,, Świat w świecie" [Psychologiczne, Moralilet]

1
Opowiadanie napisane pod wpływem...Natchnienia.

Krótkie.









Świat w świecie







W ciemnym, ciepłym miejscu było bardzo przyjemnie. To był świat w świecie, gdzie wszystko dopiero ma wzejść, gdzie coś się dopiero buduje. Gdzieś z zewnątrz dobiegały przytłumione dźwięki. On lubił te dźwięki. Zawsze, gdy słyszał to niskie brzmienie ogarniała go fala silnych uczuć. Nie umiał ich sprecyzować, lecz wiedział, że są one dobre.

Świat w świecie miał granice. Wyznaczało je miękkie-i-ciepłe, które tętniło. Tętnienie, jak On przypuszczał zależało od wielkiego tętniącego na górze-gdzie-On-nie-mógł-być.

Zresztą nie chciał tam być. Tu było mu dobrze. Lubił to miejsce. Panował tu mrok i było ciepło. Ponad to cały czas się unosił. I czuł, że Ona jest blisko. Że go chroni, bo to dzięki Niej żyje. Ona była tą, która wydawała milsze, głośniejsze i wyższe dźwięki. Ponad to czuł ją. Od momentu, kiedy zaczął śnić, uzmysławiał sobie, że jest z Nią połączony. Że czuje Jej emocje. Zasypiał, kiedy Ona zasypiała. Jadł, kiedy Ona jadła. Radował się, kiedy Ona się radowała.

I było mu z tym dobrze. Nie otwierał oczu. Raz spróbował, lecz nie widział nic ciekawego. Bo było ciemno. Wolał przebywać w swojej głowie, gdzie było jasno, a On śnił o miejscach-poza-czasem.

Gdy już nie mógł przebywać w swojej głowie słuchał dudnienia nad sobą i czuł, że w sobie ma mniejsze, podobne dudnienie. Cieszyło go to. Lubił to, bo wiedział, że jest podobny do Niej.

Kiedyś, kiedy dopiero zaczynał wchodzić do swojej głowy, przydarzyło się coś niezwykłego. Gdy skupiał się na trwaniu i słuchaniu dudnienia poczuł, jak na jednej z granic pojawia się coś cudownego. Było to coś z zewnątrz. On wiedział, że to coś jest dobre i należy do niskiego głosu. Ogarnęła go wtedy dziwna euforia. Chciał dotknąć tego czegoś. Zaczął się szarpać i przesuwać w stronę ciepła. Dotarło do niego, ze słyszy zarówno niskie, jak i wysokie dźwięki. Pełen szczęścia i światła zaczął wierzgać. Po raz pierwszy poruszał się tak gwałtownie. I wiedział, że to było dobre.



***



- Kasia, co się dzieje? Wyglądasz…Może się połóż, co? Czekaj, pościelę łóżko. Nie powinnaś oglądać telewizji o tak później porze.

Czarnowłosa kobieta siedząca na fotelu zaśmiała się cicho. Spojrzenie jej ciemnych oczu wędrowało przez chwile po pokoju, zanim spoczęło na mężu.

- Robert, spokojnie… On… Po prostu mnie kopnął. – Uśmiechnęła się szeroko.- Będzie silnym chłopczykiem, skoro już teraz kopie.

Robert, szczupły blondyn wstał z sofy, na której siedział oglądając film i podszedł do swojej żony. Na jego twarzy malował się uśmiech.

- Kopie? Już? – Popatrzył na wzdęty brzuch Kasi- Zuch chłopak. – Wyciągnął rękę. – Też chce poczuć.

Kasia poprawiła się na fotelu. Uśmiechnęła się i podciągnęła bluzkę. Robert położył dłoń na jej brzuchu.

- Au! – Wykrzyknął ze zdziwieniem- faktycznie jest mocny!

- Widocznie ma to po tobie- odparła spoglądając mu w oczy.

- Widocznie. -Uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.- Ale chodźmy już spać.

Przytaknęła.

- Chodźmy.

Zatrzymał się tylko na chwilę, by zgasić telewizor.



***



On jest już większy. Umie już czuć, słyszy o wiele lepiej. Jego emocje są głębsze. On czuje, że niedługo będzie trzeba opuścić to miejsce. Nie myśli. Czuje. Wie. Buduje i patrzy na obrazy w swojej głowie.

W jego ciemnym świecie dzieje się coś niedobrego. On wie, że Ona jest zdenerwowana. Ona się boi. Ona cierpi. I On też cierpi razem z Nią, czuje to, co ona. I wie, że dzieje się coś złego. Po raz pierwszy w swoim krótkim życiu odczuwa strach. To nowe uczucie pochłania go i paraliżuje.

Tymczasem zza granicy jego ciepłego świata znowu słychać niski głos. On już go nie lubi. On już nie chce go słyszeć. Przez ten głos Ona dudni nad nim bardzo szybko i nieprzyjemnie. Cała wibruje, drży. Delikatny szmer powietrza zmienia się w huk. Niski głos jest bardzo głośny. Sprawia, że On czuje ból. Jego uszy bolą.

Ona też jest głośno, lecz w jej głosie nie ma niczego złego. Za to słychać strach. Ona się boi o Niego. Boi się, że niski głos się zbliży, że Go skrzywdzi.

Oba głosy mieszają się ze sobą. Potem on czuje, że dzieje się coś niedobrego. Dudnienie jest jeszcze częstsze i nagle coś trzęsie. On czuje ból. Ona krzyczy.



***

- Ty kurwo!

- Zostaw mnie!

Kasia chciała się wyrwać, lecz Robert był szybszy. Drugą ręką chwycił ją za szyję. Chwycił mocno. O wiele za mocno. Kasia zaczęła się dusić.

- Zostaw…- Wycharczała.

Robert patrzył na nią wzrokiem pełnym nienawiści.

- Zdradzałaś mnie, szmato! Wiem to!

Kasia chce odpowiedzieć, lecz nie może złapać oddechu. Widząc to Robert puszcza jej szyje i chwyta za rękę.

- Zdradzałaś mnie! – Jego oddech cuchnie alkoholem- Nie uduszę cię tylko dlatego, że jesteś w ciąży, głupia suko! Rozumiesz?! Potem miej się na baczności!

Kobieta wije się w jego uścisku. Charczy. Wreszcie podnosi wzrok.

- Zostaw…Mnie…Ty pijaku- Dyszy- Zostaw…

Robert wymierza jej policzek.

- Powtórz to!

Ostatkiem sił kobieta wyszarpuje się z jego uścisku. Pada na ziemię. On jednak doskakuje do niej i ciągnie powrotem do pozycji stojącej.

- Jeszcze z tobą nie skończyłem!

Kasia próbuje się bronić. Jest jednak za słaba. Robert chwyta ja mocno i bije po twarzy.

- Zdradzałaś mnie! – Wyje. – Przyznaj się!

- Nie…

Mocny cios ląduje na jej twarzy.

- Przyznaj się!

- Nie…

Robert wymierza jej cios pięścią w twarz. Potem ciska ją o ziemie. Kobieta krzyczy. On tymczasem kopie ją po plecach. Potem pochyla się nad nią, i…

Gdy już jest po wszystkim wychodzi. Trzaska drzwiami. Zakrwawiona kobieta leży na podłodze kwiląc cicho, jak małe dziecko. Po pół godzinie podnosi się, by usiąść w kącie i pomyśleć.

Popełniła błąd. Wie to. On nigdy się nie zmieni. Miał co prawda krótki okres spokoju, ale… Ale to przeszło. I teraz ona wie, jaka jest prawda.

Wie też, co powinna zrobić. I zrobi to. Zrobi to, co powinna zrobić już dawno temu. Tuż po tym, jak ten drań ją upił i…

Kobieta pochyla się i jej ciałem wstrząsa szloch.



***



- Katarzyna Łuczanowska!

Otworzyła oczy. Przez chwilę rozglądała się nieprzytomnie po białych ścianach i ławkach poczekalni.

- Katarzyna Nosowska! Jest tu taka?

Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na chudą kobietę w białym kitlu stojącą w drzwiach gabinetu. Wstała.

- Jestem…

- Za mną. – Powiedziała pielęgniarka i okręciła się napięcie.

Kasia weszła za nią do małego, zimnego gabinetu. Pośrodku stało ginekologiczne krzesło. Kobieta szybko odwróciła od niego wzrok i skupiła go na lekarzu siedzącym za biurkiem. Był to gruby mężczyzna z ciemnymi, lekko posiwiałymi na skroniach włosami. Uśmiechał się do niej smutno.

- Jest pani pewna, że chce to zrobić? – Zapytał.

Kiwnęła głową.

- Tak. Jestem pewna.- Powstrzymała łzy- Całkowicie.

Lekarz tylko westchnął. Gestem wskazał jej krzesło. O nic więcej nie pytał. Nie musiał. Widział już setki takich kobiet, każda miała swoją własną, tragiczną historię. Większość została zgwałcona, niektóre chorowały. Na początku słuchał tych historii, pytał się. Po paru nieprzespanych nocach i pół roku koszmarów, po których budził się z krzykiem w spoconej pościeli przestał. Nie chciał słuchać więcej.



***



- Proszę się odprężyć. Zaraz podamy pani znieczulenie.

Kiwnęła głową. Nie chciała nic mówić. Myślami wróciła do tamtego wieczora, sprzed pięciu miesięcy, kiedy Robert zaprosił ją do siebie na kolacje przy świecach. Była z nim dopiero parę dni, ale on był tak czarujący…Poszła. Dosypał jej czegoś do wina. Pamiętała tylko, jak bierze ją na ręce i kładzie do łóżka. Jego oczy były takie…Złe.

Gdy się obudziła zrozumiała, że została zgwałcona. Leżała w jakimś hotelowym pokoju w wannie, naga. Zostawił jej ubranie. Wkrótce okazało się, że jest w ciąży. Każda inna poddałaby się aborcji, lub urodziła i została samotną matką. Ona jednak była zdeterminowana. Odnalazła go. Wzięli cichy ślub. Nie było wesela. Zamiast niego Robert się upił. Całą noc poślubną wymiotował pochylony nad sedesem.

Potem jednak się poprawił. Znalazł pracę, zaczął się nią opiekować i Kasia zaczęła wierzyć, że ma jednak szansę na normalne życie i dobrą rodzinę. Że nie jest tak źle, jak podejrzewała. W tych dniach szczęścia snuła marzenia o przyszłych latach, w których była tylko ona, dziecko i mąż.

Szybko jednak okazało się, że są to tylko mrzonki. A teraz siedziała na tym…fotelu i słyszała, jak lekarz i pielęgniarka przygotowują się do zabiegu usunięcia ciąży. Kasia nie żałowała. Robiła przysługę swojemu dziecku. Nie urodzi się, nie będzie zmuszone żyć w rodzinie z ojcem- alkoholikiem, który bije je i jego matkę. Zresztą… Ona nie mogłaby tak żyć. Wstawać codziennie i patrzeć na nie, przypominać sobie ciągle, co ten łajdak jej zrobił…Nie, nie mogłaby go kochać. Zaczęłaby nienawidzić. Już nienawidziła.

Spieprzyło jej życie. Gdyby nie ono nie poślubiłaby Roberta, gdyby nie ono dalej kontynuowałaby studia, gdyby nie ono może spotkałaby kogoś, kto ją by pokochał! Teraz ma szansę to naprawić. Zrobi to, co musi. Zrobi to dla dobra tego dziecka.

Poczuła, jak w jej plecy wbija się igła. Uśmiechnęła się.

Zresztą…To przecież nie jest dziecko, tylko parę komórek. Zlepek materii. On dopiero ma stać się dzieckiem…

- Proszę pani, będziemy zaczynać.

Potwierdzająco kiwa głową.



***





Otacza go ciemność. On lubi tą ciemność, bo jest ciepła. Unosi się w niej i jest mu dobrze. Z góry dochodzi dudnienie. Jednak jest ono szybsze, niż zazwyczaj. On jest zaniepokojony. Mimo to czuje się bezpiecznie. Czuje, że Ona go chroni. Dalej więc unosi się w mroku. I jest mu dobrze. Jest tak przyjemnie ciepło. Tak…Bezpiecznie i miło.

Coś się dzieje. Ona drży. On słyszy, jak dudnienie staje się szybsze i mocniejsze. Delikatny szmer powietrza brzmi teraz, jak huk. On już to wie. Dzieje się coś tak niedobrego, jak nigdy dotąd. Coś strasznego.

Nagle dzieje się para rzeczy na raz. Ciemność szarzeje i siła, która go unosiła zaczyna znikać. A potem świat eksploduje bólem. On jeszcze nie podejrzewa, że ból to pierwsze i jedyne uczucie, jakiego dozna. Coś twardego zaciska się na jego ciele. Próbuje walczyć. Opierać się. Desperacko wymachuje rączkami. Szarpie się. To coś jest jednak silniejsze. Łapie go i ciągnie. On miota się bezsilnie.

A potem traci z Nią kontakt. Coś się urywa, On już Jej nie czuje. Czuje za to ból, panikę. Otwiera na moment oczy. Światło wdziera mu się w czaszkę, przez jego ciało przebiega wstrząs bólu. I wtedy coś twardego wbija mu się w główkę. Przez jeden, koszmarny ułamek sekundy On czuje ssanie, a potem zapada ciemność.

Jego ciało zostaje wrzucone do pojemnika na odpadki. Wieczorem zostanie zmielone i spalone.

To już jednak nie ma znaczenia.



***



Rok później.



Kobieta stoi na dachu dziesięciopiętrowego bloku. Jej poszarpane włosy powiewają na wietrze. Ubrana jest jedynie w rozpięty szlafrok, który powiewa za nią jak peleryna. Jest ciemno, na dole świecą się latarnie. Zapada wieczór. Słychać pomruki nadchodzącej burzy. Pierwsze, zimne krople deszczu zaczynają padać na ziemię. Wiatr gwiżdże pomiędzy blokami.

Kobieta jednak tego nie widzi. Patrzy w dół. Na środku ulicy leży małe dziecko, noworodek. Płacze. Woła ją swym krzykiem. Z jej oczu ciekną łzy. Jej ciałem raz po raz wstrząsa szloch. Naglę kobieta unosi głowę. Z jej gardła wydobywa się jeden, pojedynczy ni to jęk, ni krzyk żalu, rozpaczy i cierpienia. Potem raz jeszcze patrzy na płaczące dziecko, którego nie słyszy nikt, prócz niej.

- Zabiłam cię…- szepce- Wybacz.

Kobieta rozkłada ręce i skacze.

Deszcz pada coraz mocniej.







Kraków

22 – 26 Stycznia 2009

2
Hm. Ła, totalnie nie moja wrażliwość. Czasy:

Przeszły, przeszły, teraźniejszy, przeszły/teraźniejszy, przeszły, przeszły/teraźniejszy, teraźniejszy, teraźniejszy. Czasowy chaos! Trochę cię zjadła narracja w teraźniejszym na końcu : kobieta stoi na... itd brzmi bardziej jak didaskalia w dramacie.

Sama fabuła - no nic ciekawego. Historia jakich wiele (napisano!).

Pytanie - czy w 5 miesiącu ciąży wykonują aborcje? O_o to nie jest ździebko za daleko?

drugie - ona sobie w myślach mówi, że to jeszcze nie człowiek tylko parę komórek choć trochę wcześniej dziecko ją kopnęło? Nie ma nóżek ale jakoś ją kopnęło? Rzęski jak u pantofelka? :D Nibynóżki :)

No i to, że dziewczyna go odnajduje i bierze ślub z facetem, który ją zgwałcił - zrobiłeś z niej małego głupola! (komentarz Piki odnośnie zachowania głównej bohaterki tego tekstu: "to trzeba być posranym" - wybaczcie jej słownictwo :P)

Nie podoba mi się koniec. Zbyt sentymentalny jak dla mnie. Rozumiem, rozumiem - moralitet ale nie ma żadnego elementu zaskoczenia(czyli czegoś ciekawego). Poza tym nie ma w tej historii za grosz autentyczności. Roi się od takich opowiadań a wszystkie są tak samo wydumane i mało realne. (Przynajmniej w moim odczuciu, jeśli znasz osoby, które przez coś takiego przeszły i tak skończyły, cofnę te słowa.)

Gdyby nie mieszanki czasowe - styl na plus(choć fragmenty, które dotyczą dziecka mnie znudziły, mało dialogów ale nie szeleszczą wiec też na plus). Fabuła raczej na minus.





<własny edit: właśnie dzięki Pice pomyślałam, że ten ślub to może by była taka odmiana syndromu sztokholmskiego ale jakoś i tak się mi wydaje jakieś dziwne>



Pozdrawiam serdecznie :)
Ostatnio zmieniony pn 09 lut 2009, 18:45 przez Arrianna, łącznie zmieniany 1 raz.
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

3
Przypadkiem trafiłem na Twój tekst i mam parę uwag.



Po pierwsze. Moralitet? Jak dla mnie to gatunek dramatyczny, a nie epicki. No ale OK. Nie czepiam się tego specjalnie.



Po drugie. Wydaje mi się, że ta historia jest mocno naciągana. Zgwałcona kobieta wychodzi za mąż za swojego oprawcę? Mało tego. Najpierw sama go odnajduje? No dobrze. W życiu różnie bywa. Mimo że mało prawdopodobne, to jednak możliwe. Tego też nie będę się zbyt usilnie czepiał.



Czepiać będę się za to czegoś innego. Arrianna, z resztą, już zwracała na to uwagę, ale chciałbym to rozwinąć. Chodzi o aborcję. Z opisu płodu wnioskuję, że to trzeci trymestr ciąży. Z polskich imion bohaterów wnioskuję, że akcja dzieje się w Polsce, a zgodnie z naszym prawem ciążę powstałą w wyniku czynu zabronionego (gwałtu, kazirodztwa) można przerwać do 12 tygodni od poczęcia. Twoja bohaterka nie dokonałaby legalnie aborcji w tak zaawansowanej ciąży. Nawet na Ukrainie, Białorusi, czy Rosji aborcji na żądanie można legalnie dokonać do 12 tygodnia. Ale OK. Nie piszesz o tym, czy to było legalnie czy nie. Może dokonała tego „prywatnie”. Tak czy inaczej nie zgodzę się Twoim opisem aborcji. Z tego co piszesz wnioskuję, że aborcji dokonano przez aspirację pod znieczuleniem zewnątrzoponowym. Mam rację? Tylko, że tak można przerwać ciążę w pierwszym trymestrze. W trzecim trymestrze dokonano by raczej uśmiercenia płodu, a następnie cesarskiego cięcia. Do tego byłaby potrzebna sala operacyjna, a nie zwykły gabinet ginekologiczny.



A tak poza tym, to gwałt, aborcja i ich skutki psychiczne dla kobiety są tematem dosyć ciężki. No ale o trudnych sprawach też trzeba pisać.



I to by było na tyle. :)

4
Nie lubię jak niedoświadczony pisarz (co absolutnie nie oznacza, że ja sama jestem profesjonalistką ;P) sięga po tak trudne tematy. Mam wtedy wrażenie, że podniosłość i tragizm bijący od takiej historii ma zrekompensować braki w warsztacie autora. Nie umiesz zachwycić odbiorcy swoją prozą? - walnij jakiś hardcore, jakieś samobójstwo, jakąś aborcję tudzież przemoc domową i nikt już nie będzie miał odwagi powiedzieć, że ten tekst jest słaby.

Uważam, że chcąc się podszkolić w warsztacie, należy pisać o rzeczach jak najbardziej błahych, ale starać się to robić w sposób interesujący. Paradoksalnie, jest to zadanie trudniejsze niż opisy bicia/umierania/aborcji etc.



Co do samego tekstu, oczywiście doszukałam się paru błędów logicznych, o których mowa w postach wyżej. Językowych też się parę nastręczyło, ale nigdy nie miałam dostatecznie dużo cierpliwości żeby każdą tego typu wpadkę poprawiać (chyba, że tekst nad wyraz mnie zachwycił i aż się prosi).



Miało być moralizatorsko, jak dla mnie wyszedł banał. Może i sprzedałbyś to scenarzystom "Na dobre i na złe", ale ja tego nie kupuję.
One day your life will flash before your eyes. Make sure it's worth watching.

5
suger pisze:Uważam, że chcąc się podszkolić w warsztacie, należy pisać o rzeczach jak najbardziej błahych, ale starać się to robić w sposób interesujący.
o,o

Objawienie. Są jednak ludzie myślący tak, jak ja:P
W ciemnym, ciepłym miejscu było bardzo przyjemnie. To był świat w świecie, gdzie wszystko dopiero ma wzejść, gdzie coś się dopiero buduje. Gdzieś z zewnątrz dobiegały przytłumione dźwięki. On lubił te dźwięki. Zawsze, gdy słyszał to niskie brzmienie ogarniała go fala silnych uczuć. Nie umiał ich sprecyzować, lecz wiedział, że są one dobre.

Świat w świecie miał granice. Wyznaczało je miękkie-i-ciepłe, które tętniło. Tętnienie, jak On przypuszczał(,) zależało od wielkiego tętniącego na górze-gdzie-On-nie-mógł-być.
Ok.

Jest ciemne i ciepłe miejsce. I tam jest przyjemnie. To jest świat w świecie , i tam ma być jakieś objawienie, wzejście (wyłonienie się szczegółów z mroku?), i coś się buduje. To, co się wyłoni, jak mniemam. Z zewnątrz dobiegają przytłumione dźwięki.

Świat w świecie. Czym jest zewnątrz? Luką pomiędzy światami, czy przestrzenią poza tym większym, który wchłonął drugi?

Zawsze, gdy słyszał to niskie brzmienie... ten świat (w świecie)? Potem "one" do wywalenia, zbędne słowo w zdaniu (ale to pikuś).

Granice mniejszego universum wyznacza miękkie-i-ciepłe (wyobraziłem sobie wełnę). I tamto tętnienie - to one zależne było od wielkiego tętniącego na górze-gdzie-On-nie-mógł-być.

Mamy Kogoś (chyba, że chodziło o świat, wtedy nie ma tam błędu), który jest w świecie w świecie (w światach chyba, logika pozwala mi tak powiedzieć) i ten ktoś słyszy dźwięki. "Tętnienie" to zależy od... jakiegoś Kogoś Wielkiego, kto jest na górze, na którą nie może wejść ten pierwszy?

Ok. Ja toleruję wolność twórczą. Ale muszę stwierdzić, że przeczytałem sześć linijek w wordzie (zawsze kopiuję sobie czytany tekst do programu) i prawie nic z nich nie wyniosłem.

Oprócz mętliku w głowie.
Zresztą nie chciał tam być. Tu było mu dobrze. Lubił to miejsce. Panował tu mrok i było ciepło. Ponad to cały czas się unosił. I czuł, że Ona jest blisko. Że go chroni, bo to dzięki Niej żyje. Ona była tą, która wydawała milsze, głośniejsze i wyższe dźwięki. Ponad to czuł ją. Od momentu, kiedy zaczął śnić, uzmysławiał sobie, że jest z Nią połączony. Że czuje Jej emocje. Zasypiał, kiedy Ona zasypiała. Jadł, kiedy Ona jadła. Radował się, kiedy Ona się radowała.

I było mu z tym dobrze. Nie otwierał oczu. Raz spróbował, lecz nie widział nic ciekawego. Bo było ciemno. Wolał przebywać w swojej głowie, gdzie było jasno, a On śnił o miejscach-poza-czasem.
Było ciemno, czy był mrok? Bo dla mnie to różnica. W ciemnym pokoju widzę kontury rzeczy, lekkie poświaty w szkle. Prawdopodobnie nie pieprznę głową w szafę. A mroku... w mroku gówno widać, za przeproszeniem. I oni tak egzystują w mroku, mam rozumieć? I jest im dobrze z tym?
Gdy już nie mógł przebywać w swojej głowie słuchał dudnienia nad sobą i czuł, że w sobie ma mniejsze, podobne dudnienie. Cieszyło go to.
Świat w świecie. Dwa dudnienia. On i ona. Te dualizmy, nie wiem czemu, strasznie wnerwiające są.
Pełen szczęścia i światła zaczął wierzgać.
Pełen światła wierzgał sobie w mroku... hm.
On jest już większy. Umie już czuć, słyszy o wiele lepiej. Jego emocje są głębsze. On czuje, że niedługo będzie trzeba opuścić to miejsce. Nie myśli. Czuje. Wie. Buduje i patrzy na obrazy w swojej głowie.
Teraz przynajmniej odetchnąłem z ulgą, że cały tekst nie będzie jedną wielką przenośnią. Czyli prawisz o dziecku w łonie matki i traktujesz ich jak światy. Ok, nie mam nic przeciwko... ale.

Akapit wprowadzający to jest masakra. Od razu kojarzy mi się z "cieniami w mroku" i "bezwiednym wymiarze wypełnionym próżnią, w którym rozpływa się muzyka" (kwiatki vide to, co nieraz Kres pokazywał w swoich felietonach). Widzisz, tamto porównanie działa tak, że nie sugeruje, że chodzi dokładnie o coś innego, tylko człowiek ma wrażenie, że od dechy do dechy będzie czytał o światach w światach, przyjemnym mroku, górach-na-których-nikt-nie-ściąga-spodni i tak dalej.

Narracja jest sugestywna w negatywnym tego stopnia znaczeniu.
W jego ciemnym świecie dzieje się coś niedobrego. On wie, że Ona jest zdenerwowana. Ona się boi. Ona cierpi. I On też cierpi razem z Nią, czuje to, co ona. I wie, że dzieje się coś złego. Po raz pierwszy w swoim krótkim życiu odczuwa strach. To nowe uczucie pochłania go i paraliżuje.
Jeszcze nie przeczytałem całości, ale zgaduję: dziecko umrze i będzie chaos między siecią światów, czy coś w tym stylu...
Tymczasem zza granicy jego ciepłego świata znowu słychać niski głos. On już go nie lubi. On już nie chce go słyszeć. Przez ten głos Ona dudni nad nim bardzo szybko i nieprzyjemnie.
Ona słyszy jakiś głos, nie chce go słyszeć, nie lubi go, i PRZEZ TEN GŁOS ONA DUDNI NAD TYM GŁOSEM SZYBKO I NIEPRZYJEMNIE? Bo tak to wygląda.
Robert patrzył na nią wzrokiem pełnym nienawiści.
Ciekawe, jak wygląda wzrok pełen nienawiści. Albo euforii. Albo podniecenia. Albo szczęścia. Poniemajesz, w czym problem? Oczka ludzkie małe są i to banalna zagrywka, gdy wypełniasz je jakimś uczuciem i po prostu informujesz o tym czytelnika.
Zostawił jej ubranie. Wkrótce okazało się, że jest w ciąży.
Robert zaszedł w ciążę? No,no. Zdolny facet.
Ona jednak była zdeterminowana. Odnalazła go. Wzięli cichy ślub.
- Cześć...

- Siema, siema.

- Zgwałciłeś mnie, to weźmy ślub. Jestem zdeterminowana, no wiesz.

- Eeee... no dobra. Jestem zajebisty, szybko zapomnisz o tym, co ci zrobiłem.

- No. Pewnie, że tak.

Zupełny brak logiki w ich zachowaniu (ten dialog to czysta demonizacja, ale nie jest bezcelowa...).
Potem jednak się poprawił. Znalazł pracę, zaczął się nią opiekować i Kasia zaczęła wierzyć, że ma jednak szansę na normalne życie i dobrą rodzinę.
No jasne...
W tych dniach szczęścia snuła marzenia o przyszłych latach, w których była tylko ona, dziecko i mąż.
A teraz jest ktoś jeszcze?
Kasia nie żałowała. Robiła przysługę swojemu dziecku. Nie urodzi się, nie będzie zmuszone żyć w rodzinie z ojcem- alkoholikiem, który bije je i jego matkę.
No, pewnie, że przysługa. Wiesz, stary, zabiję cię, bo to podwórko jest okropne, same pijaki, i tak nie będziesz szczęśliwy. Jezu, to jest tak durne, że aż śmieszne.
Ona nie mogłaby tak żyć. Wstawać codziennie i patrzeć na nie, przypominać sobie ciągle, co ten łajdak jej zrobił…Nie, nie mogłaby go kochać. Zaczęłaby nienawidzić. Już nienawidziła.
Chce zrobić coś dla dobra dziecka (ohum - zabić je), ale je nienawidzi. Mhm.
Spieprzyło jej życie. Gdyby nie ono nie poślubiłaby Roberta, gdyby nie ono dalej kontynuowałaby studia, gdyby nie ono może spotkałaby kogoś, kto ją by pokochał!
Czy ona jest kretynką?

Czy dziecko zapukało w brzuch i powiedziało:

- Ej, stara, ożeń się z nim. No już! Bo nie masz innego wyboru.

I:

- Hahaha, teraz już nikt cię nie pokocha. Nikogo nie spotkasz!

Studiować też można mając dziecko. Wszystko się da.
Spieprzyło jej życie. Gdyby nie ono nie poślubiłaby Roberta, gdyby nie ono dalej kontynuowałaby studia, gdyby nie ono może spotkałaby kogoś, kto ją by pokochał!
Niedawno ją kopało, więc raczej nie jest zlepkiem komórek.

Reszty już nie będę się czepiał.

Mała apelacja: napisz coś normalnego i daj sobie spokój z emocjonalno-warsztatowym barokiem, bo to w tej chwili nie dla Ciebie. Narracja po prostu nie wyrabia, styl też. Jeden wielki mętlik, a jak do tego dochodzi brak logiki w zachowaniu bohaterów... sorry.

Nie podobało mi się i tyle.

Właściwie to jedyne, co odebrałem jako mocne, to to, że ten dzieciak odczuł w swoim życiu tylko ten ostatni ból... a tak na serio, to wcześniej czuł ciemność i mrok. Przyjemność. Więc to nie było jedno uczucie.

Kolejna sprzeczność? Chyba tak.

Włóż ten tekst do szuflady i przeczytaj za rok ;)

Serwus! ;)
Ostatnio zmieniony czw 05 lut 2009, 12:16 przez SkySlayer, łącznie zmieniany 1 raz.

6
Och tak, zły facet gwałci, potem zły mąż bije, na koniec biedna kobieta idzie na drapak. Czytając ciebie miałem przed oczami te foto-historie z bravo. Poruszyłabyś ten sam typ czytelnika, pod warunkiem, że byłoby więcej fotek. Historia jest naiwna, banalna. Gdybyś napisała o zgwałconym facecie, to chociaż nabrałoby to trochę oryginalności. I ta końcowa scena gdzie Kasia niczym szlafrokowy batman stoi ponad swoim aborcyjnym Gotham. Oknem byłoby łatwiej, no ale przecież mniej tragicznie, no wiem, wiem...

Hmm... plusy...

Przeczytałem do końca, a nie zdarza się to często w moim przypadku na WM, więc jakoś tam pisać umiesz. Żebyś i ty nie skakała z dachu powiem tylko, że opowiadanie położył jego temat. Jeżeli piszesz, to pisz o tym o czym masz pojęcie, albo o tym o kim nie ma pojęcia nikt. (no założę się że gdyby jaki historyk dobrał się do moich tekstów, to pastwiłby się ostro... )

Pozdrawiam więc.
The Dude abides.

7
nazz pisze: I ta końcowa scena gdzie Kasia niczym szlafrokowy batman stoi ponad swoim aborcyjnym Gotham.
Jezu. Też skojarzyłem to z batmanem o.O

8
Ok...

Słuchajcie- bardzo, bardzo dziękuję za tą krytykę :) Widzę, że czynie jakieś postępy... mniejsza, bardzo dziękuję.



...Ale parę kwestii muszę wyjaśnić:



SkySlayer :


Kasia nie żałowała. Robiła przysługę swojemu dziecku. Nie urodzi się, nie będzie zmuszone żyć w rodzinie z ojcem- alkoholikiem, który bije je i jego matkę.



No, pewnie, że przysługa. Wiesz, stary, zabiję cię, bo to podwórko jest okropne, same pijaki, i tak nie będziesz szczęśliwy. Jezu, to jest tak durne, że aż śmieszne.

Cytat:

Ona nie mogłaby tak żyć. Wstawać codziennie i patrzeć na nie, przypominać sobie ciągle, co ten łajdak jej zrobił…Nie, nie mogłaby go kochać. Zaczęłaby nienawidzić. Już nienawidziła.



Chce zrobić coś dla dobra dziecka (ohum - zabić je), ale je nienawidzi. Mhm.

Cytat:

Spieprzyło jej życie. Gdyby nie ono nie poślubiłaby Roberta, gdyby nie ono dalej kontynuowałaby studia, gdyby nie ono może spotkałaby kogoś, kto ją by pokochał!


Napisałeś o braku logiki w poczynaniach bohaterów. Cóż, zgodzę się z tym ślubem. Ale niektórzy w takich sytuacjach nie zachowują się logicznie... Nie czepiam się tego. Ok, rozumiem, popełniłem tutaj pewien błąd.

Co do zachowania Kasi jeśli chodzi o aborcję:



Widzisz, napisałem ten tekst po tym, jak na moim blogu wywiązała się ogromna i bardzo burzliwa dyskusja ( aż 120 komentarzy) pod moim felietonem o aborcji, w którym krytykuję bezpodstawne zabijanie niewinnych.

To, co myślała Kasia ( dobro dziecka, zlepek komórek) jest nie mniej, ni więcej tylko moją małą ,,zemstą". Przez parę dni musiałem kłócić się z paroma osobami, które wyznawały w tej sprawie takie ( dokładnie takie) stanowisko. Była wśród nich także kobieta, więc nie jest to głupie gadanie mężczyzn, którzy nic nie wiedzą. Ponad to zrobiłem stosowną ankietę. Blisko 200 osób zagłosowało. 67 z nich opowiedziało się za aborcją... i za takim właśnie sposobem myślenia.

Skoro więc tak myślą, to zdecydowałem oddać to w opowiadaniu. Ciebie to zbulwersowało, ze ktoś tak może myśleć ( mnie też), więc... jakiś sukces osiągnąłem :)



No, to tyle w kwestii wyjaśnienia :)



<Arri edit: osz kurcze! "napisałem" to znaczy, że ja płcie pomyliłam O_o Jezusie Nazarejski i Wszyscy Święci - wybacz mi! zaraz to tam poprawie - a ty dodaj płeć w profilu :P>
Ostatnio zmieniony pn 09 lut 2009, 18:44 przez Cedrik, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”