
„Korona”
Kula fortuny
Wstęp
Czarodziej odziany w niebieską szatę i szpiczastą czapkę w gwiazdy, wzniósł swą plastikową różdżkę i lekko nią potrząsnął. Z czubka rekwizytu wydobyła się wiązka połyskujących iskier, którym nie udało się tknąć sufitu teatru, gdyż wygasły niedaleko pod nim. Zaistniała sytuacja wielce uradowała widownię, która zdradziła aktorom swój zachwyt ciepłym aplauzem.
W Tristglen odwiedzanie teatrów było bardzo popularną i ogólnodostępną rozrywką. Na jego terenie nie obowiązywały żadne podziały społeczne. Mogli go odwiedzać tak samo prostaczkowie, jak i przedstawiciele szlachty. No chyba, że był to teatr królewski, bo przecież, różne były odmiany tego miejsca. Od wędrownych trup skromnych poetów, którzy wystawiali drobne widowiska gdziekolwiek i dla każdego, aż po ekskluzywne występy w budynkach przewyższających przepychem wiele świątyń najcenniejszych bóstw, do których biedniejszych ludzi wpuszczano tylko okazyjnie.
Akurat w tym teatrze pozwalano na pewne ustępstwa, gdyż wokół niego znajdowało się wiele szkół, których uczniowie lubili się zabawić, jak to młodzież, i po to tu przychodzili. Ludzie zarządzający tym domem kultury stwierdzili, że przecież nie ma sensu wyganiać młodych, skoro teatr jest przez nich otaczany ze wszystkich stron, i po prostu bez większych dyskusji zezwolili na udostępnienie placówki wszystkim ludziom.
Jedną z takich uczennic, która urządziła sobie przerwę od studiów rozsiadłszy się w wygodnym fotelu teatru, była młoda czarodziejka Sabbi. Wysoka brunetka o owalnej twarzy i brązowych oczach, ubrana w długą szatę, ubarwioną różnymi odcieniami fioletu.
Ze względu na swoje wyjątkowe zdolności, została przyjęta do jednej z najlepszych wież magów w Tristglen. Umiejętności owszem miała, ale nauczyciele z owej akademii często zauważali, że dziewczyna zazwyczaj wolała delikatnie poleniuchować, miast aktywnie uczestniczyć w lekcjach. Kiedy jednak należało przygotować cokolwiek na wykład, Sabbi nie zdarzało się o tym zapominać.
Wysoka, przestarzała, szara wieża magów, być może nie wyglądała na tle innych budowli zbyt majestatycznie, lecz w przeciwieństwie do wielu świeżych zabudowań wokół niej, mogła śmiało poszczycić się długą tradycją. Starsi mieszkańcy miasta pamiętali jeszcze, że właśnie ta magiczna akademia była jednym z ostatnich miejsc obrony Tristglen w czasie wojny z tak zwanymi Ludami Południa. Głównie dzięki magom z wieży udało się Tristglenanom pokonać przeciwników. Po tej wojnie ruszyły prace nad odbudową miasta. Nic więc nie było już takie jak wcześniej, a ostatnim materialnym, widocznym świadectwem starego dziedzictwa tej ziemi, pozostała stara wieża magów.
Sabbi nie myślała jednak obecnie o szkole i obowiązkach. Nie odrywała wzroku od sceny, na której aktorze wyprawiali swoje przedstawienie. Dobrzy byli w swoim zawodzie, gdyż już od ponad godziny czerwona kurtyna była odsłonięta, a jeszcze nikt z widzów nie znudził się występem. Czarodziejka uważała, że aktorzy występujący dla bogaczy, zwykle raczej bywają poważni i nudni, ci występujący tego dnia wyglądali jednak na takich, którzy nie patrząc na wynagrodzenie materialne występowali po to, aby po prostu ludzi rozweselić. Według Sabbi o to chodziło w tworzeniu.
