Herbatniki [komedia/humor]

1
Było piękne letnie południe... Słońce prażyło, żar lał się z nieba i w ogóle było gorąco. Dolores „Dziobata”, Jurek i Bogdan „Skrzatu” leżeli na zboczu Kaczej Górki i pili cierpliwie czekali na resztę załogi.

- To ja już nie wiem... - Zaczął rozmowę Jurek - Czy jestem nienormalny czy po prostu jestem biedny umysłowo, ale gdy padał deszcz to było mi źle, ale to, co teraz się dzieje jest jeszcze gorsze. Jest taki upał, że, mimo iż wypiłem dużo naszych chłodzonych napoi nadal ledwo żyje. I w dodatku wszędzie widzę żarówę.

- To dziwne, ale ja też go wszędzie widzę... - Stwierdził Skrzatu- Jest tu... Teraz tam...Teraz tu... O nawet macha do nas...

- No i co się tak gapicie??? Ruszcie się i chodźcie tu! - żarówa wprost tryskał energią - Muszę do nich iść, bo się sami nie ruszą...

- Co za wspaniały dzień! -Przywitał się żarówa- Słoneczko świeci.. Jest tak gorąco... Gorąco... Gorąco... i.... Posuńcie się, bo jak się czegoś nie napiję to się ugotuję...

żarówa opadł bezwładnie na ziemię.

- Byłem dzisiaj na bazarze i kupiłem nową porcję anygorączkowej esencji. Co prawda kupiłem tylko butelkę ale wypiłem na jeden raz i od razu zrobiło się chłodniej...

żarówa leniwie pociągną parę łyków i powiedział:

- Myślę drodzy bracia i siostry, że należy zarobić parę groszy na jakąś lepszą ochronę przed tym gorącem... Pijemy tylko chłodzone napoje z sokiem a przecież nie trzeba się tak na słońcu męczyć... Jest przecież basen… Piękna altanka gdzieś w lesie... ale to wszystko kosztuje... Proponuję wsiąść się do jakieś pracy...

- Jak tak bardzo chcesz pracować to pracuj bo ja nie mam zamiaru nic dzisiaj robić…-Wysapał leniwie Skrzatu.

- Ja tylko chciałem wam pomóc zarobić parę groszy a wy... – Obraził się żarówa.

- Czy wreszcie zamkniesz ten swoją gębę? -Dziobata była bardzo bezpośrednia- Ile można tak gadać...? Nie dość, że przylazł i kradnie napoje to jeszcze gada jakieś bzdury...

Wtem z oddali nadszedł wolnym krokiem Piaskownica.

- Słyszeliście? - Zaczął – łowcy Niewolników powrócili...

- A co??? Drewniak, Gajowy i Szuflada Senior im nawiali... - Zapytał leniwie Skrzatu.

W tym momencie Jurek przeszedł z pozycji poziomej w poziomo-pionową, czyli po prostu usiadł.

- Drewniak nawiał?? Heheh... No to już jest mój... – Jurek nigdy nie lubił swych przeciwników.

- Nieee tam.. Chyba nie, bo są z szefem... Z resztą już tu idą. -Piaskownica wskazał palcem na powoli zbliżającą się brygadę ubraną w czarne skóry.

- Ahoj łowcy! - Krzykną w ich stronę Skrzatu.

- A - co? - Zainteresował się Jurek.

- Ten jak coś powie... Nie jesteśmy na morzu. – Dziobata z minuty na minutę stawała się coraz bardziej zła. Zła była na siebie, bo miesiąc temu pozwoliła wysadzić maszynę do deszczu - przez co teraz musi siedzieć w słońcu gdzie temperatura wynosi ze 30 stopni. Zła była na żarówę, bo zamiast przynieść coś zimnego do picia to kupił i sam wypił. Zła była na Suma Budowniczego, bo źle sklecił bąbę, przez co zamiast lokalnego wybuchu było takie BOM, że fala uderzeniowa rozwaliła jej domek.

- Oj zamknijcie się w reszcie - jęknął głucho Piaskownica.

Nadeszli łowcy.

- Oto ten, co go nie było... Ot mistrz nasz...

- Mistrzu. Ucz nasz a kosmos wszelaki wypełni nasze umysły... Twe wiekopomne słowa na zawsze wypełnią treścią księgi pradawne i nawet mnich sędziwy, który żyw już lat 120 na świecie tym nie będzie mądrzejszy... - Zaślinił się szósty z nich.

- łał! - Wystraszył się Skrzatu.

- Chcecie po ciastku... - Zapytał przywódca owej bandy.

- Daj... – Nasi bohaterowie zjedli w mig wszystkie ciastka.

- Gdzie Drewniak- zapytał Jurek.

- A co ja jego niania jestem? - Odpowiedział czwarty z nich.

- No mieliście go załatwić. To znaczy szef miał – zauważyła Dziobata.

- To nie było konieczne. Gdy wracaliśmy z Drewniakiem coś wybuchło i fala uderzeniowa wrzuciła nas prosto do domu miejscowego szamana... - Rzekł drugi z nich.

- Tu przecież nie ma szamana... – Skrzatu nie krył rozdrażnienia.

- Jest.. Cały w piórach. Nazywa się Budowla. - Odparł siódmy z nich.

- Bud-co?- Zapytał nie pewnie żarówa.

- To po prostu Sumo Budowniczy tylko podczas wybuchu pewnie coś zwariował chłopak... - Rzekła spokojnie Dziobata.

- Ten gość zawsze był dziwny... Szkoda ze mocniej nie oberwał to by może został sprzątaczką albo....Albo... - Zaciął się żarówa

- Dętystą? - Zapytał Jurek.

- Nie... Lepiej tym takim grubym... No tym... A... Barmanem- rzekł Skrzatu.

- Czy wy się zamkniecie - zapytał szef łowców.

- Nie tym tonem...- Ostrzegł stanowczo Skrzatu.

- Co nie tym tonem? - Zapytał pierwszy z nich.

- Cicho! Wrzasnął żarówa. I co wam Sumo powiedział?

- No, więc kazał przyprowadzić szefa do siebie.. Gdy już szef był u niego Sumo odtańczył jakiś magiczny taniec ze słowami "...Jak mi ta ostatnia butelka się stłucze to cud się wydarzy wszechobecny... Kawa, trawa i murawa." Po czym uderzył szefa swą magiczną butelką w głowę wypowiadając przy tym zaklęcie "Wiedziałem, że się stłucze!" Po tej kuracji szef był już zdrów jak ryba – opowiedział piąty łowca..

- Panowie macie przy sobie gotówkę...? - Zapytał żarówa.

- A cooo? - Zdziwił się szef.

- A bo wyjmijcie ją... - Rzekł spokojnie Skrzatu

- A to, czemu? - Zapytał piąty z nich.

- A bo Jurek ma broń i może zaatakować szefa. - Odparł spokojnie Jurek.

- Czy to prawda mój mistrzu? - Zapytał spokojnie drugi łowca.

- Nie.. – Powiedział szef.

- No dość tego gadania... Wyskakujcie z wszystkiego! - Rzekł Skrzatu

- No oddawać wszystko! A ty, co tam chowasz? - Zapytał żarówa dziewiątego z nich, który właśnie próbował coś ukryć.

- A too?? To są tabletki na ból głowy... - Zająknął się tamten.

- Od kiedy to lizaki je się 20 na raz i w dodatku w opakowaniu? -żarówa nie ustępował- Dawaj to...

- No, więc co to jest? - Zapytał ponownie, żarówa.

- No, więc ten szaman zażyczył sobie w zamian za wyleczenie szefa takie herbatniki.. Nazywają się Herbatnikami Wszechobecnej Mocy - odparł trzeci z nich.

- Mocy...Hę? - Zawył żarówa.

- Dasz to? - Zapytał Skrzatu.

- A mógłbyś mi podać te herbatniki?

- A skąd wiesz, że je mam? - Zapytał szef.

- Bo nosisz je w kieszeni- Powiedział się Piaskownica.

- No dobra masz... - Odparł tamten.

- No a teraz wyskakiwać z wszystkiego! - Wrzeszczał Skrzatu.

- A teraz wiać do lasu. - Jurek wskazał młotkiem kierunek łowcom i zamaszystym ciosem uderzył szefa młotkiem.

- Au! - Wrzasnął szef.

- Nie! - Wrzasnął czwarty łowca - I znowu to samo.. Teraz ten pajac będzie znów chodził przez pół roku zastanawiając się czy spać czy nie... Już nie macie szans!

- Tak my wam jeszcze pokażemy - rzucił piąty z nich poczym obydwaj udali się w stronę lasu.

- Już was nie ma złodzieje! - Roześmiał się żarówa.

- Dobra. Jurek daj herbatniki... – Niecierpliwiła się Dziobata.

- No to jemy...

żarówa dziwnie zaczął zmieniać kolory na twarzy...

- Ej, co ci jest? - Zaniepokoił się Jurek - Przecież jeszcze nic nie zjadłeś...

- Nie wiem Jurku.. - Odparł żarówa - Poczułem wichry mocy...

- że niby, co??? - Piaskownica sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Podobnie reszta naszych bohaterów.

- Stójcie! - Rozległ się nagle okrzyk.

Nasi bohaterowie się rozejrzeli i zobaczyli Suma Budowniczego powoli idącego od strony lasu. Sumo Budowniczy sapał jak lokomotywa i trzymał w ręku jakąś świecącą blachę. żarówa wstał, podniósł z ziemi jakiś kij i ruszył na spotkanie z Budowniczym.

- Straszne.... - Wysapał Sumo do żarówy - Coś się dzieje... Zostawiliście mnie... Jestem Diuk Budowla Edward Sumo, czyli potocznie Sumo Budowniczy.

- A ja jestem MedaZord żarówa Szpachel... - Mrugnął w kierunku Skrzata żarówa.

- Dość!... To znaczy stop...To znaczy...Broń się! - Sumo Budowniczy zadał pierwszy cios. żarówa uchylił się i uderzył Budowniczego niszcząc mu fryzurę..

- AAARRGH! - Zawył Sumo - Nie moja fryzura... Wysapał...

- Nie wygrasz Sumo... - Rzekł dzielnie żarówa - Jeśli mnie pokonasz stanę się...Stanę się...Unicestwiony... O nie! Przeraził się żarówa... W tym momencie Sumo zadał atak uderzając żarówę w twarz.

- NIEEE! - Wydarł się Jurek - Wydobył swój mały podręczny bumerang i rzucał nim w kierunku Suma Budowniczego.

- Jurku musimy uciekać... - Krzyknął Skrzatu.

- Czemu??? On jest sam... A nas jest więcej... Pokonamy go! - Jurek był bliski płaczu.

- Nie jesteś jeszcze gotowy... Musisz się jeszcze wiele nauczyć. - Rzekł spokojnie Piaskownica - Nie mogłeś nic zrobić... Może klęska żarówy uratowała nam życie...

W tym samym czasie Sumo Budowniczy wzbił się w powietrze i odleciał w kierunku swojego domku.

- Musimy zaatakować go w domku i wysadzić go... - Zarządził Jurek.

- Ale domek chroniony jest przez pole minowe...Jeśli go nie odminujemy - nici z wyprawy... - Zauważył Skrzatu.

- Niedaleko stoi taki opancerzony pojazd, pokażę wam... Nim odminujecie pole ja dostane się do domku i tam pokonam Suma. - Jurek nie krył chęci zemsty.

- Oki. Idziemy.

Po parunastu minutach cała brygada była już przed polem dzielącym ich od domu Suma Budowniczego. Jurek wszedł na drzewo i paroma szybkimi skokami dotarł do drzwi. Otworzył i wszedł. Już za progiem usłyszał charakterystyczne chrapanie Suma.

- Sumo... Wychodź... Pomszczę klęskę żarówy - Ryknął jak tylko umiał najgroźniej Jurek - Wtem Sumo zaatakował od tyłu. Jurek odskoczył, wykonał w powietrzu parę obrotów i wylądował metr przed Budowniczym...

- Atak! - Wrzasnął Sumo - Jurek wkrótce przejdziesz na ciemną stronę mocy... I będziesz jej służył...

- Nigdy... Pokonam cię i pomszczę żarówę... - Jurek zamachnął się lecz naglę ciszę przerwał śmiech...

-...He...He...He... I ty myślisz, że ci się uda nas pokonać...? He... He... He... Wyczuwam twój gniew... To tak jak już byś był z nami....He..He..He...

- Nigdy! Pokonam Suma i ciebie... Kimkolwiek jesteś...

- Myślisz, że pomoże ci ta garstka słabeuszy...??? Co?... Zbladłeś?... Podejdź do okna... Zobacz w jakże zdradziecką pułapkę ich wpędziłeś...

Jurek ostrożnie podszedł do okna. Jego oczom ukazał się straszny widok. Oto jego przyjaciele męczyli się resztkami sił walcząc z łowcami niewolników.

-Wyczuwam twój niepokój... Podejdź... Spójrz mi w oczy... Jurek odwrócił się i mało się nie przewrócił z przerażenia...

- Maślak?????? A co ty tu robisz... Przecież zgiąłeś w ostatecznej bitwie???

- Zginąłem???? łowcy mnie uratowali... A jak ci się podobam? Nic mnie teraz nie może powstrzymać przed pokonaniem was... Khe... Khe... Khe... I jeszcze się kaszlu nabawiłem...

- Nigdy - Rzekł Jurek odrzucając stołek - Prędzej zginę niż dam się przekabacić na twoją stronę...

- To nie... Sumo Budowniczy... Proszę dopilnować, aby Jurek został jakoś śmiesznie stąd zabrany... Wywieźcie go na Księżyc... Tam doświadczy wspaniałej przygody walcząc z kosmitami...

- To jest już koniec... - Rzekł spokojnie Sumo Budowniczy.

- NIE! - Wrzasnął Jurek. Chwycił stojący obok taboret i atakował Suma... Sumo Budowniczy przez chwilę stawiał opór, ale Jurek był silniejszy... Mało brakowało, a Jurek pokonałby Suma gdyby nie został uniesiony do góry przez Maślaka...

- Co mały sługo dobra... Myślisz, że jesteś taki Rambo, co? Ty paladynie... A masz... - Maślak uderzył Jurkiem o blat stołu... Jurek upadł na dywan. - I co? Jak ci się to podoba pajacu??? A masz... A masz...

Tymczasem na zewnątrz domku nasza dzielna brygada cudem pokonała łowców niewolników i zakończyła właśnie odminowywać pole.

- Piaskownica! - Wrzasnął Skrzatu - Podkładaj ładunki i wiejemy.

Tymczasem w domku Maślak kończył walkę z Jurkiem...

