Trzy kropki [Science fiction]

1
Postnowiłam napisać coś innego od mojej zwyczjanej twórczości. Nie wiem, czy mi wyszło, oceńcie sami. Według mnie trochę zbyt ckliwe, ale ja mam dziwny gust. Oczywiście musiało być SF, bo to gatunek, który lubię najbardziej. No cóż, życzę miłego czytania (mam nadzieję, że będzie miłe...).

PS. Tak, wiem, że nadużywam wielokropków.











Mały, srebrny klocek. Rozmazany, niewyraźny. Czerwone punkciki... I nagle koniec. Budzę się. Świetnie pamiętam swój sen. I tą rzecz. Małą, srebrną i błyszczącą. Tak dzień za dniem. Zastanawiam się, co to może być. Ale nie muszę się zastanawiać. Nie dłużej. Już wiem.



Dziewczynka włóczy się za Equ-borgiem, mijając niesamowitej wysokości kupy zepsutych robotów i nienadających się już do niczego maszyn. Ma na imię Ātl. Ātl to słowo w języku Nahuatl, oznaczające wodę. Dziewczynka twierdzi, że ładniejsze byłoby nawet imię H2O. Zresztą, woda jest ostatnią potrzebną jej teraz rzeczą. Za koniem skręca koło osobliwej, cuchnącej sterty resztek po wypadkach cyborgów. Metalowe części ze skrawkami skóry, poprzylepianej zakrzepniętą krwią, a niekiedy i kawałkami kości. Niezbyt ciekawy widok, przypominający o niebezpieczeństwie świata. Z nieba kapnęło kilka kropel. Deszcz. A Ātl miała nadzieję, że pora deszczowa się opóźni. Zakrzepnięta krew upłynnia się i wylewa na suchą ziemię, tworząc krwiste, małe rzeczki.



Muszę się spieszyć. Woda może go zepsuć.



Dziewczynka przyspiesza kroku, poganiając końskiego cyborga. Mija kolejny złom. Nie wie, gdzie iść. Idzie tam, gdzie uważa za słuszne. Nagle zatrzymuje się. Equ-borg parska metalicznie. Ulewa. Lecz koń jest zabezpieczony. Gorzej z... Ātl zaczyna w pośpiechu przekopywać kolejne warstwy góry metalu.



Ten robot... Był moim najlepszym przyjacielem. Pamiętam go ze swoich snów. Był zmyślony, ale to się nie liczyło. Skoro był wymyślony, czemu właściwie go szukam? Nie wiem. Jest szansa... Nikła szansa, że jednak był realny. A może wymyślając go, stworzyłam go tutaj? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale ta maszyna jest dla mnie bardzo ważna. Pamiętam. Z tyłu, czerwoną farbą wymalowane miał trzy kropki.. Wielokropek. Oznacza przerwanie, niedomówienie. Urwane myśli, niedokończone słowa.



Przeszukała już połowę sterty. Prawie straciła nadzieję.



A jeśli on na prawdę istniał tylko w mojej wyobraźni?



Dłoń grzęźnie jej pomiędzy dwoma urządzeniami. Szarpie ją, wyrzucając w powietrze kilka mniejszych części. Uwalnia się. Poranionymi palcami przegrzebuje kolejne miejsca. Wtem dostrzega błysk metalu. Małe pudełeczko. Z nadzieją i nową siłą wyciąga je spod śmieci. Odwraca na drugą stronę.

Pomyłka. To jakiś inny robot. Wycieńczona i zrezygnowana pada na ziemię, która przez intensywny deszcz zmieniła się w błoto zmieszane z krwią. Jej i części cyborgów. Przemoczone włosy uporczywie włażą w oczy, utrudniając jej poszukiwania.



Pewnie nie dane jest mi znaleźć tą maszynę. Chwila.... Ja przecież nie wierzę w przeznaczenie. Muszę go znaleźć. Choćbym spędziła tu wiele dni.



Dziewczynka podnosi się, odgarniając włosy z twarzy. Zamyka oczy i z całych sił próbuje wyobrazić sobie robota. Tą maszynę, leżącą tutaj, niedaleko, w tej kupie. Otwiera oczy. Robot się nie pojawił. Przynajmniej próbowała.

Koń cyborg niecierpliwi się, ulewa mu nie służy. Wolałby zapewne siedzieć w ciepłej stajni, ale teraz nie może. Ātl wzdycha i odgarnia części z wierzchu.



Leżał tam. Brudny, obdrapany. Ale on. Od razu go poznałam. Wzięłam go do ręki. Malutkie kończyny poruszyły się odrobinę. Odwróciłam go. Nie musiałam tego robić, lecz chciałam zobaczyć jeszcze ten znak.

Trzy czerwone kropki. Blade i smutne. Poszukałam na obudowie przycisku i włączyłam go. Kropki stały się jasne i przyjazne. Robot zeskoczył na ziemię i chwycił mnie za nogawkę.

- Gdzie idziemy? - zapytał, zerkając na mnie swoimi wielkimi oczami.

Był to powrót do dawnej opowieści, przerwanej na wielokropku. I wielokropkiem rozpoczyna się jej nowy rozdział.







„Wszystko co możesz sobie wyobrazić, jest realne” - Pablo Picasso
Wielkie talenty dojrzewają powoli.





We're all living in Amerika

Coca Cola

Sometimes war

We're all living in Amerika

Amerika

Amerika



Rammstein, Amerika

2
Tę maszynę raczej.



Niepotrzebnie dałaś kilka zdań wstępu - odwraca uwagę od tekstu, sugeruje, że autorowi brak pewności, narzuca czytelnikowi krytyczne podejście do tekstu.



Sama miniaturka podobała mi się. Niby o niczym, a jednak o czymś. Niby prościutki przekaz, a jednak delikatnie trąca jakieś wspomnienia z dzieciństwa. Lekko i zgrabnie, myśli umiejętnie splecione z akcją. Fantastyczny kostium pasuje do klimatu i treści. A teza Picassa ładnie zagrała w końcówce.



Trzymaj się!

3
Niepotrzebnie dałaś kilka zdań wstępu - odwraca uwagę od tekstu, sugeruje, że autorowi brak pewności, narzuca czytelnikowi krytyczne podejście do tekstu.


Ach, było się nie zastanawiać, czy lepiej będzie z wstępem :) (zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiam, to wszystko się psuje)



Dziękuję za ocenę. Zakładam, że jak każdemu będę dziękować (o ile ktoś tu się zjawi) to po niedługim czasie będę miała na pieńku z administratorami, więc dziękuję wszystkim z góry.



Pozdrawiam.
Wielkie talenty dojrzewają powoli.





We're all living in Amerika

Coca Cola

Sometimes war

We're all living in Amerika

Amerika

Amerika



Rammstein, Amerika

4
Nudzi mnie powoli to wymyślanie niezwykłych imion bohaterom, nazw lokacjom itd itd Ciekawe czemu tak często nawiązują do skandynawskich języków.

Każdy chce być oryginalny, wyjątkowy i każdemu nie wychodzi.

S/f to łatwy gatunek, rozumiem dlaczego każdy od niego zaczyna, nie trzeba nic wiedzieć, wiedza nie jest tu potrzebna a wyobraźnia, ale oprócz niej i warsztat by się należał.

Wydaje mi się to powoli mało ambitnym nurtem.

Co do samego tekstu, słabe, nie skupiałem się na błędach, poprostu historia mnie nie ciekawiła. A po science fiction spodziewam sie wielkich sensacji, zawirowań, jak narazie jedyna książka, która spełniła te wymagania to "Ubik".
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

5
S/f to łatwy gatunek, rozumiem dlaczego każdy od niego zaczyna, nie trzeba nic wiedzieć, wiedza nie jest tu potrzebna
No nie do końca, do Hard science fiction jest potrzebna widza, i to spora.


wyobraźnia, ale oprócz niej i warsztat by się należał.
Jestem skromnym początkującym (co nie znaczy oczywiście, że nie należy mi wytykać błędów, wręcz przeciwnie) xD


Nudzi mnie powoli to wymyślanie niezwykłych imion bohaterom, nazw lokacjom itd itd Ciekawe czemu tak często nawiązują do skandynawskich języków.
To imię nie jest wymyślone, to prawdziwe słowo. A Nahuatl to nie język słowiański. Co do nazwy konia-cyborga to fakt, pochodzi z łaciny (Equus-cośtam-cośtam to po Łacinie koń).


Co do samego tekstu, słabe, nie skupiałem się na błędach, poprostu historia mnie nie ciekawiła.
Taka opinia też może być, motywuje.


A po science fiction spodziewam sie wielkich sensacji, zawirowań, jak narazie jedyna książka, która spełniła te wymagania to "Ubik".
Ach, więc następne opowiadanie piszę o nawalających się facetach w dziwnych ubraniach na planecie w galaktyce zielonych glutków. OK? :)





Och, przyrzekałam sobie, że więcej nic nie napiszę w tym temacie. Kontrola nad sobą jest trudna. No nic, pozdrawiam.
Wielkie talenty dojrzewają powoli.





We're all living in Amerika

Coca Cola

Sometimes war

We're all living in Amerika

Amerika

Amerika



Rammstein, Amerika

6
"Ach, więc następne opowiadanie piszę o nawalających się facetach w dziwnych ubraniach na planecie w galaktyce zielonych glutków. OK?"



Widać, że nie masz pojęcia o czym jest książka, którą wspomniałem i masz wąską wyobraźnię jeśli chodzi o s/f. Przeczytaj, warto, o ile po kilkudziesięciu stronach nie zagubisz się.
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

7
Widać, że nie masz pojęcia o czym jest książka, którą wspomniałem i masz wąską wyobraźnię jeśli chodzi o s/f. Przeczytaj, warto, o ile po kilkudziesięciu stronach nie zagubisz się.
To był żart. Po prostu mi się nasunęło skojarzenie. I jestem świadoma, że mam małą wyobraźnię.
Wielkie talenty dojrzewają powoli.





We're all living in Amerika

Coca Cola

Sometimes war

We're all living in Amerika

Amerika

Amerika



Rammstein, Amerika

8
wiedzmin89 pisze:Nudzi mnie powoli to wymyślanie niezwykłych imion bohaterom, nazw lokacjom itd itd Ciekawe czemu tak często nawiązują do skandynawskich języków.
Kiedy piszesz opowiadanie fantastyczne, czy to horror, SF, czy fantasy, którego akcja toczy się w innym świecie/na innej planecie, trudno wymagać, by bohaterem był Zenek mieszkajacy w Kurozwękach.

A nazwy są wzorowane na skandynawskich, bo te jeszcze nie zostały doszczętnie wyeksploatowane.
Każdy chce być oryginalny, wyjątkowy i każdemu nie wychodzi.
Oj, generalizujesz. Są przypadki, którym udało się wymyślić coś nowego. :]
S/f to łatwy gatunek, rozumiem dlaczego każdy od niego zaczyna, nie trzeba nic wiedzieć, wiedza nie jest tu potrzebna a wyobraźnia, ale oprócz niej i warsztat by się należał.

Wydaje mi się to powoli mało ambitnym nurtem.
Zazdroszczę Ci, jeśli dla Ciebie SF jest łatwe, ale wiedza do napisania opowiadania z tego gatunku jest akurat niezbędna. W sumie jakieś wiadomości są potrzebne do napisania czegokolwiek. Jakie - zależy od tego, co tworzysz.



Stroke, co do tekstu: językowo ładnie, błędów nie widzę. Był tylko jeden mały zgrzyt - o bohaterce mówisz: dziewczynka, natomiast jej sposób myślenia nijak mi dziecka nie przypomina. Coś trzeba zmienić - albo zaznaczyć, że jest ona w pewnym sensie niezwykłym dzieckiem, dojrzałym jak na swój wiek, co zapewne ma wiele wspólnego z rozwojem technologii i kultury, albo pisać po prostu: dziewczyna, zakładając, że nie była już dzieckiem, jeno nastolatką. xP
Piszcząco - podskakująca fanka Mileny W.

9
To był żart. Po prostu mi się nasunęło skojarzenie. I jestem świadoma, że mam małą wyobraźnię.


Kobitko, powiem Ci - nie pisz nigdy o sobie tak jak zacytowane. No, co Ty? Jakiś za przeproszeniem Ktoś chce Ci wmówić, że masz to czy nie masz tamtego a Ty mu przyznajesz rację ot, tak? Bo sobie coś chlapnął? A może Ci zazdrości? A może nie rozumie, co pisze? A może miał zły dzień? A może i masz małą wyobraźnię, ale - kurde - kim jest Ktoś, żeby Ci takie rzeczy mówić? Niech krytykuje tekst ale nie Ciebie personalnie, bo to ani ładne, ani uczciwe, ani rzetelne.

A Ty jak będziesz się tak na każdą krytykę zgadzać... No!



A teraz do rzeczy.



Mi się podobało. Bardzo. Spokojnie napisane, bez zadęcia. Dobrze i bez rzucających się w oczy potknięć. Czyta się lekko. Jak napisał Jack - niby o niczym (specjalnym) ale jednak o czymś - a to, być może o najważniejszych rzeczach dla człowieka.

Właśnie temat jest tu największą wartością i jeśli już Wiedźmin89 pisze o Ubiku to autor Ubika poruszał się dokładnie w tych klimatach i tych zagadnieniach, żeby nie rzec za górnolotnie - filozoficznych.



Od razu mi się przypomniało jedno z opowiadań Kanadyjczyka, takie w którym robot pisze list do swojego nieżyjącego już właściciela. Twoje opowiadanie jest utrzymane w podobnym klimacie i tematyce, ale nie jest wtórne.

SF to nie tylko wojny robotów, miecze świetlne i pętle czasu ale też konfrontacja z tym, co niesie rozwój technologiczny, definiowanie na nowo świadomości i tożsamości, życia, relacji uczuciowych, wyobraźni - i to tu w tym opowiadanku jest.

To, że Autorka nie wyłożyła tego łopatą na ławę to tylko wielki plus.



Podoba mi się wielopłaszczyznowość możliwego odczytania tekstu i taki dyskretnie autoironiczny kontekst. Niedopowiedzenie puenty, a przecież ten cytat z Picassa właściwie nie jest konieczny, by ją zrozumieć. Opowiadanie nie jest przegadane. Przedopowiedziane szczegółami. Nie wiem, czy to dziewczynka, czy nastolatka, zdaje się, że też jest cyborgiem czy jakimś tam androidem w zaawansowanej technologii. Jest naszkicowana i tylko tyle mi - Czytelnikowi - potrzeba, żeby odczytać tę historię, nie więcej. Nie mniej.



Nic bym w tym opowiadaniu nie zmieniała - a to świadczy o tym, że jest naprawdę sprawnie napisane, bo większość tekstów na forum, nawet tych dobrych, można poprawiać i ulepszać. Nie jest to jakiś fajerwerk ale kawałek przyzwoitej prozy, której niejeden zbiorek shortów by się nie powstydził (w okładkach :) )



Gratuluję.

Zuz
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”