91

Latest post of the previous page:

TadekM pisze:Mam wrażenie, że sporo osób zapomina tutaj, że pisarza się nie "robi". Są dziedziny artystyczne, w których ciężka praca pod okiem mentora to podstawa, do której wystarczy pierwiastek własnego indywidualizmu (np. skrzypce, fortepian). Z pisaniem jest inaczej. Pisałem już tu kiedyś, że pisarz to samotne stworzonko, taki mroczny, biały, zębiasty wilk w mrocznym, zielonym, zębiastym lesie (;) )
Bo tu najistotniejszym punktem, tworzącym dobrego literata jest jego indywidualizm.
Moim zdaniem jest inaczej. Można śmiało "robić" pisarzy. Szkoły pisarzy można otworzyć, a ich absolwenci mogliby być cenionymi pisarzami. Byłoby tak, jak z aktorami i szkołami aktorskimi, muzykami czy ASP.

Wydaje się jednak, że nauki humanistyczne w dużej mierze pokrywają się wiedzą z tym, co byłoby wykładane w takich szkołach pisania. Dodatkowo poznaje się podstawy związane z pisaniem w szkole średniej. Uczniowie jednak coś tam piszą. Dlatego pisarzowi jest łatwiej, bo ma te zręby ze szkoły. Więc liceum jest pewnego rodzaju kuźnią pisarzy, wiele więcej nie trzeba, jeśli ma się predyspozycje. I chyba dlatego typu pisarzy jest (jest ich ogrom, przejrzyj półki w księgarniach). A samorodki występują w każdej dziedzinie sztuki, niezależnie od wykształcenia.

Indywidualizm autora jest ważny w wyjątkowych dziełach. Przeglądając książki w księgarni większość z nich jest przeciętna, z punktu widzenia literackiego. Ten stopień da się osiągnąć edukacją. Zresztą Andrzej Pilipiuk przedstawiał tu (na forum) swój pomysł szkoły pisarskiej. Moim zdaniem pomysł z dużymi szansami na powodzenie. Trudno mi się zgodzić z wizją pisarza, jako kogoś automatycznie wyjątkowego. Zdarzają się oczywiście i tacy, ale to wyjątki, jak i w innych dziedzinach życia.

92
TadekM pisze: W tym wypadku będę się trzymał "domniemania niewinności". Mocne przekonanie o istnieniu "układu" (nazwa obojętna), bez realnych dowodów nie najlepiej działa na psychikę.
Ależ realne dowody są wokół - wystarczy wyjrzeć za okno a potem spytać swój rozum dlaczego tak jest. I zdzierać koejne warstwy aż dotrze się do sedna.

[ Dodano: Sob 17 Paź, 2009 ]
katamorion pisze:Glowna zaleta szkolnictwa jest wtorna socjalizacja - mlody czlowiek uczy sie funkcjonowac w spoleczenstwie, czego z pewnoscia nie osiagnie poprzez indywidualny tok nauczania.
No właśnie a kto się nie da zsocjalizować tego na odstrzał. Kto się dal przegrał.
http://tiny.pl/h72vc

93
Ależ realne dowody są wokół - wystarczy wyjrzeć za okno a potem spytać swój rozum dlaczego tak jest. I zdzierać koejne warstwy aż dotrze się do sedna.
Problem polega na tym, że nie wystarczy stwierdzić, że ktoś umarł. Trzeba umieć udowodnić, że to ktoś go zabił, a potem znaleźć tego kogoś, kto mu pomógł i udowodnić winę jemu.
Za "realne dowody wokół" paliło się czarownice w średniowieczu.
Moim zdaniem jest inaczej. Można śmiało "robić" pisarzy. Szkoły pisarzy można otworzyć, a ich absolwenci mogliby być cenionymi pisarzami. Byłoby tak, jak z aktorami i szkołami aktorskimi, muzykami czy ASP.
System mentorski, w którym istnieje mistrz i uczniowie może jeszcze bym, z bólem, przyjął.
Ale jakoś usystematyzowanie szkolnictwa artystów wcale nie przyśpieszyło rozwoju dziedzin, którymi się zajmowali.
Trudno mi się zgodzić z wizją pisarza, jako kogoś automatycznie wyjątkowego. Zdarzają się oczywiście i tacy, ale to wyjątki, jak i w innych dziedzinach życia.
Mój szczątkowy idealizm w wymienionej dziedzinie sięga swoimi strzępami na tyle daleko, że nie uważam takiego "stworzonego" osobnika za jakikolwiek nabytek dla literatury, a jego istnienie za warte uwagi. Stwórzmy "podręcznik jak pisać" i miejmy to z głowy?
Nie widzę sensu.

Ale to ja.
Nie muszę przecież ich czytać.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

95
Aby być kimkolwiek wypada znać reguły rządzące społeczeństwem. Co nie znaczy, że należy się od razu w te społeczeństwo wtapiać.

No właśnie a kto się nie da zsocjalizować tego na odstrzał. Kto się dal przegrał.
Myślę, że system jest sam w sobie tak dobry, że nie ma potrzeby strzelania. Osoba, która nie da się zsocjalizować wybije się ponad społeczeństwo i będzie to widoczne lub nie.

96
StanislawKarolewski pisze:
katamorion napisał/a:
Glowna zaleta szkolnictwa jest wtorna socjalizacja - mlody czlowiek uczy sie funkcjonowac w spoleczenstwie, czego z pewnoscia nie osiagnie poprzez indywidualny tok nauczania.


No właśnie a kto się nie da zsocjalizować tego na odstrzał. Kto się dal przegrał.
Według mnie indywidualne nauczanie tworzy ludzi, którzy nie potrafią się potem odnaleźć w społeczeństwie, bo żyją pod kloszem, chronieni przez swoich rodziców, z dala od rówieśników, którzy mogliby ich skrzywdzić. Potem taki człowiek wychodzi na świat i jest przerażony tym co widzi, nie zdolny do normalnego funkcjonowania, nieodporny na krytykę, nie potrafiący jej przyjąć ani się przed nią bronić.
Nie koloryzuję, miałam taki przypadek w rodzinie. Ludzie, których rodzice chronią przed całym złem tego świata są słabi. Dlatego dziecko jak najwcześniej powinno się zetknąć z szeroko pojętym złem, żeby umiało się przed nim bronić, a szkoła jest do tego najlepszym miejscem, bo tam dziecko musi być samodzielne.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

97
Miko pisze:
StanislawKarolewski pisze:
katamorion napisał/a:
Glowna zaleta szkolnictwa jest wtorna socjalizacja - mlody czlowiek uczy sie funkcjonowac w spoleczenstwie, czego z pewnoscia nie osiagnie poprzez indywidualny tok nauczania.


No właśnie a kto się nie da zsocjalizować tego na odstrzał. Kto się dal przegrał.
Według mnie indywidualne nauczanie tworzy ludzi, którzy nie potrafią się potem odnaleźć w społeczeństwie, bo żyją pod kloszem, chronieni przez swoich rodziców, z dala od rówieśników, którzy mogliby ich skrzywdzić. Potem taki człowiek wychodzi na świat i jest przerażony tym co widzi, nie zdolny do normalnego funkcjonowania, nieodporny na krytykę, nie potrafiący jej przyjąć ani się przed nią bronić.
Nie koloryzuję, miałam taki przypadek w rodzinie. Ludzie, których rodzice chronią przed całym złem tego świata są słabi. Dlatego dziecko jak najwcześniej powinno się zetknąć z szeroko pojętym złem, żeby umiało się przed nim bronić, a szkoła jest do tego najlepszym miejscem, bo tam dziecko musi być samodzielne.
To tylko dowodzi, jak bardzo chore jest dzisiejsze społeczeństwo.

Moim zdaniem nauczanie indywidualne na pewno pozwala na zdobycie znacznie większej wiedzy, niż publiczne (tak na dobrą sprawę uczymy się tylko w podstawówce, a później na każdym kolejnym stopniu edukacji - gimnazjum, liceum - powtarzamy wszystko od nowa, tylko w nieco poszerzonym zakresie).
"I learned to listen.
In my dark, my heart heard music."

99
Osoba, która nie da się zsocjalizować wybije się ponad społeczeństwo i będzie to widoczne lub nie.
Z tego iz wszyscy tu obecni na forum maja dostep do internetu i moga swobodnie wyrazac swoje mysli i poglady wnioskuje, iz jestesmy dobrze przystosowani do zycia w spoleczenstwie, bo w szpitalach psychiatrycznych i wiezieniach, tudziez w lesie, gdzie ktos wyalienowany, odrzucajac dobra cywilizacyjne, probuje za pomoca galezi cos upolowac do jedzenia, a pozniej z braku zapalek probuje krzesac ogien z hubki, no tam to juz raczej internetu chyba nie ma.
https://pisarzdowynajecia.com

100
padaPada pisze:
Sol pisze:Moim zdaniem nauczanie indywidualne na pewno pozwala na zdobycie znacznie większej wiedzy, niż publiczne
wiedzy może i tak, ale nie życia...
Wyłącznie o wiedzę mi chodziło ;)
Trudno poznać życie będąc pod kloszem.
"I learned to listen.
In my dark, my heart heard music."

101
Dobór naturalny działa prawidłowo -> silne jednostki wypierają słabsze, w jakich to warunkach by się nie znalazły. Jeśli ktoś ma predyspozycje do zostania kolejną owieczką, brak mu werwy i chęci buntu, to cześć, niech zasila główny nurt. Indywidua są na tyle oryginalne i wyraziste, że nie poddadzą się wątpliwej próbie zmielenia ich substancji mózgowej przez wyższy urząd. Przynajmniej tak wygląda to z mojego punktu widzenia.

103
katamorion pisze:Glowna zaleta szkolnictwa jest wtorna socjalizacja - mlody czlowiek uczy sie funkcjonowac w spoleczenstwie, czego z pewnoscia nie osiagnie poprzez indywidualny tok nauczania.
tylko ze ta wtórna socjalizacja uczy głównie kombinowania, lizania )*( belfrom sadystom i schodzenia z drogi bandziorkom & lumpom...

podawano tu argument że szkoła uczy kontaktów z ludzmi różnych środowisk etc.
zapytam wprost: po co? czy będziemy sie z nimi kontaktować w dorosłym życiu?

może sie to przydawło za PRL-u kiedy to np w warszawie "rosiedlono starą pragę" tzn lumpami nasycono nowe dzielnice ze szczególnym uzwględnieniem inteligenckich - Żoliborza i Mokotowa. Wtedy nie było wyboru - mieszkanie w bloku z przydziału i dostawało się je najczęściej raz na całe życie. sąsiada za ścianą też dostawało się raz na całe życie.

Pobodobnie było z pracą - człowiek zmieniał wtedy robotę żadko.

Mamy zupełnie inne czasy a ewolucja modelu wciaż trwa. Powstają nowe osiedla - zamieszkują tam ci których stać - ludzie którzy mają pracę i stać ich na kredyty. Czasem trafi się na takim osiedlu koleś który sie dorobił na lewo, ale to raczej wyjątek - oni wolą sie roztopić w morzu lumpów. Poziom dochodów zaczyna jak w wolnym świecie wyznaczać miejsca gdzie się mieszka. Ludzie polwoli uciekają z gierkowskich blokowisk. Niekiedy stare dzielnice skazane na lumpów zaczynają łapać drugi oddech - jak lubelskie Stare Miasto czy krakowski Kazimierz.

Czasem tyłko trafi się jakiś przeżytek dawnego ustroju jak pani prezes mojej spółdzielni która radośnie wyprzedawała pustostany miastu na cele sojalne i w imię socjalistycznych mrzonek do fajnego osiedla napuściła ludzi którzy zdecydowanie nie powinni tu mieszkać.

(nasza lokatorska propozycja - dostosować te mieszkania dla niepełnosprawnych i niech miasto nam przyśle rencistow na wózkach inwalidzkich a nie lumpów i alkoholikow do jej czerwnego serduszka nie trafiła).

Zmiana mieszkania to pewne wyzwanie - ale zobaczcie liczbę ofert na rynku - mimo kryzysu dziesiątki jesli nie setki tysiecy ludzi zmienia miejsce zamieszkania. Jednym powinęła sie noga - wędruję na preyferia inni sie czegoś dorobili - ciegną ku centrum.

ja za parę lat mam nadzieję zrobić to samo.

W robocie też jest inaczej - coraz częściej wybiera się miejsce gdzie sie pracuje i z kim się pracuje. Masa młodych ludzi pracuje w rodzinnych firmach gdzie hołota nie załapie się nawet na parkingowego. Czasem nie ma wyjścia - ale i zmiana roboty jest łatwiejsza. Mimo "cudów rudego donka" nadal łatwiej jest znaleść nową robotę niż za rządów koalicji czerwonych & buraków

inaczej spędza się czas, inaczej planuje rozrywki. Chodzimy do pubu gdzie piwo jest po 7 zł za kufel i nie spotykamy pokemonów bo oni siedzą w mordowniach gdzie piwo jat po 3,50.

i oczywiście co najważniesze dzieciom też można dziś wybierać szkołę.

chodziłem do podstawówki z pomiotem pragi - nieliczne wartościowe jednostki tonęły w szlamie. Widziałem też jak sensowni z pozoru młodzi ludzie pod wpływem otoczenia przejmują bandziorski sposób patrzenia na świat.

Przyszło liceum. Z dnia na dzień przestałem się stykać z hołotą. Trafiłem w środowisko może trochę jałowe intelektualnie ale przynajmniej nie groziło mi że ktoś mnie dla jajec zepchnie kopem ze schodów czy złamie mi rękę.

