Sam temat jest z założenia bezsensowny. Tak naprawdę nikogo z nas, ich, czy jakie kto podziały woli, nie powinieneś słuchać. Generalnie możesz śmiało przyjąć, że my się na tym nie znamy. Najbardziej utytułowana osoba tutaj machnęła wprawdzie trzydzieści książek, ale ona jest jedna, rzadko się udziela i na dodatek to literatura, nie umniejszając Andrzejowi, dość komercyjna. A to nie każdy chce pisać (na dodatek niektóre tezy Andrzeja odnośnie pisania są dyskusyjne).
To jest też, moim zdaniem, problem z tego typu forami. One powinny służyć kontaktowi pisarz(aspirujący)<->czytelnik. A z reguły, i to często nawet na gruncie omawiania tekstu, jest relacja pisarz(aspirujący)<->pisarz(też aspirujący albo z malutkim dorobkiem, ale pozycją na forum). I gdzieś tu wkrada się ta nutka dydaktyki, której być nie powinno. Ktoś, kto piszę dwa lata
uczy kogoś, kto pisze pół roku. Zbiera się siedem osób do nauki "młodziaka" i każda głosi co innego. Człowiekowi się w głowie mąci... A wniosek z tego jest prosty. Nie ma dogmatów, a nawet reguły nie są szczególnie istotne.
Mówienie: łam schematy jest równie sensowne jak mówienie ucz się od mistrzów i pisz tak, jak oni ale po swojemu (hehe). Dlaczego? Ano dlatego, że dla większości początkujących zakończenie przebudzeniem się bohatera ze snu wydaje się odkryciem Ameryki, a nie najgorszym z banałów. Z drugiej strony robienie listy "ogranych" chwytów też jest bezcelowe, bo wiele z tych chwytów da się wykorzystać - czy to po swojemu, czy to na nowo, czy to w sposób przewrotny.
ucz się od mistrzów i pisz tak, jak oni ale po swojemu Tutaj problem polega na tym, że taki tekst nigdy nie będzie lepszy od oryginału. Więc po co czytać Twój, skoro już ktoś napisał go lepiej? Choć ta myśl, akurat nie jest tak zupełnie bezsensowna, trochę ją spłycam.
Pisanie to rzecz niesamowicie unikalna, zlepek emocji, intelektu, światopoglądu, doświadczeń, wyobraźni, planowania, spontaniczności, przeczytanych książek, wysłuchanych historii i dziwnych pomysłów, przychodzących w czasie polowania na muchę albo w wannie po imprezie. I w cholerę innych rzeczy. Rzecz w tym, że każdy ma własny zestaw.
Pisarz to samotne stworzonko, taki mroczny, biały, zębiasty wilk w mrocznym, zielonym, zębiastym lesie.
Widzę sens w tylko dwóch radach.
1. Poznawaj to, czym pracujesz. Więc język. Nawet jeśli Cie nie ciekawi i chcesz go niszczyć jak np. Masłowska, to zrobisz to lepiej, wiedząc jak działa.
2. Pokazuj swoje teksty innym. To jest prawie dogmat, dla mnie jedyny. Słuchaj, co mówią, ale pamiętaj, że musisz być, kurde, twardy. Nie piszesz na zamówienie.
A, zamiast tych nieszczęsnych porad (czasem mam wrażenie, że Wy tu sobie gadacie dla zabicia czasu jak akurat nie macie weny albo nie chce się Wam nic pisać; cóż, ja tak robię) proponowałbym lepiej, żeby weryfikatorzy, czy kto tam inny, wzięli pięć beznadziejnych - w opinii większości - tekstów i pięć znakomitych i wystawili je w specjalnym dziale. Pod każdym dałoby się na przykład pięć niezależnych opinii (ludzi z mózgiem i umiejętnością werbalizacji kociołka, który w nim zachodzi), które wyjaśniałyby dlaczego zdaniem czytaczy coś jest złe, a co dobre.
Początkujący pisarzyna czytałby takie opowiadania (zwłaszcza złe) i orientował się natychmiast "choleeeera, moja czterystustronicowa książka o wielkim wojowniku z odległych krain, który musi uratować świat nie jest tak odkrywcza, jak sądziłem". Albo wyłapywałby pewne błędne, tudzież poprawne sposoby budowania postaci, akcji itd.
Dodatkowym atutem byłoby, gdyby zawsze znaleźć jedną osobę, która byłaby w stanie uargumentowac dlaczego jej ocena tekstu jest zupełnie spolaryzowana w stosunku do pozostałych.
To dałoby więcej niż tysiąc sto postów czczego gadania o samodzielnym myśleniu, długości zdań, logicznych opisach ("żeby pływać dobrze, musisz pływać poprawnie technicznie, no wiesz przestać pływać źle"), czy o czym tam.
Wiem, destrukcyjna ze mnie osobowość.
P.S. (ha, będzie post a'la list)
i takie ciche pytanko: Czy pisanie ma sens?
O, to z kolei pytanie, na jakie można znaleźć łatwą odpowiedź.
Nie, pisanie nie ma sensu. To nie żart, tak jest. Każdy, kto ma minimum mózgu Ci to powie.
Rzecz w tym, że nie o sens w pisaniu chodzi.