31

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze:Po co ta zawiść? Życzliwości trochę.

jak książka dobra niech ma dziewczyna ułatwienie na starcie. jak ma olej w glowie to napisze kolejne równie dobre/lepsze a my będziemy mieli co czytać.
Absolutnie, ani grama zawiści we mnie nie było, kiedy pisałem te słowa. Raczej chodziło mi o to, że wszystko trzeba kombinować, załatwiać sponsorów (znajomości) itd. Nie dobrze odnosiło się do wydawnictw, że tak to ujmę, celem sprostowania.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

32
Oto wywiad - format JPG, około 600 KB: link - swoją drogą polecam spojrzeć na ten obrazek, bo bardzo efektownie ta rozkładówka się prezentuje, zdjęcie świetne
PDF 1,1 MB: link

Jeszcze słówko ode mnie w tej sprawie: z dwojga złego, czyli gdyby miały takie wywiady nie ukazywać się wcale, lub ukazywać się w taki sposób (koneksje), wolę, aby się tak ukazywały. Skrupulatnie wyliczałem koszt takiej rozkładówki, chcąc unaocznić z jakimi kwotami mamy do czynienia przy debiucie z rozmachem. Zupełnie na poważnie mam nadzieję, że książka okaże się dobra, bo wtedy wydawnictwa spojrzą przychylniejszym okiem na młodych debiutantów. Nie ma we mnie zawiści. Wywiad zrobił na mnie pozytywne wrażenie, późniejsze ustalenia nie zmieniają tego faktu. Szczególnie, że mowa o osobie, która coś osiąga, robi coś godnego podziwu, w przeciwieństwie do wielu tzw. celebrytów.

Zauważcie też, że wywiad ten miał pokazać inne oblicze dzisiejszego nastolatka. Mój stereotypowy obraz, podzielany zapewne przez wielu, to nastolatek siedzący cały czas przed komputerem lub konsolą, bądź lansujący się na galerii. Znam wielu nastolatków wybijających się ponad takie wyobrażenia, ale mogą to być wyjątki. W artykule pokazano wręcz drastycznie inny obraz: szesnastolatki z sukcesami grającej na skrzypcach, która napisała kilka książek i mówi z większym sensem, niż większość celebrytów. Sprawa wręcz sensacyjna. Pod to, oprócz książki, był skrojony wywiad i stąd, jak rozumiem, takie pytania dziennikarki.

33
Zauważcie też, że wywiad ten miał pokazać inne oblicze dzisiejszego nastolatka. Mój stereotypowy obraz, podzielany zapewne przez wielu, to nastolatek siedzący cały czas przed komputerem lub konsolą, bądź lansujący się na galerii. Znam wielu nastolatków wybijających się ponad takie wyobrażenia, ale mogą to być wyjątki. W artykule pokazano wręcz drastycznie inny obraz: szesnastolatki z sukcesami grającej na skrzypcach, która napisała kilka książek i mówi z większym sensem, niż większość celebrytów. Sprawa wręcz sensacyjna. Pod to, oprócz książki, był skrojony wywiad i stąd, jak rozumiem, takie pytania dziennikarki.
brzmi fascynująco - jeżeli książka odniesie sukces, to tylko gratulować autorce i cieszyć się, z nadzieją, że pewne zmiany zajdą na polskim rynku wydawniczym.

Nie mniej - wszystko da się ustawić. Mam te przykre doświadczenie, że nie raz widziałem kreowanie "super" ludzi, którzy w kuluarach okazywali się być wielkimi idiotami pod każdym względem. I tu właśnie jest dysonans, który mnie zawsze zraża (wiem, to pesymizm, ale jednak mnie przepełnia): każdego można wykreować, zadać odpowiednie pytania, podpowiedzieć odpowiedzi. pamiętajmy, że jeżeli jest to artykuł sponsorowany, to byle kto nie da kasy na zrobienie z tej osoby "idiotki" (z całym szacunkiem dla autorki), tylko ma wyjść na osobę wyjątkową, której wyjątkowość każdy podchwyci w mig (co dokładnie ty zrobiłeś - jak osądzam po twojej wypowiedzi).

Podkreślę - to nie zawiść mną kieruje, tylko doświadczenie, bez mała, spore w tym aspekcie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

Ech

34
Mnie jedynie martwi, że ta książka jest o Atlantydzie. Teraz to już moja książka jest podobna do HP i do jej książki. A już to, że ludzie zamieniają się w zwierzęta dobiło mnie do reszty.

Życie jest brutalne trzeba się przyzwyczajać. Mam jeszcze sporo nowych pomysłów zmienię dopracuję i jedziemy z tym wózkiem.

Mam nadzieje, że ta dziewczyna odniesie sukces. Po rozmowie z kilkoma osobami na tym forum doszedłem do pewnego wniosku.

