Marzenia.

1
Wzniósł się do góry, otoczony przez wiele jasno świcących kropek, plam, baniek. Większość z nich wznosiłą się na pewną wysokość i eksplodowała, rodząc tym samym kolejne niezliczone ilości kropek, plam, baniek. Nad głową miał niebieskie niebo, na którym przemieszczały się białe chmury długie i delikatne, wyglądały jakby były utkane z jedwabiu, płynnego, rozprowadzonego przez wielki pędzel. Widział duże szare ulice i te małe zielone, niektóre zapomniane, a niektóre pulsujące życiem. Słońce obracało się wokół jego głowy, było jasno pomarańczowe, ciepłe, kuszące. Widział ją i jego siedzących na polanie, byli jak nici rozwiewane przez wiatr. Kropki, plamy i bańki zmieniły swój biego, latały teraz niespokojnie, szybko, ganiały się i szybko wybuchały. Zamknął oczy i stał się jedną z nich. Usłyszał ciche nawoływanie, miły dziecięcy szept, śmiech, ale i ponaglanie, przywoływanie. Każda z baniek, była inna, mieniła się różnymi kolorami, miała w sobie, inną myśl, zapisaną pod postacią strzępka puchu. Każda z baniek była marzeniem jednego człowieka. Marzenie, rodzi marzenie. On też był marzeniem, chociaż zaczął tracić swoje "ja" w momencie wzlatywania w górę. Pod powiekami projekcja, wiele różnokolorowych obrazów, nawet nie zauważył, że nie może oddychać, powietrz robiło się coraz bardziej rzadkie, udusił się mając pod powiekami wizje świata, przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Jego ciało zatrzymało się, pomiędzy dwoma wymiarami nieba. A bańki lecą cały czas do góry, z marzeniem na spełnienie.



Czekam na komentarze, ównające mnie z ziemią:).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”