31

Latest post of the previous page:

TadekM pisze:Piszesz dla ludzi, ale chyba też dla siebie, nie?
Nie. Generalnie rzecz biorąc, to dla kasy... bym chciał.
Wszak najlepiej sprzedającą się książką na Ziemi jest zbiór opowiadań.
Nazywa się Biblia.
Nie znam, ale sprawdze jakie ma recenzje.

32
Seth Bardict pisze:
TadekM pisze:Piszesz dla ludzi, ale chyba też dla siebie, nie?
Nie. Generalnie rzecz biorąc, to dla kasy... bym chciał.
ok. jako pazerny chłop ze wsi nie potępiam tej motywacji. ;)
i nawet życzę powodzenia - bo im więcej zawodowych pisarzy tym lepiej.

problem w tym że khm... jesteś absolutnie pewien że to dobra droga?
mam na myśli tę kasę.

jak wyprujesz z siebie żyły to za dziesięć lat będziesz w stanie wydusić z pióra może nawet średnią krajową...

ja będąc autorem 39 wydanych książek dorobiłem się w 14 lat majątku: 3 letniego samochodu i mieszkania na kompletnym zadupiu Krakowa (tzn. będzie moje jak spłacę do konca kredyty - czyli jeszcze za parę lat).

Przemyśł to jeszcze ok?

33
Andrzej Pilipiuk pisze: problem w tym że khm... jesteś absolutnie pewien że to dobra droga?
mam na myśli tę kasę.
Szczerze mówiąc to nie miałem na myśli pozyskiwania owej kasy w Polsce... Tutaj zarówno czytelnictwo, jak i rynek debiutantów są na takim poziomie, że o drugiej Rowling czy Kingu właściwie nie ma mowy...
Znam angielski na poziomie, który pozwala mi bez większych problemów przetłumaczyć teskt (zarówno w jedną, jak i w drugą stronę) i właśnie za granicą mam nadzieję znaleźć szczęście.

Chętnie też "najął" bym się jako tłumacz - zostało przecież tyle tekstów Lovecrafta... Tylko, że kompletnie nie wiem jak się do tego zabrać... Posiadam kolekcję jego tekstów z "nieoficjalnych źródeł" (:P) - powinienem więc po prostu coś przetłumaczyć i wysłać do jakiegoś wydawnictwa? Jeśli byłby Pan łaskaw udzielić mi jakichś rad w tej kwestii, to prosiłbym o PW, bo tutaj zaraz wparuje mod i zrobi jesień średniowiecza za wszechogarniający offtop...

34
Seth Bardict pisze:powinienem więc po prostu coś przetłumaczyć i wysłać do jakiegoś wydawnictwa?
najpierw musisz sie skontaktować z kimś, do kogo należą prawa do jego tekstów, zeby się dowiedzieć się, że cie nie stać na wydanie polskiego tłumaczenia ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

35
Seth Bardict pisze: Szczerze mówiąc to nie miałem na myśli pozyskiwania owej kasy w Polsce... Tutaj zarówno czytelnictwo, jak i rynek debiutantów są na takim poziomie, że o drugiej Rowling czy Kingu właściwie nie ma mowy... .
khm... ja generalnie jestem życzliwy, miły, sympatyczny i niemal każdemu życzę spełnienia marzeń ;) Tylko... Poczepiam się. Ile masz rzeczy "gotowych"? Napisanych już na tyle dobrze że wystarczy przełożyć i wysłać gdzie trzeba?

a zakładając że masz gotowe - czemu nie poslesz ich też do wydawcy w Polsce? Może kasa u nas mniejsza ale i robota żadna (sprzedajesz ten sam produkt dwa razy).
Ostatnio zmieniony wt 15 wrz 2009, 21:15 przez Andrzej Pilipiuk, łącznie zmieniany 1 raz.

36
padaPada pisze: najpierw musisz sie skontaktować z kimś, do kogo należą prawa do jego tekstów, zeby się dowiedzieć się, że cie nie stać na wydanie polskiego tłumaczenia ;)
albo poczekać na 70 rocznicę śmierci Lovcrafta i wygaśnięcie praw.

a tak swoją drogą mogę coś podpowiedzieć: Saki. Po polsku wydano tylko "Małomówność Lady Anny" a przecież w Anglii ukazały się co najmniej cztery zbiory jego opowiadań. Poległ w 1915-tym.

38
Seth Bardict pisze:Chętnie też "najął" bym się jako tłumacz - zostało przecież tyle tekstów Lovecrafta... Tylko, że kompletnie nie wiem jak się do tego zabrać... Posiadam kolekcję jego tekstów z "nieoficjalnych źródeł" (:P) - powinienem więc po prostu coś przetłumaczyć i wysłać do jakiegoś wydawnictwa? Jeśli byłby Pan łaskaw udzielić mi jakichś rad w tej kwestii, to prosiłbym o PW, bo tutaj zaraz wparuje mod i zrobi jesień średniowiecza za wszechogarniający offtop...
Napisz do mnie na - piękne polskie słowo - priwa. Jako "zawodowiec" postaram się jakoś pomóc.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

39
Andrzej Pilipiuk pisze:khm... ja generalnie jestem życzliwy, miły, sympatyczny i niemal każdemu życzę spełnienia marzeń ;)
Nie jestem romantykiem-marzycielem żyjącym złudzeniami. Zdaję sobie sprawę, że nie mam wielkich szans. Właściwie to podobne do tych przy puszczaniu w totka... Ale gdyby nie było żadnych szans, to ludzie by nie puszczali...
Może trójke trafie. Kiedyś.
Andrzej Pilipiuk pisze:Tylko... Poczepiam się. Ile masz rzeczy "gotowych"? Napisanych już na tyle dobrze że wystarczy przełożyć i wysłać gdzie trzeba?
Gotowych do wydania? Żadnego. Nie napisałem nigdy żadnej powieści.
Całe szczęście mam zupełnie odmienne podejście do pisarstwa i zupełnie inny sposób, którego raczej żaden pisarz nie pochwali. Zauważyłem, że strasznie lubią/lubicie/lubią państwo/ mówić o pisarstwie jako o sztuce czy innych takich "słowach płynących z duszy" lub "co tam w sercu gra". Ja nie uznaję czegoś takiego jak "sztuka". Wszystko jest rzemiosłem, które da się odpowiednio "okiełznać" i wypracować sposób uzyskiwania jak najlepszej wydajności.
I dzięki temu wyrabiam średnio 5 stron na godzinę. A piszę czcionką 12, więc moja strona to 4000 znaków... czyli jakieś 11 stron znormalizowanych / h. Może niedługo coś tu wrzucę, przekonam się czy naród pozytywnie reaguje na moje rzemieślnicze twory...
Andrzej Pilipiuk pisze:a zakładając że masz gotowe - czemu nie poslesz ich też do wydawcy w Polsce?
Odpowiedź tyleż prosta, co krótka - "nie mam nazwiska". Sam Pan pisze/pisał, że trzeba poświęcić kilka lat na publikowanie w czasopismach itp. żeby sobie "wyrobić nazwisko". Z resztą - nigdy, przenigdy, przenigdy nie zamierzam publikować niczego pod prawdziwym nazwiskiem. W grę wchodzi jedynie pseudonim "Seth Bardict". A nie sądzę, żeby polscy wydawcy przychylnie podchodzili do takich osób - zwłaszcza debiutantów...

40
Myślę, że jakbyś wymyślił sobie bardziej "ludzki" pseudonim, a książka byłaby rzeczywiście dobra - to znalazłbyś wydawcę.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

41
Seth Bardict pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:Tylko... Poczepiam się. Ile masz rzeczy "gotowych"? Napisanych już na tyle dobrze że wystarczy przełożyć i wysłać gdzie trzeba?
Gotowych do wydania? Żadnego. Nie napisałem nigdy żadnej powieści. .
ok.

skąd zatem przypuszczenie że umiesz pisać? ;)
i skąd przypuszczenie że poradzisz sobie za granicą?

sorry - co krok spotykam kolesi którzy "konstestują system" (zazwyczaj na garnuszku mamusi) i marudzą że Polska jest taka niedobra i jakby byli na zachodzie to by dopiero pokazali co potrafią.

jak udowodnisz że nie jesteś zwykłym malkontentem? ;)
Seth Bardict pisze: Całe szczęście mam zupełnie odmienne podejście do pisarstwa i zupełnie inny sposób, którego raczej żaden pisarz nie pochwali. /.../". Wszystko jest rzemiosłem, które da się odpowiednio "okiełznać" i wypracować sposób uzyskiwania jak najlepszej wydajności.
pochwalam rzemieślnicze podejście do pisania - czemu dałem wyraz niejednokrotnie w publicystyce, dyskusjach na necie etc. o na przykład tu:

http://ksiazki.polter.pl/Disco-polo-pol ... tyki-c8095

tylko że uważam iż zdobycie podstawowych umiejętności operowania słowem to robota na dwa trzy lata ciezkiej orki.
Seth Bardict pisze: I dzięki temu wyrabiam średnio 5 stron na godzinę. A piszę czcionką 12, więc moja strona to 4000 znaków... czyli jakieś 11 stron znormalizowanych / h.
to akurat kompletna bzdura.
bo to jest tempo zawodowej maszynistki z 20 letnim stażem której ktoś dyktuje tekst.

khm... a może...

ok. przyjmijmy że faktycznie piszesz 11 stron na godzinę.
przyjmijmy że tygodniowo jesteś w stanie wygospodarować na pisanie 10 godzin.

Czyli powieść w miesiąc. to możliwie. Pisałem tak "samochodziki". Młodszy trochę bylem i nie obarczony rodziną, pisze dużo wolniej ale wtedy mogłem więcej czasu poświęcić...

Tylko - wybacz głupie pytanie - przy tak fantastycznym tempie pracy dlaczego nie masz jeszcze gotowej żadnej powieści? a może piszesz opowiadania? 400 stron to solidny zbiorek.

od jak dawna bawisz się w pisanie? Pół roku? 2000 stron maszynopisu to już niezły dorobek. Od miesiąca? 400 stron to naprawdę dobry początek... Od tygodnia? 55 stron to też ładnie.
Seth Bardict pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:a zakładając że masz gotowe - czemu nie poslesz ich też do wydawcy w Polsce?
Odpowiedź tyleż prosta, co krótka - "nie mam nazwiska".
a zrobiłeś coś aby je sobie wyrobić?
cokolwiek?

weź jeden zbiór opowiadań podziel na poszczególne utwory, rozeslij do 12 różnych czasopism literackich.
Seth Bardict pisze: Sam Pan pisze/pisał, że trzeba poświęcić kilka lat na publikowanie w czasopismach itp. żeby sobie "wyrobić nazwisko". .
no bo trzeba. Zazwyczaj oczywiście. Bo są wyjątki.

Robert Wegner machnął kilka opowiadań w Science Fiction i gdzieś po dwu latach wydał pierwszą książkę. (zdaje sie nominację do Zajdla dostał).

Stefan Darda machnął olśniewającą powieśc debiutancką i wydał ją zdaje się wcześniej nie publikując opowiadań (w sieci jest informacja o dwu wierszach wydanych w antologiach).

Ale to jak mówiłem wyjątki. Zjdel, Sapkowski, Grzedowicz, Białołęcka, etc - że wymienią tylko ludzi z mojej mafii szli drogą od opowiadań w pismach do książek. Ja też. 5 lat obijałem się po redakcjach i pisalem fuchy zanim wydali mi pierwszy zbiorek o Wedrowyczu.

nazwisko? Opublikowałem jakieś 20-30-40 opowiadań zanim ukazała się moja pierwsza książka. Opublikowalem pod nazwiskiem 20 książek by dojść tu gdzie jestem dzisiaj. (powiedzmy: pierwsza dziesiątka autorów "od fantastyki" i czasem pierwsza dziesiątka notowań na merlinie). Coś około 10 tyś stron maszynopisu nie licząc wprawek. Tak od kuchni wygląda praca nad wyrobieniem nazwiska.

Przekłady? Mam kilka opowiadan wydanych w rosyjskich antologiach słowaińskiej fantastyki, jedno opowiadanie po litewsku i 5 książek wydanych w Czechach. I byłem już bardzo znany w Polce zanim mnie tam opublikowali.

*

naprawdę sądzisz że za granicą jest inaczej?

tzn. bywa inaczej

wysyła się ksiązkę do agenta. Ten czyta i stwierdza - o kurde - dobre, ale na to jestem za cienki. Dzwoni do kumpla po fachu który pracuje dla duuużych wydawnictw i nie czyta debiutantów bo zajmuje się autorami o nakładach powyżej 250 tyś egz i mówi - stary znalazlem ci początkującego geniusza, odpalasz 10% twojego honorarium i jest Twój. Mega agent czyta stwierdza "no faktycznie da sie z tym coś zrobić" Idzie do wydawcy i mówi - mam tu geniusza, kopsnij z ćwierć miliona baksów na jego wypromowanie i coś da sie wycisnąć.

czasem się udaje iść tą drogą. nie słyszałem wprawdzie by w ten sposób przebił się cudzoziemiec ale kto wie. Życzę powodzenia ;)
Seth Bardict pisze: Z resztą - nigdy, przenigdy, przenigdy nie zamierzam publikować niczego pod prawdziwym nazwiskiem. W grę wchodzi jedynie pseudonim "Seth Bardict". A nie sądzę, żeby polscy wydawcy przychylnie podchodzili do takich osób - zwłaszcza debiutantów...
moim zdaniem to akurat jest najmniejszy problem.

Marek S. Huberath, Feliks W. Kres, Wit Szostak etc. też byli debiutantami.
jest człowiek który popisuje się Sohej i przedstawia jako drwal z Lasku Bielańskiego (rezerwat w warszawie) i co? I nic.

"Seth Bardict" nie brzmi dużo dziwniej. ;)

42
Sir Wolf pisze:Myślę, że jakbyś wymyślił sobie bardziej "ludzki" pseudonim,
nie czepiajmy się. Pseudonim to drugie imię, wybrane samodzielnie i często lepiej oddające wnętrze człowieka niż prawdziwe. ;)

43
Andrzej Pilipiuk pisze: sorry - co krok spotykam kolesi którzy "konstestują system" (zazwyczaj na garnuszku mamusi) i marudzą że Polska jest taka niedobra i jakby byli na zachodzie to by dopiero pokazali co potrafią.

jak udowodnisz że nie jesteś zwykłym malkontentem? ;)
Przecież na podwórku literackim, co chwila odzywają się głosy, że większość fantastyki to nic niewarta pulpa, a dopiero piszący te - jakże prawdziwe słowa - pokaże co znaczy prawdziwa literatura. Przeważnie coś takiego deklaruje dwudziesto - dwudziestoparolatek z paroma kompleksami w stadium wymagającym fachowej pomocy lekarskiej. Po deklaracji obowiązkowo pada groźne oświadczenie, że ów superpisarz in spe właśnie wysłał tekst do ... ( drżyjcie pulpiarze!) :P Cisza jaka później nastrępuje targa nerwami "konkurencji", tężeje i dławi, przedłuża się... i nic :) Ku swojemu zdumieniu reformator przekonuje się w 99 przypadkach na 100, że głupi wydawcy - na pewno przyzwyczajeni od dziecka do łykania pulpy - go nie rozumieją. I jest spokój, do następnego razu... :)

To wszystko nie ma oczywiście nic wspólnego z Seth Bardictem, po prostu nie mogłem się powstrzymać przed komentarzem, tym bardziej, że Andrzej jest przeważnie wymieniany jako głowny pulpiarz :) Nie mam też nic przeciwko temu, aby fantastyka poruszała poważne problemy - sam popełniłem parę takich tekstów, tyle, że nie zawsze "chcieć to móc".
Edit: literówki.
Ostatnio zmieniony śr 16 wrz 2009, 07:49 przez Navajero, łącznie zmieniany 2 razy.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

44
Andrzej Pilipiuk pisze: to akurat kompletna bzdura.
bo to jest tempo zawodowej maszynistki z 20 letnim stażem której ktoś dyktuje tekst.
Jedno słowo: no-life.

Jeśli człowiek przesypia 1/3 życia, to pozostałe 2/3 to w moim przypadku komp i czytanie... Z domu wychodzę tylko do szkoły, znajomych mam tylko przez net. Nigdy w życiu (nigdy znaczy nigdy, czyli nigdy) nie byłem na żadnej imprezie, koncercie, "z kumplami na piwie" etc. itp. Nie pamiętam nawet jak się nazywają ludzie, z którymi chodzę do klasy. 110% samotnika.
To tak w skrócie.

Moja średnia szybkość pisania bezwzrokowego na klawiaturze to 366 znaków na minutę z marginesem błędu 2%. Ze względu na absurdalnie rzadki kontakt werbalny z ludźmi mam zaburzenia mimiki - czyli np. śmieję się tylko "w wyobraźni", mam non-stop ten sam wyraz twarzy, co powoduje mnóstwo nieporozumień, gdy w końcu muszę z kimś rozmawiać...

Coś za coś, proszę państwa. Coś za coś.

Dzięki takiemu odosobnieniu swój pierwszy artykuł opublikowałem w wieku 12 lat (tematyka paranormalna). Co prawda tylko w portalu internetowym, ale jednak. Od tamtego czasu w miarę regularnie publikuję tego typu artykuły. Jeden mógł się nawet ukazać w Focusie, gdy robili cykl o kryptozoologii, ale nie miałem wtedy zainstalowanego żadnego klienta pocztowego i nie dowiedziałem się o mailu na czas, co zaowocowało tym, że się spóźniłem...
Andrzej Pilipiuk pisze:Tylko - wybacz głupie pytanie - przy tak fantastycznym tempie pracy dlaczego nie masz jeszcze gotowej żadnej powieści?
Bo ja nie umiem pisać powieści. 300-stronicowy tekst na ten sam temat wydaje mi się czymś absurdalnie niewyobrażalnym... Mam bardzo "zwięzły styl". Czasem widzę opowiadanie na 40 stron, które zmieściłbym w trzydziestu. Szczytem było opowiadanie "Hetmańska metresa" (Nowa Fantastyka, 7/2009), które miało mniej fabuły niż niejedna miniatura, a zajmowało 5 ichnich stron (czyli pewnie z 30 znormalizowanych). Gdybym wierzył boga, to wołał bym o pomste do nieba...
Andrzej Pilipiuk pisze:od jak dawna bawisz się w pisanie?
Licząc od czasu pierwszej publikacji - od jakichś 5 lat. Przez ten czas było to po prostu hobby - dopiero niedawno (gdzieś tak przed wakacjami) zdałem sobie sprawe, że jakby się postarać, to na tym można zarobić...
Andrzej Pilipiuk pisze: weź jeden zbiór opowiadań podziel na poszczególne utwory, rozeslij do 12 różnych czasopism literackich.
Ale jest jedno... Fantastyka, która przyjmuje tylko tych, co już "coś osiągnęli".


Cóż - jak Pan radzi, to będę próbował. W końcu Pan ma w tym większe doświadczenie, więc zdam się na tą wieloletnią intuicję ;)

45
Seth Bardict pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze: weź jeden zbiór opowiadań podziel na poszczególne utwory, rozeslij do 12 różnych czasopism literackich.
Ale jest jedno... Fantastyka, która przyjmuje tylko tych, co już "coś osiągnęli".
Jeśli chodzi Ci o Nową Fantastykę to się mylisz.
Primo - silną konkurencją jest obecnie SF&H.
Secundo - opublikowałem swój pierwszy tekst właśnie w Nowej Fantastyce. Co więcej - w corocznym głosowaniu czytelników NF na najlepszy polski tekst roku, zajął on nieoficjalne ( bo zwycięża tylko jeden - pierwszy) trzecie miejsce. Tak więc fakt, że autor niczego wcześniej na poletku literackim nie osiągnął, nie był tu żadną przeszkodą, ani dla redakcji, ani dla czytelników.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

46
Cóż, w takim razie spróbuję szczęścia i w NF i SFFiH. Moje zdanie o nich do tej pory opierało się na relacji kumpla, który jest zawodowym ghostwriterem i po wysłaniu im tekstu dostał odpowiedź brzmiącą, mniej więcej, "wróć pan jak sie dorobisz nazwiska"... Niby nie czytałem tego opowiadania, ale odpowiedź wydała mi się bardzo w ich stylu (co jakiś czas sobie kupie, żeby zobaczyć co w branży piszczy... i jakoś zawsze w "ramce autorskiej" widzę ludzi z co najmniej jedną książką...).

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron