Znów na leśnej drodze stoję nocą
Złem i brudem dobro sobie daję
Ciągnę do przodu lekko się cofając
Czy to możliwe? Można tak?
Na ciężkie dni – tylko ona
Na chwile bez wiary – tylko ona
Jestem psychicznie aktywnym dzieckiem
Dzieckiem nowych produktów zła
Akwizytorem szatańskiej sztuki
Bywalcem pobielonej tawerny szamanów
Luster się pozbywam srebrem pokrytych
Gnuśnego odbicia swego nie pragnę
Później patrzę w oczy tej małej
Delikatnej duszyczki stłamszonej
I owszem, lekki wstyd czuję
Bardzo rzadko jednak się wzruszam
Sumienie zasypałem wapnem
Jak ofiary wojny się zasypuję
Ono poległo, na straty je spisuję
Obejdę się bez niego
Coraz zimniejszy i bezduszny
Kara zawsze większa od winy
A ja, choć znów winny
Winny się nie czuję
Bezwstydną jestem czwórką
Z piątym skrzydłem
Tak mi już pisane od urodzenia
Rozmyślać o własnej śmierci
Chorować wewnątrz duszy
W bluźnierczym prochu mieć ukojenie
Kochać tylko te co nie chcą mnie
Słodka pociecha ostatnich dni
1Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.