Nie ważne kim jesteś, i o czym piszesz. Liczy się jedynie spełnienie marzeń. Szczerze moja książka nie musi być rozchwytywana, najważniejsze jest to, żebym widział ją na pułkach w księgarni. Do tego dążę i podpowiem, że wbrew temu co pisali na tym forum o moim fragmencie. Dobrze się zapowiada.
Jeżeli marzenia nie mają ceny: to są bezwartościowe czy bezcenne?

35
Martinius pisze:
brzmi fascynująco - jeżeli książka odniesie sukces, to tylko gratulować autorce i cieszyć się, z nadzieją, że pewne zmiany zajdą na polskim rynku wydawniczym.

Nie mniej - wszystko da się ustawić. Mam te przykre doświadczenie, że nie raz widziałem kreowanie "super" ludzi, którzy w kuluarach okazywali się być wielkimi idiotami pod każdym względem. I tu właśnie jest dysonans, który mnie zawsze zraża (wiem, to pesymizm, ale jednak mnie przepełnia): każdego można wykreować, zadać odpowiednie pytania, podpowiedzieć odpowiedzi. pamiętajmy, że jeżeli jest to artykuł sponsorowany, to byle kto nie da kasy na zrobienie z tej osoby "idiotki" (z całym szacunkiem dla autorki), tylko ma wyjść na osobę wyjątkową, której wyjątkowość każdy podchwyci w mig (co dokładnie ty zrobiłeś - jak osądzam po twojej wypowiedzi).

Podkreślę - to nie zawiść mną kieruje, tylko doświadczenie, bez mała, spore w tym aspekcie.

Chyba naprawdę jesteś pesymistą, Martinus.

W pierwszej chwili przyszedł mi na myśl Paolini, ale tutaj sytuacja jest inna. Przynajmniej nie doszukałąm się informacji, żeby wydawcą był tata dziewczyny. Bardzo się cieszę, że są nastolatki takie jak ona, sama takie znam, bo też mam koleżankę ze szkoły muzycznej i to jest mniej więcej ten sam typ. Ostatnio obserwowałam całą kampanię filmu ,,Galerianki" i obejrzałam tą krótszą wersję filmu autorki. Byłam wstrząśnięta jak obecne gimnazjalistki schodzą na psy i to nie tylko te z najgorszych rodzin. Może właśnie dlatego ta dziewczyna ma takie szansę: 16-latka a już napisała powieść, dojrzała, rozsądna, a nie jakaś rozwydrzona gówniara. To jest coś nietypowego.

No ja już mam trochę więcej lat, chociaż niektórzy pytają czasem czy zdałam już maturę, ale tak ogólnie to nie mogłabym liczyć na kampanię pt ,,taka młoda, a taka zdolna". A to jak widzę w ,,epoce Mam Talent" jest bardzo na czasie. Czytając wywiad miałam wrażenie, że dziennikarka nie dowierza, że mając 16 lat można powiedzieć coś sensownego i zadawała jej takie banalne nieraz pytania, na które jednak dziewczyna odpowiadała z sensem. Zobaczymy, co to za książka.

Poprawione - Sky
Ostatnio zmieniony pn 05 paź 2009, 07:11 przez icy_joanne, łącznie zmieniany 1 raz.

36
ujmę to tak: jesli dziewczyna w wieku 16 lat ma liczące się sukcesy w grze na skrzypacach to oznacza że posiada wewnętrzną samodyscplinę. Bo jednak trzeba wtopić te ok 10 tysięcy godzin by opanować grę na instrumencie na tyle by stać się wirtuozem.

Skoro pisze to znaczy że skrzypce Jej nie wystarczają i potrzebuje jeszcze jakiejś twórczej odskoczni. Jesli nadaje się to do publikacji (nawet po redakcji) to znaczy że musiała wtopić kolejne parę tysięcy godzin.

Wychodzi przewaga szkół muzycznych gdzie w mniejszym stopniu katuje się dzieci wiedzą encyklopedyczną umożiwiając rozwój talentu...

37
Andrzej Pilipiuk pisze:Wychodzi przewaga szkół muzycznych gdzie w mniejszym stopniu katuje się dzieci wiedzą encyklopedyczną umożiwiając rozwój talentu...
Nic dodać, nic ująć...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

38
Andrzej Pilipiuk pisze:Wychodzi przewaga szkół muzycznych gdzie w mniejszym stopniu katuje się dzieci wiedzą encyklopedyczną umożiwiając rozwój talentu...
Taaa... Wszyscy wybitni artyści to absolwenci szkół muzycznych :P Nb. ta "wiedza encyklopedyczna" to inaczej erudycja która generalnie w narodzie zanika, niedługo bedziesz musiał zamieszczać posłowie, albo przypisy do "Wedrowycza. A w szkołach już się ową "encyklopedyczną" coraz mniej katuje. Tyle, że nie wiem czy to tak dobrze. Np. obecne pierwsze klasy gimnazjalne mają historię tylko do 1914 r. Tzn. nic o II w. świat., okresie dwudziestolecia, zbrodniach niemieckich i komunistycznych... Nadrobić to mają w pierwszej klasie szkoły średniej, na poziomie pomiedzy średnią a gimnazjum. "Normalną" historię będą mieli tylko uczniowie klas humanistycznych w szkołach średnich. Pozostali ( po tym pierwszym roku) - dziwne zajęcia z zakresu wiedzy o Unii Europejskiej, WoS - u i Wdż - u.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

40
Navajero pisze: "wiedza encyklopedyczna" to inaczej erudycja która generalnie w narodzie zanika,
czy naprawdę czujesz się bardziej spełniony życiowo wiedząc co to jest biocenoza i umiejąc rozwiązać krzyżówki mendla?

bo ja szczerze powiedziawszy chcialem umieć rozpoznać i znaleźć w lesie konkretne drzewa, a na łące konkretne zioła... A tego musiałem sie uczyć sam - poświecając czas wolny...

41
Andrzej Pilipiuk pisze:czy naprawdę czujesz się bardziej spełniony życiowo wiedząc co to jest biocenoza i umiejąc rozwiązać krzyżówki mendla?
nie, ale jak widzę ludzi w koszulkach Czegewary, to trochę się martwię, że z powodu niewiedzy, za jakiś czas będą chodzić w koszulkach Hitlera...

nie sugeruje, że zło zaczyna się od koszulek ;) zaczyna się od niewiedzy i ignorancji
Leniwiec Literacki
Hikikomori

42
Andrzej Pilipiuk pisze:
Navajero pisze: "wiedza encyklopedyczna" to inaczej erudycja która generalnie w narodzie zanika,
czy naprawdę czujesz się bardziej spełniony życiowo wiedząc co to jest biocenoza i umiejąc rozwiązać krzyżówki mendla?

bo ja szczerze powiedziawszy chcialem umieć rozpoznać i znaleźć w lesie konkretne drzewa, a na łące konkretne zioła... A tego musiałem sie uczyć sam - poświecając czas wolny...
Chodzi mi o pewną wiedzę ogólną która powoli zanika - min. dzięki nowym programom szkolnym. Dzieci mają się uczyć jak korzystać ze źródeł i gdzie je znaleźć, ogranicza się konkretne informacje. Przez takie działania percepcja młodzieży staje się coraz bardziej ograniczona, zainteresowania miałkie, rozmowy obracają się wokół podstawowych funkcji fizjologicznych. Bo chyba nie wierzysz, że przeciętny dzieciak jak nie zna znaczenia jakiegoś wyrazu to od razu rzuci się go szukać w encyklopediach? Nawet jak będzie wiedział, gdzie znaleźć te encyklopedie? A skoro tego nie zrobi i nie nauczą go w szkole, to poziom jego wiedzy będzie naprawdę niewielki. Zobacz na recenzje - w większości pisane przez "młodych gniewnych" na rozmaitych portalach. Na ich jakość. Czort z ich wydźwiękiem, nieważne czy są pozytywne, czy negatywne dla autora - problem w tym, że sporo z nich ( chyba większość) jest zwyczajnie głupia. Piszący je często nie rozumieją o co autorowi chodzi, i to bynajmniej nie w sensie literackim - co można by uznać za winę autora, że nie przekonał, nie zarysował dostatecznie wyraźnie itp. - a dotyczącym kwestii merytorycznych. Zwykłej wiedzy. Tyle, że tej wiedzy nie ma...


padaPada - Wiedza o Życiu w Rodzinie ( znaczy seks i okolice :) )
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

43
Prawdę mówiąc, zawsze myślałem, że najgorszym ministrem oświaty była pani Łybacka, ale to, co wyprawia pani Hall i oświecona Platforma, woła o pomstę do nieba. W ramówce tzw. edukacji wczesnoszkolnej (dla klas I -III SP) o prawie połowę zmniejszono ilość na naukę czytania, pisania i liczenia na rzecz 3 godzin w tygodniu wychowania fizycznego, edukacji plastycznej, muzycznej, tanecznej itp. A podstawy programowe dla poszczególnych przedmiotów są dosłownie "sufitowe". W historii kończenie materiału na poziomie I wojny światowej, o czym pisał Navajero, jest bez sensu, bo jak polonista ma omawiać chociażby Pamiętniki z Powstania Warszawskiego. Zresztą znajomość najbliższej historii jest już zupełnie znikoma, a po tym wszystkim będzie żadna.
Jak się temu przyglądam, to nie chodzi tu o wiedzę encyklopedyczną, ale ogólne nastawienie państwa do nauki.
Bo kim łatwiej rządzić? Pytanie retoryczne!!!