Przyszły studia i miałem wreszcie z kim pogadać. Przyszla robota i trafiłem też nieźle - zaro lumperki w zasięgu wzroku. Kupiłem mieszkanie i znowu - na całym osiedlu jest mniej żuli niż miałem w moim bloku na warszawskiej Pradze.

w kręgach w których sie obracam towarzysko i zawodowo nie ma ludzi tak zdegenerowanych jak moi "koledzy" z podstawówki czy tak ograniczonych i złośliwych jak moje belferstwo.

Fart?

Nie. Świadomy wybór. Jak by mi sie nie podobało na konwentach to bym nie jeździł. jak bym nie lubił kolegów po fachu to bym się nie spotykał prywatnie ze znajomymi pisarzami i pisarkami.

104
Miko pisze: Nie koloryzuję, miałam taki przypadek w rodzinie. Ludzie, których rodzice chronią przed całym złem tego świata są słabi. Dlatego dziecko jak najwcześniej powinno się zetknąć z szeroko pojętym złem, żeby umiało się przed nim bronić, a szkoła jest do tego najlepszym miejscem, bo tam dziecko musi być samodzielne.
pleciesz bzdury.

a jeśli nie nauczy się bornić tylko po paru skatowaniach fizycznych od rówieśników i psychicznych ze strony nauczycieli dojdzie do wniosku że najlepszą strategią jest podlizywanie sie katom?

czego uczy szkoła? NIE WYCHYLAJ SIĘ. nie wykazuj inicjatywy. uszy po sobie. Pewnych rzeczy w ogóle nie należy widzieć. pogódz się z ewidentnym zlem - nie zrobisz nic.

szkoła stworzy w ten sposob ofiary życiowe które nie postawią się nikomu i nigdy. Które zawsze będą się płaszczyć, które nie beda potrafiły nic załatwic w urzędzie, które świecie bedą wierzyć że zgłoszenie w gminie wymiany dachu wymaga dołożenia koperty etc.

Gabinety psychologów pełne są takich dzieciaków i dorosłych którzy z nich wyrośli. Mentalnych niewolników i niewolnic które cierpią przez całe zycie ale nie sa w stanie się zbuntować. Ludzi którym kierownik zmiany w supermarkecie dowali 60 nadgodzin miesiecznie i nie zapłaci grosza.

Efekt końcowy systemu edukacji? Nasze społeczeństwo. Ot wiosna br. osiedlowy dresik leży na trawce z rączką wykręconą do tyłu. Puścić go nie mogę bo spieprzy więc proszę dorosłych obecnych na placu zabaw by wezwali ochronę osiedla. Początkujący żulik trzy minuty wcześniej zagrażał ich dzieciom. Brudna robota wykonana. Koleś leży bezbronny, a jego kumple spieprzyli w podskokach. Można zrobić wszystko. Można ściągnąć policję, można zawiadomić administrację osiedla, można ustawić całą tę rodzinkę raz a dobrze. Ale nikt nie ma odwagi iść za róg budynku po "szeryfów".

popatrzcie na siebie. Zapytam młodych: kto z was ma odwagę wejść do redakcji i zproponować tekst? wiekszość cykoruje zeby wydrukowac, wsadzić do koperty, nalepić znaczek i wysłać pocztą.

Redakcja to nie szkoła. Tam nie ma belfrów. W redakcji nie ma dresiarzy.
i co? u nic. Strach.

105
Sol pisze:
Trudno poznać życie będąc pod kloszem.
ok. na świecie są gwałty, pobicia, narkotyki etc.
Samo życie

chcesz je poznać to załóż markowy ciuch i idź nocą na warszawską Pragę.
nie usłyszysz nawet tradycyjnego "która godzina" tylko raczej od razu "o K... ale fajne buty".

w pół godziny poznasz więcej "życia" niż przez 12 lat w szkole

106
L_J pisze:Dobór naturalny działa prawidłowo -> silne jednostki wypierają słabsze, w jakich to warunkach by się nie znalazły.
ok. teraz pytanie: moje środowisko.

1) czy jestem jednostką silną? Cała moja siła to umiejność napisania 3 książek rocznie ( tym roku 2 książek).

2) czy kogoś wyparłem?

3) zakładając ze jestem jednostką słabą nie czuję się wypierany.

4) zakładajac ze jestem jednostką silną pomagam początkującym. Tacy jak np Jakub Ćwiek za parę lat bedą mieli pozycję lepszą niż ja. Czy chęć pomocy to siła czy słabość z mojej strony?

Gdzie nie spojrzę widzę współpracę, współdziałanie, czasem życzliwoią obojętość.
nikt nikogo nie zagryza, nie ma walki o łup etc.

jest normalnie.

może mam sie wydawać że srodowisko fantastów to elita etc - ale ja twierdzę JEST NORMALNIE to reszta sie zdegenerowała.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron