647
Andrzej Pilipiuk pisze: po pierwsze należy ostro walczyć o ilość czytelników. (...)
Po drugie należy rozszerzać normalną ofertę - czyli produkować książki dla miłośników fantastyki(...)
Po trzecie potrzebne jest szersze wyjście z ofertą dla "niezdecydowanych". Dla ludzi którzy jeszcze nie wiedzą że lubią fantastykę - potrzebne są książki z pogranicza które wprowadzą ich na nasze orbity. Jak moje zbiory opowiadań.
Po czwarte przydało by się podhodować naturalnych sojuszników - np. brak polskich komiksów fantastycznych.(...)
Po piąte trzeba podnosić prestiż tej gałęzi literatury. Asimow pisał że w USA wszyscy kpili z fantatyki póki fantaści nie zaczęli zarabiać milionów dolarów.

> Gdy zamieszkałem w 1999 w Wielkiej Brytanii kupowałem 2-3 książki tygodniowo, bo nie > był to zbyt wielki wydatek. Marzyłem o tym, żeby w Polsce mnie było na to stać.

to jest problem. książki tańsze już nie będą. nie da się. władzuchna kochana chce dowalić na nie wat. (cena skoczy o 10 zł, czytelnictwo spadnie o minimum 30%).
Czyli droga jest jedna: wzrost zarobków.

a na to się nie zanosi.
Książki mogą być tańsze, a autorzy więcej na nich zarabiać. I pójdzie dobrze nawet bez wielkiego wzrostu zarobków.

Wystarczy jedna, prosta rzecz, która jakoś mam wrażenie umknęła w tym wątku: ebooki w Polsce.

Przez to, że taki rynek chyba w ogóle nie istnieje w Polsce, to mamy sytuację taką, że jak się wpisze w google... nie napiszę co, bo wystraszyłem się wyników i nie chciałbym nikogo denerwować ani podawać nic na talerzu. A nie wpisałem nic, co byłoby znajome wyłącznie technicznym zapaleńcom, to już jest podane na talerzu. Nie zdawałem sobie sprawy.

Nieco poddenerwowany powyższym wracam do meritum.

Większość dzisiejszych telefonów komórkowych ma techniczną możliwość uruchomienia programu do czytania książek. Przyjmuję, że w Polsce są ich miliony.

Teraz wyobraźcie sobie, że rusza kampania reklamowa w ogólnopolskich mediach z fajną, nową książką do pobrania na telefon komórkowy od razu z aplikacją do czytania tej książki (albo książka scalona z aplikacją), śmiało może to być jakaś lekka fantastyka.

Książkę pobiera się po wysłaniu esemesa za kilka złotych. Do 10 złotych. Jak myślicie, czy dużo osób by to ściągnęło? Ja myślę, że dużo. Może 10, może 100 tysięcy. Dla autora złotówka za ściągnięcie...

Teraz wyobrażam sobie, że modne jest posiadanie książki w komórce. Gdyby tak wychować czytelników, to mogłoby to być dla nich rutyną, posiadanie dobrej książki w komórce, tak jak dla niektórych rutyną jest regularne wyjście do restauracji czy inne przyjemności. Rynek logo-dzwonków do komórek jest ogromny, nic, tylko go wykorzystać na swoją korzyść.

Stawiam, że ta forma sprzedaży książek nie odebrałaby wielu klientów księgarniom, bo to cała otoczka, papierowa książka, bez czego wiele osób książki sobie nie wyobraża.

Podejrzewam, że generalnie na forum było o czytaniu ebooków, ale dorzucę swoje 3 grosze: mnie bardzo niewygodnie czyta się papierowe książki. Albo inaczej: bardzo wygodnie czyta mi się w telefonie: czytam najczęściej przed spaniem i często zasypiam czytając. Przy papierowej książce musiałbym świecić lampkę, która przeszkadzałaby narzeczonej. Poza tym zasypiając jest ryzyko, że nie obudzę się aby ją zgasić. Telefon eliminuje te niedogodności. Telefon mam zawsze przy sobie, wyskoczy mi nagle jakieś czekanie u klienta czy gdziekolwiek - odpalam książkę. Gdybym jeździł autobusami, to czytałbym pewnie raz więcej.

Książka w telefonie ma oczywiście wady, jednak wyświetlacze są coraz większe i bardzo wyraźne. Wciąż jest problem z obrazkami/zdjęciami (np. książki Cejrowskiego), ale nie piszę o posiadaniu albumów w komórce - tylko o książkach pisanych.

A co zrobili Amerykanie w tej sprawie? Nie tylko masowo sprzedają ebooki, ale także nieźle sprzedają się urządzenia dedykowane czytaniu ebookow, z Amazon Kindle na czele.

Teraz sytuacja w naszym kraju jest taka, że chcąc poczytać sobie książkę elektronicznie, nie da się legalnie, o ile nie jest to klasyka. Nie ma sklepu z ebookami popularnych autorów. A przynajmniej nie ma go w google dla najpopularniejszych nazwisk.

Trudno mi diagnozować problem, bo jestem poza branżą. Stawiałbym jednak na skostnienie rynku wydawniczego, na jego obawy i trzymanie się za wszelką cenę status quo - a powinni zrobić dokładnie odwrotnie, ktoś wejdzie i tu ostro namiesza. Kto się za to poważnie weźmie pierwszy, to zgarnie niemało. A jak nie wezmą się za to wydawnictwa, to weźmie się Wapster, dodając książki do tapet z gołymi babkami i dzwonków disco. Generalnie problem podobny jak z muzyką, niełatwo kupić MP3 polskich wykonawców, szukając w google mp3 [nazwa wykonawcy] pojawiają się teledyski i wrzuta.

W Amazon.com jest ponad 300 tysięcy ebooków, w Merlinie wyniki pokazują 19 pozycji, w tym takie, gdzie w angielskim opisie wkradł się błąd i jest "th ebook" zamiast "the book".

Przestój w tej sprawie może powodować niewyobrażalne straty, bo ludzie sami szukają takich książek i znajdując je przyzwyczajają się do ich zdobywania bez płacenia. Dowodem na to jest wpisanie w google spolszczonej wersji, czyli "ebooki": wyników jest 4 miliony, zdarzają się jakieś płatne strony, ale nie da się kupić topowych autorów (poza nielicznymi audiobookami, ale to już coś innego).

Więc to skostnienie branży powoduje wykwit oferty podziemia i potęguje straty.

Przy okazji tego tematu rzuciła mi się w oczy ankieta na stronie http://www.ebook.pl/ na czym czytasz ebooki: najwięcej na komputerze PC, czego ja osobiście nie lubię i nie praktykuję. Ale są osoby, które nie wyobrażają sobie czytania książek nie-papierowych, dla nich niewyobrażalne bywa czytanie w telefonie.

Ilość zaawansowanych komórek plus ilość laptopów plus ilość komputerów w Polsce można śmiało szacować w liczbach rzędu powyżej dziesięciu milionów. Oto rynek do zdobycia!

648
Tony pisze:Teraz wyobraźcie sobie, że rusza kampania reklamowa w ogólnopolskich mediach z fajną, nową książką do pobrania na telefon komórkowy od razu z aplikacją do czytania tej książki (albo książka scalona z aplikacją), śmiało może to być jakaś lekka fantastyka.

