? Co więcej! Widzi Emilię, która sekundę wcześniej pomagała koleżance w zbieraniu się do kupy i która nagle obmacuje się z innym typem w innym miejscu? To za dużo na mój mózg!


Nadeszła zima, niebo codziennie obsypywało ulicę grubym, białym puchem. Filip i Jacek maszerowali szybko do szkoły zaśnieżonymi ulicami Lublina. Ubrani byli w ciepłe kurtki, całe twarze mieli owinięte szalikami miejscowego klubu piłkarskiego. śnieg padał niemiłosiernie, pchał się do kieszeń kurtek, w buty i do oczu. Większość dróg była zasypana, dlatego chłopcy skrócili sobie nieco wędrówkę, idąc krótszą, polną ścieżką.

- Wiesz co (Wnoszę o znak zapytania ;))– odezwał się Jacek. – Po tym wszystkim co się wydarzyło, to naprawdę nie chcę mi się wierzyć, że Ona idzie z Tobą na ten bal.

„ Nowa wiadomość: Szpada”(A po cóż ta spacja po cudzysłowie?). Chłopak wcisnął OK. Wyświetliły się słowa: „Nie mogę ukrywać już tego dalej. Po prostu Cię kocham, te wszystkie rozmowy, które prowadziliśmy (zdania wtrącone [m.in. te z zaimkiem "który"] oddzielamy przecinkiem z dwóch stron) jeszcze bardziej mnie do tego przekonywały. Zrób z tym (No właśnie ;)) co chcesz, ja wiem, że ty nie chcesz być ze mną, wiem że kochasz Emilkę, mimo to chciałam tylko żebyś wiedział. życzę miłych snów. Dobranoc :*”.

Blask dopalającej się świecy był coraz bardziej bledszy. (Tu winno być: coraz bledszy albo coraz bardziej blady)

- Jak się o tym dowiedziałeś? - zapytał cicho Filip.

- Już ci mówiłem, mam informatorkę. Nie pytaj mnie, nie powiem Ci(,) kto to jest, chciała być anonimowa - odparł Jacek.

- No powiedz mi(,) kto to był. Ktoś(,) kogo znam?

- Nic Ci nie powiem.

- Tak?
Filip napełnił dwa kieliszki wódką. Osuszyli je, wypili kolejne dwa. Noc mijała powoli, przez ten cały czas zamienili może parę słów. Usnęli obydwaj koło pierwszej. Filipowi przyśnił się dziwny sen. (Przyśnił się sen... Toż to potwarz dla języka polskiego! ;))



W tym śnie była wiosna. (...) Nagle obok niego pojawiła się Emilka, ubrana w długą, przewiewną suknię, zdobioną w kolorowe kwiaty. Powiedziała „ Choć (Chodź!) za mną, a odpowiem na twoje pytania” (I znowu - cudzysłowu nie oddzielamy spacją od słowa, które ma się w nim znaleźć) i zaczęła iść przed siebie pewnym krokiem. Chłopak poszedł za nią. Doszli do małego rowu, który przecinał łąkę z małym strumyczkiem, na nim był wątły mostek. Emilia weszła na mostek i stanęła plecami do łąki. Filip podszedł bliżej, odwrócił ją lekko i zobaczył roześmianą twarz Szpady. (...)Trwało to chwilkę po czym chłopak zapytał: „ Z czego się tak śmiejesz?”(O tym już mówiłem). Odpowiedziała mu: „ Jeszcze się nie domyśliłeś? Tak ją kochasz, wiesz że zbliża się bal, a mimo to nic nie robisz? Wstyd!” (O tym też! :evil: ), po czym wybuchnęła głośnym, gardłowym śmiechem.
Tu może trochę chaotycznie pozaznaczałem, więc słówko wyjaśnienia:

Pogrubione w nawiasie są moje uwagi.

Podkreśliłem jedno słowo przez ciebie niepotrzebnie wałkowane, na czerwono zaznaczyłem drugie. I tu mały tip: takie wyrażenia jak "podszedł bliżej" możesz spokojnie zastąpić "zbliżył się". To wszystko jest do poprawienia ;)


Był piątek, ostatni dzień tygodnia. Idąc do szkoły(,) Filip rozmyślał o tym(,) co się za chwilę wydarzy. Czuł(,) jak szaleńczo bije mu serce, a w żyłach szybko pulsuje krew. Doszedł do szkoły. Był to spory budynek, wyposażony we wszystkie wygody(,) takie jak: sala komputerowa, bieżnia, boisko. (...) Oszołomiony stęknął z bólu, przygnieciona noga kuła (Pewnie chodziło ci o "kłuć", bo kuje to kowal ;)) go boleśnie.
Wtedy ją zobaczył. Stała za Szpadą, wyglądała jak nimfa, smukła i wysoka (Trochę to zbyt patetycznie brzmi. Zwłaszcza to "wtedy ją zobaczył" i "jak nimfa". Widzieliśmy już ją na imprezie, wtedy tak nie wyglądała), ubrana w cienką bluzkę i długą czarną sukienkę(Sukienki na ogół nosi się same. Do bluzki bardziej pasuje spódnica). Emilka, szkolna miłość Filipa. Tu chłopak zobaczył swoją szansę. Zapytał ją prosto z mostu.
(W) (d)zień przed balem wszystko miało być dopięte na ostatni guzik.
Generalna próba poloneza przebiegała bezproblemowo. Na hallu (Uczniowie chyba nie tańczyli na dachu hallu... Raczej W nim ;)) królewsko (...) Prawie na samej końcówce długiego rzędu ludzi (Chyba lepiej zabrzmiałoby nie ludzi, lecz par) tańczyli Filip z Emilką.
- Emilka, ja długo nad tym myślałem i...

- Ej no, streszczaj się(,) bo mamy zaraz tańczyć (Proponuję wywalić to "ej". Celem tego zdania było chyba pokazanie, że ona posłucha, ale on będzie musiał się streścić) – odpowiedziała mu szybko.

- Kocham Cię i chc(ę) wiedzieć(,) czy mam u Ciebie jakieś szanse – wypalił prosto z mostu.



Dziewczyna skamieniała i zarumieniła się. Patrzyła się na Filipa swoimi dużymi oczami, wzrokiem(,) którego chłopak jeszcze nie znał. Potem odpowiedziała cicho:



- Odpowiem Ci(,) jak skończy się próba.
W dialogach zupełnie niepotrzebna wielka litera w zaimku osobowym


- „Filip(,) przepraszam Cię, nie powiem(,) że mnie tym bardzo zaskoczyłeś, Szpada mówiła mi kiedyś o tym, ale sama jeszcze nie wiem(,) co o tym myśleć. Proszę(,) daj mi trochę więcej czasu.” (Jeśli chcesz pokazać, że dziewczyna jest świetna, nie pozbawiaj jej kultury języka ;))
Doszli do pasów, ale mimo zapalonego czerwonego światła(Czy nie lepiej: "(...)i mimo zapalonego (...)") szli dalej(,) nie patrząc czy nikt nie jedzie. Chwilę potem Filip zobaczył tylko jasny błysk i usłyszał przeraźliwy pisk hamujących opon. Dziewczyna popchnęła go w bok, w samą porę(,) bo jeszcze chwila i spotkał by (Bez spacji) go ten sam los co ją. Kierowca uderzył w nią pełną siłą, ta niczym kukiełka wystrzeliła w górę i opadła twardo na ziemię, robiąc przedtem w powietrzu kilka dziwnych akrobacji.
Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby nie było mowy o czerwonym świetle. A jeszcze lepiej - gdyby podczas lotu odpadła jej głowa i z pluskiem wylądowała u stóp chłopaka :twisted:





Ok, od strony technicznej sprawdziłem pierwsze trzy rozdziały tej opowiastki. Co zaś się tyczy strony merytorycznej... z początku czytałem to z pewnym obrzydzeniem - jako głupawą historyjkę miłosną. Aż do momentu potrącenia :twisted:. Póki co nie mam siły czytać dalej, ale jeszcze wrócę!



Pozdrawiam!

5
Emotikony w opowiadaniu? o_O

New age nadchodzi.

Za stary jestem na niego, chyba się nie dostosuję.

Czas umierać.



Dopadła cię zaraza. Plaga straszna. Jest lekarstwo, ale jest strasznie niesmaczne. Nie każdy odważył się brać lek na powtórzenia. Jesteś gotów, by je przyjmować przed, w trakcie i po napisaniu każdego tekstu?

Jeśli tak to zalecam czytanie każdego opowiadania po kilka razy i używania słownika synonimów. Przyda się.



Nie, nie będę wyłapywał błędów. Jest ich sporo. Nie starczy mi miejsca.



Jest to kolejna dzisiaj historia, która do mnie nie przemawia.

Problemy miłosne nastolatków, alkohol, szpitale, tragedie.

Wszystko jak w teatrze. Krok po kroku i do przodu. Powoli do finału, który czytelnik zna albo się domyśla.

Wykonanie, jak zazwyczaj. Słabe.

Do tego długość. Rozwlekasz historię nieco bardziej niż potrzeba.

Nie osądzam.



Krótkie podsumowanie:

Pisz więcej, zapomnij o takich historiach, popracuj nad językiem, walcz z powtórzeniami.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Większość dróg była zasypana, dlatego chłopcy skrócili sobie nieco wędrówkę, idąc krótszą, polną ścieżką.
wcześniej widziałam jakieś braki kropek i inne drobne przewinienia ale to mnie dobiło :P



W duchu sam się z siebie roześmiał.
O_o


Dyskotekowa kula błyszczała na wszystkie strony.
oj :P


Gdy całkowicie niczego nie wyczuł, opętała go panika.
niebałdzo

Atrakcje były dosyć ciekawe
nieciekawa atrakcja - to jest coś!

przerwała mu dziewczyna kładąc rękę na jego dłoń
na czym? na DłONI!


nie pewnym głosem
"nie" z przymiotnikami piszemy łącznie





Dobra, to dzisiaj tak:

Błędy: Powtórzenia, jakieś dziwne zwroty i brak przecinków.

Styl: Bardzo prosty. Na początku rzucasz krótkimi zdaniami. Jak zaczynałam czytać trochę mnie to irytowało ale taka narracja ma jeden plus - szybko się czyta :P

Pomysł: Nie ważne czy z życia czy kapelusza wzięte - nieciekawe. To wszystko już było a ty mi zaserwowałeś to, co już znam i nawet wykonaniem się nie popisałeś.

Co do reszty - pozostaje mi zgodzić się z Webem. Pisz dalej - będzie lepiej.

Tymczasowo - na nie ;/



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”