Łzy spływały po jej policzkach, brodzie, by spaść na ziemię, na której stała. Nie krzyczała, jedynie jej ciało co jakiś czas przeszywały dreszcze. I ten ból, który ogarniał każdy centymetr duszy. Czuła też jak rozrywał mięśnie, jak chce wydostać się na zewnątrz. Ale było to niemożliwe. Ostatnie promienie słońca otuliły jej ciemne włosy i mokrą, słoną od łez twarz. Przywołała w myślach wszystkie wspomnienia. Tak ich kochała. W tym roku mieli jechać na wakacje do Paryża. Ona nie chciała, wybrała obóz z koleżankami. Mimo to ją namawiali. A teraz tak bardzo chciała usłyszeć ich kłótnie, śmiechy przy wspólnym śniadaniu.
Ale szumiały tylko liście poruszane wiatrem.
Nawet nie zdając sobie z tego sprawy upadła na błotnistą ziemie.
Jak długo można płakać?
Kiedy powiedziano jej, że samochód którym jechali jej rodzice, został zmiażdżony przez ciężarówkę, roześmiała się. Nie wierzyła. Ale przyjazd babci i ci obcy ludzie w domu, to wszystko potwierdziło tą straszna wiadomość.
Choć patrzyła prosto w zachodzące słońce, przed oczami miała ich twarze. Roześmiane i takie piękne.
A teraz zniknęli.
Łzy nareszcie przestały płynąć, co chyba było gorsze, bo teraz czuła się jak sucha kartka papieru. A ból niemal ją zabijał. Odgarnęła włosy z twarzy i zamknęła oczy.
Wszystkie wspólnego chwile, nawet te, w których ich nienawidziła – teraz zapragnęła ich na nowo. Nie doceniała rodziców. Przecież byli jej całym światem. A teraz ten świat streszczał się do kilkunastu łez i strasznego bólu, który wypełnił serce.
Jako następny wróg pojawił się strach. Co teraz będzie? Dom dziecka? Babcia, która w gruncie rzeczy była obcą osobą? Gdyby tylko cofnąć czas, byłaby dla nich inna. Do głowy by jej nie przyszło uciekać
z domu, żeby sprawiać tyle kłopotów. Ale to nie powróci. Teraz jej rodzice byli tylko ciałami, które pochłonie ziemia.
Kolejna fala szlochu sprawiła, że dziewczyna krzyknęła, wbijając paznokcie w czarną ziemię. Nie zobaczą jak kończy studia, jak wychodzi za mąż, nie ujrzą swoich wnuków. Już nigdy nie wyjdą w niedzielne popołudnie do parku. Dotąd te spacery wydawały jej się bezsensowne. A teraz...
Tak bardzo pragnęła by wróciły.
Obudził się w niej dobrze znany potwór – wściekłość. Była zła na słońce, które właśnie zaszło pogrążając ją w ciemnościach. Zła na Boga, który pozwolił na to wszystko, na kierowcę, który stracił panowanie nad ciężarówką. Dlaczego jechał tak szybko?! Dlaczego nie zwolnił?!
Ze złością otarła zaczerwienione oczy brudząc twarz.
Nawet zimne krople deszczu nie zrobiły na niej wrażenia. Była zbyt przepełniona bólem, który tak bardzo różnił się od fizycznego.
Kochali ją. Ona tego nie dostrzegała, a teraz jest za późno. Jej matka… zawsze mogła na nią liczyć. A ojciec tak pięknie malował!
Położyła się na plecach nie dbając o deszcz, który coraz mocniej padał. Zapatrzyła się
w ciemnoniebieskie niebo. Wydała z siebie krzyk bezsilności.
Czy to oni teraz płaczą?
Dlaczego to spotkało właśnie mnie?! – krzyknęła w głębi siebie.
Była rozpalona od smutku. Z odrętwienia wyrwał ją niespodziewany huk grzmotu. Nie poruszyła się. Marzyła jedynie by wrócili, była już niemal pewna że umiera od pochłaniającego ją bólu.
Potem się obudziła.
***
Przecierając oczy, dziewczyna usłyszała radosny, kobiecy głos.
- Wstawaj córcia! Dziś niedziela!
Uśmiechnęła się.
2
Przegadane, choć tekst wydaje się krótki.
Spływały i spływały aż do ziemi, ach...
Egzaltowane.
Długie zdania, pełne "zapychaczy" czyli słów: jedynie, jej (niepotrzebny zaimek) ciało (odwracasz niepotrzebnie uwagę od bohatera takimi określeniami), co jakiś czas (określenie czasu, ale nic nie wnosi i jest mdłe) są jak piana, która oblepia dramatyzm tej sceny.
10 słów, żeby przekazać informację, że milczała i drżała (dwa słowa i łącznik). I co z tego, że milczała i drżała? Nothing, niiiic - jak mawiał zagraniczny student w Alternatywy 4.
Może być, przyzwoite zdanie, w którym pojawia się jakiś konkret i może jakby coś świeższego - dla kontrastu - ten ból, co chce się wydostać.
Nie lubię zwrotów typu: jestem osobą (no bo kim?) oraz czuł/a/o. Zapychacz. Lepiej powiedz: Ból rwał mięśnie. Wyrywał się na zewnątrz. (choć rwał i wyrywał to już jednak powtórzenie).
Za dużo określeń (jakie: ostatnie, jakie: ciemne, jaką: mokrą, od czego: od łez) jak na dramatyzm tej sceny. Po co?
Otuliły - zmiękcza tę i tak rozlazłą, przegadaną i mało dramatyczną scenę. Gdyby był to kontrast do szybkich, krótkich, ostrych zdań poprzedzających - to właśnie przez efekt zderzenia wywierałoby na czytelniku wrażenie.
Łzy przestały płynąć. Schła, kartka papieru rzucona na ziemię.
Czytelnicy lubią jasne sceny ale ładowanie im do głowy przez piętnaście zdań kolejnych, że ach jak to bohater cierpi i ileż mąk przeżywa (ach, ach) - to nie wzbudza ich zachwytu. Ani współczucia, chyba, że litują się nad sobą. Ale czytelnik rzadko lituje się nad sobą. Zwykle chce skrócić swoje męki i porzuca zły tekst czym prędzej.
Puenta... no, zaskakująca. Śnił jej się koszmar.
Lubisz słowo: łzy?, co?
A na czym miała stać? Na nogach, ok.Łzy spływały po jej policzkach, brodzie, by spaść na ziemię, na której stała.
Spływały i spływały aż do ziemi, ach...
Egzaltowane.
Nie krzyczała, jedynie jej ciało co jakiś czas przeszywały dreszcze.
Długie zdania, pełne "zapychaczy" czyli słów: jedynie, jej (niepotrzebny zaimek) ciało (odwracasz niepotrzebnie uwagę od bohatera takimi określeniami), co jakiś czas (określenie czasu, ale nic nie wnosi i jest mdłe) są jak piana, która oblepia dramatyzm tej sceny.
10 słów, żeby przekazać informację, że milczała i drżała (dwa słowa i łącznik). I co z tego, że milczała i drżała? Nothing, niiiic - jak mawiał zagraniczny student w Alternatywy 4.
Egzaltowane. Klisza. Głupawy [pardon moi] obrazek bólu ogarniającego centymetry czegoś co nie ma wymiarów (podobno, bo najprawdopodobniej w ogóle nie istnieje).I ten ból, który ogarniał każdy centymetr duszy.
Czuła też jak rozrywał mięśnie, jak chce wydostać się na zewnątrz.
Może być, przyzwoite zdanie, w którym pojawia się jakiś konkret i może jakby coś świeższego - dla kontrastu - ten ból, co chce się wydostać.
Nie lubię zwrotów typu: jestem osobą (no bo kim?) oraz czuł/a/o. Zapychacz. Lepiej powiedz: Ból rwał mięśnie. Wyrywał się na zewnątrz. (choć rwał i wyrywał to już jednak powtórzenie).
Woda.Ale było to niemożliwe.
Ostatnie promienie słońca otuliły jej ciemne włosy i mokrą, słoną od łez twarz.
Za dużo określeń (jakie: ostatnie, jakie: ciemne, jaką: mokrą, od czego: od łez) jak na dramatyzm tej sceny. Po co?
Otuliły - zmiękcza tę i tak rozlazłą, przegadaną i mało dramatyczną scenę. Gdyby był to kontrast do szybkich, krótkich, ostrych zdań poprzedzających - to właśnie przez efekt zderzenia wywierałoby na czytelniku wrażenie.
To jest dobry kawałek.tak bardzo chciała usłyszeć ich kłótnie, śmiechy przy wspólnym śniadaniu.
Ale szumiały tylko liście poruszane wiatrem.
Toporne zdanie, bo szkolne. Czuła się - wywal, zbuduj to zdanie inaczej. Co chcesz powiedzieć: że była jak kartka papieru (bez sensu, ale chcesz taką metaforę, ok)? Napisz to tak, żeby czytelnik sobie to wyobraził od razu, bez bicia piany. Na przykład tak:bo teraz czuła się jak sucha kartka papieru
Łzy przestały płynąć. Schła, kartka papieru rzucona na ziemię.
A kogo to obchodzi, że odgarnęła włosy? I jak była w takim szoku, to może nie myślała o takich sprawach, jak włosy?Odgarnęła włosy z twarzy i zamknęła oczy
łzy, ból, łzy, ból, łzy, ból, dusza, serce... bleeeświat streszczał się do kilkunastu łez i strasznego bólu, który wypełnił serce
Czytelnicy lubią jasne sceny ale ładowanie im do głowy przez piętnaście zdań kolejnych, że ach jak to bohater cierpi i ileż mąk przeżywa (ach, ach) - to nie wzbudza ich zachwytu. Ani współczucia, chyba, że litują się nad sobą. Ale czytelnik rzadko lituje się nad sobą. Zwykle chce skrócić swoje męki i porzuca zły tekst czym prędzej.
Znów powtórzenia, które sprawiają, że mizernie wygląda estetyka tekstu, bogactwo słownictwa, tematyka (ból, łzy, ziemia).ciałami, które pochłonie ziemia.
Kolejna fala szlochu sprawiła, że dziewczyna krzyknęła, wbijając paznokcie w czarną ziemię.
Cierpisz na byłą chorobę (o bólu nie wspomnę) czyli nadmiar zdań zbudowanych tak: była taka śmaka i była też owaka, ale najbardziej była elemele a kiedy była tralalala to była też hurabura. Spróbuj ograniczyć użycie słówka być (był, była, było, jest, będzie) i zastępować je inaczej zbudowanymi zdaniami.Była zbyt przepełniona bólem, który tak bardzo różnił się od fizycznego.
Posłuchaj, nie wiem czemu ale się w tym momencie roześmiałam. Autentycznie. Interpretację pozostawiam Tobie, ale nie jest to dobry znak.A ojciec tak pięknie malował!
Puenta... no, zaskakująca. Śnił jej się koszmar.
Lubisz słowo: łzy?, co?
Decyzja oswojenia wiąże się z ryzykiem łez
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
3
Zuzanna sporo tego wymieniał. ;]
Ode mnie masz:
Łee. Chyba trochę przekombinowane. Koniec był zaskakująco słaby. Tego bólu zdecydowanie za dużo. Zdanka jak zdanka – poprawne i mniej poprawne. Wydaje mi się, że nie masz pomysłów do pisania. Drugie opowiadanie Twoje, które czytam i drugie o niczym. Opowieść o bólu? Przestań. Stać Cię na coś więcej. Trzeba Cię „kopnąć” zanim zaczniesz pisać o wszystkich innych duperelach w tak prosty i nudny sposób. Twojego opowiadania o „miłości” na pewno nie przeczytam.
Dlatego Cię kopię - <kopię>.
Mam wrażenie, że łapiesz się za tego typu miniatury, bo nigdy nie próbowałaś niczego innego. Nie wiem, co najbardziej lubisz – jakie gatunki?
Jeśli przyjmujesz zamówienia, to poproszę abyś napisała historię człowieka. Opowiedz np. o mężu bitym przez żonę (obyczaj), o zielonym mężu bitym przez niebieską żonę na planecie „Dlkrewnjf” (SF), o mężu, który miał romans, pobitym przez żonę, która miała romans (romans), o nowożeńcach podczas miesiąca miodowego na jakimś odludziu, w lesie, w drewnianym domku, gdzie okazuje się, że żona jest chora psychicznie i bije, torturuje i w końcu zabija męża (horror-groza), o… o czymkolwiek.
Opowiedz historię człowieka – od początku do końca.
Ode mnie masz:
Literówka.straszna wiadomość.
Łee. Chyba trochę przekombinowane. Koniec był zaskakująco słaby. Tego bólu zdecydowanie za dużo. Zdanka jak zdanka – poprawne i mniej poprawne. Wydaje mi się, że nie masz pomysłów do pisania. Drugie opowiadanie Twoje, które czytam i drugie o niczym. Opowieść o bólu? Przestań. Stać Cię na coś więcej. Trzeba Cię „kopnąć” zanim zaczniesz pisać o wszystkich innych duperelach w tak prosty i nudny sposób. Twojego opowiadania o „miłości” na pewno nie przeczytam.
Dlatego Cię kopię - <kopię>.
Mam wrażenie, że łapiesz się za tego typu miniatury, bo nigdy nie próbowałaś niczego innego. Nie wiem, co najbardziej lubisz – jakie gatunki?
Jeśli przyjmujesz zamówienia, to poproszę abyś napisała historię człowieka. Opowiedz np. o mężu bitym przez żonę (obyczaj), o zielonym mężu bitym przez niebieską żonę na planecie „Dlkrewnjf” (SF), o mężu, który miał romans, pobitym przez żonę, która miała romans (romans), o nowożeńcach podczas miesiąca miodowego na jakimś odludziu, w lesie, w drewnianym domku, gdzie okazuje się, że żona jest chora psychicznie i bije, torturuje i w końcu zabija męża (horror-groza), o… o czymkolwiek.
Opowiedz historię człowieka – od początku do końca.
4
Miałem właśnie napisać tekst, w którym nie zgadzam się z pewnym panem, ale jakoś mi się odechciało. I tak trafiłem tutaj.
To opowiadanie można opisać kilkoma słowami: egzaltacja, sztampa, egzaltacja.
Kolejne z serii "ale to już było".
Dobre na wprawkę. Na nic więcej raczej nie ma szans.
Dużo zdań pełnych bólu, bólu i jeszcze odrobiny bólu. Jednakże sztucznego, bo zbyt mocno wyeksponowanego - w moim odczuciu. Bardziej trafiłby do czytelnika gdyby był nieco mniej wtłaczany mu w umysł. Powtarzanie o nim nie jest niczym dobrym.
Sporo tutaj upychaczy.
Zuz już sporo powiedziała.
To opowiadanie można opisać kilkoma słowami: egzaltacja, sztampa, egzaltacja.
Kolejne z serii "ale to już było".
Dobre na wprawkę. Na nic więcej raczej nie ma szans.
Dużo zdań pełnych bólu, bólu i jeszcze odrobiny bólu. Jednakże sztucznego, bo zbyt mocno wyeksponowanego - w moim odczuciu. Bardziej trafiłby do czytelnika gdyby był nieco mniej wtłaczany mu w umysł. Powtarzanie o nim nie jest niczym dobrym.
Sporo tutaj upychaczy.
Zuz już sporo powiedziała.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.