Książkę pobiera się po wysłaniu esemesa za kilka złotych. Do 10 złotych. Jak myślicie, czy dużo osób by to ściągnęło? Ja myślę, że dużo. Może 10, może 100 tysięcy. Dla autora złotówka za ściągnięcie...
Teraz wyobraź sobie, że lada moment pojawia się wersja "darmowa", po prostu zerżnięta z tej legalnej. Tak samo jest z grami java i innymi pierdołami - bez problemu znajdziesz strony, na których możesz pobrać je po kilkadziesiąt jednocześnie a potem zrzucić na pamięć telefonu - i wszystko za darmo. A gry reklamowane na odwrotach gazet kosztują do dziesięciu złotych (co sam uważam za kuriozalną kwotę mimo tego, że na komórce w nic nie gram...). Nie wiem, ile sieci na nich zarabiają, ale biorąc pod uwagę łatwość, z jaką można je zassać na krzywy ryj - sądzę, że nie jest to jakiś prężny biznes. Co fakt, to fakt, utrzymuje się jakoś...
W ogóle te gry java to tylko taka analogia. W tej chwili już możesz pobrać na komórkę masę powieści, polskich przeróbek też (z... - sic! - lekturkami włącznie), tak więc to nie jest żadna nowość. I przyznajmy sobie szczerze - niezależnie od aplikacji takie czytanie jest mało wydajne i wygodne, co zresztą sam stwierdziłeś :)
Do czego zmierzam? Do tego, że jest to moim zdaniem ląd jałowy, na którym mało co wyrośnie. Przynajmniej w tej chwili.
Tony pisze:Ilość zaawansowanych komórek plus ilość laptopów plus ilość komputerów w Polsce można śmiało szacować w liczbach rzędu powyżej dziesięciu milionów.
Pytanie, ile z tych dziesięciu milionów woli coś przeczytać niż przejść kolejną grę albo oglądnąć świeżo "zassany" film?

[ Dodano: Czw 09 Lip, 2009 ]
Z mojego punktu widzenia powinno się całą cholerną elektronikę wykorzystać do aktywnej i pomysłowej promocji normalnych, papierowych książek.
Ten, kto widział ostatni trailer najnowszego Wędrowycza - wie o czym mówię :D Innymi przykładami są choćby filmiki i słuchowiska Śmigla, o których tyle już wspominałem.
Problemem nie jest forma czytania, lecz zbyt mało prób zachęcenia do tej formy rozrywki. Wielu autorów w ogóle nie promuje się, myślą, że ich zawód ogranicza się jedynie to podsuwania wydawcy kolejnych maszynopisów - a na tym praca wcale się nie kończy. Trzeba wykorzystać jak najwięcej środków, by książka okazała się towarem wzbudzającym zaciekawienie.
W wypadku komórek - świetnie sprawdzają się w nieszczęsnym USA choćby krótkie filmiki-komiksy reklamujące książki. Przykładem czegoś takiego był filmik na podstawie opowiadania KINGA ("N.") reklamujący jego najnowszy zbiór ("Po zachodzie słońca"). Faktycznie, tam to normalka jest, u nas - trzeba więcej kombinować i umieć przewidzieć, czy dany patent faktycznie się sprawdzi i czy warto w nań inwestować.

649
Tony pisze: Książki mogą być tańsze, a autorzy więcej na nich zarabiać. I pójdzie dobrze nawet bez wielkiego wzrostu zarobków.

Wystarczy jedna, prosta rzecz, która jakoś mam wrażenie umknęła w tym wątku: ebooki w Polsce.
tu jest problem. A w zasadzie kilka:

1) "koszta startowe" są juz niezłe czytniki do e-bookow na razie są drogie ale będą pewnie taniały upowszechnią sie etc.

2) piractwo - w Polsce jest powszechne, jest na nie ogromne przyzwolenie społeczne. Ot choćby po śmierci T.Pacyńskiego eboki z jego książek sprzedawano na chama na allegro. kolesie ktorzy to robili nie widzieli problemu podcinania egzystencji wdowy i osieroconego syna pisarza. taki mamy poziom moralny użytkowników sieci.

3) marże kolesi z telefonii komórkowych - gdyby wprowadzić połatność przez SMS to zgarną co najmniej poowę kasy.

zapewne e-booki to przyszłość. Tylko że teraz chyba znajdujemy się jeszcze na wcześniejszym etapie. 3 lata temu była przymiarka - jdną z moich powieści można było kupowac w odcinkach na komórkę. Fartem zaliczka mi została bo przedsięwzięcie padło.

650
Postaram się odpowiedzieć skrótowo, ewentualny ciąg dalszy tej dyskusji proponuję przenieść do innego wątku.
SkySlayer pisze:Teraz wyobraź sobie, że lada moment pojawia się wersja "darmowa", po prostu zerżnięta z tej legalnej. Tak samo jest z grami java i innymi pierdołami
Ale przecież wszystkie popularne książki polskie są dostępne w wersji "darmowej", nawet nie trzeba za bardzo szukać ani nic instalować. Nie wiem, skąd Twój pomysł, że ich nie ma, nie sprawdziłeś tego, o czym pisałem wprost. A aby były, należało je zeskanować lub wyciekły z wydawnictw. Gry i programy komputerowe także są tak dostępne w wersjach "darmowych", a rozwijają się te branże na potęgę (w zeszłym roku dochody z gier elektronicznych na świecie przewyższyły dochody z całego przemysłu filmowego). Wydawane są w Polsce audiobooki, które są dodatkowym kosztem do samego tekstu książki (czego nie ma w przypadku ebooka), łatwo wrzucić do sieci wersje "darmowe" a ich producentom jakoś się to mimo wszystko opłaca, w Merlinie jest 681 audiobooków, ogromna większość po polsku.
SkySlayer pisze: I przyznajmy sobie szczerze - niezależnie od aplikacji takie czytanie jest mało wydajne i wygodne, co zresztą sam stwierdziłeś :)
Rozpisałem się trochę, za to Ty nie doczytałeś chyba. Stwierdziłem w swoim poście, że są osoby, które tak twierdzą (sic).

W tym roku wręcz pochłonąłem w swoim telefonie (z dużym wyświetlaczem, fakt) cały cykl Martina R.R. George "Pieśń lodu i ognia". W sumie 6 tomów, każdy w druku po kilkaset stron (od 600 do 900 na tom). Szerokość ekranu w moim telefonie jest większa, niż szerokość kolumny w gazecie. W nowych wyświetlaczach nie widać już nawet pojedynczych pikseli. Czyta się bardzo wygodnie i bardzo wydajnie.

Chciałem te książki przeczytać, a nie mam za bardzo możliwości czytania wersji papierowych. Nie mogę kupić tej i innych książek w wersji elektronicznej. Dla oszukania sumienia kupiłem pierwszy tom w księgarni.
Tony pisze:
SkySlayer pisze:Ilość zaawansowanych komórek plus ilość laptopów plus ilość komputerów w Polsce można śmiało szacować w liczbach rzędu powyżej dziesięciu milionów.
Pytanie, ile z tych dziesięciu milionów woli coś przeczytać niż przejść kolejną grę albo oglądnąć świeżo "zassany" film?
Co za malkontenctwo, wystarczy 1%, to sto tysięcy ludzi. A gdyby było to 5%? A ile może być osób takich jak ja, które CHCĄ KUPIĆ ebooka, a skazani są na papier albo wersje "darmowe"? Pewnie też niemało.

Zmienia się mentalność, Polacy kupują legalne filmy i gry, kupią także ebooki, niezależnie od tego, że są wersje "darmowe".

Z resztą i tak nas czeka epapier, chociaż zapewne docelowa jego forma fizyczna jest dziś nie do przewidzenia.

[ Dodano: Sob 11 Lip, 2009 ]
Andrzej Pilipiuk pisze:1) "koszta startowe" są juz niezłe czytniki do e-bookow na razie są drogie ale będą pewnie taniały upowszechnią sie etc.
Ludzie czytają w telefonach, tyle, że jak na razie głównie esemesy. Można czytać i książki.
Andrzej Pilipiuk pisze:2) piractwo - w Polsce jest powszechne, jest na nie ogromne przyzwolenie społeczne. Ot choćby po śmierci T.Pacyńskiego eboki z jego książek sprzedawano na chama na allegro. kolesie ktorzy to robili nie widzieli problemu podcinania egzystencji wdowy i osieroconego syna pisarza. taki mamy poziom moralny użytkowników sieci.
Zgoda, ale to tylko jedna strona medalu. Druga to wspomniane chociażby w poście wyżej polskie audiobooki, które opłaca się wydawać. Powstają lokalizacje gier i programów po polsku - kosztowne, w grach użyczają głosu najsłynniejsi polscy aktorzy. Skoro to się opłaca, to znaczy, że wystarczająco wiele osób kupuje oryginały. Podobnie jest z muzyką, mimo tego, że nie da się kupić dużej części polskiej muzyki w formacie MP3. Odtwarzaczy MP3 w Polsce są zapewne miliony, przy okazji miliony komórek z MP3. Jak przeciętny człowiek miałby legalnie z nich słuchać muzyki? Kupować płytę CD Audio i "ripować" programem do formatu MP3. Przekracza to chęci i umiejętności 90% użytkowników empetrójek. Oni więc ściągają takie utwory już w odpowiednim formacie bezpośrednio z sieci i wymieniają się plikami, a płyty CD, na których zarabiają artyści, kupują tylko ci, którzy mają wieże i nie chcą piracić lub ci, którzy chcą odwdzięczyć się artyście. Czyli mniejszość tych, którzy słuchają. I z tej mniejszości bierze się cała sprzedaż płyt audio w Polsce.

Dlaczego nie można kupić sobie muzyki w MP3 dowolnego wykonawcy w Polsce? Jest to dla mnie niepojęte. Na zachodzie ten rynek działa bardzo prężnie, tak samo jak rynek ebooków.
Andrzej Pilipiuk pisze:3) marże kolesi z telefonii komórkowych - gdyby wprowadzić połatność przez SMS to zgarną co najmniej poowę kasy.
Oto informacja z pierwszej ręki: 50% z ceny SMS premium każda firma otrzymuje na dzień dobry bez negocjacji przy dowolnej ilości klientów, nawet bardzo małej. Przy większych przedsięwzięciach istnieje możliwość negocjacji.
Andrzej Pilipiuk pisze:zapewne e-booki to przyszłość. Tylko że teraz chyba znajdujemy się jeszcze na wcześniejszym etapie. 3 lata temu była przymiarka - jdną z moich powieści można było kupowac w odcinkach na komórkę. Fartem zaliczka mi została bo przedsięwzięcie padło.
To by musiało chyba być zrobione tak, jak z audiobookami, z rozmachem, wiele znanych książek od razu. Może jakaś promocja dla nieco starszej popularnej pozycji, byłaby za esemesa za złotówkę. Ludzie by się nauczyli tak czytać i kupowaliby później droższe ebooki.

Nie chcę wyjść na napaleńca, ale moim zdaniem jest bardzo wiele argumentów za tym, że ebooki okazałyby się hitem w Polsce już teraz. Wystarczy tylko pokazać ludziom, że tak czytać się da (reklama w mediach masowych, ogólnopolskich) i przyciągnąć ich znanymi nazwiskami autorów.

651
Heh. Moim zdaniem temat e-booków pozostaje (póki co) fantastyką. Może monitory są i coraz "lepsze"/"zdrowsze"/"mniej męczące dla oczu", ale wciąż czytanie długich tekstów na monitorze jest męczące. Poza tym, wiele osób sięga po książkę w podróży/w kolejce do dentysty/w wygodnym fotelu przy kominku/na nudnym wykładzie/etc, czyli w miejscach, gdzie ciężko by mieć dostęp do komputera. Sądzę, że e-booki póki co rządzą u ludzi leniwych (i skąpych): nie chce im się iść do księgarni czy biblioteki (i wolą ściągnąć sobie za "free" z rapidsharea).

O książkach w telefonie w ogóle nie ma co mówić. 160znakowy sms to jedno, ale czytając 300 stronicową powieść szłoby się zaszlachtować. Poza tym, mnie by szlag trafiał, gdybym miał znaleźć na wyświetlaczu 160x128 fragment na którym ostatnio skończyłem.

-----------Mniejsza o to. A teraz do rzeczy.

Korzystając z tego miejsca, chciałbym Panu Andrzejowi pogratulować dwóch osiągnięć. Po pierwsze, do niedawna był Pan jednym z dwóch polskich pisarzy fantastyki (obok Sapkowskiego), których nazwisko utkwiło mi w pamięci. (choć być może jest to rezultat słabej działalności reklamowej innych polskich fantastów, lub mojej nieznajomości "terenu" - nie zmienia to jednak faktu).
Po drugie, gdy byłem w liceum, pewien mój kolega, którego w życiu nie podejrzewałbym o przejawy takiej aktywności intelektualnej jak czytanie książek, sięgnął (chyba po raz pierwszy w życiu z własnej woli) po lekturę. I była to właśnie Pańska powieść. Zbadałem sprawę i jak się okazało, nie było to dziełem przypadku. Toteż - za to, że potrafi Pan ruszyć społeczeństwo do czytania: gratuluję.
Miłego dnia

652
U mnie e-booki zupełnie odpadają, bo i bez tego spędzam średnio 10 h dziennie przy kompie (w pracy i w domu), więc czytanie na monitorze wolę sobie odpuścić. A poza tym lubię czytać w łóżku, a nie mam ochoty spać z blaszakiem pod pachą. ;)
atanasis pisze:O książkach w telefonie w ogóle nie ma co mówić. 160znakowy sms to jedno, ale czytając 300 stronicową powieść szłoby się zaszlachtować. Poza tym, mnie by szlag trafiał, gdybym miał znaleźć na wyświetlaczu 160x128 fragment na którym ostatnio skończyłem.
Przypuszczam, że niejedne maniak by się znalazł co wolałby czytać na komórce niż taszczyć kiążkę ze sobą. Różni wariaci chodzą po świecie.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

653
atanasis pisze:. Zbadałem sprawę i jak się okazało, nie było to dziełem przypadku. Toteż - za to, że potrafi Pan ruszyć społeczeństwo do czytania: gratuluję.
dziękuję ;)

654
Prawda jest tak, że jak człowiek chce, to może! A Andrzej, Pan Andrzej ma ku temu odpowiednie i umiejętności i aspiracje! To dowód na to, że Polak potrafi.

Panie Andrzejku - nie wiem, czy takie pytanie padło, jeśli tak, to przepraszam i obiecuję przeczytać wszystkie posty tego wątku -, czy z zawodowym pisanie jest tak, że zewsząd człowieka/pisarza naciskają, terminy dają o sobie coraz bardziej znać (mam na myśli kontrakt) i ostatecznie pozostaje satysfakcja z napisania książki i z faktu uciechy fanów?

655
mountain_artist pisze:Prawda jest tak, że jak człowiek chce, to może!
W moim przypadku założyłem że bycie pisarzem to fajny zawód. I od jedenastego roku życia skoncentrowałem siły i środki by to osiągnąć. Nie każdemu starczy konsekwencji - zwłaszcza że na początku wyglądaó to wszystko straszliwie kuso. Rynek leżał, polityka wydawnicza jedynego liczącego sie wydawnictwa od SF była samobójcza...

Obok konsekwencji w działaniu łut szczęścia i dobry pomysł na bohatera. Nie każdemu uda się wymyslić coś na tyle nośnego jak Wiedźmn czy Wędrowycz. U mnie to był przypadek - roziwnięcie trzecioplanowej postacki Norweskiego Dziennika.

Polak potrafi - owszem. Ale to jak z telewizją - zamiast wymyślać własny teleturniej taniej(?) i łatwiej skopiować coś co odniosło sukces w kilku innych krajach. W latach 90-tych wydawano wagony całe fantastyki - sprzedawała się też nieźle - ale była to produkcja obca. Wydawcy mieli alergię na polskich autorów do tego stopnia że woleli zapłacić tłumaczonwi więcej niż musieliby zapłacić za napisanie książki w kraju.

Jakas tam świadomśc istnienia terminów faktycznie zatruwa życia - ale z reguły mam jedną książkę w obrobce redakcyjnej, drugą gotową lub prawie. Nanim wyjdzie 6 tom Jakuba powinienem kończyć "Triumf Lisa Reinicke"

Satysfakcję mam - ale płynie raczej z całokształtu dokonań.

656
Andrzej Pilipiuk pisze:Polak potrafi - owszem. Ale to jak z telewizją - zamiast wymyślać własny teleturniej taniej(?) i łatwiej skopiować coś co odniosło sukces w kilku innych krajach. W latach 90-tych wydawano wagony całe fantastyki - sprzedawała się też nieźle - ale była to produkcja obca. Wydawcy mieli alergię na polskich autorów do tego stopnia że woleli zapłacić tłumaczonwi więcej niż musieliby zapłacić za napisanie książki w kraju.
Jak widzę takie rzeczy i uświadamiam sobie, że tak było (a może i jeszcze jest?) to mi ręce opadają.

