Wniebowstąpienie (s/f)

1
1.

- Kto jeszcze o tym wie? - spytał kardynał de Luch'a.

- Ty, ja i ten proboszcz z marsjańskiej parafii - odpowiedział papież.

- To nie może zostać ujawnione!

- Dlatego posłałem po ciebie. Trzeba koniecznie zlikwidować problem.

- Zlikwidować...?

- Ostatecznie - papież Lucjusz XII westchnął. - Ostatecznie, kardynale. Jeżeli ta wiadomość rozeszłaby się...

Kardynał de Luch'a pokiwał głową. Doskonale wiedział, że oznaczałoby to koniec kościoła chrześcijańskiego. Rosnąca w siłę Unia Wolnego Islamu dostałaby do ręki potężny oręż. Tak, problem wymagał rozwiązania ostatecznego.

2.

"Archanioł Gabriel" wszedł na orbitę Marsa. Ten jeden z dwóch okrętów kosmicznych Watykanu był stosunkowo niewielki, w porównaniu z pasażerskimi liniowcami. W kabinie nie było żadnych luksusów, przy starcie telepało całym statkiem. Ojciec jezuita Xawier jednak nie narzekał. Jeszcze raz przeczytał tekst na wyświetlaczu laptopa, po czym wyjął dysk z danymi i wrzucił do niszczarki. Wszystko układało się w logiczną całość - jeżeli można było w tej sytuacji mówić o logice. "To tak, jakby wykopać fundamenty spod domu" pomyślał. Wyjrzał przez panoramiczne okno statku. Mars nie był już całkiem "czerwoną planetą". Plamy zielonego koloru tworzyły na powierzchni planety nieregularne wzory. To glony, porosty i mchy które, przywiezione z Ziemi, w wyniku procesu terraformizacji zaczęły szybko się rozprzestrzeniać. Jeden z większych sukcesów w historii kolonizacji Marsa. Rośliny zaczęły wytwarzać tlen i prawdobodobnie już wkrótce nie będzie konieczne używanie skafandrów poza kopułami miast.

Ojciec Xawier przeszedł do lądownika. Kontrola lotów na Marsie udzieliła mu pozwolenia na lądowanie w pobliżu wioski.

3.

Solama Maktu, pierwszy proboszcz parafii marsjańskiej był wyraźnie przejęty rangą gościa.

- Ojcze Xawier, to dla mnie zaszczyt. Nie spodziewałem się, że Watykan przyśle taką znakomitość.

Xawier ruchem dłoni zbył te uniżone słowa.

- Nie jestem żadną znakomitością, ot zwykły sługa Boży.

- O nie. Może ta wioska to marsjańskie, proszę wybaczyć, zadupie, ale informacje z Ziemi trafiają i do nas. I oto wielebny Xawier, bohater wojny o wiarę, pogromca islamu, zawitał w nasze skromne progi.

- Proszę, nie trzeba, już mówiłem, że jestem tylko skromnym sługą. Może lepiej niech ksiądz opowie mi o znalezisku.

- A tak - proboszcz wyglądał na zakłopotanego. - Znalezisko.

- Chcę wiedzieć wszystko.

- Ale ja wysłałem raport...

- Wolałbym usłyszeć całą historię od księdza.

- W zasadzie nie ma dużo do opowiadania - proboszcz Solama zawahał się przez moment, po czym kontynuował. - Nasza wioska jest jedną z najdalej położonych od portu kosmicznego. Mieszkają tu głównie inżynierowie zatrudnieni w pobliskiej stacji wytwarzania tlenu i ich rodziny. Jest tu kilku zapaleńców którzy w wolnym czasie badają teren wokół wioski. I to właśnie jeden z nich odnalazł jaskinię.

- Jaskinię? - przerwał Xawier.

- Właściwie to nie. Zdawało mu się tylko z początku, że to jaskinia. Wszedł do środka i znalazł spiralne schodki w dół...

4.

Ojciec Xawier i proboszcz Solama stali u wejścia do rzekomej jaskini. Jezuita włączył komunikator.

- To tutaj? - spytał.

- Tak, tutaj - odparł Solama.

Weszli do środka. Kręte schody wiodły w dół. Po kilku chwilach stanęli na pomoście, z którego widać było całość pomieszczenia.

- To... - jezuita szukał słów. - Niezwykłe.

- Ten mężczyzna, który to odnalazł nie potrafił z wrażenia wypowiedzieć słowa - uśmiechnął się Solama. - To najprawdziwszy statek kosmiczny, i to z czasów kiedy ludziom nie śniły się loty w kosmos.

Statek miał kształt kuli. Niezwykłe urządzenia jarzyły się słabym blaskiem. Wszędzie migały różnokolorowe lampki.

- To wszystko działa? - Xawier nie mógł w to uwierzyć.

- A i owszem, działa. Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy obudzić załogę - proboszcz Solama wskazał ręką w dół. - Tam leżą.

W dole, pod pomostem, stały trzy pojemniki, przypominające sarkofagi. Zeszli do nich powoli. Xawier przetarł szklane wieko jednego z sarkofagów. Z zaskoczenia wciągnął głęboko powietrze. Co innego czytać raport, a co innego ujrzeć na własne oczy.

- Tyle lat - wyszeptał. - Tyle tysięcy lat.

- To On, prawda? - spytał Solama.

- Tak, na pewno.

- Tam na pulpicie leży ten list - wskazał Solama.

- Mam nadzieję, że proboszcz mi wybaczy - Xawier odwrócił się w stronę księdza.

- Wybaczę? ... co niby - nie skończył, gdyż jezuita jednym ciosem ogłuszył go, a potem skręcił mu kark.

5.

Xawier siedział w dziwacznym fotelu, przy pulpicie tego wiekowego statku kosmicznego i czytał ostatnie zdania swojego raportu:

"Nie ulega wątpliwości, że załoga tego statku to "Jezus" i dwaj "aniołowie". świadczy o tym nie tylko ten list. Może to subiektywne uczucie, ale kiedy patrzę w Jego twarz, wiem, że to On. Co do listu - został on napisany w starohebrajskim. Czytamy w nim, że całe ukrzyżowanie, zmartwychwstanie to fałsz. Obca rasa, do której należeli, od tysięcy lat nami manipuluje. Bogowie, prorocy - wszystko to jedna, wielka, kosmiczna intryga. W jakim celu - nawet nie ośmielam się snuć domysłów na ten temat. Oni wiedzieli, że kiedyś odnajdziemy ten statek. Kiedy się tutaj rozbili, po całym tym "wniebowstąpieniu", jakie zaserwowali apostołom, zrozumieli, że nie ma dla nich ratunku. Statek miał tylko tyle mocy, aby podtrzymywać ich przy życiu w kapsułach hibernacyjnych. Może jeszcze żyją, czekając aby ktoś ich obudził. Moim zdaniem nie należy tego robić. Wiele byśmy się chyba od nich nauczyli, ale dla Kościoła byłby to wstrząs nie do przetrwania.

To mój ostatni raport. Mam zamiar rozwiązać problem, zgodnie z poleceniem, ostatecznie".

Xawier wpisał jeszcze jedno zdanie i wysłał raport ze swojego laptopa do statku na orbicie, z poleceniem zaszyfrowania i przesłania dalej, na Ziemię, wprost do rąk papieża. Potem jezuita połączył się z autopilotem "Archanioła Gabriela" i wprowadził koordynaty lotu. Zatwierdził je i uruchomił procedurę odlotu. A jeszcze później stał przy sarkofagu kosmity, znanego na Ziemi pod imieniem Jezus Chrystus, i płakał.

6.

Kontrolerzy lotów z Marsjańskiego Portu Kosmicznego z przerażeniem patrzyli jak watykański statek "Archanioł Gabriel" schodzi z orbity wokół Marsa i kieruje się w stronę powierzchni. Silniki uzyskały pełen ciąg i po chwili statek uderzył w wioskę, gdzie niedawno lądował ojciec Xawier. Eksplozja zmiotła wszystko w promieniu wielu kilometrów.

7.

Papież Lucjusz XII przeczytał jeszcze raz ostatnie zdanie z raportu Xawiera: "W coś przecież trzeba wierzyć". Szkoda tylko, że postawilismy na złego konia - pomyślał papież, po czym zniszczył jedyny egzemplarz raportu ojca jezuity Xawiera. "Nie było sprawy" pomyślał i zaczął przeglądać raporty z podległych mu placówek.

"Nie było sprawy".
BRuszkowski

2
Pomysł raczej nienowy, ale wciąż pociągający.

Mało klimatyczne trochę jak na mój gust (i tę porę nocy, jest 3,33 dokładnie ha ha ha).

Puenta niby dobra, ale zbyt oczywista...

Trochę to wygląda jako całość jak klisza czegoś, co już czytywałam (nie plagiat ale właśnie klisza, sztampa). Dla mnie straciło efekt i nowowści i zaskoczenia i wstrząsu intelektualno-duchowego.

Bym pokombinowała.



Powiem tak: jak odkryli te schodki, moja myśl była: znaleźli zejście do piekła :) Okazuje się, że piekło to miejsce nie na Ziemi, nie pod ziemią ale jednak fizyczne i niezbyt dalekie. Przepraszam, Marsie :)



A potem sarkofagi... a właśnie, wiecie, że sarkofag znaczy: pożeracz ciała? Dobry tytuł: pożeracze ciał. Opowiadanie w scenerii starożytnej Grecji...

ha ha ha
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

3
Bogdan Ruszkowski pisze:- Kto jeszcze o tym wie? - spytał kardynał de Luch'a.

- Ty, ja i ten proboszcz z marsjańskiej parafii - odpowiedział papież.
Nielogiczne. Zadający to pytanie kardynał zdaje sobie sprawę, że zarówno on, jak i jego rozmówca, wiedzą o tym czymś. tak więc odpowiedź papieża powinna zawierać tylko proboszcza.


Bogdan Ruszkowski pisze:Mars nie był już całkiem "czerwoną planetą". Plamy zielonego koloru tworzyły na powierzchni planety nieregularne wzory.
Powtórzenie. pogrubione słowo możesz zamienić na "jego" i zmienić kolejność tylko potem: jego powierzchnię.



Ogólne wrażenie? hmmm... powiem tak: nie porwało mnie. Wydaje mi się, że spowodowane jest to wykonaniem. Temat daje naprawdę duże możliwości, chociaż całkowicie nowatorski niejest. Twój tekst jest mało ekspresywny. Dostrzegłam jeden wykrzyknik w początkowym nieudanym, sztucznym dialogu, który nie oddaje sytuacji i słowo "płakał, które jest tylko suchym określeniem. Zero akcji. Wszystko skrócone niemiłosiernie. Zabiłeś tekst, wkładając go w ograniczające ramy krótkiej formy. Bohaterzy, cóż, nie dostrzegam żadnych konkretnych. Właściwie znamy ich tylko z imienia bądź sprawowanej funkcji. Nie wiemy, jacy są, co nimi kieruje, jakie namiętności nimi targają, jakie mają charaktery. to duży minus. wiemy tylko tyle, że nie chcą dopuścić do upadku starego porządku. Ponad to w Twoim tekście brakuje elementu zaskoczenia, wszystko jest zbyt klarowne, ograne, jasne. Poczytaj Dana Browna, ten to potrafi podać w wątpliwość wiarę chrześcijańską i hierarchię kościelną. nie zaskakujesz, nie porywasz, krótko opisujesz. Styl nie pasuje do charakteru utworu. Jednym słowem: skopałeś.

Pozdrawiam,

Dżibril.
Heaven can wait...

5
Hmm, to opowiadanie bez kozery określiłbym szkicem. Dobry szkic na dłuższe opowiadanie.

Jednak szkic to za mało żeby zaskoczyć czytelnika i wzbudzić w nim zainteresowanie.



Nie wykorzystałeś w pełni tego pomysłu. Przeleciałeś przez niego. Im szybciej do końca tym gorzej.

Nie wypowiem się na temat techniczny, gdyż uważam to, jak już wcześniej powiedziałem, tekst za szkic. A w szkicu nie warto tego oceniać, komentować.

Wybacz.



Trochę za bardzo się pośpieszyłeś i przez to tekst wyszedł raczej na minus.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
czytało sie dobrze, ale bez głębszego zainteresowania. Za krótkie. Zgadzam sie z przedmówcami - można to rozwinąć w naprawdę fajne opowiadanie, a tak wyszedł szkic. Podobały mi sie dialogi, oprócz tej wpadki na początku.
jestem, więc pisze...


Jedni myślą, że piszą. Drudzy piszą, że myślą.

7
Bogdan Ruszkowski pisze: Kto jeszcze o tym wie? - spytał kardynał de Luch'a.

- Ty, ja i ten proboszcz z marsjańskiej parafii - odpowiedział papież.

- To nie może zostać ujawnione!

- Dlatego posłałem po ciebie. Trzeba koniecznie zlikwidować problem.

- Zlikwidować...?


sama nie piszę za dobrych dialogów, więc nie powinnam się czepiać, ale gdyby tak było przez cały tekst, to bym nie doszła nawet do połowy. Sztucznie brzmi. Trochę rozmawiają jak dwa roboty, które mają napisane, co mają powiedzieć, nawet jeżeli nie gra to z wypowiedzią poprzednika. I jest pewna drętwość w tych kwestiach, ale nie wiem, na czym ona polega.



Pierwszą częśc szybko przeszłam, bo krótka i w większości to dialog. Dośc intrygujący początek, na pewno nie nudny, to na plus. Uważam jednak, że za bardzo się śpieszysz. Mogłeś rozwinąć powyższy dialog, dodac jakiś smaczków. Nawet jeżeli nie do końca by wyszło (wiele rzeczy nie wychodzi i to nie jednej osobie, tylko wielu!), to jednak można by bardziej się było wczuc w tekst, poznać sytuację, bo stała by sie ona lepiej przedstawiona.



Czyli początek jest dla mnie średni, chociaż moja ocena jest bliżej minusa, niestety.



Druga część - robi sie coraz fajniej, bo nie dostrzegam banału. Pomysł jest i to niezły. I całkiem dobrze się czyta. Nasuwa mi się jednak dość złośliwe pytanie - kiedy jedna cześć będzie krótka na jedno zdanie? Dobra, tego poprzedniego nie było :P


Bogdan Ruszkowski pisze:Solama Maktu, pierwszy proboszcz parafii marsjańskiej był wyraźnie przejęty rangą gościa


wtrącenia oddzielamy z każdej strony przecinkiem - czyli przed "był" też


Bogdan Ruszkowski pisze: Mam nadzieję, że proboszcz mi wybaczy - Xawier odwrócił się w stronę księdza.

- Wybaczę? ... co niby - nie skończył, gdyż jezuita jednym ciosem ogłuszył go, a potem skręcił mu kark


szczerze? Nie zaskoczyło. Lubię takie nagłe zwroty akcji, zdecydowanie bardziej niz gdy autor juz na początku strony pokazuje, że ma zamiar kogoś uśmiercić, a robi to na końcu strony następnej. Tu jednak zadziałało wtórne stwierdzenie jezuity.


Bogdan Ruszkowski pisze:Xawier siedział w dziwacznym fotelu


dziwacznym, to znaczy jakim? Jak może wyglądac dziwaczny fotel? I czy przypadkiem nie jest to za śmieszny epitet?


Bogdan Ruszkowski pisze:przy pulpicie tego wiekowego


"tego" zbędne





Mam takie dwa pytania, rzucam je w powietrze: dlaczego, gdy ktoś ma super wielce zły pomysł rozpisuje go na wiele stron i potem trzeba to czytać? I drugie: dlaczego, gdy ktoś ma bardzo dobry pomysł, to wykonuje go niczym streszczenie tekstu?



Jezu...



Ten tekst zalicza sie do tych drugich. Dla mnie pomysł bardzo oryginalny. Nie widziałam wcześniej tekstu, który by tak przedstawił sprawę. Od początku wiedziałam, że to będzie interesujące. Nie było, ale to ze względu na formę, bo pomysł podoba mi się nadal.



Lecisz od wydarzenia do wydarzenia z prędkością światła. Nie budujesz napięcia, klimat też wynosi zero. Nie ma na czym skupić uwagi, bo za chwilę zmienia sie sceneria. Szkoda, cholera, szkoda, bo to jeden z nielicznych tekstów, w których podoba mi się pomysł, a i czytało sie nie najgorzej. Warsztatowo całkiem dobrze, a styl? Prosty, może nawet za prosty, ale mi sie podobał.



Ocena w skali szkolnej - 3-



Pozdrawiam

Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”