Fragmencik do oceny

1
No dobra, czas na następny tekst. Wtedy dałem jakieś coś 'od czapy', nie przyłożyłem się. Teraz daję część opowiadania. Napisałem to wczoraj i liczę na opinię.











Zimna stal, która niczym strzała przeszywała jego ciało stawała się nie do zniesienia. Palec, który umieszczony był na spuście świerzbił niemiłosiernie. Jednocześnie zdawało mu się, że gdy napierał na ten przeklęty koconek to ten oddalał się o parę milimetrów nie dając się nacisnąć. Ręka trzymająca broń powoli drętwiała. Drętwiał też jego umysł. Wydawało mu się, że wyręczy swojego przeciwnika – serce samo przestanie mu bić ze strachu. Zrezygnował też z dopingowania kroplom potu – nie zwracał uwagi, która pierwsza zjedzie po karku i skryje się pod kremowym kołnierzem jego koszuli.



I ten zapach. Ten cholerny zapach. Stęchły, mdlący zapach, który przywodził mu na myśl piwnicę babci. Kiedy jeszcze żyła, a on był beztroskim dzieckiem prosiła go o przyniesienie konfitur i innych dupereli. Wchodził do tej piwnicy, a ten ostry zapach atakował jego nozdrza. Przerażony i zniesmaczony zarazem powoli schodził w dół czując się jakby odwiedzał same piekło. Jakby konfitury były sercem jego martwego ojca, jakby szybki oddech był urywanym krzykiem jego matki…

-Boisz się, prawda? – głos jego przeciwnika rozległ się donośnym echem po małej opuszczonej hali, w której się znajdowali. Wieki temu służył Niemcom za schron. Teraz służył za salę sądową.

-T-tak…- zdziwił się, że potrafi jeszcze mówić. Zdziwił się, że jego język nie zdrętwiał wraz z myślami.

-Ja też. Ja kurewsko się boję Mike. Słyszysz mnie?! BOJę SIę! – poczuł jak przerdzewiałe ściany drżą pod wpływem krzyku tego mężczyzny. Nagle usłyszał jak jego umysł protestuje z taką samą siłą. Jak krzyczy „Nie Mike! Przestań! W co ty się wpakowałeś!”. Boże święty, jego sumienie miało głos jego babci!

-Nie, nie pójdę po twoje konfitury babciu bo słyszę krzyki mojej matki. – wyszeptał. Tego typu hale jednak miały to do siebie, że wszystko pogłaśniały. Jak złośliwy pilot od telewizora.

-Co ty pierdolisz? Co ty kurwa pierdolisz?! – Mike właśnie w tej chwili pomyślał, że jego przeciwnik dogoni swój spust. Mylił się. Broń Trevora tylko niebezpiecznie zadrżała w jego dłoni. Nic więcej. Sam już nie wiedział czy to dobrze, czy może źle.





******



Dosyć spory szczur wracał właśnie do swojej norki, która mieściła się w jednej ze ścian hali. Zwrócił uwagę na dwóch ludzi. Gdyby posiadał mózg, zacząłby się zastanawiać co u licha robi tu dwóch mężczyzn. Czemu stoją jakieś pięć metrów od siebie i dlaczego obaj – napięci jak struny – celują do siebie z broni. Niestety szczur ten nie posiadał mózgu, więc nie zwracając uwagi na tą scenę po cichu podreptał do swojej nory.



******





Przez wybite okna nieśmiało zaglądało zachodzące słońce. Nieopodal zrujnowanego budynku świerszcze przygotowywały się do swego koncertu. Hala była średniej wielkości – około piętnaście na dwadzieścia metrów kwadratowych. Dla obu mężczyzn była jednak w tym momencie całym światem. Tu zapiszczał szczur, tam zakrakała wrona. Wszystko biegło swym normalnym torem. Mimo to wydawało się, że świat wstrzymał oddech.



Sekundy przeistaczały się w lata świetlne, a taki okres czasu jak minuta przestał się w ogóle liczyć. Trevor Gerkin niemal zahipnotyzowany wpatrywał się w przymglone oczy Mike’a McMearby. Kojarzył mu się z czarnymi otchłaniami bezdennych studni, z jesiennym porankiem oraz szaleństwem. Irytował go ten nieobecny wzrok. „Więc po prostu rozwal mu łeb! Naciśnij za spust i wykończ go! SKOńCZ TO!”. Niemal to zrobił. Poczuł zimny opór na opuszku wskazującego palca. Oczami swojej nikłej wyobraźni widział pocisk wypluty przez broń – zmierzający wprost w czaszkę tego, którego tak znienawidził. Lecz…nie zrobił tego. Nie potrafił. Poczuł wilgoć w kroku…zwieracze nie wytrzymały.

-Opowiedz mi wszystko od początku. – rzekł niespodziewanie Mike.

-Gówno prawda! Po prostu rozwalę ci czaszkę! żegnaj popaprańcu! – echo tego krzyku oszołomiło Mike’a. Był pewien, że to właśnie teraz przegrał. Sądził, że Trevor zaślepiony wściekłością przeplataną z irytacją nie zawaha się i strzeli. Właściwie się nie mylił. Trevor strzelił. Dwa razy.





*******





Przerażony szczur wybiegł ze swej norki słysząc dwa głośne huki.







*******





Tynk zlatywał spokojnie ze starego sufitu niczym magiczny pył. Wszystko wydarzyło się dosyć szybko. Trevor strzelił dwa razy w sufit i natychmiast wycelował ponownie w Mike’a, który stał niewzruszony.

-Ulżyło? –spytał McMearby gdy echo strzałów ucichło całkowicie.

-Tak – odparł Trevor. Nie kłamał. Rzeczywiście te dwa pociski zburzyły mur jego bezgranicznej wściekłości. Teraz się trochę opanował. Przez dym leniwie ulatniający się z lufy znów zaczął przyglądać się niewzruszonej twarzy wroga.

-Cieszę się. – niemal szepnął Mike i zaczął się nad czymś zastanawiać. Zapadła głucha cisza otulająca ich ze wszystkich stron. Mike postanowił kontynuować – No więc opowiesz mi jak się tutaj znalazłeś? Od początku do końca? Chciałbym wiedzieć czemu dokładnie nienawidzisz mnie tak bardzo jak ja ciebie. Później możemy przestać zachowywać się jak cioty i po prostu to zrobić. Co ty na to? – jego głos był spokojny, jakby rozmawiali o wczorajszym meczu. Trevor zastanowił się chwilę i odpowiedział.

-Dobra. Ale tylko jeśli ty pierwszy opowiesz mi swoje przygody.

-Dobrze. Ale tylko jeśli obiecasz nie walić już w sufit czy w przestrzeń. Jeśli masz strzelać, cóż, cel masz przed oczami. – „Zachowuję się jak jakiś pieprzony Clint Eastwood.”, przemknęło Mike’owi przez skołataną nerwami głowę. Miał nadzieję, że podczas opowieści odsunie w cień głos babci i wizję tej cholernej piwnicy.

-Zaczynaj. – powiedział Trevor.

Mike zaczął…





*******







Mike McMearby był wspaniałym człowiekiem. Miał własną księgarnie, z której czerpał niemałe zyski. Posiadał własny dom odziedziczony po zmarłych rodzicach. W swoim rodzinnym miasteczku cieszył się dużym szacunkiem. „Miły, inteligentny, opanowany, hojny, przystojny bla bla bla…” – tego typu rzeczy wciąż mówiono na jego temat. Wysoki brunet o zielonych oczach i delikatnych rysach twarzy. Wiecznie elegancki, ubrany w koszulę, kanty, pantofle no i rzecz jasna garnitur. Garnitur po ojcu. Jedyna rzecz jaka go z nim wiązała to właśnie ten garnitur. Czarny klasyczny garnitur, od którego czuć było przeżyte lata. Czemu Mike go nosił? Ludzie po prostu czasem mają jakieś dziwne zwyczaje. Mimo, że Mike był człowiekiem mocno stąpającym po ziemi to porządkując rzeczy po ojcu nie mógł wywalić tego garnituru – coś w nim było…coś magicznego? Nawet jeśli w tej gładkiej tkaninie, czy też czarnych guzikach tkwiła jakakolwiek magia to Mike nie dostrzegał jej lub po prostu nie chciał dostrzec. Nie wierzył w takie rzeczy i chciał żeby tak zostało… a z garniturem rzadko kiedy się rozstawał.



