Morderstwo w kamienicy (kryminał) fragment

1
14 lipca. Upalne lato tego roku dotkliwie dokuczało wszystkim tym, którzy zamiast wyjechać na urlop zostali w nagrzanym słońcem mieście. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Cieszyłem się z dwudniowego urlopu jakbym wygrał los na loterii. Ależ był mi potrzebny! Naczelnik kryminalnego zawsze wiedział co dla jego ludzi będzie najlepsze. Zauważył, że ostatnio nie byłem w najlepszej formie i nastroju.

Pierwszy dzień postanowiłem wykorzystać na załatwienie sprawy, która od dawna nie dawała mi spokoju, drugi natomiast zaplanowałem spędzić nad wodą, gdzieś, gdzie będę miał błogi spokój i ciszę.

Gdy tylko opuściłem granice mojego miasta, dopadł mnie sentymentalny nastrój. Chciałem zastanowić się nad tym co dalej będzie z moim życiem i przyszłością. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałem. Mijały lata a ja wciąż tkwiłem na tej samej Komendzie. Moją zawrotną karierę w policji można było opisać w kilku słowach: kiepskie wynagrodzenie i wykonywanie poleceń przełożonych. A marzenia miałem inne...

Mniej więcej tymi torami krążyły moje myśli owego 14 lipca w samo południe, kiedy wylegując się na chłodnej trawie usłyszałem, że dzwoni mi telefon.

- Dzień dobry naczelniku. Coś się stało? A może sprawdza pan czy rzeczywiście odpoczywam? – zażartowałem.

- Cześć Młody. Słuchaj jest sprawa. Mam nadzieję, że odpocząłeś sobie wczoraj bo tylko jeden dzień urlopu musi ci wystarczyć. Czekamy na ciebie. O której możesz być? – zapytał rzeczowo.

- O rany! No nie wiem… jestem za miastem. Za godzinę, dwie? - zapytałem niepewnie.

- Za długo! Spręż się. Masz tu być najpóźniej do godziny. Na razie - odłożył słuchawkę.

No tak. Już po lenistwie, odpoczynku i rozkoszy wygrzewania się na słońcu. Ale co robić? Nie pierwszy i nie ostatni raz takie numery. Przyzwyczaiłem się już do tego. Pozbierałem się więc jak najszybciej mogłem i swoim starym, wysłużonym Oplem kierowałem się w stronę miasta. Kiedy dotarłem na miejsce Siwy powiedział, że coś poważnego musiało się stać, skoro Stary od godziny próbuje zebrać wszystkich z naszego Wydziału. I rzeczywiście tak było. Kiedy stanąłem w drzwiach niemal wszyscy od nas już siedzieli. Przebiegłem wzrokiem po sali; Rudy, Maciek, Szymon, Boguś i Hanka. Z ich wyrazu twarzy mogłem odczytać jedno: nie mieli bladego pojęcia po jaką cholerę Stary kazał im siedzieć i czekać, podczas gdy na ich biurkach rośnie sterta papierów. Dało się wyczuć panujące w całym pomieszczeniu napięcie. Napotkawszy zniecierpliwiony wzrok Szefa, pośpiesznie zająłem pierwsze wolne krzesło.

Naczelnik nerwowo kręcił się po sali. Był podekscytowany i jednocześnie zdenerwowany. Nie wiedziałem co przeważało. Chyba nie wiedział od czego zacząć. W końcu usiadł na blacie biurka, założył ręce swoim zwyczajem na krągłym brzuchu i rozpoczął.

- Jesteście tu prawie wszyscy, oprócz tych, którzy mieli na tyle rozumu i pieniędzy aby odpoczywać za granicą, ponieważ chcę abyście od początku znali sprawę – podrapał się w czoło i kontynuował. – Już teraz wiem, że przysporzy nam ona wiele zmartwień i sprawi niemało trudności. Na dzień dzisiejszy ciężko ją logicznie wytłumaczyć, no ale jak to mówią nie taki diabeł straszny…podobno. No zobaczymy - westchnął.

- Nie znam jeszcze wszystkich faktów i szczegółów tej sprawy, na bieżąco docierają do mnie z mieszkania denatki oraz od patologa. Skupcie się teraz, nie przerywajcie, ewentualne pytania i komentarze zostawcie na później. Teraz postaram się przybliżyć sprawę w oparciu o fakty, które udało się już ustalić.

Stary rozsiadł się wygodniej na biurku, chrząknął i rozpoczął relację. Pamiętam, że słuchaliśmy go w skupieniu przez ponad godzinę i nie mieliśmy pojęcia co o tym sądzić.

- Tak więc dziś nad ranem, dokładnie o godzinie 3.42 oficer dyżurny przyjął zgłoszenie od starszej pani, niejakiej Marty B., że jakiś mężczyzna obudził ją o tak wczesnej porze usiłując wyważyć drzwi w mieszkaniu jej sąsiadki, mieszkającej tuż nad nią. - Naczelnik wybrał typowo raportowe streszczenie wydarzenia. Przynajmniej na początku wyzbyte było z emocji i opinii.

- Na miejsce udali się chłopcy, którzy mieli akurat patrol w tych okolicach. Zakłócającym ciszę okazał się 35 - letni mężczyzna Piotr W., który rzeczywiście usiłował wyważyć drzwi zaniepokojony tym, iż jego przyjaciółka nie odpowiada na pukanie i nie otwiera drzwi. Spędzili wieczór ze wspólnymi znajomymi w pobliskim lokalu. Do późnych godzin świetnie się bawili. Około drugiej posprzeczali się, rzekomo już nie pamięta o co. Koniec końców dziewczyna nie żegnając się z nim powiedziała koleżance, że ma dość i idzie do domu. Stwierdziła podobno, że obstawy nie potrzebuje a dzielnice zna jak własną kieszeń. Zresztą do domu miała zaledwie 15 minut.

Stary przerwał swoją opowieść, przesunął wzrokiem po naszych twarzach i wyraźnie zadowolony z faktu, że jest słuchany w skupieniu zaczerpnął tchu i kontynuował.

- Mniej więcej po kilkunastu minutach Piotr W. zauważył zniknięcie dziewczyny. Kiedy dowiedział się, że postanowiła wracać do domu sama, było mu to nawet na rękę. Tego wieczoru była wyjątkowo podenerwowana i niespokojna. Tak twierdzi. Jednak wyrzuty sumienia spowodowane niedawną sprzeczką zmusiły go do tego, aby zatelefonować do niej i przeprosić. Dzwonił podobno kilka razy – bez skutku. W końcu pożegnał się z przyjaciółmi i postanowił pójść do jej mieszkania.

Do drzwi najpierw pukał, dzwonił, potem walił pięścią i nadal nic. Pewien był, że do domu wróciła ponieważ dostrzegł wydobywający się spod drzwi mieszkania blask zapalonego światła. Zaczął się martwić. Zaniepokojony krzyknął, że jeśli się chociaż nie odezwie to wyłamie drzwi. Nie doczekawszy się zamienił swoje obietnice w czyn. Jedyne co udało mu się zrobić to obudził staruszkę. Tak siłującego się zastali go nasi funkcjonariusze – Krzyżowski i Stalmach. Złożyli raport, zresztą są do waszej dyspozycji – zapewnił od razu.

- Gdy doszli do porozumienia a zajęło im to dość sporo czasu, pomogli mu uporać się z drzwiami, które w końcu ustąpiły.

- I co ujrzeli? - zapytał chociaż jasne było, że nie czeka na odpowiedź żadnego z nas. - W małym przedpokoju rzeczywiście paliła się u sufitu lampa, okna pozamykane, w mieszkaniu panował zaduch. Przyjaciółka mężczyzny Karolina K. a raczej jej bezwładne ciało leżało na rozłożonej starej wersalce. Na stoliku obok stała szklanka z wodą i puste opakowanie po Klozapolu. Dla tych, którzy nie mieli okazji zetknąć się wcześniej z tą nazwą, wyjaśniam, że jest to silny środek przeciwpsychotyczny. Ma śmiertelne działania niepożądane – łaskawie objaśnił. - Zazwyczaj stosowany w stanach depresyjnych, lękowych i leczeniu schizofrenii –dodał.

- Zbadali jej puls. Stwierdzając jego brak rozejrzeli się po mieszkaniu, a że nie zastali w nim nikogo innego, jak najbardziej słusznie wezwali pogotowie do kobiety, która popełniła samobójstwo - Naczelnik zrobił krótka pauzę, po czym kontynuował dalej.

- Gdy karetka przybyła na miejsce lekarz wykonał rutynowe czynności i zabrano zwłoki dziewczyny. Zabezpieczono mieszkanie taśmą. Poprosili staruszkę aby miała na nie oko dopóki nie wstawią z powrotem drzwi i dopóki przyjaciel denatki nie skontaktuje się z jej rodziną.

Na tym Stary zakończył rzeczową część relacji, która miała przedstawić nam suche fakty. Ciąg dalszy przeplatany był domysłami, spekulacjami i wrażeniami.

- Nie byłoby w tej sprawie nic szczególnego, gdyby nie pewien bardzo istotny fakt – naczelnik wysunął palec wskazujący i przez chwilę trzymał go w powietrzu. - O godzinie ósmej wiadomość od patologa delikatnie mówiąc zaskoczyła mnie. W organizmie dziewczyny nie znaleziono ani grama klozapiny – ostatnie słowa wypowiedział głośniej i dobitniej. - Pytanie, które nasunęło mi się od razu to w jakim celu przygotowała sobie puste opakowanie? I co zrobiła z całą garścią tabletek skoro ich nie zażyła?

Nie tylko szef zadawał sobie to pytanie. Było ono obecne na twarzy każdego z nas ale nikt na razie nie odważył się, aby przeszkodzić Staremu.

- Natychmiast wysłałem na miejsce kilku naszych ludzi aby przeszukali mieszkanie. Szczególnie chodziło mi o apteczkę dziewczyny. Pomyślałem, że zażyła po prostu coś innego stwierdziwszy, że opakowanie po psychotropach jest puste. Nie zdążyłem jeszcze pozbierać myśli, tak jak wy teraz, kiedy kolejna wiadomość od patologa wprowadziła sporo zamieszania. Poinformował mnie, że możemy mieć do czynienia z ofiarą morderstwa! – Ostatnie słowo naczelnik wypowiedział nadspodziewanie cicho. Miałem wrażenie, że nie wszyscy z nas dosłyszeli. Chwilę odczekał aż przetrawimy tę sensacyjna wiadomość, po czym ciągnął dalej.

- Zdaję sobie sprawę, że pomysł ten może wydawać się trochę niedorzeczny ale przemawiają za tym dwie rzeczy: po pierwsze znaleziono na ciele denatki ślady po ukłuciu igłą, dokładnie na prawej ręce a w jej krwi wykryto środek, którego nazwa nic wam nie powie. W jej organizmie wykryto Pankuronum potocznie nazywany Pavulonem. To dość popularny środek zwiotczający mięśnie. W kilka sekund następuje paraliż i zatrzymanie pracy płuc. Jest dość popularnie dostępny, w naszym laboratorium też go znajdziecie.

- Po drugie – ciągnął - Karolina K. prawdopodobnie została uderzona tępym narzędziem w tył głowy. świadczy o tym nieznacznie uszkodzona kość czaszki – Stary zrobił pauzę, po czym podsumował - I tak w większym skrócie wygląda sprawa. Jakieś sugestie, pomysły?

Przez długi czas panowała przejmująca cisza. Nie pamiętam, żeby wcześniej jakaś sprawa zrobiła takie wrażenie. Zdaliśmy sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście było to zabójstwo, dokonano go z premedytacją i z zimną krwią. Większość z nas po raz pierwszy miała do czynienia z taką sprawą. Nie chodziło już o bójkę dwóch podpitych mężczyzn, z których jeden miał mniej szczęścia.

- Dziwna sprawa – stwierdził niepewnie Rudy.

- Wyda się wam jeszcze dziwniejsza jak weźmiecie pod uwagę pewne fakty. A mianowicie takie, które całkowicie morderstwu przeczą: w małym, składającym się raptem z trzech pomieszczeń mieszkaniu; łazienka, ślepa kuchnia i niewielki pokój nie było nikogo poza denatką. Okna zastano pozamykane szczelnie od wewnątrz. Poza tym brak balkonu, tarasu czy nawet rusztowania, po którym można by się wspiąć. Gdy denatka wróciła do domu zamknęła drzwi kluczem, który zresztą znaleźliśmy w kuchni na lodówce, a także zasunęła starodawną zasuwę, w którą drzwi były wyposażone – podkreślił. - W mieszkaniu nie ma przejścia do piwnicy ani na strych. Nie wyskoczcie mi też z pomysłem o tajemnym przejściu w ścianie bo zaraz wyślę na przymusowy bezpłatny wypoczynek – zagroził.

- Z drugiej strony trudno jest też wyobrazić sobie sytuację, że dziewczyna została uderzona na ulicy albo schodach, wstrzyknięto jej truciznę, po czym wchodzi do mieszkania, bez pośpiechu zapala światło, zamyka drzwi, idzie do kuchni by zostawić tam klucze, po czym kładzie się na wersalce i czeka spokojnie na śmierć!! - zadrwił. - Pomijam już fakt szklanki z wodą i opakowania po tabletkach, które leżały na stoliku. Ktoś może ma jakiś pomysł? śmiało! –zachęcił.

Re: Morderstwo w kamienicy (kryminał) fragment

2
Może kilka uwag "po fachu":


iwona szerszeń pisze:


Ma śmiertelne działania niepożądane – łaskawie objaśnił. - Zazwyczaj stosowany w stanach depresyjnych, lękowych i leczeniu schizofrenii –dodał.


Jakoś mi nie pasuje "śmiertelne działania niepożądane". Każdy lek ma działania niepożądane, które mogą prowadzić do śmierci w przypadku przedawkowania, a niekoniecznie przy normalnym zażywaniu. I lek ten jest przeznaczony głównie do schizofrenii i komponenty p/depresyjne i p/lękowe ma słabsze, więc na pewno nie jest lekiem pierwszego rzutu w leczeniu depresji - mamy wiele "lepszych" leków, takich jak benzodiazepiny.




iwona szerszeń pisze:
w jej krwi wykryto środek, którego nazwa nic wam nie powie.


no już nie rób z policjantów takich idiotów, a nawet jeśli ta nazwa rzeczywiście nic im nie powie, to nie ma sensu tego w kółko podkreślać .


iwona szerszeń pisze:


W jej organizmie wykryto Pankuronum potocznie nazywany Pavulonem. To dość popularny środek zwiotczający mięśnie. W kilka sekund następuje paraliż i zatrzymanie pracy płuc. Jest dość popularnie dostępny, w naszym laboratorium też go znajdziecie.


1. pankuronIum -> zgubiłaś "I" oraz piszemy nazwy międzynarodowe z małej litery

2. Nie jest to środek łatwo dostępny, znajduje się w spisie Lz (lecznictwo zamknięte), nie jest dostępny w aptece ogólnodostępnej.


iwona szerszeń pisze:
świadczy o tym nieznacznie uszkodzona kość czaszki


Ja bym sprecyzowała jaka kość. Np. ciemieniowa, potyliczna.



Rozwiązanie wg mnie :twisted:

Dziewczyna może była narkomanką i ktoś podrzucił jej strzykawkę z Pavulonem :)
Mężczyźni zabijają z głupoty, kobiety - z powodu.

3
Naczelnik wydzialu przyznaje dana sprawe jednemu, góra dwóm funkcjonariuszom. Nie zdarza się zeby cały wydział pracował nad jedna sprawa. Przynajmniej tyle zaobserwowalam pracujac kiedys na policji.

4
dzięki za radę:))

wydaje mi się, że jeśli sprawa tego wymaga to naczelnik angażuje do pracy wszystkich swoich ludzi (w miarę możliwości), rozdziela tylko konkretne zadania,

ja tez pracowałam na policji

5
No i naczelnik na pewno, podając informacje swoim detektywom nie ukrywa przed nimi nazwisk ofiar i świadków.

Zakładam, że Szef/Stary/Naczelnik ma po prostu taki styl mówienia, ale dla mnie jest trochę sztuczny. Podobnie z resztą, jak cały wstęp. Zobaczymy, jak się sprawa potoczy dalej (choć zagadka morderstwa nie jest jakaś wielka. Było zaplanowane :D więc - morderca mógł wcześniej zdobyć klucz i go sobie dorobić ;> problem mogą stanowić co najwyżej trudno dostępne leki :D )
//generic funny punchline

6
Zobaczymy, jak się sprawa potoczy dalej (choć zagadka morderstwa nie jest jakaś wielka. Było zaplanowane Very Happy więc - morderca mógł wcześniej zdobyć klucz i go sobie dorobić ;> problem mogą stanowić co najwyżej trudno dostępne leki Very Happy )





Chyba niezbyt uważnie przeczytałeś fragment. Nie chodzi o to jak morderca wszedł do mieszkania żeby zabić ale o to jak po fakcie je opuścił (drzwi i okna zamknięte od wewnątrz)

7
Witam Serdecznie!

Nie znam się kompletnie na interpunkcji i.t.p więc w tej materii nie można raczej na mnie liczyć. Nie będę się czepiać czy coś jest dobrze albo źle bo zwykły ze mnie czytelnik. Taki sobie przeciętniak, który chce sobie coś poczytać. Powiem szczerze- ten fragment mnie znudził. To oczywiście moje osobiste odczucie, ale nie tak wyobrażam sobie fragment książki, którą bym kupiła. Tekst pisany w pierwszej osobie, a taki bezuczuciowy i dlatego wydaje mi się sztuczny. Oczywiście jest ciekawa sprawa z tym jak morderca wyszedł i dlatego chętnie przeczytam kontynuację (jeżeli napiszesz, mam nadzieję że Cię nie zniechęciłam :wink: ). Pozdrawiam

8
Zgadzam się z Brudnopisem. Trochę nużące. Może dobrze byłoby wpleść w monolog Naczelnika np. krótkie przemyślenia głównego bohatera. Albo coś w rodzaju : "Zasłońcie to cholerne okno, bo zaraz oślepnę". Nie byłem nigdy policjantem, ale w różnych nasiadówkach brałem udział więc wiem, że takie sytuacje mogą się zdarzyć. I wnoszą pewne ożywienie.

Dodane po 4 minutach:

Zapomniałem dodać, że zagadka faktycznie intrygująca! :P
Idę w góry cieszyć się życiem

9
Jak brakowało czegoś w tekście, to wstawiałem to na czerwono.


- Cześć, Młody.
Mam nadzieję, że odpocząłeś sobie wczoraj bo tylko jeden dzień urlopu musi ci wystarczyć. Czekamy na ciebie.


Po co był w ogóle ten wstęp, że jedzie na urlop, skoro zaraz musi wracać? Bez sensu. Opowieść mogła zaczynać się o wdchodzie słońca, a telefon od szefa mógł go obudzić, jeśli koniecznie zależało ci nad niezadowoleniem głównego bohatera.


Pozbierałem się, więc [...]
Kiedy dotarłem na miejsce, Siwy powiedział [...]
Kiedy stanąłem w drzwiach, niemal wszyscy [...]
Chyba nie wiedział, od czego zacząć.
- westchnął.

- Nie znam jeszcze [...]
Niepotrzebny enter po 'westchnął'.


Marty B.
Piotr W.
No proszę cię - szef zataja przed swoimi ludźmi nazwiska osób, które brały udział w historii?! Wolne żarty!


Koniec końców dziewczyna, nie żegnając się [...]
Zresztą do domu miała zaledwie 15 minut drogi.
Tego wieczoru była wyjątkowo podenerwowana i niespokojna. Tak twierdzi.
Może to pierwsze zdanie w cudzysłów i oddzielić zdania myślnikiem?


Tak siłującego się zastali go nasi funkcjonariusze – Krzyżowski i Stalmach.
Już nie "funkcjonariusze - K. i S."? :P


– zapewnił od razu.

- Gdy doszli do porozumienia, a zajęło im to dość sporo czasu, pomogli mu uporać się z drzwiami, które w końcu ustąpiły.
I znów niepotrzebny enter.


Poprosili staruszkę [...], aby miała
Zdaję sobie sprawę, że pomysł ten może wydawać się trochę niedorzeczny, ale przemawiają za tym dwie rzeczy: po pierwsze znaleziono na ciele denatki ślady po ukłuciu igłą, dokładnie na prawej ręce, a w jej krwi wykryto środek, którego nazwa nic wam nie powie.
świadczy o tym nieznacznie uszkodzona kość czaszki. – Stary zrobił pauzę, po czym podsumował:[/color]

Większość z nas po raz pierwszy miała do czynienia z taką sprawą.


Polemizowałbym. Komendanci nie mieli sprawy z morderstwem tępym narzędziem? O_o



Nie wyskoczcie mi też z pomysłem o tajemnym przejściu w ścianie, bo zaraz wyślę na przymusowy bezpłatny wypoczynek – zagroził.


Detektyw Faux zgaduje, że ktoś dorobił sobie klucze. 8)



- Z drugiej strony trudno jest też wyobrazić sobie sytuację, że dziewczyna została uderzona na ulicy albo schodach, wstrzyknięto jej truciznę, po czym wchodzi do mieszkania, bez pośpiechu zapala światło, zamyka drzwi, idzie do kuchni by zostawić tam klucze, po czym kładzie się na wersalce i czeka spokojnie na śmierć!!


Jeden "!" wystarczy. :)



Hm... Jeden z moich ulubionych gatunków (trafiłaś! :D), więc oczekuję ciut więcej (chociaż ogólnie jestem wymagający i nie uwziąłem się wyłącznie na autorów kryminałów! w ogóle się nie uwziąłem! ;)). Wiesz, niepotrzebnie zaczęłaś wymieniać imiona bohaterów po kolei, skoro prawie nic oni w tym tekście nie mieli do powiedzenia. Zapamiętałem tylko ksywę "Stary". Nawet nie pamiętam, jak główny bohater miał na imię, a co dopiero cała załoga. We wszystkich tekstach, bez względu na gatunek, szukam bohaterów zapadających w pamięć. Tu takich nie znalazłem. :( Więcej miejsca poświęć bohaterom w ciągu dalszym. Może nie tylko ich zdolnościom dochodzeniowym, ale również życiu prywatnym?

Dalej - główna rzecz: zagadka. Nawet, nawet. :D Dziwne, ale zwykle mam nadzieję, że rozwiązałem zagadkę, a tym razem jest odwrotnie. Nie chciałbym, by rozwiązanie było tak proste! :x Mam nadzieję, że się jeszcze postarasz i dalej już będzie tylko lepiej! :) Będę czekał na dalszą część historii, a jeśli byś ją zamieściła, a ja bym jej nie zauważył, to napisz do mnie PW, plis. :D Jednak na razie tylko... :/



Ocena: 2+.



+ niezła zagadka

+ kryminał ;)



- średnio mnie wciągnęło

- brak bohaterów zapadających w pamięć

- krótkie trochę (za krótkie?)

- trochę błędów

- czyżby rozwiązanie było aż takie proste?



= jak mówiłem daję temu op jeszcze jedną szanse.



P.S. Chyba pobiłem rekord w najdłuższym pisaniu recenzji - 4 godziny. O_O A wszystko przez to, że na czacie było tak fajnie. :D Dzięki wam, forumowa rodzinko! :D



P.S. 2 :!: Tuż przed naciśnięciem 'wyślij' poczytałem inne komenty i od razu mówię, że nie czytałem ich przed napisaniem recenzji (by nie kierować się opiniami innych) i wpadłem na 'dorobienie klucza' sam :!:

10
No, no... cztery godziny - doceniam :) Główny bohater nie ma imienia , po prostu Młody (przynajmniej w pierwotnej wersji)

Zgadzam się z większością, napisałam może trochę niechlujnie :? Cieszę się, że "zagadka nawet, nawet" Może zamiast talentu pisarskiego mam po prostu wyobraźnię

Ciąg dalszy będzie. Mam nadzieję, że rozwiązanie zagadki zaskoczy :D

11
Kryminał? O... Czuję się jakby po czterdziestu latach suszy spadł deszcz. Nareszcie kryminał, już Cię lubię.



Faktycznie to niechlujne.

Zagadka - nie jest spektakularna, ale nie przejmuj się. Właściwie w moich ulubionych kryminałach nie było superhiper zagadek.



Ale pamiętaj, że kryminał, to nie tylko zbrodnia. Ten gatunek jak żaden inny łączy akcję, przygody, wątki społeczne, obyczajowe, rozważania o świecie i wiedzę z gatunku czysto merytorycznej (np. medycyny). U Ciebie trochę tego wszystkiego brakuje.



Naczelnik z początku za dużo gada bez celu, zamiast walnąć prosto z mostu, po jakiego grzyba ściągnął ludzi z urlopu. Potem mówi już rzeczowo.



W fabule jest wszystko, co pozwoli napisać dobry kryminał. Warsztatowo to, ekhm, no wiesz, jeszcze trochę pracy przed Tobą.

12
Nie mogłem przejść obojętnie, widząc kryminał. :wink:

Muszę się zgodzić z przedmówcami, że trochę za bardzo przegadane. Nie ma bohatera, z którym czytelnik mógłby się "zaprzyjaźnić". Zagadka kryminalna jest dość ciekawa. Sam się zastanawiam nad rozwiązaniem. :D Mam kilka pomysłów, ale z uwagi na to, że na razie mamy za mało poszlak, nie zdradzę moich domysłów. :wink: Mam nadzieję, że dalszy ciąg pozytywnie mnie zaskoczy.

Pozdrawiam!

13
Osobiście zetknąłem się (jak dotąd) z 4 rodzajami kryminałów:

1. Agatha Christie - estetyczne, sympatyczne, obyczajowe, nie przegadane, świetny suspens

2. Patricia Cornwell - kryminały psychologiczne, wgląd w pracę policji, zagadki nie powalają

3. Joanna Chmielewska - kryminaliki z przymrużeniem oka

4. Harlan Coben - kryminał thrillerowy, w zasadzie same dialogi, na granicy prawdopodobieństwa



Ty prezentujesz typ 2. Gdy zacząłem czytać, od razu nasunęła mi się Patricia. :)
Mężczyźni zabijają z głupoty, kobiety - z powodu.

15
Hmm, kryminał?

No dobrze.



Początek sztampowy. Przyznam to bez bólu. Tak niestety jest, że wszyscy wybierają najprostsze rozwiązania. I te najbardziej oklepane. Jednak jest nadzieja w tym, że z tego się "wyrasta".

Idąc dalej. Do pewnego momentu tekst wydawał mi się parodią. Kolejnym opowiadaniem, które ma być zabawne. Coś w stylu filmów o detektywach zza wielkiej wody. Chciałbym podać jakiś konkretny przykład, ale wszystkie są tak do siebie podobne, że nie potrafię sobie przypomnieć tytuły żadnego.

Nie znam się na działaniach Policji w takich przypadkach, dlatego też nie będę się wypowiadał na ich temat.

Pod koniec zaczyna zaciekawiać.

Jednak to trochę za mało i za późno. Trzeba przebrnąć przez początek, który mnie osobiście odstraszał do dalszej lektury.

Zdecydowanie zgadzam się ze wskazówkami podanymi przez Suzaku. Też mi się te fragmentu rzuciły w oczy.

Nie wspominając o powtórzeniach, których jest całkiem sporo.



Rzucę jednak okiem czy pojawił się już kolejny fragment. Jestem ciekaw jak sobie poradzisz z dalszą częścią, bo myślę, że będzie trudniej.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”