Latest post of the previous page:
trzeba szukać...Soi pisze:Ale nie każdy ma taką fajną żonę, która potrafi dopomóc w ciężkiej sytuacji. : )
Książki mogą być tańsze, a autorzy więcej na nich zarabiać. I pójdzie dobrze nawet bez wielkiego wzrostu zarobków.Andrzej Pilipiuk pisze: po pierwsze należy ostro walczyć o ilość czytelników. (...)
Po drugie należy rozszerzać normalną ofertę - czyli produkować książki dla miłośników fantastyki(...)
Po trzecie potrzebne jest szersze wyjście z ofertą dla "niezdecydowanych". Dla ludzi którzy jeszcze nie wiedzą że lubią fantastykę - potrzebne są książki z pogranicza które wprowadzą ich na nasze orbity. Jak moje zbiory opowiadań.
Po czwarte przydało by się podhodować naturalnych sojuszników - np. brak polskich komiksów fantastycznych.(...)
Po piąte trzeba podnosić prestiż tej gałęzi literatury. Asimow pisał że w USA wszyscy kpili z fantatyki póki fantaści nie zaczęli zarabiać milionów dolarów.
> Gdy zamieszkałem w 1999 w Wielkiej Brytanii kupowałem 2-3 książki tygodniowo, bo nie > był to zbyt wielki wydatek. Marzyłem o tym, żeby w Polsce mnie było na to stać.
to jest problem. książki tańsze już nie będą. nie da się. władzuchna kochana chce dowalić na nie wat. (cena skoczy o 10 zł, czytelnictwo spadnie o minimum 30%).
Czyli droga jest jedna: wzrost zarobków.
a na to się nie zanosi.
Teraz wyobraź sobie, że lada moment pojawia się wersja "darmowa", po prostu zerżnięta z tej legalnej. Tak samo jest z grami java i innymi pierdołami - bez problemu znajdziesz strony, na których możesz pobrać je po kilkadziesiąt jednocześnie a potem zrzucić na pamięć telefonu - i wszystko za darmo. A gry reklamowane na odwrotach gazet kosztują do dziesięciu złotych (co sam uważam za kuriozalną kwotę mimo tego, że na komórce w nic nie gram...). Nie wiem, ile sieci na nich zarabiają, ale biorąc pod uwagę łatwość, z jaką można je zassać na krzywy ryj - sądzę, że nie jest to jakiś prężny biznes. Co fakt, to fakt, utrzymuje się jakoś...Tony pisze:Teraz wyobraźcie sobie, że rusza kampania reklamowa w ogólnopolskich mediach z fajną, nową książką do pobrania na telefon komórkowy od razu z aplikacją do czytania tej książki (albo książka scalona z aplikacją), śmiało może to być jakaś lekka fantastyka.
Książkę pobiera się po wysłaniu esemesa za kilka złotych. Do 10 złotych. Jak myślicie, czy dużo osób by to ściągnęło? Ja myślę, że dużo. Może 10, może 100 tysięcy. Dla autora złotówka za ściągnięcie...
Pytanie, ile z tych dziesięciu milionów woli coś przeczytać niż przejść kolejną grę albo oglądnąć świeżo "zassany" film?Tony pisze:Ilość zaawansowanych komórek plus ilość laptopów plus ilość komputerów w Polsce można śmiało szacować w liczbach rzędu powyżej dziesięciu milionów.
tu jest problem. A w zasadzie kilka:Tony pisze: Książki mogą być tańsze, a autorzy więcej na nich zarabiać. I pójdzie dobrze nawet bez wielkiego wzrostu zarobków.
Wystarczy jedna, prosta rzecz, która jakoś mam wrażenie umknęła w tym wątku: ebooki w Polsce.
Ale przecież wszystkie popularne książki polskie są dostępne w wersji "darmowej", nawet nie trzeba za bardzo szukać ani nic instalować. Nie wiem, skąd Twój pomysł, że ich nie ma, nie sprawdziłeś tego, o czym pisałem wprost. A aby były, należało je zeskanować lub wyciekły z wydawnictw. Gry i programy komputerowe także są tak dostępne w wersjach "darmowych", a rozwijają się te branże na potęgę (w zeszłym roku dochody z gier elektronicznych na świecie przewyższyły dochody z całego przemysłu filmowego). Wydawane są w Polsce audiobooki, które są dodatkowym kosztem do samego tekstu książki (czego nie ma w przypadku ebooka), łatwo wrzucić do sieci wersje "darmowe" a ich producentom jakoś się to mimo wszystko opłaca, w Merlinie jest 681 audiobooków, ogromna większość po polsku.SkySlayer pisze:Teraz wyobraź sobie, że lada moment pojawia się wersja "darmowa", po prostu zerżnięta z tej legalnej. Tak samo jest z grami java i innymi pierdołami
Rozpisałem się trochę, za to Ty nie doczytałeś chyba. Stwierdziłem w swoim poście, że są osoby, które tak twierdzą (sic).SkySlayer pisze: I przyznajmy sobie szczerze - niezależnie od aplikacji takie czytanie jest mało wydajne i wygodne, co zresztą sam stwierdziłeś
Co za malkontenctwo, wystarczy 1%, to sto tysięcy ludzi. A gdyby było to 5%? A ile może być osób takich jak ja, które CHCĄ KUPIĆ ebooka, a skazani są na papier albo wersje "darmowe"? Pewnie też niemało.Tony pisze:Pytanie, ile z tych dziesięciu milionów woli coś przeczytać niż przejść kolejną grę albo oglądnąć świeżo "zassany" film?SkySlayer pisze:Ilość zaawansowanych komórek plus ilość laptopów plus ilość komputerów w Polsce można śmiało szacować w liczbach rzędu powyżej dziesięciu milionów.
Ludzie czytają w telefonach, tyle, że jak na razie głównie esemesy. Można czytać i książki.Andrzej Pilipiuk pisze:1) "koszta startowe" są juz niezłe czytniki do e-bookow na razie są drogie ale będą pewnie taniały upowszechnią sie etc.
Zgoda, ale to tylko jedna strona medalu. Druga to wspomniane chociażby w poście wyżej polskie audiobooki, które opłaca się wydawać. Powstają lokalizacje gier i programów po polsku - kosztowne, w grach użyczają głosu najsłynniejsi polscy aktorzy. Skoro to się opłaca, to znaczy, że wystarczająco wiele osób kupuje oryginały. Podobnie jest z muzyką, mimo tego, że nie da się kupić dużej części polskiej muzyki w formacie MP3. Odtwarzaczy MP3 w Polsce są zapewne miliony, przy okazji miliony komórek z MP3. Jak przeciętny człowiek miałby legalnie z nich słuchać muzyki? Kupować płytę CD Audio i "ripować" programem do formatu MP3. Przekracza to chęci i umiejętności 90% użytkowników empetrójek. Oni więc ściągają takie utwory już w odpowiednim formacie bezpośrednio z sieci i wymieniają się plikami, a płyty CD, na których zarabiają artyści, kupują tylko ci, którzy mają wieże i nie chcą piracić lub ci, którzy chcą odwdzięczyć się artyście. Czyli mniejszość tych, którzy słuchają. I z tej mniejszości bierze się cała sprzedaż płyt audio w Polsce.Andrzej Pilipiuk pisze:2) piractwo - w Polsce jest powszechne, jest na nie ogromne przyzwolenie społeczne. Ot choćby po śmierci T.Pacyńskiego eboki z jego książek sprzedawano na chama na allegro. kolesie ktorzy to robili nie widzieli problemu podcinania egzystencji wdowy i osieroconego syna pisarza. taki mamy poziom moralny użytkowników sieci.
Oto informacja z pierwszej ręki: 50% z ceny SMS premium każda firma otrzymuje na dzień dobry bez negocjacji przy dowolnej ilości klientów, nawet bardzo małej. Przy większych przedsięwzięciach istnieje możliwość negocjacji.Andrzej Pilipiuk pisze:3) marże kolesi z telefonii komórkowych - gdyby wprowadzić połatność przez SMS to zgarną co najmniej poowę kasy.
To by musiało chyba być zrobione tak, jak z audiobookami, z rozmachem, wiele znanych książek od razu. Może jakaś promocja dla nieco starszej popularnej pozycji, byłaby za esemesa za złotówkę. Ludzie by się nauczyli tak czytać i kupowaliby później droższe ebooki.Andrzej Pilipiuk pisze:zapewne e-booki to przyszłość. Tylko że teraz chyba znajdujemy się jeszcze na wcześniejszym etapie. 3 lata temu była przymiarka - jdną z moich powieści można było kupowac w odcinkach na komórkę. Fartem zaliczka mi została bo przedsięwzięcie padło.
Przypuszczam, że niejedne maniak by się znalazł co wolałby czytać na komórce niż taszczyć kiążkę ze sobą. Różni wariaci chodzą po świecie.atanasis pisze:O książkach w telefonie w ogóle nie ma co mówić. 160znakowy sms to jedno, ale czytając 300 stronicową powieść szłoby się zaszlachtować. Poza tym, mnie by szlag trafiał, gdybym miał znaleźć na wyświetlaczu 160x128 fragment na którym ostatnio skończyłem.
W moim przypadku założyłem że bycie pisarzem to fajny zawód. I od jedenastego roku życia skoncentrowałem siły i środki by to osiągnąć. Nie każdemu starczy konsekwencji - zwłaszcza że na początku wyglądaó to wszystko straszliwie kuso. Rynek leżał, polityka wydawnicza jedynego liczącego sie wydawnictwa od SF była samobójcza...mountain_artist pisze:Prawda jest tak, że jak człowiek chce, to może!
Jak widzę takie rzeczy i uświadamiam sobie, że tak było (a może i jeszcze jest?) to mi ręce opadają.Andrzej Pilipiuk pisze:Polak potrafi - owszem. Ale to jak z telewizją - zamiast wymyślać własny teleturniej taniej(?) i łatwiej skopiować coś co odniosło sukces w kilku innych krajach. W latach 90-tych wydawano wagony całe fantastyki - sprzedawała się też nieźle - ale była to produkcja obca. Wydawcy mieli alergię na polskich autorów do tego stopnia że woleli zapłacić tłumaczonwi więcej niż musieliby zapłacić za napisanie książki w kraju.
własne wydawnictwo założyć? masakra...atanasis pisze: Znam tylko jednego, który publikuje polskie produkcje, jednak ma on kompletnie mylną strategię reklamową.
wszędzie.atanasis pisze: To przykład, ale zapewne w innych dziedzinach też ciężko jest o przebicie.
po imieniu - jesli nie chcesz wylądować w następnej książceatanasis pisze: Panie Andrzeju, mam do Pana pytanie.
zaczynałem 12 lat temu - inna epoka. skoro chcą w tej postaci to trzeba się dostosować.atanasis pisze: na stronie nowej fantastyki natknąłem się na notkę, że preferują oni wersję elektroniczną wysłaną na maila. Co Pan by doradzał w tej sytuacji?
Cha cha, ale się ubawiłemAndrzej Pilipiuk pisze:po imieniu - jesli nie chcesz wylądować w następnej książceatanasis pisze: Panie Andrzeju, mam do Pana pytanie.