Mimo dużych sukcesów, Mike czasem narzekał na swoje życie. Było zbyt monotonne. Poranne ćwiczenia, mycie, śniadanie, praca, dom, wieczór przed telewizorem lub dobrą książką. Tak najczęściej wyglądał rozkład zajęć pana Mike’a McMearby’ego. Ciekawy, prawda? Jedyną alternatywą, jedynym promykiem nadziei w tym nudnym, aczkolwiek usłanym sukcesami życiu była Marlen. Mimo, że Mike nie wierzył w magię i inne tego typu anormalne zagadnienia to wierzył w prawdziwą miłość. Kochał Marlen…tą drobną, śliczną blondynkę o pięknych niebieskich oczach i perlistym śmiechu. Kochał jej zapach, jej dotyk…to ona była dla niego wszystkim.



Nie był pewny czy Marlen też go kochała. Były momenty gdy wydawało się, że świata poza nim nie widzi ale równie często chodziła przybita, jakby nieobecna. Gdy Mike pytał ją co się dzieje odpowiadała „Nic, głowa mnie boli” i inne tego typu bzdury wyjęte pewnie z poradnika „1001 i pół głupich odpowiedzi”. Później zaczęła rzadziej widywać się z Mike’em. Czasem niemal w blasku jej oczu dostrzegał dręczący ją problem. Znał się na ludziach lecz nigdy nie potrafił rozgryźć co jej chodzi po głowie. Czemu co raz częściej go unika. To musiało być bardziej skomplikowane niż myślał. Chciał jej pomóc ale nie potrafił. Później nie widywali się już prawie wcale. A jeszcze później…







********





Nieznośna cisza na chwilę omiotła całą halę. Słychać było jedynie ciche popiskiwanie szczura ukrytego pomiędzy stertami gruzu i cegieł.

-Daj spokój Mike, nie bądź pizda i mów normalnie. Bez jakiś pedalskich zacięć…tak chcesz okazać, ekhm, skruchę? – cisza – Tak chcesz pokazać, że ci kurwa przykro?!

-Dobrze wiesz, że obaj mogliśmy temu zapobiec. – szepnął Mike, który teraz wbił wzrok w ziemię.

-Gówno prawda! To twoja wina! Opowiadaj do cholery! Chcę żeby cię bolało! Chcę patrzeć na twoją twarz!

Mike kontynuował…







********





A jeszcze później Marlen popełniła samobójstwo. Nałykała się leków psychotropowych i zapiła to butelką whiskey. Mike sprzedawał wtedy jakieś horrory wyjątkowo niezdecydowanej klientce. Rozległ się dzwonek na zapleczu. McMearby przeprosił klientkę i pobiegł odebrać.

-Księgarnia „Papirus”, Mike McMearby z tej strony. Tak, słucham? – po drugiej stronie cisza. Tylko jakiś szelest. Wycieranie nosa? Tak, chyba tak. – Halo? Mari? – dalej ta nieznośna cisza. Nagle owładnął nim ogromny niepokój. Miał ochotę rzucić słuchawkę i wybiec wprost do domu swojej ukochanej.

-Mar-Marlen nie ż-żżż-yje. – niewyraźny głos zniszczył Mike’a raz na zawsze. To była mama Marlen, Berry.

-Co? – tylko to zdołał wydusić. Tylko to zdołał poradzić mu jego mózg, teraz ślepy i oszalały.

-Nie ż-żżż-yjeee…pop-eeeełniiła s-samobójstwo. – Berry rozpłakała się na dobre. Mike po prostu opuścił słuchawkę.







*******





-Mam nadzieję, że cię bolało skurwysynie! Mam nadzieję, że bolało cię bardziej niż mnie! Mam nadzieję, że zdychałeś, że…

-ZAMKNIJ SIę!- wykrzyknął Mike. Rzadko kiedy krzyczał. Właściwie to prawie nigdy. Może czas nadrabiać zaległości? W sumie nie miał już chyba czasu.

-Kon-kontynuuj. – wybełkotał Trevor, który momentalnie się uspokoił. Co dostrzegł Mike w jego oczach? Czy to były łzy?

To były łzy…
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

2
Dobra. Przede wszystkim duże leszy niż poprzedni twój tekst. Znudził mnie początek, za długo to ciągnołeś... Szczura ściągnoąłęś od kinga no nie ;) Ale nie mówie ze to zle, nawet pasuje. Wiedz tylko młody Jedaj że jsli szczur usłychy huk wystrzałów to nigdzie nie wyjdzie zaciekawiony, tylko albo się skuli i bedzie popiskiwał ewentualenie gulgotał :) albo wezmie npogi za pas... A wiem co mówie poniewarz dysponuje dwoma pięknym czarnymi scurkami :D Dalej dialogi są doscuć słabe szczegulnie te jak jeden gość chec żeby mu drugi swoje "przygody" opowiadział, reszta nawet może być. A i chyba jesli obydwoje chcieli się zabic żaden z nich raczej nie wbijał by oczu w ziemie...



No i tyle chetnie przeczytam co było dalej. Zaraszam Cie do oceniania tekstów innych userów na forum.Ooh yee!! Pozdrawiam :D
Memento mori!

3
Eeeee, a jaki szczur u Kinga był? :)

No i tam jest wyraźnie, że szczur UCIEKA słysząc strzały, coś niedokładnie czytałeś chyba.

Co do wbijania oczu w ziemę to to dosyć skomplikowane bo oni są właściwie zdezorientowani i mają mętlik w głowie, gdyby mieli się tak poprostu zabić to zrobili by to od razu ;)

Dziękuje za opinię i liczę na więcej



Co do oceniania prac innych forumowiczów to nie wiem czy mam wystarczającą, ekhm, wiedzę żeby móc wystawić trafną opinię. Jestem jeszcze żółtodziobem.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
Zacznę cytatem z serialu :alternatywy 4":

...nie jąkaj się Adam, tylko powiedz spokojnie o co chodzi...



Pomysł masz całkiem ciekawy,ale nie potrafisz do końca go wyeksponować.Po prostu chowa sie on pośród słów,które już nie są do końca przemyślane.



Rozmowa bohaterów wygląda tak jakby spotkało sie dwóch angielskich dżentelmenów na herbatkę-oczywiście oprócz wulgaryzmów.



"Dosyć spory szczur" wraca do "norki"? Popatrz na to chwilę.Czy to sie trochę nie kłóci?



Szczur rzeczywiście ucieka,ale z nory-czyli wprost w strone skąd dochodziły strzały,czyż nie tak?



Z początku piszesz,że bohater schodzi do piwnicy,a po chwili jest już w hali.



Zbyt dużo uwagi skupiasz na motywach nie potrzebnych w rozwoju akcji,przez co czytanie sie nudzi...chociaż momentami czyta się z zaciekawieniem.

Dam ci radę-przeczytaj tekst ze dwa tzry razy i pomyśl co by cię w nim zainteresowało,na chwilę zapomnij,że to ty go napisałeś.Najważniejsze żeby tekst odpowiadał twojemu poczuciu piękna literackiego.



Poza tym zjadłeś pare literek przez co zmieniło się znaczenie wyrazów,zdań.Sam je znajdziesz gdy przeczytasz tekst.



Hmm,wykonanie jest takie sobie,ale nadrabiasz wyobraźnią,co jest wielkim plusem.



Mam nadzieję,że nie zniechęcą cię moje słowa,a jedynie zachęcą do dalszej pracy nad warsztatem.Pamiętaj,to nie jest krytyka,a podpowiedź co można zrobić,żeby się lepiej czytało-od ciebie zależy jak ją potraktujesz.





Pozdrawiam.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Ale ja wyobraziełem sobie tego szczura wybiegającego zeby zobaczyć co sie dzieje :P Wiec lepiej zmnien to na szczura wybiegającego w panicznej uciezcce lub coś :P U kinga nie było szczura ale jakies inne zwieżatko nie pamientam i chyba to było w ostaniej czesci sagi... Jak syna rolanda wykanczali :P

Dodane po 3 minutach:

Ok szczur był przerazony... wybacz ale chce mi się spac :P I jestem zmeczony noszeniem i paakowaniem pudeł, kartonów itpe. Ide coś popisać :P
Memento mori!

6
Dziękuje za komentarz. Nie, nie odbieram go jako krytykę, jestem nawet zadowolony bo wychodzi na to, że nie jest najgorzej. ;)



Jeśli chodzi o rozmowę bohaterów to w sumie Mike jest pewnego rodzaju angielskim dżentelmenem...a raczej był. Niestety nie potrafię dostrzec powodu, dla którego ta rozmowa cała tak wygląda.



Ze szczurem masz rację i dziękuje za zwrócenie mi na to uwagi...poprawię.



Jeśli chodzi o piwnicę i halę to schodzenie do piwnicy jest tutaj akurat wspomnieniem, urywkiem jego myśli. Sądziłem, że to widać - chyba się myliłem.



Zjedzonych literek szczerze mówiąc nie dostrzegłem. Zresztą tekst był pisany w Wordzie więc tym bardziej dziwię się, że jakieś zauważyłeś.



Nie, nie zniechęciłem się. Jak już pisałem jestem nawet zadowolony. Za opinię jeszcze raz serdecznie dziękuje.



Pozdrawiam również.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

7
word sam popełnia literówki... Jak ja w nim pisze wszyscy na mnie krzyczą że mam pełno literówek :( Poprostu dziad uznaje je za inne słowa :? Pozdrawiam
Memento mori!

8
Hehe, co do tego zwierzątka to Ci chyba o Eja chodzi ;)

Ale on był taką jedną z głównych postaci...należał do ich ka-tet.



Co do tego szczura to jak już pisałem - poprawię.



Z tą przeprowadzką to współczuję i mam nadzieję, że szybko Wam pójdzie no i że prędko neta będziesz miał.



Pozdrawiam serdecznie również :)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

9
Nie o eja :) Tam coś było ale moze to było w Cmatarzu zwiezont jak gośu szedł synka pochować... Wiem ze gdzies było cuś takiego ale kij z tym :P
Memento mori!

10
Aha, nie pamiętam tam o żadnym zwierzątku poza Ejem, a "Cmentarza" jeszcze nie czytałem :)...no ale mniejsza z tym.

Co do Worda to w sumie masz rację ale ja i tak nie dostrzegłem u mnie żadnych zjedzonych liter.

Ech, przydałyby się jeszcze jakieś opinie ale chyba niewielu chętnych jest.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

11

Kod: Zaznacz cały

ubrany w koszulę, kanty, pantofle no i rzecz jasna garnitur.


Z początku myślałem,że jest napisane-spodnie kanty-więc potraktowałem to jako literówkę,ale przyjrzałem sie i nie ma słowa "spodnie".Jest tylko nieznane mi słowo kanty-są to oszustwa,ale w podanym przez ciebie kontekście jest ono wogóle dla mnie nie zrozumiałe.Myślę,że chodziło ci o "spodnie w kant".



No i "pantofel"to obuwie damskie-więc czemu nosi je Mike?

Jeśli nie wierzysz to spójrz tutaj http://pl.wikipedia.org/wiki/Pantofel
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

12
Owszem, chodziło mi o spodnie w kant.

Co do pantofli to jestem szczerze zaskoczony. No nic, nie pozostaje mi nic innego jak tylko poprawić i podziękować za zwrócenie uwagi
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

13
Po to są weryfikatorzy.



A jak ci idzie pisanie dalszej części?
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

14
Szczerze mówiąc nie miałem jeszcze czasu żeby wziąść się za dalszą część. Prawdopodobnie jutro zacznę pisać i jak skończę to wrzucę to na forum :)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

15
No. Przeczytałam uważnie całość. No i nie jest źle, chociaż takie opowiadania zazwyczaj mnie nie interesują, to Twoje doczytałam do końca bez bólu. Tak jak mówiłam wcześniej, sądzę że masz potencjał. Tzw. lekkie pióro.



Brawa za ten zapach, który bohaterowi przywiódł na myśl jakieś wspomnienie - właśnie na tym polega indywidualizacja postaci. Bardzo fajnie to opisałeś.



Trochę mi przeszkadza to, że oni mają anglojęzyczne imiona - jesteś Polakiem, piszesz po polsku dla Polaków na polskim forum, więc nie zawadziłoby gdyby bohaterowie mieli polskie imiona. Jakoś byłoby to spójne wszystko razem. Co innego, gdyby była jakaś przyczyna takiego stanu rzeczy - gdyby ta historia działa się w jakimś anglojęzycznym kraju, to OK. Ale przecież tak nie jest? Księgarnia w której pracuje bohater nazywa się Papirus... Początkujący pisarze często starają się podświadomie odciąć od swoich realiów i swoje opwiadania umieszczają w różnych wymyślonych nibylandiach. To niepotrzebne. Pisanie o rzeczywistości znanej bardzo poprawia wiarygodność tekstu. Czemu oni nie mieliby mieszkać w Twoim mieście? To naprawdę pomaga wniknąć w daną postać, kiedy sobie wyobrazisz ze chodzisz po tych samych ulicach co ona. Ja tak robię, znajduję nawet mieszkania moim głównym bohaterom, patrzę sobie gdzie chodzą do sklepu i jak daleko mają do pracy :crazy: (Cóż, nigdy nie twierdziłam że jestem normalna)



Teraz będę się czepiać szczegółów:


Zimna stal, która niczym strzała przeszywała jego ciało stawała się nie do zniesienia.
Z tym zdaniem coś nie gra. Pokombinuj, bo pierwsze zdanie jest niezwykle ważne! Jego wagi nie sposób przecenić, naprawdę. A tutaj logika trochę szwankuje, no i porównanie jest dość oklepane.




jakby odwiedzał same piekło
samo




Boże święty, jego sumienie miało głos jego babci!
A to bardzo fajne. Bohater który tak sobie myśli jest bardzo ludzki i łatwo w niego uwierzyć.




Niestety szczur ten nie posiadał mózgu
Ależ szczury mają mózgi!! Każde zwierzę ma mózg, popatrz sobie w książce od biologii :roll: A szczury sa podobno całkiem inteligentnymi futrzakami. Nie mają świadomości, umysłu, rozumu, duszy, jaźni, itd. Ale mózg mają na pewno: obrazek poglądowy Jak mysz ma, to szczur też :wink:




-Opowiedz mi wszystko od początku. – rzekł niespodziewanie Mike.
Tutaj zgrzyt. Cały poprzedni akapit to są właśnie myśli Mike'a. To Trevor mógł coś rzec niespodziewanie zarówno dla czytelnika jak i dla Mike'a. A jeśli czytelnik akurat siedzi w głowie osoby, która coś mówi, to to jest trochę dziwne żeby ta wypowiedź miała go zaskoczyć. Ludzie zazwyczaj wiedzą, że cos mówią. A jeśli chodziło Ci o to, że on samego siebie tą wypowiedzią zaskoczył, to trzeba to podkeślić żeby nie było niejasności.




Mike McMearby był wspaniałym człowiekiem.
Trochę dziwne żeby ktoś zaczynał opowieśc o sobie w taki sposób. Niby to jest narracja trzecioosobowa, ale przecież on to opowiada swojemu wrogowi, prawda?




pana Mike’a McMearby’ego
Ja bym napisała Mike'a McMearby. Jakoś naturalniej to wygląda, chyba nie trzeba odmieniać obu członów. Ale nie upieram się bo nie wiem jaka jest zasada.



To tyle na razie, mam nadzieję że nie czujesz się stłamszony ilością wyprodukowanego przeze mnie tekstu :wink: Całuski.
[img]http://server.jassmedia.net/tutona/baner7s.png[/img]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”