''Morskie opowieści" (tytuł roboczy) [fantastyka]

1
Była zupełnie sama. Krążyła nad bezmiarem wód, otoczona zewsząd błękitem nieba i oceanu. W dole fale szumiały spokojnie, kryjąc głęboko morskie tajemnice. W górze huczał wiatr, przeganiając z firmamentu nieliczne obłoki. Ona zaś szybowała w powietrzu, samotna, spokojna i cicha. Na tle jasnego nieba przypominała niewielki punkt. Była to biała mewa o czarnych skrzydłach. Jej niezwykłe upierzenie mogłoby przykuć uwagę marynarzy, gdyby akurat zjawili się w pobliżu. Być może uznaliby ptaka za wyjątkowy znak, będący wróżbą dla podróżujących. Jednak nigdzie wokół nie widać było żywej duszy . Żaden statek nie pojawił się na linii horyzontu, żaden żagiel nie powiewał na wietrze. Wszędzie pustka. Mewa krążyła samotnie od pięciu dni, ani na chwilę nie składając skrzydeł.
Nagle usłyszała znajome dźwięki. Z daleka dobiegły ją ludzkie głosy. Niebawem na linii łączącej niebo z oceanem dostrzegła maszt. Na nim zaś, szarpana wiatrem, powiewała czarna flaga. Nie ulegało wątpliwości, że oto po długim czasie oczekiwania wreszcie przypłynął statek. Ptak zniżył lot i po długiej chwili zmagania z prądem powietrza przysiadł na prawej burcie. Na pokładzie odbywała się ożywiona dyskusja. Mężczyzna o długich ciemnych włosach i równie ciemnej brodzie, wyglądający na kapitana okrętu, tłumaczył coś poruszonej załodze. W ogromnej, silnej dłoni ściskał zwój pergaminu. Oczy wszystkich zebranych skierowane były na niego. W pewnym momencie ów mężczyzna spostrzegł siedzącą na prawej burcie mewę. Jego reakcja była niespodziewana. W jednej chwili skoczył ku ptakowi i zanim ten zdążył wznieść się w powietrze, pochwycił go. Szarpiąca się bezradnie mewa została umieszczona w niewielkiej klatce, leżącej uprzednio w kącie pokładu. Kapitan bez słowa wyjaśnienia zaniósł ją do swej kajuty. Zebrani na pokładzie marynarze stali przez chwilę zaintrygowani całą sytuacją. Niektórzy z nich okazywali większe zaskoczenie niż inni. Część mężczyzn bowiem dopiero niedawno dołączyła do załogi, zaś reszta zdążyła już dobrze poznać dziwactwa swego przełożonego. Z pewnością jednak żaden z nich nie miał pojęcia, co w rzeczywistości było przyczyną zaistniałej sytuacji. Niektórzy już po chwili wzruszyli ramionami i schwytanie ptaka uznali za niecodzienny kaprys kapitana. Inni dopatrywali się w zwierzęciu jakiegoś magicznego symbolu, który miałby przynieść im pomyślne dopłynięcie do celu.
To właśnie cel wyprawy był głównym tematem przerwanej dyskusji. Kiedy kapitan powrócił na pokład, przyniósł ze sobą, oprócz zwoju ściskanego w dłoni, jakieś tajemnicze urządzenie o nieznanym przeznaczeniu. Przypominało ono nieco srebrne drzewo o ośmiu gałęziach, pośród których widniała jakaś kula o ciemnogranatowej barwie. Drzewo to osadzone było na czymś w rodzaju stojaka, lśniącego metalicznym połyskiem. Cały ten przedziwny przyrząd wysadzany był brylantami. Kapitan odstawił go na stojącą w pobliżu beczkę i rozwinął trzymany w ręku pergamin. Zwój ten okazał się być mapą. Wyglądała nie tylko na starą, ale także na bardzo zniszczoną. Jej brzegi były postrzępione, a misternie namalowane linie zatarte. Co dziwne, nie było na niej żadnych znaków ani napisów. Patrząc na nią można by uznać, że to jakiś dziwny rysunek złożony z falistych kresek. Kapitan przyglądał się mapie w milczeniu. W pewnym momencie oderwał od niej wzrok i spojrzał na stojący przed nim tłum marynarzy.
-Czego stoicie jak hołota pod gospodą?! Ruszać, wy leniwe szczury! Ten pokład ma lśnić!
Załoga posłusznie zabrała się do pracy. Sam kapitan nie powrócił już do objaśniania czegokolwiek swoim podwładnym, za to z lubością stanął u steru. Położywszy obok siebie swoje niezbędne przyrządy i mapy, obrał kurs na północ.

2
Była to biała mewa o czarnych skrzydłach.
Taka konstrukcja zdania niszczy cały nastrój. Moim zdaniem powinnaś napisać coś w stylu „Biała mewa o czarnych skrzydłach”. Suche, krótkie, bez czasownika, ale jakże klimatyczne w tym momencie. To tylko luźna sugestia.
Z pewnością jednak żaden z nich nie miał pojęcia, co w rzeczywistości było przyczyną zaistniałej sytuacji.
Takie nudnawe te zdanka tworzysz. Typowo szkolne.
Kiedy kapitan powrócił na pokład, przyniósł ze sobą, oprócz zwoju ściskanego w dłoni, jakieś [1]tajemnicze urządzenie o nieznanym przeznaczeniu. [2]Przypominało ono nieco srebrne drzewo o ośmiu gałęziach, pośród których widniała [3]jakaś kula o ciemnogranatowej barwie. Drzewo [4]to osadzone było [5]na czymś w rodzaju stojaka , lśniącego metalicznym połyskiem.
1.„Tajemnicze urządzenie” mówi nam wystarczająco dużo, a do tego nie musisz dodawać, że jego przeznaczenie jest nieznane. N. ie będzie znane dopóki przeznaczenia nie opiszesz.
2. Za dużo zaimków wstawiasz. Wywal „ono” – wiadomo, co mogło przypominać, bo poprzednie zdanie o tym mówi.
3.Wywal. Opisujesz dokładnie kulę, więc „jakaś” nie jest.
4. Wywal.
5.Za taką narracją nie przepadam. Wychodzi na to, że sam narrator wszystkiego nie wie. Nie potrafi opowiedzieć tego, co widzi, a więc jest marnym narratorem, któremu nie wolno ufać. Ja staram się wystrzegać zwrotów, które wskazują, że autor nie wie, jak opisać scenę, osobę czy rzecz. Tutaj widać, że nie potrafisz.

Fragment opowiadania wygląda dosyć dobrze jeśli chodzi o błędy. Niestety styl mi nie przypadł do gustu. Jest suchy i typowo szkolny. Na początku historia mi się podobała. Barwnie opisana i wciąga. Ale z każdym zdaniem było gorzej. Generalnie akcja dzieje się szybko i przypomina mi jakąś przypowieść, a nie opowiadanie (nie widać choćby stricte sprecyzowanych, opisanych bohaterów). Chętnie przeczytam coś dłuższego.
Ten fragmencik jest taki sobie.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

3
dzięki za komentarz. właśnie głównie o styl mi chodziło bo przypuszczam że jest to za krótki fragment żeby mówić o fabule. postaram się wstawić coś dłuższego.

4
Witam.
Potwierdzam słowa Revisa. Zaczynasz dobrze, a potem niestety coraz gorzej. Co do fabuły - jej po prostu nie ma. Krótko mówiąc opko jest o niczym. Jeżeli to zwykłe ćwiczenie warsztatu, to Revis już wypunktował co jest do poprawy, jeżeli natomiast miało być to coś więcej, to się do tego nie przyznawaj.
Od siebie dodam jeszcze jedną rzecz, która mi nie daje spokoju: mewa jest ptakiem lądowo - wodnym. Oczywiście, lata na długie dystanse, jednak zwykle jej pojawienie się na morzu jest kojarzone z bliskością lądu. Dlatego nie jestem w stanie kupić tego fragmentu o tym, że już pięć dni latała bez przerwy.

Podsumowując - opko w żaden sposób nie zachwyca ( po za samiutkim początkiem, który jest niezły) a my czekamy na coś lepszego i dłuższego :)

Pozdrawiam.
Black
"Stąpać po krawędzi, gdzie lęk i strach..."

Muszę uczyć się polityki i wojny, aby moi synowie mogli uczyć się matematyki i filozofii. John Adams.

5
co do mewy to nie jest zwykła mewa więc nie wiem czy musi koniecznie krążyć między morzem a lądem. ;) co do fabuły to jej praktycznie nie ma. po prostu usiadłam i napisałam ten fragment ot tak sobie. a pomysł na kontynuację albo by przyszedł albo nie. jak najbardziej przyznaję sie do tego tekstu ale sama nie wiem czy miał być ciąg dalszy czy nie. także można powiedzieć że to taki warsztat dla przyjemności. w każdym razie fajnie że w ogóle ktoś przeczytał. dzięki za opinię :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron