Z tej strony Kapitan Kaszebe, dumny reprezentant pięknego regionu na północy kraju! Jestem anglistą in spe, studiuję w Poznaniu. Piszę na dobrą sprawę od początku gimnazjum; pierwsze teksty fabularne zacząłem tworzyć w liceum, a obecnie mam już za sobą 80 000 słów niedokończonej powieści i 55 000 tej, nad którą aktualnie siedzę wieczorami

Studia bardzo pomogły mi w rozwijaniu zainteresowań twórczych; absolutne podstawy stylu przerabiamy na zajęciach z writingu, zaś zagadnienia nieco bardziej złożone (narratologia, konstrukcja fabuły, formuły) udaje się poruszyć na seminarium i dzięki własnemu grzebaniu w bibliotece. Oczywiście, teoria jest jedną rzeczą, a praktyka drugą, dlatego będę niezmiernie wdzięczny za krytykę! Muszę też przyznać, że stałe obcowanie z angielskim stępiło mi chyba odrobinę naszą naturalną, polską wrażliwość językową. Strzegę się wpływów mowy Shakespeare'a jak mogę, lecz obawiam się, że nieproszone kalki językowe i tak mogą gdzieś wyrosnąć.
Poza pisaniem - i czytaniem, rzecz jasna - interesuję się amerykańskim komiksem, nie tylko z racji na barwnych herosów tłukących się po twarzach, ale także pod względem ewolucji gatunku, jego technik oraz schematów. Chciałem nawet pisać z tego licencjat, ale niestety środowisko akademickie wciąż patrzy na to medium odrobinę krzywo

Moja literacka przegródka to szeroko pojęte getto fantastyki: science-fiction/horror/urban fantasy, i w tych nastrojach operuję w swoim obecnym tekście. Chętnie wyciąłbym z niego jakiś w miarę samodzielny fragment i przyjąłbym forumową krytykę, ale nie jestem pewien, jaki jest górny limit słów zamieszczanego tekstu. Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź!
Pozdrawiam forumową społeczność! Oby Wasze pisanie szło jak najlepiej
