16

Latest post of the previous page:

Navajero pisze:Eee... w 2030 świat będzie już chiński.


w 2030 chińczycy odczują już w całej rozciagłości skutki samobójczej polityki demograficznej.

17
Andrzej Pilipiuk pisze:w 2030 chińczycy odczują już w całej rozciagłości skutki samobójczej polityki demograficznej.
Kiedy oni odchodzą już od tego. Można mieć dwójkę dzieci - podatek za drugie nie jest taki wielki, jak kiedyś. To już nie te czasy, kiedy zabijano w szpitalach drugie dziecko... A dysproporcje między populacją mężczyzn i kobiet wyrównują ochotniczki - Koreanki z głodującej Korei pn.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

19
dobra, kształcisz pisarzy. i co, wybierasz jakichś szczególnych ludzi czy próbujesz zrobić geniuszy z nastolatków, którzy myślą, że duża ilość stron wystarczy, żeby ich dzieło wydać?

problem tkwi w tym, że Polacy nie są do książek przekonani. oczywiście piękniutkie egzemplarze trochę poprawiają sytuację, nawet czytanie przez dzieci książek na szkolnym korytarzu czasem sprawia, że ich rówieśnicy sięgają po to czy po owo. ale zasadniczo Polacy uważają, że książki są złe, jakby gdzieś tam w zakamarkach ich mózgów utarły się zakazy z komuny.

i cóż można zrobić, żeby to zmienić? jak zachęcać do czytania? dobrze by było do listy lektur dodać także współczesnych polskich pisarzy - o ile wiem, jest tylko światła Jeżycjada - żeby dzieci mogły się do książek przekonać. w końcu w młodych tkwi nasza nadzieja. szkoda tylko, że mało którzy rodzice czytają swoim pociechom.

ale co mogą zrobić zwykli ludzie niemający dostępu do ministra edukacji i z ograniczonym dostępem do mediów? na przykład moje możliwości kończą się na czytaniu publicznie. no cóż, tyle że Polacy czytają, kiedy muszą. gorzej z sięgnięciem po książkę dla przyjemności.

a więc załóżmy, że pan Abacki cudem przekonał się do czytelnictwa. po co sięgnie? za sprawą reklam oczywiście po jakiś amerykański bestseller. już wystarczająco trudno namówić Polaka do kupna czegoś takiego, ale współczesne fantasy polskie? a gdzie tam!

no to załóżmy też, że pan Abacki trafił na dobrą książkę i zapominając o tym, jak to nienawidził czytania w szkole, sięgnął po coś jeszcze. w końcu polubił książki. szansa, że zainteresuje go polska fantastyka, jest nikła.

dlatego trzeba jak najszybciej przekonać do książek młodzież, która jest na etapie bajań o wojowniku rozwalającym świat. wbrew pozorom, Wiedźmin nieźle się do tego nadaje. być może nasz dzielny czytelnik przeczyta kolejną książkę polskiego autora fantasy?

żeby przekonać młodzież do książek, mamy dwa dość oczywiste wyjścia - dobrze pisać i zareklamować swoje dzieło albo biegać po okolicy z dorobkiem Polaków pod pachą i pukać do drzwi sąsiadów (czytaj: organizować dni książki i tak dalej). jeśli wybierzemy to pierwsze, dobrze pisać i zareklamować swoje dzieło, dochodzimy do paradoksu - jak zareklamować, jak przekonać ludzi do czytania?

wychodzi na to, że można tylko zachęcać swoich znajomych do różnego rodzaju konwentów (nawet ciągać ich na nie siłą) i po prostu polecać dobre książki. to co, robimy akcję polecania polskiej fantasy? to też forma reklamy, choć raczej nie trafi do dużej ilości osób.

dalej - żeby nie było zastoju, wciąż trzeba pisać fantastykę. skąd mamy wziąć dobrych pisarzy, a oni skąd mają wziąć wydawców? w gruncie rzeczy to kwestia szczęścia. a więc proponuję założyć wydawnictwo, nawet takie specjalnie dla polskich pisarzy. zysków to najpierw nie będzie, ale jeśli wszystkie książki zostaną ładnie i zgrabnie ozdobione w charakterystyczny sposób (budowanie stylu jest ważne, prawda?), mogą ludzi zaciekawić. także szukać ekipy i brać problem braku popularności polskiej fantastyki we własne ręce.
zwięzłość jest siostrą talentu.

20
Czytając ten temat rzuciło mi się w oczy, że ktoś powiedział, iż żadna polska książka nigdy go nie wciągnęła tak bez reszty, w odróżnieniu od zagranicznych. Muszę się z tym zgodzić, bo często zdarza mi się zarywać noce przez książki, ale nie pamiętam by zdarzyło się to za sprawą polskiego tytułu (zaraz, wróci, zdarzyło się, czytając "Znaczy Kapitana" Borchardta, ale to się nie liczy, bo to staroć).

A przecież często czytam polskie książki i gdy myślę o tych obecnie wydanych to tylko "Wiedźma.com.pl" Białołęckiej i trylogia o Pogodniku trzeciej kategorii Pawlaka przypadły mi autentycznie do gustu, ale nie mogę powiedzieć bym czytała je z zapartym tchem. A przepraszam zapomniałam wspomnieć o Panu Lodowego Ogrodu, późno już i trochę pamięć mi szwankuje.



Tymczasem w piątce moich ulubionych książek jest tylko jedna polska (wyżej wspomniany Znaczy Kapitan), a reszta to tytuły zagraniczne.



Może po prostu polska literatura nie trafia w mój gust, a może ja nie umiem docenić jej walorów. Ale w tych światowych bestsellerach jest coś takiego, że się je świetnie czyta (oczywiście to ogromne uogólnienie i tak proszę to traktować).
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

21
No co Wy?! Gra przepada za polskimi książkami! Jeśli nie mamy na myśli fantasy, których nie czytam, to uważam, że właśnie polska literatura jest niesamowita. Że niedoceniona - oczywiście, bo szalenie trudno przetłumaczyć niuanse naszego języka, więc wszystkie znane mi przekłady, choćby najlepsze, są niedoskonałe i nie porywają czytelnika zaGranicznego, ale nigdy się nie zgodzę z powyższą opinią. Mnie książki polskie wciągają bez reszty. Zarówno dawne, jak i współczesne.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

22
Gra pisze:Mnie książki polskie wciągają bez reszty. Zarówno dawne, jak i współczesne.
O i w takich osobach jest nadzieja polskiej literatury :D
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

23
> dobra, kształcisz pisarzy.

nie kształcę. dopiero myślę nad założeniem szkoły pisania.

> i co, wybierasz jakichś szczególnych ludzi

staram sie pomagać każdemu kto się zgłosi i przyśle mi tekst.
niestety z czasem klops – sporo tego leży w kolejce ;-(

no i efekty sa zniechęcające.
z moich uczniów pisze w miarę regularnie dwójka.

>czy próbujesz zrobić geniuszy z nastolatków, którzy myślą, że duża ilość stron wystarczy, >żeby ich dzieło wydać?

możnaby spróbować gdyby się trafiło na odpowiednich nastolatków.

>problem tkwi w tym, że Polacy nie są do książek przekonani.

problem widzę raczej w tym że dziennikarze biadolą że ludzie nie czytają.
a biadolą niezależnie od wszystkiego.
Rocznie drukuje sie u nas 160 milionów książek. 4 tysiące tytułów. a dziennikarze biadolą

Jeśli odliczymy ok ¼ podręczniki, słowniki, etc to i tak zostaje po 3 książki na łba
odliczając niemowlęta, dresiarzy meneli i te 50% które nie czyta wychodzi po jakieś 10 nowych książek na każdego inteligentnego człowieka. a przecież książki zużywają się wolno i w wielu domach sa biblioteczki książek wydanych w latach ubiegłych, które też się czasem czyta. No i drugi obieg. Kupione książki się pożycza kumplom, sprzedaje, daje w prezencie etc. a dziennikarze biadolą

>oczywiście piękniutkie egzemplarze trochę poprawiają sytuację, nawet czytanie przez dzieci >książek na szkolnym korytarzu czasem sprawia, że ich rówieśnicy sięgają po to czy po owo.

moda na czytanie pewnych pozycji bardzo poprawia sytuację.
trzeba by zrobić analizę ile dzieciaków po Henku Garncarzu zobaczyło że czytanie jest fajne i sięgnęło po inne pozycje. mam sygnały ze sporo ludzików wkręciło sie w fantastykę po przeczytaniu Wedrowycza.

>ale zasadniczo Polacy uważają, że książki są złe,

polemizowałbym.

to sa „prawdy obiegowe”. mówi sie że dzieci nie czytają – ale jak chodziłem do szkoły tez w klasie czytały może 4 osoby. a minęło 25 lat.

>jakby gdzieś tam w zakamarkach ich mózgów utarły się zakazy z komuny.

komuna nie zakazywała czytać. Fakt że zakazywała pewnych pozycji działało inspirująco – ludzie ich szukali i czytali na przekór.

w zakamarkach to tkwią lektury szkolne i wywołana nimi abominacja do słowa drukowanego .
>i cóż można zrobić, żeby to zmienić? jak zachęcać do czytania?

pisząc rzeczy które ludzie będą czytali. które przekonają ich że warto czytać. że fajnie jest czytać. tu widzę moje zadanie. i staram się je wypełnić.

> dobrze by było do listy lektur dodać także współczesnych polskich pisarzy - o ile wiem, jest > tylko światła Jeżycjada - żeby dzieci mogły się do książek przekonać.

tu na pewno – ja bym jeszcze dodał obok Orwella antyutopie Zajdla – żeby pokazać ze mu nie gęsi

>w końcu w młodych tkwi nasza nadzieja.

ano tak. dlatego postuluję o pisanie fantastyki dla dzieci i młodzieży.

>szkoda tylko, że mało którzy rodzice czytają >swoim pociechom.

większość moich znajomych czyta dzieciom.

>a więc załóżmy, że pan Abacki cudem przekonał się do czytelnictwa. po co sięgnie? za >sprawą reklam oczywiście po jakiś amerykański bestseller.

ok. niech sięga. niech sięga nawet po harlekina – przynajmniej nie zapomni jak się czyta.

>już wystarczająco trudno namówić Polaka do kupna czegoś takiego, ale współczesne fantasy >polskie? a gdzie tam!

z percepcją fantastyki jest problem – dzieci skatowane w szkole Lemem mają odruch wymiotny.

> no to załóżmy też, że pan Abacki trafił na dobrą książkę i zapominając o tym, jak to
> nienawidził czytania w szkole, sięgnął po coś jeszcze. w końcu polubił książki. szansa, że
> zainteresuje go polska fantastyka, jest nikła.

mamy nakłady dziesięciokrotnie wyższe niż dekadę temu. Co to oznacza? Że Abaccy jednak sięgają. Na razie ich liczbę można oszacować na kilkadziesiąt tysięcy – ale ona rośnie. I kupa ludzi ciężko haruje by rosła. jedno piszą inni robią do tego odpowiednie okładki, inni dbają o dystrybucję.

Przejdź sie do Empiku, zobacz listy bestselerów. Także te publikowane w necie.
Wygrywamy tę wojnę. Ksiązki fantastyczne – nie tylko moje – są obecne w rankingach. pojawiają się na dość wysokich pozycjach. są widoczne w księgarniach.

waliło sie latami głową w mur aż mur popękał. Teraz trzeba walnąć jeszcze kilkadziesiąt razy i sie zawali.

liczę ze za kolejne 8-10 lat sprzedam po 100 tyś szt najnowszej ksiązki .

> dlatego trzeba jak najszybciej przekonać do książek młodzież, która jest na etapie bajań o
> wojowniku rozwalającym świat. wbrew pozorom, Wiedźmin nieźle się do tego nadaje. być > może nasz dzielny czytelnik przeczyta kolejną książkę polskiego autora fantasy?

ok. jestem za (choć Sapkowskiego ani fantasy nie lubię).

> żeby przekonać młodzież do książek, mamy dwa dość oczywiste wyjścia - dobrze pisać i
> zareklamować swoje dzieło

to sie robi.

> albo biegać po okolicy z dorobkiem Polaków pod pachą i pukać do drzwi sąsiadów (czytaj: > organizować dni książki i tak dalej).

to też sie robi choć na razie na niewielką skalę.

> jeśli wybierzemy to pierwsze, dobrze pisać i zareklamować swoje dzieło, dochodzimy do
> paradoksu - jak zareklamować, jak przekonać ludzi do czytania?

listy dyskusyjne, pożyczanie znajomym etc.

Wędrowycze nie miały żadnej reklamy. (brak kasy) ale ludzie którzy mnie pamiętali z Fenixa kupili. Pokazali znajomym. Poszła fama że fajna ksiązka.

> wychodzi na to, że można tylko zachęcać swoich znajomych do różnego rodzaju
> konwentów > (nawet ciągać ich na nie siłą)

po co siłą?

Falkon w lublinie - 1500 uczestników
Pyrcon w Poznaniu – ponad 2000

to już prężny ruch. dobrzy organizatorzy i wszystko nieźle krzepnie, zmienia sie w monolit.

> to co, robimy akcję polecania polskiej fantasy? to też forma reklamy, choć raczej nie trafi
> do dużej ilości osób.

ok. jakie konkretnie masz pomysły?

> dalej - żeby nie było zastoju, wciąż trzeba pisać fantastykę. skąd mamy wziąć dobrych
> pisarzy,

produkować.
to właśnie mam w planach. Szkoła. Roczne studia pomaturalne, podyplowe.

Teoria, ćwiczenia praktyczne z redakcji tekstów. Wykłady z historii fantastyki (szczególnie polskiej) wykłady i ćwiczenia ze źródłoznawstwa. Wykłady z prawa autorskiego.

chodzi mi o to by absolwent wychodził z tymi umiejętnościami których mi brakowało na starcie. Żeby produkowac rocznie 5-10 kolesi którzy napiszą 2-3 dobre książki rocznie.

>a oni skąd mają wziąć wydawców? w gruncie rzeczy to kwestia szczęścia.

trochę szczęścia – ale wydawnictw – odpukać mamy dużo. różnie działają i można tu sobie pomarudzić do woli – ale są.

>a więc proponuję założyć wydawnictwo, nawet takie specjalnie dla polskich pisarzy.
>zysków to najpierw nie będzie, ale jeśli wszystkie książki zostaną ładnie i zgrabnie >ozdobione w charakterystyczny sposób (budowanie stylu jest ważne, prawda?), mogą ludzi >zaciekawić. także szukać ekipy i brać problem braku popularności polskiej fantastyki we >własne ręce.

ok. powiem tak: w normalnej fantastyce się nie przebijesz – Fabryka zebrała stajnię najlepszych i zbudowała sobie markę. Tu nie wygrasz.

Ale jest do skolonizowania fantastyka dla dzieci i młodzieży. Tym segmentem nikt sie na poważnie nie interesuje. Rozbijają się tu zagraniczniacy, a rynek sądząc po nakładach pottera jest ogromny.

Musisz
1) znaleźć na początek 5-10 autorów którzy dostarczą Ci minimum po 2-3 ksiązki rocznie.
2) zebrać kasę która pozwoli działać przez pierwsze dwa lata (od wydania do zainkasowana pierwszych skromnych kwot mija minimum 6 miesięcy)
3) skompletować zespół redakcyjny

Masz 4-5 lata na zebranie kapitału. A ja gdzieś za 3-4 zacznę produkować ludzi którzy Ci to napiszą.

24
dzieci skatowane w szkole Lemem mają odruch wymiotny
Uczę się w szkole, bagatela, 3/4 mojego życia i nigdy nie usłyszałem słowa o Lemie

25
Ja kiedyś, w podstawówce jeszcze, miałem pilota Pirxa. Nie tylko nie czułem się tym skatowany, ale nawet zachęciło mnie to do dalszego czytania Lema.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

26
"Bajki robotów" i "Cyberiadę" czytałem jako dziewięciolatek. Z przyjemnością. Ale faktycznie stan czytelnictwa wśród dzieciaków jest tragiczny. W szkole gdzie uczę, wygrała we współzawodnictwie czytelniczym dziewczyna, która w ciagu roku przeczytała 40 książek ( z biblioteki szkolnej, z miejskiej wypożyczyła dodatkowe kilkanaście).
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

27
Sir Wolf pisze:Ja kiedyś, w podstawówce jeszcze, miałem pilota Pirxa.
Ja dostałem go w nagrodę bodajże w drugiej klasie podstawówki... :D
I byłem zadowolony.

Nie tylko lektury są problemem, ale i postawa wielu nauczycieli, którzy najnormalniej w świecie ignorują współczesną fantastykę; często przedstawiają ją zresztą jako popłuczyny dla niskiej klasy robotniczej.
Niech żyje poezja antyku i "Dziady" Mickiewicza... Jezu. Kiedyś nienawidziłem czytać, i trwało to, dopóki sam nie wygrzebałem czegoś z biblioteki. Potem była kolejna i kolejna książka, a potem człowiekowi zachciało się je kolekcjonować. Stanęło na tym, że potrafię wydać dwieście złotych miesięcznie na książki.
Wpuszczanie mnie na wszelkiego rodzaju wyprzedaże i kiermasze to kiepski pomysł, przepuszczę każdą złotówkę ;)

Z mojego punktu widzenia mogą uczyć nas w szkołach tych rzeczy, których jak na razie nas uczą, ale lekcja polskiego powinna być też lekcją obserwacji i poznawania literatury współczesnej, nowości, książek zdobywających nagrody za granicą i w kraju. Po wyjściu z klasy dzieciaki te większe i te starsze winne kojarzyć wiele nazwisk i tytułów, a tak nie jest.
Znają tylko to, co trzeba zakuć, żeby nie dostać bani z odpowiedzi.
I jak tu lubić czytanie, jak kojarzy się tylko z torturą? ;)

Gdyby nie moje indywidualne czytelnictwo, nie kojarzyłbym np. Stefana Grabińskiego, a toż to polski Poe był. Nawet teraz jego opowiadania wciągają jak cholera, a swoje lata już mają.

28
A ja mialem przechlapane bo pani nie mogła zrozumieć ze mam w domu wiecej książek niż jest w szkolnej bibliotece ;) a jak przynioslem zaświadczenie z publicznej ile wypożyczyłem to wezwała moja mamę na rozmowę "bo syn wyłudził albo sfałszował zaświadczenie" ;)

29
Jeśli chodzi o Lema to muszę powiedzieć, że kawałek jego jakiejś książki znalazł się w moim podręczniku do języka polskiego dla gimnazjum i byłem tym faktem zachwycony. Nie tylko był, ale nawet go przerabialiśmy (jak wiadomo, nie wszystko co znajduje się w podręcznikach jest przerabiane). Na dniach mogę się dowiedzieć tytuł podręcznika, jeśli kogoś to interesuje. Zarówno w liceum, jak i w gimnazjum są tematy dot. fantastyki czy sf, a autorzy zamieszczanych tekstów to przeważnie Lem i Sapkowski.

Chciałem powiedzieć jeszcze, że ostatnio wracałem pociągiem z festiwalu Open'er i w jednym przedziale znalazły się trzy osoby czytające książki Andrzeja. Przedziałów było około 10, więc czytających mogło być więcej (30?). A to był pociąg na zadupie - Olsztyna. Mam wrażenie, że Twoje książki, Andrzeju, sprzedają się jak ciepłe bułeczki. ;-) Dowód, że polska literatura nie umiera i ma się dosyć dobrze :P Gratulacje i oby tak dalej.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

30
Navajero pisze:W szkole gdzie uczę, wygrała we współzawodnictwie czytelniczym dziewczyna, która w ciagu roku przeczytała 40 książek ( z biblioteki szkolnej, z miejskiej wypożyczyła dodatkowe kilkanaście).
Ale wiesz, że to niczego nie dowodzi. Jak dziecko ma inteligentnych rodziców i sporo książek w domu, to nie musi chodzić do żadnej biblioteki.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

31
ok. problemy z Lemem są 3.

1) pisał polszczyzną typową dla międzywojennej lwowskiej inteligencji - można to osobie omawiać jako przykład gwar języka polskiego. nie jest to język literacki.

2) jego książki są dziś niewyobrażalnie anachroniczne technicznie. (roboty na tranzystorach, komputery lampowe, klajstrowanie reaktorów cementem etc.).

3) jego książki są mocno podrasowane intelektualnie. Jesli damy 9 latkowi "bajki robotów" to przeczyta je jako bajki robotów. I tyle. Jeśli damy je 16-18 latkowi odkryje w nich aluzje, nawiązania literackie etc.

Dlatego postulowałbym omawiać Lema w kalsie maturalnej - i raczej jako klasyka literatury a nie autora ktory ma nam coś do powiedzenia teraz.

Mi Lem nie podszedł. I nie jestem w tym odosobniony.

[ Dodano: Wto 07 Lip, 2009 ]
> Nie tylko lektury są problemem, ale i postawa
> wielu nauczycieli, którzy najnormalniej w
> świecie ignorują współczesną fantastykę;
> często przedstawiają ją zresztą jako popłuczyny
> dla niskiej klasy robotniczej.

tak ich uczą na studiach.

> a potem człowiekowi zachciało się je kolekcjonować.
> Stanęło na tym, że potrafię wydać dwieście złotych
> miesięcznie na książki.

tia... chwała allegro.

> Z mojego punktu widzenia mogą uczyć nas w szkołach
> tych rzeczy, których jak na razie nas uczą,

jak to pisałem w "kuzynkach" materiał dobierał idiota.
omawia sie po lebkach omijąc całe epoki...

> ale lekcja polskiego powinna być też lekcją obserwacji i poznawania literatury
> współczesnej, nowości, książek zdobywających nagrody za granicą i w kraju.

ok.

> Gdyby nie moje indywidualne czytelnictwo, nie kojarzyłbym np. Stefana Grabińskiego, a > toż to polski Poe był.

ja zupełnie przypadkiem trafiłem na książki Aleksandra Grina.

[ Dodano: Wto 07 Lip, 2009 ]
a raz miałem przerypane - choć nauczycielka mnie lubiła. Dostaliśmy zadanie na pracy klasowej napisać list do przyjaciela zachęcający do lektury książki "ten obcy" Jurgelewiczowej. No to napisalem - tyle że list i drugi list - odpowiedź. List był ok. wychwalał "dzieło" jego hłe hłe głębię, zawartą "mądrość" życiową. A w odpowiedzi napisałem co o tym sądzę i osiągnąłem naprawdę wysoki poziom szczerości a zakończyłem stwierdzeniem że w skupie makulatury na szczeście dali za tę książkę rolkę papieru toaletowego.

Jak juz mówiłem nauczycielka mnie lubiła wiec zadyma była jak na warunki PRL-owskiej szkoły AD 1988 malutka...

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”