Seth Bardict pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:Tylko... Poczepiam się. Ile masz rzeczy "gotowych"? Napisanych już na tyle dobrze że wystarczy przełożyć i wysłać gdzie trzeba?
Gotowych do wydania? Żadnego. Nie napisałem nigdy żadnej powieści. .
ok.
skąd zatem przypuszczenie że umiesz pisać?

i skąd przypuszczenie że poradzisz sobie za granicą?
sorry - co krok spotykam kolesi którzy "konstestują system" (zazwyczaj na garnuszku mamusi) i marudzą że Polska jest taka niedobra i jakby byli na zachodzie to by dopiero pokazali co potrafią.
jak udowodnisz że nie jesteś zwykłym malkontentem?
Seth Bardict pisze:
Całe szczęście mam zupełnie odmienne podejście do pisarstwa i zupełnie inny sposób, którego raczej żaden pisarz nie pochwali. /.../". Wszystko jest rzemiosłem, które da się odpowiednio "okiełznać" i wypracować sposób uzyskiwania jak najlepszej wydajności.
pochwalam rzemieślnicze podejście do pisania - czemu dałem wyraz niejednokrotnie w publicystyce, dyskusjach na necie etc. o na przykład tu:
http://ksiazki.polter.pl/Disco-polo-pol ... tyki-c8095
tylko że uważam iż zdobycie podstawowych umiejętności operowania słowem to robota na dwa trzy lata ciezkiej orki.
Seth Bardict pisze:
I dzięki temu wyrabiam średnio 5 stron na godzinę. A piszę czcionką 12, więc moja strona to 4000 znaków... czyli jakieś 11 stron znormalizowanych / h.
to akurat kompletna bzdura.
bo to jest tempo zawodowej maszynistki z 20 letnim stażem której ktoś dyktuje tekst.
khm... a może...
ok. przyjmijmy że faktycznie piszesz 11 stron na godzinę.
przyjmijmy że tygodniowo jesteś w stanie wygospodarować na pisanie 10 godzin.
Czyli powieść w miesiąc. to możliwie. Pisałem tak "samochodziki". Młodszy trochę bylem i nie obarczony rodziną, pisze dużo wolniej ale wtedy mogłem więcej czasu poświęcić...
Tylko - wybacz głupie pytanie - przy tak fantastycznym tempie pracy dlaczego nie masz jeszcze gotowej żadnej powieści? a może piszesz opowiadania? 400 stron to solidny zbiorek.
od jak dawna bawisz się w pisanie? Pół roku? 2000 stron maszynopisu to już niezły dorobek. Od miesiąca? 400 stron to naprawdę dobry początek... Od tygodnia? 55 stron to też ładnie.
Seth Bardict pisze:Andrzej Pilipiuk pisze:a zakładając że masz gotowe - czemu nie poslesz ich też do wydawcy w Polsce?
Odpowiedź tyleż prosta, co krótka - "nie mam nazwiska".
a zrobiłeś coś aby je sobie wyrobić?
cokolwiek?
weź jeden zbiór opowiadań podziel na poszczególne utwory, rozeslij do 12 różnych czasopism literackich.
Seth Bardict pisze:
Sam Pan pisze/pisał, że trzeba poświęcić kilka lat na publikowanie w czasopismach itp. żeby sobie "wyrobić nazwisko". .
no bo trzeba. Zazwyczaj oczywiście. Bo są wyjątki.
Robert Wegner machnął kilka opowiadań w Science Fiction i gdzieś po dwu latach wydał pierwszą książkę. (zdaje sie nominację do Zajdla dostał).
Stefan Darda machnął olśniewającą powieśc debiutancką i wydał ją zdaje się wcześniej nie publikując opowiadań (w sieci jest informacja o dwu wierszach wydanych w antologiach).
Ale to jak mówiłem wyjątki. Zjdel, Sapkowski, Grzedowicz, Białołęcka, etc - że wymienią tylko ludzi z mojej mafii szli drogą od opowiadań w pismach do książek. Ja też. 5 lat obijałem się po redakcjach i pisalem fuchy zanim wydali mi pierwszy zbiorek o Wedrowyczu.
nazwisko? Opublikowałem jakieś 20-30-40 opowiadań zanim ukazała się moja pierwsza książka. Opublikowalem pod nazwiskiem 20 książek by dojść tu gdzie jestem dzisiaj. (powiedzmy: pierwsza dziesiątka autorów "od fantastyki" i czasem pierwsza dziesiątka notowań na merlinie). Coś około 10 tyś stron maszynopisu nie licząc wprawek. Tak od kuchni wygląda praca nad wyrobieniem nazwiska.
Przekłady? Mam kilka opowiadan wydanych w rosyjskich antologiach słowaińskiej fantastyki, jedno opowiadanie po litewsku i 5 książek wydanych w Czechach. I byłem już bardzo znany w Polce zanim mnie tam opublikowali.
*
naprawdę sądzisz że za granicą jest inaczej?
tzn. bywa inaczej
wysyła się ksiązkę do agenta. Ten czyta i stwierdza - o kurde - dobre, ale na to jestem za cienki. Dzwoni do kumpla po fachu który pracuje dla duuużych wydawnictw i nie czyta debiutantów bo zajmuje się autorami o nakładach powyżej 250 tyś egz i mówi - stary znalazlem ci początkującego geniusza, odpalasz 10% twojego honorarium i jest Twój. Mega agent czyta stwierdza "no faktycznie da sie z tym coś zrobić" Idzie do wydawcy i mówi - mam tu geniusza, kopsnij z ćwierć miliona baksów na jego wypromowanie i coś da sie wycisnąć.
czasem się udaje iść tą drogą. nie słyszałem wprawdzie by w ten sposób przebił się cudzoziemiec ale kto wie. Życzę powodzenia
Seth Bardict pisze:
Z resztą - nigdy, przenigdy, przenigdy nie zamierzam publikować niczego pod prawdziwym nazwiskiem. W grę wchodzi jedynie pseudonim "Seth Bardict". A nie sądzę, żeby polscy wydawcy przychylnie podchodzili do takich osób - zwłaszcza debiutantów...
moim zdaniem to akurat jest najmniejszy problem.
Marek S. Huberath, Feliks W. Kres, Wit Szostak etc. też byli debiutantami.
jest człowiek który popisuje się Sohej i przedstawia jako drwal z Lasku Bielańskiego (rezerwat w warszawie) i co? I nic.
"Seth Bardict" nie brzmi dużo dziwniej.