Oglądała z zapałem widowisko ciągle się uśmiechając, a to do artystów na scenie, lub do innych widzów. Dziękowała ludziom za to, że byli dla niej tak życzliwi. Nic dziwnego, skoro ona była tak miła i dobra dla bliźnich, że z chęcią im pomagała. Chętnie też zawierała kolejne znajomości i dbała o ich rozwój. Była też rzecz jasna piękną i uroczą kobietą, i to również było bardzo doceniane przez ludzi, a szczególnie przez mężczyzn.
Nagle wszystko za kurtyną rozbłysło jasnym światłem, lecz zaraz przygasło, zmieniając się w złota mgiełkę, która powędrowała między widownię. I kolejna fala oklasków rozległa się po sali.
***
Wszystko co dobre, szybko się kończy, więc i to przedstawienie. choć naprawdę wspaniałe, również nie zostało oszczędzone przez czas. Aktorzy byli już przygotowani do ukazania ostatniej scenki widowiska. Owa część sztuki nie była już tak zabawna jak poprzednie, ale nosiła ze sobą symbolikę. Przedstawiała zwycięstwo dobra nad złem.
Postać odziana w czarną szatę, przybita, w przypadku przedstawienia przywiązana, do kamiennego stołu, czekała na zgubę, którą miała mu zadać osoba w długiej białej sukni. W tego typu przedstawieniach, kiedy na czarno ubrana postać zostawała przebita złotym sztyletem, cała rozświetlała się złocistym światłem i przez to umierała. Całe zło zostawało z niej wyprute, a pozostawały promienie ciepłego światła, które rozchodziły się we wszystkie strony świata.
Sabbi zapoznała się już z tą częścią sztuki, i z zapartym tchem czekała aż zostanie ona zaprezentowana. Podobnie zachowywali się pozostali widzowie. Już niedługo zostanie zgładzone zło, myśleli widzowie w chwili, kiedy postać w białej sukni wzniosła swój oręż nad piersią władcy ciemności… nagle czarodziejka zauważyła jak coś rozświetla jej kieszeń sukni. Wiedziała, że to na pewno magiczna kula, którą otrzymała od dyrektora wieży magów i podobno ma właściwość rozświetlania się wtedy, gdy nadchodzi jakieś niebezpieczeństwo. Sabbi nie chciała jednak przeszkadzać w wystawianiu sztuki i, zignorowała sygnał. Zresztą co złego może zdarzyć się w teatrze? Myślała.
Już cisnęła sztyletem w dół, kiedy ziemia pod teatrem zatrzęsła się, a ucieleśnienie dobroci przewróciło się, nie zdążywszy przerwać egzystencji zła. Początkowo widzowie pomyśleli, że aktorzy mieli to w planie, i wznieśli kolejne oklaski. Chwilę potem jednak wstrząsy poczęły się nasilać, a zszokowani artyści zaczęli spoglądać na siebie jakby chcąc spytać, co się dzieje. Domyśliwszy się, że autorzy przedsięwzięcia nie mają pojęcia o przyczynach trzęsienie ziemi, podniosła się panika.
Niektórzy tulili się do innych osób, szukając przy nich wsparcia, inni rozpoczęli się modlić o przeżycie, inni starali się już uciekać, ale drzwi były zamknięte. Słychać było potężne krzyki i płacz. Sabbi, choć sama roztrzęsiona, starała się uspokoić tych, którzy siedzieli najbliżej jej. Wzbudzała nadzieję, że wszystkim uda się przeżyć… tyle mogła zrobić.
***
Wstrząsy nareszcie ustały. Podniosły się ciche wiwaty z powodu ocalenia życia. Wszyscy też byli zdziwieni, że po takim trzęsieniu budynek nadal stoi w nienaruszonym stanie. Wciąż każdy był ogarnięty wielkim szokiem i nawet nie potrafił wykrztusić słowa.
Sabbi zauważyła, że w stronę widowni nadchodzą strażnicy teatru. Powoli kierowali widzów do wyjścia, nie mówiąc ani słowa niedawnym zajściu. Młoda czarodziejka kierując wraz z innymi ku wyjściu stwierdziła szczerze, że nigdy nie doznała czegoś tak… dziwnego i przerażającego.