Krótkie opowiedanie, niedawno skończone.
UWAGA! W tekście pojawiają się wulgaryzmy. Jest nie odpowiedni dla osób poniżej 16 lat!
„Chłopak Szatana”
- Wynoś się!
Mimo rozkazu położył dłoń na jej ramieniu, chcąc coś jeszcze powiedzieć.
- Czy ty do cholery nic nie rozumiesz?! – wrzasnęła spazmatycznie. W jej oczach pojawiły się łzy, może trochę z żalu, ale bardziej ze złości, którą wywołało jego nieposłuszeństwo. Miłosz niepewnie cofną rękę. Długo potem mierzył ją cierpliwie wzrokiem, a jednak zmieszany wybiegł. Echo zatrzaskujących się za nim drzwi rozprzestrzeniło się po pustym i ciemnym pomieszczeniu, niosąc z sobą przeszywający chłód.
Lidia, wciąż siedząc na podłodze, oparła plecy o ścianę by spojrzeć w sufit. Jej czarna sukienka, choć zbyt szeroka, zgrabnie okrywała jej chude ciało.
- Odszedł – w pomieszczeniu rozległ się mocny ochrypły głos.
Nie odpowiedziała nic; spojrzała obojętnie na stojącego nad nią Szatana.
- Dobrze ci poszło.
- Nie musisz mi tego mówić...
- Wiem, wiem. Byłaś przy tym – odparł, wiedząc co chciała powiedzieć.
- Eeech – westchnęła, wciąż wbijając wzrok w sufit. Pragnęła być sama i On o tym wiedział. Zniknął w ciemności, pozostawiając po sobie jedynie zimne wspomnienie.
- Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz – odezwał się słodki, kobiecy głos.
- Hę? – mruknęła zdziwiona. Podniosła się z podłogi i uklękła. Bolała ją głowa.
- Zasnęłaś?
Lidia była pewna, że tak, mimo to zaprzeczyła.
- Chciałam pobyć trochę sama.
„Phi, ciekawe po co miałabym to robić” wyśmiała się w myślach.
- Hmm... masz dokąd iść?
- Jasne – odparła, pospiesznie wstając.
- Wszystko jest w porządku? – spytała, uważnie przyglądając się Lidii; ta odpowiedziała jej sztucznym uśmiechem i znikła.
***
Stąpała boso po chodniku sennego miasta. W powietrzu unosił się cuchnący zgnilizną, mglisty opar. Naokoło ludzie siali niepotrzebne zamieszanie, robiąc przy tym nieznośny hałas. Lidii szumiało w uszach, zacisnęła mocno pięści bo miała chęć ich w końcu użyć. Nienawidziła teraz wszystkich. Czuła się nieszczęśliwa, a oni byli tak bardzo obojętni na wszystko. Nie robili nic złego, w końcu zachowywali się normalnie, tak jak zawsze, a jednak doprowadzali tym do obłędu. Cała drżąc stanęła w miejscu. Nie wytrzymała. Policzki jej zwilgotniały od wylewających się z oczu łez, a z wnętrza wydobył się z początku lekko stłumiony, lecz z każdą chwilą mocniejszy, jęk. Nie potrafiła się powstrzymać. Płakała jak dziecko, krzycząc coś niezrozumiałego. Jednak nikt się nią nie zainteresował. Wszyscy byli nadal cholernie obojętni! Miała dość, albo wystarczyło by częściowo złagodzić ból, bo wytarła dłońmi twarz i zakończyła histeryczny atak ciężkimi, płytkimi oddechami. Miała iść dalej, gdy ktoś bardzo podobny do... Miłosza?
- Nie to nie może być on – wyszeptała.
Ale to był on. Szedł powoli na wprost niej ze spuszczoną głową. Dziewczyna wypełniła się radością, nawet się uśmiechnęła. Teraz pragnęła więcej. Więcej szczęścia. Chciała podejść, zobaczyć go z bliska, pocieszyć, powiedzieć, że już jest dobrze. „Ale wcale nie jest!” pomyślała i w jednej chwili przywołała się do porządku. Z twarzy znikł uśmiech, a serce okryło się lodem.
- Tak, właśnie tak ma być – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – On wcale nie idzie bo mnie szuka... to nawet nie jest on!
I rzeczywiście, to był kto inny. Podobieństwo tak idealne w sekundę rozmyło się i ten chłopak nie miał w sobie już nic z Miłosza. Zupełnie zwyczajny, wmieszał się w tłum stając się jego częścią, a Lidia straciła go z oczu.
- Niech to szlag! – wykrzyknęła, sama nie wiedząc po co i pobiegła do domu.
***
- Jak masz na imię?
- Lidia, a ty?
- Zgadnij.
- Yyy... Adam, Marek?
- Ha, ha... nie.
- Jakaś podpowiedź?
- Prawie jak „miłość”
- Co? Miłość?
- Miłos...
- Miłosz!
Obudziła się wykrzykując to imię, cała spocona.
- Jasny gwint – wyszeptała bo zobaczyła siedzącego obok Szatana.
- Niespokojny sen? – zapytał.
- Koszmar jakiś – odpowiedziała zmieszana.
- Ta miłość istnieje tylko w marzeniach, twoich marzeniach – powiedział przerywając krótkie milczenie. – Wiesz o tym?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Przygryzła dolną wargę, tak mocno aż poczuła w ustach krew. Usiadła i wbiła wzrok w kołdrę.
- On już o tobie nie pamięta. Czas byś się z tym pogodziła.
- Czy mogę o coś spytać? – wyjąkała, patrząc prosto w jego czarne oczy.
- Nie, domyślam się co chcesz wiedzieć. Odpowiedź przyjdzie sama.
6 godzin wcześniej...
- Możesz zapomnieć lub przestać czuć. Innego rozwiązania nie widzę.
- Przestać czuć? – spytała Lidia.
- Tak, stałabyś się silniejsza.
- Jak miałabym tego dokonać.
- Na początku będziesz udawać. Wmów sobie, że to nie jest miłość.
Zostawił ją samą w pustym pomieszczeniu by oswoiła się z tą myślą. Wiedział, że Miłość zaraz tu będzie... i nie pomylił się. Przybrała jego postać. Wysokiego, szczupłego chłopaka o czarnych włosach i bladej twarzy. Postać Miłosza.
Lidia zrozumiała o co chodzi.
***
Obudziła się niesamowicie wypoczęta. Sama nie wiedziała skąd ten nagły przypływ energii. Wstała z łóżka i włożyła na siebie czarną sukienkę.
15 minut temu...
- Norbert? Co ty tu robisz? – spytała chłopaka stojącego przy oknie.
- Szatan posłał mnie po ciebie. Powiedział, że musisz dokończyć zadanie – odpowiedział podchodząc. – Chodź, zaprowadzę cię.
Podał jej rękę i chwilę potem towarzyszyła im obecność Szatana. Szli nie rozmawiając ze sobą. Tak po prostu, prąc do przodu. Lidia rozpoznała to miejsce. Stara niezamieszkała przez nikogo ulica. Często bywała tu gdy miała piętnaście lat. Niewiele się tu zmieniło od tamtej pory. Nadal panowała cisza i spokój a wokoło siało się obrzydzenie.
Miłosz stał przy zepsutej latarni, mrucząc cos pod nosem. Minę miał ponurą.
W pewnym momencie dziewczyna zorientowała się, że idzie sama. Przestraszyła się, gdyż towarzystwo Szatana zawsze dodawało jej otuchy, mimo to szła przed siebie. Wiedziała, że to jej czas.
- Z kim rozmawiasz? – spytała, próbując się uśmiechnąć.
- Ja? Nie, z nikim.
Lidia zauważyła, że coś z nim jest nie tak. Bała się dalszej rozmowy. Biorąc głęboki oddech zaczęła na nowo.
- Kocham cię – wypowiedziała drżącym głosem i szybko ugryzła się w język. „Nie tak miało być!”. – Ale miłość nie jest najważniejsza.
Kończąc poczuła, iż kamień spadł jaj z serca. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Tłum skupiony wokół Szatana ucichł, gdy się doń zbliżyła. Sam On uśmiechnął się do niej co w zupełności wystarczyło dla wyrażenia tego co chce powiedzieć. Wysłannicy ciepło ją przywitali i teraz stała się taka jak oni... Jego częścią.
***
Na co komu dziś wczorajsza miłość,
Na co komu dziś wczorajszy sen...
4
Kolego lub koleżanko, weź stań przed lustrem i zapytaj: czy ja jestem w rzeczy samej idiotą? Potem zrób zdjęcie. Minie kilka dni - postąp tak samo, a potem porównaj. Mówią, że człowiek każdego dnia nabiera doświadczeń i jeśli naprawdę tego chce - staje się mądrzejszy. Ty, chyba nie masz najmniejszej ochoty.malizna pisze:1/6
Forum ma to do siebie, że jest anonimowe. Ciekaw jestem, czy jesteś na tyle odważny/a, by stanąć naprzeciwko autorów tekstów, które raczyłeś/aś skomentować i zmienić słowo pisane w mówione?...
Odpowiedz sobie na to pytanie, a potem szlochaj do poduszki - zawsze pomaga, wiem to z własnego doświadczenia. Gdy już oczyścisz sumienie, pokaż swój honor - skreśl kilka słów do administracji prosząc o usunięcie. By żyło się lepiej!
[ Dodano: Sob 25 Lip, 2009 22:15 ]
Chłopie, szkoda psuć sobie nerwy na takie coś, reprezentujące się jako użytkownik. Kup piwo, schłodź je i wypij. Za moje, za nasze zdrowie.padaPada pisze:LOLmalizna pisze: 1/6
Administracja zajmie się odpadkami, bo strasznie tu zasyfione.
[ Dodano: Sob 25 Lip, 2009 22:36 ]
Co do tekstu:
Wybacz nieposłuszeństwo użytkownika robiącego syf.mijabi pisze:- Czy ty do cholery nic nie rozumiesz?! – wrzasnęła spazmatycznie. W jej oczach pojawiły się łzy, może trochę z żalu, ale bardziej ze złości, którą wywołało jego nieposłuszeństwo.
Zdania mają być proste - nie prowadź czytelnika pod górkę, bo łupnie książką w kąt. Pisz normalnie, bez stawiania wysokich belek. Złość przywołała kilka perlistych łez, które spłynęły po policzkach.
Nie pisz, co Lidia miała w zamiarze, ale co stało się faktem.mijabi pisze:Lidia, wciąż siedząc na podłodze, oparła plecy o ścianę by spojrzeć w sufit
To jakieś niezrozumiałe zdanie-potworekmijabi pisze:Miała dość, albo wystarczyło by częściowo złagodzić ból, bo wytarła dłońmi twarz i zakończyła histeryczny atak ciężkimi, płytkimi oddechami.

No i co ten ktoś podobny do Miłosza? Przeczytaj na głos. Łapiesz?mijabi pisze:Miała iść dalej, gdy ktoś bardzo podobny do... Miłosza?
Towarzyszył im Szatan, a nie jego obecność. Koniec. Kropka.mijabi pisze:Podał jej rękę i chwilę potem towarzyszyła im obecność Szatana.
Cha cha, skąd ja to znam?...mijabi pisze:Na co komu dziś wczorajsza miłość,
Na co komu dziś wczorajszy sen...
Przyjemnie czyta się o Szatanie, muszę powiedzieć. Przynajmniej tekst w Twoim wykonaniu. Mimo tego pozytywizmu jest parę zgrzytów. Moment, kiedy dziewczyna plecie od rzeczy. Chwila, gdy towarzyszy jej szata, by później zniknąć - w ogóle nie wiem na co tu jego obecność. Temu tekstowi przydałoby się poznać zasady interpunkcji. Dodatkowe okrojenie ze zbędnych dialogów pozbawiłoby go kilku kończyn. Pomimo tego zaryzykowałbym - wtrącił coś przydatnego poświęcając nic niewnoszące badziewia.