Absurd codzienności

1
WWW Taki eksperyment.Z racji tego, że to dopiero drugie opowiadanie mojego autorstwa nie wiem czy nie porwałem się z motyka na księżyc ;) Mam nadzieję, że zdołałem chociaż zobrazować swoją koncepcję, ocenicie sami.


WWWWWW„ Gdybym nie miał nadziei, nie osiągnąłbym tego, co wydaje się nieosiągalne.”
~Heraklit z Efezu~


WWW- Przepraszam! – Wrzasnął niski, łysiejący facet . – Czy Pan tu pracuje?
Widocznie to, że miałem na sobie służbowy uniform i plakietkę z napisem ”Obsługa klienta”, dla tego mężczyzny, nie było dostatecznym manifestem przynależności do grupy personelu.
- Tak, zgadza się - odrzekłem z wymuszoną grzecznością.
Okres próbny wymagał ode mnie ograniczania osobistych uwag, do formy wewnętrznego monologu. Jak mawiał Sokrates „ Błąd jest przywilejem filozofów .” Niestety, nadużywanie tego przywileju sprawiło, że posada doradcy klienta w sklepie z artykułami RTV i AGD, była już czwartą w tym miesiącu.
- Proszę pana, czy ta pralka jest dobra ? - Zapytał mężczyzna, wskazując palcem przypadkowo wybrane urządzenie .
Po tak niesprecyzowanym pytaniu rozpoznałem w nim typowego „zagadywacza”. Nie miał zamiaru nic kupić, chciał po prostu z kimś porozmawiać.
- Jeśli chodzi Panu o stan kręgosłupa moralnego tej pralki , to niestety, producent nie umieścił w parametrach żadnych informacji na ten temat. - Odpowiedziałem z uśmiechem -Wynika z nich jedynie to, że świetnie nadaję się do prania brudnych ubrań.
Facet popatrzył na mnie podejrzliwie i niedyskretnym drapaniem się po głowę zdradził , że sens moich słów nie był dla niego jasny. Nie przejmując się tym jednak nazbyt, kontynuował rozmowę. – Słyszałeś pan, co mówią w telewizorze?- zapytał
- czy mógłby pan łaskawie uściślić? – odparłem – zasadniczo, staram się unikać oglądania telewizji… czasem jednak zdarza mi się coś usłyszeć.
- No, że naszego orła białego na emeryturę wysłać planują – powiedział, wyraźnie podekscytowany.
Faktycznie, ta odurzająca informacja, wymoczona dodatkowo w radiowym eterze ,stała się bezpośrednią przyczyną przypalenia mojej, porannej jajecznicy.
- Tak, coś mi się obiło o uszy – odpowiedziałem obojętnie
Kiedy próbowałem to wszystko zrozumieć , wszystko stawało się niezrozumiałe. Demokryt miał rację. Dlatego dziś rano postanowiłem, zasłyszane puścić mimo uszu.
- Podobno wybrano już następstwo - powiedział mężczyzna- myszkę Miki, dajesz pan wiarę?
- Wie pan, są takie rzeczy na świecie, które się nawet filozofom nie śniły – odparłem, próbując gładko ominąć temat.-Ja na przykład, trzy lata z pełną świadomością studiowałem filozofię, a teraz zajmuję się sprzedażą tosterów- Dodałem ironicznie
„Zagadywacz” nie odnajdując u mnie zainteresowania, nie małą w końcu sensacją, przejechał palcem po frontalnej krawędzi pralki, następnie, wcisnął bezsensownie kilka przypadkowych przycisków.
- Jeszcze się zastanowię – odrzekł i zaczął kierować się ku kasom. - Do widzenia – rzucił na odchodne.
- Do widzenia – odpowiedziałem i poszedłem prosto wzdłuż wąskiej alejki. Doskonale wiedziałem dokąd prowadzi ten tunel, dla którego miksery były ścianami. Ułożone precyzyjnie, jeden obok drugiego, przechwalały się, dumnie wyeksponowanymi parametrami. Po pokonaniu owej mikserowej trasy, trafiało się do działu RTV.
WWWByło to miejsce wyjątkowe, wielka świątynia elektroniki, wabiąca swoich wyznawców przepychem nowoczesnej technologii. Po lewej stronie, na plastikowych półeczkach porozkładano laptopy. Mrugając dyskretnie diodami zza plastikowych szybek, wzbudzały pożądanie swoją niedostępnością. Dalej widać było komputery stacjonarne, obok nich kolorowe pudełka gier video migotały odblaskowymi symbolami gwarancji oryginalności. Na środku, między półkami stał wielki koszyk , w którym niedbale rozrzucone płyty CD, mieszały się z tanimi, nierzadko przecenionymi gadżetami. Spoglądając w lewo można było ujrzeć śmietankę sprzętów elektronicznych; najdroższe odtwarzacze blue –ray, cyfrowe tunery i radiomagnetofony najlepszych marek, górowały na wysokich regałach tuż nad sprzętem gorszej jakości. Daleko, nieco ponad półkami, piętrzyły się dwie drewniane kolumny japońskiego kina domowego. Gdy przeszedłem dalej, moim oczom ukazał się ogromny ołtarz, który tworzyły zainstalowane na ścianie, plazmowe telewizory. Na środku umieszczono największy, pięćdziesięciocalowy, ciekło krystaliczny ekran, wokół niego mniejsze asystowały przy wyświetlaniu reklamowych homilii. Do działu RTV przychodziło najwięcej osób, znaczną większość tworzyli bierni obserwatorzy. Czasami, zdarzało się jednak zobaczyć jakiegoś fanatycznego wybrańca, który trzymając w rękach wymarzony sprzęt, dumnie podążał w stronę kas, by złożyć ofiarę nie rzadko z ostatnich oszczędności. Jak powiedział Arystoteles: „ Niektórzy ludzie są tak oszczędni, jakby mieli wiecznie żyć, inni tak rozrzutni, jakby mieli natychmiast umrzeć” –jak widać, w tej kwestii, od tamtych czasów nie wiele się zmieniło. Z tą różnicą, że teraz większość oszczędza z przymusu, a rozrzutność jest oznaką życia na kredyt.
WWW Obserwowałem przez chwilę ten szalony wyścig konsumpcji i rozmyślałem nad jego sensem , nie znajdując jednak odpowiedzi na większość nurtujących mnie pytani, odwróciłem się aby wrócić do działu AGD. Wtedy zobaczyłem ją … już z odległości około dwudziestu metrów dostrzegłem niepokojący wyraz twarzy, który bez wątpienia wskazywał na reklamacje. Kobieta była ogromna, jej wielkie, otłuszczone nogi uderzając o podłogę, wprawiały w drżenie aluminiowe stelaże półek. Od momentu kiedy wyłowiła mnie wzrokiem z tłumu, czułem nieprzyjemne mrowienie kończyn. Miała tak ogromny tyłek, że należało by wyznaczyć dla niego osobny pesel. - Och …gdybym tylko miał kuter wielorybniczy – pomyślałem, szydząc z sytuacji . Niestety, musiałem poradzić sobie sam. W związku ze znaczącą przewagą gabarytów przeciwnika postanowiłem przyjąć postawę Dawida. Goliat był coraz bliżej. Kiedy kobieta znalazła się w odpowiedniej odległości, rzuciłem strategiczne ” W czym mogę pomóc?”
- W czym mogę pomóc? – powtórzyła po mnie kobieta - Oddawaj mi pan pieniądze za ten „szajs”, coście mi tu wczoraj wcisnęli!
-Jakiś problem z towarem? – Zapytałem, grzecznie.
Kobieta wskazując mnie kciukiem, zwróciła się do, akurat przechodzącego, mężczyzny - On się mnie pyta jaki jest problem – odrzekła pretensjonalnie - Jesteście bandą oszustów! Taki jest problem. - Odpowiedziała, spoglądając mi w oczy.
- Przepraszam, czy zamiast rzucać obelgami, mogła by mi pani wytłumaczyć o co chodzi ? - spytałem , dusząc w sobie narastające emocje.
- Kupiłam tu wczoraj odtwarzacz Mp3, jakiś na żelowany elegancik nawciskał mi kitów – Opowiadała, energicznie gestykulując - Jaki ten odtwarzacz jest trendy, jaki cool - mówiła, prześmiewczo zmieniając głosy. - I co ?
- Co? - Zapytałem
- Właśnie nic… Nic, żadnej zmiany, proszę pana – Powiedziała z pretensją w głosie. – Zostałam oszukana, żądam zwrotu…
Przestałem słuchać, patrzyłem tylko jak jej usta wiją się i gną, zamykają i otwierają z zawrotną prędkością, niczym gilotyna w tartaku. Zastanawiałem się po co w ogóle obdarzona została aparatem mowy. W końcu, pierwotnym jego przeznaczeniem było między personalne porozumiewanie się. Dlaczego więc ona, bezsensownie wypluwając słowa, stara się zrobić wszystko żeby do owego porozumienia nie dopuścić?
- …i mam nadzieję, że się dobrze zrozumieliśmy - zakończyła, wyrywając mnie z przemyślenia – Czy pan mnie w ogóle słuchał?
- Tak oczy… - przerwałem w połowie słowa - Nie proszę pani, nie słuchałem, ponieważ oprócz zapachu tuńczyka i pustego bełkotu nic nie opuściło pani ust – Powiedziałem, zapominając o okresie próbnym.
- Pan jest bezczelny - wrzasnęła – Cham!... Chce się zobaczyć z kierownikiem.
- Prosto i w prawo – pokierowałem - Tylko proszę uważać na kłusowników! – krzyknąłem z sarkastyczną troską do oddalającej się już kobiety.
W głębi serca było mi strasznie głupio, że naśmiewałem się z jej tuszy, uważałem jednak, że …że największy pożytek w tym przypadku byłby z tranu… Właśnie, złośliwość była silniejsza ode mnie i mimo, że raniłem nią ludzi, rzadko potrafiłem się powstrzymać, często zaś, zadawałem przy tym ból samemu sobie. Ale cytując Chryzypa : „Gdybym szedł z większością nie został bym filozofem”. Szkoda tylko, że samym faktem bycia filozofem nie można zapłacić czynszu. Czułem, że przez dzisiejszy występ znów oddaliłem się od stałej posady. Jak to mówią: „ Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. Mi najwidoczniej nie złoto jest w życiu pisane.
Kiedy zakończyłem kolejny wewnętrzny monolog, na ołtarzowych ekranach reklamową serię zastąpił program publicystyczny. Dwóch mężczyzn w garniturach w towarzystwie sędziującej blond redaktor, żywiołowo wygłaszało sobie nawzajem polityczne rację.
- …To jest jawne pogwałcenie praw obywatelskich - mówił jeden z nich, akcentując i przeciągając sylaby – Uważam, że ta sprawa powinna trafić przed Trybunał konstytucyjny.
- Co na to poseł Degrengolada ? - zapytała pani redaktor
- Przecież to co próbuje nam tutaj zarzucić opozycja jest kompletną bzdurą - Odrzekł ostentacyjnie drugi - Po pierwsze, nie usuwamy orła białego przez jak to pan Nadzieja określił, własne „ widzi mi się”, tylko po prostu nie spełnia on norm sanitarnych, wyznaczonych przez WHO. A po drugie chciałem zdementować plotki, jakoby myszka Miki została wybrana jako nasz nowy symbol państwowy, na konferencji prasowej zostało wyraźnie powiedziane, że w sprawie tego co miało by się w nowym godle znaleźć , niebawem odbędzie się demokratyczne głosowanie – jakby od niechcenia dodał - I jedną z propozycji obok pięcioramiennej gwiazdy szeryfa, faktycznie jest myszka Miki….
Przyglądając się tej niecodziennej debacie, poczułem nagle jak ciężar czyjeś dłoni obciąża moje lewe ramię, obróciłem się i ujrzałem kierownika w towarzystwie pani od reklamacji.
- Co ty sobie wyobrażasz Czerniakowski! – wydarł się kierownik
- To zwykły cham i gbur - powiedziała z oburzeniem kobieta – Z miejsca bym go wywaliła na zbity pysk…
Znowu się odłączyłem, spoglądałem przemiennie na ich usta. Raz jego, a raz jej, w zależności kto akurat dopuszczał się artykulacji. Patrzyłem i rozmyślałem o tym jak patrzę.
- … trochę pokory filozofku, - skończył zdanie kierownik - Przeproś panią natychmiast - zażądał
- Przepraszam – powiedziałem, kojąc ranną dumę wspomnieniem złośliwych żartów.
- Jeszcze sobie Czerniakowski porozmawiamy – obiecał przełożony i oddalając się rzucił mi złowieszcze spojrzenie.
Tym razem Goliat był górą, co zresztą było bardzo powszechne w realnym życiu, jeśli w ogóle można tak nazwać rzeczywistość, w której się urodziłem.
WWW Oprócz mojego sarkastycznego usposobienia i skłonności do przesadnej rozbudowy zdań , dostrzegałem w sobie jeszcze jedną, tym razem nie wielką, słabość – obżarstwo. Będąc studentem, z przyczyn czysto ekonomicznych, mankament nie miał sposobności rozwoju. Jednak kiedy zacząłem zarabiać, często zdarzało mi się utonąć w kalorycznym zapomnieniu. Z tegoż to właśnie powodu, z radością przyjąłem pikające doniesienie zegarka, który wskazywał godzinę siedemnastą. Miałem przerwę. Smakołyki czekające na mnie w pomieszczeniu socjalnym, były tylko jedynym z bodźców, które kierowały mnie na zaplecze. Wyznaczona mi piętnasto minutowa pauza zlewała się bowiem czasowo z przerwą pewnej kasjerki. Miała na imię Alicja. Dziewczyna była urocza, zjawiskowa uroda, inteligencja i poczucie humoru tworzyły doskonałe piękno ciała i umysłu. Fakt codziennej, kilkunasto minutowej przerwy w jej towarzystwie, wymazywał wszelkie nieprzyjemności jakie mnie tu spotykały. Idąc na zaplecze, usłyszałem dobiegające z ulicy, okrzyki i donośne skandowania. „Precz z myszką miki” krzyczał pokaźny, jak wnioskowałem po hałasie , tłum - Ludzie wzięli sprawy w swoje ręce – pomyślałem, naciskając energicznie klamkę drzwi do pomieszczenia socjalnego. Wszedłem do środka. Już w korytarzyku unosił się delikatny zapach perfum Alicji. Serce zabiło mi mocniej. Wraz z nasilaniem intensywności słodkiego aromatu „kenzo” malała moja niezłomna dotychczas pewność siebie. Dziewczyna siedziała przy stoliku, popijając herbatą chrupkie, dietetyczne pieczywo. Pochłonięta lekturą jakiegoś kobiecego czasopisma, nie była świadoma mojej obecności. Wyglądała cudownie, wycieniowana blond grzywka opadała na jej błękitno-niebieskie oczy, które równym tempem podążały wyścieloną tekstem ścieżką. Wszystko co znajdywało się w jej pobliżu zdawało mi się atrakcyjne i wyjątkowe: kubek , gazeta nawet to okropne pieczywo, które zwykle porównywałem do styropianu. Byłem pewny, że czegokolwiek by nie zrobiła zawsze idealizował bym jej osobę. Patrzyłem na nią i wyliczałem ogrom słów jakim mógłbym zobrazować jej piękno albo przekazać jak bardzo jestem nią zauroczony. Antyfon zwykł mawiać, że są dwie rzeczy, których mężczyzna ukryć nie potrafi - kiedy jest pijany i zakochany . Jak przez słabą głowę do alkoholu, pierwszej nigdy nie potrafiłem ukryć, tak drugą na przekór ukrywałem całkiem nieźle. Moja narcystyczna intelektualność ograniczała mnie jedynie do sarkazmu i dowcipu.
- Cześć Alicja – przywitałem się, wyrywając dziewczynę z lektury.
- O, cześć Maurycy - odpowiedziała z uśmiechem – przygotowałam Ci herbatę , wystarczy zalać.
- To bardzo miło z twojej strony – odrzekłem pogodnie – Gdyby wszystko było takie proste.
- No właśnie – przytaknęła – Jutro mam egzamin na prawo jazdy, a zamiast się uczyć, czytam artykuł o trzech stopniach cellulitu – powiedziała, pozorując przejęcie – Mam przerąbane.
Zacząłem się śmiać – E tam , wiesz kto ma naprawdę przerąbane? – zapytałem cytując wcześniej usłyszany dowcip.
- Nie mam pojęcia.
- Facet, który stojąc za Matka Teresą w kolejce do nieba usłyszał „ no siostro, można było zrobić więcej.”
Alicja połknąwszy z trudem kawałek dietetycznego pieczywa , śmiejąc się, odrzekła - Mógłbyś mnie nie pocieszać ? Tracę motywację do nauki - Stwierdziła z ironiczną pretensją
- A Ty mogła byś ograniczyć spożycie elementów ocieplenia budynku ? - spytałem z uśmiechem nie oczekując odpowiedzi.
- Nie filozofuj – upomniała mnie Alicja – lepiej sam coś zjedz – powiedziała z troską, która bardzo mnie ucieszyła.
Przez niebieskooką kasjerkę zupełnie zapomniałem o słodyczach, które przywlokłem z domu. Otworzyłem szafkę i wyjąłem zawiązaną jednorazówkę.
- Ciągle objadasz się czekoladkami? - spytała Alicja rewanżując się za styropian – mógłbyś pogłośnić radio? – poprosiła - Strasznie lubię ten kawałek.
Spełniłem prośbę. Nucące do tej pory cichutko radio, odgrywało teraz donośnie najnowszy hit czołówki radiowej listy przebojów. Alicja ruszała się w rytm muzyki i powtarzając, po części tylko znany tekst, subtelnie parodiowała wykonawcę. Osobliwy koncert został niestety przerwany złośliwym dzwonkiem, oznajmiającym Alicji, że czas wrócić do obowiązków.
- No cóż, na mnie pora – odrzekła, zbierając po sobie brudne naczynia.
Zostaw, ja posprzątam - zaoferowałem - Życzę powodzenia , w jutrzejszym egzaminie – powiedziałem z uśmiechem – połamania wahaczy.
- nie dziękuję – odpowiedziała Alicja wychodząc z pomieszczenia - do zobaczenia .
- do zobaczenia – odpowiedziałem, licząc że nastąpi jak najprędzej
Kolejne przemyślenia dopadły mnie myjąc kuchenne utensylia. Myślałem o tym, jaki jestem beznadziejny. Mając obok siebie kobietę swoich marzeń, opowiadałem dowcip o Matce Teresie z Kalkuty . Mimo, że żart był całkiem niezły, moje dążenie do osobistej doskonałości wprawiało mnie w poczucie winy. Jak twierdził Heraklit „charakter człowieka jest jego przeznaczeniem”. W zasadzie się z nim zgadzałem, ale nie można, charakterem usprawiedliwiać brak pracy nad niedoskonałościami – i tu zamyka się błędne koło – pomyślałem, kładąc kubek na suszarkę.
Po uporządkowaniu bałaganu, oddałem się słodkiej przyjemności, jedząc słuchałem nastrojowej piosenki Marka Grechuty, która otwierała listę różnorakich brodatych przebojów. W połowie refrenu, piosenkę zastąpił przeponowy głos spikera – Przerywamy audycję aby przekazać państwu ważne informację z ostatniej chwili.
- Jakie informacje mogą konkurować z wagą dni których jeszcze nie znamy - pomyślałem ze złością.
- …Oddaję głos naszemu korespondentowi, który znajduję się w samym centrum tych niecodziennych wydarzeń. Halo Piotrku czy nas słyszysz ?
-Tak Michale , słyszę Cię doskonale, chodź biorąc pod uwagę ten hałas, nie jest to wcale oczywiste - powiedział korespondent przekrzykując niemal , skandowane w tle hasła, gwizdy i stadionowe trąbki
- Mógłbyś nam mniej więcej zobrazować co dzieję się teraz pod pałacem prezydenckim? – spytał spiker w studiu.
- Na wieść o zmianie polskiego godła , ludzie wyszli z domów by walczyć, podzielili się na dwa obozy, jedni są zwolennikami myszki miki drudzy zaś pięcioramiennej gwiazdy szeryfa. Naród postanowił podkreślić swoje konstytucyjne prawo demokratycznego wyboru.
- Powiedz, czy ludzie są agresywni, czy w miejscu manifestacji jest niebezpiecznie?
- Póki co obyło się bez ofiar ludzie, ograniczają się do wykrzykiwania haseł i palenia przeciwnych symboli , około godziny piętnastej spłonęła dziesięciometrowa podobizna myszki miki. Jednakże emocje rosną i nie wykluczone, że dojdzie tu do bezpośredniego fizycznego starcia.
- A co na to władzę? Jak reaguję policja ?
- Policjanci już około godziny czternastej, nie mogąc opanować tego chaosu, dołączyli do pikietujących – powiedział korespondent wyraźnie podekscytowany – atmosfera powstania , wzbudza ogromne emocje, czuć wolność i prawo wyboru, przepraszam ale czuję ogromny poryw demokracji - krzyknął, słychać było jak mikrofon uderza o ziemie. W tle oddalający się korespondent skandował- „jebać miki, jebać miki”.
- Jak widać atmosfera pod pałacem jest naprawdę gorąca, będziemy informować państwa na bieżąco…
WWWWyłączyłem radio i wyszedłem z pomieszczenia socjalnego, tak jak rano, tak i teraz postanowiłem nie wgłębiać się w sytuację. Krążąc po sklepie myślałem o Alicji i o tym, że kierownikowi wypadła niespodziewana delegacja. Wszystko wskazywało na to, że dzisiejszy incydent rozejdzie się po kościach. Wtedy właśnie zrozumiałem, jak bardzo człowiek ucieka w codzienność. Nie mogąc zrozumieć otaczającej go rzeczywistości tłumaczy sobie , że skoro widzi ją na co dzień, musi to być normalne. Czasem zdarza mu się chwilowy przebłysk, ale aby zapobiec zbędnemu bólowi głowy, z powrotem zatapia się w wir codzienności - To było dobre spuentowanie dzisiejszego dnia pracy, pochwaliłem się, spoglądając na zegarek, była dwudziesta pierwsza - Czas do domu - pomyślałem i skierowałem się w stronę szatni. Zmieniając ubrania myślałem, że może wszystko się jakoś poukłada , Alicja , stała posada, spłata czynszu. Pierwszy raz od studiów byłem dobrej myśli. Wyszedłem z szatni i udałem się do wyjścia. Wielkie rozsuwane drzwi, otworzyły mi drogę do reszty życia. Pożegnałem się z ostatnimi krzątającymi pracownikami ogólnym „Na razie” wyszedłem na zewnątrz, podrapałem się palcem po nosie , a następnie uratowałem świat.
"-Jak się dowiemy ile on ma lat ?
-Utnijmy mu nogę i policzmy słoje"

2
- Przepraszam! – Wrzasnął niski, łysiejący facet . – Czy Pan tu pracuje?
Z małej i kropka przyklejona do zdania.
„ Błąd jest przywilejem filozofów .”
kropka na końcu zdania, czyli po cudzysłowie.
- Jeśli chodzi Panu o stan kręgosłupa moralnego tej pralki , to niestety, producent nie umieścił w parametrach żadnych informacji na ten temat. - Odpowiedziałem z uśmiechem -Wynika z nich jedynie to, że świetnie nadaję się do prania brudnych ubrań.
A poprawnie to:

- Jeśli chodzi Panu o stan kręgosłupa moralnego tej pralki to niestety, producent nie umieścił w parametrach żadnych informacji na ten temat - odpowiedziałem z uśmiechem. - Wynika z nich jedynie to, że świetnie nadaję się do prania brudnych ubrań.


Przeanalizuj zmiany.
podejrzliwie i niedyskretnym drapaniem się po głowę zdradził ,
literówka.

Skąd u ciebie takie błędy? Przecież to podstawy stawiania znaków...
- czy mógłby pan łaskawie uściślić? – odparłem – zasadniczo, staram się unikać oglądania telewizji… czasem jednak zdarza mi się coś usłyszeć.
Zmiany:

- Czy mógłby pan łaskawie uściślić? – odparłem. – Zasadniczo, staram się unikać oglądania telewizji…, czasem jednak, zdarza mi się coś usłyszeć.
Kiedy próbowałem to wszystko zrozumieć , wszystko stawało się niezrozumiałe.
Tutaj jest chyba parafraza. Jako, że błędna, przypisze, jak to pamiętam:

Czym bardziej próbowałem to zrozumieć, tym bardziej stawało się niezrozumiałe.
Po lewej stronie, na plastikowych półeczkach porozkładano laptopy.
Może się nie znam, ale w dziale RTV laptopy?
ciekło krystaliczny
razem. To taki neologizm, którego word nie zna :)
jakiś na żelowany
razem. Za bardzo polegasz na wordzie...
piętnasto minutowa
razem.
przygotowałam Ci herbatę ,
z małej.
Kolejne przemyślenia dopadły mnie myjąc kuchenne utensylia.
Przemyślenia myły coś?
nie wykluczone,
razem...

Te i całe mrowie innych błędów w tekście kłują w oczy, przyprawiając o ból głowy - tym większy, że piszesz bardzo dobrze. Ale po kolei:

Narrator, czyli bohater, świetnie opowiada. Płynnie, z polotem, z pewnym błyskiem i zacięciem - stworzyłeś takiego ciekawego człowieka, który zainteresował mnie. Jest dowcipny, sarkastyczny, złośliwy i czuły - wybuchowa mieszanka i w pewnym sensie stworzony potencjał wykorzystałeś.

Absurd w opowiadaniu oparłeś na posadach z kart i gdzieś to wszystko rozsypało się. Przesłanie znikło ustępując pola jakości opowieści. W zręczny sposób zbudowałeś za to otoczenie - i to zdecydowanie, za bohaterem najlepszy plus. Płynnie wprowadzałeś kolejne elementy z życia sklepu, i nawet "zagadywacz" wyszedł w stu procentach naturalnie, łącznie z gestem naciskania guzików.

Wobec tych słów powiem wprost: piszesz bardzo dobrze, masz styl, który może porwać. Ale... do jasnej ciasnej, nie z taką ilością błędów! Literówki, źle postawione znaki, dialogi wcięte w narrację, kilka źle skleconych zdań... to przewija się od początku do końca. Do tego dochodzą przecinki - domniemam, że stawiane losowo. Jeżeli chcesz pisać i być czytanym, pracuj nad sobą i tekstami. Styl masz, pomysły masz, więc... do naprawiania marsz! Tekst podobał mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Martinius pisze:Cytat:
Po lewej stronie, na plastikowych półeczkach porozkładano laptopy.


Może się nie znam, ale w dziale RTV laptopy?
Biorąc pod uwagę, że w Sklepie RTV/AGD w ogóle są laptopy (a są na przykład daje sklep Awans ), uważasz, że lepszym działem był by dla nich jednal dział AGD? ;)


Bardzo dziękuję za ocenę i nie ukrywam, że się cieszę, bo Twoje zdanie cenie wysoko ( nie ujmując zdaniu nikogo innego). Co do błędów ort./intr. to będę szczery jestem po prostu niedouczony lenistwo :) wstyd mi i naprawdę nad sobą pracuje, mam nadzieje, że niedługo zwalczę zaniedbanie :)
"-Jak się dowiemy ile on ma lat ?
-Utnijmy mu nogę i policzmy słoje"

5
Większość błędów wskazał ci Marti, więc skupię sie na ogólnej ocenie.

Na początku powiem, że tekst bardzo mi się spodobał. Piszesz sprawnie, choć literówki i ortografy upstrzyły twój tekst jak ptasie gówna pomnik Mickiewicza w Krakowie. To duży mankament. Po pierwsze poprawiaj tekst na wydruku, na monitorze wiele rzeczy umyka. Po drugie czytanie na głos - pozwoli ci wyeliminować literówki, które zostały w rezultacie poprawek nanoszonych na tekst przy redakcji (np. nieodpowiednie formy gramatyczne).

Udało ci się stworzyć wiarygodnego, sympatycznego bohatera. Narrację prowadzisz zręcznie, dowcipnie i bardzo ciekawie. Poza tym kilka interesujących pomysłów. Bardzo lubię ten typ poczucia humoru, który zaprezentowałeś - odrobina absurdu, trochę satyry na otaczającą nas rzeczywistość. No i oczywiście udało ci się to zrobić z wyczuciem - złoty środek :)

A teraz wstawki filozoficzne. Nie wiem jak na to patrzą inni, ale dla mnie ograniczenie cytatów wyłącznie do Greków zapachniało neofitą. Nie obraź się, to nie przytyk osobisty, tylko ogólne wrażenie. Czułem, jakby cytaty były dobrane bo autor akurat zaliczył kurs Filozofia grecka :) Mimo, że udało ci się wpleść cytaty w tekst bardzo dobrze, to mnie irytowało twoje ograniczanie się do starożytnej Grecji. Jest przecież tylu filozofów i tyle aforyzmów, że można byłoby je użyć do napisania miliona powieści :) Ale nic to, nie jest to obiektywny błąd, tylko moje prywatne narzekanie.

Co można powiedzieć więcej - pisz, pisz, pisz. Ja chętnie przeczytam, bo jeśli potrafisz stworzyć coś takiego jak powyższe, to na pewno znajdę tam chwilkę rozrywki.

Pozdrawiam

6
Maladrill bardzo mi się podobało porównanie mojego tekstu do pomnika Mickiewicza ;) mimo, że obsrany przez ptaki to jednak nadal wielki człowiek ;) A tak poważnie i bez wyimaginowanego narcyzmu to te błędy jak już mówiłem wyżej to efekt lenistwa no i tego, że ostanie co pisałem oprócz wierszyków i scenariuszy to szkolne wypracowania ;) Teraz mam nadzieję, że z czasem nabiore ortograficzno-interpunkcyjnej wprawy.
Maladrill pisze:Czułem, jakby cytaty były dobrane bo autor akurat zaliczył kurs Filozofia grecka
Trafnie to ująłeś :) tyle, że w moim przypadku było odwrotnie. Mianowicie wyglądało to tak, że wymyśliłem sobie postać filozofa nie mając kompletnie o filozofii pojęcia (oprócz mojej życiowej, która ogranicza się do "carpe diem" ;D ). I dlatego aby sprostać jakoś narracji pierwszoosobowej szperałem w internecie i dobierałem odpowiednie cytaty do sytuacji, które wynikały z fabuły, a że pasowały mi tylko greckie to już zbieg okoliczności. Ale zgadzam się z Tobą wyszło trochę jak bym chciał zabłysnąć, jak pijany wujek po kursie na czeladnika. Na koniec powiem, że bardzo się cieszę, że mój tekst umilił Ci kilka minut, bo chyba o to w tym chodzi, pisanie sprawia mi przyjemność, a jeśli ktoś czyta to z przyjemnością to już coś więcej niż literacka masturbacja ;) dobra kończę bo zgrywam Hanka Moody ;) Dzięki za komentarz.
"-Jak się dowiemy ile on ma lat ?
-Utnijmy mu nogę i policzmy słoje"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron