~Kim jesteście, aby mnie oceniać?!~obyczaj w dwóch częściach

1
„Since we’re parking in each other’s spaces would you visit me in my dark places?”



~Kim jesteście, aby mnie oceniać?!~

Dwubarwne case STUDy elementów Gry



Pisanie z wenflonem jest trudne. Oczywiście nie niemożliwe.

Ale nieprzyjemne. Boli. Boli też z wielu innych powodów. Najbardziej boli niemoc. Niemoc

i niepewność. Niepewność i niewiadoma. Nieprzewidywalność. Niestałość. Niedecyzyjność. Niewszystko. Wszystko nie. Same nie. Negacja. Mnie.

O she comes in lovely affirmations like ‘Yes, You can’

Wielobarwność jesiennych liści zawsze nastraja mnie optymistycznie. Wbrew jesiennym depresjom. Daje nadzieję na zrozumienie. Zrozumienie siebie. Odkrycie barw

i kształtów, wymiarów i odcieni. Żyłkowań i unerwień pokrytych monochromatyczną szatą sepii. Wielopokoleniową. Widoczną, jeśli zmrużyć oczy.

Z drugiej jednak strony w wielu barwach jednocześnie nie jest mi do twarzy. Nie wiem, czy tak czuję i postrzegam subiektywnie, czy tak właśnie jest, ale „moje” kolory (colour-me-beautiful) to liście zwiędłe, obumarłe, zgaszone, rozmyte deszczem, poczochrane wiatrem, wyblakłe w jesiennym słońcu, zdeptane podeszwami przechodniów. Różnych. Najrozmaitszych.

Shall I tell her that she’s a glow?

Strojenie się nie leży w mojej naturze. Wybierając ubrania instynktownie sięgam po gładkość, bezwzorkowość, bezbarwność, nijakość. Gdy staję przed lustrem każda ozdoba, każdy dodatek wydaje się krzyczeć. Zwraca uwagę. Rozprasza. Nie Gra. Natychmiast go wyrzucam. Ozdobą może być jedynie faktura. Coś, co czuję pod palcami. Głaszczę.

O głaskaniu jeszcze napiszę.

Mogę dowolnie długo stać przed lustrem, odrzucając kolejne zestawy. Żaden nie jest dostatecznie wygodny, żaden nie jest mną. Wolę rzeczy duże, obszerne, w których mogę się schować, utonąć, w które mogę miękko opłynąć. Bez eksponowania, bez uciskania, bez niewygody, bez mody, bez trendów.

Ponadczasowe. Trwałe. Klasyczne.

Każda nowość długo wisi na wieszaku lub leży na półce czekajac na lepsze dni. Na jedną jedyną okazję. Czasem, a nawet przeważnie, taka okazja nie nadchodzi. Może nie zasłużyłam. Może nie nabrałam wystarczająco dużo odwagi. Może nie było wołacza zachęty. Może nie widziałam sensu. Tak to rozumiem. I tak oczywiście czuję. A jeśli czuję, to wiem napewno.

Kłopot jest inny. Bólem jest bowiem logika. System dwójkowy, zerojedynkowość matematyczna, układ binarny.

Case STUDy tego konkretnego przypadku bardzo jasno ukazuje inną twarz. Drugie oko. Drugie dno. Bo może to nie ja nie zasłużyłam? Może nie o nijakość tu chodzi. Może jednolite tło daje bazę. Stabilną oprawę obrazu. Każda ozdoba zaburza samoświadomość. Odwraca uwagę od istoty rzeczy. Przytłacza i ujmuje blasku. Zgniata. Uciska. Wkłada w cudze ramy. Stroi w cudze pióra. Mąci wzrok. Zmienia perspektywę.

She burned her frame in freedom’s flame.

Zupełnie inaczej jest z biżuterią…

Zaraz tam inaczej…Właśnie, że zupełnie tak samo…Zaraz tam zupełnie…

Postaram się wytłumaczyć.

Reflecting the stars in the galaxy.

Uwielbiam biżuterię. Ale złotą. Ewentualnie kamień. Bursztyn, koral, perłę.

To wszystko. Wszystko z morza. Wszystko z natury. Wszystko z cierpienia. Nieprzewidywalny kształt skazy, będącej dowodem prawdziwości. Idealna twórczość przyrody. Cierpienie w imię wyższych celów. Lawa prehistorii.

A więc biżuteria. Dużo. Dużo złotej biżuterii. Cieniutkiej. Delikatnej. Bez wyszukanej ornamentyki. Symbole. Wodnik. Kot. Łańcuch. Kotwica. Dobra moneta. G. Podwójność. Przynależność do korzeni. Sztućce. Nieskończoność.

Te elementy Gry noszę na sobie zawsze. Zawsze oznacza zawsze.

Raz włożone i wpasowane w mój charakter znajdują swe miejsce w nieskończoności czasu. W dzień, w nocy, w czterech porach roku, o wschodzie i zachodzie słońca,

w wodzie, powietrzu, ogniu. Wszędzie. Bez nich jestem naga. Nie jestem sobą.

Konsekwencja niezdejmowania odciska widoczne piętno.

Pierścionki nadają kształt palcom, łańcuszki żłobią drobne linie na szyi, kostce, przegubie. Kolczyki wspomagają grawitację…

Nie mam ich teraz. Kazano mi zdjąć. To niczego nie zmienia. Cały czas je czuję. Przesuwam, bawię się, podzwaniam potrząsając dłonią lub głową.

Są. Wiem to na pewno.

Są też inne aspekty o kolosalnym znaczeniu. Dawca. Oprawa historyczna. Dźwięk, który wydają. Jeśli to nie „ten” dźwięk, jeśli brzmią fałszywie, jeśli wprowadzają element dysharmonii muszą opuścić Grę. Jeśli nie „ten” dawca, będą uwierać. Jeśli ocena historii była błędna lub zbyt subiektywna – przeGrają. Znikną. Pozostaną na jakiejś fotoGrafii. Albo nie.

PrzeGrana jest też z góry walka o zmianę. Bo posiadać, kolekcjonować, mieć, cieszyć się to jedno, a używać, zamieniać jedne na drugie to całkiem inna sprawa.

A więc to co jest – jest. Tego, czego nie ma – nie ma. To proste. Kryterium kryształu pewnego autora prozy.

Gdybym chciała demonizować znaczenie powyższego powiedziałabym, że zmiany zaczęły się od zgubienia dobrej monety i oderwania kotwicy.

„Let’s practise loosing farther, loosing faster”

M.C.Stone/Conclusions



Interpretację pozostawię czytelnikowi.

Ja sugeruję tylko, że to ważne.

I see symphonies in motion when you breathe.

Było o posiadaniu, będzie o głaskaniu, jak obiecałam.

Niecodzienna, zaskakująca sytuacja, będąca wynikiem oceanu emocji, zakończonego zdjęciem biżuterii i ozdobnikiem w postaci wenflonu, skłania do absurdalnie prawdziwych obserwacji. Są to obserwacje siebie zzewnątrz.

Opis osoby rzuconej przypadkowo w otchłań, albo chyba bardziej precyzyjnie:

osoby, która przypadkowo sama rzuciła się w otchłań. Rzuciła się i zaginęła w wirze zdarzeń, które pozornie jej nie dotyczyły. W wirze działań i konsekwencji tych działań.

W wirze słów i znaczeń tych słów. Ale również w wirze przekazu

i interpretacji. Nie, nie „również”. Bardziej.

But she turned her faith into a lie and it stole her sigh.

Patrzę na nią. Widzę, jak płacze. Widzę, jak się miota. Jak nie rozumie. Jak wyje

z bólu. Jak się stara. Patrzy. Pyta. Czeka. Dziwi się. Nie wierzy. Jak drży. I jak się uspokaja.

A uspokaja się tak:

Odgarnia włosy, dotyka twarzy, wodzi palcem po ustach, brwiach, policzkach. Masuje lwią zmarszczkę między brwiami, wygładza linie zdziwienia. Muska podbródek, uszy, szyję, szuka łańcuszków. Bawi się nimi. Niewidzialnie. Wirtualnie. Gładzi dekolt. Ramiona. I do góry. Te same ruchy. Odwrotna kolejność.

Na końcu oczy. Zamyka powieki. Uciska. Masuje. Przynosi ulgę. Duszy.

The well of loneliness is wet with tears.

Koniec? Ależ skąd! Wstęp. Entrada. Uwertura.

Nie drży. Czyta. Czyta. Cała jest czytaniem. Nic nie widzi. Nic do niej nie dociera. Nic. Nic zzewnątrz. Głosy. Informacje. Treści. Nic. Czyta.

Look at how free she seems to be.

Czyta I głaszcze swoje palce. Każdy palec. Przesuwa pierścionki. Delikatnie.

Nie ma pierścionków. Ale czuje, że ma. Przecież czuje, więc wie napewno.

Leciutko odsuwa, dotyka po kolei każdego paznokcia. Opuszka palca opuszkiem palca. Wnętrza dłoni. Nadgarstków. Przestrzeni między palcami. Wierzchu dłoni. Skóry. Powolutku. Pieszczotliwie. Spokojnie. Bez przerwy. Ciągle od nowa. Nie ma końca.

Czytała, teraz pisze. Ręce zajęte. Oczy zajęte. Skupienie. Focus. Gimnastyka semantyczna. Oddala się na chwilę, żeby ocenić co napisała, wyłowić sens, sprawdzić wrażenie, efekt. I w tym czasie…

Stopy. Gładzi. Masuje. Uciska punkty. Szuka wrażliwych miejsc. Niby nic nie boli,

a pod presją okazuje się, że jednak. Odkrywa nowe obszary. Podbicie. Kostki. Każdy palec. Pięta. Jeszcze masuje. Dokładnie. Sukcesywnie. Dogłębnie.

I find my self-remembering that I’m in a dream.

Dreamers begin by opening their mind.


Dużo się działo. Czas na sen.



Czas na sen…

Przed snem kąpiel. Relaks. Prysznic. Strumień wody wzdłuż ciała. Rozchodzące się ciepło. Zamyka oczy. Poddaje się pluszczącym kroplom. Gładzi skórę. Wyciera. Otula ręcznikiem. Suszy.

Gradacja napięcia. Suspens. I kulminacja. Wiele różnych substancji. Każda służy innemu celowi. Każda pielęgnuje inny zakamarek ciała i duszy. Wciera balsam. Okrężne ruchy. Łydki, uda, przedramiona, ramiona. Zmiana. Teraz inny. Pachnie kawą. Brzuch, pośladki, biust. Na koniec stopy. I dłonie. I szyja. I twarz. Każdy centymetr ciała dokładnie pokryty filmem zapachu. Barierą. Ochroną. Schowaniem się. Odsunięciem. Maską.

W tej masce i w tej biżuterii nie potrzebuje już okrycia. Ubrania. Ozdób.

Już się nie wstydzi. Jest ubrana. Jest przykryta. Jest ozdobiona.

Możecie sobie patrzeć wszyscy. Jej i tak nie zobaczycie. Zobaczycie to, co chciała wam pokazać. I dacie się zwieść. Bo wygląda bardzo realnie. I też wzrusza!

In the fragrance of your peace a blossom falls.

Window show dla jeleni ON.



My soul’s excited!



Tak. Przygotowałam się. Świeża, czysta i pachnąca, z broszkami wkłuć, siniakami, bransoletkami po ekg, ozdobą z wenflonu – czekam.

Czekam na czyjeś zainteresowanie. Na skupioną troskę poświeconą tylko mnie. Na pracę nad ulepszeniem funkcjonowania poszczególnych elementów Gry.

Na oddanie się w pewne, męskie ręce chirurga, które wiedzą, czego chcą i wiodą prosto do celu. Na głaskanie twarzy przez anestezjologa. Na troskę grupy ludzi

i wiarę, że ingerencja w mój skomplikowany system przyniesie ulgę i polepszenie. Przyniesie swobodny odddech i wydobędzie zamknięty śpiew.

Czekam na operację.

Sing to me your silence.

Shall I tell her that I can see the woman she’ll be?




CZĘŚĆ II



~Zabieg konfabulozy~

‘Paradise postponed’



- Gorączkuje Pani?

- Bezustannie!

I’m not full of answers though I pretend that I am!

Jeśli rzeczywistość przerasta barwność opisu należy ją chyba zamknąć w cudzysłów.

I przytoczyć.

Jest już po wszystkim, a było tak:



Pielęgniarka: mamy już rozpiskę zabiegów, będzie Pani pierwsza.

Gra (dzwonię do Marcina): mają już rozpiskę zabiegów, będę pierwsza.

To pa. Myślcie o mnie. Będę dzielna.

Docent: Dzień dobry, czy Pani już się zdecydowała?

(dzień wcześniej podpisałam zgodę na operację).

Gra: To znaczy? Tak, oczywiście. Podobno nie mam wyjścia. Pan mnie będzie operować?

Docent: Bo chciałbym Pani powiedzieć o komplikacjach. Jeśli nikt Pani wcześniej nie mówił. (jest 5 minut przed operacją)

Gra: Pani Doktor mówiła, że może wystąpić podwójne widzenie, obfite krwawienie…

Docent: Tak. Podwójne widzenie. Aż do całkowitej utraty wzroku, ze ślepotą włacznie oraz możliwość perforacji do mózgu i konieczność natychmiastowej reoperacji neurologicznej.

Gra: Ale czemu Pan mi to TERAZ mówi?

Docent: Żeby Pani miała świadomość, że może Pani nie wyrazić zgody nawet jeszcze na stole operacyjnym.



Taka Gra. Lifegame.

Zabił mnie. Zabił zupełnie. Strzelił między kolorowe oczy i ustrzelił wszystkie wątpliwości, które mną dotychczas targały. Co robić?



Gra: Ile Pan mi da czasu do namysłu?

Docent: chwileczkę jeszcze, bo już jedziemy.



Dzwonię do Lucyny, dzwonię do Marcina, noszowy woła na wózek, dzwonię do Piotrka, noszowy woła na wózek, dzwonię do Marcina (już chcę uciec).



Docent: Chciałbym Panią ponaglić. Powiem jeszcze tylko, że operacja nie daje tak naprawdę żadnej szansy wyleczenia i może być konieczna reoperacja. Ale tych neurologicznych powikłań niewiele mieliśmy dotychczas na oddziale. Tylko dwa przypadki na 10 lat mojej pracy. To chyba niedużo?

Gra (myślę): jak dla kogo. Dla tych dwóch to bardzo dużo. Kolosalnie!



Naprawdę nie wiem, co robić!

Lucyna – jedź! Piotrek – jedź! Marcin, Mateusz – jedź!

Gra: A wiecie, że też możecie ponosić konsekwencje?

M&M: wiemy. Mamy pełną świadomość. Jedź!



Help!

I’ll be standing here beside you (…) till your shadows disappear.

I want you to succeed.

Invisible voices say hello and then goodbye.


WIERZĘ! UFAM! NIE ZAWIEDŹ MNIE TYM RAZEM! NO CHEATING! NO GAMES!

Jadę.

Pani z Gdyni macha mi na pożegnanie.

Instrumentariuszka: Ooo…niedobrze! Czerwone paznokcie…Ma Pani zmywacz?

Nie wolno mieć pedicure…

Gra (myślę): przynajmniej odciągają wzrok od tej koszmarnej zieleni!

Let’s reduce our gravity.

Maseczka tlenowa. Kroplóweczka. Biżuteria ze srebrnych plasterków i guziczków. Pani anestezjolog: proszę oddychać spokojnie, to tlen tylko…cieplutko, milutko.

11.28

Proszę na boczku! Na boczku się kładziemy! Pani Grażynko! Na boczek proszę!

That my fantasy is escaping me for reality.

Już! Po wszystkim. Żyję. Widzę. Myślę. Ufff.

Widzę Mateusza. Uśmiecha się. Nawet chyba głośno śmieje! Wstrętne dziecko! Śmiać się

z cudzego nieszczęścia! Nieładnie. Zero szacunku.

Za szybą stoi Ojciec. Macha. Mateusz robi zdjęcie. Pokazuje. Aaa…to dlatego ten śmiech! Nos jak kulfon, pod nosem wąsy z bandaża, spuchniete wargi jak

u afrykańskiego plemienia. Prześlicznie. Sama się śmieję. W głos! Koń by się uśmiał!

I’m now alive instead of surviving!

Czuję się świetnie. Żadne obrazy z narkoz mojej mamy nie mają racji bytu. Żadna

z pacjentek zresztą nie ma problemów po narkozie. Pewnie „inna narkoza”, śmieje się docent. Jedyna różnica, że one spały prawie całą dobę po. A ja nie. Ani minutki.

Gadam sobie z Mateuszem. Gadam z Marcinem. Bardzo długo gadam z Lucyną.

W nocy czuję coś dziwnego. Chyba połknęłam węża! Nie mogę powiedzieć, że lubię to uczucie. Idę do dyżurki. Wąż jest stentem, który wyszedł przez gardło! Bardzo miłe. Stawia oddział na nogi. Wyciągamy. Błeee…Syczy.

Would you help me burn a candle into the night?

Spać. Spać. Spać, Nic z tego. Mój organizm nie lubi spać. Całą chęć snu przekazałam Marcinowi. Kiedyś było odwrotnie…



Docent: nie mogę się przyzwyczaić, że patrzy Pani na mnie jak Behemot!

Gra: Proszę sobie wybrać którąś stronę i starać się skoncentrować!



CODA



I choć kocham brązowy jak liście, to bardziej jestem niebieska.

Błękitna. Jak niebo. Jak ocean. Jak powietrze. Na szczęście!

Why are some birds blue and what is the taste of rain?



Gra



Cytaty zaczerpnięte z "Wildcard - The Joker's Edition" Sananda Matreya TTD
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

2
Woooow, przeleciałam tylko wzrokiem przez dialogi ale nie mogłam przeczytać całości... bo... Ja pierdziu, jaki chaos! <i jeszcze słucham dość O_o specyficznej, jak to u mnie, muzy> Już pierwszym akapitem zrobiłaś mi siekę z mózgu.


Niepewność i niewiadoma. Nieprzewidywalność. Niestałość. Niedecyzyjność. Niewszystko. Wszystko nie. Same nie. Negacja. Mnie.
nie wiem - może ktoś lubi takie wyliczanki ale mi się zaczęło dwoić w oczach i zanim padłam powiedziałam "NIE" :/

To takie... artystyczne niby? Co tu miało wyjść? Jakaś zarąbista dynamika? O_o

Podobał mi się ten pseudo-erotyk, dlaczego to nie może być bardziej... spójne?

Huh, niepewność przed operacją może być boskim tematem opowiadania ale to mi robi siekę z głowy. Na razie jestem na nie - przez ten chaos. Poczekam na coś normalnego. Szczerze mówiąc liczyłam na coś lepszego wchodząc tu, ale nie obniżam poprzeczki. Tutaj jakaś... dziwna kombinatoryka... Napisz normalnie - będzie łatwiej cię odebrać, łatwiej zrozumieć.

Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

3
W tym właśnie sęk Arianno, że pisałam nie "opowiadanie o", tylko relację na bieżąco i w trakcie. Cały czas pisałam, tylko tak mogłam sobie poradzić. Pisałam pod kołdrą we wszystkie noce bez snu. Trochę podsumowywałam. Nie wiedziałam czy się obudzę i w jakim stanie. Co będzie "potem". Przed i po operacji pisałam. To było poważne, nie drobiazg. Wydaje mi się, że pod koniec "opowiadanie" się wycisza i uspokaja. Autoterapia. Dlatego nie chciałam zmieniać. Prawie wszystkie słówka są tak, jak je ujęłam w brudnopisie z czarnym kotem, ołówkiem. Nie dziwię się, że jest chaos. Tak było w mojej głowie. Dlatego pisałam :-)

Dopiero teraz odważyłam się pokazać.



Dzięki, że zajrzałaś. :D
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

4
To zrozumiałe, że jako relacja jest chaotyczne ale pisanie jest zasadniczo przekazywaniem, komunikacją. Jeżeli chcesz by cię zrozumiano, musisz mówić w języku odbiorcy.

Pisanie jako terapia? Hey, świetny pomysł. Tylko, że ty sama ze sobą komunikujesz się w innym języku. I ta relacja wygląda właśnie, jak taki dialog ze sobą. Fajnie, że odważyłaś się to pokazać. To musi być trudne, zdobyć się na odwagę, by pokazać, co tam siedziało w środku w takiej chwili. Zwłaszcza gdy pisało się bezpośrednio pod wpływem tak intensywnych uczuć.

To urosło do czegoś w rodzaju wspomnienia i jak wspomnienie jest chaotyczne. Jak wspomnienie też powinno być traktowane, czyli teraz dopiero powinno być przelane na papier. I te wersję przelaną pokaż nam. Ułóż w słowa, które my też zrozumiemy. Obu stronom będzie łatwiej ;)



Nie ma za co.
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

5
I'll try :-) Jeszcze nie jestem gotowa. Napisałam dużo pokręconych rzeczy od tego czasu, więc coś się znajdzie do pokazywania. Erotyki też. Raz jeszcze dziękuję za cierpliwość.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

6
<i jeszcze słucham dość O_o specyficznej, jak to u mnie, muzy>
chyba rzeczywiście trudno się to czyta przy jakiejkolwiek innej muzyce, niż ta, która jest częścią tekstu "Wildcard - The Joker's Edition" Sananda Matreya (Terence Trent D'Arby). Bo to jest tekst ilustrowany muzyką. Coś, co trzeba czytać w spokoju. I nie szybko.



Nie to jest jednak ważne. W nocy myślałam nad czymś innym. Nad:
Jeżeli chcesz by cię zrozumiano, musisz mówić w języku odbiorcy.
Nie zgadzam się. Wtedy wszyscy pisalibyśmy tak samo. A trudno sobie wyobrazić odbiorcę takiego właśnie tekstu. To może być osoba w każdym wieku, z różnym wykształceniem, różnych podłożach socjo-kulturowych i z bagażem przeróżnych doświadczeń. Nie sądzę, żeby Herbert, czy Stasiuk (absolutnie nie śmiem się porównywać, ale to moi ulubieńcy od wielu wielu lat) zastanawiali się nad tym, czy będą zrozumiani. Raczej czytają ich ci, którzy chcą zrozumieć. A potem zmieniają się pod wpływem tej lektury. Albo nie. W każdym razie ja nie chcę pisać "pod czytelnika". Bardzo egocentrycznie chciałabym, żeby czytelnik czytał "pod Grę". Albo nie czytał, odłożył, jeśli to zbyt trudne. A może zapamięta i wróci, kiedy będzie mu to potrzebne. Wtedy zrozumie więcej - przez empatię.



<Arri edit: odpowiedź znajdziesz w dziale "jak pisać" - założę tam nowy temat pt "Komunikacja" - zostawimy twój tekst na pastwę Weryfików>
Ostatnio zmieniony wt 10 lut 2009, 10:04 przez Gra, łącznie zmieniany 1 raz.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

7
A mi się podobało!



Wolno mi. Bardzo fajny taki niezorganizowany strumień świadomości, chaos i potok słów, skojarzeń, jakiś taki jak... kłącze. Labirynt słów, myśli, ledwie się zaczynających a już porywanych wiatrem. Tak, tak. Wiatrem.

Bo malujesz obrazy, klimaty swoimi słowami. To czuć.

Ja się dałam porwać.



W większej masie (np jako powieść) musiałabyś to jakoś usystematyzować, uładzić, żeby się Czytelnik nie zatkał. Ale jako taka mała forma literacka - jestem jak najbardziej za.

Zasady są dobre, ale niech nie zabijają w nas wrażliwości na rozmaitość i niech nie ograniczają nas intelektualnie. Niech nie rozleniwiają nas w taki sposób, że lecimy wzrokiem i jak nie napotykamy na znajome, utarte ścieżki - to już się gubimy i uciekamy z tekstu. Ty, Autorko z kolei nie odwracaj się o klasycznej literatury :) Bo śmiem twierdzić, że umiesz nie tylko pisać, ale patrzeć i widzieć.

Zobaczysz, zachcesz napisać wielką powieść i napiszesz.

Czego Ci życzę.



Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

8
Dzięki Zuz, po cichutku bardzo chciałam, żebyś właśnie Ty zweryfikowała też. Za zachętę dziękuję. Wielkich się boję :-). Aaa... zapomniałabym (!), ze ja się przecież niczego nie boję! Nawet pająka. Raz jeszcze dziękuję OBU Paniom :-)
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

9
Czysta plastyka.

Nie dałaś nam tekstu do przeczytania. Zaprosiłaś do własnego jego odczuwania.

Nie oceniałbym tego w kategorii poprawne/niepoprawne. Wogule. I nie zamierzam.

Dziekuje za doświadczenie.



Literatury nie czyta się aby znać treść. To nie rozporządzenia administracyjne.

Czytamy bo odczuwamy niedosyt życia, a dobra książka przenosi nas w czasie i przestrzeni. Wypełnia.

Niebo fosforyzuje sypiąc fioletowym śniegiem. Schodzimy wgłąb jaskini wiedząc, że są tam bestie, nie widziane dotąd ludzkim okiem. Realne. I niech się uczone głowy kłucą.



W kwestii formy. Nie przeszkadzała mi. Ale mną się nie kieruj, szaleństwo odebrało mi zmysły. I obdarzyło lepszymi, ale nie w tym rzecz. Jeżeli nie uszczerbiając wartości tekstu, możesz przekazać go większej ilości odbiorców - rób to. Inaczej nigdy nie ujrzą fioletowego śniegu.

Szukaj. I choćbyś znalazła, szukaj wciąż.



Pozdrawiam.
Cave me domine ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo.



Szaleństwo to obecnie jedyny rodzaj indywidualizmu. Reakcja obronna organizmu na absurdalny ład i banalność świata.

10
Literatury nie czyta się aby znać treść. To nie rozporządzenia administracyjne.

Czytamy bo odczuwamy niedosyt życia, a dobra książka przenosi nas w czasie i przestrzeni. Wypełnia.

Niebo fosforyzuje sypiąc fioletowym śniegiem. Schodzimy wgłąb jaskini wiedząc, że są tam bestie, nie widziane dotąd ludzkim okiem. Realne. I niech się uczone głowy kłucą.


O żesz, ty orzeszku. Aleś napisał. Podpisuję się czterema odnóżami :)

I rękoma.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

11
szaleństwo odebrało mi zmysły. I obdarzyło lepszymi
w tym szaleństwie jest metoda. Zmysły są po to, żeby się wyostrzały wielopłaszczyznowo. Bardzo dziękuję, pozostaje mi tylko otworzyć buzię szeroko ze zdumienia, że do kogoś jednak trafiam. Zaczynałam bowiem mieć niejakie wątpliwości :-) Stanę na głowie, żeby Was nie znudzić next time. I innych czytelników takoż.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

12
Ja też się podpisuję!
Literatury nie czyta się aby znać treść. To nie rozporządzenia administracyjne.

Czytamy bo odczuwamy niedosyt życia, a dobra książka przenosi nas w czasie i przestrzeni. Wypełnia.

Niebo fosforyzuje sypiąc fioletowym śniegiem. Schodzimy wgłąb jaskini wiedząc, że są tam bestie, nie widziane dotąd ludzkim okiem. Realne. I niech się uczone głowy kłucą.
Literatury nie czyta się aby znać treść -> jak nie wiesz, że autor mówi o jaskini... to do jaskini nie zejdziesz :P

aha bokiem -> nie kłucą a kłócą i nie Wogule a w ogóle -> to tak weryfikatorsko.

Mam pewien pomysł, żeby wam pokazać o co mi chodzi...
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

13
jak nie wiesz, że autor mówi o jaskini... to do jaskini nie zejdziesz :P
a niekoniecznie, niekoniecznie! Czasem boisz się jaskiń, a ponieważ nie wiesz, że autor mówił o jaskini, tylko zafascynowała Cię niewiadoma, o której pisał, więc właśnie chcesz zejść. W końcu widzisz - jaskinia. Ale myślisz: Może nie taka straszna, skoro ta zagadkowo opisana...hm? A czasem nawet już w niej jesteś i nie zorientowałeś się, że to ona, bo przedstawiona została z innego punktu widzenia i w innym wymiarze? (tak tylko..., żeby się pospierać :-))
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

14
Jak nie wiesz, że mówił o jaskini - to czemu masz schodzić? To będziesz się bać, ale pójdziesz prosto. Zakładasz, że coś jest przed tobą ale dlaczego masz iść w dół. Pójdziesz wolniej. Podtrzymuję - jak nie wiesz, że mówi o jaskini... pójdziesz a nie zejdziesz :P
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”