- I kto tu jest teraz mistrzem??? Ty wielki dobroczyńco... Ty wojowniku światłości... Ty... Ty sługo Batmana... Ty... - Nie dokończył jednak gdyż potężna eksplozja rozniosła domek Suma Budowniczego.

Po chwili Skrzatu, Piaskownica i Dziobata spotkali się na Kaczej Górce..

- Ale buchło... - Stwierdził z dumą Skrzatu...

- Szkoda tylko, że nie poczekaliśmy aż Jurek wyjdzie z domku... - Dziobata się smuciła.

- A na co było czekać? A skąd mogliśmy wiedzieć, kto kogo pokona. Skrzatu starał się jakoś, wytłumacyć...

- Nooo w sumie...

I wszyscy osunęli się ze zmęczenia na ziemię... Po paru godzinach Skrzatu zaczął dochodzić do siebie...

- EEEch... Ale bajzel...CO???? żarówa?? Jurek??? Co wy tu robicie???

- Niee wiem.? Ale mnie głowa boli... Jak by mnie ktoś młotkiem uderzył... - żarówa jęczał trzymając się za głowę.

- O jej... Nic nie pamiętam... - Jurek wyglądał jak by go pociąg osobowy przejechał.

- Już wiem, co to było! - Oznajmił triumfalnie, Skrzatu - To te herbatniki. To były ciastka stworzone przez ich alchemików... Czytałem o tym w prasie... One powodują ubytki w pamięci...

- To ci nędzni łowcy... Jak ich dorwę to... - Jurek zaczął się naprawdę denerwować - Wiecie, co? Myślę ze powinniśmy się wziąć wolne i przestać ratować świat.

- Ten pomysł jest dobry... - Wystękał Piaskownica.

2
Czy polski to za mało? Jeden tekst na tydzień! Jeden! Jeeeedeeeen! Blokuję
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

3
Było piękne, letnie południe

Dolores „Dziobata”, Jurek i Bogdan „Skrzatu” leżeli na zboczu Kaczej Górki i pili cierpliwie czekali na resztę załogi.
i pili, cierpliwie czekając na resztę...


Czy jestem nienormalny, czy po prostu jestem biedny umysłowo, ale gdy padał deszcz to było mi źle, ale to, co teraz się dzieje jest jeszcze gorsze.
W ogóle to zdanie jest słabe, ale może tak już miało być (chodzi mi o to "ale")


Proponuję wsiąść się do jakieś pracy...
to specjalnie?


Oj zamknijcie się w reszcie
wreszcie


W tym momencie Sumo
zadał atak uderzając
żarówę w twarz.
zadał cios

zaatakował

albo uderzył

zdecyduj się



Tekst jest słaby, niestety. Myślałam, że przeczytam sobie coś naprawdę śmiesznego, a przynajmniej przyjemnego. Rozczarowałam się już na samym początku i z trudem dobrnęłam do końca. Przede wszystkim językowo-warsztatowo jest to słaby tekst. Błąd na błędzie, braki przecinków i nadmiar wielokropków - straszliwie utrudnia odbiór całości.

Fabuła też nie ma w sobie nic śmiesznego, nic odkrywczego, nic co mogłoby doprowadzić do zapamiętania tego tekstu.

Jednak naprawdę twoim głównym problemem jest warsztat. Musisz go wyćwiczyć, ponieważ każdy - nawet najlepszy - pomysł zostanie skopany, jeśli nie umie się go odpowiednio przedstawić i sprzedać.



dużo ćwicz i jeszcze więcej czytaj

powodzenia



Lan
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

4
Było piękne letnie południe...
Jeśli ktoś zrobiłby ranking na najpopularniejsze i najbardziej oklepane rozpoczęcie opowiadania to jestem pewien, że to znalazłoby się w czołówce jeśli nie na pierwszym miejscu. Wielokropek zbędny.


Słońce prażyło, żar lał się z nieba i w ogóle było gorąco.
W ten sposób opowiadamy coś koledze przy barze, nie piszemy w opowiadaniu.


Dolores „Dziobata”, Jurek i Bogdan „Skrzatu” leżeli na zboczu Kaczej Górki i pili cierpliwie czekali na resztę załogi.
Ich ksywki mogłeś sobie w tym momencie darować i wpleść je zgrabnie w opowiadanie. Teraz wygląda to jak opis recydywistów. I albo coś się stało z tym zdaniem albo coś jest z nim nie tak. Przyjrzyj mu się. Zwłaszcza od "i pili".



Budowa dialogów jest niewłaściwa. Ominę więc je szerokim łukiem.

Póki co.


- Stwierdził Skrzatu-
Myślnik, spacja, myślnik. Zawsze.


- No i co się tak gapicie???
Jeden znak zapytania zupełnie wystarczy. Trzy nie wskażą czytelnikowi, że zadał pytanie mocniej (o_O) czy bardziej nie wiedział.


Gorąco... Gorąco... i....
Napij się Nestey i przestań stawiać tyle wielokropków.


- Byłem dzisiaj na bazarze i kupiłem nową porcję anygorączkowej esencji. Co prawda kupiłem tylko butelkę ale wypiłem na jeden raz i od razu zrobiło się chłodniej...


Any... co? Jaką? Kto wypowiada te słowa? Wciąż żarówa?


Proponuję wsiąść się do jakieś pracy...
Taka stylizacja czy po prostu...? Lepiej żeby to była stylizacja.


Pijemy tylko chłodzone napoje z sokiem


Od początku mnie to intryguje. Co to są te "chłodzone napoje"?


- Jak tak bardzo chcesz pracować to pracuj bo ja nie mam zamiaru nic dzisiaj robić…-Wysapał leniwie Skrzatu.
Masz manię wielokropka? Takie piękne zdanie wysapał?


zamkniesz ten swoją gębę?
Tę, nie "ten".


pozycji poziomej w poziomo-pionową, czyli po prostu usiadł.
Nie można było tak od razu? Silisz się na dowcip. Nie wyszedł.


- A co??? Drewniak, Gajowy i Szuflada Senior im nawiali... - Zapytał leniwie Skrzatu
Znów znaczki, które są twoją bolączką i potrójny znak zapytania. Mieszasz w głowie z tymi ksywkami. I jak się pytanie leniwie? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.


Drewniak nawiał??


O, tu już tylko dwa znaki zapytania. Robimy postępy. Może na końcu już będzie jeden.


- A - co?
Co to jest? Nie znam takiego zabiegu. Muszę iść się doszkolić.


Dziobata z minuty na minutę stawała się coraz bardziej zła. Zła była na siebie, bo miesiąc temu pozwoliła wysadzić maszynę do deszczu - przez co teraz musi siedzieć w słońcu gdzie temperatura wynosi ze 30 stopni. Zła była na żarówę, bo zamiast przynieść coś zimnego do picia to kupił i sam wypił. Zła była na Suma Budowniczego, bo źle sklecił bąbę, przez co zamiast lokalnego wybuchu było takie BOM, że fala uderzeniowa rozwaliła jej domek.
Powtórzenia. Ehh, nie wspomnę już o rozważaniach. Wolę nie.


- łał! - Wystraszył się Skrzatu.


łał to okrzyk wydawany gdy się wystraszymy? Nie wiedziałem.



Dalej nie czytam. Rzucę tylko okiem.

Bez zmian, te same błędy, literówki, dziwny zapis zdań, dziwne skojarzenia, humor na niezbyt wysokim poziomie (to moje subiektywne zdanie). Ogólnie słabo.



Nie wiem czy masz zamiar pisać opowiadania czy poświęcać się pisaniu blogów. Ominę więc tym razem rady, zresztą powtórzyłbym tylko po Lan.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Przede wszystkim błędy ortograficzne, od tego trzeba chyba wyjść a nie od oklepanego rozpoczęcia. Naliczyłem przynajmniej 5-7. Ale dobrze, że zaczynasz - dużo ćwicz, jeszcze więcej czytaj, uważaj na polskim i będzie dobrze...



pozdrawiam
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)

6
Przepraszam, ale podałem złą opowieść do zweryfikowania. Oto jest poprawna. Proszę podzielić się opiniami.



-------------------------------------------------------------------------



HERBATNIKI czyli: Zaginiona Opowieść o Dziwnej Treści



Było piękne letnie południe... Słońce prażyło, żar lał się z nieba i w ogóle było gorąco. Dolores „Dziobata”, Jurek i Bogdan „Skrzatu” leżeli na zboczu górki „Mont Kaczka” i pili cierpliwie czekając na resztę załogi.

- To ja już nie wiem... - zaczął rozmowę Jurek - Czy jestem nienormalny, czy po prostu jestem biedny umysłowo, ale gdy padał deszcz to było mi źle, ale to, co teraz się dzieje jest jeszcze gorsze. Jest taki upał, że, mimo iż wypiłem dużo naszych chłodzonych napoi nadal ledwo żyje. I w dodatku wszędzie widzę żarówę.

- To dziwne, ale ja też go wszędzie widzę... - stwierdził Skrzatu - Jest tu... Teraz tam...Teraz tu... O nawet macha do nas...

- No i co się tak gapicie??? Ruszcie się i chodźcie tu! - żarówa wprost tryskał energią - Muszę do nich iść, bo się sami nie ruszą...

- Co za wspaniały dzień! - przywitał się żarówa - Słoneczko świeci.. Jest tak gorąco... Gorąco... Gorąco... i.... Posuńcie się, bo jak się czegoś nie napiję to się ugotuję...

żarówa opadł bezwładnie na ziemię.

- Byłem dzisiaj na bazarze i kupiłem nową porcję anygorączkowej esencji. Co prawda kupiłem tylko butelkę ale wypiłem na jeden raz i od razu zrobiło się chłodniej...

żarówa leniwie pociągną parę łyków i powiedział:

- Myślę drodzy bracia i siostry, że należy zarobić parę groszy na jakąś lepszą ochronę przed tym gorącem... Pijemy tylko chłodzone napoje z sokiem a przecież nie trzeba się tak na słońcu męczyć... Jest przecież basen… Piękna altanka gdzieś w lesie... Ale to wszystko kosztuje... Proponuję wsiąść się do jakieś pracy...

- Jak tak bardzo chcesz pracować to pracuj bo ja nie mam zamiaru nic dzisiaj robić… - wysapał leniwie Skrzatu.

- Ja tylko chciałem wam pomóc zarobić parę groszy a wy... – obraził się żarówa.

- Czy wreszcie zamkniesz ten swoją gębę? - Dziobata była bardzo bezpośrednia - Ile można tak gadać...? Nie dość, że przylazł i kradnie napoje to jeszcze gada jakieś bzdury...

Wtem z oddali nadszedł wolnym krokiem Piaskownica.

- Słyszeliście? - zaczął – łowcy Pajaców powrócili...

- A co??? Drewniak, Buda i Szuflada Senior im nawiali? - zapytał leniwie Skrzatu.

W tym momencie Jurek przeszedł z pozycji poziomej w poziomo-pionową, czyli po prostu usiadł.

- Drewniak nawiał?? Heheh... No to już jest mój... – Jurek nigdy nie lubił swych przeciwników.

- Nieee tam.. Chyba nie, bo są z szefem... Z resztą już tu idą. -Piaskownica wskazał palcem na powoli zbliżającą się brygadę ubraną w czarne skóry.

- Ahoj łowcy! - krzyknął w ich stronę Skrzatu.

- A - co? - zainteresował się Jurek.

- Ten jak coś powie... Nie jesteśmy na morzu. – Dziobata z minuty na minutę stawała się coraz bardziej zła. Zła była na siebie, bo miesiąc temu pozwoliła wysadzić maszynę do deszczu - przez co teraz musi siedzieć w słońcu gdzie temperatura wynosi ze 30 stopni. Zła była na żarówę, bo zamiast przynieść coś zimnego do picia to kupił i sam wypił. Zła była na Suma Budowniczego, bo źle sklecił bombę, przez co zamiast lokalnego wybuchu było takie BOM, że fala uderzeniowa rozwaliła jej domek.

- Oj zamknijcie się w reszcie! - jęknął głucho Piaskownica.

Nadeszli łowcy.

- Oto ten, co go nie było... Ot mistrz nasz...

- Mistrzu. Ucz nasz a kosmos wszelaki wypełni nasze umysły... Twe wiekopomne słowa na zawsze wypełnią treścią księgi pradawne i nawet mnich sędziwy, który żyw już lat 120 na świecie tym nie będzie mądrzejszy... - zaślinił się szósty z nich.

- łał! - wystraszył się Skrzatu.

- Chcecie po ciastku? - zapytał przywódca owej bandy.

- Daj... – nasi bohaterowie zjedli w mig wszystkie ciastka.

- Gdzie Drewniak? - zapytał Jurek.

- A co ja jego niania jestem? - odpowiedział czwarty z nich.

- No mieliście go załatwić. To znaczy szef miał – zauważyła Dziobata.

- To nie było konieczne. Gdy wracaliśmy z Drewniakiem coś wybuchło i fala uderzeniowa wrzuciła nas prosto do domu miejscowego szamana... - rzekł drugi z nich.

- Tu przecież nie ma szamana... – Skrzatu nie krył rozdrażnienia.

- Jest. Cały w piórach. Nazywa się Budowla. - odparł siódmy z nich.

- Bud-co?- zapytał nie pewnie żarówa.

- To po prostu Sumo Budowniczy tylko podczas wybuchu pewnie coś zwariował chłopak... - rzekła spokojnie Dziobata.

- Ten gość zawsze był dziwny... Szkoda ze mocniej nie oberwał to by może został sprzątaczką albo... Albo... - zaciął się żarówa

- Dentystą? - zapytał Jurek.

- Nie... Lepiej tym takim grubym... No tym... A... Barmanem - rzekł Skrzatu.

- Czy wy się zamkniecie? - zapytał szef łowców.

- Nie tym tonem! - ostrzegł stanowczo Skrzatu.

- Co nie tym tonem? - zapytał pierwszy z nich.

- Cicho! - wrzasnął żarówa - I co wam Sumo powiedział?

- No, więc kazał przyprowadzić szefa do siebie.. Gdy już szef był u niego Sumo odtańczył jakiś magiczny taniec ze słowami "...Jak mi ta ostatnia butelka się stłucze to cud się wydarzy wszechobecny... Kawa, trawa i murawa." Po czym uderzył szefa swą magiczną butelką w głowę wypowiadając przy tym zaklęcie "Wiedziałem, że się stłucze!" Po tej kuracji szef był już zdrów jak ryba – opowiedział piąty łowca..

- Panowie macie przy sobie gotówkę...? - zapytał żarówa.

- A cooo? - zdziwił się szef.

- A bo wyjmijcie ją... - rzekł spokojnie Skrzatu

- A to, czemu? - zapytał piąty z nich.

- A bo Jurek ma broń i może zaatakować szefa. - odparł spokojnie Jurek.

- Czy to prawda mój mistrzu? - zapytał spokojnie drugi łowca.

- Nie… – powiedział szef.

- No dość tego gadania... Wyskakujcie z wszystkiego! - rzekł Skrzatu

- No oddawać wszystko! A ty, co tam chowasz? - zapytał żarówa dziewiątego z nich, który właśnie próbował coś ukryć.

- A too?? To są tabletki na ból głowy... - zająknął się tamten.

- Od kiedy to tabletki je się 20 na raz i w dodatku w opakowaniu? -żarówa nie ustępował - Dawaj to...

- No, więc co to jest? - zapytał ponownie, żarówa.

- No, więc ten szaman zażyczył sobie w zamian za wyleczenie szefa takie herbatniki.. Nazywają się Herbatnikami Wszechobecnej Mocy. - odparł trzeci z nich.

- Mocy... Hę? - zawył żarówa.

- Dasz to? - zapytał Skrzatu.

- A mógłbyś mi podać te herbatniki?

- A skąd wiesz, że je mam? - zapytał szef.

- Bo nosisz je w kieszeni. - wypowiedział się Piaskownica.

- No dobra masz... - odparł tamten.

- No, a teraz wyskakiwać z wszystkiego! - wrzeszczał Skrzatu.

- A teraz wiać do lasu. - Jurek wskazał młotkiem kierunek łowcom i zamaszystym ciosem uderzył szefa w głowę.

- Au! - wrzasnął szef.

- Nie! - wrzasnął czwarty łowca - I znowu to samo.. Teraz ten pajac będzie znów chodził przez pół roku zastanawiając się czy spać czy nie... Już nie macie szans!

- Tak my wam jeszcze pokażemy - rzucił piąty z nich poczym obydwaj udali się w stronę lasu.

- Już was nie ma złodzieje! - roześmiał się żarówa.

- Dobra. Jurek daj herbatniki... – niecierpliwiła się Dziobata.

- No to jemy...

żarówa dziwnie zaczął zmieniać kolory na twarzy...

- Ej, co ci jest? - zaniepokoił się Jurek - Przecież jeszcze nic nie zjadłeś...

- Nie wiem Jurku.. - odparł żarówa - Poczułem wichry mocy...

- że niby, co??? - Piaskownica sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Podobnie reszta naszych bohaterów.

- Stójcie! - rozległ się nagle okrzyk.

Nasi bohaterowie się rozejrzeli i zobaczyli Suma Budowniczego powoli idącego od strony lasu. Sumo Budowniczy sapał jak lokomotywa i trzymał w ręku jakąś świecącą blachę. żarówa wstał, podniósł z ziemi jakiś kij i ruszył na spotkanie z Budowniczym.

- Straszne.... - wysapał Sumo do żarówy - Coś się dzieje... Zostawiliście mnie... Jestem Diuk Budowla Edward Sumo, czyli potocznie Sumo Budowniczy.

- A ja jestem MedaZord żarówa Szpachel... - mrugnął w kierunku Skrzata żarówa.

- Dość!... To znaczy stop...To znaczy...Broń się! - Sumo Budowniczy zadał pierwszy cios. żarówa uchylił się i uderzył Budowniczego niszcząc mu fryzurę.

- AAARRGH! - zawył Sumo - Nie moja fryzura... - wysapał.

- Nie wygrasz Sumo... - rzekł dzielnie żarówa - Jeśli mnie pokonasz stanę się... Stanę się... Unicestwiony... O nie! - przeraził się żarówa...

W tym momencie Sumo zadał atak uderzając żarówę w twarz.

- NIEEE! - wydarł się Jurek - Wydobył swój mały podręczny bumerang i rzucał nim w kierunku Suma Budowniczego.

- Jurku musimy uciekać! - krzyknął Skrzatu.

- Czemu??? On jest sam... A nas jest więcej... Pokonamy go! - Jurek był bliski płaczu.

- Nie jesteś jeszcze gotowy... Musisz się jeszcze wiele nauczyć. - rzekł spokojnie Piaskownica - Nie mogłeś nic zrobić... Może klęska żarówy uratowała nam życie...

W tym samym czasie Sumo Budowniczy wzbił się w powietrze i odleciał w kierunku swojego domku.

- Musimy zaatakować go w domku i wysadzić go... - zarządził Jurek.

- Ale domek chroniony jest przez pole minowe... Jeśli go nie odminujemy - nici z wyprawy... - zauważył Skrzatu.

- Niedaleko stoi taki opancerzony pojazd, pokażę wam... Nim odminujecie pole ja dostane się do domku i tam pokonam Suma. - Jurek nie krył chęci zemsty.

- Oki. Idziemy.

Po parunastu minutach cała brygada była już przed polem dzielącym ich od domu Suma Budowniczego. Jurek wszedł na drzewo i paroma szybkimi skokami dotarł do drzwi. Otworzył i wszedł. Już za progiem usłyszał charakterystyczne chrapanie Suma.

- Sumo... Wychodź... Pomszczę klęskę żarówy - ryknął jak tylko umiał najgroźniej Jurek - Wtem Sumo zaatakował od tyłu. Jurek odskoczył, wykonał w powietrzu parę obrotów i wylądował metr przed Budowniczym.

- Atak! - wrzasnął Sumo - Jurek wkrótce przejdziesz na ciemną stronę mocy... I będziesz jej służył...

- Nigdy... Pokonam cię i pomszczę żarówę... - Jurek zamachnął się, lecz naglę ciszę przerwał śmiech.

-...He...He...He... I ty myślisz, że ci się uda nas pokonać...? He... He... He... Wyczuwam twój gniew... To tak jak już byś był z nami....He..He..He...

- Nigdy! Pokonam Suma i ciebie... Kimkolwiek jesteś...

- Myślisz, że pomoże ci ta garstka słabeuszy...??? Co?... Zbladłeś?... Podejdź do okna... Zobacz w jakże zdradziecką pułapkę ich wpędziłeś...

Jurek ostrożnie podszedł do okna. Jego oczom ukazał się straszny widok. Oto jego przyjaciele męczyli się resztkami sił walcząc z łowcami pajaców.

-Wyczuwam twój niepokój... Podejdź... Spójrz mi w oczy...

Jurek odwrócił się i mało się nie przewrócił z przerażenia.

- Maślak?????? A co ty tu robisz... Przecież zgiąłeś w ostatecznej bitwie???

- Zginąłem???? łowcy mnie uratowali... A jak ci się podobam? Nic mnie teraz nie może powstrzymać przed pokonaniem was... Khe... Khe... Khe... I jeszcze się kaszlu nabawiłem...

- Nigdy - rzekł Jurek odrzucając stołek - Prędzej zginę niż dam się przekabacić na twoją stronę...

- To nie... Sumo Budowniczy... Proszę dopilnować, aby Jurek został jakoś śmiesznie stąd zabrany... Wywieźcie go na Księżyc... Tam doświadczy wspaniałej przygody walcząc z kosmitami...

- To jest już koniec... - rzekł spokojnie Sumo Budowniczy.

- NIE! - wrzasnął Jurek.

Chwycił stojący obok taboret i atakował Suma. Sumo Budowniczy przez chwilę stawiał opór, ale Jurek był silniejszy. Mało brakowało, a pokonałby Suma gdyby nie został uniesiony do góry przez Maślaka.

- Co mały sługo dobra... Myślisz, że jesteś taki Rambo, co? Ty paladynie... A masz... - Maślak uderzył Jurkiem o blat stołu.

Jurek upadł na dywan.

- I co? Jak ci się to podoba pajacu??? A masz... A masz...

Tymczasem na zewnątrz domku nasza dzielna brygada cudem pokonała łowców pajaców i zakończyła właśnie odminowywać pole.

- Piaskownica! - wrzasnął Skrzatu - Podkładaj ładunki i wiejemy.

Tymczasem w domku Maślak kończył walkę z Jurkiem.

- I kto tu jest teraz mistrzem??? Ty wielki dobroczyńco... Ty wojowniku światłości... Ty... Ty sługo Batmana... Ty... - nie dokończył jednak gdyż potężna eksplozja rozniosła domek Suma Budowniczego.

Po chwili Skrzatu, Piaskownica i Dziobata spotkali się na górce „Mont Kaczka”.

- Ale buchło... - stwierdził z dumą Skrzatu...

- Szkoda tylko, że nie poczekaliśmy aż Jurek wyjdzie z domku... - Dziobata się smuciła.

- A na co było czekać? A skąd mogliśmy wiedzieć, kto kogo pokona. Skrzatu starał się jakoś, wytłumaczyć.

- Nooo w sumie...

I wszyscy osunęli się ze zmęczenia na ziemię. Po paru godzinach Skrzatu zaczął dochodzić do siebie.

- EEEch... Ale bajzel...CO???? żarówa?? Jurek??? Co wy tu robicie???

- Niee wiem.? Ale mnie głowa boli... Jak by mnie ktoś młotkiem uderzył... - żarówa jęczał trzymając się za głowę.

- O jej... Nic nie pamiętam... - Jurek wyglądał jak by go pociąg osobowy przejechał.

- Już wiem, co to było! - oznajmił triumfalnie, Skrzatu - To te herbatniki. To były ciastka stworzone przez ich alchemików... Czytałem o tym w prasie... One powodują ubytki w pamięci...

- To ci nędzni łowcy... Jak ich dorwę to... - Jurek zaczął się naprawdę denerwować - Wiecie, co? Myślę ze powinniśmy się wziąć wolne i przestać ratować świat.

- Ten pomysł jest dobry... - wystękał Piaskownica.









Kolego, co Ty robisz? Przecież już oceniono ten tekst. Wieczorem dokładnie mu się przyjrzę... - Sky
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron