Uśmiech nad grobem [obyczaj, groteska] (wulgaryzmy)

1
Dom:

- Kochanie?
- Tak skarbeńku, rybko moja kochana?
- Słyszysz ten płacz za oknem, jakby dziecko małe, niemowlak.
- Sąsiad świniaka zarzyna.
- Przecież my w bloku mieszkamy.
- No przecież mówię, wyprasowałaś mi koszulę?
- Spodnie.
- To weź mi zalej kawę, bo znowu będzie trzeba wodę parzyć.
- Koszulę też wyprasowałam, jedz szybko te płatki, bo już zaraz wpół do ósmej, do pracy się spóźnisz. Kawa stoi na stole od dziesięciu minut.
- A, dziękuję kotku. Mmmm … pyszna, ile łyżeczek cukru mi wsypałaś?
- Dwie, tak jak zawsze.
- Idealnie. To ja chyba już lecę.
- A kawa?
- Ach tak kawa, trochę za słodka, ale dobra ogólnie. Następnym razem wsyp mi jedną. Chyba już się starzeję. Niedługo w ogóle przestanę słodzić. No nic, lecę, pa kochana.
- Pa misiaczku.


Droga do pracy:

    Ja pierdolę. Czy te psy muszą tak srać na tych trawnikach. Żeby się dostać do parkingu, muszę omijać psie kupy jak w jakimś pierdolonym slalomie gigancie. Chyba zacznę parkować pod blokiem. No tak, wiem, ostatnio kumplowi koła razem z felgami podjebali. Samochód został postawiony na czterech cegłach. Jebani kurwa złodzieje i paserzy. Pewnie ci sami, których psy szczają i srają na tym pseudo-trawniku. I pomyśleć, że sąsiad wskoczył tylko do mieszkania, bo zapomniał dokumentów. Zdjęli mu opony tak szybko jak mechanicy z Formuły 1. Parking strzeżony to jednak parking strzeżony. Fakt faktem, że czasem szyba jakaś pójdzie, ale ja tam jeszcze takiego zaszczytu nie dostąpiłem. Zresztą mój stary Fiat 125P ma chyba jakąś taryfę ulgową, bo i tak wygląda, jak by ktoś ostrzelał karoserię z kałasznikowa. Choć przynajmniej jeździ. Dobre i to.
    Siadam za kierownicą. Pasów nie zapinam, bo ich nie mam. Kolega z wojska, który wyszedł na przepustkę, chciał mi kiedyś zrobić kawał i trochę naciął pasy bezpieczeństwa żyletką. Gdy samochód gwałtownie zahamował, mój nos miał bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kierownicą. Oczywiście nie zdążyłem się mu odpłacić jakimś równie dobrym żartem. Zginął rok później na jakiejś misji, w Iraku gdzieś chyba. W każdym razie wybaczyłem mu za ten nos i zawsze gdy stoję nad jego grobem uśmiecham się szeroko. A pasów do tej pory nie wstawiłem. No nic, siadam za kierownicą, odpalam samochód i ruszam do pracy. Szare bloki, które mijam, coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że świat jest jednak do dupy. Młodzieńcze ideały legły zaraz po skończeniu studiów. Zaczęło się. Mieszkanie, żona, dziecka na szczęście nie mam. Tylko by tego brakowało. Dojeżdżam do pracy akurat za pięć ósma. Starczy by wypić jeszcze jedną kawę, tym razem z automatu i wypalić ze dwie fajki. Szef oczywiście stoi już w oknie i z zegarkiem w ręku pilnuję czy ktoś się nie spóźni. Szczerze mówiąc mam go w głębokim poważaniu, inaczej mówiąc w dupie. No ale coś przecież muszę robić. Bo choć pieniądze szczęścia nie dają, to też i na chodniku nie leżą, a żyć trzeba. No nic, ósma, gaszę fajkę i wchodzę do środka. Tak w ogóle to nazywam się Piotr. Zawsze chciałem być portierem w fabryce mebli.


W pracy:

- Piotrek, rzuć mi klucz od trójki.
- Po co ci klucz od kanciapy, możesz wyjść na zewnątrz zapalić.
- Ale jest zimno. No weź rzuć.
- No dobra, podpisz się tylko tutaj, jak ostatnio zapaliły się te kartony w kanciapie ja miałem przejebane.
- Oj nie pierdol, rzucaj.
- Kurwa, Grzesiek, podpiszesz i wszystko będzie cacuś glancuś. Zresztą możesz zapalić na magazynie.
- Tego akurat nie mogę zapalić na magazynie.
- Aha, no dobra, ale idziemy razem, dasz mi się ze dwa razy sztachnąć.
- Pierdol się Piotrek, to zbyt dobry sprzęt. Ty całe dnie siedzisz na portierni, oglądasz pierdolone MTV i w dupie masz wszystko. Ja haruję w pocie czoła, noszę te niby drewniane biurka, więc muszę mieć czasem chwilę przyjemności.
- Myślisz, że mi nie należy się chwila przyjemności.
- Może i należy. Kurwa, dawaj ten pierdolony klucz.
- No to podpisz.
- Dawaj go kurwa natychmiast, bo mi się zaraz przerwa skończy.
- Masz kurwa.
- Frajer.
- Ciota.

Przerwa śniadaniowa:

    Idę na fajkę. Mogę oczywiście palić u siebie w portierni, ale wolę świeże powietrze. Po za tym szef nie lubi jak się pali w środku. Bo że to niby grozi pożarem. Umieram, czuję że coś zżera mnie od środka. A pomyśleć, że chciałem być kurwa prawnikiem. Pięć lat na studiach, potem jakieś praktyki jeszcze. I co? Nic. Portier w fabryce, żyć nie umierać. Gdybym tylko mógł cofnąć swoje życie.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"

Ernest Hemingway

Każdy ktoś inny jest innym mną samym.

2
Tekst jakoś do mnie nie przemówił. Czytało się ok - jakby był dłuższy to też pewnie by nie zmęczył, ale nie wiem, czy wiele więcej zyskał...

Zainteresował mnie tytuł, ale już pierwszy dialog zniechęcił.
Brzmi dla mnie sztywno i zupełnie nieprawdopodobnie... Zwłaszcza w zestawieniu ze sposobem myślenia bohatera ukazanym w dalszych częściach. Część druga nieco lepiej, ale nie porywa. Trochę też błędów i kiepsko brzmiących fragmentów się pojawiło:
wielka_stopa pisze:Czy te psy muszą tak srać na tych trawnikach.
Znak zapytania na końcu.
wielka_stopa pisze:Pasów nie zapinam, bo ich nie mam. Kolega z wojska, który wyszedł na przepustkę, chciał mi kiedyś zrobić kawał i trochę naciął pasy bezpieczeństwa żyletką.
Powtórzenie.
wielka_stopa pisze:Oczywiście nie zdążyłem się mu odpłacić jakimś równie...
"Się" - niepotrzebne.
wielka_stopa pisze:jakimś równie dobrym żartem. Zginął rok później na jakiejś misji, w Iraku gdzieś chyba.
Powtórzenie.
To tak na pierwszy rzut oka - nie chce mi się szukać.
Do tego trochę interpunkcja miejscami kuleje.

Opowiadaniu brakuje jakiegoś silnego akcentu. Tak robi się mdłe i mało wyraziste. Chciałeś chyba coś przekazać, ale forma to zabiła - przynajmniej dla mnie jako odbiorcy.
Tekst nie spodobał mi się, ale na pewno masz dość umiejętności, żeby napisać coś naprawdę dobrego.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Największym problemem tego opowiadania jest jego bezcelowość, pustka jaką zostawia. Nie wystarczy opisać paru scenek z życia codziennego, żeby powstał fajny obyczaj. Tutaj mamy fragment z życia gościa, dla którego wszystko jest do dupy. W rezultacie dostajemy kolejny tekst o niesprawiedliwości życia, dupności życia, zaprzepaszczonych marzeniach okraszony wulgarną otoczką. Bo jeśli mówić o szarości, to tylko kurwami.

Nie zrozum mnie źle, nie mam nic do wulgaryzmów, wręcz przeciwnie, ale zrobiłeś tutaj bardzo odgrzewany kotlet - bohater to niespełniony mężczyzna, narzekający na wszystko i wszystkich, bluzgający na prawo i lewo. To takie... nudne. Mogłoby się obronić, gdyby prowadziło do czegoś ciekawego, ale kończy się bardzo, bardzo sztampowym "och, gdybym mógł cofnąć się i coś tam zrobić inaczej" - na dodatek nawet nie jest to wyakcentowane, wygląda tak jakbyś nagle musiał gdzieś wyjść i szybko, szybciuteńko skończyć tekst.

Fabuła, a może raczej jej brak i kiepskie, niekonkretne zakończenie zabijają ten tekst. Napisany jest rzeczywiście nieźle, ten początkowy dialog to dla mnie wspomniana przez Ciebie groteska i mam nadzieję, że się nie mylę, bo jeśli miał być realistyczny to wyszło średnio. Jednak jako groteskowa rozmowa sprawdza się ciekawie. W drugim dialogu, te końcowe "- Frajer. - Ciota." trochę mi zgrzyta, biorąc pod uwagę, że Piotrek raczej nie chodzi do gimnazjum/liceum (nawet gdyby podciągnąć to do studentów, to i tak się nie zgadza) i w ustach dorosłych facetów brzmi to głupio.

Zgodzę się z Adrianną - z pewnością stać Cię na coś lepszego.

Pozdrawiam. :)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
Tak, tan dialog to właśnie miała być groteska. Nie wiem, czasami jak siadam do tekstu, by poddać go korekcie, wszystko wydaje mi się w porządku, czytam sobie tekst na głos, nic nie zgrzyta, jest ok. Ale zamieszczony na stronie już jednak kilka błędów posiada.
Zdaję sobie z tego sprawę, że mógłbym napisać coś dobrego, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, natomiast jak już siadam do pisania z milionem pomysłów, to nagle robi się pustka w głowie. No nic. Dzięki za weryfikację.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"

Ernest Hemingway

Każdy ktoś inny jest innym mną samym.

5
Witam.
No cóż, opowiadanie w żaden sposób mi sie nie spodobało. Warsztatowo nawet dobrze jest napisane - nie dopatrzyłem się żadnych większych byczków, jednak to za mało, żeby zachwycić.
Fabuła - a raczej jej brak jest w tym wypadku gwoździem do trumny. Tak naprawdę to opko jest o niczym. Kolejny koleś, który nie wykorzystał szansy a teraz z tego powodu jęczy.
Tyle można opowiedzieć o fabule. Natomiast plusem jest fakt, że umiesz i potrafisz bawić się emocjami i sytuacjami. Najpierw słodziutki, lukrowaty początek w domu, potem siekanina mięsa na zewnątrz. Ciekawie to wygląda.

Widzę zadatki na napisanie czegoś fajnego w przyszłości. Nie zawiedź mnie.

Black
"Stąpać po krawędzi, gdzie lęk i strach..."

Muszę uczyć się polityki i wojny, aby moi synowie mogli uczyć się matematyki i filozofii. John Adams.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron