
Ten akurat wiersz powstał podczas chandry natury ogólnej - brak poczucia celu i takie tam
Cała jestem ze szkła
Puste oczy, puste serce
Zimny blask, nieczuły płomień
Biały ogień tuli skronie
Wężem wije się przy twarzy
Zerka w świata ciemne okna
Moje oczy. A w nich pustka
Żal i rozpacz. I twarz mokra
Łzy spływają lśniącą strugą
Z oczu twardych jak kamienie
Nie na zewnątrz, lecz do środka
Jest zwrócone ich spojrzenie
Widzą świata czarną przestrzeń
Widzą drogi cierniem kryte
Widzą łąki, co jak rosą
Krwi strumieniem są obmyte
Rozpościera się przed nimi
Panorama nieistnienia
Bo dziś moje biedne serce
Dopadł gorzki ból istnienia