Jest to krótki tekst, poprawiona wersja, którą chciałbym poddać Waszej ocenie. Wziął udział w warsztatach Fahrenheita, ale go nie oceniano. Okazał się nie na temat-brak elementu fantastyki.
Lekarz niepierwszego kontaktu
Namęczył się, ale doszedł do wniosku, że warto było. Dawno już nie odczuwał takiej satysfakcji.
Stał oparty o ścianę, oddychał ciężko i wpatrywał się w swoje dzieło. Z lubością wdychał słodkawy, nieco mdły zapach pomieszczenia.
Wreszcie sięgnął po torbę i zaczął wyjmować z niej narzędzia. Kładł je na podłodze w ustalonym porządku tak, jak to robił tyle razy przedtem. Właśnie.... ile? Nie mógł sobie przypomnieć. Zirytowało go to, ale postanowił się skupić. Przeliczył dokładnie w myślach wszystkie swoje zwycięstwa. Wyszła mu okrągła liczba. Czy to możliwe? Skoncentrował się ponownie. Tak, nie było wątpliwości! Jubileusz! Postanowił uczcić go jakoś. Ale jak? Rozglądnął się bezradnie po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na zachlapanej krwią ścianie.
Nagle coś przyszło mu do głowy. Prostota i genialność pomysłu zaparły mu dech w piersiach.
Przyjrzał się zwłokom. Mężczyzna prawie nie krwawił; pchnięcie w serce. Może dzieci? Nie. Najbardziej zakrwawione było ciało kobiety. No, nic dziwnego; najdłużej walczyła o życie.
Umoczył palec w ranie na szyi. Kropla krwi spłynęła po rękawiczce na podłogę. Zachichotał. Wysuwając język pisał z namaszczeniem po ścianie. Gdy skończył, przyjrzał się zafascynowany efektem. Obok lustra czerwienił się napis:
Policja 0 Chirurg 10
Tak, teraz już mógł przystąpić do operacji. Nareszcie. Po to tu przecież przyszedł. Tak bardzo chciał zostać chirurgiem ...
Lekarz niepierwszego kontaktu [miniatura-dreszczowiec]
1"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim