
"Narzędzia do kłamstw wszelakich"
Uśmiechy w słoikach
Uśmiechy w słoikach
Trzyma i myśli że włada
Uśmiechy w słoikach
W słoikach uśmiechy
Konstrukcje życia z nich składa
I szukam swojego
Poszukuję swojego
Folię rzeczywistości w cieniach rozrywam
Szacuję, obliczam, myślę, lustruję
Nic nie odkrywam, nic nie odkrywam
Odkładam mój cyrkiel
Cyrkiel mój stary
I rzucam narzędzia do kłamstw wszelakich
Lampkę odsuwam, szukając siebie w blaskach nijakich, nijakich, nijakich
Pamiętam, że kiedyś
Z kiedyś pamiętam
Że miałem trzymałem, głaskałem go czule
Lecz uciekł na rowerze, czmychnął wraz z bólem
Z potłuczonym kolanem i głosem piskliwym
Umknął skubaniec
Z dymem buntu i pocałunkiem wilgotnym, ckliwym, wstydliwym
I chcę zejść do lochów
gdzie rzeczywistość połknęła
za dużo prochów
Za bardzo wiele
Hej zbyt mnóstwo
Za sporo hej
Miast tego gaszę lampkę sycąc się cieniem
Opuszczam pracownię tonącą w alembikach
Piaskowe powietrze strychu witam z westchnieniem
I przecieram kurz na pełnych uśmiechu słoikach