Łasic, chyba nie o to chodziło! Nie o nielubiany gatunek - o
literaturę brzydką, złą, nieudolną, grafomańską, o turpiliteraturę, powieść babolistyczną, opowiadanie antygramatyczne, nowelę horrostylistyczną.
Przykład:
Klepsydra wiecznych poszukiwań nieodgadnionego sensu.
Autor: Ananiasz Ferdynand Kura
Powieść gotycko obyczajowa z elementami heroic fantasy i techno fiction.
Prolog
Ełgieńjurz Rahv`akb - olingh Koghr`takb wpatrywał się zamętnionymi gałkami ocznymi w ogromne, sięgające niemalże do wysokiego sufitu, zwieszającego się około trzech metrów i siedemdziesięciu centymetrów nad jego siwą głową, lustro. Było to lustro tak stare, że można powiedzieć, chociaż nie jest to konieczne, że pamiętało czasy zamierzchłej przeszłości. Z drugiej strony nie waidomo, czy lustra mogą pamiętać, ale przecież nie o to chodziło Ełgieńjurzowi Rahv`akb - olingh Koghr`takb gdy się w to lustro wpatrywał. Chodziło mu bowiem o to, żeby popatrzeć na swoje zamętnione gałki oczne, które wpatrywały się teraz w niego z odbicia w lustrze, patrząc na niego mętnym wzrokiem. Gdy tak podziwiał swoje oblicze, z którego nie był zadowolony, ale cóż mógł z tym zrobić, oprócz operacji plastycznej, której był przeciwny z powodów światopoglądu i niechęci do noży i wogóle ostrych rzeczy, nale poczuł, że jego wzrok zaczyna mu płatać figle. To znaczy może nie sam wzrok, a oczy, których zamętnione białka, czego tak naprawdę nie było dobrze widać, bo zamętnienie nie zachodziło na tęczówkę, dzięki czemu mógł dobrze widzieć przedmioty zarówno dalekie jaki i bliskie - a więc te jego własne oczy zaczęły sie poruszać w oczodołach ruchem okrężnym w dwóch różnych kierunkach - a więc lewe oko poruszało się w lewo, żrenica to papatrywała w górę to w bok, następnie w dół i w drugi bok i tak naokrągło, gdy w tym czasie drugie oko robiło dokładnie co innego, czyli kręciło się na odwrót.
Ełgieńjurzowi Rahv`akb - olingh Koghr`takb padł na kolana i zaszlochał potwornie, czyli tak, jakby właśnie kończył się świat. I świat się skończył.
Teraz już wiesz?