44
Navajero pisze:Zobacz na recenzje - w większości pisane przez "młodych gniewnych" na rozmaitych portalach. Na ich jakość. Czort z ich wydźwiękiem, nieważne czy są pozytywne, czy negatywne dla autora - problem w tym, że sporo z nich ( chyba większość) jest zwyczajnie głupia. Piszący je często nie rozumieją o co autorowi chodzi, i to bynajmniej nie w sensie literackim - co można by uznać za winę autora, że nie przekonał, nie zarysował dostatecznie wyraźnie itp. - a dotyczącym kwestii merytorycznych. Zwykłej wiedzy. Tyle, że tej wiedzy nie ma...
Mam na ten temat wyrobioną opinię. Jestem przekonany, że kwestie edukacyjne nie mają znaczącego wpływu na pospolite chamstwo i głupotę w internecie. Ma na to wpływ dostępność internetu i efekt "komentarza na onecie", gdzie im głupszy komentarz, tym większa burza pod nim, co najwyraźniej daje satysfakcję ludziom, których wypociny gdziekolwiek, gdzie jest jakikolwiek wspólny poziom pozostałyby bez echa.

Czyli ta głupota była zawsze, ale wcześniej nie miała swojego ujścia w taki widowiskowy sposób. Tacy ludzie po prostu nie pisali, bo nie mieli gdzie pisać. Niedawno zaczęli pisać esemesy, teraz piszą w internecie. I zalali jego większość. (Z tego powodu jestem absolutnym zwolennikiem zapisu w regulaminie forum o konieczności przywitania się, bo to już odsiewa część komentatorów z onetu.) A nawet, jeśli pisali jakieś listy do gazet, to te filtrowały idiotyczne treści. Pisali też napisy na murach, czy one kiedykolwiek były w większości mądre? Nawet "za komuny", gdy było z czym walczyć, większość stanowiły napisy głupie (tu z resztą prym wiodły hasełka komunistyczne z zakładów pracy). 10 lat temu ludzie po podstawówce nie mieli gdzie pisać. Gdyby 10 lat temu internet był popularny, byłoby moim zdaniem to samo, co dziś.

Zauważ, że idąc ulicą, mijani ludzie wyglądają podobnie, jak 10 lat temu. Jakikolwiek interesujący wyraz twarzy, zdradzający jakiś pomyślunek, ma średnio co dziesiąta osoba. Tylko tych 9-ciu osób się zwyczajnie nie zauważa, wspomnienie ze spaceru zachowuje się o tych osobach, które zwróciły naszą uwagę. Teraz one wylazły z niebytu naszej pamięci i objawiły się w internecie.

Dodatkowo znam wiele osób po maturze lub po studiach, których życie mam wrażenie także sprowadza się do kwestii fizjologicznych swoich i swojej rodziny. A to ludzie, którzy edukowani byli w starym systemie.

Twoje argumenty mogą mieć wpływ na obraz sytuacji, ale moim zdaniem nie jest on decydujący. Decydujący jest powszechny dostęp do sieci, gdzie widać to, co było zawsze, tylko nie rzucało się w oczy.

Na pocieszenie, nie wygląda to inaczej w krajach anglojęzycznych:
http://www.collegehumor.com/video:1907543 - świetny filmik, rozbawia mnie za każdym razem :)

PS. Widzący mnie na ulicy chyba najczęściej oceniają mnie jako tego jednego z dziewięciu, bo z reguły się spieszę i na mojej twarzy zapewne nie maluje się nic szczególnego. No i też w życiu zdarzyło mi się napisać głupi komentarz, chociaż to wyjątki i w ramach żartów.

PS2. Obrazek jeszcze z czasów, gdy uczono powszechnie rosyjskiego. Ale czy wciąż nie jest on aktualny? Niech nastolatkowie się wypowiedzą :)
http://img15.imageshack.us/img15/9373/1 ... qyh76u.jpg

45
padaPada pisze: jak widzę ludzi w koszulkach Czegewary, to trochę się martwię, że z powodu niewiedzy, za jakiś czas będą chodzić w koszulkach Hitlera...
w sklepiku dla nacjonalistów we Lwowie można kupić koszulkę - gęba Che z ...tryzubem na berecie.

i jakoś neobanderowcom nie przeszkadza że Che był takim samym komuchem jak ci którzy upowców rozwalali bez sądu.

podobnie masa podobizn "Che" na paradach gejów. Czyżby geje nie wiedzieli co z ich "braćmi" robił w kubańskich obozach koncentracyjnych?

koszulek z hitlerem nie będzie - bo tej jego wąsik wygląda dziś kretyńsko. wybiorą raczej jakiegoś przystojniaka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”