541

Latest post of the previous page:

Hej, Zuz. Ja nie pisałam o niczym innym. To całkiem zdrowe, naturalne, i nie masz się czym martwić. Spójrz na mnie, prezcież jestem nor... Pisałam w wieku lat nastu o duchach i mrocznych lasach a nie wyrósł ze mnie antychryst. <ale wybrnęłam :P >



A właśnie, Andrzej, nie masz czsem tekstu w takich klimatach?
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

543
Na jednym z Falkonów (dwa lata temu bodajże), na spotkaniu z Panem, moi koledzy zwrócili się z pytaniem czy to prawda, że da się pędzić bimber z trocin.



Otóż mimo szczerych wątpliwości postanowili spróbować. Rzeczywiście nic z tego nie wyszło :D



Hm, nie wiem czy było już takie pytanie, bo nie przeglądałam wszystkich trzydzieści siedmiu stron. Jednak po przeczytaniu pewnego wywiadu z panem Sapkowskim, w którym to stwierdził, że absolutnie nie przywiązuje się do opisywanych bohaterów i nawet nie wyobraża sobie miejsc, które opisuje zaczęłam się zastanawiać, czy podobnie jest u Pana. Mianowicie czy stara się pan jakoś wczuć w przedstawiany świat, czy czuje jakiś sentyment do stworzonych postaci czy raczej podchodzi do pracy z chłodnym profesjonalizmem?
Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy.

<i>(Głos Rozsądku, Sapkowski)</i>

545
Wypowiedź trochę niezwiązana z tematem, chcoiaż kto wie :shock: Świeżo po lekturze Interaktywny kurs pisania bestsellerów Andrzeja Pilipiuka, na depresję polecam Pepsi MAX, co prawda trzeba przyzwyczaić się do smaku, ale za to tylko 1 kaloria :mrgreen:

[ Dodano: Nie 19 Kwi, 2009 ]
Aczkolwiek też ma wadę, źle wpływa na zęby. Szkoda że nie ma czegoś przyjemnego co od ręki poprawiłoby nastrój i jeszcze byłoby zdrowe. Niestety całą ambrozje już Zeus i spółka wykończył.
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

546
Moje pierwsze pytanie do Pana Pilipiuka - w jakim wieku pan zaczał pisać, chodzi mi o najmłodsze lata, i w jakim wieku pana teksty jako tako już wygląły, powiedzmy,że - teksty, które ktoś już mógł tam wydać, nieważne w jakim nakładzie.

Ja się chętnie podpiszę pod tym pytaniem - Sky
Ostatnio zmieniony wt 21 kwie 2009, 20:00 przez Locter, łącznie zmieniany 1 raz.

549
Acha czyli jestem jakies 10 lat w plecy


Hm, równie dobrze każdy może pisać dziesięć lat. Mówi sobie: A dobra, zostanę pisarzem. No i pisze przez te kilkanaście lat, codziennie, szlifuje warsztat, a potem wysyła do wydawcy. Tylko później wychodzi, że wszystko poszło na marne, nie ma książki, zostajemy... sekretarką, na przykład. Jasne, pisanie wiąże się z ciężką pracą, jednak nawet to czasem nie pomoże w wydaniu powieści. Trzeba też trochę szczęścia i grama talentu.

550
Hm, równie dobrze każdy może pisać dziesięć lat. Mówi sobie: A dobra, zostanę pisarzem. No i pisze przez te kilkanaście lat, codziennie, szlifuje warsztat, a potem wysyła do wydawcy.


Kurde, gdybym przez kilkanaście lat codziennie pisał, to chyba bym jakimś multinoblistą został. Podobnie pewnie jak każdy z odrobiną intelektu. Z drugiej strony nie jestem do końca pewien, czy takie "fabryczne" pisanie rzeczywiście rozwija warsztat w takim tempie jak wolniejsza, ale bardziej refleksyjna praca.


Tylko później wychodzi, że wszystko poszło na marne, nie ma książki, zostajemy... sekretarką, na przykład. Jasne, pisanie wiąże się z ciężką pracą, jednak nawet to czasem nie pomoże w wydaniu powieści. Trzeba też trochę szczęścia i grama talentu.


Jeśli po tak długim okresie pisania nie jesteś w stanie nic wydać, to znaczy tylko tyle, że (1.) przez ten czas rozwijałaś się w złym kierunku (np. jak taki nieudatny pingpongista, który przez pół życia podnosi sztangę w nadziei, że w ten sposób stanie się mistrzem) i że (2.) się do tego nie nadajesz. Cudów nie ma. Nawet idiota przy odrobinie pracy jest w stanie osiągnąć bardzo wiele.



Dodałbym jeszcze, że najbardziej to się chyba zaparcie w tym wszystkim liczy. Można mieć albo szczęście albo szczęściu pomagać i pomagać, dopóki nie zadziała zwykły rachunek prawdopodobieństwa.



A, no i to nie jest też tak, że dziesięć lat piszesz do szuflady, a potem jebut - książka. Stale dostajesz jakieś sygnały, czy to co robisz, robisz dobrze, czy nie. No i zawsze czasopisma zostają (choć przyznam, że nie potrafię uwolnić się od jakiegoś dziwnego przekonania, że to takie lekkie złożenie broni).
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

552
Crowla pisze:
Hm, równie dobrze każdy może pisać dziesięć lat. Mówi sobie: A dobra, zostanę pisarzem. No i pisze przez te kilkanaście lat, codziennie, szlifuje warsztat, a potem wysyła do wydawcy. Tylko później wychodzi, że wszystko poszło na marne, nie ma książki, zostajemy... sekretarką,


powiedzmy tak:



jak sie wtopiło 10 lat orki to coś powino z tego wyjść.



po drugie tłumaczyłem do znudzenia. kto myśli w kategoriach "napiszę książkę" już przegrał.



wydawca musi zaryzykować. Zaryzykuje jeśli przekonamy go że jesteśmy perspektywiczni. Nie jedna książka. Zaniosimy na dzień dobry dwie - trzy i konspekty kilku kolejnych.
Ostatnio zmieniony pn 27 kwie 2009, 07:32 przez Andrzej Pilipiuk, łącznie zmieniany 1 raz.

554
TadekM pisze:


Dodałbym jeszcze, że najbardziej to się chyba zaparcie w tym wszystkim liczy. Można mieć albo szczęście albo szczęściu pomagać i pomagać, dopóki nie zadziała zwykły rachunek prawdopodobieństwa.


moim zdaniem dokłądnie tak. Wspomnienie Marka Twaina, Londona, St.Kinga etc wskazują że droga do publikacji może byc niekiedy długa.





Newet Rowling sprzedała "Heńka" bodaj 12-tenu kolejnemu wydawnictwu.


TadekM pisze:
A, no i to nie jest też tak, że dziesięć lat piszesz do szuflady, a potem jebut - książka.


czasem tak bywa - ale w wiekszości przypadków taki koles wyda jedną ksiazką, moze nawet dorbą, sprzeda 1500 egzemplarzy i na tym się kończy. Za 100 lat odkryją go naukowcy. Albo nie odkryją.


TadekM pisze:
No i zawsze czasopisma zostają (choć przyznam, że nie potrafię uwolnić się od jakiegoś dziwnego przekonania, że to takie lekkie złożenie broni).


dlaczego?

555
TadekM napisał/a:



A, no i to nie jest też tak, że dziesięć lat piszesz do szuflady, a potem jebut - książka.





czasem tak bywa - ale w wiekszości przypadków taki koles wyda jedną ksiazką, moze nawet dorbą, sprzeda 1500 egzemplarzy i na tym się kończy. Za 100 lat odkryją go naukowcy. Albo nie odkryją.
Może więc gdzieś tam, w piwnicy, rośnie nowy Alighieri ;)




TadekM napisał/a:



No i zawsze czasopisma zostają (choć przyznam, że nie potrafię uwolnić się od jakiegoś dziwnego przekonania, że to takie lekkie złożenie broni).




dlaczego?


Kurcze, to chyba trochę irracjonalne, ale tak mam.

Wychodzę z założenia, że:

Jeden - mam tekstów, których wystarczy na zbiór opowiadań. Jedynym mankamentem jest to, że nie dotykają one jednego i tego samego tematu, ani nawet gatunku (choć wszystkie są raczej głównonurtowe), ale przecież, żeby daleko nie szukać, Twoja Czerwona Gorączka też była dość eklektyczna. Jak zacznę rozsyłać je po pismach - co wcale nie będzie łatwe, bo teksty są dość długie (istnieje ryzyko, że musiałbym je ciąć do limitu znaków) - to to wszystko się gdzieś rozpłynie. To mi może przyjmą, tamtego nie, gdzie indziej będę czekał na odpowiedź. A w tym czasie chyba niełatwo będzie przekonać do kupienia takiego zbioru jakieś wydawnictwo.

Dwa - kurczę, ja mam dwadzieścia lat. Dopiero zacząłem studia i naprawdę jeśli poczekam miesiąc, rok, czy nawet dwa na debiut, to żadna tragedia się nie stanie; wciąż będę miał szanse na to, żeby kiedyś w przyszłości utrzymywać się z pisania. Wszystko też zaczyna się układać w jakąś zorganizowaną całość, to ten to tamten tekst wysłałem do jednego i drugiego znajomego redaktora, to po drodze zbieram materiały i bazgram sobie książkę, to czytam jakiś głupi podręcznik o zasadach stawiania znaków przestankowych, to - ostatnio - Twój felieton o błędach językowych. I jest fajnie.

Dlatego chyba czasopisma postrzegam jako taki półśrodek (to nie to samo co własna, wypieszczona książka), który mogę sobie, na razie darować. Zwłaszcza gdy nie cierpię na nadmiar mających szansę na publikację tekstów (piszę od dwóch i pół roku, nie mam tysiąca niedokończonych opowiadań na strychu, jak ci wszyscy, co zaczynali w przedszkolu).
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

556
> Jeden - mam tekstów, których wystarczy na zbiór opowiadań.

> Jedynym mankamentem jest to, że nie dotykają one jednego

> i tego samego tematu, ani nawet gatunku (choć wszystkie są raczej

> głównonurtowe),



ok. można pzecież złożyć z różnych.



> Jak zacznę rozsyłać je po pismach - co wcale

> nie będzie łatwe, bo teksty są dość długie (istnieje

> ryzyko, że musiałbym je ciąć do limitu znaków)



no to zetnij a w zbiorze dasz wersje pełne.



> - to to wszystko się gdzieś rozpłynie. To mi

> może przyjmą, tamtego nie, gdzie indziej będę

> czekał na odpowiedź.



no tak, czeka się. i...?



> A w tym czasie chyba niełatwo będzie przekonać

> do kupienia takiego zbioru jakieś wydawnictwo.



spoko - porozsyłaj - w ciągu paru miesięcy będziesz

wiedział co biorą gdzie biorą etc. coś może i zdążą wydać.



wtedy składając zbiór opowiadań zaznaczasz które teksty się ukazały a które się ukażą niebawem.



I tak 2/3 objętści to powinny być utwory niepublikowane.



> Dwa - kurczę, ja mam dwadzieścia lat.



masz ochotę o tym porozmawiać w wątku "nastoletni debiutanci?" ;-P



> Dopiero zacząłem studia i naprawdę jeśli poczekam

> miesiąc, rok, czy nawet dwa na debiut, to żadna

> tragedia się nie stanie;



nie stanie się. Ona już się dzieje.

masz 400 stron prozy. Uważasz że jest dobra. I nie robisz nic.



wybierz 150 stron krótszych tekstów. roześlij. napsiz nowe teksty by w razie czego móc szybko iść za ciosem. Dwa trzy lata intensytwnego publikowania w czasopismach. Potem skaładasz nie jeden ale dwa zbiory:



1) wcześniej publikowane + 2/3 niepublikowanych)

2) aktualnie publikowana + 2/3 niepublikowanych.



zanim wydadzą pierwszy (powiedzmy gdy będzie w druku) składasz drugi. I powinieneś mieć już materiał na trzeci (w tym znowu 1/3 sprobj gdzieś upchnąć. w miedzyczasie pierwsza powieść.



> wciąż będę miał szanse na to, żeby kiedyś

> w przyszłości utrzymywać się z pisania.



kiedyś. Za dwadzieścia lat?

nie mysl o tym - rób to.



> Wszystko też zaczyna się układać w jakąś zorganizowaną

> całość, to ten to tamten tekst wysłałem do jednego i drugiego

> znajomego redaktora,



ok.



> Dlatego chyba czasopisma postrzegam

> jako taki półśrodek (to nie to samo co własna,

> wypieszczona książka),



powtarzam do znudzenia. czasopisma to jedyne sensowne miejce gdzie mżesz pokazać ludziom jak fajnie piszesz - żeby tę wypieszczoną książkę wzęli w ogóle kiedyś do ręki w księgarni



możesz sobie darować pisma jeśli masz zbyteczne pół miliona zł na bilbordy.



> który mogę sobie, na razie darować.



z własnego doświadczenia mogę powiedzieć ze się mylisz.

Wróć do „Strefa Pisarzy”