Dobrze, że było paru uparciuchów i przebiło ten betonowy mur!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

657
No niestety, stereotypy wydawców i społeczna nieświadomość to dwie wielkie kłody na drodze. Wszystko rusza się na przód, ale wciąż nie jest idealnie.

Dobrze rozumiem, co Pan pisze, bo w chwili obecnej niemal identycznie jest w innej dziedzinie przekazu - komiksach. Jest pewien specyficzny styl rysunkowy, zwany mangą, który zyskał sobie wielką popularność na całym świecie. Wymyślony i rozpropagowany został w Japonii i tam też koncentruje się "kolebka" twórców mang. Nie mniej jednak, na całym świecie wielu wspaniałych rysowników skutecznie naśladuje ten styl. W tym także w Polsce. Niestety, nasz kraj dla rodzimych twórców jest jałową ziemią. Raz - bardzo wiele osób nie ma pojęcia, co to jest manga. Jedni nigdy nie słyszeli o tym terminie, innym kojarzy się z bajkami dla dzieci (pokemon, czarodziejka z księżyca), jeszcze innym kojarzy się z pornografią (hentai). Do tego, murem stoją wszyscy wydawcy (jest w Polsce kilka wydawnictw specjalizujących się w mandze). Większość wydaje tylko i wyłącznie komiksy japońskie. Znam tylko jednego, który publikuje polskie produkcje, jednak ma on kompletnie mylną strategię reklamową.

To przykład, ale zapewne w innych dziedzinach też ciężko jest o przebicie.

---------------

Panie Andrzeju, mam do Pana pytanie. W swoich wypowiedziach i felietonach (piszemy bestsellera) doradza pan zwykle by, chcąc wydać gdzieś swoje opowiadanie, przesyłać wydrukowany tekst. Jednak na stronie nowej fantastyki natknąłem się na notkę, że preferują oni wersję elektroniczną wysłaną na maila. Co Pan by doradzał w tej sytuacji? Która forma miałaby mniejsza szanse na "zgubienie się" w masywie innych przesyłek?
Miłego dnia

659
atanasis pisze: Znam tylko jednego, który publikuje polskie produkcje, jednak ma on kompletnie mylną strategię reklamową.
własne wydawnictwo założyć? masakra...
niestety jest problem z przekonaniem potencjalnyh wydawców. Ja z Wędrowyczem ładne parę lat łaziłem...
atanasis pisze: To przykład, ale zapewne w innych dziedzinach też ciężko jest o przebicie.
wszędzie.
atanasis pisze: Panie Andrzeju, mam do Pana pytanie.
po imieniu - jesli nie chcesz wylądować w następnej książce ;)
atanasis pisze: na stronie nowej fantastyki natknąłem się na notkę, że preferują oni wersję elektroniczną wysłaną na maila. Co Pan by doradzał w tej sytuacji?
zaczynałem 12 lat temu - inna epoka. skoro chcą w tej postaci to trzeba się dostosować.

660
Andrzej Pilipiuk pisze:
atanasis pisze: Panie Andrzeju, mam do Pana pytanie.
po imieniu - jesli nie chcesz wylądować w następnej książce ;)
Cha cha, ale się ubawiłem :D Szczere dzięki Andrzejku za poranną dawkę śmiechu!

Ale do sedna - czy spotkałeś się z pisarzami, którym najzwyczajniej w świecie odbiło? Coś nie wyszło, przyciągnęli do siebie to, czego się nie spodziewali i bęc...

661
mountain_artist pisze: Ale do sedna - czy spotkałeś się z pisarzami, którym najzwyczajniej w świecie odbiło?
tak. ale nie sądzę by był to efekt pisania.

u jednego chyba pojawiły się początki schizofrenii
u drugiego - psychika nie wytrzymała problemów osobistych

Wróć do „Strefa Pisarzy”